A+ A A-
  • a-c10
Kurna, czegoś tu nie rozumiem… 1) Jeden z absolutnie najwybitniejszych piłkarzy wszech czasów. Gość, który swoimi sukcesami i zdobyczami mógłby obdzielić kilkudziesięciu kolegów po fachu i każdy z nich czułby się bardzo spełniony. Żywa gwarancja trzech worków goli na sezon i szału w fan store’ach; 2) Stuosiemdziesięciokrotny (!) reprezentant Hiszpanii. Mistrz Świata, Mistrz Europy (dwa razy), czterokrotny zwycięzca Ligi Mistrzów. Wieloletni kapitan i podpora defensywy Realu Madryt; 3) Świeżo upieczony zwycięzca i MVP Euro. Dwudziestodwuletni bramkarz, który – jeśli zdrowie pozwoli – może zapewnić swojemu klubowi minimum półtorej dekady spokoju między słupkami; 4) Etatowy reprezentant Holandii, z Liverpoolem Mistrz Anglii i triumfator LM oraz prawdziwa skrzynia biegów maszyny Jürgena Kloppa; 5) Raczej rezerwowy reprezentant Chorwacji. Z całym dlań szacunkiem, piłkarz solidny, ale – zwłaszcza w skali Europy i świata – nic ponad to. I teraz tak: za gracza nr 5 Legia zgarnęła więcej, niż PSG zapłaciło za całą pierwszą czwórkę razem wziętą. I ktoś tu jeszcze twierdzi, że to nie był dobry biznes…? ;D A poważniej, to… czegoś tu nie rozumiem. Legia zalicza właśnie najlepsze lato w Europie od ładnych kilku sezonów. Już wiadomo, że wytrwacie w pucharach co najmniej do końca jesieni. A może nawet dłużej, o czym jeszcze za moment. Bezproblemowo pchnęliście Florę i Bodo/Glimt. Jasne, nie są to marki, które w kibicowskim świecie wywołują ciary na plecach, ale zgódźmy się: i z gorszymi rywalami zdarzało się Wam w ostatnich czasach mieć pod górkę. OK., z Dinamem się nie udało, niemniej wstydu w żadnym razie nie było, solidny występ. Teraz z kolei jesteście w połowie rywalizacji z mocno faworyzowaną Slavią i przynajmniej wynikowo nie wygląda to źle. Owszem, Wasz ewentualny awans nadal będzie jakąś tam niespodzianką, bynajmniej jednak nie sensacją. Nie trzeba się modlić o całą sekwencję cudów, wyduszenie trzech czwartych składu rywala przez kiłę i dyfteryt i w efekcie sześciobramkowe zwycięstwo. Wystarczy wygrać. Och, pewnie. Nie „tylko” wygrać, a „aż” wygrać, ale jednak. Tymczasem co słyszę? Mioduski głąb. W dodatku ta śmiała teza jest poparta takimi – ekhem – argumentami, że aż chciałoby się zakrzyknąć, że Wy się, panowie, w absolutnie skandaliczny, niedopuszczalny i szkodliwy dla dobra ludzkości sposób marnujecie siedząc i pitoląc na kibicowskim forum. Kurde, w Polsce jest – tak pi razy oko – pięć i pół tysiąca klubów piłkarskich. Zresztą, dlaczego ograniczać się jedynie do naszego kraju? Z takim wykształceniem, doświadczeniem, bezlitosną trafnością sądów, a przede wszystkim wiedzą w zakresie prowadzenia futbolowych firm to Wy powinniście poznajdować prezesowskie stołki wszędzie tam, gdzie kopie się gałę. Jakiż SENS i TRWAŁOŚĆ byście tam przynieśli i wybudowali, u-łaaa…! Żeby jasność była: ani mi w głowie odmawianie komukolwiek prawa do krytyki czyichkolwiek poczynań. Nie zamierzam też nikogo przekonywać, że Dariusz Mioduski to jakiś Pomazaniec Boży, a każdy zarzut pod jego adresem stanowi niewybaczalne bluźnierstwo. Rzecz jedynie w tym, że jeśli już koniecznie chcecie do tego Szopena postrzelać, to może poznajdujcie sobie taką ociupinkę mniej komiczną amunicję, hm? „Wymieniamy piłkarzy lepszych na słabszych!” – kwiatek sezonu, nie ma co. Bo przecież lepsi piłkarze to na półce w osiedlowej Biedronce leżą, wystarczy iść i wziąć, nie? Może nawet jaka promka się czasem trafi, trzech plus czwarty gratis, albo co. „Mioduski sprzedał Juranovicza (a) za tanio i (b) za wcześnie!” – no to tak: a) nie mam zielonego pojęcia gdzie spędziliście ostatnich dwadzieścia miesięcy, ale tak się jakoś nieprzyjemnie złożyło, że tu, w Polsce/w Europie/na świecie mamy pandemię, która odcisnęła paskudne piętno na całej gospodarce. Również tej piłkarskiej. Pomijając garstkę najbogatszych klubów, czas szastania kasą się skończył. Oraz… b) słyszę zewsząd, że przecież można było poczekać do rewanżu ze Slavią. Że to powszechna praktyka. Chciałbym w takim razie spytać, czy ktoś z Was uczestniczył w negocjacjach osobiście, bądź przynajmniej ma wiarygodne źródło potwierdzające, że w tym konkretnym przypadku rzeczywiście było można. Bo przecież „powszechna praktyka” =/= „żelazna reguła”. Przede wszystkim zaś, nawet jeśli w rzeczy samej było można, to czy na pewno było trzeba? Mówiąc wprost: czy w chwili obecnej Liga Europy jest dla Legii na tyle atrakcyjnym celem, by ryzykować dlań transfer wart trzy miliony euro? Owszem, gdyby udało się Wam wejść do LE ścieżką mistrzowską (czyli pchnąć Dinamo), to pytanie nie miałoby żadnego sensu, bo za taki awansik czeka tłusta premia. To się jednak, jak wiemy, niestety nie ziściło. I nie ma co rzewnie chlipać, warto natomiast zastanowić się nad tym, co teraz. A teraz za awans do LE dostalibyście niewiele więcej, niż za LK. Ponadto, premie za zwycięstwa i remisy w obu rozgrywkach też jakoś zasadniczo się nie różnią. Różni się za to – i to potencjalnie mocno – klasa rywali. Bądźmy szczerzy: w LE traficie na same Dinama i Slavie, a niewykluczone, że na kogoś jeszcze lepszego. OK., dopóki piłka w grze itepę, itedę, wiadomo jednak, że o podnoszenie hajsu z boiska mogłoby być ciężko. Oczywiście, w LK też nie będzie on w żaden sposób gwarantowany. Niemniej, macie szanse spotkać tam takich przeciwników, o pokonaniu których będziecie mogli śmiało rozmyślać. Ba, całkiem możliwe, że uda się Wam wyjść z grupy i po raz pierwszy od bardzo dawna zagrać w pucharach na wiosnę. A na tym to już dałoby się zbudować fajną (i łatwo sprzedawalną) historię. I tylko proszę, żeby mi tu nikt z żadną ambicją i prestiżem nie wyjeżdżał. Ani jedną, ani drugim nie da się rachunków opłacić. Wiem, pytałem. A że to wszystko jakieś takie mało romantyczne? No cóż. Chcieliśmy profeski, no to ją, kurwa, mamy. „Geniusz Michniewicz vs. debil Mioduski” – to, co robi obecnie pan Czesio, to nie jest akces do TVP, tylko zwyczajny dupochron. I ja to, tak na poziomie mechanizmów zachowań, jestem spokojnie w stanie zrozumieć. Żyjemy w ciekawych czasach. Po dziewięciu latach zmienił się prezes PZPN. Wysoce prawdopodobne, że wkrótce zmieni się również selekcjoner. Owszem, pan biznesmen od nieskomplikowanych dźwięków do tupania nóżką zaklina się, że Paulo Sousa może spać spokojnie. Wszyscy jednak mamy świadomość wartości tego typu zapewnień. Jeśli Portugalczyk nie wytrwa na stołku dłużej, niźli trzy następne mecze, nie sądzę, aby ktokolwiek był zdziwiony. Jasne, w usłużnych mediach (ze szczególnym uwzględnieniem pewnego portalu na „W”) kampania promocyjna pana Czesia już ruszyła. Niemniej, sam pan Czesio doskonale wie, że i z własnej strony musi dołożyć wszelkich starań, aby w momencie wyboru nowego selekcjonera jego akcje stały jak najwyżej. Dlatego w dupie ma finanse Legii i to, co będzie działo się z Waszym klubem za dwa, pięć, czy osiem sezonów. Interesuje go bardzo krótka perspektywa: awans do LE i uniknięcie kompromitacji tamże. A gdyby się to ostatnie nie udało, zwalenie całej winy na debila Mioduskiego. Powtarzam: w sensie funkcjonalnym (o moralności to ja się może nie będę wypowiadać) jestem w stanie takie działanie zrozumieć. Ale że spora część z Was się na to łapie…? Eee, serio!? Na koniec tych moich przydługawych rozważań: zastanawia mnie jedna rzecz. Albo Michniewicz rzeczywiście jest świetnym trenerem, albo zwykłym farciarzem, któremu zażarło jedno ustawienie i teraz trzyma się go jak [delete] koryta. Tertium raczej non datur. Jeśli to pierwsze, no to przecież powinien sobie poradzić (a przynajmniej poważnie spróbować) z przestawieniem zespołu z trójki na czwórkę w tyłach i nie jojczyć, że mu się personel zmienia. Normalna sprawa, takie realia zawodu. Jeśli to drugie, o co cały ten szum…?
This is a comment on "Dyskusja W Stylu Wolnym"