- Kategoria: Wokół boiska
- gawin76
Legia - Piast 1-2: Pierwsza strata
Legia poniosła pierwszą stratę w sezonie. W meczu trzeciej kolejki Ekstraklasy nasza drużyna przegrała w Warszawie z Piastem. Goście obie bramki zdobyli w ten sam sposób, wrzucając piłkę z autu i korzystając z zamieszania w polu karnym Legii. Bramkę dla naszego zespołu zdobył Kramer.
Legia rozpoczęła w składzie: Tobiasz – Pankov, Ziółkowski, Kapuadi – Wszołek, Kapustka, Gonçalves, Luquinhas, Vinagre – Gual, Kramer. Drużyna trenera Vukovicia wyglądała następująco: Plach – Pyrka, Mosór, Czerwiński, Huk – Kądzior, Dziczek, Tomasiewicz, Chrapek, Ameyaw – Piasecki.
W pierwszych minutach inicjatywa należała do gości. W 5. minucie Kapuadi zablokował strzał Kądziora kilka metrów przed bramką Tobiasza. W 20. minucie Piast objął prowadzenie. Po wrzucie z autu piłka krążyła w polu karnym naszej drużyny, aż Chrapek uprzedził Wszołka i pokonał Tobiasza strzałem w róg bramki. W 23. minucie Kramer uderzył piłkę na wślizgu po podaniu od Guala, jednak bramkarz gości popisał się znakomitą interwencją. W 25. minucie Kramer ostro sfaulował Czerwińskiego na środku boiska i ujrzał żółtą kartkę. W 45. minucie Wszołek oddał pozornie niegroźny strzał zza pola karnego, jednak Plach musiał interweniować. Legioniści wykonali kolejny rzut rożny. Po dośrodkowaniu Kapustki Kramer w polu karnym wygrał walkę o piłkę z Czerwińskim i zdobył klasyczną bramkę do szatni.
Do przerwy było 1:1 i był to wynik szczęśliwy dla Legii, bo Piast sprawiał lepsze wrażenie.
Drugą połowę Legia rozpoczęła bez zmian, ale już w 54. minucie Nsame zastąpił Kramera. Boisko opuścił również Kapustka, w miejsce którego pojawił się Alfarela. W 59. minucie Ameyaw otrzymał piłkę w polu karnym Legii, jednak strzał zawodnika gości był niecelny. W 64. minucie Çelhaka i Morishita zastąpili Gonçalvesa i Vinagre’a. Potem z boiska wiało nudą. Legia nie miała pomysłu na sforsowanie obrony gości. W 85. minucie Piast odzyskał prowadzenie. Znów doszło do tego po wrzucie piłki z autu. Pankov nie był w stanie czysto wybić piłki w rywalizacji z Czerwińskim i zmiennik Kostadinow z bliska umieścił piłkę w bramce. W Legii Pekhart zmienił Luquinhasa. Legia mogła wyrównać po rzucie wolnym podyktowanym za faul Czerwińskiego na Pekharcie, niestety Pankov trafił w mur. W 90. minucie Pekhart nie trafił dobrze w piłkę po płaskim dośrodkowaniu Guala. W doliczonym czasie gry żółtą kartkę ujrzał sfrustrowany Gual. Goście umiejętnie wybijali Legię z uderzenia i spokojnie doczekali do końcowego gwizdka.
Problemy w lidze na tym etapie sezonu są nam znane, chociaż trudno doszukać się związku między formą legionistów a pucharowym dwumeczem ze słabym przeciwnikiem z Walii. W niedzielny wieczór Legia grała wolno i bez pomysłu. Zawiodła druga linia, nic do gry nie wnieśli zmiennicy. Piast wygrał całkowicie zasłużenie, grając w piłkę wyraźnie lepiej niż Legia. Nie jest to dobry prognostyk przed dwumeczem z Brøndby i kolejnymi kolejkami Ekstraklasy.
PS
Podsumowanie typera jutro .
W poprzednim sezonie w takich meczach można było przynajmniej wyróżnić Josue, teraz każdy, kto wybiegł dzisiaj na murawę zasłużył na jedynkę.
Walory Packingu zadziałały na Walijczyków, bo byli ono fizycznie niegotowi na konfrontację z zespołem grającym na dużej intensywności ,ale same nie mogą zadziałać przeciwko drużynie , która wytrzymuje dość wysokie tempo gry. Trener Feio stara się wdrożyć w drużynie Legii nowoczesne pojmowanie kontroli nad przestrzenią,ale wczoraj to Piast dał nam pod tym względem nauczkę.
Aby zrozumieć co współcześnie rozumie się pod pojęciem kontroli przestrzeni trzeba wyjść od podstawy analiz modelu gry jakim są sekwencje. Definicja sekwencji jest prosta , bo jest to akcja jednej z drużyn , zakończona interwencją obrony , strzałem lub wstrzymaniem gry przez sędziego.Można ją przerwać po stracie piłki ,ale kontynuować po jej natychmiastowym odzyskaniu. Obliczono ,że w tzw. przeciętnym meczu notuje się ok. 200 sekwencji ,a jedna drużyna jest w tak rozumianym posiadaniu piłki od 90 do 100 razy.Jednak ilość czasu jakie drużyny spędzają przy piłce jest zróżnicowana. Istnieje wyraźna różnica pomiędzy zespołami , które chcą i potrafią kontrolować piłkę przez dłuższy czas ,a ekipami które nastawiają się na szybkie wypady . Opracowano również kontrsekwencje dla zespołu nie posiadającego piłki i w niej różnice pomiędzy zespołami są mniejsze. W tej ostatniej chodzi o to ,aby nie pozwalać rywalom na dominowanie pod względem sekwencji , bo to w 3/4 meczów przesądza o porażce. Na podstawie nowoczesnych technologi można też określić tempo konkretnej sekwencji oraz odległość jaką rzeczywiście odbywa piłka . Dzieląc odległość pokonaną przez piłkę przez czas sekwencji otrzymuje się prędkość bezpośrednią, która jest tą wartością decydującą często o losach spotkania . Podstawowym problemem przed jakim stoją trenerzy jest zagospodarowanie czasu posiadania piłki przez zawodnika oraz czasu kiedy on jej nie posiada, Aby zobrazować ten problem trzeba uświadomić sobie,że zawodnik średnio posiada piłkę przez ok. 2,5 minuty , więc czas kiedy nie ma nią kontaktu wynosi ok.87,5 minuty. W ten sposób w piłce pojawiła się kwestia kontroli przestrzeni - co główny analityk reprezentacji Niemiec nazwał centralnym elementem nowoczesnego futbolu, bo drużyna, która kontroluje przestrzeń w odpowiednim czasie w większości przypadków wygrywa mecz. Pod tym względem można także ocenić każdego zawodnika.Przy grze między zespołami o zbliżonej klasie różnica między niestrzeleniem gola ,a jego strzeleniem wynosi często mniej niż metr,ale jednocześnie jest to różnica pomiędzy kontrolą przestrzeni przez obrońcę , a jej brakiem. Wczoraj widzieliśmy przy obu bramkach dla Piasta,że strzelcy goli skuteczniej wykorzystali ( kontrolowali ) przestrzeń ( wolne pole) niż nasza obrona.
Przed 9 laty pytanie jak wykorzystać te dane władze Niemieckiego Związku zadały Instytutowi Sportu i Informatyki na co prof. Daniel Memmert odpowiedział opracowaniem,a jednym z wniosków było to ,że "Zwycięskie drużyny prezentowały znacznie lepszą grę pozycyjną w strefie obronnej oraz w środku pola z punktu widzenia podań,a także znacznie lepiej zagrywały do przodu w strefie ataku . Średnio radziły sobie z mniejsza liczbą rywali w danym obszarze , w tym omijały formacje długimi,ale celnymi podaniami". Ponadto prof. Memmert uznał,że strefy boiska na jakich toczy się gra mają z punku widzenia wyniku różną wartość i zwycięskie zespoły były bardziej skuteczne w zdobywaniu i utrzymaniu kontroli nad przestrzenią w krytycznych obszarach boiska. Rozmiary tych krytycznych stref zależą w dużej części od szybkości zawodnika korelowanej z wysokimi umiejętnościami technicznymi , tak w odbiorze jak i utrzymaniu się przy piłce.
Biorąc za podstawę tę dziś już elementarną wiedzę można pokusić się o sformułowanie niepełnych wniosków co do przyczyn wczorajszej porażki.
Ja coraz bardziej podejrzewam ,że trener Feio klasyczną organizację gry przy systemie 4-3-3 usiłuje przełożyć na grę z trójką w obronie co dla kogoś kto obserwuje mecz pod kątem analitycznym oznacza,że drużyna Legii jest w obronie ustawiona zbyt ryzykownie , zwłaszcza w środkowej strefie . Bowiem z boków Kapuadiego i Pankova asekurują wahadłowi , a Ziółkowski jest praktycznie osamotniony , bo to,że w pole karne Legii wchodzą inni gracze - obrony naszego zespołu nie wzmacnia , lecz tylko ją zagęszcza .
Nasi dwaj wahadłowi wczoraj nie spełnili swego zadnia zwłaszcza w grze ofensywnej , bowiem ani dynamicznie nie biegali na skrzydłach , ani nie zamykali stref po odzyskaniu piłki przez graczy Piasta, ani nie włączali się do gry kombinacyjnej. Trener Feio widział to samo co my i wydaje się ,że nie zmienił słabo grającego Wszołka tylko dlatego ,że on dochodzi do wysokiej formy metodą startową.
W takim spotkaniu jak wczorajsze po naszej stronie zabrakło indywidualności zdolnej do narzucenia rytmu gry i zmuszenia do jego przyjęcia przez przeciwnika czyli kogoś takiego jak Josue. Wczoraj obaj zawodnicy odpowiedzialni za kreowanie gry ofensywnej oraz "obsługę" napastników Kapustka i Luquinhas zawiedli. O ile niska forma Kapustki musi niepokoić, to Brazylijczyk , zwłaszcza w I połowie dał się wyłączyć z gry przez Tomasiewicza . Tym razem sędzia nie musiał chronić Luqinhasa przed faulami, bo prawie nie dał on takiej okazji .
Aby wygrać spotkanie to w krytycznej strefie pod bramką rywali ktoś musi rozprowadzić grę, ktoś musi wykonać końcowe podanie, ktoś musi uruchomić napastników.Bez tego bramek z gry się nie zdobędzie.
Trener Feio po kilku minutach II połowy ( czemu nie w przerwie) dokonał dwóch zmian na zasadzie jedna pozycja za jedną pozycję ,ale w formacji ofensywnej dając szanse wykazania się nowym nabytkom, ale chyba niedokładnie lub zbyt optymistycznie rozpoznał rzeczywiste potrzeby zespołu , gdyż szwankowała gra defensywna oraz wprowadzanie piłki do gry od obrony. Wczoraj zakłócona była, przez dobre kontrolowanie przestrzeni przez graczy Piasta, komunikacja pomiędzy obrońcami a graczami przednich formacji i aż prosiło się o wprowadzenie do gry Augustyniaka. Być może remis zostałby uratowany.
Znamy doskonale Vukovicza i wiemy jak on przeżył zwolnienie go z Legii , co na honorowego Serba podziałało jak płachta na byka i wiadomym było,że jemu wyjątkowo zależy na pokonaniu Legii i przy planowaniu strategi na to spotkanie trzeba było ten fakt uwzględnić.Vukovicz potrafi grać na nastrojach i ma ku temu naturalne predyspozycje , więc wiedział ,że podobne emocje jak nim targają także tych graczy Piasta, których Legia się pozbyła i to ich posłał wczoraj do boju . We wczorajszym spotkaniu zagrali wszyscy zawodnicy z Legijną przeszłością : Rosołek,Tomasiewicz, Szczepański, Czerwiński i Mosór.Walorem Piasta jest trener Vukovicz jako kreator doskonałej atmosfery w zespole.
Najnowsze badania psychologiczne oparte na dużej próbie przypadkowo dobranych osób stwierdzają ogromny wpływ nastroju na skuteczność myślenia skojarzeniowego. Wprowadzeni w dobry nastrój uczestnicy badania mieli ponad dwukrotnie wyższą trafność domysłów od tych z przeciętnym nastrojem. Stwierdzono, że dobry nastrój, intuicja, twórcze myślenie , skłonność do ryzyka i łatwowierność są ze sobą powiązane. Ten ostatni czynnik można wykorzystać ,bo ludzie zadowoleni są owszem bardzie odważni i twórczy ,ale jednocześnie są mniej czujni , częściej popełniają błędy myślowe i wykonawcze . Tylko,że wczoraj nasz zespół nie był w stanie zmusić rywali do popełnienia kluczowych błędów.
Jeszcze młody sędzia wczorajszego spotkania Łukasz Kuźma ( 33 lata) jak to się potocznie mówi pozwalał grać, bardzo wysoko ustawił poprzeczkę uznania co jest faulem ,a co nie i był w tej postawie konsekwentny. Ale też jak zbyt wielu sędziów za bardzo ufał reakcjom zawodników na sytuacje tzw, stykowe. Kiedy zawodnicy wyczują wyczulenie arbitra na upadki , krzyki bólu to starają się to wykorzystać , tak jak wczoraj zawodnicy Piasta. Zaczęło się w 12' kiedy to Mosór udał ,że przegrał pojedynek o piłkę z Kramerem dlatego,że został uderzony w twarz.Po podyktowaniu wolnego przymrużeniem prawego oka dał znać swoje zadowolenie z tego,że sędziego oszukał. W jego ślady poszedł w 24 ' Czerwiński , który został bezmyślnie zaatakowany wślizgiem przez Kramera daleko od naszej bramki ,ale Kramer go nawet częścią stopy nie zahaczył, a on zwijał się , darł ryja jak by mu co najmniej nogę złamał.Kuźma podyktował słusznie faul,ale żółta kartka nie miała żadnej podstawy. Chyba po tej chybionej decyzji Marciniak jako sędzia VARu zwrócił mu uwagę, aby nie dawał się na taką taniochę nabierać, aby oceniał stracie ,a nie tylko reagował na zachowanie zawodników. I w dalszej części spotkania arbiter nie dał się nabrać na dwukrotne próby wymuszenia podyktowania rzutów karnych przez Ameyawa i Kądziora. Wypada zaznaczyć,że te "popisy" wielu graczy Piasta chyba były nie w smak Vukoviczowi , który gestami rąk nakazywał wstawanie i kontynuowanie gry .
Mnie wdjablił komentarzami niejaki Kosowski, ten sam ,który jako piłkarz Wisły , zatwardziały wróg Legi nie mogący wyjść na boisko nim nie wypił w przeddzień meczu pół litra wódy,a w Kanale robiący za eksperta od pouczania arbitra jak ma sędziować, aby jak najbardziej zaszkodził Legii. Według jego komentarzy Legia już po pół godzinie gry powinna być zdekompletowana czerwonymi kartkami ,a rzuty karne miały być dyktowane w takim rytmie w jakim w polu karnym robią za padaki zawodnicy Piasta,
Po wczorajszym spotkaniu można dostrzec rozłam pomiędzy długofalową koncepcją budowy modelu gry ,a doraźną potrzebą zdobywania punktów z każdym przeciwnikiem.
Szczególnej troski wymaga poprawa gry obronnej zespołu .
Dopiero początek sezonu, 11 piłkarzy oszczędzonych na mecz rewanżowy z Walijczykami i co? Guano.
Rozumiem, że drużyna jest w budowie ale nie rozmawiamy tu o fizyce kwantowej, tylko o futbolu i piłkarzach którzy już coś tam powinni potrafić, a w meczu z bardzo przeciętnym Piastem widzę nie zawodowych piłkarzy, tylko hobby players. Sorry ale ja tego kompletnie nie kupuję. To było splunięcie nam kibicom w twarz, gra w stojanowa. Nie robią już na mnie wrażenia pomeczowe wypowiedzi Feio, czy też wywiady z nim w mediach. Oby to się nie skończyło na tym, że jest to dobry trener ale nie ma wyników.
Mecze z Zagłębiem, Koroną czy z amatorami z Walii były bardzo słabe, poza może kilkoma indywidualnymi przebłyskami, nie było tam nic nowego, wszystko to już widziałem za kadencji Runjaića. Czekam na widoczny progres, może się doczekam.
To wspomnienie o Josue ma charakter przenośni ,a akurat jego wybrałem, bo to on był ostatnim: " Co tak konie wodził" co stanowi parafrazę z XII Księgi Pana Tadeusza " Patrzcie! Patrzcie młodzi . Może to ostatni co tak poloneza wodzi". Nie chodzi więc o Josue'go ,ale o zerwanie z tradycją ,a dla mnie wręcz z tożsamością Legii, w której jak sięgam pamięcią , tak już od 61 lat, to zawsze mieliśmy wybitną indywidualność, bardzo silną osobowość, szczególnie w newralgicznej roli kreatora , organizatora gry . Wszystkie sukcesy Legii są związane z takimi postaciami.
Mnie wręcz uwiera ta niezborność myślenia Feio, bo z jednej strony stara się wdrażać nowoczesność " w polu i zagrodzie",a z drugiej ma anachroniczne sięgające jeszcze Helenio Herrery rozumienie zespołowości polegające na podporządkowaniu zawodników jakiejś idei nadrzędności kolektywnego myślenia i działania.Obecnie uważa się ,że to indywidualności tworzą zespół i bez nich nie ma tego co nazwano nadliniowością, a co sprawia ,że drużyna to nie suma umiejętności zawodników,ale ich iloczyn. W meczu z Piastem zabrakło kogoś kto by był liderem , wziął ciężar gry na siebie ,zwolnił kiedy trzeba , przyspieszył kiedy trzeba , uruchomił kogo trzeba itd itp. A tak cała para , w postaci przewagi Legii w KLEG , poszła w gwizdek.