A+ A A-

Nudno w Lizbonie

 

Mecz Sportingu z Porto zapowiadał się ciekawie, ale jeżeli komuś nie udało się go obejrzeć - wierzcie mi, że strata niewielka.

Dużo walki w środku pola, sporo fauli, sytuacji podbramkowych jak na lekarstwo. Najlepszą okazję dla Sportingu zmarnował Ismaiłow w końcówce meczu, kiedy to mając przed sobą praktycznie pustą bramkę, zdołał tylko pchnąć piłkę stopą niczym kijem hokejowym i obrońca Porto zablokował to uderzenie.

Wnioski? Po takim meczu nie można ich mieć zbyt wiele.

Jestem przekonany, że Sporting to rywal zupełnie inny niż Spartak czy PSV. Czy lepszy - tego bym w żadnym razie nie powiedział, powiem wręcz, że jakoś zupełnie mi się nie wydaje, żeby Sportingowi były w tym sezonie pisane rzeczy wielkie.

Natomiast trochę obawiam się, że może być to drużyna bardzo trudna dla nas do 'ugryzienia' - taka, która nie pozwoli nam pograć w piłkę i zadowoli się skromnym 1:0. Można było odnieść wrażenie, że są lepsi w destrukcji niż w ofensywie, że z założenia grają odpowiedzialnie i z dużą asekuracją.

Z minusów bez wątpienia Capel - na lewej flance był dziś tragicznie słaby. Wolfswinkel w ataku waleczny, ale w pojedynkę nic nie wskórał.

Jasne, do Porto ciut nam jeszcze brakuje, ale... spodziewałem się dziś po Sportingu znacznie więcej.

Atmosfera na trybunach też bez szału. Lasery Hulkowi po oczach i jakieś zapalniczki na boisku przy rogu dla Porto.

Generalnie słaba reklama futbolu na najwyższym (?) poziomie.

Jeszcze pro forma skład Sportingu:

Rui Patricio - Onyewu, Anderson Polga, Insua, Joao Pereira - Schaars, Capel (69, Evaldo), Elias, Renato Neto (53, Fernandez), Carrillo (62, Ismaiłow) - Wolfswinkel

Twoja opinia

Nazwa uzytkownika:
Znaczniki HTML są dozwolone. Komentarze gości zostaną opublikowane po zatwierdzeniu. Treść komentarza:
yvComment v.2.01.1