- Zbyszek
Jak znam Gawina to się nie obrazi,że tym razem zacznę gawędę pomeczową od mojego subiektywnego oglądu spotkania, gdyż tym razem to on determinuje dalszy ciąg skojarzeń.
Zadaniem naszego sztabu przed wczorajszym spotkaniem było zrozumienie na czym zasadza się radykalna poprawa gry Pogoni na własnym stadionie ,w porównaniu z wynikami gry na wyjazdach. Czy to kwestia atmosfery na stadionie , motywacji czy też zmiana nastawienia taktycznego lub wszystkich tych elementów łącznie.Przy czym zwróciłbym uwagę na czynnik motywacyjny rozumiany na sposób medyczny , oboczny wobec psychologicznego . W ujęciu medycznym motywacja to sterowanie świadome lub nie zachowaniem organizmu tak, aby prowadziło do pożądanego celu , jakim jest zaspokojenie określonej potrzeby, W zależności od charakteru powiązań między dążeniem i celem rozróżnia się motywację immanentną , w której powiązanie to jest nieodłączne i naturalne oraz motywację zewnętrzną , gdzie powiązanie między działaniem i celem, jakiemu to działanie służy , odbywa się za pośrednictwem bodźcowania , głównie o charakterze materialnym. Nie rozwijając tego co jest motywem , można powiedzieć,że we wczorajszym meczu motywację immanentną w zespole Legii pokazali tylko Jędrzejczyk i Urbański.
Wydawało się ,że nasi sztabowcy zauważą,że u siebie zawodnicy Pogoni grają odważnie, śmiało, kilkoma zawodnikami wchodzą w rejon pola karnego , szybko operują piłką kierując ją głównie do przodu , starają się wyprzedzać rywali do piłki .
Jednocześnie Pogoń miała i ma jedną wielką słabość , a mianowicie po odbiorze im piłki przez rywali i przekroczeniu akcją ofensywną środka boiska - obrońcy Pogoni zbyt szybko, wręcz raptownie odchodzą ze średniej strefy do niskiej - co powoduje powstanie sporej luki pomiędzy drugą linią, a obroną. Zadaniem staje się sposób wykorzystania tej wolnej przestrzeni. Przez całe spotkanie Legia nie była w stanie wypełnić tego pustego pola dwoma , trzema zawodnikami, bowiem tym razem usiłowaliśmy grać bocznymi sektorami z dośrodkowaniami, ewentualnie dograniami , ale były one bezproduktywne , bo przez cały mecz Legia oddała tylko jeden , niecelny strzał na bramkę rywali .
To nieprawda ,że Legia pojechała do Szczecina po remis jak wmawiali nam komentatorzy , bo widać było wyraźnie ,że nasi zawodnicy starali się grać wysoko, próbowali odbierać piłki, a nie tylko przeszkadzać, w strefie ataku było często nawet 7 zawodników Legii. Tylko, albo aż, w naszych akcjach wielopodaniowych było o jedno podanie za dużo , albo o jedno przesądzające podanie za mało. Nie można brać zamiaru za efekt,bo dojdziemy do absurdu mówiącego ,że Legia pojechała przegrać.
Może mam uprzedzenie do Luquinhasa, może za dużo od niego wymagam,ale moim zdaniem jego użyteczność w kolejnym spotkaniu była żadna. Pewno to nie jego wina ,że jest faulowany, ale faktem jest ,że traci piłki, że przerywa w ten sposób akcje i rozwala wysiłek kolegów, co działa na zespół deprymująco i demobilizująco.
Mnie silnie zaczyna irytować niedostateczne wykorzystanie potencjału zawodników rezerwowych . Jak by nie patrzeć to w takiej Pogoni jest do grania na poziomie ligowej czołówki tak 13-14 graczy , a w naszej drużynie jest takich przynajmniej 21-22. Tym samym Feio powinien prowadzić racjonalne gospodarowanie zasobami kadrowymi , nie tylko pomiędzy meczami ,ale w ich trakcie i np. ustalić,że ten i ten zagra połówkę lub godzinę i ma dać z siebie w tym czasie wszystko, po czym zostanie zmieniony. Wczoraj trener Kolendowicz dokonał takiej zmiany i Gorgon( 36 lat) stał się wartością dodaną,a nasz trener zaspał. Zmian dokonał nie na wyprzedzenie,ale jako reakcję na utratę bramki - co wyniku nie uratowało . Owszem zdobyliśmy optyczną przewagę,ale kiedy się za bardzo chce to się na ogół nie udaje.
Obserwując spotkania Legii można dostrzec przerost formy nad treścią, nadmiar teoretycznych założeń nad ich praktycznym wdrażaniem. W wielu krajach bazuje się na najprostszej praktyce ,a mianowicie , na tym co w piłce nożnej jest najważniejsze czyli na stwarzaniu maksymalnie niebezpiecznych sytuacji pod bramką przeciwnika przy jednoczesnym minimalizowaniu zagrożeń na własnych tyłach.
Niemieccy naukowcy pod wodzą prof. Daniela Linka już przed 7 laty opracowali składowe realizacji tak rozumianych fundamentów gry.
Pierwsza z nich dotyczy "strefy" ,która wiąże się z pozycją zawodnika na boisku przy piłce, podobnie jak w przypadku "goli oczekiwanych". Link podzielił 34 ostatnie metry boiska - skąd najczęściej padają bramki - na siatkę składającą się z kwadratów o polu 4 m2 i każdemu z nich przypisał prawdopodobieństwo z jakim strzał z niego będzie skutkował golem - wartość ta zależy od odległości i kąta w stosunku do bramki. Ma to znaczenie ogólne jak i indywidualne. Mianowicie dokonując takiej analizy pod kątek rywala potrafimy określić z jakich miejsc na boisku i kto najczęściej zdobywa bramki i tę strefy mocniej bronić . Lecz równocześnie trzeba dokonać analizy z jakich pozycji na boisku zawodnicy własnej drużny najczęściej zdobywają bramki . W tym kontekście taki analityk wzięty jak Feio przegrywa z intuicjonistą Vukviczem, bo Serb potrafił znaleźć miejsce na boisku dla Pekharta i ten został królem strzelców ,a u Feio robi na defensywnego napastnika z dala od pola karnego. Podobnie jest z Gaulem, któremu Siemieniec dał swobodę ,ale i pozycje z jakich strzelał gole , też na miano króla strzelców. Nie znam charakterystyki Nsame i Alfareli ,ale widzę,że oni wiedzą,gdzie mogą być skuteczni ,ale nikt im w to miejsce nie dogrywa piłek. Trzeba pojąć,że to zawodnicy zdobywają bramki ,a każdy z nich ma swoją charakterystykę i swoje "ulubione miejsca" na boisku i to im trzeba zawierzyć,a nie swoim imaginacjom.Czyli ustalać taktykę pod zawodnikom ,a nie przeciw nim .
Drugą składową Link określił jako kontrolę, której wartość zależy od średniej prędkości tzw. względnej piłki i prędkości tzw. względnej gracza , który jest przy piłce. Wysoka prędkość względna występuje kiedy zawodnik odgrywa natychmiast po otrzymaniu podania ,a niższa wskazuje,że zawodnik spędza więcej czasu z piłką przy nodze. Stwierdził on ,że im wyższa prędkość względna piłki tym trudniej ją kontrolować. Trener musi więc znaleźć balans miedzy tymi wartościami , kontrolą nad piłką i szybkością akcji .W naszym zespole wyraźnie widać przewagę kontroli nad prędkością co sukcesów nam nie przynosi w spotkaniach z silniejszymi zespołami w lidze. Ta optymalizacja w tej dziedzinie jest podstawą obecnych sukcesów Lecha .
Trzecim składnikiem jest to co Link nazwał "naciskiem" co opisuje zdolność drużyny broniącej do uniemożliwienia zawodnikowi przeciwnika wykonania w strefie "zony" akcji z piłką.W tej dziedzinie Legia sobie radzi zupełnie nieźle , aczkolwiek moim zdaniem w meczach z Rakowem i Pogonią mankamentem był brak szerokości obrony , oraz brak dwóch środkowych obrońców , w tym jednego tzw. forstopera. Lecz nie dlatego Legia oba te mecze przegrała,ale dlatego ,że nie strzeliła o jednego gola więcej.
Czwarty czynnik Link nazwał " zagęszczeniem" co oznacza ilu zawodników drużyny przeciwnej znajduje między zawodnikiem atakującym a bramką, a co warunkuje wybór rodzaju ataku. W Legii ,co trafnie ujął Gawin, akcje ofensywne są prowadzone w taki sam przewidywalny i jednostajny sposób , co w żaden sposób nie może być skuteczne , kiedy rywal potrafi wytworzyć stan "nacisku" w ujęciu analiz Linka.
Ja nadal nie potrafię ocenić czy Feio tych prostych zasad nie zna , czy je odrzuca czy zwyczajnie nie dysponuje warsztatem trenerskim na tyle opanowanym, aby je potrafił wdrożyć.
Nauki antropologiczne dowodzą,że uczymy się nie tylko świadomością ( werbalnie , doświadczalnie) ,ale i emocjonalnie. Najczęściej wyuczamy się stanu lękowego i reagujemy na ten stan z jednej strony niezgodą ,a z drugiej z niechętną aprobatą.To zaś sprawia,że z wielkim trudem i mozolnie przyswajamy sobie tzw. "wiedzę fachową". Tym samym nauka powiada,że emocjami nie da się zastąpić wiedzy. Nie ma innej metody na postęp jak mozolna praca, jak nauka , jak ćwiczenie , jak szkolenie i tego nie da się osiągnąć poprzez wpływaniem na emocje.
Jednocześnie stwierdzono,że optymiści osiągają większe sukcesy zawodowe nie tylko dzięki swemu charakterowi ,ale też sukcesy utwierdzają ich w przekonaniu ,że mogą ufać swojej wiedzy , swoim osądom i potrafią kontrolować wydarzenia . To dodaje im pewności siebie ,a to z kolei sprawia ,że podejmują ryzyko, którego zakresu sobie nie uświadamiają. O tym m.innymi napisałem w felietonie " Mentalność zwycięzcy ?".
W tym kontekście wypada orzec ,że niewysoko należy ocenić tego osobnika, który przegrywa i nadal uważa,że wszystko robi dobrze i jest bezbłędny.
Czytając "Małą encyklopedię medycyny" pod hasłem mania wyczytałem cóś takiego , co mi kogoś przypomina. "Mania'" . wedle encyklopedycznej definicji to stan psychiczny charakteryzujący się zespołem zmian subiektywnych , które osoba przeżywająca manię potrafi opisać oraz zespołem zmian zachowania obserwowanych przez otoczenie. Zmiany subiektywne polegają na przeżywaniu podwyższonego nastroju ( euforia, błogostan) wyrażającego się w uczuciu szczęśliwości , zadowolenia , optymizmu. Osobnicy ci mają wzmożone poczucie własnej wartości i przesadną ocenę swoich możliwości. Procesy myślenia ich są przyspieszone, aż w skrajnych przypadkach do "gonitwy myśli" . W łagodnych formach manii myślenie może być całkowicie prawidłowe i , tak,że ułatwione przez ten stan psychiczny myślenie może doprowadzić do korzystnych rozwiązań.W poważniejszych formach manii procesy myślenia są zaburzone i zdezorganizowane . Zmiany zachowania w przypadki manii przybierają charakter wzmożonej aktywności we wszystkich dziedzinach życia . Mimika i zachowanie odzwierciedlają dobre samopoczucie ; osobnicy ci są wielomówni, co może przybrać formę słowotoku. Jeżeli osobnik w stanie manii napotyka na swej drodze przeszkodę w postaci sprzeciwu otoczenia wobec spełnienia swych życzeń reaguje gniewem i agresją,aż do napaści fizycznej . Cięższe formy mogą przebierać formę psychozy maniakalno-depresyjnej".
Sędzia Wojciech Myć ( 35 lat) , już przed 7 laty debiutował na boiskach ESy , za co Szef Kolegium Sędziów Zbyszek Przesmycki ( pozdrawiam) zbierał silne cięgi , a on zwyczajnie musiał wprowadzać nowe siły, bo stare zawodziły.Wielu krytykowało Przesmyckiego ,ale to on miał rację, lecz nie mógł dokonać bardziej radykalnych zmian, bo nie dysponował odpowiednio przygotowanymi następcami. Obecnie jesteśmy świadkami ostrego cięcia jakiego dokonał Szef Kolegium Sędziów Tomasz Mikulski rozwiązując kontrakty zawodowe z sędziami Musiałem , Jakubikiem i Stefańskim. Przyczyny musiały być poważne , bo Mikulski do rewolucjonistów nie należy .
Przyznam ,że mnie sędzia Myć przez kilka lat nie przekonywał , jako,że widziałem w nim zatwardziałego formalistę unikającego interakcji z zawodnikami . Lecz muszę przyznać,że stara się i wychodzi mu to coraz lepiej unikać znaczących błędów decyzyjnych. Wczoraj nie uniknął kilku drobnych pomyłek, kiedy to puszczał grę , mimo ,że zawodnik jednej lub drugiej drużyny był nieznacznie ,ale jednak faulowany, a jego zespól tracił piłkę , ale też na poważniejsze naruszenia przepisów i zasad reagował natychmiast i zdecydowanie. Wbrew temu co sugerował Żewłakow faul Borgesa na Urbańskim był podręcznikowym przykładem odróżnienia gry nieostrożnej od nierozważnej czy z użyciem nadmiernej siły, albo też nazbyt gwałtownej i arbiter słusznie sięgnął tylko po żółty kartonik.Podczas wślizgu obie nogi zawodnika Pogoni były na ziemi i żadną z nich nie trafił w nogę naszego gracza ,a tylko spowodował jego upadek.
Wojciech Myć czyni stałe postępy i moim zdaniem już należy do czołówki naszych sędziów.
Zakończę parafrazą znanego powiedzenia śp. Kazia Górskiego : " Jak ktoś nie ma szczęścia w dłuższym okresie , to to nie jest tylko brak szczęścia ".
This is a comment on "Pogoń - Legia 1-0: Obnażeni"