- Kategoria: Wokół boiska
- gawin76
Korona - Legia 0-1: Minimalna wyższość
W drugiej kolejce Ekstraklasy Legia zmierzyła się na wyjeździe z Koroną. Poziom meczu pozostawiał wiele do życzenia, ale z pewnością nie mamy podstaw do narzekania na wynik. Legia wygrała dzięki ładnej bramce Luquinhasa.
Skład naszej drużyny wyglądał następująco: Tobiasz – Pankov, Ziółkowski, Kapuadi – Wszołek, Kapustka, Gonçalves, Luquinhas, Vinagre – Gual, Kramer. Korona rozpoczęła w składzie: Dziekoński – Zwoźny, Trojak, Malarczyk, Pieczek – Długosz, Remacle, Homfmeister, Fornalczyk, Matuszewski – Dalmau.
W pierwszych minutach mecz toczył się w spokojnym tempie. W 15. minucie Legia powinna objąć prowadzenie. Po podaniu od Kapustki Vinagre zgrał piłkę głową do Kramera. Słoweniec znajdował się tuż przed bramką, jednak w stuprocentowej sytuacji strzelił tak, że Dziekoński zdołał odbić piłkę. W 25. minucie groźnie zaatakowała Korona. Piłkę stracił Gonçalves i w doskonałej okazji znalazł się Dalmau. Napastnik gospodarzy uderzył mocno, na szczęście trafił w poprzeczkę. Kilka minut później poturbowany przez Długosza został Luquinhas. Sędzia Atys z niezrozumiałych względów nie ukarał zawodnika gospodarzy kartką. Kartkę zobaczył za to Gonçalves, który w 34. minucie przerwał faulem atak Korony. W 39. minucie Wszołek nie trafił dobrze w piłkę po podaniu od Guala. W 41. minucie Wszołek ujrzał żółtą kartką za przepychankę z Fornalczykiem.
Do przerwy było 0:0. Pierwsza połowa była słabym widowiskiem. Legia miała duże problemy z drużyną gospodarzy, która tradycyjnie prezentowała fizyczny styl gry.
W 50. minucie Wszołek dośrodkował w dobrym tempie do Kramera, który wygrał walkę o piłkę, ale nie zdołał trafić w bramkę. W 58. minucie Wszołek sfaulował wychodzącego z kontrą Matuszewskiego i miał szczęście, że nie ujrzał drugiej żółtej kartki. Minutę później trener Feio dokonał trzech zmian. W miejsce Wszołka, Gonçalvesa i Kramera na boisku pojawili się Chodyna, Çelhaka i Pekhart. W 60. minucie żółtą kartką upomniany został Ziółkowski. W 74. minucie Legia objęła prowadzenie. Po składnej akcji naszej drużyny Vinagre precyzyjnie dośrodkował do Luquinhasa, który efektownym strzałem pokonał Dziekońskiego. W 75. minucie Vinagre opuścił boisko. Miejsce na lewym wahadle zajął Kun. W 79. minucie Çelhaka zagrał piłkę ręką w polu karnym i sędzia nie miał wątpliwości, dyktując rzut karny dla gospodarzy. Decyzja została jednak anulowana przez VAR, ponieważ jeden z zawodników Korony znalazł się na spalonym. W 82. minucie Strzałek zastąpił Luquinhasa. W 87. minucie minimalnie niecelny strzał na bramkę gospodarzy oddał Chodyna. W końcówce meczu Korona posyłała długie podania w okolice pola karnego legionistów, jednak nasi defensorzy skutecznie stopowali zapędy przeciwnika.
W niedzielny wieczór w Kielcach oglądaliśmy brzydki mecz. Gospodarzom brakowało piłkarskich atutów, co w swoim stylu nadrabiali determinacją i twardością. Legia nie miała na to dobrej odpowiedzi, długo grając bez wyrazu i z niską intensywnością. Ostatecznie zatriumfowała piłkarska jakość, którą legioniści zademonstrowali w bramkowej akcji.
Naszą drużynę w czwartek czeka wyjazdowy mecz eliminacji do Ligi Konferencji w Walii, a w przyszłą niedzielę ligowa rywalizacja z Piastem w Warszawie.
Ta pierwsza metoda polegająca w sumie na "wyłączaniu" z gry jakiejś części zespołu rywali jako tako zdała egzamin w meczu z Zagłębiem, sprawdziła się z Walijczykami , ale głównie dzięki temu,że przeciwnik 'wysiadł" fizycznie i zawiodła we wczorajszym spotkaniu z Koroną.
Dobrym pytaniem jest to :czy Packing zawodzi czy jego wykonanie ?.
Twórcy jego sposobu realizacji zadań boiskowych obecnie nie tyle podważają swoje analityczne dokonania , ile uznają w coraz większym stopniu jak to np. mówi Stefan Reinartz ,że : "Tradycyjne dane dobrze opisują zestaw umiejętności zawodnika, zaś Packing sprawdza się w ilościowym ujęciu występów gracza". Wiedząc,że dany piłkarz jest w stanie wykonać wiele sprintów, zagrać celnie w ostatniej tercji boiska bądź wypracować sobie wiele okazji do oddania strzału - da się stworzyć jego portfolio. Ale nie mówi ono zbyt wiele o wkładzie zawodnika w samą grę zespołu i osiągnięty wynik.Okazuje się bowiem ,że wartość dodana wynikając z ogromnej ilości danych i obszernych analiz tylko w nikłym stopniu przekłada się na grę zespołu i osiągnięty wynik. Generalnie chodzi o to czy da się jedną wartością liczbową określić jakość występu piłkarza. To ,że zawodnik np. biega szybciej od rywali , ma więcej dryblingów itp nie zawsze jest wyznacznikiem efektywności jego gry i wpływu na grę i wynik zespołu.
Przykładowo obliczono,że jeżeli np. obrońca celnie podaje do pomocnika mijając podaniem dwóch graczy rywali to zwiększa prawdopodobieństwo zdobycia bramki przez własny zespól średnio o 0,5 % ,ale jak zdoła podać do kolegi ustawionego tuż przed obrońcami rywali to prawdopodobieństwo takie wzrasta do 5 %. Skumulowany efekt takich akcji można zawrzeć w jednej wartości określającej w jakim stopniu dany zawodnik zwiększa prawdopodobieństwo zdobycia bramki przez własny zespół. W ten sposób można obliczyć efektywność wkładu w wynik dla każdego zawodnika. Są firmy specjalizujące się w takich danych z których kluby mogą korzystać np. kupując zawodnika o wymaganych parametrach . Pozwala to nie tylko na uśrednianie przydatności ,ale i na indywidualizację tak w dół jak i w górę.W piłce nożnej chodzi nie tylko o unikanie najsłabszych ogniw,ale o maksymalne wykorzystanie tego co dany zawodnik ma najlepiej opanowane , bo nie ma graczy idealnych.
To pod tym kątem można dokonać oceny gry zespołu Legii oraz poszczególnych zawodników.
Z jednej strony trzeba docenić spokój , rozwagę i dokładność w grze drużyny co pewnikiem wynika z tego ,że wdrażanie pomysłów trenera jest na początkowym etapie . Lecz z drugiej można zarzucić niedostatki dynamiki, wręcz ślamazarność w poczynaniach.
Wielość zawodników pozyskanych nie wpływa korzystnie na spójność gry ,ale też redukuje w składzie meczowym i na ławie ilość młodych zawodników z których wczoraj było tylko 2 ( Ziółkowski na boisku i Strzałek na ławie). Lecz rzetelny i lojalny wobec przełożonych trener musi poczuwać się do obowiązku sprawdzenia każdego sprowadzonego zawodnika i oceny go jak sprawuje się na boisku w warunkach meczowych.
Takiemu sprawdzianowi wczoraj został poddany przede wszystkim Vinagre, którego moim zdaniem trener powinien zmienić w przerwie jako ,że zbyt często tracił piłki, zagrywał prawie zawsze do tyłu, w defensywie był nieprzydatny ,ale to trener pewno dysponujący analitycznymi danymi miał rację czekając ,aż przeprowadzi kluczową akcję i dopiero jak ją zrobił to go natychmiast go zdjął z boiska.
Zdał i to na piątkę egzamin Luquinhas , który jako jedyny próbował przenosić ciężar gry z piłką przy nodze pomiędzy formacjami. Jego osamotnienie w tej materii narażało go na brutalne faule rywali , bo ci którzy obok niego powinni się tym także zajmować czyli Kapustka i Gual robili to sporadycznie . Trenera Feio czeka sporo pracy ,aby dopasować graczy Legii do tego co gra Luquinhas. Zawodnicy Legii pewno podświadomie uznają,że Brazylijczyk zajął nie tylko miejsce Josue, ale ,że będzie pełnił na boisku taką samą rolę jak Portugalczyk czyli organizatora gry ,ale on ma odmienną charakterystykę i tej roli nie wypełni. Nie dlatego ,że jest gorszy ,ale dlatego ,że ma inne walory.
W rolę defensywnego pomocnika dobrze wcielił się Goncalves , który gra solidnie, twardo,ale ma za słabe warunki fizyczne ( 173 cm wzrostu) ,aby wypełniać rolę swego rodzaju forstopera przed środkowym obrońcą. Wczoraj wracający po kontuzji Celhaka pod tym względem zaprezentował się korzystniej.
Ta osłona przed linią obrony staje się istotna zwłaszcza kiedy na środku gra Ziółkowski . Obecnie jest to najnowocześniej grający obrońca nie tylko w Legii ,ale i całej lidze. Świetnie się ustawia , wyprzedza rywali do piłki i wprowadza ją do gry z pominięciem kilku rywali ( Packing). Lecz wymaga od pola wsparcia , bo tak jak widzieliśmy w 24 ' kiedy to Dalmau "musiał" zdobyć bramkę Ziółkowski zgubił strefę. Środkowy obrońca musi panować nad środkiem pola karnego i musi w tej strefie pilnować środkowego napastnika rywali. W tej akcji widać było z jednej strony młodzieńczą zapalczywość,ale też niedostatki wyszkolenia taktycznego , przy równoczesnym niedostatku dyscypliny taktycznej.Rozpisuję się o tym zdarzeniu, gdyż w takim spotkaniu jak wczoraj jedna bramka dla jednej lub drugiej drużyny może decydować o wyniku końcowym - co oznacza,że na Ziółkowskiego trzeba stawiać,ale też wspierać go wiedząc,ze nie jest jeszcze zawodnikiem ukształtowanym.
Mimo ,że jest to trzeci mecz na 0 z tyłu dla Legii to wczoraj obaj boczni środkowi obrońcy nie zaprezentowali się dobrze. Kapuadi nadal nadal biega wolno i brakuje mu nie tylko szybkości startowej ,ale i specjalnej, zaś Pankov , który świetnie wystąpił z Zagłębiem wczoraj przy każdym dojściu do piłki asekurował się rękami , często odpychając rywala,a w 79 ' odpuścił atak na rywala wchodzącego z piłką pole karne co zaskoczyło Celhakę i gdyby VAR nie zauważył spalonego, to byłby rzut karny dla Korony.
Z innych zawodników nadal fatalnie prezentuje się Wszołek , który jest wolny i nie nadążając za rywalami dopuszcza się fauli, które przy bardziej rygorystycznym arbitrze skończyć się mogą wykluczeniem z gry.
Podobnie jak Pankov tak i Kramer po dobrym występie - wczoraj zanotował bardzo kiepski,a już niewykorzystanie 200% sytuacji w 15 ' powinno skończyć się ostrą reprymendą od trenera. W meczu , w którym jedna bramka może zdecydować o wyniku nonszalancja musi był ukarana.
Z taką grą i w tym składzie personalnym Korona będzie miała spory problem z utrzymaniem się w Esie . W zasadzie poziom wymagany od zawodników na tym poziomie rozgrywek spełnia tylko Remacle , który trzymał grę Korony w środku pola.
To,że spotkanie było dużymi fragmentami wyrównane nie było efektem dobrej gry Korony ,ale statycznej gry naszego zespołu. Zawodnicy Korony potrafili wyprzedać Legionistów do piłek, bo nasi unikali wymiany pozycji , nie wychodzili dość szybko na pozycje do przyjęcia piłki , wolne pole zmieniło się w pojęcie abstrakcyjne, podobnie jak akcje kombinacyjne.
Jednocześnie sędzia pozwolił na brutalną grę co silni fizycznie ,ale niewiele umiejący gracze Korony wykorzystywali w nadmiarze.
Arbiter Karol Arys był najgorszym aktorem wczorajszego spotkania. Przede wszystkim brakowało mu zrozumienia dla określenia jakie sytuacje boiskowe trzeba uznać za korzystne a jakie za obarczone przywilejem korzyści , jakie wejścia należy uznać za nieostrożne a jakie za niebezpieczne, a do tego za późno reagował, był za daleko od akcji i decyzje podejmowane na intuicję prawie zawsze były chybione.
Ten pokaz nieudolności zaczął już w 7' kiedy to za wślizg oboma nogami w staw kolanowy Vinagre Remakle powinien obowiązkowo zostać ukarany żółtą kartką. Identycznego babola zrobił nie karząc Długosza za wejście obunożnym wślizgiem w staw skokowy Luquinhasa.
W 20 ' zupełnie się pogubił , bo Luquinhas był faulowany przed polem karnym przez Trojaka , a Arys puścił grę , bo Legia utrzymał się przy piłce. Przywilej korzyści nie polega na tym,ze zespół po faulu utrzyma się przy piłce ,ale na tym czy ma z tego większą korzyść czy też miałby z rzutu wolnego.
W 38 ' Kapustka inicjuje korzystną dla Legii akcję i jest faulowany przez Mularczyka ,bez kartkowej reakcji sędziego.
W 40 ' arbiter nie reaguje przerwaniem gry po faulu Wszołka na Fornalczyku co sprawia ,że zawodnik Korony sam szuka "sprawiedliwości" ,ale Wszołek go pacyfikuje . W konsekwencji za ewidentny swój błąd sędzia karze obu aktorów żółtymi kartkami.
W 47 ' oczywisty faul na Wszołku przez Trojaka na żółtą kartkę ( naskok na plecy i uderzenie łokciem w szyję), a Arys zamiast kary kończy gwizdkiem pierwszą połowę.
W 57' Trojak profilaktycznie zatrzymuje chwytem zapaśniczym Vinagre bez reakcji arbitra. W tej samej minucie Wszołek bezpardonowo fauluje Matuszewskiego ,ale zostaje oszczędzony przez arbitra , bo musiałby go usunąć z boiska. Szybko reaguje Feio i sam zdejmuje Wszołka z boiska .
Legia wygrała wczorajsze spotkanie nie dlatego ,że była lepszym zespołem, bo Korona całymi fragmentami była co najmniej równorzędnym partnerem,ale dlatego, że mamy lepszych jakościowo zawodników , których stać na jedną , przesądzająca o losach meczu akcję.
Jeśli ten mecz miał rozwiać wątpliwości, co do formy Kapustki i Wszołka, to trochę rozwiał ale chyba nie w tę stronę, w którą by chcieli sami zainteresowani. Kapustka w ogóle wygląda dla mnie tak, jakby nie miał siły na pełne 90 minut i stara się bardzo mocno oszczędzać w trakcie meczu.
Mecz został rozstrzygnięty dopiero w końcówce i tutaj chyba nie powinno być zaskoczenia, biorąc pod uwagę, że nasza linia ataku jest dokładnie taka sama jak w poprzednim sezonie. Natomiast inaczej, niż w poprzednim sezonie wygląda nasza defensywa i od razu to widać na tablicy wyników. Najlepsza "interwencja", to imponujący rajd Janka Ziółkowskiego przy kontrze Korony. Kibice policzyli, że zrobił 60 metrów w 15 sekund.
Wyjazd do Kielc odfajkowany, 3 pkt w kieszeni i to chyba najważniejsze po tym meczu. A Koronie życzę uprawiania tej swojej dyscypliny na I ligowych boiskach.
Wczoraj indywidualne umiejętności jeszcze przeważyły, ale ... negując wpływ „pocałunku śmierci” to mamy zbyt dużo piłkarzy „pod formą”, gra bez piłki też mnie zastanawia, gdy widzę Luquinhasa wychodzącego najwyżej do pressingu, a dwaj napastnicy gapią się pozostając daleko za jego plecami i tylko w kontakcie wzrokowym z obrońcami rywala.
Jeżeli przejdziemy Brondby i jeszcze dalej zajdziemy w puchrach, to moim zdaniem przygotujmy się na takie ligowe mecze jak ten wczorajszy i oby z równie pozytywnym rezultatem.