- Kategoria: Wokół boiska
- gawin76
Legia - Cracovia 4-0: Odreagowanie
Legia zmazała złe wrażenie, która pozostawiła druga połowa remisowego meczu z Ruchem Chorzów. W piątkowy wieczór nasza drużyna w świetnym stylu wygrała w Warszawie z Cracovią 4:0. Bramkowym łupem podzieli się Aleksandar Prijović, Michał Kucharczyk, Nemanja Nikolić i Kasper Hamalainen.
W porównaniu z meczem w Chorzowie do pierwszej jedenastki Legii wrócił Igor Lewczuk, który zajął miejsce na środku obrony. Na prawą stronę defensywy mógł dzięki temu wrócić Artur Jędrzejczyk. W składzie zameldował się Ondrej Duda, zabrakło natomiast miejsca dla Michaiła Aleksandrowa. Na ławce rezerwowych pojawił się Tomasz Jodłowiec. Skład Legii wyglądał następująco: Malarz – Jędrzejczyk, Lewczuk, Rzeźniczak, Hlousek – Duda, Guilherme, Borysiuk, Kucharczyk – Prijović, Nikolić. Goście rozpoczęli w zestawieniu: Sandomierski – Deleu, Bejan, Wołąkiewicz, Wójcicki – Jendrisek, Cetnarski, Kapustka, Covilo, Wdowiak – Vestenicky.
Podobnie jak w obu poprzednich meczach z Cracovią w tym sezonie, również w piątek Legia szybko objęła prowadzenie. W 6. minucie Nikolić podał piłkę do Prijovicia. W tym momencie jak długi w polu karnym swojej drużyny runął środkowy obrońca Cracovii Bejan, ale sędzia Przybył puścił grę. Prijović znalazł się sam przed Sandomierskim i mocnym strzałem z ostrego kąta dał Legii prowadzenie. Mecz toczył się w dobrym tempie. W 8. minucie w pole karne gości wbiegł Nikolić i zdecydował się na strzał z lewej nogi. Piłka odbiła się od poprzeczki. Cztery minuty później szybką kontrę przeprowadziła Cracovia. Wdowiak z lewej strony dośrodkował w pole karne. Do strzału doszedł Cetnarski, na szczęście bardzo dobrą interwencją popisał się Malarz, ratując Legię przed stratą gola.
Cracovia przez kilka kolejnych minut próbowała swojej szybkiej, efektownej gry piłką na połowie naszej drużyny, a Legia przyjęła postawę wyczekującą, szukając okazji do wykorzystania defensywnej słabości gości. Jak szybko się okazało, takich okazji było bez liku. W 25. minucie było 2:0. Mnóstwo miejsca przed polem karnym Cracovii miał Kucharczyk. Nasz skrzydłowy zdecydował się na strzał. Piłka odbiła się od Covilo, minęła Sandomierskiego i zatrzepotała w siatce. W 31. minucie Kucharczyk przytomnie uruchomił na skrzydle Dudę, ten podał do Nikolicia, ale nasz napastnik dostał piłkę nieco za siebie i skiksował, nie trafiając do pustej bramki. Za chwilę Legia miała rzut rożny. Ostro z narożnika dośrodkował Guilherme, Nikolić musnął piłkę końcem czupryny w polu karnym, ale i bez tego piłka wpadłaby do bramki gości. Po dwóch kwadransach było aż 3:0. W 37. minucie Legia wyprowadziła kolejną kontrę. Dobrze zachował się Nikolić, podał do Prijovicia, ale Prijović nie dostrzegł biegnącego prawym skrzydłem Kucharczyka i próbował skończyć akcję sam, strzelając jednak za słabo i niecelnie. Wreszcie w 44. minucie Hlousek wymienił podania z Dudą, dośrodkował mocno do Nikolicia, ale nasz napastnik pechowo drugi raz w tym meczu przestrzelił na pustą bramkę.
W pierwszej połowie oglądaliśmy trzy bramki i prawdziwy koncert gry Legii.
Trener Zieliński próbował poprawić grę swojej drużyny, dokonując w przerwie dwóch zmian. Boisko opuścili Wdowiak i Deleu, a ich miejsce zajęli Zejdler i Polczak. Nie zdało się to na wiele. Mecz nie był tak intensywny jak przed przerwą, ale dominacja Legii była bezdyskusyjna. W 52. minucie Guilherme uderzył celnie z rzutu wolnego. Sandomierski odbił piłkę, do dobitki ruszył Hlousek, ale jego próba zgrania piłki w pole bramkowe nie zakończyła się kolejnym golem. W 54. Nikolić wymanewrował Polczaka na linii środkowej boiska, ruszył sam w stronę bramki gości, ale za daleko wypuścił sobie piłkę i zepsuł tę sytuację. W 66. minucie Guilherme uruchomił prostopadłym podaniem Hlouska, który wycofał piłkę do Nikolicia. Ten oddał strzał, ale piłka odbiła się od nogi Polczaka, a dobitka Dudy nie poszybowała w światło bramki. W 72. minucie na boisku pojawił się Hamalainen, zmieniając Nikolicia. W 77. minucie Fin zdobył pierwszego ligowego gola dla Legii. Hamalainen wymienił efektowne podania z Prijoviciem i zakończył akcję mocnym, precyzyjnym strzałem obok bezradnego Sandomierskiego. Legia prowadziła 4:0. Na ostatnie dziesięć minut meczu na boisku pojawił się Jodłowiec, zastępując Prijovicia. Niestety za jedno ze swoich pierwszych zagrań Jodłowiec zobaczył żółtą kartkę, która wyklucza go z gry w meczu z Zagłębiem Lubin. Była to jedyna, mała łyżka dziegciu podczas niezwykle udanego piątkowego wieczoru na Łazienkowskiej.
Przekonujące zwycięstwo nad Cracovią to duży krok na drodze do mistrzostwa Polski. Legia w ważnym momencie sezonu pokazała, że w tej drużynie jest moc. Zadanie na ostatnie cztery mecze sezonu – podtrzymać taką dyspozycję całego zespołu.
Wy ruszyliscie ze szczęścia w balety to musi zacząć laik i ignorant.
Ten mecz pokazał jaka ta piłka prosta. Wystarczy biegać i w miarę celnie podawać a strzela się cztery bramki.
Gdyby tak jeszcze ciut szybciej biegać ( Priovic ) to byłoby 5 a gdyby tak jeszcze ciut celnej podawać to byłoby 6 albo i 7.
Miło się patrzyło na naszą Legię, ruch wychodzenie na pozycję i świeżość. Tu trzeba oddać cześć Mroova który powątpiewał w zanik sił. Ten mecz dał duży punkt koledze prawnikowi
Trzeba tu jednak nadmienić że Cracovia ułatwia zadanie przyjeżdżając bez obrony. Trener Zieliński ustawił zespół ofensywnie i to pozwoliło nam hasać. Inna sprawa że hasanie to właśnie bieganie. Tym razem biegali i to z sensem.
Najlepszy mecz w tym roku, Legia wyszła, przeżuła i wydaliła najpiękniej grającą drużynę z gwiazdami wartymi miliony, które swoją boskość mogą rozwijać tylko w topowych klubach zachodnich. Następny jednorundowiec cofnięty do szeregu. A gdyby ktoś ich wypchnął do pucharów, to w przyszłym roku jak zwykle walka o utrzymanie.
Dobrze, nie ma co teraz znowu wpadać w euforię, trzeba potwierdzić dublet z przytupem. Tzn. wygrać zdecydowanie finał i z Piastem.
Kryzysu żadnego nie ma, jest presja, która czasami pęta nogi piłkarzom. Wczoraj pierwsza bramka padła bardzo wcześnie, dzięki czemu w grze w końcu pojawiły się spokój i pewność.
Parafrazując jeden z komentarzy po meczu z Ruchem: z taką grą, to możemy już cieszyć się z dubletu.
Moje pozytywy po meczu:
Guilherme w końcu załapał o co chodzi na pozycji nr "8", choć za swoje zachowanie przy tej sytuacji Cracovii, gdzie uratował nas Malarz, to najchętniej zarobiłby ode mnie solidnego kopniaka. Idzie kontra a ten sobie spacerkiem wraca pod własne pole karne. Rzeźniczak zresztą również się w tamtej sytuacji nie popisał.
Hamalainen - ależ się cieszę z tej jego bramki, bo ten piłkarz jest nam cholernie potrzebny. Już sam sposób, w jaki odegrał piłkę do Prijo pokazuje jego umiejętności.
Nikolic - gdyby dwa razy z głową kontrolował swoją pozycję względem kolegi z piłką, to zaliczyłby hattricka.
EDIT: Zapomniałem o jeszcze jednej ważnej rzeczy: Malarz przestał wykopywać piłki na połowę przeciwnika, tylko zaczęliśmy grać przez obrońców. Ciekaw jestem, czy to tylko taktyka na wczorajszy mecz, czy trwała zmiana w naszej grze.
Adam Dawidziuk w PS napisał że „druga połowa w Chorzowie była chwilową słabością, wypadkiem przy pracy”, gdy zremisujemy lub przegramy z Zagłębiem Lubin czego wykluczyć nie można, bo gra Legii wiosną niesie ze sobą takie ryzyko, być może napisze że to mecz z Cracovią był jedynie kupą szczęścia dla legionistów, a kryzys i sromota są faktem.
Żarty, żartami ale udało się wznieść na wyższy pułap lotu, a wsteczne odliczanie trwa i zapasem powietrza w płucach przed finiszową końcówką być może będziemy dysponowali.
1. Tak sobie dumam, że gdyby Prijo lub Aleksandrow wykorzystali w Chorzowie w pierwszej połowie stuprocentową okazję, to może i tamten mecz Legia by miała „pod kontrolą” – Kazek Wegrzyn piał z zachwytu nad pressingiem w pierwszych 45 minutach, może i Ruch by się posypał. Z drugiej strony Cetnarski wczoraj strzela silniej doprowadza do remisu i gdyby Craxa postawiła szczelną obronę to i obraz meczu być może uległby zmianie. Na szczeście do tego krakowska drużyna nie była wczoraj zdolna, ale są zespoły w Ekstraklasie, które zdeterminowane na Legię, mając „swój dzień” będą w stanie to zrobić, to już udowodnione. Przełamać je wówczas, ot legijne zadanie.
2. Okazuje się że i bez Jodły można grać efektownie, skutecznie, co arogancko stwierdzę, że mnie nie dziwi, a dziwiło mnie robienie z pana Tomasza męża opatrznościowego Legii (nic mu nie ujmując, bo dyspozycją faktycznie imponował). Nie wiem czy przejmować się wykartkowaniem Jodły na Zagłębie, czy „lepiej” żeby to przypadło na Piasta lub Lechię, nie przejmowałbym się tym, natomiast ciekawe jest pytanie jak optymalnie winna wyglądać druga linia? Przekonania do jednej konkretnej personalnej koncepcji nie mam.
3. Może Aleksandrowa Czerczesow „ usynowił” a Kuchy ma tylko farta, ale jestem zdecydowanym zwolennikiem przewagi przydatności tego drugiego nad tym pierwszym, a fakt jest faktem, że bez Bułgara drużyna przynajmniej wczoraj wygladała lepiej.
4. Duda jest przeważnie krytykowany, że nie gra na miarę oczekiwań, często słusznie ale do spółki z Gui to są najlepsi ligowi technicy za takowych uznawani przez samych ligowców i z Ondrejem w składzie jest większa obawa po przeciwnej stronie, że może nastąpić coś nieprzewidywalnego, zaskakujacego w prowadzonym przez Legię ataku. Wracam do własnych personalnych rozważań o składzie personalnym drugiej linii, raczej z nurtującymi znakami zapytania, niż z gotowymi odpowiedziami.
5. Nikolić w meczu z Lechem miał sytuację sam na sam biegnąc na wprost bramki i okazji nie wykorzystał, wczoraj sytuacja się powtórzyła i moim zdaniem to nie jest przypadek, nie jest to również brak umiejetności, czy też utrata instynktu strzeleckiego, według mnie przyczyną jest brak sił, które angażuje do aktywnego rozgrywania piłki, skutkiem coś za coś.
6. Malarz ponownie na plus, natomiast reakcja Sandomierskiego przy pierwszym golu jednak kontrowersyjna. To znaczy, wychodzę z założenia że bramkarz powinien być „rozliczany” z pilnowania krótkiego słupka, tu piłka „nie ma prawa” wejść, a jak uczyni to „po długim” to siła wyższa pretensji mieć nie można, tu jednak na miejscu trenera miałbym chyba watpliwości czy bramkarskie zachowanie zaakceptować? Łącznie z tym jakimś dziwnym „przykurczem”, u obrońcy może to jeszcze jakoś przejdzie, ale bramkarz to winien być wariat gotów wystawić każdą część ciała na spotkanie z pędzącą skurzaną kulą. Taka profesja.
7. To że Hamalainen po swoim golu eksplodował radością nie dziwi, natomiast mnie sprawił satysfakcję entuzajzm z jakim z gratulacjami do niego pospieszyli pozostali koledzy z murawy. 4:0 a radocha niemalże jakby została zdobyta dcydująca o wyniku bramka.
8. Czekam na niedzielny wynik z Gliwic, choć i tak jaki nie padnie legionistom przypadnie robić swoje.
O tym,że w Cracovii nie chcą pamiętać kim byli.
Nie zamierzam oceniać historii Cracovii, zwłaszcza jej początków i okresy międzywojnia.Faktem jest,że drużyna z Krakowa była na pudle w 1952 roku, a pomiędzy rokiem 1955 a 2004/2005 więcej czasu spędzała poza 1 ligą, nawet goszcząc w lidze okręgowej.Prawie z tymi samymi zawodnikami była w dwa lata temu 14-ta,a w zeszłym roku 9.W bieżącym sezonie walczy o podium. Wydawałoby się, w Cracovii wszyscy powinni z radości skakać do góry i prawić sobie dusery.Nic podobnego. Oni są niezadowoleni. Wszyscy razem i każdy z osobna.A już najbardziej ich kibice.Obrażają piłkarzy,wygwizdują ich, nie dopingują.Ich zdaniem nie zasługują na oklaski i pochwały.Bo nie są; kim?.Ktoś tam, jak by powiedział Czerczesow :" S uma saszoł".Można zrozumieć ambicję, bo ona często jest kluczem do wyrwania się z małości i na niej można budować nadzieje.Lecz ona ma swoje granice.Jest nią ocena własnych możliwości w porównaniu z rywalami. A w nich Cracovia najlepiej nie wypada.Ani jeżeli idzie o budżet, ani o jakość większości zawodnikow.Właściwie swoje miejsce w tabeli zawdzięczają trenerowi Zielińskiemu.I jest to miejsce ponad stan.Żądanie wygrywania ze wszystkimi jest oznaka bezrefleksyjnego chciejstwa i myślenia utopijnego.A gdzie rozum zasypia tam budzą się upiory.Zarazem strasząc i śmiesząc.Bo utrata kontaktu z rzeczywistością skutkuje upadkiem , albo spadkiem, albo odlotem. Do niebytu. Co na jedno wychodzi.
O tym,że trenerzy polscy chcą pokazać obcemu,że są od niego lepsi.
Trener Probierz nagle zamilkł po tym jak dostał łomot i już nie jest orędownikiem milczącej większości polskich trenerów uważających,że są lepsi od trenerów zagranicznych, którzy tylko swojakom zabierają robotę.Kiedy tyczyło to trenerów w Lechii i np. Berga to miał on swoje racje.Łatwo było ich ganić , gdyż dokonań trenerskich nie mieli i u nas dopiero uczyli się zawodu.Więc ich zatrudnianie można było uznać za fanaberię.Nieco inaczej jest w przypadku Latala i Czerczesowa. Może ona stanowić poniekąd zrozumiałą reakcję na ich nadmierne popularyzowanie, zwłaszcza Czerczesowa.Takie bez umiaru i opamiętania.Środowisko polskich trenerów odbiera to nie tylko jako wywyższanie obcego, ale jako ich poniżanie.To są nie tylko złe emocje , jak w przypadku Zielińskiego. Urbana, Wdowczyka, Nowaka,Stkowca czy Fornalika.To chęć utarcia nosa Czerczesowowi. I znowu nie jest to tylko sprawa urażonych ambicji,ale ukazanie odmiennej wizji, wręcz filozofii futbolu.Media pokazywały jak to ciężko u niego Legioniści pracują ,aż słaniają się ze zmęczenia.A inni trenerzy chcą pokazać : "Nie mieli sił wtedy. Nie mają i teraz".To po co ta cała robota?.Ubodło ich takie narzucające się porównanie,że tylko w Legii naprawdę ciężko pracują, a gdzie indziej obijają się.Więc chcą wykazać,że jest inaczej,że każda praca ma sens. I do nakazowego obligu dokopania Legii dochodzi poczucie niedowartościowania i niedocenienia i owocuje parafrazą "Roty" "Nie będzie Rusek pluł nam w twarz".Jak w dowcipie o bacy, który postanowił w dawnych czasach wstąpić do partii. Zapytali go , kogo by zepchnął w przepaść ,Amerykanina czy Ruska. "Pewnie,że Rusa".Nie przyjęli go i wysłali na kurs ideologiczny. Po nim ponownie pyta sekretarz o to samo. Chytry baca odwraca pytanie:" A wy kogo byście zepchnęli?"."Pewnie,że Amerykanina". " No to dla mnie znowu zostaje Rus".Polscy trenerzy chcą więc uwypuklić różnice począwszy od przygotowań,poprzez pracę w mikrocyklu, a na taktyce meczowej kończąc. W podtekście to oznacza "Gdybyśmy mieli takich zawodników to więcej byśmy osiągnęli".Dużą część polskich trenerów opiera się w pracy nad przygotowaniem motorycznym na naukach prof. Chmury oraz nieżyjącego dr. Wielkoszyńskiego. Podstawą dla nic jest kształtowanie szybkości i szybkości wytrzymałościowej. Okres przygotowawczy jest wykorzystywany na określenie optymalnego poziomu możliwości fizycznych zawodników.Dalsze kształtowanie tych cech następuje w mikrocyklu. U Czerczesowa w okresie przygotowawczym zawodnicy niejako ładują akumulatory na całą rundę, głównie pod kątem wytrzymałościowym, a mikrocykl służy do podtrzymywania poziomu wytrenowania.Ta różnica widoczna była w poprzednim meczu z Cracovią, w meczu z Lechią i w ostatnim meczu z Ruchem.W tamtych meczach szybkość i to co się nazywa dynamiką gry nie były naszymi atutami.Podobne różnice występują w taktyce i organizacji gry. Drużyny polskich trenerów przeszły na ustawienie 4-2-3-1 starając się zachować równowagę pomiędzy zadaniami defensywnymi i ofensywnymi opierając grę na wyuczonych schematach oraz wzajemnym współdziałaniu zawodników i formacji.Natomiast trener Czerczesow ustawia drużynę Legii w schemacie 4-4-2 opierając jej grę na destrukcji co nazywa wysokim pressingiem. U niego bardziej niż książkowa zespołowość liczy się indywidulana odpowiedzialność.
Dlatego każdy nasz mecz to swego rodzaju test nie tylko na to, który zespół lepszy, ale i który trener.
O tym,że kariera słów trenera Zielińskiego,że z Legią trzeba grać odważnie i uważnie została brutalnie przerwana.
Rzeczywiście Legia jest bardzo niewygodnym rywalem nie tylko z racji stosowania pressingu,ale twardej, odważnej i bezkompromisowej gry ukierunkowanej na stłamszenie każdego przeciwnika.Ale też media podnosząc do rangi wydarzenia pewną przewagę Ruchu w 2 połowie ostatniego meczu nadały ton powątpiewania w przewagi Legii.Analiza , jeśli można to tak nazwać , była pobieżna, a wniosku pochopne.Nie najlepiej to świadczyło o naszej drużynie,że dała się zaskoczyć i nie znalazła skutecznego antodotum,ale to wszystko.Trzeba bowiem mieć świadomość,że nasz zespół nie jest jeszcze kompletny i przygotowany taktycznie oraz mentalnie na każdą okoliczność.Tylko,że nasi gracze cały czas się uczą, zbierają doświadczenia i się doskonalą,a że maja dużo niewykorzystanych rezerw rozwojowych to będą coraz lepsi.Tak więc wnioski z meczów z Cracovią i Ruchem zostały wyciągnięte i zastosowane.Ale dalibóg dlaczego trener Zielinski uwierzył,że można trwale Legię zmusić do odwrotu - nie wiadomo.Wystawiając 6 ofensywnych zawodników przeciwko nam zagrał nie odważnie,ale po prostu bezmyślnie.Czyżby naszego zespołu nie docenił?. Chyba upoił się swoimi słowami
O tym,że agresywna gra stanowi najlepszą metodę na ofensywne zakusy rywala.
Potoczny ogląd różnistych meczów pozwala wyciągnąć wniosek,że kiedy zespół gra blisko przeciwnika i wywiera na niego presję to okazuje się to skuteczną metodą hamowania jego nadmiernych ambicji ofensywnych.Oczywiście w dzisiejszym futbolu na tym poziomie wytrenowania nie da się całkowicie uniemożliwić powstania zagrożenia pod własną bramką.Bowiem z założenia każda drużyna ma się bronić i ma atakować.I robią to zawodnicy grający w odpowiednich formacjach.Nie zakłada to takich samych proporcji pomiędzy tymi dwoma rodzajami poczynań, gdyż jedni stawiają bardziej na ofensywę, a drudzy na defensywę, ale takie prostackie granie tylko do przodu jest przewciwskuteczne. Trener Cracovi z samego faktu,że jego drużyna strzeliła tyle samo bramek co Legia wyciągnął mylny wniosek,że Cracovia jest tyle samo warta w ataku co my. W takiej sytuacji jak wczoraj mamy dylemat : chwalić za straceńczą odwagę czy ganić za głupotę.W sumie to mój problem, gdyż to całe moje jestestwo kibicowskie od zawsze ukształtowane broni się przed przyznaniem,że istnieją w Polsce drużyny,które się nas nie boją, mówiąc kolokwialnie nie robią w gacie i nam za skórę chcą zaleźć.Dla mnie to emocjonalnie trudne do przełknięcia , bo wolałbym ,aby nasi mieli przewagę i ją spokojnie skonsumowali w wyniku.Rozumowo można dociec,że mecz, w którym obie drużyny dążą do usilnie do zdobywania bramek i wygrania jest ciekawszy, bardziej atrakcji do oglądania i po prostu ładniejszy. W jego trakcie człek się wkurza na wrogów : jak oni ośmielają się na nas napadać ?.Ale po wygranej satysfakcja jest większa.Z równorzędnymi przeciwnikami nie błagającymi o jak najniższy wymiar kary zwycięstwo smakuje wyborniej.
O tym,że w naszej drużynie tworzą się pary współpracujące.
Pochwaliłem za mecz z Ruchem parę Prijovicz-Nikolicz.We wczorajszym meczu dołączyli do nich pary : Hlousek-Kucharczyk, Rzeźniczak-Lewczuk praz Guilherme- Duda.Szcególnie dużą przyjemność można było mieć oglądając wymienność pozycji i funkcji pomiędzy Kucharczykiem i Hlouskiem.To kształtowanie się współdziałania pomiędzy zawodnikami naszej drużyny ma charakter niejako naturalny. Można bowiem uczyć mozolnie tego typu zachowań podczas zajęć taktycznych, tylko,że ma ono walor sztuczności, gdyż odbywa się "na sucho", bo bez ingerencji przeciwnika.Kiedy taka współpraca i wzajemne zrozumienie tworzone jest w warunkach boiskowej rywalizacji trwa dłużej,ale śmiem twierdzić,że jet ono wówczas pełniejsze i bardzie trwałe. I chyba taki był zamysł trenera Czerczesowa,aby zawodników uczynić współtwórcami wygranych i współodpowiedzialnymi za porażki.Oczekiwać należy na poszerzenie pola współpracy nie tylko na dwójki, ale na trójki i czwórki.Gdyż gra zespołu jako całości składa się z takich porozumień.Zespołu świadomego swej kolektywnej mocy nie buduje się odgórnie, ale on buduje się od dołu.Trener może nakazać określone zachowania, ale nie ma możliwości ich wyegzekwowania.Korzystniej jest jak ludzie sami chcą ze sobą współdziałać widząc w tym korzyść i mając z tego satysfakcje.
O tym,że wczorajszy mecz z Cracovią nie był w pełni miarodajny.
Tak jak o meczu z Ruchem nie popadłem w czarnowidztwo, gdyż przewaga rywali była pozorna, tak po wczorajszym meczu nie popadam w hurraoptymizm.Zespól Cracovii ma bardzo słabą obronę grającą do tego bardzo ryzykownie i często niechlujnie. A kiedy trener zostawia samych obrońców bez wsparcia wobec takich tuzów jak : Guilherme, Prijovicz, Nikoloicz, Hlousek czy Kucharczyk to musi ona pęknąć.Innymi slowy nasza gra ofensywna nie napotykala solidnego oporu i była jak wchodzenie noża w masło.No, może w margarynę
I na zakończenie. Czy Panowie zauważyliście czy na boisku był sędzia czy go nie było. Przyznam,że chyba był,ale zupełnie niewidoczny. Nie narzucający się, prawie niedostrzegalny. Czujny,ale nie poczuwający się do odegrania głównej roli w spektaklu. Wielki brawa Panie sędzio Przybył.
Ty tu się kolego nie chwal :'-) ja laik i amator nie dalej jak tydzień temu pisałem Gui, Duda Hamalainen razem na boisku to wzrost siły ofensywnej Legii. Mówcie co chcecie ale swoboda Dudy w kontaktach z piłką robi wrażenie i kropka.
Mecz Piasta z Lechią ma jednak znaczenie. Może się okazać że nie trzeba z drużyną z Gliwic koniecznie zdobyć punktów. Niby niuans a jednak ważny.
Przypomnę w razie takiej samej ilości punktów decyduje miejsce po sezonie zasadniczym.
Odnośnie emocji to przecież to co nas kibiców napędza i jest niezbywalne, tego szukamy, tym się żywimy. Jedni spalają się w sobie inni na zewnątrz, obojętnie jak, każdy z nas na skraju ataku serca. W trakcie meczu bywa że jakiegoś grajka to bym rozerwał, poćwiartował, prochy na cztery strony świata rozsypał, żeby nikt nie pamiętał co wyczyniał.
Natomiast cały czas się dopraszam, kierując te prośby i do siebie samego, żebyśmy po meczach, gdy miarodajne, merytoryczne wnioski próbujemy wyciągać to emocje żeby jednak poskromić, są złym doradcą, w afekcie zbrodni można dokonać również słowami na logice własnych wywodów. Dlatego wyrażajmy radochę, albo smutek, albo dumę, albo złość i wkurw, ale nie mieszajmy tego z globalnymi definitywnymi ocenami, wnioskami, starajmy się to rozdzielić, wówczas pożądana merytoryka dyskusji będzie lepsza.
‘12345’ przyznam się, tobie doskwiera brak wzmocnień takich jakich byś oczekiwał, a ja nie mam przekonania do obecnego trenera. Nie przekonuje mnie to co inni podnoszą go chwaląc, bynajmniej nie dlatego że jestem zwolennikiem PMS-u, ale jakoś mojego zaufania nie zdobył, nie jest „z mojej bajki”. Natomiast jako kibic jestem mu winien czas, żeby mnie przekonał. Mogę go nie lubić, ale ma prawo żeby mi udowodnić że jest trenerem który tu i teraz jest w stanie doprowadzić do wyznaczonych celów. Jego trenerskich umiejętności miarą będzie realizacja tychże właśnie celów i dopóki jest w trakcie ich osiągania, to mnie jako kibicowi pozostaje trzymać właśnie za to kciuki, a jeżeli udowodni mi że jest odpowiednim człowiekiem na odpowiednim miejscu to będę skakał do góry, śmiał się i radośnie sypał głowę popiołem za pierwotny sceptycyzm.
No i dobrze jest się pośmiać z samych siebie, zdystansować nieco.
Aha, 12345 weź pod uwagę, że jak doświadczony Zbyszek napisał mimo wygranej również : „drzemią … pokłady sceptycyzmu” tak i ja swojego się jeszcze nie wyzbyłem. Dlatego o zachowanie spokoju się dopominałem i dopominam obojętnie w którą stronę emocje będą nami szargać.
Senator -> toż wiem, w tym wyznaniowym laikacie jesteśmy wspólnie. Wcześniej niż przed tygodniem napisałem że w pewnej kwestii wychodzi „na twoje”, zdania nie zmieniam.
cokolwiek piszę, to jest to tylko moje zdanie. Nikogo nie chcę za wszelką cenę przekonywać, jedynie próbuję jakoś je uzasadnić. Tylko tyle. Szanuję również tych, którzy dostrzegają tylko pozytywy, a to co wydaje się złe wolą przemilczeć, bo różnie może być i lepiej nie wyjść na ciężarną.
I nie chodzi mi o brak wzmocnień jakich oczekuję, tylko takich na jakie klub stać i na pozycje, które tego wymagają. Skoro najlepsi w historii prezesi głośno mówią o próbie awansu do LM, to niech stworzą do tego chociaż minimalne warunki. O sukcesie może zdecydować szczegół, np. błąd w ustawieniu gracza, który gra cały czas w środku, a został wystawiony na skrzydle lub doszedł w ostatniej chwili i brak mu zrozumienia oraz zgrania z pozostałymi.
Jakaż to szkoda, że Ci w tym całym ASO nie wymontowali jakichś dziwacznych kompleksów na punkcie Cracovii. Bo ani one potrzebne, ani przystojne, szczerze mówiąc.
Tak, jasne. Spędziliśmy spory kawałek czasu poza najwyższym szczeblem rozgrywek. Wciąż jednak wiemy kim i skąd jesteśmy. I nie musimy się boksować z dusznymi dylematami, czy aby np. nie należałoby się wstydzić, że ktoś nas w niezbyt ładny sposób na tym najwyższym szczeblu utrzymywał. Ani też kleić niestworzonych teorii celem, ekhem, "udowodnienia", że nasz klub powstał wcześniej, niż powstał.
Nie, nie zamierzam wszczynać żadnych wojenek. Tak tylko, z czystej sympatii, szczerze radzę, abyś przed następnym tego typu wylewem nabzdyczonej fanfaronady ociupinkę się zastanowił. Stać Cię przecież, hm?
I że to ma większe znaczenie, a nie przeciwnik, pogoda i humor Stanisława ?
Zapewniam Ciebie, że gdyby kibice Legii wyzywali swoich piłkarzy zamiast ich dopingować, albo trener zachował tak wobec rywali jak trener Zieliński po meczu z Legią / tym wcześniejszym/ to pierwszy bym zareagował. Bo zależy mi na tym, aby to co dzieje w klubie było normalne, a nie ośmieszało nas . I to jest kwestia elementarnej wrażliwości i szacunku dla siebie samego, a nie kompleksów. Bo, aby mieć szacunek dla innych to najpierw trzeba mieć dla siebie samego. Więc ja przywołując ogólnie znane fakty negatywne dla Cracovii niejako kierowany pewną ku niej sympatią powielam słowa dziś już klasyka :" Nie idźcie tą drogą". Więc odczytuj słowa tak jak one brzmią i jaki jest ich rzeczywisty sens i nie przydawaj im znaczenia, które im sam nadajesz wbrew intencji autora .
Przeczytałem mój wczorajszy wpis i nie mam dostatecznej satysfakcji, gdyż znowu wyraziłem myśl prostą zbyt zawile, więc dopełniam, aby wątpliwości nie było. W prawie to się nazywa wykładnią systemową, logiczną, językową i jaką chcesz