- Zbyszek
Zacznę od subtelnej , ba żartobliwej, ale jednak polemiki , z Gawinem.
Wedle mnie Legia kontrolowała przebieg spotkania od jego początku do końca. To,że zespół okresowo , tak jak każdy w każdym spotkaniu, się broni - to rzecz normalna, chyba ,że taka obrona jest wymuszona czyli wynika z przewagi rywala , ale Korona nie zdobywała przestrzeni, tylko nasza drużyna oddawała im część terenu, nie tracąc ani przez moment kontroli . Nikt nie powiedział,że ,aby udokumentować przewagę to trzeba strzelić kilka bramek, a nie jedną.Chociaż z drugiej strony jak to zauważył Senator nikt też tego nie zabronił . Do mnie trafia to czego sam Łobanowski w drugiej połowie lat 70-tych dowodził, a nie tylko twierdził, jak o tym pisze Wilson, że wynik 1;0 jest ze wszech miar i wedle wszelkich kryteriów taktycznych znacznie bardziej wartościowy niż np. 5:4. .
Trener Urban , po spotkaniu z Koroną, mimo wygranej Górnika, też jak my 1;0, nie krył rozczarowania i twierdził, jego zawodnicy grali słabo oraz ,że on nie dopuści do tego ,aby gracze Górnika wdawali się w to co się nazywa meczem walki. Ja obejrzałem przebieg tej konferencji ,a nie tylko przeczytałem jej ugrzeczniony opis i wynikało z niego,że Urban niejako obwiniał zespół Korony ,że to on narzucił takie prymitywne granie.Moim zdaniem Urban myli grę defensywną z ofensywną traktując tę pierwszą jako coś przeciwnego temu co nazywa się jakością gry i uważa ją za gorszy rodzaj futbolu.Takie twierdzenie nie ma żadnego merytorycznego uzasadnienia , a wręcz obraża pojmowanie futbolu jako gry o zwycięstwo. W meczu liczy się wynik ; jak można go osiągnąć w sposób widowiskowy, poprzez grę otwartą do bardzo dobrze,ale jak nie ma się armat ( Napoleon miał pretensje po zdobyciu jakiegoś miasta ,że nie oddano na jego cześć salw, a na to mer,że "Po pierwsze nie mamy armat , a po drugie... Tu Napoleon mu przerwał mówiąc " To pierwsze mi wystarczy "). , aby tak grać to trzeba grać tym co się ma i ciułać punkty grając futbol reaktywny.
Powiem od razu ,że mnie ucieszyła postawa i gra Korony. Pamiętam niedawną Koronę prowadzoną przez Ojrzyńskiego , której gra polegała na prowokowaniu rywali oraz ich brutalnym faulowaniu .Wczoraj piłkarze Korony grali fair szanując kości naszych zawodników. I chociażby za to muszę trenera Kamila Kuzerę pochwalić. Oni nie przyjechali do Warszawy z zamiarem wygrania meczu ,ale osiągnięcia remisu licząc się z porażką. I moim zdaniem takie postępowanie jest rozumne , bo można po frajersku tracić siły z silniejszym i tak przegrywając,a wówczas zabraknie ich w starciu z bezpośrednimi rywalami.
Piszę o szczodrym używaniu rozumu w piłce nożnej, bo moim zdaniem taki jest wymóg we współczesnym rozwoju piłki nożnej. Dawne metody rozpoznawcze , w każdym aspekcie osobowym i taktycznym, zastąpione zostały przez programy komputerowe. Dziś nie jest problemem brak danych ,ale ich nadmiar. To co nazywamy boomem informacyjnym oznacza ,że śledzenie 22 zawodników przy 200 pomiarach na sekundę ( absolutne minimum) oraz piłki przy 2000 pomiarach na sekundę ( minimum) w trójwymiarowych współrzędnych przez 95 minut przynosi 212 040 000 liczb. I to tylko w jednym meczu .Sezon ESy wygenerowałby 90 miliardów liczb. Do tego dochodzą dane pomiarowe z treningu. Jeszcze przed kilku laty trener obejrzałby mecz swojej drużyny , obejrzałby z odtworzenia spotkanie najbliższego rywala i tyle byłoby jego wiedzy. Obecnie trener musi dokonać selekcji czyli zredukować te miliardy do kilku prostych zdań , które przekaże swoim zawodnikom jako strategię meczową.Nic dziwnego,że zespoły zatrudniają ekspertów od "czytania danych " oraz od ich przekuwania na użyteczne informacje.
Nauka nie pozostawia sztabów trenerskich bez narzędzi poznawczych, a jednym z nich jest zastosowanie tego co umownie nazywamy Sztuczną Inteligencją do analizy skuteczności ustawień taktycznych oraz realności szans na zdobycie bramki w przypadku różnych sytuacji ofensywnych. Dokonała tego dr. Alina Bialkowski z Australii na rzecz Disney Research w 2017 roku . SI np. dowiodła ,że atak przeciwnika to najlepszy moment do planowania własnego ataku poprzez ,głównie, korektę ustawienia.
Jednak najpoważniejszym wyzwaniem analitycznym dla sztabów jest przejście od statycznych opisów formacji , ustawienia oraz sytuacji , co jest "produktem" programu do dynamicznej analizy interakcji zawodników. Futbol jest grą ruchową ,a nie planszową zaś wysiłki biegowe oraz ruch piłki polegają na ich koordynacji oraz na współpracy. W dynamicznych modelach tych interakcji doskonale widać ,że zespoły broniące są znacznie lepiej skoordynowane, niż zespoły atakujące, co wynika z wieloletnich badań topowych lig. Z jednej strony ta konstatacja oznacza,że gra defensywna odznacza się większym skoordynowaniem i tym samym większą skutecznością,ale także dzięki temu możemy stwierdzić,że trenerzy znacznie więcej wiedzą o technikach obronnych, niż o tych z dziedziny ataku. Aby to sobie uzmysłowić wystarczy zajrzeć do każdego podręcznika taktyki piłkarskiej. Za jednym z istotnych czynników w grze obronnej analitycy uznali pressing jako zbiorowe działanie , które jest bardziej efektywne, niż tylko suma części składowych.
To co w ogromnym skrócie opisałem powyżej zostało przyswojone przez większość trenerów i np. na przykładzie Legii widzieliśmy w wielu meczach np. o PP czy o Superpuchar ,że sztab bardzo poprawnie potrafił zastosować w grze wiedzę o ogólnie mówiąc grze rywala oraz bardzo sprawnie dokonać koordynacji gry, obronnej tak ,aby była ona skuteczna. Ale też doskonale widać na jakie trudności napotyka wprowadzenie strategii gry ofensywnej , w taki sposób ,aby w pełni zabezpieczone były funkcje obronne . To nie tylko gra z Orodobasami czy Austrią ( straciliśmy z nią 5 bramek) , ale też wczorajsze spotkanie z Koroną . mimo,że bramki nie straciliśmy dowiodło,że Legia nie potrafi jednocześnie skutecznie prowadzić gry ofensywnej w ścisłym związku z grą defensywną ,że nadal panuje rozdzielność na jeden lub drugi wariant. Pewnikiem ten stan wynika częściowo ze słabości kadrowej obrońców,ale chyba też z tego ,że takie skoordynowanie poczynań jest trudne , także dlatego,że nie zostało należycie opracowane teoretycznie.
Powyżej skrótowa opisana wiedza została dość dobrze przyswojona przez sztaby , także w Legii przez trenera ,który ją nabył w znakomicie prowadzonej niemieckiej Szkole Trenerów w Kolonii. Natomiast , nie tylko u nas , występuje ogromny problem ze zrozumieniem na czym polega rola lidera w nowoczesnym wydaniu futbolu. Otóż naukowcy ( Mate Nagy - fizyk statystyczny, Dora - prakseolog oraz Tamas Vicek- biolog) stworzyli metodę wykrywania i stosowania cech przywódczych . W futbolu wszystko obecnie dzieje się tak szybko,że za przywódcę uznaje się tego , który "czytając grę " najkorzystniej podaje piłkę kolegom. Jednak bliższe obserwacje wskazały, że niektórzy piłkarze mają naturalny autorytet i że inni podążają niejako za nimi.Naukowcy ci wpadli na pomysł obserwacji drobnych opóźnień w zmianach kierunku biegu piłkarzy. Stwierdzono ponad wszelką wątpliwość,że rzeczywistym liderem jest ten zawodnik , na ogół pomocnik, który nie dominuje w posiadaniu piłki, ani nie wykonuje największej liczby podań. Prowadzenie przez tego lidera gry nie było więc kwestią używania przez niego piłki , ale wyłącznie tego jak inni zawodnicy reagowali na jego ruch. To taki zawodnik powinien być kapitanem zespołu czyli nie tylko posiadać naturalny autorytet, ale też być doposażonym w autorytet formalny. Takim niedościgłym ,boiskowym liderem był śp. Kazimierz Deyna, którego cechy bez wyszukanych programów wykrył trener Jarolav Vejvoda.
Trener Runjaicz trafnie rozeznał ,że głównymi autorami wygranej z zespołem Austrii byli; Gual, Elitim oraz Wszołek i dał im odpocząć przed spotkaniem z Duńczykami . Dwaj pierwsi weszli na końcowe 30'. Sprowadzenie ich do Legii to typowy strzał w dziesiątkę , bo mimo ,że Wszołek rozegrał w Legii już 100 spotkań to dopiero teraz pokazuje pełnię swych możliwości, dzięki którym przed laty grał w reprezentacji . Wszołek haruje od własnego pola karnego do pola karnego rywali i potrafi zamęczyć każdego kryjącego go zawodnika.Gual i Elitim mają unikalne na naszych boiskach umiejętności przemieszczania się z piłką przy nodze pomiędzy formacjami. Wszyscy trzej są wszechstronni , znajdują swoje miejsce na boisku tam gdzie są najbardziej przydatni , są odważni, i przez to pilnowani przez rywali jako najgroźniejsi nasi zawodnicy.
W takim meczu jak ten z Austrią można poznać potencjał tkwiący w zawodnikach , natomiast w takim jak, wczoraj parafrazując słowa Gawina, można poznać co to znaczy minimum umiejętności wystarczających do pokonania słabszego kadrowo przeciwnika.Nie ocenię wszystkich graczy wczorajszego spotkania , bo większość z nich zagrała poprawnie czyli mówiąc wprost przeciętnie ,ani dobrze, ani żle czyli jak to u mnie wybiórczo.
Cieszy odmieniony Tobiasz , któremu chyba uświadomiono ,że bramkarz pomaga drużynie nie bieganiem po polu karnym i wznoszonymi okrzykami ,ale solidną obroną bramki oraz spokojem.
Pisałem po meczy z Austrią o Jędrzejczyku, że ma świadomość,że gra "na oparach " i liczy na "doładowanie" w przerwie od początku września, na reprezentację. Artur nie jest wybitnym talentem i zawsze bazował na znakomitym przygotowaniu motorycznym ,głównie na szybkości wytrzymałościowej , co ze zdobytym doświadczeniem w kraju i reprezentacji czyniło z niego wszechstronnego , bardzo trudnego do przejścia obrońcę. Niestety jako już starszy wiekiem zaczyna tracić szybkość i być spóźnionym w atakach na rywali, co tak jak wczoraj zakończyło się wykluczeniem z gry. Jędrzejczyk w emocjach uznał, że sędzia się na niego uwziął , a do tego ,że jest ślepy i jako taki nie powinien mieć uprawnień sędziowskich, tym bardziej,że zepsuł mu jubileusz. Lecz moim zdaniem sprawy utraty mocy przez Artura nie da się wytłumaczyć tylko jego wiekiem.Według mnie jemu nie służy drastyczna zmiana metodyki przygotowania fizycznego. Nie wiemy czy to jest kwestia tzw. rytmu biologicznego czyli dostosowania organizmu do starszych metod treningowych, ale Artur najkorzystniej prezentował się jak trenowany był wedle metody superkompensacji, a więc w Krasnodarze oraz w reprezentacji Nawałki której fizjologiem był Remigiusz Rzepka.Do Legii i do Polski superkompensację przywiózł trener Czerczesow,ale się nie przyjęła.Jeszcze do niedawna trenerzy przygotowywali zawodników motorycznie według swego uznania znanymi sobie i wypróbowanymi metodami ,ale od kilku lat fizjologię wysiłku zawojowali nie tylko wykształceni na uczelniach wyższych fachowcy ,ale zmonopolizowana ona została przez wysoce specjalistyczny sprzęt badawczy , który niejako narzuca metodykę treningu. Kiedyś trenerzy albo "przeładowywali akumulatory " jak słynne biegi w górach po kopnym śniegu ,albo ich nie doładowywali . Obecnie można zindywidualizować wysiłek treningowy i dopasować go do możliwości każdego zawodnika. W Legii proces usprzętowienia zaczął prezes Leśnodorski ,ale przy tym co jest obecnie to było chałupnictwo. Obecnie Legia współpracuje ściśle z kliniką "Enel-Med' a też ma swoje własne centrum badawcze LegiaLab, którym kieruje wybitny specjalista dr Żmijewski. W procesie treningowym ,badaniu wysiłku meczowego oraz regeneracyjnym w Legii korzysta się z najnowszych osiągnięć w tej dziedzinie jak aparatura Biodex, techniki TMG, BMI ,a nawet dietę przygotowuje się na podstawie testu MutriGen. No cóż, widocznie ta nowoczesność '"w domu i ogrodzie" Arturowi niespecjalnie służy .
Nie zgadzam się z powierzchowna opinia,że Rose jest bardzo złym obrońcą. Nie można twierdzić,że ten. były reprezentant francuskiej młodzieżówki ( U-21) i reprezentant Mauritiusu nie umie grać w piłkę. Rose w większości zespołów naszej ligi byłby podstawowym zawodnikiem i takim był w Legii grającej czwórką obrońców.Kiedy Legia przeszła na system z "trójką " z tyłu dla Rose zabrakło miejsca a to z tego powodu ,że każdy z tej trójki jest wyposażony w dużą dozę samodzielności ,a Rose wymaga kierowania co najlepiej robili wobec niego Jędrzejczyk i Wieteska . Ponadto nie radzi sobie z atakami prowadzonymi przez kilku rywali w sposób kombinacyjny i swoją bezradność usiłuje zastąpić zapalczywością i brutalnością. Wczoraj jako zmiennik spisał się jednak całkiem udatnie.
Patryk Kun dopiero wtapia się w system gry Legii. Dla laika system gry Rakowa i Legii z "trójką ' w obronie , dwoma wahadłowymi i dwoma defensywnymi pomocnikami wydają się niemal tożsame, a w rzeczywistości różnią się zasadniczo o czym decyduje organizacji gry oparta w Legii na funkcji rozgrywającego , czego w Rakowie nie uświadczymy.To istnienie rozgrywającego niejako warunkuje wykonywanie zadań na poszczególnych pozycjach , w tym na pozycji wahadłowego.Moim zdaniem to dostosowywanie się idzie Kunowi coraz sprawniej, a mnie imponuje nawykiem natychmiastowej zmiany pozycji po podaniu i przejściu bądź do gry dwójkowej ( w ataku ) bądź do asekuracji ( w defensywie). Potrafi on także uwolnić się od krycia , choć moim zdaniem jest zbyt rzadko dostrzegany przez partnerów, głownie przez Josuego.
Makana Baku zaczyna się rozwijać w Legii , a chyba trener Runjiacz nie rezygnuje z niego ze względu na sentyment do szkoły niemieckiej ( Baku był reprezentantem U-21 Niemiec). Widać ,że to dobrze wyszkolony technicznie zawodnik, szybki, ruchliwy , trudny do upilnowania ,ale też zbyt popędliwy. Wczoraj zdobył zwycięską bramkę ,ale za często brakuje mu korzystnego wykończenia akcji, bo za łatwo traci piłki.
Ernest Muci gra za bardzo nierówno i to nie tylko w różnych spotkaniach ale i w ramach jednego meczu. Potrafi zachować się jak klasyczny, klasowy ofensywny pomocnik lub napastnik , aby za chwilę zepsuć prostą piłkę lub też schować się za rywalami.Moim zdaniem jest on wadliwie wyszkolony jeżeli idzie o trzymanie środka ciężkości ciała przy strzale, poddaniu oraz przyjęciu piłki, w tym zwłaszcza nie potrafi odpowiednio obciążyć nogi zakrocznej , aby w pełni wykorzystać nogę wykroczną. Bardzo ciekawie o tym aspekcie wyszkolenia pisał Pele w swej "Autobiografii" oraz ze szkoleniowego punktu widzenia trener Pelego Waldemar de Brito,a u nas jak był trenerem Legii mówił o tym Jan Urban.
Damian Sylwestrzak to moim zdaniem nowa, młoda siła polskiej kadry sędziowskiej. Nie stosuje on nieco zwietrzałych taktyk panowania nad wydarzeniami,a właściwie dyrygowania , co do praktyki sędziowskiej w Polsce wprowadził Alojzy Jarguz, poprzez system kartkowego udzielania napomnień. Sylwestrzak i kilku arbitrów młodszej generacji kartek nie traktują jako elementu wymuszania posłuszeństwa czy respektu dla sędziego lub przepisów. On nie kombinuje ,ale kartki traktuje wprost czyli jeżeli przepis nakazuje ukaranie to karze , nie dopasowując to tego filozofii. Kartki w piłce nożnej to nie czynnik wychowawczy ,ale represyjny. Takie formalne czyli normalne podejście sprawia ,że stosuje takie same zasady w każdej sytuacji , w każdej fazie meczu i wobec każdego zawodnika.Tę zasadniczość poznał wczoraj na własnej skórze Jędrzejczyk . Mnie zastanawia tylko bezmyślność paru zawodników Legii np Muciego oraz częściowo Josuego, którzy nie dają szansy sędziom, nie tylko Sylwestrzakowi na ukaranie faulujących ich rywali kartonikami , bowiem przyjmują piłkę przodem do własnej bramki i tym samym tyłem do bramki rywali. Przepis jest jasny ,a mianowicie przerwanie korzystnie zapowiadającej się akcji przeciwko rywalom karane jest żółtą kartką. Jak arbiter ma uznać za groźną dla przeciwnika akcję ? - jak zawodnik stoi dupą do bramki rywali czyli chce zasuwać w stronę własnej bramki. Ja rozumiem,że chce się utrzymać przy piłce ,ale efekt jest taki ,że i tak jest sfaulowany tyle tylko,że bezkarnie.
Myślenie ma kolosalną przyszłość .
This is a comment on "Legia - Korona 1-0: Zwycięski przerywnik"