- Kategoria: Wokół boiska
- gawin76
Molde - Legia 3-2: Dwa oblicza
W pierwszym meczu 1/16 Ligi Konferencji Legia przegrała jedną bramką w Molde. Zanosiło się na klęskę naszej drużyny, bo po dwudziestu pięciu minutach meczu gospodarze prowadzili 3:0, ale po przerwie Legia odpowiedziała dwiema bramkami i kwestia awansu pozostaje otwarta.
W Legii w pierwszej jedenastce pojawił się zimowy nabytek Zyba. Skład naszej drużyny wyglądał następująco: Tobiasz – Jędrzejczyk, Kapuadi, Ribeiro – Wszołek, Elitim, Zyba, Kun – Josué, Pekhart, Rosołek. Gospodarze rozpoczęli w składzie: Petersen - Haugan, Hagelskjær, Haugen, – Linnes, Eriksen, Dæhli, Kaasa, Løvik - Gulbrandsen, Eikrem.
Mecz rozpoczęło kilka stałych fragmentów gry dla Legii, ale to rzut rożny dla Molde przyniósł pierwszą sytuację strzelecką w tym meczu. W 8. minucie Eriksen uderzył głową, jednak zbyt słabo i Tobiasz nie miał kłopotów z interwencją. W 12. minucie gospodarze objęli prowadzenie. Piłka trafiła na prawą stronę do Linnesa, który dośrodkował do Gulbrandsena, a napastnik Molde dopełnił formalności. Gospodarze grali prostą, ale szybką i dobrze zorganizowaną piłkę. Legia wyglądała na tym tle bardzo blado i w 19. minucie było już 2:0 dla Molde. Po strzale jednego z gospodarzy Tobiasz odbił piłkę pod nogi Gulbrandsena, który z kilku metrów umieścił piłkę w bramce. Katastrofa Legii trwała dalej. Gospodarze biegali z wiarą i animuszem, a nasi zawodnicy byli całkowicie zagubieni. W 25. minucie Kaasa z łatwością znalazł sobie miejsce do strzału na środku pola karnego i gospodarze prowadzili już trzema bramkami. W 33. minucie Haugen uderzył z rzutu wolnego, jednak niecelnie. Na groźny atak Legii trzeba było czekać do ostatniej minuty pierwszej połowy. Elitim uderzył głową wysoko nad bramką Petersena.
Do przerwy Legia była wręcz nokautowana. Każdy atak gospodarzy zwiastował potężne problemy dla defensywy Legii. Nasi piłkarze byli łatwo mijani, zarówno ruchem bez piłki, jak i z piłką.
W przerwie trener Runjaić postanowił dokonać aż czterech zmian. Na boisku pojawili się Burch, Augustyniak, Kapustka i Morishita, a opuścili je Kapuadi, Zyba, Pekhart i Kun. Legia starała się grać w bardziej aktywny sposób. W 52. minucie Burch doszedł do strzału w polu karnym, niestety w dogodnej sytuacji trafił w obrońcę gospodarzy. W 54. minucie efektowny strzał Kapustki trafił w słupek. W kolejnych minutach kilka razy zaatakowali gospodarze, ale tym razem nie zademonstrowali skuteczności sprzed przerwy. W 63. minucie legioniści wreszcie umieścili piłkę w bramce Petersena. Josué popisał się znakomitym wolejem z lewej nogi i bramkarz Molde nie miał żadnych szans. W 65. minucie Kramer zastąpił Rosołka. W 71. minucie Legia zdobyła bramkę kontaktową. Elitim posłał piłkę do Augustyniaka, który głową pokonał Petersena. W 74. minucie wolej Kapustki nie znalazł drogi do bramki Molde. W 85. żółtą kartką za faul taktyczny ukarany został Elitim. W 90. minucie Petersen odbił piłkę po strzale Kapustki. W doliczonym czasie gry niepotrzebną żółtą kartkę za przesuwanie piłki ujrzał Josué.
Wydaje się, że w czwartkowy wieczór trenera Runjaicia zawiodła intuicja. Drużyna, która rozpoczęła mecz, zaprezentowała się wręcz fatalnie. Legia nie miała żadnej kontroli nad meczem, gra defensywna naszej drużyny wyglądała katastrofalnie, nie pomagał bramkarz. Zmiany w przerwie wniosły więcej piłkarskiej jakości i to znalazło odzwierciedlenie w wyniku.
Awans jest realny, bo Norwegowie z całą pewnością nie są poza zasięgiem Legii, ale nasza drużyna potrzebuje zdecydowanie lepszej formy. Potrzebujemy także stabilizacji składu, lepszej koncentracji i większej pewności siebie.
Rewanż z Molde w przyszły czwartek, ale najpierw ligowy mecz z Puszczą Niepołomice w najbliższą niedzielę.
Już po spotkaniu z Ruchem podzieliłem się spostrzeżeniem,że chyba jest coś nie tak z analizowaniem i wyciąganiem wniosków z gry Legii i jej rywali. Jak by nie patrzeć to głównym celem pracy analityków jest indukcyjne spojrzenie na własną grę ,aby mankamenty poprawiać oraz na grę każdego przeciwnika ,żeby znaleźć metodę na wykorzystanie ich słabości i uchronić się przed ich silnymi stronami. Po takiej analizie dopiero można sensownie dobrać taktykę , w tym ustawienie , organizację gry oraz zawodników mogących najlepiej te zadania wykonać.Po wczorajszym meczu jak sądzę media skupią się na krytyce indywidualnych zawodników, w tym Tobiasza oraz na ukazywaniu ich błędów nie zauważając,że w pierwszej połowie przewaga Molde była przygniatająca, zaś Legia , mówiąc brutalnie, nie miała nic do powiedzenia.
Na ten obraz złożyły się trzy elementy ; braki w szybkości biegowej większości zawodników, niewłaściwa organizacja gry ( brak asekuracji strefy środka obrony) oraz wadliwy dobór zawodników niezdolnych do poprawnego wykonania zadań .
Już mecz z Ruchem ujawnił,że nasi zawodnicy są "przymuleni" ,że prowadzenie gry opartej na dynamice im nie wychodzi.Być może w okresie przygotowawczym trenerzy przygotowania fizycznego przykładali większą wagę do poprawy wytrzymałości ,aby była bazą wydolnościową na rundę, albo też w końcowym okresie zbyt mało pracowano nad szybkością biegową. Zwłaszcza w pierwszej połowie kilku naszych zawodników ( Kun, Pekhart, Kapuadi, Wszołek, Zyba, Ribeiro, Jędrzejczyk) wyraźnie nie nadążało za graczami Molde, którzy przypomnijmy, dopiero zaczynają przygotowania do sezonu.
Owszem obrona w meczu z Ruchem spisała się poprawnie ,ale też Ruch poprzeczki wymagań za wysoko nie zawiesił. Mimo to w meczu z Ruchem kilku graczy, jak np. Kun egzaminu nie zdało i wystawienie ich w meczu z trudniejszym rywalem było błędem. Lecz największym błędem było pozostawienie strefy środka obrony bez asekuracji. System z trójką w obronie stał się u nas modny, bowiem ma on swoje zalety ,ale i ma wielką wadę ,a mianowicie wymaga wystawienia dwóch defensywnych pomocników , w tym jednego zdolnego do spełniania funkcji forStopera przy atakowania środkowej strefy obrony przez dwóch i więcej rywali. Owszem Kapuadi w I połowie popełnił kilka błędów, nie nadążając za akcjami, źle się ustawiając, ujawniając słabą koordynację ruchową,ale nie mógł się rozdwoić i pokryć na raz dwóch atakujących środkiem boiska rywali. W II połowie wyraźna poprawa spowodowana była nie zejściem Francuza ,ale wprowadzeniem na plac gry defensywnego pomocnika o inklinacjach środkowego obrońcy czyli Augustyniaka.Nagle okazało się ,że środkowy korytarz został zagrodzony.
Oczywiście można i trzeba krytykować Tobiasza , bo jest za co. Kiedy bramkarz puszcza tzw. szmaty to subtelni komentatorzy używają takiego wyświechtanego zwrotu ,że "Mógł zachować się lepiej", a ja po jego wczorajszych wyczynach mogę zapytać czy " Mógł się zachować gorzej ? ".. Trenerzy bramkarzy Legii uważają Tobiasza za nr 1 w bramce Legii i pewno mają merytoryczne podstawy ,ale mnie wręcz razi jego niski poziom koncentracji. Być może jestem przyzwyczajony do obserwowania bramkarzy przyczajonych w polu bramkowym, czujnie obserwujących przebieg akcji , nie wykazujących impulsywności , ale odnoszę wrażenie , iż Tobiasz zbytnio skupia się na reagowaniu na akcje zawodników Legii na boisku , niż na tym po co jest na boisku . Powtórzę to co wiele razy pisałem,że marzenia o sprzedaży Tobiasza za spore pieniądze są obecnie nierealne, gdyż wszystkie poważne kluby biorą pod uwagę statystyki, a te nasz bramkarz ma fatalne, bowiem ogólna skuteczność to 54 % ( ilość obronionych strzałów wobec celnie oddanych),a jeszcze gorzej jest w statystyce strzałów nieobronionych , których ma na koncie więcej niż tych jakich nie powinien obronić ( - 8,5). Lecz jednocześnie trzeba zwrócić uwagę na fakt,że rywale strzelali na bramkę tam gdzie sami chcieli, bo nikt im nie przeszkadzał i bramkarz nie mógł ustawić się na tzw. prześwicie , gdyż strzał mógł paść w każde miejsce bramki ,co przy silnym uderzeniu piłki pozostawia bardzo mało czasu na skuteczną reakcję.
W pierwszej połowie nie tylko słabą okazała się gra defensywna Legii, ale też gra bloku ofensywnego. I nie chodzi tylko o wspomaganie formacji obronnej ,ale przede wszystkim o zmuszanie rywali do podejmowania działań defensywnych ,a przez to odciążanie od tych zadań własnej drużyny. Właściwie tylko Josue starał utrzymać się przy piłce na połowie rywali, rozegrać ją , bo pozostali nawet tego nie potrafili. Tym sposobem rywale mogli ponawiać ataki prawie natychmiast po stracie piłki, rozrywać nasze szyki defensywne, przechodzić pomiędzy formacjami z piłką przy nodze, rozprowadzać akcje szybkimi podaniami itd. Przypomnijmy tylko,że poprawnie prowadzone ataki własnej drużyny są najskuteczniejsza formą obrony rozumianej jako niedopuszczanie przeciwnika do groźnych akcji w bezpośredniej bliskości własnej bramki.
Tym razem trener Runjaicz pomógł drużynie dokonując czterech kluczowych zmian w przerwie ,ale też powiedzmy sobie szczerze,że innego wyjścia nie miał. I sam ten fakt zasługuje na pochwałę.Lecz przecież nie można przejść obojętnie obok faktu ,że od początku spotkania wystawił zbyt wielu zawodników, którzy zawiedli. Ten fakt każe zastanowić się nad kryteriami jakie trener bierze pod uwagę przy ustalaniu kadry meczowej ( ale to temat na inne opowiadanie).
Nie będę prawił banałów co do wyniku rewanżu i tu zgodzę się z Gawinem.