- Kategoria: Wokół boiska
- gawin76
Legia - Cracovia 2-0: Dobry zwyczaj
Udana passa Legii trwa. W piętnastej ligowej kolejce Legia zmierzyła się w Warszawie z Cracovią i wygrała 2:0. Bramkowym łupem podzielili się Nemanja Nikolić i Miroslav Radović. Strata do Lechii i Jagiellonii stopniowo maleje – w tym momencie wynosi ona osiem punktów.
W składzie Legii zabrakło lekko kontuzjowanych w meczu z Realem Madryt Arkadiusza Malarza i Michała Pazdana. W ich miejsce w wyjściowym składzie pojawili się Radosław Cierzniak i Jakub Czerwiński. Dobra forma Aleksandara Prijovicia skłoniła trenera Jacka Magierę do wystawienia go w ataku od pierwszej minuty razem z Nemanją Nikoliciem. Skład Legii wyglądał następująco: Cierzniak – Bereszyński, Czerwiński, Rzeźniczak, Hloušek – Guilherme, Odjidja-Ofoe, Moulin, Radović – Prijović, Nikolić. Trener Jacek Zieliński odpowiedział drużyną w składzie: Sandomierski – Deleu, Malarczyk, Wołąkiewicz, Brzyski – Wójcicki, Dąbrowski, Cetnarski, Budziński, Jendrišek – Piątek. Uwagę zwracał brak zawieszonego za żółte kartki Miroslava Čovilo. Na lewej obronie gości wystąpił doskonale nam znany Tomasz Brzyski.
Legioniści zaczęli z animuszem i w pierwszych minutach meczu uzyskali dużą przewagę. Stwarzanie sytuacje strzeleckich przychodziło jednak naszej drużynie z niemałym trudem. Koronkowe próby rozegrania akcji przeważnie zatrzymywały się na obronnych zasiekach gości. Groźnie zrobiło się w 5. minucie, kiedy piłka po strzale Prijovicia wpadła nawet do bramki gości, ale sędzia Złotek słusznie nie uznał tego gola z powodu spalonego. W 16. minucie Prijović efektownie piętą podał do Nikolicia, ten wyszedł sam na sam z Sandomierskim, jednak bramkarz Cracovii odbił strzał naszego napastnika.
Potem napór Legii zelżał, a coraz częściej do głosu zaczynali dochodzić goście. Cracovia miała przewagę liczebną w drugiej linii i tercet złożony z Dąbrowskiego, Cetnarskiego oraz Budzińskiego od czasu do czasu dawał się we znaki legionistom. Cracovia pierwszy raz poważnie zagroziła Legii w 21. minucie. Goście dobrze utrzymali się przy piłce i po kilku podaniach futbolówka trafiła do Piątka. Napastnik gości mógł znaleźć się w doskonałej sytuacji, na szczęście ryzykowną, ale skuteczną interwencją popisał się Rzeźniczak. W 23. minucie po stracie Guilherme piłkę przejął Brzyski, oddał ją Dąbrowskiemu, który uderzył z dystansu i nieznacznie się pomylił. Za chwilę z daleka płasko uderzył Budziński i interweniować musiał Cierzniak. W tej fazie meczu gra nie kleiła się Legii. Nasza drużyna próbowała rozruszać swoją grę przy pomocy zmiany pozycji obu skrzydłowych - Radović przeszedł na prawą, a Guilherme na lewą stronę boiska. W 33. minucie znów Dąbrowski próbował szczęścia z dystansu i znów nie było to uderzenie, które mogło zagrozić Cierzniakowi. Za to w 37. minucie mogło być 0:1. Po strzale głową Piątka sytuację musiał ratować Czerwiński, który wybił piłkę zmierzającą do pustej bramki. Ostatnie słowo przed przerwą należało jednak do Legii. W 43. nasza drużyna rozegrała skuteczny atak. Na prawym skrzydle do akcji podłączył się Bereszyński, otrzymał podanie w tempo od Radovicia, przytomnie wycofał piłkę do Nikolicia, a ten płaskim strzałem z pola karnego wyprowadził Legię na prowadzenie.
Do przerwy było 1:0. Gra Legii nie zachwycała, ale gol zdobyty ‘do szatni’ pozwalał z optymizmem czekać na drugą część meczu.
Początek tej części gry należał jednak do Cracovii. Goście wywalczyli kilka rzutów rożnych, a w 51. minucie po zamieszaniu podbramkowym piłka minęła w niewielkiej odległości minęła bramkę Legii. Trener Magiera postanowił wzmocnić drugą linię. Boisko opuścił Prijović, a w jego miejsce na pojawił się Tomasz Jodłowiec.
Od tego momentu Cracovia osiągała coraz większą przewagę, a Legia wyraźnie nastawiła się na grę z kontry. W 54. minucie Guilherme przedarł się lewą stroną boiska, ale był osamotniony i zdecydował się na strzał, który został zablokowany. W 61. minucie po dośrodkowaniu Deleu do strzału głową doszedł Wójcicki, jednak nie trafił w bramkę. Z upływem minut Legia miała coraz więcej sytuacji do skontrowania gości. W atakach naszej drużyny brakowało jednak polotu i skuteczności, dużo za to było niedokładności. Bohaterowie środowej walki z Realem w niedzielę byli po prostu zmęczeni. W 63. minucie dość przypadkowy rzut wolny dla Legii tuż sprzed pola karnego gości zakończył się niecelnym strzałem Radovicia. W 66. Radović miał mnóstwo miejsca w polu karnym, ale nie zdołał celnie podać do Nikolicia. W 84. po kolejnej kontrze Odjidja-Ofoe znalazł się sam przed Sandomierskim po podaniu od Nikolicia, ale z ostrego kąta nie zdołał pokonać bramkarza Cracovii. Legia nie kwapiła się do dobicia gości i o mały figiel zemściłoby się to w 87. minucie. Po niefrasobliwym zachowaniu Bereszyńskiego piłkę przejął Steblecki, huknął mocno, na szczęście trafił tylko w słupek. Za chwilę po dośrodkowaniu Radovicia i strzale Kucharczyka świetną obroną popisał się Sandomierski. Rozstrzygnięcie nastąpiło w drugiej minucie doliczonego czasu gry. Przed polem karnym gości przy piłce utrzymał się Radović i precyzyjnym strzałem przypominającym trafienie Moulina z meczu z Realem, pokonał Sandomierskiego.
W tym meczu w grze Legii nie było fajerwerków, ale cztery dni po wielkim starciu z Realem Madryt, a zwłaszcza w kontekście sytuacji Legii w ligowej tabeli, nie jest to żadnym problemem. Cieszy zwycięstwo i fakt, że przerwę na mecze reprezentacji możemy rozpocząć w naprawdę dobrych nastrojach.
Z zawodników podobał mi się dzisiaj Moulin. Sporo walczył w defensywie. W pierwszej połowie praktycznie sam wspomagał obrońców. Dobrze, że trener Magiera w drugiej połowie szybko dał mu do pomocy Jodłowca, bo mimo dużego zaangażowania Francuza, w środku pola Cracovia od 20 - 30 minuty praktycznie sobie hasała.
Drugim zawodnikiem, którego bym wyróżnił to Radović. Widać, że będąc w Chinach i na Słowenii, nie zapomniał jak się gra w piłkę. Znowu jest w wielkiej formie. Oby utrzymał ją do końca rundy.
Brakowało mi ogólnie wyłącznie strzałów z dystansu,których goście mieli aż zanadto i chociaż nie były one jakąś specjalną obawą to wiadomo,że w końcu wpaść mogło.
Cieszy niezmiernie po 1.. forma Beresia czy też Rado. Można nawet zauważyć poprawę ogólną postawy obrony. Po 2 rezerwy jakie tkwią w kadrze. Dzisiaj ławka wyglądała tak: Majecki, Dąbrowski, Broź, Kopczyński, Jodłowiec, Kucharczyk, Hamalainen. Co najmniej 5 z nich to podstawowy garnitur większości zespołów ekstraklasy. Poza nimi wciąż wierzę iż Kazaiszwili coś pokaże godnego swojej ekhm legendy a poza nimi wróci pan bramkarz Malarz oraz Pazdan.
Pan trener Magiera ma z czego lepić. Oby tylko zimą z jednej strony zadbali o lewego obrońcę a z drugiej, aby nikt z czołowej 18 nie odszedł. I choć to tylko Cracovia, to i tak te zwycięstwo cieszy. Zwłaszcza jeśli u steru jest Magiera, obok Vuko i ich drużyna.
Napiszę tak cieszy bardzo powrót do porządnej gry obronnej. Dlatego myślę że uprawnionym będzie stwierdzenie lepszy mecz w obronie niż w ofensywie mimo strzelenia dwóch bramek.
Szczególnie druga połowa gdzie wyraźnie brakowało sił Cracovia tylko po dość przypadkowym zagraniu zagroziła nam strzałem ( mowa oczywiście o słupku ) na bramkę. Cały ich trud szedł na marne ponieważ dobrze chłopaki się ustawili, asekurowali i bez paniki rozbijali ataki krakowian.
W akcjach ofensywnych szczególnie dużo niedokładnosi zapewne spowodowanej zmęczeniem.
Cieszą trzy punkty a i przerwa cieszy, Magiera może pracować spokojnie i wdrażać swoje pomysły.
Pierwsza połowa to taktyczny popis legionistów. Trener zmienił ofensywne ustawienie z 4-2-3-1 (ostatnie trzy mecze) na 4-4-2. W defensywie dotychczas graliśmy ustawieniem 4-4-2 a Magiera obronę przestawił na 4-1-3-2 czym zupełnie zaskoczył trenera Cracovii Zielińskiego. Szczególnie dobrym posunięciem okazał się Moulin taki łącznik który poruszał się pomiędzy dwoma liniami obrony i pomocy gdzie notował dużo przechwytów i odpowiednio asekurował dane sektory boiska. Pasy zupełnie nie były przygotowane na taki nasz schemat gry. Zmiany nie osłabiły naszej siły ofensywnej. W pierwszej połowie oglądaliśmy dużą ilość ciekawy akcji w fazie budowy gry gdzie częściej kreowaliśmy grę środkiem niż skrzydłami i to z powodzeniem. Najbardziej podobało mi się nasza przemyślana taktyka utrzymania się przy piłce. Przykładowo rywal dobrze zablokował naszą akcje na lewej stronie odcinając nam grę to następowało wycofanie piłki do środkowych obrońców którzy przenosili grę na prawe skrzydło i od nowa budowaliśmy atak pozycyjny. Magiera dobrze przypuszczał, że sił na wysoki pressing i kreowanie gry może wystarczyć na pierwszą połowę i dlatego zdecydował się na takie rozwiązanie. Wybór był słuszny gdyż Cracovia w pierwszej połowie stworzyła tylko dwie groźne sytuacje (nie licząc ty trzech niegroźnych strzałów z 20 metra). Do przerwy powinno być 3:0. Jednak w kilku akcjach zabrakło legionistą decyzji strzału (zbyt koronkowo próbowali wejść w pole karne). Jeszcze raz brawo Panie trenerze.
Druga połowa wyglądała już gorzej. Oddaliśmy inicjatywę przeciwnikowi ustawiając linię obrony w strefie niskiej czekając na kontrataki. Wejście Jodłowca miało wzmocnić drugą linię a w zasadzie ją osłabiło. W defensywie przeszliśmy do ustawienia 4-4-2 i nasza gra obronna już nie była taka skuteczna gdyż zabrakło pressingu w strefie wysokiej. Środek pola zupełnie zdominowali przyjezdni jednak nie stwarzali sobie 100% sytuacji. Czy to był błąd sztabu szkoleniowego? Nie. Po prostu Legii motorycznie i siłowo nie było stać zagrać 90 minut po meczu z Realem. Stąd nasza gra prezentowała się słabiej. Mimo to druga bramka powinna paść wcześniej niż w doliczonym czasie gry.
Reasumując dobry mecz Legii i kolejne trzy punkty. W tabeli awansowaliśmy z 8 na 5 pozycję i brakuje tylko dwóch punktów do trzeciej lokaty. Jest dobrze.
Dla mnie najlepszym zawodnikiem na placu był Moulin a zaraz po nim Bereszyński ( za ten jeden błąd w drugiej połowie po którym był słupek, chciałem go własnoręcznie tłuc).
Niestety ale wpuszczanie Jodłowca na plac dało nie wiele i powiem szczerze że on mnie powolutku irytuje, te jego mega niedokładne podania na kilka metrów, gra zewniakiem jak może pasem i przede wszystkim ciągłe prowadzenie piłki zamiast zgrania - dla mnie facet powinien już zakończyć sezon, dostać wolne, odpocząć - Kopczyński jest w tej chwili lepszy od niego.
Dojrzałość z jaką rozgrywają piłkę nawet przy "autobusie" budzi mój podziw.
Poruszanie sie w strefach i wykonywanie założeń taktycznych, których za Magiery jest multum również.
Oby tak dalej.
Szkoda tylko braku wykończenia klarownych sytuacji pod bramką przeciwnika, których było wczoraj bez liku. Na dobrą sprawę powinniśmy (mogliśmy) strzelić 5, 6 bramek. Strzeliliśmy dwie i chwała im za to, tym bardziej, że zaledwie trzy dni temu drużyna straciła mnóstwo sił w meczu z Realem i zapewne to wpływało na spóźnione decyzje, niedokładności czy złe wybory.
Trener Magiera w dość krótkim czasie sprawił, że znowu nie mogę się doczekać na kolejny mecz.
Oby tak dalej, a zimę możemy spędzić na fotelu lidera
Ps.
Rzeźniczak swą obecną grą dobitnie nam pokazuje, jak niewiele się znamy na tej skądinąd prostej grze
Wyjściowe ustawienie było zbyt eksperymentalne. Trochę się przypominała 2. połowa w Szczecinie.
Generalnie, zwycięstwo tym bardziej cieszy, że Cracovia postawiła trudne warunki. Uważam, że w dziesiątkę z wypowiedzią pomeczową trafił Zieliński. I nie pamiętam, kiedy Cracovia zagrała mecz na Legii na takim poziomie. Nawet, gdy się cudem udawało wygrać, jak 2-1 za Skorży po golu Iwańskiego, to gra Pasów była nieporównywalnie gorsza i gorzej zorganizowana niż wczoraj. Tym większe brawa dla Legii.
Z indywidualnych ocen, to spore rozczarowanie grą Prijovicia i tym razem brak dostrzeżenia kolegów w w kilku sytuacjach przez Odidję-Ofoe. Ale ogólnie, duże brawa.
"Rzeźniczak swą obecną grą dobitnie nam pokazuje, jak niewiele się znamy na tej skądinąd prostej grze"
Czyli mamy zapomnieć o co najmniej kilkunastu fatalnych meczach w jego wykonaniu, po których traciliśmy bramki i np. przegrywaliśmy? Wczoraj w pierwszej połowie w sposób idiotyczny złapał za koszulkę w naszym polu karnym Piątka, to powinien być karny dla Craxy. Polecam abyś obejrzał sobie kilkukrotnie tę akacje. Niestety ale takich obcinek w jego wydaniu jest zbyt dużo. Każdy inny obrońca byłby już dawno zjechany i pogoniony, a Kuba zagra dwa dobre mecze i już wszyscy poklepują go po plecach.
Obserwując tę grę ja mam tylko jedno skojarzenie: taki jeden klub z Katalonii.
Ale... Niestety, taki styl gry wymaga bardzo dobrego przygotowania kondycyjnego i w końcówce wczorajszego spotkania Legia już nie potrafiła w ten sposób przenieść piłki na połowę przeciwnika. Taki styl wymaga również (a może w pierwszej kolejności) o wiele lepszej skuteczności, bo, podejrzewam, nawet sama Barcelona nie jest w stanie grać swoim stylem przez pełne 90 minut. Przy takim stylu gry sztuką jest rozstrzygnąć losy spotkania jak najwcześniej a tego w Legii jeszcze, niestety, nie mamy.
Pewnie że gdyby sędzia odgwizdał karnego, a na dodatek jeszcze ukarał Rzeźnika czerwienią jak sugerował Stempniewski w L+E to dziś „wszyscy” by na legijnych forach psy wieszali na piłkarzu, biorąc pod uwagę całokształt, to by nie było „co zbierać”, fatum by trwało, a Kuba byłby chyba najbardziej hejtowaną osobą w warszawskim necie, politruków wszelakich z obu stron razem by przebił. Sorry, taki mamy klimat, raczej skopania upadającego niż wychwalania go gdy się podnosi.
Nie widzę żeby Rzeźnika już teraz „wszyscy” chwalili, za to wczoraj „wszyscy” jechali z nim po całości i nie ma sposobu żeby zaprzeczyć że krytyka nie była zasadna, bo też i na dowód funkcjonowania fatum wielbłądów w karawanie było bez liku, ale też chyba czasami Rzeźnik doświadczał czegoś czego nie powinien. Bądźmy szczerzy był odsądzany od czci i wiary niczym jakiś „Jonasz” na legijnym pokładzie.
Gra ostatnio bez wtop z Realem z stuprocentową skutecznością podań (!!!), w hierarchii u Magiery jest chyba tylko za Pazdanem, zatem ja Rzeźnikowi życzę żeby w tym stanie dotrwał do końca roku. Niech tylko wywiadów nie udziela, niech nie zapewnia że z dołka już wyszedł, koszmary za nim, bo to się może obrócić przeciwko niemu. Za koszulkę trzymał, sędzia nie odgwizdał, może fatum się odwróciło, fart w piłce jest niezbędny, Wawrzyniak u Skorży w pamiętnej jesieni 2011 dwa karne sprokurował w kluczowych meczach, gdyby zostały odgwizdane jest wielce prawdopodobnym że nie wspominalibyśmy legijnych dokonań z tamtego okresu.
@ „oby nikt z czołowej 18 nie odszedł”
Według mnie Pazdek ma ustaloną kwotę odstępnego i jeżeli ktoś z takową się zgłosi i jeszcze z satysfakcjonującą indywidualną ofertą dla piłkarza to nie ma szans żebyśmy go utrzymali i to trzeba zaakceptować, siła wyższa. Nie zdziwiłbym się też gdyby Nikolić zimą nas opuścił, zastanawiam się czy najlepszego momentu do jego wytransferowania nie przegapiliśmy. Skuteczny egzekutor w lidze jest potrzebny, ale my mamy coraz lepiej zgrywający się zespół, który zaczyna właśnie grać „zespołowo” choć też z pewnymi „perturbacjami”. Gra na „jednego sępa” nie jest nam niezbędna, tym bardziej że ten sęp troszkę ostatnio i niżej lata.
@ Perturbacje zespołowe
Został niedawno podniesiony domniemany „konflikt” Rado z Odjidją, ponoć burza w szklance wody, zawodnicy między sobą wszystko mieli sobie wyjaśnić i po sprawie. Gdy zobaczyłem jak Ofoe zamiast spokojnie dograć do nieobstawionego Rado w polu karnym wali na siłę wprost w Sandomierskiego to pomyślałem sobie, będzie jednak kwas. Gdy w kolejnym kontrataku Serb mając wybór jednak dograł do Belga nieco się uspokoiłem, oby Vadis to docenił i zrozumiał.
Gdy zobaczyłem jak Rado podał do nieobstawionego Niko w końcówce spotkania, od razu pomyślałem o konflikcie
Co tu rozwijać ?
W mojej ocenie tyle samo "złośliwości" było w niedograniu do Rado, co w złym dograniu do Niko i tyle.
Niewielu zawodników wypowiada się o metodach jakie trenerzy stosują jako motywację rozumianą jako swego rodzaju pobudzenie psychiczne.Jak można się domyśleć dlatego,że po takich zabiegach czują się jak by byli zgwałceni.Jest to bowiem zewnętrzny, w sumie sztuczny zabieg którym wdziera się w psychikę zawodnika i tam czyni spustoszenie. Ta moda na motywatorów nastała tak ze 25 lat temu i ustała gdzieś przed 10 laty.Tworzono wówczas legendy jak to dzięki prawie hipnotycznym wpływom słabi gracze dostawali orlich skrzydeł i ogrywali lepszych.Służyło to budowaniu pozycji trenerów jako cudotwórców , którzy rzekomo bez materiału byli w stanie wybudować wielki gmach.A w Polsce też mamieniu publiki, bo jak taki miał mówić trenując /tu dowolna nazwa klubu/,że kupił mecz. On umiał motywować.Nasz były Wojtek Kowalczyk ocenił,że najlepszym merytorycznie trenerem z jakim pracował był Andrzej Strejlau,ale jednocześnie był on antymotywatorem,zaś najsłabszym fachowo był Janusz Wójcik równocześnie najlepszy motywator.Więc jakieś racjonalne jądro w tym szaleństwie musiało być.Tylko,że wówczas piłkarze grali może na 50% swojej faktycznej wydolności, więc poprzez nacisk psychiczny można było te ukryte rezerwy wyzwolić.Dziś zawodnicy wykorzystują pewno z 85-90 % swojej fizycznej mocy i dlatego to co nazywamy motywowaniem traci na znaczeniu. Bardziej liczą się inne czynniki, zwłaszcza te związane z szybkością nie tylko w bieganiu,ale i podejmowaniu decyzji. Bo na podstawie nie tylko wypowiedzi Wojtka można by sformułować hipotezę,że im słabszy fachowo trener tym lepszy motywator. Oczywiście nikt rozumny nie kwestionuje wpływu woli na poczynania człowieka oraz próby poszukiwania takich środków, które na tę wolę wpływają w pożądanym kierunku.Dlatego jest to zadanie bardzo trudne i obarczone dużym marginesem błędów, które mogą mieć bardzo niemiłe skutki.Piłkarze stanowią sami w sobie środowisko społeczne, w którym jak zaświadczają socjolodzy i psycholodzy zachowania stadne odgrywają większą rolę niż te indywidualne.Można więc wpływać na postawy, zachowania, system wartości wszystkich członków grupy umiejętnie grając na emocjach.W piłce nożnej może to sprowadzać się m.innymi do wzrostu zaangażowania ,agresji, uwierzenia,że można pokonać faworyta,że wszyscy są takimi samymi piłkarzami itp.Ale może mieć i niezamierzony skutek odwrotny.Łatwiej jest bowiem przemotywować niż niedomotywować.Zawodnik nadmiernie pobudzony często bowiem niejako zapomina o swoich umiejętnościach techniczno-taktycznych i stara się udowodnić swoją wyższość poprzez ambicję, wolę walki i agresję.A gdy jeszcze do tego jest słabo przygotowany fizycznie to zaczyna jak nakręcony samochodzik, a z czasem marnieje w oczach.I tu znowu kolejna refleksja,że im gorsza jakość piłkarzy tym motywacja im bardziej potrzebna.Oczywiście nie wyklucza to sytuacji w której jakoś należy pobudzić do działania zespół mający grać przeciwko rywalom obiektywnie znacznie gorszym.
W bieżącym sezonie obserwujemy te harce motywacyjne najpierw jako anty u trenera Hasiego i teraz hura i ultra u asystenta Magiery Vukovicza. Od razu zapowiem,że tego co robi w tej materii Vukovicz nie oceniam jednoznacznie. W moim przekonaniu ma on całkowitą słuszność kiedy uważa,że zawodnicy muszą się rozładować po strzelonej bramce czy po wygranym meczu, bo tak powinno być.Aliści kiedy wpływa na nich aby byli bardziej waleczni czy agresywni od rywali robi złą robotę. Zawodnicy Legii nie tymi cechami mają wygrywać mecze.Nie tymi.Bo to jest tak jak w boksie, gdy teoretycznie znacznie lepszy pod każdym względem wdaje się w bijatykę ze znacznie słabszym. Może z nim w ten sposób wygrać ? Może. Ale ryzykuje przegraną ,której by uniknął gdyby w przepychanki się nie wdawał.Wiec lepiej mniej,ale mądrzej.W przypadku Legii ma to ten efekt,że nasi zawodnicy popełniają dużo fauli, dostają więcej kartek i dyktowane są przeciwko nim należne rzuty karne.W tym miejscu należy zauważyć,że Magiera i Vukovicz to odmienne osobowości i różne charaktery. W moim przekonaniu te różnice są za duże.Trener Magiera na pytanie dlaczego jest stonowany i nie reaguje impulsywnie odparł,że :"jeden wariat na ławce wystarczy".Na razie o jednego jeszcze nie jest za dużo.
Trenerzy naszych rywali mają łatwiej, bo ponoć na Legię nie trzeba nikogo motywować.Tak jak przewodniczka po Wawelu, pewno kibicka "Pasów", która oprowadza wycieczki japońskie i na zakończenie uczy ich polskiego tekstem :" Legia to stara k...".Tyz piknie
O tym,że piłka nożna staje się coraz bardziej elitarna.
W sporcie, a zwłaszcza w piłce nożnej elitaryzm coraz bardziej wypiera egalitaryzm.Pamiętam te czasy , kiedy w Pucharach krajowych i europejskich każdy mógł zagrać z każdym. jakie to było święto dla takiego Karczewa gdy do Mazura przyjechała Legia,a mistrz Hiszpanii jechał do Luksemburga. Dziś jest to niemożliwe.Ci najlepsi odgradzają się coraz bardziej od reszty. W ten sam sposób następuje przepływ kapitału.Jest go coraz więcej, ale przytłaczająca większość pada łupem i tak już najbogatszych.A tym najbogatszym jest go i tak ciągle za mało.I nie jest to problem tylko elit,ale i całych społeczeństw. Uważani za żyjących w dobrobycie Szwajcarzy według badań są najbardziej niezadowoleni ze swego poziomu życia.W ten sposób uwidocznia się drastyczna różnica pomiędzy tym co niejako obiektywne,a tym co odczuwalne emocjonalnie, tym co jest faktem a tym co jest iluzją.W piłce nożnej przejawią się to powiedzeniem,że każdy może wygrać z każdym. I kiedy popatrzymy na wyniki każdej kolejki ligowej to zawsze jakiś faworyt przegrywa. Tylko co to znaczy faworyt?.Z reguły za takowego uważana jest drużyna, która ma większy budżet i z dumą pokazuje,że nie ma problemów finansowych.I ta tendencja w piłce wydaje się mieć nie tylko trwały,ale i narastający charakter. U nas te procesy dopiero zaczynają zachodzić, bo na razie tylko Legia wyraźnie oderwała się od stawki.Ale też niezależnie od fuksów to na końcu sezonu drużyny zaliczane do tzw. faworytów są w czołówce tabeli.Wniosek z tej konstatacji jest dość oczywisty, a mianowicie rundę zasadniczą najbogatsze kluby traktują frywolnie.I równie oczywistym jest,że dzieje się dlatego,że punkty po niej dzielone są na pół.Chyba twórcy reformy tego do końca nie przewidzieli.Ja również uważałem,że nasi piłkarze grają za mało,że mecze w końcówkach sezonu są mało atrakcyjne,że zwiększenie liczby meczów spowoduje konieczność wprowadzania młodzieży,że wzrośnie frekwencja itd..Tyle tylko,że to zwiększenie atrakcyjności okazało się sztuczne i publika poza Warszawą się na nią nie kupuje.Tylko wymagania mediów nie ulegają zmianie.Od drużyn takich jak Legia, Lech czy Lechia posiadających największe budżety wymaga się,aby osiągane wyniki im dorównywały. Kiedy tego nie ma ,jest potężna krytyka.
Ja nie uważam, aby np. Legia celowo lekceważyła rozgrywki ligowe,ale coś niezrozumiałego jest w tym,że pałęta się ona gdzieś w środku tabeli. A to oznacza,że do bycia elitą trzeba dorosnąć .
O tym,że w naszej drużynie zachodzą pozytywne procesy integracyjne.
Nie napiszę niczego odkrywczego stwierdzając ,że każda drużyna piłkarska składa się z indywidualności.Każdy z jej członków ma różne życiowe doświadczenia, różne charaktery, różny system wartości,istnieją też różnice kulturowe i językowe.I to samo przez się stwarza naturalne bariery i stanowi pole do animozji. Można zaryzykować twierdzenie,że im drużyna lepsza czyli dysponująca większą liczbą klasowych graczy tym możliwość konfliktów wzrasta.Stad niekwestionowana prawdziwość twierdzenia,że do wspólnego grania kochanie niezbędne nie jest.Tylko,że to jest minimalizm.Bowiem oznaczałoby ,że liczy się tylko profesjonalizm.A to z kolei powinno skutkować tym,że liczyłyby się wyłącznie pieniądze umożliwiające zatrudnianie najlepszych.I to by całą sprawę załatwiało. Tylko,że mamy do czynienia w piłce z ludźmi i całe nasze doświadczenie uczy,że ci ludzie,czyli piłkarze muszą chcieć ze sobą grać.Dopiero kiedy oni chcą to możemy powiedzieć,że w takiej drużynie panuje "duch zespołowości".To on w walce równych przeważa szalę. Wielu trenerów twierdzi,że tego ducha przywołują wygrane zespołu. Są tacy, którzy uważają,że aby on zaistniał to trzeba mu pomóc.Stąd prosta droga do różnych metod integracyjnych.Piłkarze starszej generacji wspominają jak to po meczach szli razem na piwo, jak razem spędzali czas wolny. Teraz trenerzy organizują całodzienne zajęcia w klubie, łącznie ze wspólnym spożywaniem posiłków,a taki trener Lechii według planu sadza przy nich za każdym razem koło siebie innych graczy.Tylko,że to wszystko nie usuwa , bo nie może problemu rywalizacji.Aby ona była twórcza to jej warunki musza być akceptowane przez większość, a więc muszą być sprawiedliwe czyli jednakowe dla wszystkich. I to te ramy musi wytworzyć trener.I w nich zawodnicy którzy nie grają muszą wiedzieć dlaczego.Wydaje się ,że przy trenerze Hasim ten warunek nie był spełniony i dla celów integracji drużyny okres jego pracy został stracony.Natomiast trener Magiera otworzył nowy rozdział i przyznam,że jestem zdumiony szybkością jego zachodzenia.To jeszcze nie są przyjaciele z boiska i poza nim,ale już widać radość ze wspólnego grania u takich zawodników jak Odjidja, Radovicz, Guilherme. Nikolicz, Bereszyński czy Rzeźniczak.Ta pozytywna odmiana już przekłada się na wyniki.
O tym,że ustawienie taktyczne świadczy o intencjach.
W ostatnich kilku latach drużyna Legii grała ustawieniem taktycznym 4-4-2 w zasadzie tylko za czasów trenera Czerczesowa,ale .i wówczas w składzie był przynajmniej jeden typowy defensywny pomocnik.Wczoraj rozpoczynając mecz w takim ustawieniu i z niego trener Magiera zrezygnował..Gra na 2 napastników i 4 wszechstronnych pomocników świadczyła o tym,że trener był przekonany,iż drużyna Cracovii ustawiona będzie defensywnie i naszym głównym zadaniem będzie rozmontowanie ich szyków obronnych.Oczywiście zawsze gdzieś tli się taka myśl,że może lepiej się lepiej zabezpieczyć i dopiero na tym mocnym fundamencie atakować.Tylko,że trzeba mieć przekonanie,że to co się robi jest słuszne. I Magiera je ma.Bo można sformułować tezę,że gra defensywna polega na tym,żeby stracić o jedną bramkę mniej od rywali, zaś gra ofensywna sprowadza się do tego, aby strzelić o jedną bramkę więcej od rywali.Albo o dwie
W tym miejscu pozwolę sobie na dygresję,że w poprzednim klubie Jacka Zagłębiu Sosnowiec władze nie rozumiały,albo nie podzielały jego filozofii i zatrudniono trenera chcącego grać bezpiecznie i Zagłębiu tyłuje, aż żal patrzeć.Lecz,żeby nie było tak różowo to trener Magiera nadal ma tę manierę,że zmieniając zawodników w trakcie meczu równocześnie zmienia ustawienie taktyczne. W dobrze funkcjonującym mechaniźmie zmienia się np. prawy obrońca na prawego, skrzydłowy na skrzydłowego, napastnik za napastnika itd.. Zmiany graczy wraz z ze zmianą ustawienia mają miejsce kiedy drużynie nie idzie i trzeba wstrząsnąć grą i dokonać radykalnej metamorfozy. Wczoraj takiej potrzeby nie było widać,a tu Jodłowiec za Prijovicza i 4-1-4-1 , a w końcówce wchodzi Kopczyński i 4-2-3-1.
Dobrze,że poza mną nikt nie marudzi.Bo na razie Magiera w Legii ma carte blanche i przynajmniej publicznie nikt z władz nie robi za ober trenera i nie ocenia gry, trenera i zawodników przy każdej okazji i bez okazji. Nareszcie.
O tym,że coraz większy wpływ na grę Legii mają Odjidja i Moulin.
Drużyna tej klasy co Legia nie może sobie pozwolić na wybijanie piłki ze swojej strefy obronnej byle dalej od własnej bramki.Musi przynajmniej starać się wprowadzać piłkę do gry począwszy od linii obrony do linii środkowej, a następnie od niej do ataku.I powinno się to odbywać rytmicznie wraz z zasilaniem poszczególnych formacji dodatkowymi zawodnikami. Ten błąd z wybijanką popełniał trener Berg.Na ogół piłki z obrony wyprowadza któryś z obrońców zależnie od tego w którym miejscu jest piłka; albo środkowy albo boczny.W meczu z Cracovią tę rolę przejął Moulin.I wydaje się to racjonalne.Robi on to lepiej niż każdy z naszych obrońców. A nadto pozwala na wyjście do przodu obu naszych bocznych obrońców jednocześnie.Z kolei tym rozprowadzającym linii pomocy stał się Odjidja.Ten ma do pomocy Radovicza i Guilherme. Odjidja dużo widzi, jest dobry technicznie, gra twardo i celnie podaje.Ale, aby nasi zawodnicy w ataku stanowili większe zagrożenie dla bramki rywali to koniecznie musimy grać na wolne pole za plecy obrońców. A to wymaga lepszego zgrania, podejmowania szybszych decyzji,zwiększonej ruchliwości w linii ataku. Stosowanie tego elementu w grze dopiero przed nami.
O tym,że za łatwo dajemy się łapać na spalone.
Piłkarze Cracovii wiedząc,że kiedy naszym graczom pozwoli się na rozwijanie ataku na połowie przeciwnika to jesteśmy bardzo groźni,, zagrali w obronie wysoko i blokiem składającym się z 6 zawodników. Ponieważ ustawiali się w linii / tu brawa dla trenera Zielińskiego bo nauczenie tego elementu taktycznego łatwe nie jest/ to stanowili jedność, która była w stanie w całości przesuwać się do przodu i zostawiać Nikolicza albo Prijovicza na spalonym.Ja zawsze chwalę te drużyny i tych zawodników, którzy tę umiejętność posiedli, gdyż jest ona nietypowa.Wydaje się czymś naturalnym trzymanie głębi obrony, gra schodkowa pozwalająca na wzajemną asekurację i cofanie się kiedy rywal nas atakuje, a odległość do pola karnego i bramki jest spora.. Wychodzenie w takiej sytuacji jeszcze dalej w kierunku połowy boiska wydaje się niepotrzebnym ryzykiem,ale często jest jedynym skutecznym manewrem.
Ale atakujący mogą sobie z tak grającym rywalem dość łatwo poradzić.W slangu piłkarskim nazywa się to mijanka.Jeden z graczy staje za linią obrony, a drugi kilka metrów przed nią. W momencie kiedy idzie zagranie za obronę ten ,który stał za natychmiast cofa się ,a ten, który był przed wbiega na pełnej szybkości za.Tylko,że ten manewr wymaga automatyzmu i synchronizacji zagrań w czasie.Jego stosowanie też jeszcze przed nami.
O tym,że gra konsekwentna i cierpliwa musi przynieść pozytywne efekty.
Tak ma grać Legia. Nie ma żadnego powodu,aby nasi zawodnicy miotali się po boisku bez ładu i składu.Drużyna mająca w swym składzie klasowych zawodników musi eksponować ich walory piłkarskie,a nie te rodem z rugby.Choć ja lubię tamten sport to zasadnicze różnice dostrzegam
Każda linia obrony grająca nowocześnie gra w linii, oczywiście z agresywnym podejściem w tej strefie gdzie jest piłka, jednocześnie ta linia przesuwa się w w przód i tył oraz w bok.
Spalone nasze są nie tyle wynikiem łapania na spalone a nie łamaniem linii przez obronę oraz jednocześnie nieco spóźnionym podaniem lub zbyt szybkim wyjściem do prostopadłej piłki.
Masz rację. Jak go zwał tak go zwał,ale chodzi w gruncie rzeczy o to,że im wychodziła gra na spalone,a my ich ustawienia, być może obarczonego błędem nie potrafiliśmy wykorzystać. Czy z powodu gapiostwa, powolności albo zbytniej prędkości, czy jak ja uważam z powodu nieodrobienia pracy domowej to sprawa do dyskusji . Pewno i jedno i drugie i trzecie. Ja opisałem tylko to co wydało mi się najważniejsze, gdyż jestem pasjonatem wyuczenia zagrań taktycznych. Bowiem piłka staje się zbyt szybka i aby gra była skuteczniejsza to bardziej niż myślenie głową potrzebne jej są wyćwiczone odruchy , prawie jak te warunkowe. Pozdrawiam.