A+ A A-
  • Zbyszek
Ja trzymam dystans od spraw modnych i relacji stadnych. Ja jestem ortodoksyjnym i fundamentalnym kibicem. Na przedzie prym wiedzie Legia , potem długo, długo nic i jest reprezentacja, pod warunkiem ,że wygrywa. Resztę mam głęboko w dupie. O tym ,że pisanie felietonów nie jest wielką sztuką, sztuką jest pisanie dobrych felietonów. Do rozpoczęcia refleksji okołomeczowych podług felietonów zanęcił mnie bardzo dobrze napisany felieton Łukasza Kadziewicza pomieszczony we wczorajszym PS, a zatytułowany " Świat idealny". Ciekawostką przyrodniczą jest autor, który jest byłym znakomitym siatkarzem. Nadaremnie czekam aż może znajdzie się były piłkarz lub były trener, który napisze coś z sensem niejakim. Bowiem wobec tych, którzy piszą można się zastanawiać czy zamiast mózgów mają siano czy słomę, gdyż zamiast mowy wiązanej z ich otworów gębowych wydobywa się pierd. Felieton jest literacko bardzo pojemny, lecz trzeba przy jego sporządzaniu stosować utrwalone przykazania. Po pierwsze. Pisz tak, żeby bolało. Czytelnik lubi jak się komuś przypierdoli i trzeba skrzętnie przypominać, że to impotenci znają najlepsze przepisy na rżnięcie. Po wtóre . Stosuj zero obiektywizmu, zero sprawiedliwości. Przeinaczaj, wykrzywiaj, wyolbrzymiaj , fauluj. Prawdą jest tylko to co subiektywnie dostrzegam i odczuwam. Hasłem jest zawołanie ,że podmiot wszystko robi źle ,albo bardzo źle. Jego jedynym marzeniem jest ,aby go nie wygwizdano, wiec mu tego komfortu nie zapewniaj. Po trzecie. Żadnej uczciwości w walce ,żadnego fair play. Felieton ,musi kończyć się, albo krwawą puentą, albo zrobieniem kogoś w balona. Po czwarte. Nie wahaj się kopać przyjaciół. Bowiem z jednej strony musi być zabawa ,a z drugiej rozprawa z głupotą, obojętnie od kogo pochodzi. Tracąc jednych przyjaciół zyskujesz drugich. Po piąte. Liczy się nie sam temat, ale to jak go opiszesz. Gdyż dobrej sztuki propagować nie trzeba, a złej nie warto, pamiętając ,że żeby pomysłu nie zrealizować to najpierw trzeba mieć pomysł. Po szóste. Nie wstydź się niskich instynktów. Pamiętaj ,że głównym powodem pisania jest pycha, a agresja w nim zawarta jest zwyczajnie przyjemna. Wyśmiewaj np. kibiców pisząc, że powinni zacząć płacić za to ,aby piłkarze wreszcie przestali udawać ,że grają. Większość ludzi i tak nie rozumie niczego, ale też nie ma nikogo kto by rozumiał wszystko. Po siódme. Pisz tak ,abyś to ty miał z tego satysfakcję. Patrz na tych, którym jest gorzej ,a nie na tych ,którym jest lepiej od ciebie. Nie miej ambicji podobania się każdemu, a najlepiej nie podobaj się nikomu. O tym, że bez piłki nie da się grać w piłkę. Szkoda ,że świat futbolu nie przyswoił filozoficznych z natury powiedzeń pana Kazimierza Górskiego. W obiegu publicznym do dziś funkcjonują powiedzenia trenera reprezentacji RFN , która pokonała w 1954 roku w finale MŚ 'złotą" jedenastkę Węgier Seppa Herbergera takie jak : " Najtrudniejszy jest zawsze następny przeciwnik" , " Piłka jest zawsze w lepszej formie niż każdy z graczy ", " Piłka jest najszybszym zawodnikiem" czy najsłynniejsze "Piłka jest okrągła,". dodając " żeby można nią było grać w obu kierunkach". W ten sposób przypominał wszystkim, że futbol jest nieprzewidywalny . Jednocześnie futbol to gole, bo to one są produktem końcowym tej gry. Każda drużyna ma jasną stronę jaką jest zdobycie bramki i ciemną, którą stanowi strata. Aby więc rozumieć tę grę trzeba rozmieć piłkę czyli orientować się co oznacza jej posiadanie ,a co jej brak. Niektóre zespoły wyciągają taką naukę, że zasadą gry powinno być jak najdłuższe przetrzymywanie piłki ,że wymienimy w tym gronie tylko Barcelonę i trenera Pepa Guardiolę. Z drugiej strony mamy takich trenerów jak Jose Mourinho , który z założenia grają z kontrataku . Istnieją także trenerzy ,tacy jak u nas swego czasu Piechniczek ,a w Anglii Graham Taylor czy Tony Pulis , którzy z nieposiadania piłki uczynili cnotę, żeby nie rzec rodzaj sztuki. Kontrast pomiędzy oboma stylami jest bardzo wyraźny . Statystyki nie dają żadnemu z nich wyraźnej przewagi, a obserwatorzy z lubością wyśmiewają np. 88% posiadania piłki przez Hiszpanię podczas MŚ w 2018 roku i przegraną z Rosją. Tym samym otwarte pozostaje pytanie czy zespoły przegrywają pomimo przewagi w posiadaniu piłki czy też jak twierdził Herbert Chapman właśnie z tego powodu. Aby próbować zracjonalizować ten dylemat musimy wiedzieć co oznacza sformułowanie : posiadać piłkę. Dzięki oprogramowaniu komputerowemu można prześledzić co się dzieje z piłką na boisku . Otóż piłka krąży chaotycznie po boisku tworząc przypadkowy wzór rodem z malarstwa całkiem abstrakcyjnego . Złudzeniem optycznym jest twierdzenie, że ktoś panuje nad piłką ( poza bramkarzem jak ją trzyma w rękach, lub jest wykonywany stały fragment) , chyba ,że pod tym pojęciem będziemy rozumieli fakt ,że rywal nie może nam jej odebrać. Bardziej precyzyjnym pojęciem niż posiadanie piłki powinna być analiza: ile razy gracze mają z nią kontakt i kierują ją w pożądanym przez siebie kierunku. Dane statystyczne wskazują, że drużyny mają średnio ok.650 kontaktów z piłką ,a wiec pojedynczy zawodnik ma ich ok.60 . Bardziej dokładne badania wykazują, że przeciętny zawodnik jest przy piłce ok.1% czasu gry, a przebiega z nią 1,5 % dystansu jaki pokonuje cały zespół, czas kontaktu z piłką to 1,1 sekundy. Oznacza to ni mniej ni więcej ,że 98.5 % dystansu zawodnicy przebiegają bez piłki. To porównanie pozwala na stwierdzenie, że posiadanie składa się z dwu elementów : kontakt z piłką i jego ponawianie. To z kolei prowadzi do wniosku, że "posiadanie" to efekt wysiłku zbiorowego, a nie tylko indywidulanego. Dokładne badania firmy StatDNA Jamesa Rosenfelda obalają mit ,że celność podań zależy wyłącznie od technicznych umiejętności zawodnika. Wykazał on ponad wszelką wątpliwość, że celność zależy od dwóch czynników, a mianowicie od tego czy zawodnikowi się przeszkadza i od miejsca w którym znajduje się zawodnik. Po przeanalizowaniu w ten sposób kilkuset tysięcy podań podał wynik analiz :" Po uwzględnieniu skali trudności procent celnych podań okazuje się niemal identyczny u wszystkich graczy i drużyn . Tym samym umiejętność podawania niewiele się różni, a celność podań zależy prawie wyłącznie od ich trudności". Oczywiście jakość gry to nie tylko podania ,ale i to co nazywamy panowaniem nad piłką. Powyżej podane informacje można odnieść do wczorajszego meczu, bowiem zwłaszcza w II połowie drużyna Zagłębia miała tzw. optyczną przewagę ,ale to nasi zawodnicy lepiej sobie radzili w trudnych sytuacjach ,a sami mocno utrudniali grę rywalom. O tym, że przygotowania do rundy wiosennej nie zostały zmarnowane. Pilnie wczytywałem się w informacje jak trenują nasi zawodnicy w Dubaju oraz obejrzałem wszystkie spotkania sparringowe. Byłem pod wrażeniem logiki planistycznej w każdym aspekcie : fizycznym, organizowania gry i personalnym. Tym razem trenerzy przygotowania fizycznego poszli na metodę klasyczną, a więc stworzenie podbudowy wytrzymałościowej poprzez interwały i bieg ciągły - do szybkości wytrzymałościowej oraz szybkości biegowej. Taki sposób przygotowania ma charakter rozwojowy czyli forma powinna rosnąć wraz z ilością meczów ( startowa metoda optymalizacji) . W każdym spotkaniu nasz zespół grał trójką w obronie , zmieniając tylko dalsze ustawienie zależnie od wyborów personalnych, a więc było to 3-4-1-2, 3-4-2-1 , 3-5-2. Trener Vukovicz nie szukał kwadratowych jaj i minimalizował ryzyko , bowiem zgranie jest równie ważne jak umiejętności. Każdy zawodnik dostał szansę wykazania się przydatnością w łącznym wymiarze co najmniej 90 minut . Pozwoliło to na wykrystalizowanie zawodników pierwszego wyboru oraz ocenę młodzieży. Zdaniem sztabu z ośmiu graczy młodych egzamin zdali : Grudziński, który mi przypomina Władka Stachurskiego jako silny fizycznie, mocno zbudowany, nieustępliwy prawy obrońca, Strzałek jako żywo podobny jest do Jakuba Koseckiego z jego szybkością i zadziornością oraz Pierzak grający jak Martins, ale dysponujący znacznie lepszymi warunkami fizycznymi. To co napisałem świadczy ,że Vukovicz okresu kiedy nie był aktywnym trenerem nie zmarnował. O tym, że trener Stokowiec to niepoprawny teoretyk, a Vukovicz to konsekwentny praktyk. Tytuł sugeruje umniejszanie roli wiedzy i nauki w futbolu. Nic bardziej mylnego. Chodzi wyłącznie o to, aby teoria przekładała się na praktyczne dokonania, a nie stała z nimi w sprzeczności. Pomijając podły charakter Stokowca to od lat obserwuję u niego tę samą obsesyjną wiarę, że nowoczesne rozwiązania organizacji gry przełożą się same przez się na wynik. Pisałem o niektórych elementach tej nowoczesności rozwiązań w "Dwóch łykach matematyki", z których Stokowiec konsekwentnie wybiera nadliniowość, oparcie gry na kontroli nad piłką, indywidualizm strefowy , odpowiedzialność pozycyjną oraz grę z kilkoma ośrodkami decyzyjnymi. Tylko, że to bardzo pięknie wygląda w programach komputerowych, gdzie suma gry każdego zawodnika przekłada się na panowanie na boisku w każdej jego strefie ułatwiając grę swojego zespołu i utrudniając przeciwnikowi. Jest tylko jeden malutki mankament takiego rozumowania , bowiem on nie ma odpowiednich wykonawców. A bez nich całym tym planem można sobie tyłek podetrzeć. Odmiennie wraz z Radunoviczem patrzy na zagadnienie Vukovicz , który stawia na pragmatyzm rozwiązań. Owocuje to ustaleniem systemu i organizacji gry pod możliwości wykonawcze zawodników. Wyrazem takiego praktycznego podejścia jest np. gra z trójką w obronie. Vukovicz wielokrotnie podkreślał, że nie jest zwolennikiem takiego ustawienia, ale drużyna Legii grała nim od ponad roku i pewno jego zdaniem zmiana wiązałaby się z nadmiernym ryzykiem. Lepiej doskonalić to co w miarę znane niż iść w strony niezbadane. Mina Stokowca w wywiadzie pomeczowym była bezcenna , bo wyglądał jak by był w szoku nie mogąc pojąć, że jego zawodnicy grając dobrze, wykonując dobrze wszystkie zalecenia taktyczne, mając przewagę pozycyjna - mecz przegrali. O tym, że Legia nie ma kapitana. Pamiętamy perypetie z kapitanem od ponad roku kiedy to Jędrzejczyk zrzekł się funkcji nie mogąc pogodzić się z falą hejtu. Namówiony przez Michniewicza musiał się ponownie tej roli podjąć , bo naturalny przywódca stada Boruc uważa, że kapitanem musi być gracz z pola. Do tej rundy drużyna miała przystąpić z Luquinhasem w roli kapitana co wielce kwieciście uzasadniał Vukovicz. Wybaczycie ,że te peany pominę. Artur decyzję trenera przyjął ze zrozumieniem, tym bardziej ,że jest kontuzjowany . Obecnie okazało się, że Luquinhas w Legii się odkochał, a zakochał się w Ameryce. Pewno znowu jak trwoga to znowu drogi wiodą w kierunku Artura, tym bardziej, że zapowiada, że wraca . Na marginesie dodam ,że Michniewicz jeszcze jako trener Legii uważał za swoisty skandal brak powołania do kadry Jędrzejczyka przez Sousę i po objęciu reprezentacji zaprosił do niej Artura. Jędrzejczyk się nie zgodził ,ale m.innymi ja go namawiam na zmianę decyzji. O tym, że Legia musi wygrywać. Przymus wygrywania Legii to nie jest chciejstwo, ale konieczność wygrywania każdego meczu jako celu każdego spotkania. A to oznacza, że każde przedsięwzięcie systemowe, kadrowe, koncepcyjne, mentalne ma służyć temu celowi. Jednym z głównych założeń musi być odejście od gry defensywnej preferowanej przez Michniewicza . Nasz zespół musi przede wszystkim walczyć o każdą piłkę w każdym rejonie boska od pierwszego do ostatniego gwizdka. Oczywiście zawodnicy na tak intensywny wysiłek muszą być fizycznie gotowi, ale to truizm, którym nie ma co sobie głowy zawracać. Przy obecnych wyzwaniach najważniejsze jest nastawienie mentalne czyli wola nakierowana na walkę. Rola czynnika woli w naszej drużynie wzrasta , gdyż dysponujemy mikrą ilością klasowych graczy. W ujęciu psychologii wola to zdolność do urzeczywistniania swych zamiarów. Świadomy akt woli poprzedzony myślą i przez nią zdeterminowany zakłada refleksje i zaangażowanie. Wedle klasycznego schematu świadoma i zgodna z wolą czynność zakłada cztery etapy : powzięcie projektu, wybór najlepszego rozwiązania, podjęcie decyzji wykonawczej oraz samo wykonanie. Bardziej prosto czynnik woli definiuje nauka medycyny. Wola to ten czynnik świadomej aktywności, który pomaga w pokonaniu przeszkód, podjęciu decyzji czy rozwiązania konfliktu. Rozróżnia się osoby o silnej i słabej woli . Te pierwsze prą do wytkniętego celu jak tarany, a ci drudzy łamią się na przeszkodach jak trawy na wietrze. Legia potrzebuje walczaków. O tym ,że mecz był jak każdy widział, a Gawin opisał. Oczywiście można napisać, bo papier wszystko przyjmie, że drużyna Legii była dojrzalsza, bardziej zdyscyplinowana, bardziej zdeterminowana, bardziej skuteczna , bardziej nastawiona pragmatycznie, bardziej waleczna i nie będzie to w świetle wyniku nieprawda. Ale chyba ten kogo oczy widziały powie, z większą dozą prawdopodobieństwa ,że mieliśmy więcej szczęścia jak rozumu. Nie będę oceniał zawodników Legii poza lekkim przytykiem pod adresem Skibickiego, który w czasie swego pobytu na boisku miał tylko jedno wyjście do piłki w tempo, po którym padła bramka. Natomiast sędzia Lasyk się nie popisał., gdyż sędziował asymetrycznie. Z jednej strony wszystkie kartki jakie pokazał były słuszne, ale surowiej oceniał faule graczy Legii w identycznych sytuacjach jak Zagłębia. Np. Johansson w 53' został ukarany kartką za przerwanie korzystnej akcji Zagłębia ,ale Lasyk nie pokazał kartek za takie samo zatrzymywanie akcji zawodników Legii : - w 13' akcji Sokołowskiego przez Podlińskiego, - w 15 ' akcji Slisza przez Podlińskiego, - w 22' akcji Josue przez Podlińskiego , - w 38 ' akcji Skibickiego przez Chodynę, - w 64 ' akcji Josue przez Ławniczaka. A już zupełnie kuriozalne było podyktowanie rzutu wolnego przed naszym polem karnym w 48' kiedy to Szysz przewrócił się po kopnięciu zamiast piłki powietrza, bez ingerencji kogokolwiek ,a po którym to wolnym padła bramka kontaktowa dla Zagłębia. Na szczęście tym razem sędzia nie przeszkodził Legii w odniesieniu niezasłużonego zwycięstwa.Smile.