- Kategoria: Trybuna komentatorów
Legia jest nasza, tylko co teraz? - Dariusz Mioduski kontra c-eL
Chińczycy ponoć przeklinają, mówiąc: "obyś żył w ciekawych czasach". Trzeba przyznać, że przeklęci, czy nie, kibice Legii na brak emocji w ostatnich latach narzekać nie mogą. Była radość i euforia po zdobywanych trofeach, zdarzał się też wstyd i zażenowanie po wpadkach sportowych lub proceduralnych, a w końcu popadliśmy w niepewność spowodowaną zmianami, których chyba nikt do końca nie rozumie. Dlatego też chcąc przybliżyć sobie (i czytelnikom czarnej-eLki) wizję starej/nowej Legii według starego/nowego prezesa Dariusza Mioduskiego, umówiliśmy się na spotkanie, które miało przyczynić się do powstania wywiadu mogącego nieco rozjaśnić kłębiące się wątpliwości.
Okazało się, że jako totalni amatorzy nie potrafimy przeprowadzić wywiadu z prawdziwego zdarzenia. Udało nam się natomiast porozmawiać z prezesem Legii o bardzo ciekawych rzeczach. I na tę właśnie rozmowę, niekiedy przeradzającą się w gorącą dyskusję (ech, te czarno-eLkowe przyzwyczajenia), zapraszamy:
Panie Prezesie, może na początek naszej rozmowy przedstawimy się czarno-eLkowo
- No właśnie…
Jak Pan widzi dla zwiększenia trudności przysłaliśmy zupełnie inny skład niż poprzednio...
... właśnie widzę
Od lewej: Monrooe, Walles i Iocosus
- OK, no dobrze, to miło.
Proszę nam wybaczyć, ale zaczniemy nieco nietypowo, od małej prywaty. Podczas ostatniego spotkania z członkami c-eL wypowiadał się Pan bardzo pozytywnie o naszej stornie. Czy wciąż zdarza się Panu zajrzeć w ten daleki, ale bardzo legijny zakątek internetu?
- Niestety ostatnio nie mam za dużo czasu aby śledzić co się dzieje w internecie, czasem jeszcze spojrzę na Twittera, ale na różnego rodzaju fora, czy komentarze nie starcza godzin. Z drugiej strony próbuję się trochę odseparować od tych emocji, które przetaczają się przez komentarze, aby skupić się na tym co najważniejsze. Zresztą kibice chyba bardziej oczekują mojego działania w rzeczywistości niż aktywności w sieci.
Fakt, emocje wśród komentarzy są bardzo silne, ale chyba tak „w piłce” właśnie musi być?
- Tak, to jest bardzo ważna część tego wszystkiego.
Zapytałem, bo miałem niedawno przyjemność rozmawiać z panem Bogusławem Leśnodorskim, który stwierdził, że zdarzało się panu w trakcie rozmowy o kwestiach klubu „rzucić” jakimś cytatem z c-eL
- Naprawdę?... (wyraz zdziwienia – przyp. własny)
… byliśmy ciekawi reakcji… Podejrzewam, że te słowa wypowiedziane przez pana Leśnodorskiego były wyrazem zdziwienia pozytywnym odbiorem swojej osoby. Odniosłem wrażenie, że byłemu już prezesowi Legii czarna-eLka kojarzyła się z niebyt przyjazną oceną jego poczynań.
- Wydaje mi się, że mogło to wynikać z tego, że na samym początku naszej drogi gdy rozmawialiśmy o środowisku kibicowskim, starałem się podkreślać, że to środowisko jest mocno zróżnicowane. Oczywiście jest środowisko „żylety”, ale nawet ono jest zróżnicowane, a gdy wyjdziemy poza „żyletę” to… ja sam mam sporo przyjaciół, którzy są z Warszawy, są legionistami od urodzenia, którzy bywali też swego czasu na "żylecie" i proszę mi wierzyć, że opinie na temat tego, co i jak powinno w Legii wyglądać są bardzo różne. My jako Legia powinniśmy słuchać i mieć kontakt z całym tym środowiskiem. Ja lubię o tym myśleć jako o swego rodzaju społeczności skupionej wokół Legii Warszawa, która jest zróżnicowana i w różny sposób trzeba się z tą społecznością komunikować. Wartości fundamentalne powinny być podobne, natomiast musimy zauważać też inne spojrzenia. I czarna-eLka była takim moim przykładem środowiska (nie znałem was, czytałem tylko), z którego opiniami często się zgadzałem. Oczywiście wy też często się ze sobą nie zgadzacie, prowadzicie dysputy, czy się kłócicie, ale jesteście przykładem jednego z tych środowisk, które pokazuje pasję, zaangażowanie, pokazuje, że ta Legia jest dla was strasznie ważną częścią życia. Ewidentnie macie też inne doświadczenia, biorące się z tego, że nie jesteście już dzieciakami w wieku lat 19, czy 20…
… niestety…
… tylko swoje już widzieliście i macie pewnego rodzaju dystans i przez to często głębsze zrozumienie rzeczywistości.
Nawiązując do społeczności, dotychczas zdarzało się, że zatrudnialiście ludzi z przeszłością z „żylety”, lub wywodzących się z tego środowiska, czy jesteście zadowoleni z tego modelu, czy ci pracownicy zdali egzamin, sprawdzili się?
- Dla nas nie ma żadnego znaczenia z jakiego środowiska wywodzą się pracownicy. Oczywiście pasja do piłki i Legii jest bardzo ważna, ale jak już mówiłem, kibice Legii pochodzą z różnych środowisk.
No tak, ale czy nie jest tak, że taki pracownik ma większą orientację w temacie tego co dzieje się w środowisku kibicowskim, jest w stanie pomóc klubowi, zrozumieć działania kibiców
- W idealnym świecie chciałbym znaleźć najlepszych ludzi, którzy od lat czują i rozumieją Legię w taki, czy inny sposób. Nie zawsze jest to możliwe, bo my musimy przyjmować do pracy najlepszych. Nawet jeśli ktoś nie był zagorzałym kibicem piłki nożnej to ja widzę po kilku osobach, które zostały przyjęte, że mają świeże podejście, inny sposób myślenia, który wnoszą do naszego działania. A po jakimś czasie zaczynają to rozumieć i czuć, i w końcu stają się pasjonatami futbolu, bo to wciąga. Natomiast jest kilka miejsc, np. marketing gdzie jest bardzo ważne aby ludzie czuli ten klub. Czy to musi być ktoś, kto bywał na „żylecie”? Nie, nie musi.
Dobrze, skoro już jesteśmy przy ludziach zatrudnianych w klubie, to chciałbym zapytać Panie prezesie, jak wygląda kwestia Pana, prezesa?
- To znaczy?
Prezesa „stacjonarnego”. Ale może inaczej, zanim poznamy odpowiedź na to pytanie, proszę pozwolić, że najpierw zadam nieco inne – czy zmieniła się Pana optyka na sposób postrzegania tej pracy od czasu gdy prezesem był Bogusław Leśnodorski. Jest tak jak to sobie Pan wyobrażał, czy jednak zupełnie inaczej to wygląda gdy jest się w samym „oku cyklonu”?
- Na pewno jak się wchodzi w szczegóły to człowiek się uczy, natomiast powiedzmy tak, ja cały czas byłem bardzo blisko Klubu, zaangażowany emocjonalnie i czasowo.. Byłem przecież w Legii wcześniej niż prezes Leśnodorski, byłem kibicem piłki nożnej od małego chłopaka. Oczywiście gdy jest się zaangażowanym operacyjnie, szczególnie w tak gorącym okresie jak teraz, to jest trochę inaczej. Wcześniej nie miałem z tym do czynienia bezpośrednio. Rozmowy z piłkarzami, z ich agentami, z szefami innych klubów – cały czas czegoś nowego się uczę, ale przyznaję, to jest bardzo trudny świat. Pod względem biznesowym nie jest to dla mnie wyzwanie intelektualne, natomiast na pewno jest to wyzwanie z powodu innego rodzaju kultury funkcjonowania niż ten model, do którego byłem przyzwyczajony. Dotychczas w mojej historii biznesu gdy ktoś coś mówił, podał rękę lub coś uzgodnił to tak było. Zdarzały się oczywiście wyjątki, ale to były incydenty, podczas gdy ten świat jest taki, że każdy coś tam mówi, ale największy błąd jaki można popełnić, to wierzyć we wszystko co się słyszy. Często okazuje się, że rzeczywistość jest zupełnie inna. I to jest jeden poziom trudności, a drugi to kwestia emocji, które towarzyszą na każdym kroku. Z jednej strony emocje zewnętrzne, jak na przykład presja na transfery, gdziekolwiek jestem, słyszę, gdzie te transfery i gdzie te transfery? I ta presja jest coraz bardziej wyczuwalna. A z drugiej strony są kwestie osobiste, na przykład ze strony piłkarza, który uważa, że coś jest nie tak, że chciałby czegoś innego, albo po prostu chciałby więcej zarabiać, aż po managerów, którzy próbują to wszystko rozgrywać, wywierać wpływ na nasze ruchy. Więc ta presja i ilość towarzyszących jej ludzkich emocji jest ogromna. I właśnie to jest trochę nowe.
Chciałbym właśnie dopytać o te emocje, kiedy była większa ulga, lub radość, rok temu gdy zdobyliśmy mistrza na 100-lecie, czy teraz w tym roku?
- Wtedy na pewno radość była niesamowita, bo presja, którą na siebie nałożyliśmy była ogromna.
…a teraz, po tym jakże udanym finiszu radość nie była jednak większa?
- Ja nawet nie jestem pewien czy to była po prostu radość, nie wiem co to było i to z punktu widzenia całego klubu, nie tylko z mojego.
No właśnie, biorąc po uwagę całą otoczkę, konflikt właścicielski, stratę punktową, chyba niewielu było optymistów, którzy zakładali końcowy sukces. Właśnie dlatego też chciałem zapytać czy czuje się Pan w czepku urodzony?
- Ja zawsze miałem dużo szczęścia.
Słowem wyjaśnienia, starając się przygotować do tego wywiadu przeglądałem ostatnią rozmowę jaką odbył Pan z czarną-eLką kilka lat temu… proszę pozwolić że zacytuję – „Od formalnego przejęcia przez Pana klubu minęło pół roku, a już może Pan świętować mistrzostwo. Czy czuje Pan ulgę, czy radość że tak się udało?” W zasadzie w tej chwili moglibyśmy zadać dokładnie to samo pytanie. Widać analogię, wtedy niewielu kibiców zakładało sukces, sytuacja klubu była delikatnie mówiąc trudna, jednak skończyło się najlepiej jak mogło i teraz też było bardzo podobnie. Przejęcie klubu w bardzo enigmatycznych dla przeciętnego kibica okolicznościach, przy sprzecznych komunikatach napływających z mediów, z pokaźną stratą punktową i przy osłabionym co by nie mówić zespole.
- No tak… Problem polegał na tym, że wiosną musieliśmy odrabiać straty z jesieni, wszyscy myśleli, że bramki będą się same strzelały, a tu się okazało, że zabrakło dwóch napastników i mieliśmy kłopot. Z drugiej strony jakby racjonalnie na to spojrzeć, to gdy brakuje ludzi, którzy strzelają 75% bramek, to jak można oczekiwać, że zespół nie będzie miał problemów…
…a jednak, mimo przeciwności, cel główny, czyli mistrzostwo, udało się zdobyć
- Tak, udało się. To wielka zasługa Jacka Magiery i całej drużyny, a także pracowników klubu, którzy mimo trudnej dla nich sytuacji dali z siebie wszystko.
W efekcie czego jest czas na radość, można odetchnąć i zacząć planować zupełnie inaczej, spokojniej patrząc w przyszłość. Szczerze mówiąc, to o ile jestem przekonany, że w Legii mamy jakiś plan na hossę, to nie bardzo wierzę, w zasadzie nigdy nie wierzyłem, że mamy plan na bessę
- To jest właśnie cały problem, że na hossę nie trzeba dużego planu. Jak się zainwestuje na giełdzie przy tendencji wzrostowej, to wszyscy są geniuszami. Pytanie kto zarabia jak na giełdzie jest źle? Wtedy dopiero widać kto myśli, kto potrafi w danej sytuacji odnaleźć się lepiej a kto gorzej. W piłce w pewnym sensie też tak jest. Trzeba być przygotowanym na to, że może być źle, mieć plan jak sobie z tym poradzić. Z kolei kiedy jest dobrze to powinno się robić skok jakościowy. Wygranie mistrzostwa jednym punktem, kiedy jest dobrze, to nie jest to o co nam chodzi. Wydanie wszystkich pieniędzy, które się zarobiło, nie wzmacniając jednocześnie fundamentów Klubu, to też nie jest ten model, który nas interesuje. Dlatego po sezonie mieliśmy tydzień, w którym można było się pocieszyć, choć sytuacja po ostatnim meczu też nie pozwoliła na pełny relaks, przysporzyła zmartwień i zmusiła nas do zastanowienia się co z tym zrobić. Teraz już jednak myślimy jak działać, aby ten skok jakościowy zrobić. Nie mamy takiej komfortowej sytuacji, aby w oparciu o to co zarobiliśmy w zeszłym roku, stwierdzić że inwestujemy w to, to i to. Teraz przede mną i całym zespołem jest bardzo trudne zadanie, aby pomimo przeciwności ten skok jakościowy zrobić. Oczywiście, teoretycznie moglibyśmy poczekać jeszcze jeden rok, bo przecież mamy zespół, który jakościowo jest naprawdę niezły. Moglibyśmy więc oczekiwać, że uda się zdobyć kolejne mistrzostwo, ale to nie o to chodzi. Musimy zrobić wszystko aby się rozwijać, znowu uciec do przodu.
Problem polega na tym, że sytuacja zespołu nie jest zbyt stabilna… Nie mamy jeszcze wiedzy w jakim składzie przystąpimy do kolejnych rozgrywek, chyba, że się mylę. Wiemy już w jakim zestawieniu rozpoczniemy rozgrywki? No bo nie oszukujmy się, swojego rodzaju motorem napędowym tej drużyny był Vadis Odidja-Ofoe
- Oczywiście, Vadis był bardzo istotną częścią, ale ten zespół naprawdę ma bardzo dużo jakości. Ośmieliłbym się powiedzieć, że bez Vadisa Legia i tak ma najmocniejszy zespół w Ekstraklasie…
… w Ekstraklasie zapewne tak, ale przecież my walczymy na wielu frontach i tu już może tej jakości zabraknąć…
- My mamy ten komfort, którego nie mają inne zespoły w lidze. Nie musimy rekonstruować całkowicie drużyny, ale musimy ja wzmacniać i starać się co najmniej utrzymać jakość na poszczególnych pozycjach. Poza tym nie patrzymy tylko na to okienko transferowe, myślimy, w którym kierunku chcemy ewaluować, aby się rozwinąć. Możemy już teraz wykonać pewnego rodzaju ruchy, które pozwolą nam przygotować się do kolejnego okienka lub jeszcze następnego. Chcemy działać tak, żeby w ciągu kolejnych dwóch lat osiągnąć pewien poziom równowagi i takiego kształtu tej drużyny, jaki chcielibyśmy mieć. Oczywiście nigdy nie będzie to drużyna idealna, zawsze będziemy…
…jesteśmy za biedni na to aby mieć idealną drużynę…
… to prawda. W tym momencie mamy zespół, którego średnia wieku to 30 lat. Taka sytuacja powoduje, że ma się doświadczenie, ale z punktu widzenia możliwości wykreowania wartości, czyli sprzedaży po to, aby kogoś kupić, te możliwości są bardzo ograniczone. A my nie możemy sobie pozwolić na to, aby być statyczni, żeby się rozwijać musimy znaleźć sposoby polepszania tej wartości. Jedyny sposób jest taki, że musimy próbować sprowadzić zawodników młodszych, którzy nie tylko będą mieli potencjał wartościowo wzrostowy, ale też piłkarsko będą w stanie podnieść jakość i jednocześnie wykreować wartość. Oczywiście nie zrobimy tego w jednym okienku, nie ma takiej możliwości, dlatego też potrzebujemy planu na kolejne dwa, trzy okienka i nad tym właśnie dzisiaj pracujemy.
Stąd właśnie „transfer powrotny” Radosława Kucharskiego, którego odejście było naszym zdaniem największą stratą ostatnich lat…
- Dokładnie, dlatego już mogę powiedzieć, że jest to nasz najwartościowszy transfer w tym okienku…
… szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie abyśmy mogli przebić ten transfer
- No tak, to jest najlepszy w tej chwili fachowiec w Polsce w swojej dziedzinie.
Czy to nie jest jakiś problem Legii Warszawa?
- To znaczy?
Sytuacja, w której my kibice mamy jakieś tam zastrzeżenia do personaliów pracujących w Legii. Ale czy nie jest trochę tak, że jeśli nawet mamy, może i nawet słuszne pretensje, to i tak nie mamy alternatyw, bo ta osoba i tak jest najlepsza w Polsce. Nie ma więc możliwości wymiany, a co za tym idzie jesteśmy skazani na naukę, czyli też i kolejne błędy, które będą potęgowały często artykułowane niezadowolenie. Konkretnie, nie wyobrażam sobie w tej chwili alternatywy dla dość powszechnie krytykowanego Machała Żewłakowa.
- Na funkcji dyrektora sportowego w Polsce?
Tak.
- Z punktu widzenia kultury organizacji piłkarskich mamy niestety w Polsce ogromne problemy z jakością zarządzania. Nie chodzi tu nawet o talent, bo z pewnością są ludzie, którzy mają potencjał, tylko po prostu nie mają się od kogo uczyć. Nie ma możliwości, żeby ci ludzie dorastali i mogli się uczyć w jaki sposób zarządzać topowym klubem piłkarskim. My dopiero zaczynamy te standardy wprowadzać. I myślenie , że my teraz musimy sprowadzić ludzi piłki, którzy się na tej piłce znają jest drogą donikąd, bo nie ma takich ludzi. Dlatego staramy się stworzyć taki zespół, zaczynając od pierwszego trenera, który jest tu od kilku miesięcy – legionista, przeszedł przez kolejne szczeble zawodu, sprawdził się, przy czym wciąż jest młody i ma potencjał. Michał Żewłakow – OK, trzy, czy cztery lata dopiero na tej funkcji, młody, bez wcześniejszego doświadczenia w tym obszarze, ale z wielkim dorobkiem piłkarskim, zna języki, ma znajomości, wie na czym polega futbol i potrafi rozmawiać z ludźmi. A do tego nowa funkcja w akademii, która musi przejść rewolucję i ją przechodzi – Jacek Zieliński, który przeszedł przez różne funkcje, wie jak to funkcjonuje i jestem przekonany, że za jakiś czas Jacek będzie świetnym dyrektorem akademii. A oprócz tego jest Radek Mozyrko, który jest młodszy, spędził kilka lat poza Polską i ma inne doświadczenia. No i Radek Kucharski, który wrócił i jest szefem skautingu. Ta grupa pracuje dzisiaj jako zespół, czyli my się uzupełniamy, moją rolą jest bycie liderem tego zespołu, ale nie na zasadzie narzucania moich pomysłów, tylko na zasadzie pomocy.
Dochodzimy do sytuacji, gdy w pewnym momencie musimy zostawić na chwilę kwestie intelektualne, czy całej tej logistyki, o której Pan przed chwilą wspomniał i zejść do poziomu piłki, która jest na tyle specyficzna, że wypracowanie sobie pewnego schematu, czy systemu jest bardzo pomocne, ale nie uchroni od konieczności podjęcia konkretnych decyzji. Gdy trzeba będzie wybrać na przykład do akademii odpowiedni sztab trenerski, który zapewni, że młodzi zawodnicy będą tam szkoleni dokładnie tak jak to sobie założyliśmy. I dochodzimy do pytania, czy Jacek Zieliński, jest odpowiednią osoba na tym stanowisku?
- Jacek Zieliński jest w Akademii nie po to, aby wybierać młodych chłopaków czy trenerów, tylko zarządzać tym co do tej pory udało nam się zbudować. A to jest w tej chwili organizacja, która składa się z ponad stu osób. Trzeba podpisywać kontrakty, trzeba znaleźć miejsce dla chłopaków do nauki, trzeba wiedzieć jakiego rodzaju procesy muszą być zastosowane, żeby oni mogli się rozwijać…
Tak, oczywiście, ale mi chodzi o to, że niezależnie od całej tej logistyki w pewnym momencie dochodzimy do sytuacji, w której wszystko sprowadza się od odpowiedniego wyboru, czy to trenera, czy później piłkarza…
…czy są w Polsce ludzie, którzy maja odpowiednie doświadczenie i robią to bardzo dobrze?
Nie no, ja tego nie twierdzę, ale chodzi mi o to, że nie mam przekonania, że Jacek Zieliński to odpowiednia osoba do doboru ludzi, którzy będą dokonywali takiej selekcji…
…zaraz, zaraz, ma Pan zastrzeżenia, ale nie jest w stanie mi Pan powiedzieć co można zrobić innego niż przyjąć osobę, o takich walorach intelektualnych, z umiejętnością zarządzania, w dodatku znającą się na piłce, która stworzy sztab, która poukłada wszystkie sprawy akademii w taki sposób żeby to działało. Jest jakaś lepsza osoba, którą jest Pan w stanie wskazać?
…no w Polsce raczej nie
Czy on jest idealny, czy ma 20 lat doświadczenia? Jeszcze nie - ale lepszych nie ma. Dlatego to co musimy zrobić to pomóc Jackowi, żeby selekcja była optymalna. Bo u nas będzie się to wszystko sprowadzało do dwóch rzeczy, pierwsza to poukładanie procesów szkoleniowych, czyli filozofia szkolenia – to jest to co musi się zmienić w naszej akademii. Musimy być otwarci i naszym celem nie jest wygrywanie na poziomie juniorskim. Nasi trenerzy będą oceniania na podstawie tego ilu zawodników na koniec procesu szkolenia trafi do piłki seniorskiej. Jeśli osiągniemy poziom... powiedzmy Dynama Zagrzeb to wszyscy będziemy bardzo zadowoleni. Natomiast kiedy to się stanie? Myślę, że potrzebujemy 10 lat, wcześniej będą wyjątki. I tak, pomimo tego jak to wszystko wygląda, mamy w tej chwili kilku zawodników, którzy się wyróżniają. Jednak nadal są to tylko wyjątki. Ale gdy się popatrzy ogólnie to czeka nas bardzo dużo pracy.
OK, ale właśnie o tym mówię, chodzi mi o to, że niezależnie od tego jak dobre będą procedury, czy choćby i sama filozofia szkolenia to w końcowym rozrachunku dojdzie do selekcji, wyboru konkretnego piłkarza, tego lub innego, a dokona tego konkretny, wcześniej wyselekcjonowany trener. I tu procedury nam nie pomogą…
...no tak, ale jeżeli my określimy te procesy wewnątrz, jeżeli te procedury będą dobrze przygotowane to ryzyko, że zatrudnimy złych trenerów będzie zdecydowanie mniejsze. Jeżeli kryteria doboru będą prawidłowe, jeżeli będziemy ich szkolić. W tej chwili nie ma wielu trenerów, których możemy wziąć i będą od razu gotowi. Ich trzeba wyszkolić, dlatego zajmie nam to kilka lat. Bo oni muszą się rozwijać. Prawda jest taka, że w Polsce nie tyle problemem jest szkolenie młodzieży co szkolenie trenerów mających tę młodzież uczyć.
Tak, ale tym trenerom trzeba zapłacić i mieć jakieś tam gwarancje, że oni będą chcieli zostać w piłce młodzieżowej. Szczególnie w momencie, gdy będą już przeszkoleni, z licencjami itd.
- Tak.
Ja wciąż nie do końca wierzę w te procedury… Znaczy one są potrzebne, ale na końcu następuje decyzja indywidualna…
- Musimy oderwać się na chwilę od konkretów, podejść do tego bezosobowo, ale na końcu zawsze trzeba spojrzeć na całość. W pewnym sensie jest to gra liczb. Jeśli się popatrzy na efekt końcowy tego co robimy, na te wydawane miliony złotych, na dziesiątki chłopaków, a na końcu jeśli do pierwszej drużyny trafia dwóch, to jest to sukces na poziomie europejskim. Dwóch, co oznacza, że dwudziestu z tego zespołu, który doszedł do ostatniego etapu szkolenia, nie zagra w Legii. Czyli jest kilkuset chłopaków, którzy muszą przejść przez procedury, a dlaczego jeden trafił, a inny nie? Nikt z nas nie będzie w stanie powiedzieć...
O tym właśnie mówię, że procedury w takim wypadku nam nie pomogą…
- Pomogą. Jeśli procedura będzie dobrze zrobiona to będziemy mieć kryteria oceny, ewaluacji, i współczynniki wspomagania tych chłopaków w tych aspektach, które są konieczne. Dzięki temu zwiększymy ich szansę na osiągnięcie sukcesu. Bez tego pozostanie nam tylko przypadek. Wtedy nie ma co w ogóle szkolić tylko przeprowadzać selekcję.
OK, wracając na moment do personaliów, dlaczego nie sięgnąć po fachowców z zagranicy? Czy szukał Pan w ten sposób, zastanawiał się nad opcją Holendra, Francuza, Niemca? Chodzi o taką sytuację jak chociażby swego czasu w Zagłębiu Lubin, które zatrudniło Richarda Grootscholtena. Tego samego, który później mówił, że w Polsce nie ma wiedzy jak robi się prawdziwą akademię. I to jest fakt, my wciąż raczkujemy. Dlaczego nie zdecydował się Pan na fachowca z zewnątrz, z kraju gdzie mają wiedzę i doświadczenia?
- Z Richardem spotkałem się cztery dni temu, zresztą w spotkaniu tym uczestniczył też Jacek Zieliński. Richard zrobił dla nas audyt naszej akademii, znamy jego zdanie i jesteśmy z nim w kontakcie. Natomiast uważam, że sprowadzenie kogoś na tą funkcję dzisiaj nie jest optymalne. To znaczy ja wolę pracować z kimś takim jak Richard na zasadzie pewnego rodzaju konsultanta i jednocześnie budować zespół, który docelowo ma tutaj funkcjonować. Dlatego postawiliśmy na legionistów, osoby z charakterem, umiejętnościami i osobowością a do tego dołożyliśmy im wiedzę zewnętrzną, z której mogą korzystać i się rozwijać. To jest naszym zdaniem najbardziej optymalny model.
Czy kontaktowaliśmy się z kimś poza Grootscholtenem?
- Tak, to jest coś co będziemy robić coraz częściej. Spotkaliśmy się z szefem akademii Dynama Zagrzeb, który też nam pomógł. My tych kontaktów będziemy mieli dużo. Nasi trenerzy będą jeździli na staże, inni będą przyjeżdżali do nas. Zresztą to jest odpowiedź na problem, który tutaj był. Wszyscy myśleli, że już wszystko wiedzieli i był problem z przyswajaniem nowej wiedzy…
… to jest ta kwesta, o której Pan wspomniał mówiąc, że nie może się dogadać z ludźmi pracującymi w akademii…
- Tak, dokładnie.
OK, rozwój, filozofia, wypracowane schematy… Ja to rozumiem, ale to mnie trochę przeraża. Chodzi mi o to, że jak najbardziej rozumiem model, z jednej strony Radosław Kucharski i transfery w stylu Nagya, czyli młody chłopak, który będzie się rozwijał i budował swoją wartość, a z drugiej strony akademia, która przyjmuje pewną filozofię pracy, ale efekty tej pracy poznamy dopiero po wielu latach. I właśnie to czekanie na ten efekt przyjęcia danej filozofii tak mnie przeraża, czas w trakcie którego musimy czekać, aby sprawdzić czy nasz pomysł był dobry…
…ale to tak nie funkcjonuje. W tym procesie cały czas się nad tym pracuje. Cały czas się ocenia i dostosowuje. To jest powód, dla którego trzeba być otwartym i wiedzieć co się dzieje na świecie. I wybierać te rzeczy, które mogą u nas się sprawdzić i nam pomóc. Czy dzisiaj możemy wiedzieć za jaki czas wyjdzie stąd zawodnik, który zagra w pierwszym składzie? Nie, tego mnie wiadomo. Natomiast będziemy wiedzieć już stosunkowo szybko jak działa system, czy zaczynamy widzieć piłkarzy, którzy są lepiej przygotowani. Od strony mentalnej, od strony fizycznej, taktycznej czy technicznej. Będą różnego rodzaju testy, są różne narzędzia, które pozwalają ustalić czy idziemy w dobrym kierunku i tych narzędzi będziemy stosować coraz więcej. Po to powstanie centrum badawczo-rozwojowe, które mam nam pomóc w przeprowadzaniu analiz i da nam wiedzę, w którym kierunku się rozwijamy. Czy musimy robić czegoś więcej, a czegoś być może mniej.
Rozumiem, że to nie było do tej pory praktykowane?
- Nie tak jak powinno. Były robione testy, ale w bardzo podstawowym zakresie.
Czyli dzięki monitorowaniu rozwoju naszych wychowanków będziemy starali się uniknąć przykładów takich jak, dajmy na to, Rafał Wolski – zawodnik świetny technicznie, który jednak ani mentalnie, ani fizycznie nie jest na poziomie europejskim…
- Rafał wyjechał z Legii za wcześnie, nie był przygotowany do rywalizacji, nie znał języka, nie był przyzwyczajony do konkurencji wewnętrznej, do tego, że musi o ten skład zawalczyć…
Tak z ciekawości, widziałby Pan Rafała w miejsce Ofoe?
- Rafał ze względu na sentyment, ze względu na to, że jest legionistą, jest na naszych listach i chcielibyśmy aby tutaj był. Ale to nie jest temat na dzisiaj.
...czyli nie bardzo…
.. no chyba nie.
No dobrze, to pytanie z innej strony - mamy następcę Jacka Magiery?
- Następcę?
Nie chodzi mi oczywiście o kwestię opiekuna pierwszego zespołu. Swego czasu rozmawiałem z kilkoma rodzicami naszych byłych wychowanków i wszyscy, zarówno rodzice, jak i młodzi piłkarze, bardzo cenili rolę jaką odgrywał Jacek Magiera przy młodym zespole. Rolę wychowawczą, takiego człowieka, który potrafił rozmawiać, pokazać plusy i minusy, w jakiś sposób ukierunkować młodego człowieka. Oczywiście w przypadku piłkarzy ten szacunek przychodził najczęściej z upływem czasu.
- Będziemy mieli różnych trenerów, nie wszyscy będą tacy jak Jacek. Musimy mieć zróżnicowane podejście i różnych fachowców. Natomiast strona, w którą będziemy szli, to jest to, co już w zasadzie zostało wdrożone. To się już dzieje od tego sezonu, czyli połączyliśmy „jedynkę” z „dwójką”, to będzie profesjonalny futbol, oraz akademię wraz z zespołem CLJ. I w akademii będziemy chcieli mieć trenerów, którzy nie mają ambicji być kiedyś trenerami „jedynki”, tylko będą chcieli szkolić młodzież na zawsze i w tym kierunku będą się kształcili i doskonalili.
Odchodząc od naszej młodzieży a skupiając się na dorosłych. Porównując wartość zespołu Legii, posługując się tak nieprecyzyjnym, ale z drugiej strony jedynym dostępnym dla kibiców narzędziem, jakim jest Transfermarkt, wartość zespołu Legii od 2011 roku, od meczu ze Spartakiem, oscyluje wokół 20 milionów. Teraz, gdy graliśmy w Lidze Mistrzów, wartość skoczyła do 32 milionów. Ale trzeba zauważyć, że jest to suma liczona z Necidem i Kazaiszwilim, których już w Legii nie zobaczymy. Jak to jest z tą wartością tej drużyny?
- A bez nich?
Jeśli odliczymy Necida, Kazaiszwiliego, Ofoe, Pazdana i Jodłowca to wartość zespołu spada drastycznie do 18 milionów…
…ale wtedy będą inni.
OK, Pan prezes zakłada, że będą inni, ale zawodników do jakiego pułapu wartości możemy się spodziewać?
- Dla mnie to właśnie jest problem, że w ostatnich pięciu latach nie było wzrostu wartości naszej drużyny. Mogę wam powiedzieć, że jednym z kryteriów budowy tej drużyny ma być właśnie ten czynnik. W naszych założeniach mamy plan, aby w ciągu najbliższych dwóch lat tę wartość podwoić. To jest nasz cel - podwojenie wartości przy jednoczesnym obniżeniu średniej wieku zespołu.
No dobrze, to teraz kolejne pytanie, które nurtuje kibiców. Budżet wzrasta skokowo, po awansie do Ligi Mistrzów wynosi 270 milionów złotych…
…. nie można patrzeć na to w ten sposób.
No właśnie, jaki w takim razie jest realny budżet Legii? Jakie ma przełożenie na wartość zespołu? W świadomości kibica gdy rośnie budżet to automatycznie powinna wzrastać wartość zespołu. Jak jest w rzeczywistości?
- Trochę jest w tym prawdy. Po to te budżety rosną, aby było więcej pieniędzy na sport. I teraz jest pytanie co zrobić w części niesportowej, aby było więcej pieniędzy na sport i jednocześnie budować tak wartość zespołu, aby zachować tendencję wzrostową. Tak naprawdę kiedy spojrzymy na budżety Legii, to zauważymy, że poza pierwszymi latami, kiedy te sumy wzrastały skokowo, kolejne lata są już zdecydowanie bardziej spokojne. Wyjątkiem jest ten rok, kiedy nastąpił skok związany z Ligą Mistrzów, która przyniosła ponad 100 milionów zł. Gdyby nie to, budżet byłby prawie taki sam jak w roku ubiegłym. Na początku był efekt nowego stadionu, zakończenie konfliktu z kibicami, dopiero później zaczęliśmy rozwijać część komercyjną. Loże, sponsorzy itd. Problem polega na tym, że z tych wszystkich prostych rzeczy już skorzystaliśmy i już nie mamy gdzie tak łatwo rosnąć. W zasadzie jedyna dziedzina, która nam jeszcze pozostała to procent wypełnienia stadionu, tu jeszcze mamy rezerwy. Teoretycznie mamy szansę na zwiększenie frekwencji o 25% - 30%, ale to przecież nie będzie się przekładało na taki sam procent w budżecie…
…no tak, bo to nie ta skala
- No właśnie.
To co mamy w takim razie zrobić, by osiągnąć wyższy pułap budżetu, taki, który pozwoliłby nam na dalszy rozwój?
- Musimy zabrać się za trudniejszą część. Trzeba przewartościować ten produkt.
To znaczy?
- Oznacza to, że musimy zrobić skokowe zmiany postrzegania i wartości. A żeby to zrealizować musimy zrobić niestandardowe rzeczy. Nie na zasadzie sprzedaży reklamy na bandzie. Trzeba spowodować aby sponsor zrozumiał, że np. za miejsce na koszulce nie płaci się trzy, czy cztery miliony tylko dziesięć. Stworzyć takie warunki, w których taka transakcja będzie opłacalna dla obu stron. To jest trudne, ale niezbędne.
To ile daje Pan sobie czasu na dojścia do takiego pułapu?
- Dwa lata.
No dobrze, a jaki ma to związek z jakością drużyny?
- Bardzo duży. To się wszystko łączy, musimy wygrywać, grać w pucharach, a na końcu musimy zaoferować pewnego rodzaju doświadczenie na tym stadionie i poza stadionem, które powoduje, że głowni partnerzy biznesowi będą chcieli być kojarzeni z Legią, bo będzie się im to opłacało.
No tak, ale wcześniej powiedział Pan, że nie da się szybko wymienić zespołu. Co jest oczywiste, bo rewolucja nigdy nic dobrego w futbolu nie przyniosła
- Oczywiście, dlatego ja wciąż mówię, że to mus być proces trwający dwa, trzy lata. W tym czasie wciąż musimy wygrywać, wciąż musi sobie ta wartość spokojnie rosnąć. Ale ja bym nie spodziewał się fajerwerków w ciągu następnych lat. No chyba, że znowu wejdziemy do Ligi Mistrzów.
Obawiam się, że o ile sama zmiana wizerunku może Legii pomóc, o tyle w dół będzie nas ciągnął wizerunek całej ligi, czy w ogóle piłki w tym kraju.
- Zdecydowanie, dlatego wszyscy muszą pracować na wzrost.
Niestety, do tego dochodzą takie sytuacje jak w trakcie meczu Wisła Kraków – Cracovia gdzie na trybunach ludzie zaczynają się prać…
- Dokładnie, to kolejny problem, który nie pomaga.
Dlatego mi się wydaje, że my musimy inwestować w pierwszy zespół. Drogą do sukcesu Legii jest „jedynka” która powinna być generatorem zysków…
…ale jak?
Starać się grać w Lidze Mistrzów…
- Oczywiście, że będziemy się starać ale to nie działa w ten sposób, że przyjdzie ktoś i powie – inwestuję 100 milionów dolarów i automatycznie będziemy grać w Lidze Mistrzów…
…no nie, to nie tyle. Niemniej jednak powinniśmy strać się awansować, dopóki sprzyjają temu warunki, czyli nasz ranking pucharowy. Dla mnie Legia ze 120 milionowym budżetem powinna ¾ ligi, mówiąc kolokwialnie, wciągać nosem. Oczywiście to jest sport i można przegrać jeden mecz, czy dwa, ale mając taką przewagę i możliwości doboru zawodników to większość spotkań powinniśmy wygrywać bez większego problemu. Natomiast naszym problemem jest to, że jesteśmy skazani na los – dajmy na to jeden strzał życia przykładowo Góralskiego w 90 minucie meczu z Jagiellonią i jesteśmy pogrzebani.
- Ale taka jest piłka…
Tak, ale z taką przewagą w postaci naszego budżetu powinno to wyglądać inaczej. Ujmę to tak, jaką część naszego budżetu pochłania pierwszy zespół? Faktycznie jest to 60 milionów?
- Tak.
Naprawdę? 15 milionów euro wydajemy na kontrakty?
- Tak, my mamy czterdziestu zawodników na kontrakcie. Jeśli policzy się te wszystkie premie, bonusy i sprawy związane z pierwszym zespołem to będzie nawet więcej…
…no to strasznie dużo…
… zgadza się.
To trzeba ciąć… zawsze mi się wydawało, że jeśli my wydajemy takie pieniądze na kontrakty, to spokojnie nas stać na zawodników, którzy będą zarabiali około miliona euro. Nie wszyscy, ale kilku graczy pierwszego składu takie apanaże mogłoby pobierać. Natomiast zamiast tego odnoszę wrażenie, że Legia ma syndrom Lewandowskiego. Zamiast skupić się na zawodnikach, którzy wnoszą jakość do zespołu, trzymamy całą rzeszę piłkarzy, których boimy się wypuścić. Oby tylko nie stracić jakiegoś talentu, który mógłby się okazać kolejnym Robertem.
- Tak to było robione, dlatego mamy pierwszą i drugą drużynę plus wielu zawodników na wypożyczeniach, których kontrakty opłacamy, bo nikogo w Polsce nie stać, aby płacić wypożyczonym piłkarzom. My, łącznie licząc, wszystkich profesjonalnych piłkarzy na kontraktach mamy około 60.
Czyli między innymi stąd się brało Pana stwierdzenie, że zdobywanie mistrzostwa Polski nie opłaca się finansowo?
- Nie, to się brało z czegoś innego. Chodziło o to, że z punktu widzenia czysto finansowego to okazuje się, że za mistrzostwo dostajemy mniej niż wydajemy. To fakt, bonusy, które dostaliśmy za wygranie mistrzostwa były mniejsze niż premie, które z tego tytułu wypłacamy. Oczywiście moje słowa zostały przeinaczone, bo ja nie powiedziałem, że się nie opłaca, tylko że wiąże się to z dodatkowymi wydatkami, które przekraczają wpływy z samego mistrzostwa. Oczywiście tytuł to po pierwsze trofeum, o które Legia zawsze będzie się biła, a po drugie przepustka do eliminacji do Ligi Mistrzów, dlatego płacimy za nie tak dużo i premie dla zawodników są tak wysokie.
No dobrze, reasumując powoli nasza rozmowę, rozumiem, że skupiamy się teraz na budowie organizacji wewnętrznej. Ten proces wydaje się być na ukończeniu?
- Na ukończeniu jeszcze nie, będą zmiany, będzie zupełnie inna struktura organizacyjna…
…czyli cały czas przebudowujemy, tak?
- Cały czas trwa okres transformacji.
No i wciąż nie ma następcy…
- Jakiego następcy? Mojego?
No tak…
…ale ja zamierzam być prezesem Legii bardzo długo.
Hm… W środowisku panuje raczej opinia, że przy Pana innych obowiązkach może być bardzo trudne pogodzenie prezesury w dłuższym okresie czasowym.
- Nie, po prostu muszę to trochę inaczej poustawiać, bo ja dziś pracuje w trybie 24/7…
…No właśnie, na dłuższą metę tak się nie da
- Ja po prostu odpuściłem wszystkie inne rzeczy i muszę doprowadzić organizację do takiego modelu funkcjonowania, który da mi przynajmniej chwilę na inne obowiązki…
…czyli jednak cedowanie obowiązków na innych w organizacji
- Musi tak być
To ja zapytam wprost, z różnych źródeł można było się dowiedzieć, że znaczna część czasu spędza Pan poza krajem.
- Teraz tak nie jest. Akurat w ciągu ostatnich dwóch miesięcy nie było mnie w kraju połowę tego czasu, ale w większości wynikało to z obowiązków związanych z Legią. Bycie w Legii to nie jest tylko siedzenie w biurze od rana do wieczora. Ja pracuję non stop dla Legi, poza tym są kwestie europejskie, które są dla Klubu szalenie istotne, budowanie kontaktów, czy choćby kwestie transferowe.
Kończąc temat, nie ma w tej chwili potrzeby poszukiwania prezesa dla Legii?
- Ja się koncentruje w pełni na Legii, to jest dla mnie jedyny projekt, którym się zajmuję. Inne rzeczy mam poukładane i nie stanowią problemu.
Skoro nie chce Pan szukać kolejnego „Leśnodorskiego” to może rozważał Pan poszukiwania kolejnego „Mioduskiego” jak kiedyś Jan Kulczyk znalazł Pana? Czyli człowieka, do którego ma Pan pełne zaufanie i który realizuje Pana wizję?
- Ja zawsze, cokolwiek w życiu robiłem, byłem od strategii i wykonania. Dlatego też w moich poprzednich projektach strategia była moja. To jest moja siła, ja to umiem robić, podobnie jak zarządzanie od strony ludzkiej, praca z ludźmi, którzy są naprawdę dobrzy. Między innymi dlatego, że pozwalam im mieć dużo swobody. Opieram się na zaufaniu, czasami mnie to kosztuje trochę nerwów i różnych innych rzeczy, ale to jest mój model funkcjonowania i teraz, żeby zrealizować moja wizję Legii, ja muszę się tym zając osobiście. To nie może być manager, to musi być ktoś kto czuje to wszystko na poziomie szczegółów. Legia w tej chwili potrzebuje lidera. Dziś mamy takie warunki w Polsce i zagranicą, które utrudniają realizację ambitnej wizji Legii. Potrzeba więc niebywałego wysiłku abyśmy mogli dotrzeć do elity, bo ta elita ucieka coraz szybciej.
Zdaje Pan sobie sprawę, że wciąż Pana działania będą postrzegane przez pryzmat wyników. Przykładowo, jeśli w 2019 roku będziemy mieli akademię, ale Legia zajmie dajmy na to, trzecie miejsce spadnie na Pana masa krytyki, wszyscy powiedzą, że to klęska. I Pana prezesura też będzie oceniana negatywnie.
- Nie wiem co będzie, ale ale mam dość grubą skórę. To znaczy jeśli wierzę w coś, to realizuję to. Czy będziemy wygrywać mistrzostwo w każdym roku? Taki będzie cel i wierzę, że zazwyczaj tak będzie. Czy czasem zajmiemy inne miejsce niż pierwsze? Na pewno tak. Nie ma takiej możliwości, abyśmy zawsze zdobywali mistrzostwo Polski. Ja wiem na pewno jedno, że za pięć lat, jeśli nie stanie się nic takiego co jest poza moją kontrolą, Legia będzie w zupełnie innym miejscu niż teraz. Wtedy będzie można oceniać co ja zrobiłem dobrze, a co źle. Pamiętajmy o tym, że ja nie zaczynam w Legi trzy miesiące temu, zacząłem cztery lata temu. Prezes, który tutaj był, w dużej mierze był tutaj dlatego, że miał moją zgodę na takie działania. Konflikt rozpoczął się dlatego, że moi wspólnicy zaczęli mieć inna wizję od mojej i dlatego musieliśmy ten problem rozwiązać.
Starczy Panu cierpliwości, empatii i jednocześnie wytrzymałości na tę ogromną presję, o której Pan wspomniał na samym początku. No bo jeśli budujemy organizację z ludzi odpowiednich, ale niedoświadczonych, to nauka będzie nas kosztować. Przydarzą się nam wpadki, nie raz popełnimy jakieś błędy…
…wszyscy popełniają błędy
…dokładnie, ale to wszytko oznacza, że zarówno krytyka jak i wspomniana presja będzie naprawdę duża. Rozumiem jednak, że przyjęta strategia będzie najważniejsza
- I uczenie się na błędach, jak w życiu. Różnica jest tylko taka, że w normalnej firmie tylko kilka osób wie o niektórych błędach, a tutaj wszyscy wiedzą i komentują…
…i potęgują dziesięciokrotnie, czasem nie mając nawet połowy wiedzy niezbędnej do rzetelnej oceny
- No i każdy wie, jak można było zrobić to lepiej…
…to jest zrozumiałe, Polska to kraj prezesów, którzy gdyby tylko mogli na pewno genialnie poprowadziłby swój klub
… i to jest faktycznie trudne.
Przykłady takich zachowań mamy na każdym kroku, choćby najnowszy, kiedy to wiele osób nie mogło zrozumieć jak mogliśmy przegrać walkę z Lechem o szwedzkiego skrzydłowego i żadnego znaczenia nie ma fakt, że nasze zainteresowanie tym piłkarzem było tylko i wyłącznie faktem medialnym
- Oczywiście, dokładnie tak.
Jeśli chodzi jeszcze o rozwój, powiedział Pan, że Legia będzie w innym miejscu niż teraz, innym czyli gdzie?
- Za pięć lat mamy być w rankingu w topowej czterdziestce klubów Europy.
No tak, ale szczerze mówiąc to taki Ajax Amsterdam, czy Borussia Dortmund to jest bardzo wysoka półka, ale często też jest tak, że absolutnie nie mamy czego tej Europie zazdrościć
- No dobrze, ale jeśli popatrzymy tylko na pięć najsilniejszych lig, to piętnaście zespołów z Premier League w Anglii, pięć z Hiszpanii, pięć z Francji, pięć z Włoch i pięć w Niemczech to już mamy 35. A jeszcze nie policzyliśmy Portugalii, Belgii, Holandii, Rosji, Turcji. Dlatego znalezienie się w pierwszej czterdziestce, nawet ‘tylko’ organizacyjnie, to jednak jest to duży wyczyn. My chcemy to osiągnąć. Przy czym bycie sportowo w pierwszej czterdziestce oznacza, jeśli chodzi o ranking, że musimy mieć około 55.000 punktów. Czyli średnio co rok musimy zdobywać około 12.500 punktów, czyli nie tylko wychodzić z grupy, ale też grać w ćwierćfinale któregoś z europejskich pucharów. I to jest nasz cel.
To jest wyzwanie, pytanie tylko czy jesteśmy w stanie osiągnąć to sami, bez pomocy innych polskich klubów. Bo ranking krajowy też ma znaczenie
- No właśnie, sama Legia tego nie zrobi. Jeśli nie będzie polskiego rankingu krajowego w pierwszej dziesiątce w ciągu powiedzmy siedmiu następnych lat, to będzie nam bardzo trudno. Prawdę mówiąc wydaje mi się, że sami tego nie zrobimy, nie ma szans. Ale będziemy próbować.
Dziękujemy bardzo za rozmowę i życzymy dalszych sukcesów.
Z innej beczki, odwiedziłem ostatnio dwa razy nasz sklep klubowy i generalnie wszystko jest pięknie/ładnie ale ... oferta dla kibica jest bardzo mało zróżnicowana i dość podstawowa. Wiem, że jako klub zarabiamy już godne pieniądze na pamiątkach ale to można jeszcze poprawić poprzez rozszerzanie asortymentu i nie koncentrowanie się głównie na kliencie premium.
Nie rozumiem też nadal jak może funkcjonować pod nosem klubu biznes pamiątkowy związany z Legią, a prowadzony przez SKLW. To nie jest normalne, wcześniej było za dużo ustępstw względem tzw. "najważniejszych" kibiców. Pytanie jest takie czy nasz prezes jest w stanie ten problem rozwiązać?
Najpierw było o uczeniu się - że nie ma od kogo - święte słowa. Potem było że jednak nasi bo legioniści - coś tu jest nie tak, trochę to sprzeczne ze sobą jest.
Nie było rozmowy o transfery - tu bardziej zakładam Monrooe powiedział o jakimś modelu typu Nagy oraz akademia, ale Mioduski wcale nie powiedział że to jest to - albo nie wie jak to ma być w tej chwili, albo zdaje sobie sprawę, że kibic łaknie gwiazd, kogoś na kogo pójdzie na stadion - a pójdzie na Nagy i Szymańskiego?
Dużo ogólników, postawienie jakiś celów, trochę fajnych tekstów o strategii i rozwoju, podstawach, mało konkretów i w sumie człowiek wie tyle po przeczytaniu co przed.
Na razie nie będę się wypowiadał, niech każdy wyciągnie swoje wnioski. Chcę tylko napisać, że jestem z tej rozmowy bardzo zadowolony, bo porusza obszary dotąd niezbadane przez poprzedników. Proszę tylko o jedno, przeczytajcie go bardzo uważnie, bo jest w nim naprawdę dużo "smaczków" i szalenie ważnych informacji, które dotychczas nie trafiły do świadomości publicznej. Jest też kilka mocnych deklaracji, z których później będzie można obecną ekipę rozliczać.
Dotychczasowe sukcesy biznesowe jakie osiągnął i wizja o której mówi dają nadzieję, że mamy wreszcie właściwego człowieka na właściwym miejscu, ale że piłka nożna w przeciwieństwie do tego, co robił wcześniej jest biznesem dość nieprzewidywalnym z odtrąbieniem sukcesu musimy trochę poczekać, a nawet zdawać sobie sprawę, że może nie nadejść nigdy. Czy wystarczą tylko dwa, trzy lata, jakie sobie założył szczerze wątpię, ale bardzo mi odpowiada kierunek w jakim to idzie.
Wiemy doskonale, że bardzo dużo czynników zewnętrznych może tej wizji przeszkodzić, jak choćby wspomniany w rozmowie "ranking krajowy" i choć prezes doskonale sobie zdaje z tego sprawę, to niestety jesteśmy w jakiś sposób uzależnieni od innych.
Podobnie jak prezes, nie przywiązywałbym też zbytniej wagi do tzw transferów zagranicznych, które jakoby miały podnieść jakość funkcjonowania klubu.
Radek Kucharski jest tego najlepszym przykładem
Prezes w rozmowie wspomniał też o konieczności odmłodzenia składu, przy jednoczesnym zachowaniu jakości drużyny.
We wczorajszym meczu mogliśmy na żywo podziwiać naszą młodzież, a transfery, jakich dokonano w tym okienku (Hildeberto, Armando Sadiku, Cristian Pasquato) dają również nadzieję na utrzymanie jakości.
Trochę mogą niepokoić zawirowania z niektórymi piłkarzami, bowiem po Nicoliću, Prijoviću i Offoe pojawili się kolejni (Pazgan, Ghuilherme) którym już w Legii jest za duszno.
Ps
W przeciwieństwie do kolegi z góry, nie mam najmniejszego żalu o to, że prezes nie powiedział jakimi środkami chce swoją wizję wcielić w życie. (nikt normalny nie zdradza tajemnic firmy) Ważne żeby to zrobił. Najlepiej w zapowiadane dwa, trzy lata, bo niestety nie robimy się młodsi
Smaczki - no są smaczki, tylko co z tego? przecież wg jednego z przeprowadzających rozmowę prezes w kwestii transferów wszedł w buty poprzednika, którego krytykował.
Prezes powiedział tyle - Legia w budowie i przebudowie, lepiej będzie za kilka lub kilkanaście lat, a te deklaracje o top 40 to ja sobie zapamiętam i powiem sprawdzam - ciekawe ile do tego trzeba kasy na te 12.500 pkt co roku (o podniesieniu rankingu ligi nie wspomnę bo tu prezes może zero niestety) - będę dopingował i się przyglądał i oby się udało.
Może z tego samego powodu, co prezes MU, który wolał fachowca z Polski, a nie z Holandii
Środek tygodnia, akurat w momencie rozgrywania meczu jakoś nie skłania do czytania.
I jeszcze ten upał.
Do tego 'na aucie' poruszono kila tematów związanych z naszą grą, z naszymi zawodnikami i z polityką transferową, które jednak proszą się o głębsze spojrzenie zanim zaczniemy rozbierać słowa Prezesa na czynniki pierwsze.
Na razie sobie odpuszczę, ale z pewnością nie zapomnę wrzucić komentarza.
'przeczytajcie go bardzo uważnie'
To nie jest takie proste, bo jeszcze tak uczonego wywiadu, z obu stron, pytającej i odpowiadającej, to ja chyba nie wiedziałem na stronach dotyczących pasji, jaką jest klub piłkarski. Podziękowania dla wywiadowców i dla przepytywanego.
Będę musiał drugi raz.
Tekst, oprócz tego, że 'uczony', odebrałem po pierwszej lekturze jako ostrożny. Ogólne wrażenie jest takie, że biorąc pod uwagę otoczenie, tzn. polską piłkę klubową, Legia dotarła w okolice górnego pułapu. Więcej niż jest obecnie trudno będzie osiągnąć. Jeśli się uda, to będzie wielki wyczyn. Jeśli nie, coś, z czymś się należało liczyć.
Dla mnie z takich wyzwań to na pierwszym miejscu jest scenariusz na nieudany sezon: tak pracować, żeby przetrwać bez wielkich wstrząsów, sezon, w którym Legia nie zakwalifikuje się do fazy grupowej pucharów, lub wręcz nie uzyska w kraju prawa do startu w eliminacjach. Taka sytuacja prędzej czy później przyjdzie. Moim ulubionym przykładem jest Rosenborg, w latach 90-tych i później, 7-krotny z rzędu, jeśli dobrze zapamiętałem, mistrz Norwegii, systematyczny uczestnik ChL, w którym potrafił i AC Milan wyeliminować i w ćwierćfinale zagrać i który jednak spadł z piedestału. A idioci nim nie zarządzali.
To są normalne koleje losu, więc ceńmy, ceńmy to, co jest.
Odmłodzenie kadry bez obniżania jej zdolności zdobywania trofeów i walki w Europie, a przy zwiększaniu wartości transferowej, to wielkie wyzwanie. Chyba każdemu z nas przyszło to do głowy u schyłku minionego sezonu i przy kwotach zapłaconych za graczy Legii i graczy Lecha w tym oknie.
W te ćwierćfinały to ja nie wierzę. W każdym razie, nie w 5 lat. W Polsce jest taka zima, że każdego oduczy grania w piłkę na kilka tygodni, a na to nikt nie ma wpływu. Najlepsze przygotowania na Cyprze i w Hiszpanii tego nie naprawią.
Ale kciuki trzymam, powodzenia życzę.
@ Dalkub
„Dużo ogólników, postawienie jakiś celów, trochę fajnych tekstów o strategii i rozwoju, podstawach, mało konkretów i w sumie człowiek wie tyle po przeczytaniu co przed.” - będę mówił to znaczy pisał tylko i wyłącznie w własnym imieniu, to znaczy jak najbardziej subiektywnie. W odróżnieniu od Monrooe po zakończonym wywiadzie we mnie było bardzo duże poczucie niedosytu. Tak, że Dalkubie ja Ciebie trochę rozumiem, natomiast żeby była jasność, we mnie jest poczucie braku satysfakcji nie z powodu naszego rozmówcy, ale mam poczucie niewykorzystanej szansy. „Miodzio” ma przypisany status „dyplomaty” i o ile jego poprzednik na prezesowskim stołku czasami coś walnął na zasadzie jak „z kozich cycków kastaniety” to aktualny prezio woli takich sytuacji unikać. I chyba słusznie(?), tylko że i we mnie pojawiała się związana z tym obawa czy aby nasz Miodzio nie przeistoczy się w drugiego Nawałkę, którego „dyplomatycznych” konferencji już nie da się słuchać. Na szczęście się przekonałem że „garnitur dyplomaty” może być pozostawiony w szafie, walić sztachetą aktualny prezes nie musi, ale potrafi być otwarty w dyskusji i konkretny, czasem i wyrazisty w osądzie. Stąd też moje odczucie, „wywiadowczego niespełnienia” że takiego nastawienia prezesa według mnie nie potrafiliśmy w pełni wykorzystać. Stąd moje odczucie wewnętrznego wobec siebie zawodu, uważam że ten wywiad mógłby być ciekawszy, ale pretensję o to mogę mieć tylko i wyłącznie do siebie, Senator świadkiem że mówiłem tak bezpośrednio po udzielonym wywiadzie, zatem i teraz Dalkubie przy Twoich uwagach biję się w piersi.
Natomiast , mimo powyższego, to zgadzam się i z usatysfakcjonowanym Monrooe i z jego stwierdzeniem że w tej kibicowskiej dyskusji są „smaczki”, deklaracje, informacje. To że moim zdaniem„mogłoby być lepiej” temu nie przeczy, przy tym warto i pamiętać że i „lepsze bywa wrogiem dobrego”.
Teraz przejdźmy do konkretu, którego brak Dalkubie przywołałeś konkretnie, a według mnie w wywiadzie właśnie ów konkret się pojawił. Napisałeś: „Rozumiem że prezes nie moze powiedzieć dlaczego woli Zielińskiego a nie fachowca z Holandii oprócz tego że ten pierwszy to legionista - toż to straszliwa tajemnica jest. (…) Dlaczego w akademii jest Zieliński? ano dlatego że jest legionistą i że się będzie uczył i jeździł na staże i taki model wybrano bo wg. prezesa jest lepszy, ale nikt nie dopytał dlaczego taki jest lepszy? Nie stać nas na fachowców z zagranicy? nie mam w tej chwili do tego infrastruktury? nie pasują kulturowo?”
Dalkub zanim przejdę do meritum, wpierw mała ale niezbędna dygresja. Żeby opublikować wywiad, po spisaniu treści, trzeba dokonać redakcji tekstu, koryguje się błędy stylistyczne, również żeby tekst był w lekturze lepiej przyswajalny, spójny, w tym celu dokonuje się skrótów, niektóre rzeczy pomija. To jest w gestii redagującego tekst przed publikacją, ja tego nie robiłem, ale mogłem ‘redakcję’ skorygować a tego też nie uczyniłem. W kwestii którą konkretnie poruszyłeś pozwolę sobie na zacytowanie siebie samego, ale w wersji „live” (bez redakcji) ponieważ to ja starałem się zadać, na tyle na ile potrafiłem w miarę konkretne pytanie odnośnie zarządzania akademią. Zatem dosłownie ono brzmiało:
„W Polsce zgadzamy się Jacek Zieliński to świetny facet, super piłkarz, ale dlaczego pan nie obstawił czegoś takiego co zrobili w Zagłębiu Lubin? Dlaczego nie znalazł pan kogoś, znaczy, czy szukał pan, czy zastanawiał się nad taką opcją żeby wziąć Holendra, Francuza, Niemca? W Zagłębiu wzięli Grootscholtena, on mówił sam że w Polsce nie ma wiedzy jak robić akademię to są jego słowa z wywiadu, ja tutaj jestem w stanie się z nim zgodzić bo my raczkujemy w temacie akademii, dlaczego nie zdecydował się pan w takim wypadku na właśnie fachowca z zewnątrz, który miałby już „known how” i tutaj wchodzi do nas i my czerpiemy od niego wiedzę i wtedy nawet taki Jacek Zieliński bierze też od niego wiedzę?”
Teraz Dalkubie Mioduski autoryzował już zredagowany wywiad, zaakceptował go, zatem ja nie mam upoważnienia żeby na podobnej zasadzie jak moje słowa cytować „live” jego wypowiedzi, natomiast może głowy mi nie urwie, gdy stwierdzę że jego odpowiedź była troszkę obszerniejsza. W zredagowanej formie pewne drobne fragmenty zostały pominięte, a Miodzio taką wersję przyklepał i to zostało opublikowane. Być może diabeł śpi w szczegółach, które zaprezentowane rozwiałyby niejasności, albo przynajmniej pozwoliłyby lepiej zrozumieć intencje Mioduskiego gdy podejmował takie a nie inne decyzje.
Dosłownych słów prezesa przywołać nie mogę, ale w oparciu o zamieszczoną już odpowiedź napiszę jak ja ją zrozumiałem.
Po pierwsze, Zagłębie było przypadkiem w którym wszystko trzeba było postawić od początku do końca i oni według Mioduskiego zrobili prawidłową rzecz i mogli sobie na to pozwolić bo nie są Legią Warszawa, są Zagłębiem Lubin mają inne środowisko i tam to zadziałało, u nas mogło by też zadziałać ale mogłoby być też trudniej, bo taka osoba musiałaby też być tutaj zaakceptowana środowiskowo, a z tym mógłby być problem, czego dowodem jest choćby i przykład trenera pierwszego zespołu przed Jackiem Magierą. Czyli wybór dyrektora akademii znającego legijne środowisko, z niego się wywodzącego jest postawieniem na stabilizację prowadzenia akademii w perspektywie wieloletniej. To kryje się za określeniem „docelowo”. Tak subiektywnie interpretuję intencje Mioduskiego, czyli według mnie obawiał się że zagraniczny fachowiec, albo może mieć problemy z adaptacją na podobnej nieco zasadzie jak Besnik Hasi, albo jeśli jest dobrym fachowcem to po jakimś czasie skusi się na propozycję pracy u siebie. Wszak i Grootscholten choćby w 2016 roku został przecież dyrektorem szkolenia w Feyenoordzie. Z argumentami Mioduskiego że postawił na autochtona a nie obcokrajowca można polemizować, można pozostać nieprzekonanym, ale przynajmniej ja nie potrafię zanegować że je przedstawił i decyzję podjął w oparciu o logiczne wnioskowanie. Dokonał wyboru, czy słusznego o tym czas, przyszłość rozstrzygnie.
Druga kwestia, która jest już czarno na białym w publikacji. Skoro autochton, to dlaczego Jacek Zieliński a nie Jacek Mazurek? I tu autoryzowana odpowiedź Mioduskiego jest bardzo jasna i jednoznaczna. Wobec poprzedniego zarządu akademii prezes formułuje ostry zarzut: „problem, który tutaj był. Wszyscy myśleli, że już wszystko wiedzieli i był problem z przyswajaniem nowej wiedzy…”. Czyli „zamknięcie” versus „otwartość” czyli postawienie właśnie na kontakty z zagranicznym „konw how”, stąd przywołany audyt Groootscholtena który właśnie się odbył, kontakty z Dinamem Zagrzeb, wymieniona potrzeba innych kolejnych konsultacji, staży. W wywiadzie z maja tego roku dla Przeglądu Sportowego na pytanie: Z pewnymi osobami nie wyobrażał pan sobie współpracy? Dariusz Mioduski odpowiedział: „Jest kilka osób, szczególnie w akademii, które reprezentowały inne podejście niż ja. To była jedna z osi sporu.” Obecnie w rozmowie z nami, dopytany przeze mnie właśnie w tej kwestii, wyjaśnił na czym polegały różnice w podejściu do funkcjonowania akademii i że oś sporu stanowiło przekonanie poprzedników, że wszystko robione jest dobrze i trzeba tylko czekać na efekty. No więc teraz zgodnie z intencjami Miodzia w akademii będziemy mieli nieco „twórczego fermentu” zamiast poprzedniej „stagnacji”. Czy jako na gwaranta „otwartości” aktualny prezes postawił na dobrego konia, w dyskusji można mieć różne zdanie, ale arbitrem ostatecznym i tak ponownie okaże się czas.
Dalkub, u mnie jest niedosyt po wywiadzie, ale według mnie w kwestiach które podniosłeś, akurat prezes wypowiedział się moim zdaniem w miarę konkretnie, przedstawił argumenty którymi się kierował podejmując takie, a nie inne decyzje.
Kilka zdań Prezesa brzmi powiedziałbym gorzko (np. o wydawaniu całej zarobionej kasy bez wzmocnienia fundamentów klubu czy o biznesowej 'wolnoamerykance' w środowisku piłkarzy i ich agentów), kilka deklaracji z kolei zaskakuje odwagą. Skokowe przewartościowanie 'produktu' w okresie 2-3 lat, czy dobicie do czołowej czterdziestki w Europie w ciągu 5 lat, to są naprawdę nie lada wyzwania.
Oczywiście to są wszystko naczynia połączone, punktem wyjścia w budowaniu marki klubu są osiągnięcia sportowe i tutaj jeden sukces powinien teoretycznie napędzać kolejne. Tylko że my jesteśmy w takiej delikatnej sytuacji, że rodzimy rynek (pomijając już nawet kwestię wychowanków) nie dostarczy nam materiału gwarantującego sukcesy, zaś dla dającej pożądaną jakość armii zaciężnej (vide Niko czy Vadis) jesteśmy tylko przystankiem na drodze do bardziej atrakcyjnych lokalizacji. W efekcie trudno o stabilizację, każde kolejne okienko transferowe to lęk o to co stanie się z drużyną i ryzyko, że tym razem coś może pójść mocno nie tak. Póki co trochę jesteśmy skazani na wieczną grę w ruletkę i permanentną ucieczkę do przodu, bo jeżeli raz czy drugi zmylimy krok, może być ciężko na nowo nabrać rozpędu.
Ale żeby nie było wątpliwości - mnie się te odważne deklaracje bardzo podobają, bo przecież zawsze na początku jest idea. Jak człowiek ma konkretny cel to może skupić się na jego realizacji. My oczywiście będziemy to wszystko obserwować, oceniać i pitolić w nieskończoność, natomiast (rzecz jasna piszę sam za siebie) kredyt zaufania dla Prezesa jest.
Komplement dla CL dostrzeżony, ale i tak nie będzie taryfy ulgowej
Od razu z grubej rury. Prezes dość zgrabnie wykręcił się z odpowiedzi na pytanie jak ocenia pracowników wywodzących się z Żylety. Choć wydaje mi się, że pytającym bardziej chodziło o ocenę modelu współpracy, w którym Legia oddała wąskiej grupie kibiców część swoich kompetencji w zamian za spokój na trybunach. Jednak chciałbym wiedzieć czy w tej kwestii coś zmieniamy.
Cieszę się, że w końcu Prezes doznał doświadczenia w kontaktach z piłkarzami i ich menadżerami. Podejrzewam, że tą cenną lekcję otrzymał przede wszystkim od Ofoe i jego ludzi oraz Guilherme i jego otoczenia. Nauka nie poszła w las, bo bardzo spodobała mi się reakcja na brak odpowiedzi na ofertę przedłużenia kontraktu z Brazylijczykiem i żądanie określenia się co do oferty w ściśle określonym czasie. Gładkie słowa nic nie znaczą, jeśli nie ma podpisów na dokumentach. Liczę na równie zdecydowane postępowanie w podobnych przypadkach w przyszłości. Zwłaszcza w kwestii kontraktu Sebastiana Szymańskiego. A z drugiej strony jak teraz będzie wyglądała praktyka ustnych deklaracji jak w przypadku Ofoe? Do niedawna przekonywano nas, że inaczej nie da się tu sprowadzić gracza ponad przeciętnego.
Cieszy mnie, że na przykładzie giełdy Prezes uświadamia nas jak należy inwestować. Tylko to taka gadka mądrego Polaka po szkodzie. Gdzieś między wierszami można wyczytać, że sami mieliśmy z tym problemy i nie wykorzystaliśmy naszej hossy w sposób modelowy. Skoro Prezes nie ma komfortu wydawania pieniędzy oznacza to jednak brak środków. Szkoda, bo jednak mam wrażenie, że w poprzedniej strukturze właścicielskiej dałoby się coś więcej zrobić, żeby do tego nie doszło.
O ile nie jestem zszokowany wygraniem ligi jednym punktem to zgodzę się z Prezesem, że fundamenty klubu nie zostały wzmocnione. Tylko co dokładnie Prezes ma na myśli? Co chce w pierwszej kolejności wzmocnić? w którym obszarze zrobić skok jakościowy? Z sensu wypowiedzi i z dalszej treści rozmowy wynika, że Prezesowi chodzi wpierw o zmianę profilu pierwszej drużyny, a poprawę jakości w krótkim czasie szuka się transferami. Dlatego nie mogę zrozumieć co Prezes ma na myśli mówiąc o fundamentach. Czy takim jest pierwsza drużyna, czy to tylko działanie ad hoc? W pierwszym przypadku to by oznaczało znowu kierowanie środków finansowych na transfery i budowanie na tym nadziei na sukcesy. Podobnie jak to czynił poprzedni Prezes. Przy tym samym dyrektorze sportowym, (który miał mieć mentora przy sobie jednak go nie ma) nie dostrzegam zmiany azymutu.
Załóżmy, że teraz transfery są naszym priorytetem. Bo zespół za stary, bo nie ma kogo sprzedać, bo kontrakty się kończą itd. Prezes mówi o pewnych ruchach w tej materii. Tylko co dokładnie? Trochę Prezesa wyręczę z odpowiedzi.
Jednym z tych ruchów chyba jest kwestia kontraktu Guilherme. Drugim sprowadzenie Sadiku i Pasquato. Tylko, że obaj zakontraktowani nie są młodzi ani rokujący. W poważnych ligach nie zaistnieli, więc jak oczekiwać od nich wzniesienia się na europejski poziom i pociągnięcia Legii do sukcesów większych niż dotychczas? A to przecież jest jednym z warunków aby nabić te 55 punktów w rankingu. Zwłaszcza, że kontraktowanie obu wygląda na takie z oferty menadżerskiej a nie z analizy skautingowej prowadzonej w dłuższym okresie czasu. Ciągle nie pasuje mi tu budowanie fundamentów z ruchami, które są identyczne jak u poprzednika, a które były poddane krytyce.
Ciągle nie mogę wyzbyć się wrażenia, że fundamentem klubu nie jest to co się na ogół przyjmuje tylko polityka transferowa, a cała reszta jest na pokaz. Może warto w końcu skończyć z tą obłudą z Akademią i wychowankami i profesjonalnie skupić się na skautingu i transferach? Jak już mamy tylko to robić to róbmy to profesjonalnie. I znowu pojawia się znak zapytania przy Michale Żewłakowie, który jest głównym decyzyjnym. Nie piszę tego aby ściąć jego głowę. Zastanawia mnie czy przy nim istnieje możliwość zmiany systemu transferowego? Opieranie decyzji na podstawie osobistych kontaktów częściej prowadzi do błędnych decyzji. Sulley i Sulejmani są chodzącymi dowodami.
Przy okazji szlag trafia jak czytam o sprowadzaniu zawodników młodszych i dobrych jakościowo, bo to nie jest na naszą kieszeń. O tym wszyscy wiemy i wszyscy byśmy tego chcieli. Jednak Prezes doskonale musi sobie zdawać sprawę, że my musimy sobie takich wychować, rozwinąć, ukształtować, a niestety o niczym takim nie czytam. A materiał do obróbki jest.
Przepraszam. Właśnie czytam o szkoleniu w Akademii, gdzie wprowadzamy inny model szkolenia niż dotychczas.,Jesteśmy w trakcie szukania, opracowywania, a w sumie to cały czas będziemy nad tym pracować. Dobrze rozumiem, że wywróciliśmy wszystko do góry nogami i zaczynamy od nowa? Zgadzam się z wątpliwościami pytających odnośnie stawiania na czele tego procesu człowieka bez doświadczeń zagranicznych i liczenia, że z pomocą konsultacji to ogarnie. Czy sytuacja nie jest podobna do tej kiedy Akademię budował Jacek Mazurek? Czy argumentacja nie wydaje się podobna?: może i ma braki ale swój! Dostrzegam problem kiedy Jacek Zieliński zostanie postawiony przed koniecznością oceny proponowanych zmian procesów szkoleniowych i wdrożeniu ich do naszej Akademii. Czy przyjmie wszystkie wnioski bez zastrzeżeń? Tak będzie dla niego najwygodniej. A dla Legii? Prezes ocenie ocenę Zielińskiego, kiedy optuje za delegowaniem kompetencji?
Zgodzę się z Prezesem, że właściwe procedury pomogą w bardzo dobrej selekcji i szkoleniu i nieco oderwą decyzję od subiektywnych wrażeń. Tylko chciałbym zobaczyć jakiś przykład. Odpowiedzi cały czas krążą wokół ideału, wizji, a nie wiem jak to wyglądałoby na gruncie. Czego poprzednia ekipa nie chciała przyswoić? Nie chciała rozbudowanych testów selekcji? Nie chce mi się w to wierzyć.
Wizja ze szkoleniami trenerów i postawienie na wąską specjalizację warte jest pochwalenia. Jednak nie stawiałbym atrybutu "swój" ponad zdolności intelektualne i predyspozycje do wykonywania zawodu nauczyciela. Przekazać wiedzę jest podstawową umiejętnością trenera, a nie zasób tej wiedzy.
Ok.Według rozmówców był to temat bardzo istotny.
Tylko moim zdaniem my stoimy nad większym problemem znajdującym się piętro wyżej. Mamy Mistrzów CLJ któryś raz z rzędu, mamy chłopaków z doświadczeniem w młodzieżowej LM, a jakoś mało ich w pobliżu seniorów. Ten przeskok nie potrafimy ogarnąć. Dzisiaj patrzę na Szymańskiego, przypominającego z postury skoczka narciarskiego. Patrzę na Michalaka i mam wrażenie, że ostrzejsza przebitka i chłopak ma połamane nogi. Przecież obaj wspomniani gracze obycie z seniorami mają a nadal wyglądają jak juniorzy.
Rozwiązaniem klubu jest połączenie w blok treningowo-personalny pierwszego zespołu z rezerwami. To może pomóc wspomnianym graczom. Tylko czy to pozwoli młodszym płynnie przeskoczyć? Tym z CLJ. W mojej ocenie nie, bo teraz droga młodych do rezerw będzie bardzo wąska.
Przykład na gruncie: Trzon zespołu mają stanowić ci doświadczeni co ich sprowadziliśmy. Zajmą co najmniej 4 miejsca w podstawie. Jak mają służyć doświadczeniem to muszą grać, Z jedynki schodzi co najmniej 3 zawodników i już mamy 7 zajętych miejsc. A uważam, że ze względu na przerost kadrowy pierwszej drużyny będzie schodziło więcej. Zostają maksymalnie 4 miejsca dla najlepszych z CLJ. To i tak za dużo powiedziane, bo dobierani będą pod brakujące pozycje i nie zawsze to będzie tożsame.
Faktycznie szkolenie młodych skończy się w juniorach, kiedy zdecydowana większość dostanie wilczy bilet, choć nawet nie osiągnęła pełnego rozwoju fizycznego. Do tej pory juniorzy przechodzili do rezerw falą i trener jedynki miał ogromne pole wyboru obserwując jak młodzi reagują na wyżej podniesioną poprzeczkę wymagań. Tak teraz będzie mógł wybierać tylko z wąskiej grupy wcześniej wyselekcjonowanych bez doświadczenia w starciu z dorosłymi. Popełniamy ogromny błąd zbyt pochopnej oceny przydatności. Połączenie jedynki z dwójką przede wszystkim ma pomóc trenerowi Magierze, zaś spowoduje odcięcie się od narybka z Akademii. Ogromne zmiany wprowadza się w Akademii, które mają skutkować wychowaniem kilku kandydatów do rezerw? I to jeszcze nie sprawdzonych w boju z dorosłymi? Coś tu dużo grzmotów lecz nie ma deszczu. Temat liznięty delikatnie. Upiekło się Prezesowi.
Dalej. Mamy na kontraktach 60 piłkarzy. Wcale mnie to nie dziwi, bo ze względu na politykę transferową wielu chłopaków musiało szukać rozwoju poza klubem. Dobrze, że nie zostawiliśmy ich bez wsparcia. Dobrze by jednak było ciąć pępowinę w kilku przypadkach. Tutaj prosi się o procedurę oceny takich zawodników i odpowiedniego postępowania. W świat musi iść komunikat, że to dobrzy zawodnicy tylko coś tam. Inaczej nie ma na nich popytu. Brakuje mi takiej pozytywnej reklamy ze strony klubu. Choćby przykład Langila dobrze prezentującego się w rozgrywkach za Oceanem pokazuje jak nie potrafimy sprzedać sukcesu.
Nowa struktura organizacyjna. Halo! O co chodzi?
Które elementy obecnej zmieniamy i co będzie nowe? Jak się zmienią kompetencje i proces podejmowania decyzji? Kto będzie głową odpowiadał? Co chcemy zyskać?
Chyba pytający zapomnieli umieścić odpowiedzi
Więcej pytań i wątpliwości niż mogłoby się wydawać.
" Może warto w końcu skończyć z tą obłudą z Akademią i wychowankami"
Nie wiem co Ty czytałeś, ale wg mnie to właśnie dobrze funkcjonująca (zarządzana) Akademia ma stanowić fundamenty klubu
"nie wykorzystaliśmy naszej hossy w sposób modelowy. Skoro Prezes nie ma komfortu wydawania pieniędzy oznacza to jednak brak środków"
Dokładnie. Przepieprzyliśmy wszystkie środki w tym te na budowę "fundamentów" czyt akademii
Ja nie mam zamiaru polemizować z tym co mówi prezes Mioduski, gdyż się z nim zgadzam, nie na tej powierzchownej i doraźnej zgodzie dla celów praktycznych,ale na prawdziwej zgodzie , bo dotyczącej teorii.
Natomiast zupełnie nie rozumiem tego zakamuflowanego kwestionowania kompetencji Jacka Zielińskiego. To on w chwili obecnej jest ze wszystkich ludzi zatrudnionych w Legii na stanowiskach merytorycznych i podstawowych najlepiej przygotowany pod każdym względem i najbardziej kompetentny.Ja również chwalę go za o co inni maja mu za złe, a mianowicie za wymagalność, wysokie standardy moralne i brak zrozumienia dla nieróbstwa, bezmyślności i tolerowania hulaszczego trybu życia.
I tu wątek osobisty . W miesiącu lutym br.w kilka dnia po tym jak Jacek Zieliński ponownie znalazł się w Legii będąc na obiekcie zostałem przez niego rozpoznany, mimo,że od ostatniej rozmowy upłynęło blisko 20 lat . Ja pogratulowałem i ostrzegłem,że nie będzie miał lekko.Po jakimś czasie w klubowej restauracji w porze lunchu można było zobaczyć jak przy jednym stole biesiadują rozbawione pieszczochy prezesa BL, a zboku samotnie siedzi Zieliński. Jak by był obcy. A to on ma pełne prawo być u siebie, Nie oni. Nie oni. Dla mnie jest podstawową kwestią czy jego wiedza, doświadczenie i pasją zostaną wykorzystane dla dobra Legii, czy zostanie wykończony jako lepszy od wielu z nich. To wówczas byłaby klęska prezesa Mioduskiego. Bo by to oznaczało,że klika trzymająca władzę i będąca w Legii tylko dla kasy znowu rządzi.
Aby było jasne nie było i nie jest moim celem krytykować kogokolwiek za to czy dopytał i czy dopytany łaskaw był odpowiedzieć - nadal twierdzę że kilka spraw ważnych prezes potraktował trochę po łebkach, ale może inaczej się nie dało.
Absolutnie nie miałem zamiaru kamuflować moich wątpliwości. Wygląda na to, że muszę wyartykułować te swoje "czemu on".
Jacek Zieliński został mianowany na funkcję dyrektora Akademii. Będzie pełnił główną funkcję zarządzającą całą strukturą Akademii m.in ustalał cele i odpowiadał za ich realizację, zatrudniał i zwalniał pracowników; planował, organizował i kontrolował ich pracę, wprowadzał wspomniane wyżej zasady i procedury i będzie weryfikował ich funkcjonowanie. Tylko w CV Jacka Zielińskiego nie znalazłem doświadczenia związanego z kierowaniem tak specyficznej i tak dużej struktury. Bycie trenerem, asystentem czy dyrektorem sportowym w pewnym stopniu pozwalają poznać pewne mechanizmy zarządzania, jednak trudno uwierzyć, ze te funkcje pozwoliły nabyć odpowiedni zasób wiedzy aby być alfą i omegą w dziedzinie szkolenia młodych oraz przyswoić niezbędne tzw. miękkie kompetencje menadżerskie.
Zbyszku w żadnej mierze nie kwestionuję jego mocnego kręgosłupa moralnego, zasad pracy i rzetelności. Wręcz jestem zachwycony jego osobą. Mi zwyczajnie brakuje informacji o tym gdzie nabył wiedzę i umiejętności jak prowadzić Akademię. Staże zagraniczne były? Może kurs Fifa Master lub coś podobnego? Jakaś praktyka zawodowa w Akademii, z której mógłby czerpać doświadczenie? Na tym polega moja wątpliwość, że Jacek Zieliński w pochwaleniu się takimi kompetencjami jest powściągliwy. To jest podobna sytuacja jak z Michałem Żewłakowem. Jeśli nie posiada doświadczenia na takim stanowisku to chętnie zobaczyłbym takiego Grootscholtena jako dyrektora, a p. Jacka mianowałbym vice, aby przy doświadczonym koledze nabywał umiejętności i doświadczenia aż w końcu by go zastąpił. Byłbym wtedy spokojny o wprowadzane zmiany. A teraz mam wrażenie, że Jacek Zieliński będzie głównym beneficjentem zagranicznych szkoleń i staży.
Ale ja nie do Ciebie piłem
Tylko,że z kolei moim zdaniem to nie jest tak,że gdzieś tam oni się od kogoś czegoś nauczyli.Oni tam m.innymi w Ajaxie sami doszli do stworzenia określonego modelu i można powiedzieć,że ten model jest powszechnie znany . Tylko,że on nie zasadza się na osobie zarządzającego tym interesem. Podam przykłady rozwoju umysłowego na przykładzie niejakiego Probierza. On to w Canal+ jakieś 1,5 roku temu perorował ,że tylko boiska, hale do całorocznego treningu zapewnią postęp w umiejętnościach. Niedawno w Canal+ w wywiadzie już boisk nie potrzebował,ale chętnych do pracy zawodników. Za kolejne 1,5 roku odkryje ,że trenerzy nasi nie mają kwalifikacji fachowych i dopiero jak ich nabiorą to coś się poprawi.
Bo sprawa jest absolutnie prosta.W szkoleniu młodzieży ważne są tylko trzy elementy : jakość procesu , selekcja i system rozgrywek.
Jakość szkolenia to tworzenie nawyków, dbanie o detale, rugowanie wadliwych zachowań i postaw, zwracanie uwagi na szybkość decyzji, doskonałość w wykonaniu. Te procesy muszą być wspomagane przez technikę. Trener musi widzieć czy zawodnik wykonuje perfekcyjnie zadane ćwiczenia nie tylko na żywo,ale i po analizie. Zagrania piłki muszą być monitorowane pod kątem ich poprawności i szybkości. Na to trzeba ludzi, którzy sami to umieją robić i byli dodatkowo szkoleni oraz potrafią uczyć. Bo nie ten jest dobry nauczyciel np. matematyki, który ją doskonale zna, ale ten którego uczniowie ją doskonale znają.
Selekcja.Na każdym etapie i pod każdym względem. Gdyż celem szkolenia jest tak naprawdę odsiewanie najsłabszych.Nie masz szybkości -do domu, szwankuje podejmowanie decyzji -do domu, nie umiesz poprawnie wykonać ćwiczeń technicznych -do domu, nie łapiesz wytrzymałości -do domu, nie słuchasz trenera -do domu , kłócisz się z kolegami -do domu itd.W takim Ajaxie z kilkuset chłopców , którzy mają predyspozycje szybkościowe, zwrotnościowe i są sprawni po miesiącu zostaje kilkunastu, a po roku kilku. Dodatkowo od małego chłopców dzieli się na grupy zależnie od potencjału i posiadanych umiejętności tak, aby najlepsi ćwiczyli z najlepszymi.Bo szkolenie nie jest dla szkolenia, ale dla wyselekcjonowania najlepszych.
System rozgrywek. Dopiero od tego roku tak naprawę zreorganizowano system rozgrywek trampkarzy i juniorów. Jest większa centralizacja , mniej drużyn i większa rywalizacja,ale nadal jest to bardzo słabe ogniowo w systemie szkolenia młodzieży.Bowiem młodzież zmusi rywalizować z równymi sobie, bo nie ma lepszego narzędzia do zmuszania do podniesienia poziomu jak konkurencja.
Dlatego na stanowisku któremu to zostanie powierzone musi stanąć człowiek pryncypialny i konsekwentny, który ten proces ujmie w znane wszystkim ramy organizacyjne i przed wszystkim dobierze właściwych, fachowych wykonawców.
Pozdrawiam.