A+ A A-

Zezem. Paraliż postępowy.

Nie ma nikogo, kto by nie wiedział, że we wszystkich dziedzinach życia tzw. publicznego opartego na kapitale wielkość środków generuje sukces, a sukces przysparza środków. Sukces i pieniądze stanowią nierozerwalne połączenie. Lecz tak jak rzecz każda, tak i ta posiada wyjątki, zaś najjaskrawszymi ich przykładami w naszej lidze są Śląsk Wrocław i niestety Legia Warszawa.

 

Mam taki charakterek, że co prawda wolę chwalić na zasadzie bodźcowania pozytywnego, lecz nerw polemisty domaga się swych praw. Czy można bowiem krytykować pustki w głowie Wydaje się, że raczej nie, no bo jak krytykować coś czego nie ma? Można równie dobrze pocałować konia w zadek. Ale po cholerę? Przyjemność żadna,a ryzyko duże. Więc dziś można krytykować wszystko, bo koni zabrakło. 

Kiedy czyta się nowoczesne opracowania z  teorii i praktyki zarządzania  od prof. Caldaniego po prof. Penca uderza wielka zgodność w zakresie sposobów i metod skutecznego osiągania celów organizacji. Podstawą istnienia i rozwoju współczesnych firm stanowią kompetencje, organizacja i dobór pracowników. Szczególna rola zostaje przypisana przywódcy (prezes, dyrektor itp.) gdyż to on ma podnosić efektywność pracy organizacyjnej i kadry kierowniczej, jednoczyć  zespół pracowników, zwiększać skuteczność działania oraz pobudzać innowacyjność. Czyli, jak to ujmuje prof. Kieżun, ma spełniać trzy funkcje : 
- organizacyjną (dobór podwładnych, ustalanie zakresu działania, budowa struktur organizacyjnych i komunikacyjnych, system motywacji, system kontroli, nadzór i planowanie),
- przedsiębiorczą (wykonywanie czynności bezpośrednio zmierzających do wykonania zadań, wyznaczanie celów, osób i czasu działania itd),
- interpersonalną (zarządzanie kadrami, struktura współpracy, rozwój zdolności i przede wszystkim selekcja).
Tym samym o skuteczności działania „szefa’ decyduje :
- dobór najlepszych współpracowników,
- umiejętne  wyznaczanie celów strategicznych i zadań doraźnych,
- zapewnienie otwartej przestrzeni komunikacyjnej,
- zarządzanie więziami i sieciami,
- zarządzanie nieformalnymi strukturami , zapobieganie konfliktom i ich rozwiązywanie .
Przyjmuje się ,że aby przywódca mógł spełniać właściwie swe funkcje musi posiadać wyspecyfikowane cechy tzw. ogólne i psychiczne.
Do tych ogólnych zalicza się: umiejętność komunikacji interpersonalnej, „przymus” rozwoju, odporność na stres, umiejętność podejmowania decyzji w warunkach niepewności, umiejętności organizatorskie i planistyczne, energiczność, zapewnienie poczucia bezpieczeństwa podwładnym oraz bycie elastycznym. Do cech psychicznych należą: pewność siebie, ambicja, orientacja na sukces, asertywność, zdolność do dominowania, tolerancja na stres, upór, stanowczość oraz spryt.

To tyle teoretycznego wstępu zgodnego z mottem jaki do swej głównej pracy o indywidualizacji obciążeń treningowych przydał prof. Jan Chmura, cytując Leonarda da Vinci: „Kto zajmuje się działalnością praktyczną bez teorii, jest jak sternik, który podąża do lądu, bez steru i kompasu i nie wie na pewno dokąd płynie.”

Cytat ten można też dedykować Dariuszowi Mioduskiemu, który przed ponad 3 laty powierzył funkcję Dyrektora Sportowego Legii praktykowi Jackowi Zielińskiemu, a on płynął i nie zatonął, bo umiał utrzymać się na powierzchni,ale do celu nie dopływał, bo nie wiedział jak, a przy tym stylem pływania też nie zachwycał.

Z prakseologicznego punktu widzenia czyniąc z Jacka Zielińskiego praktycznego zarządcy pionu sportowego Legii prezes Mioduski pobłądził, nie tylko dlatego, że Zielińskiemu brakowało wiedzy teoretycznej i inteligencji zwanej kreatywną, ale również dlatego, że złamał kanon skutecznego zarządzania jakim jest hierarchiczność oraz istnienie jednego centrum decyzyjnego struktury. Hierarchiczność nie oznacza pionowego przyporządkowania, bo może być spłaszczona, ale komunikacyjność musi być co najmniej dwutorowa (od - do) ze sprzężeniem zwrotnym. Inaczej mówiąc, przywódca nie może pozbawiać się decydującego wpływu na główny przedmiot swej działalności jakim jest wynik sportowy. Tylko jemu może wydawać się, że przerzuca odium odpowiedzialności na kogoś innego, bo i tak ciężar porażki spada na niego, a sukcesy są udziałem wykonawców (trenera, piłkarzy). Taki mamy klimat.

Nie ulega wątpliwości, że okres pracy jacka Zielińskiego na kluczowym stanowisku w klubie, eufemistycznie mówiąc, znaczącymi sukcesami naznaczony nie był. Bowiem miejsca 10, 2 i 3 w tabeli Ekstraklasy oraz 4 miejsce na półmetku obecnego sezonu to bolesne porażki. Te pozycje mają się nijak do zdecydowania najwyższego budżetu wśród wszystkich klubów. W tej surowej ocenie nie chodzi o potencjał, ale o twarde fakty. Do niewykorzystania potencjału można znaleźć okoliczności łagodzące, ale dla marnowania zasobów usprawiedliwienia być nie może. To, że gospodarowanie kadrami jest podstawowym zadaniem przywódcy jest banalnym stwierdzeniem, ale też potwierdzeniem, że to jakim kto jest „szefem” świadczą jego podwładni, dokonane przez niego wybory. I to im poświęcę dalszy ciąg gawędy.

Przypomnijmy, że przed ponad 3 laty to na Jacka Zielińskiego właściciel zrzucił odpowiedzialność za wyniki drużyny, w sytuacji w której Legia toczyła bój nie o tytuł mistrzowski, ale o uniknięcie zagrożenia spadkiem z ligi. Dariusz Mioduski nieco wcześniej podjął decyzję o przywróceniu na miejsce trenera Aleksandara Vukovicia, w sumie z uwagi na oszczędności , bo Serb i tak był na liście płac. Nie wiemy czy Mioduski powiadomił Zielińskiego, że Vuković będzie prowadził Legię tylko do końca sezonu 2021/22, bowiem nowy dyrektor nawiązał z trenerem przyjazne relacje i początkowo był przekonany, że możliwe jest przedłużenie z nim kontraktu. Zieliński dostał zadanie wyszukania trenera i z niego wywiązał się poprawnie, bowiem „wynajął” faceta rzetelnego, o dobrym warsztacie, przewidywalnego i znającego naszą Ekstraklasę. Był to dobry wybór pod względem fachowym, o czym świadczą pochwały pod adresem Kosty Runjiacia za jego pracę z Udinese. Niestety Runjaić i Legia nie mieli fartu, bo najpierw trafił się skumulowany efekt planowej pracy trenera Marka Papszuna i właściciela Rakowa Michała Świerczewskiego, a w następnym erupcja talentu Adriana Siemienieca w Jagiellonii. W tej sytuacji presja wywierana przez Mioduskiego na wynik poróżniły Zielińskiego i Runjaicia, bo trener zarzucał brak wzmocnień, a dyrektor uważał, że trener nie wykorzystuje potencjału tego zasobu jakim dysponuje. Poszukiwania następcy poza Polską okazały się bezskuteczne i wybór padł na powszechnie uznanego za wybitnie zdolnego, kreatywnego Goncalo Feio . Można zażartować, że Jacek wybrało go na własną zgubę, bowiem kolejny zatarg prezes rozstrzygnął na korzyść trenera. Trener przekonał prezesa, że sprowadzania zawodnicy nie stanowią wzmocnień, a ich przydatność i rozwój są silnie ograniczone niewysokimi umiejętnościami techniczno-taktycznymi.

W okresie swej pracy Jacek Zieliński sprowadził do  Legii:
- Maika Nawrockiego, lat 19, wychowanka Werderu Brema. Legia go wypromowała, wykupiła za 1,2 mln euro i sprzedała do Celticu za 5 mln euro. Moim zdaniem majstersztyk.
- Carlitosa , lat 32, który zdobył swego czasy koronę króla strzelców w Wiśle Kraków,ale było to jak trafienie na ziarno przez ślepą kurę, bo transfer okazał się nietrafiony. Kosztował 400 tys euro, odszedł za 350 tys euro,
- Makama Baku lat 24, b. reprezentanta Niemiec U-21, który tak jak Nawrocki z dobrej strony pokazał się w Warcie, ale w Legii się nie nagrał, bo był jak ślepy koń wyścigowy. Wykupiony za 350 tys euro, został sprzedany za 450 tys euro,
- Blaza Kramera l. 26, grającego wcześniej w Wolfsburgu i FC Luzern. Facet miał przebłyski, ale to typ Jasia Wędrowniczka i jak tylko pojawił się kupiec oferujący wyższe zarobki to zwiał, chociaż Legia zarobiła na nim 700 tys euro,
-  Rafał Augustyniak, lat 29, grający w wielu klubach w tym w Jekaterynburgu. Zawodnik solidny, ambitny, ale o klasie mocno średniej,
- Robert Pich lat 34, pozyskany ze Śląska Wrocław nie wiadomo po co i na co. Transfer, który nie da się niczym uzasadnić,
- Domink Hładun l. 26, pozyskany jako zmiennik dla Tobiasza, który z tą rolą się nie pogodził i wrócił do Zagłębia Lubin,
- Paweł Wszołek l. 30, któremu Legia dała „trzecie życie”, najpierw w 2019 roku , kiedy to wpadł w dołek w QPR oraz w 2021 roku po odstawieniu od składu w Unionie Berlin. To znakomicie wyszkolony taktycznie zawodnik, który tym walorem w naszej lidze nadrabia braki techniczne i szybkościowe,
- Tomasz Pekhart l. 34, który grał w Legii z sukcesami (król strzelców), a wrócił po nieudanej przygodzie w Gaziantepie na sportową emeryturę. Bo przecież nie po cokolwiek innego,
- Marco Burch l. 22 , pozyskany z FC Luzern za 650 tys Euro, a który nie stanowi wzmocnienia nawet dla II drużyny,
- Steve Kapuadi l. 25, wychowanek Le Mans, pozyskany z Wisły Płock za 450 tys euro. Zawodnik solidny, nieźle wyszkolony, ale do wysokich lotów niezdolny,
- Gila Dias i Quedrin Zyba, obaj wypożyczeni, a ich próby wprowadzenia do składu okazały się chybione,
- Radovan Pankov l. 26, wychowanek Vojvodiny Nowy Sad, grał przez 4 sezony w Crvenej Zvezdzie, a po niej w FK Cukarickim. W Serbii dołował ,a w Legii czyni postępy,
- Marc Gual l. 27, wychowanek hiszpańskiej Badalony. W Hiszpanii, mimo prób, nie pasował do II ligi, więc grywał w III lidze, skąd trafił do Dnipro i wreszcie do  Jagiellonii, gdzie został królem strzelców, w sezonie, w którym Jaga ledwo ledwo uratował się przed spadkiem. Podstawowy napastnik Legii czyli na bezrybiu i rak ryba,
- Patryk Kun l. 28, pozyskany z Rakowa, gdzie był wahadłowym a i miał epizody z powołaniem do reprezentacji. Dla Rakowa wystarczająco mocny, a dla Legii za słaby?
- Jurgen Elitim l. 23 , wychowanek Cyclones (Kolumbia), grający w III lidze hiszpańskiej, a kiedy trafił do II ligi (Rancing Santander) to do składu się nie przebił i został przygarnięty przez Legią. Stał się podstawowym defensywno-ofensywnym pomocnikiem,ale przeciążył ścięgna,
- Ryoya Morishita l. 26, wykupiony z japońskiego klubu Nagoya Grampus za 1,5 mln USD . Ma szybkość i czyni postępy, ale Kagawą to on nie będzie,
- Sergio Barcia l. 23, wychowanek Celty Vigo, gdzie uznano go za nieprzydatnego i trafił do CD Mirandes (II Liga) i do Legii. Dobrze wyszkolony technicznie, ale taktycznie beznadziejny,
- Ruben Vinagre l.25, zawodnik z wysokiej półki, jako wychowanek Sportingu Lizbona, trafił potem do Evertonu , ale wypadł w nim blado i poprzez Hull City trafił do Hellas Verony i na wypożyczenie do Legii. Kwota wykupu 2,5 mln Euro nie jest za wysoka w stosunki do jego klasy,
- Kacper Chodyna l. 24, wychowanek Lecha, pozyskany z Zagłębia Lubin za 650 tys euro. Solidny, ambitny i pracowity. W mocnej Legii typowy zmiennik, a w słabej podstawowy,
- Claude Goncalves l. 29, wychowanek Ajaccio, pozyskany z mistrza Bułgarii Ludogorca Razgrad. Coś mu przeszkadza, aby dowieść swej przydatności ,
- Jena Nsame l. 31 , wychowanek Angers (Francja), grał z sukcesami (król strzelców) w Young Boys, skąd trafił do Como (II liga włoska) i do Legii. On to dowód na przerost formy nad treścią, a do naszej ligi nie pasuje, bo wymaga ona nie mądrego stania, ale durnego biegania,
- Miquel Alfarela l. 27, wychowanek Le Havre, który do Legii trafił Bastii za 800 tys euro. Tak jak Nsame do naszej ligi nie pasuje, choćby wzrostem,
- Maxi Oyedele l. 20, wychowanek MU o ogromnym potencjale rozwojowym.

Legia w procesie pozyskiwania zawodników współpracowała z kilkoma firmami analitycznymi oraz z wieloma  agencjami menedżerskimi i menedżerami, tylko jedna agencja BMG Sport ma prawa do dwóch graczy (Kapuadi i Urbański) i tylko jeden zawodnik nie ma agenta (Wszołek).
Ten przegląd transferów do Legii nie wygląda imponująco nie tylko pod względem ilościowym , lecz przede wszystkim jakościowym. Nie tylko chodzi o zupełnie nietrafione transfery, bo takim był tylko Pich , ale o to, że poza super talentem Oyedele i klasowym Vinagre Legia nie pozyskała graczy nawet o średnim poziomie europejskim. Owszem, współczesny rynek transferowy jest zabetonowany, jest tyle agencji i firm analitycznych, że praktycznie każdy zawodnik jest obserwowany i oceniany już od trampkarza, więc liczenie na odkrycie Ameryki mija się sensem. Trzeba więc ustalić kryteria doboru i selekcji  np. sprowadzanie graczy z mocnych lig lub młodych do nich aspirujących. Natomiast Legia dziaduje, czyli poza wyjątkami skoncentrowana była na odpadach, na graczach niechcianych lub grających na dalekim zapleczu wielkiej piłki. Zaś głównym kryterium było pozyskiwanie za darmochę. Stad też Legia wydawała najwięcej pieniędzy na usługi menedżerskie . Trzeba przyznać Jackowi Zielińskiemu, że zdołał prawie dwukrotnie obniżyć wydatki na te usługi z prawie 10 mln w sezonie 202/21, do 5 mln w sezonie 2023/24. Lecz Legia nadal w procesie transferowym nie wykorzystuje ogromnego atutu w postaci potencjału promocyjnego, czego uzasadniać nie trzeba, ale także stosunkowo wysokich zarobków dla piłkarzy oraz zaplecza treningowego. Np. budżet Legii jest dwa razy wyższy niż Djurgardens, a średnie zarobki w Legii są ponad 3 razy wyższe niż z w klubie szwedzkim (niższe podatki i składki), nie mówiąc o wyższej sile nabywczej ,a na boisku to oni wyglądali jakby zarabiali kilka razy więcej. Czyli kupujemy miernoty i na dodatek drastycznie je przepłacamy.

Legia musi pozyskiwać zawodników z klubów lepszych od nas, nie gorszych, bo to słabi gracze ciągną Legię w dół, a nie do góry. To do tej zmiany preferencji przekonał Feio prezesa Mioduskiego. Zrobił to, co nie udało się Michałowi Żewłakowowi. Lecz czy to nie jest „słomiany zapał” - czas pokaże.

Jeżeli idzie o transfery wyjściowe z klubu to Legia kontynuowała model woluntarystyczny, próbując wykorzystać siłę promocyjną w postaci udanych występów na boiskach Europy, czyli każdy zawodnik jest na sprzedaż, ale nie za czapkę gruszek , jak drzewiej bywało. W ten sposób za kadencji Zielińskiego odeszli np. Maik Nawrocki  za 5 mln euro, Makama Baku 450 tys euro, Blaz Kramer za 700 tys. euro, Bartosz Slisz za 3,2 mln euro, Mateusz Wieteska za 1, 3 mln euro, Ernest Muci za 10 mln euro, Cezary Miszta za 400 tys. euro ,a nawet Kochalski za 450 tys zł czy Cielemęcki za 300 tys zł. Większość zawodników odchodziła z Legii po zakończeniu kontraktów, przy czym w wielu przypadkach jak np. Martins, Johansson, Mladenović, Ribeiro czy Josue z uwagi na to, że Legia nie godziła się na spełnienie wygórowanych warunków jakie stawiali menedżerowie za ich przedłużenie.

Sporo uwag wzbudziło odejście młodych tzw, zdolnych zawodników: Ariela Mosóra, Szymona Włodarczyka i Filipa Rejczyka. Te odejścia były pochodną rozmijania się interesów menedżerów z żywotnymi interesami klubu, co przybrało formę przysłowiowej batalię „o minuty”. Legia chciała ich ewolucyjnego rozwoju i docelowo dojścia przez nich do gry w I składzie, zaś menedżerowie w Legii widzieli rodzaj agencji promocyjnej. Akurat w tej materii dyrektor Zieliński oraz trenerzy Vuković, Runjiać i Feio zasługują na pochwałę.

Trener Feio jest lubiany i ceniony przez zawodników, lecz ma świadomość, że w procesie szkoleniowym szalenie istotna rola przypada  klasowym zawodnikom. Na praktycznym, boiskowym poziomie liczy się przykład, bo można się uczyć dobrego tylko od lepszych od siebie. Same wykłady, pogadanki i pokazy nie wystarczą. Niestety tych wiele umiejących w Legii jest jak na lekarstwo  i są oni coraz bardziej potrzebni, bo wybitny specjalista, Dyrektor Akademii Marek Śledz pozyskuje autentycznie utalentowanych zawodników wychowanych w innych klubach takich jak np. Ziółkowskiego z Polonii Warszawa, Urbańskiego z Wisły Kraków, Szczepaniaka z Górnika Łęczna, Adkonisa z Kwakowa, Leszczyńskiego z Ursusa, Zielińskiego z Gedanii w wielu innych. Na ich postęp musi złożyć się w równym stopniu jakość trenera i sztabu oraz otoczenia zawodniczego, bo „kto z kim przestaje, takim się staje”.

Legia stoi na rozdrożu, jeżeli chce iść w górę to musi skończyć z dziadowską mentalnością i sięgać tam, gdzie wzrok nie sięga!

Twoja opinia

Nazwa uzytkownika:
Znaczniki HTML są dozwolone. Komentarze gości zostaną opublikowane po zatwierdzeniu. Treść komentarza:
yvComment v.2.01.1