- Zbyszek
@A-c10.
Pewno z tej racji, że znacznie dłużej żyję od Ciebie i z racji cech swego charakteru staram się zachowywać dystans do przeżywanej rzeczywistości. We wczesnej mej młodości, mimo, że byłem najlepszym uczniem w szkołach podstawowych w Błoniu ,w którym były takowe 3 - zaliczyłem je wszystkie, bo z dwóch mnie usunięto po konfliktach z nauczycielami. W trzeciej szkole też doszło do zadymy z nauczycielem śpiewu ,ale mądry Dyrektor zwolnił mnie z tych lekcji wycia . Widocznie od małego alergicznie reagowałem na fałszywe autorytety oparte na sile stanowiska ,a nie na wiedzy czy przymiotach osobistych. A może zwyczajnie miałem to co później odkryto i nazwano ADHD. W każdym razie mając świadomość tego ograniczenia staram się reagować po przemyśleniu i uspokojeniu skołatanych nerwów. Bo reagując od razu mógłbym jeszcze komu krzywdę wyrządzić.
.
W casusie niejakiego Brzęczka mamy do czynienia z dwoma podejściami ocennymi , takim nazwijmy to podejściem ludzkim i pragmatycznym. Ja sterany koniecznością sprawowania i pełnienia różnych stanowisk kierowniczych przez te blisko 40 lat tzw. czynnik ludzki biorę pod uwagę wyłącznie przy bardzo ważnych sprawach życiowych ( choroba własna lub bliskich, śmierć, opieka nad małoletnimi dziećmi, wypadki losowe ) . W pracy zawodowej liczy się tylko przygotowanie i efekty . Mieszanie tych sfer uważam za tani sentymentalizm , a nawet za litość, które to uczucie uważam za niegodne człowieka. Tym samym dyskusję o Brzęczku traktuję jako narzucony temat , który nigdy nie powinien zaistnieć. Bo Brzęczek nigdy nie powinien być trenerem reprezentacji. Jego wybór, to delikatnie mówiąc policzek, wymierzony naszym trenerom. Bowiem jednak trenerem reprezentacji powinien być jeżeli nie najlepszy , to przynajmniej czołowy trener, a nie miernota . To Boniek zwariował i obsadził siebie nie w roli zwykłego urzędnika , który zarządza chwilowo jakimś gremium ,ale w roli zbawcy , stwórcy i demiurga, który z niczego zrobi coś. Okazało się, że ze śniegu to można tylko bałwana ulepić, a nie stworzyć kamienny pomnik. Krzywdę Brzęczkowi, porządnemu, ale ograniczonemu umysłowo i intelektualnie uczynił Boniek mianując go na stanowisko, na które się żadną miarą nie nadawał. I pewno gdyby Brzęczek nie chciał grać roli nadzorcy, żeby nie rzec ekonoma, to by dotrwał do końca kadencji . Pewno z jeszcze gorszymi osiągani na Euro.Ale okazał się głupkiem, któremu fucha w pustym łbie zawróciła. Pamiętamy jak po pierwszym treningu kadry w mediach, na co niewielu zwróciło uwagę , powiedział jak to Lewandowski chciał go sprawdzać i jako on go usadził. Gdyby na tym poprzestał, to pewno by poszło w niepamięć jako gafa, ale on w idiotycznej książce napalonego babska te poniżające jednego z najlepszych graczy na świecie, faceta powszechnie szanowanego - zamieścił. W takim Bayernie jak Robert skrytykował władze klubu za niewłaściwe transfery i brak sensownej polityki przebudowy drużyny został przez prezydenta klubu poproszony, na rozmowę, po czym ogłoszono, że sugestie Lewandowskiego zostaną wprowadzone w życie. Nie mówiąc już o tym, że Robert jest poważnym biznesmenem, który nie przeżera pieniędzy ,ale je inwestuje. Podejrzewać należy ,że Lewandowski tak jak w Bayernie chciał pomóc Brzęczkowi jako facetowi, któremu dano fuchę, która go przerosła. Wszyscy widzimy ,że bez Lewandowskiego nasza drużyna byłaby bardzo przeciętna i bez jego pełnego oddania, ofiarności - nic nie ma.
Przy tej refleksji napomnę, że tego komuchowatego przekonania, że przełożony ma zawsze rację, a pracownik jest tylko od słuchania i wykonywania - nie akceptuję. Ono funkcjonuje tylko w krajach postkomuchowatych, w których najlepiej oceniano tego przełożonego , którego pracownicy najbardziej nienawidzili. Bo wyniki firmy były nieważne. Zmienił to podejście Kazio Górski i miał wyniki, ale też jak tylko noga mu się powinęła to go wywalili z wielkim hukiem. Nie mogła ta "czerwona burżuazja" znieść ,że pracownik może być szanowany i słuchany. Ja ukułem taką myśl, że : " Kiedy ktoś mówi, że do majątku doszedł ciężką pracą ; zapytajcie go : czyją ?".
Brzęczka zgubiła chamska buta i kompletne nieprzygotowanie do zawodu. Tu nawet nie chodzi o to, że on niczego w klubach ,nawet niższych klas nie osiągnął, ale o to, że on o swoje klęski obwiniał wszystkich i wszystko dookoła, tylko nie siebie. Człowiek , który nie wyciąga wniosków z niepowodzeń nadaje się na śmietnik. Boniek biadolił, że pismactwo negatywnie oceniało tylko Brzęczka , tak jak by piłkarze nie istnieli. Tylko, że to nie wina dziennikarzy, to ten ignorant z przerośniętym ego doprowadził do takiej sytuacji . Chciał być najważniejszym, to był - tyle, że, najgorszym.
Sousa jest produktem innego sytemu wartości, który wie, że bez pomocy pracowników nikt , niczego , nigdy nie osiągnął i w tym sensie stanowi przeciwstawieństwo Brzęczka. Sousa pracę w kadrze zaczął od zabiegów integracyjnych prowadzących do koleżeńskich ,a nawet przyjacielskich relacji pomiędzy nim , sztabem a zawodnikami oraz między zawodnikami. Widocznie te podziały i niechęci były zbyt duże, bo na zgrupowanie przed Euro ściągnął do pomocy rodziny i bliskie osoby dla graczy. I wydaje się ,że nastąpiła w tej materii zdecydowana poprawa. I gdyby wyniki w piłce zależały tylko od dobrych relacji i interakcji to bylibyśmy pewno w światowej czołówce. Nie jesteśmy . bo nie "mamy armat " czyli wysokiej jakości zawodników, poza Lewandowskim. A ci ,którzy nimi byli jak np. Glik, Krychowiak, już się nabyli. I to też byłoby do strawienia, bo wiele reprezentacji wyżej od nas notowanych wcale nie ma lepszych zawodników. Tylko, że w tamtych zespołach, nas w rankingach wyprzedzających, jak np. Portugalia, Dania, Szwajcaria, Szwecja, Walia, Austria czy Ukraina trenerzy ustalają taktykę i organizację gry dostosowaną do możliwości realizacyjnych zawodników czyli stawiają wykonalne przez materiał ludzki zadania. Sousa stawia zadania ponad możliwości realizacyjne, on chce aby nasza reprezentacja grała tak jak Włosi Francuzi czy Niemcy, a więc aktywnie w defensywie i ofensywie zabierając rywalom przestrzeń. ograniczając ich poczynania , utrzymując się przy piłce oraz stosując różnorodne ataki, z wykorzystaniem w nich skuteczności Lewandowskiego. Otóż stare Polskie porzekadło głosi, że ": Tak krawiec kraje , jak mu materii staje" . Te braki w umiejętnościach piłkarskich naszych zawodników przy takim graniu rywale z łatwością obnażają. I o tym rozziewie pomiędzy chciejstwem ,a wykonawstwem napisałem. O tym aspekcie jest także artykuł w "Trenerze" , tylko ,że tam autor pisze pochwalnie o naszej aktywności w bieganiu np. najwięcej ataków na rywali w fazie grupowej Euro .A ja złośliwie ,ale przecież logicznie stwierdzę, że skoro najczęściej przeszkadzaliśmy i dostaliśmy w kuper, to a contrario, gdybyśmy najmniej walcowali to byśmy wszystko wygrali.
.
Dlatego mam to co nazywamy dysonansem poznawczym w wymiarze rozdwojenia jaźni. No, bo krytykuję ,a przecież nasza reprezentacja wygrała i to wysoko.
Odnośnie rozwoju sytuacji to moim zdaniem Sousa wejdzie w tryb bardziej realistyczny i mniej superoptymistyczny i zacznie przykrawać chęci do możliwości. Co pozwoli na korzystniejsze zharmonizowanie ocen co do gry i co do wyniku. Pozdrawiam.


This is a comment on ""Szpital Narodowy""