- Zbyszek
Niestety byłem w sobotę zajęty ,a potem zmęczony, więc tylko kilka refleksji , bardziej na kanwie tego co napisali Iocosus i dalkub.
Zacznijmy od tego ,że każdy akt poznawczy czy ocenny jest wybitnie subiektywny . Między innymi to odkrycie zaowocowało gigantycznym postępem w badaniach i dokonaniach nauki.
Piłka nożna stosunkowo późno poddała się temu trendowi , o kilka lat później niż sporty amerykańskie np. basketball lub koszykówka , hokej czy tenis.
O wielu problemach pisałem np. co decyduje ,że jedni wygrywają ,a inni nie ,ale jednym z problemów do rozwiązania było pozyskiwanie zawodników do drużyn.I nie chodzi tu o kilkadziesiąt parametrów , które analitycy przypisują jako wartości lub wady zawodnikom,ale o to czego nie można obliczyć.
A zaczęło się już w erze komputerów od koszykówki i od 2001 roku kiedy to zespół Houston Rockets w ramach cięcia kosztów pozbył się skrzydłowego Hayesa ,aby go po 4 latach ponownie pozyskać.Hayes początkowo grał ogony,ale czujne komputery wyłapały,że owszem jego statystyki są średnie ,ale gdy Hayes pojawia się na parkiecie to drużyna broni lepiej i traci mniej punktów. Nikt nie potrafił wyjaśnić w czym rzecz.
Na podobnej zasadzie w 1966 roku ŁKS pozbył się Kazia Deyny jako najsłabszego poborowego,a kiedy trafił on do Legii trener Vejvoda odkrył,że kiedy Deyna wchodzi na boisko to zespół znacznie częściej wygrywa ,niż przegrywa.
Nawet przy współczesnej wyrafinowanej metodzie zbierania i analizowania danych pojawia się problem wyceny zawodnika, który gra w sposób lub wypełnia role, które trudno , lub jest to niemożliwe - zawrzeć w liczbach.
Jak ocenić np. grę "plastra', np.kogoś kto w jakiś niewytłumaczalny sposób spaja zespół .Jaką miarę przyłożyć do pokornej pracowitości . Czy można "zmierzyć' talent zawodnika , który sprawia,że rywale podają niecelnie czy takiego , który przechwytuje piłki nie dlatego ,że gania po boisku ,ale znajduje się we właściwym miejscu,we właściwym czasie lub też wygrywa zawsze "bezpańskie " piłki ?.
Tym ,który odwrócił w tym zakresie analitykę piłkarską jest Jorg Seidel ,bez wiedzy piłkarskiej i bez tytułów naukowych.Opracował on model zwany metryką Goalimpact , którą można opisać jako efekt występu netto piłkarza. Seidel otwarcie przyznaje,że może stwierdzić,że jakiś gracz jest dobry ale nie wie dlaczego , natomiast może wycenić jakość piłkarza na podstawie danych. Swoim modelem udowodnił ,że zależnie od tego czy dany zawodnik przebywa na boisku drużyna zdobywa lub traci więcej albo mniej bramek.W tym kontekście przestaje być istotne jak gra konkretny piłkarz . Liczy się wynik końcowy.
Np. wedle tego modelu Thomas Muller ( Gaolicampt 197) był przed 6 laty bardziej wartościowym piłkarzem dla Bayernu ,niż Benzema dla Realu ( 190).
Tym ,którzy zarzucali mu ,że zawsze wyższe wskaźniki będą mieli gracze z lepszych zespołów odpowiadał,że to nie on decyduje w jakim klubie jest dany zawodnik , bo jak jest lepszy do gra w mocniejszej drużynie . Zaś sam twierdził,że jego model w znacznym stopniu eliminuje wady ludzkiej percepcji, tej która przecenia dryblingi, strzelców bramek czyli generalnie akcje ofensywne.
Z jego danych korzysta mnóstwo klubów ,a w Polsce np. Papszun w Rakowie i nie wiem czy nie zaczęła korzystać Legia, bowiem model jest zaskakująco efektywny.
Moim zdaniem ten cały Seidel twórczo rozwinął znane od dziesiątków lat maksymy ,że "zwycięskiej drużyny się nie zmienia" i że jak zespół w danym składzie niczego nie osiągnął to należy wymienić skład .
Trener Feio pracuje z zawodnikami nad tym, aby zawodnicy na boisku wykazali skalę swego talentu i wielkość umiejętności, a preferuje tych , którzy w największym stopniu korzystnie wpływają na wyniki drużyny. Pewno Iocosus ma sporo racji ,ale moim zdaniem czeka nas jeszcze wiele zaskoczeń.
W Lechii na 5 Ukraińców na boisku zobaczyliśmy, aż 4 ,a tylko 2 Polaków. Widać,że Gdańsk jest gościnnym miastem i Legię też należycie ugościł .
Trudno zgodzić się z dezynwolturą i Iocosusa i Dalkuba, bo jednak Jadze ( w Białymstoku) i Rakowowi Lechia postawiła bardzo trudne warunki ,a potrafiła ograć np. Górnika.
Trudno nie zauważyć,że Feio przestaje patrzeć na niektórych graczy przez różowe okulary , a zaczyna cenić efektywność boiskową. Bowiem, aby myśleć sensownie o schematach to gra musi być konstruktywna, sekwencyjnie zbieżna ,a nie rozbieżna czyli od przejęcia piłki do akcji podbramkowej musi zachodzić nieprzerwany proces . Kto traci nagminnie piłki musi utracić miejsce w składzie.
Wczoraj Legia wyszła w systemie 4-1-4-1,ale ustawieniem taktycznym w I połowie było 3-3-4 a w drugiej połowie 2-3-5 . Grą w takich ustawieniach Legia stłamsiła rywala , odebrała Lechii wszelkie atuty.
Od początku zagrali młodzi Oyedele i Urbański , co leje miód na moje skołatane nerwy. Po ich grze widać ogromne dysproporcje w wyszkoleniu taktycznym w Anglii i w Polsce. Oyedele porusza się w rytmie gry,ale zawsze kontroluje tę przestrzeń która jest pomiędzy graczem posiadającym piłkę ,a tym, który wychodzi na pozycje . Nie gania po boisku, nie wykonuje wielu zbędnych ruchów ,ale pilnuje pola na którym toczy się gra. W mocnych klubach szkoli się zawodników,że kiedy zespół jest w defensywie ( czyli kiedy piłkę ma rywal) to nie wolno dopuścić do wymiany podań wewnątrz strefy gry , a nie przejmować się wymianami piłek na jej zewnątrz. I Oyedele te zadania wykonuje perfekcyjnie ,a ponieważ jest jeszcze młody to słusznie Feio miarkuje jego czas gry. Natomiast Urbański jest dobrze wyszkolony , ambitny, zawzięty, waleczny , bardzo dużo widzi ,ale brak mu rozwagi , zbytnio szafuje siłami . Ale dla systemu 4-3-3 jakim Legia będzie grała to jest to bardzo dobry nabytek. Przy czym wydaje się,ze Oyedele u nas za długo sobie nie pogra
Na pochwałę zasługuje współpraca w bocznych sektorach Wszołka z Chodyną i Morishity z Vinagre. Wypada zaznaczyć,że Feio chce wykupić Japończyka , gdyż ten czyni stałe postępy czyli jego skala talentu jest wyższa ,niż to co pokazywał dotychczas na boisku.
Żeby nie było za różowo to chyba przeprowadzaliśmy zbyt wiele akcji ofensywnych i były one niechlujnie przygotowywane , za bardzo przejrzyste i zbyt opieszałe . Bowiem właściwie w ograniczaliśmy się do dograń i dośrodkowań z boków w ich pole karne.
Stanowczo za mało było zagrań za plecy rywali i przede wszystkim piłek rzucanych na styku stref środkowego obrońcy z bocznym.
Za dużo zaś było prób indywidualnego rozmontowania obrony rywali i strzelenia bramki.
Nie spodziewałem się po Feio takiej straceńczej odwagi , postawienia wszystkiego na jednej szali ,ale jego zmiana strategii gry dała efekt. Tym samym pokazał,że nie jest molem komputerowym z ADHD,ale facetem , który nie tyle nie chce przegrywać , ile chce wygrywać.
Tylko miejmy świadomość, że z takim ustawieniem jak wczoraj z czołówką ligi niewiele da się ugrać. Ale też ja wierzę w pomysłowość Feio i w lepszą przyszłość. .
This is a comment on "Lechia - Legia 0-2: Najniższy wymiar kary"