- Kategoria: Wokół boiska
- gawin76
Legia - Raków 0-1: Zawód
Nie tak miał wyglądać powrót Legii do ligowej rywalizacji po przerwie reprezentacyjnej. W niedzielny wieczór Legia zmierzyła się w Warszawie z Rakowem i przegrała, demonstrując grę wolną, nudną, pozbawioną błysku i energii. W ligowej tabeli, po zaledwie ośmiu kolejkach, Lech uciekł już na pięć punktów.
Skład Legii wyglądał następująco: Tobiasz – Augustyniak, Jędrzejczyk, Barcia – Wszołek, Kapustka, Gonçalves, Luquinhas, Vinagre – Alfarela, Nsame. Goście rozpoczęli w składzie: Trelowski - Svárnas, Rodin, Rundić - Tudor, Koczerhin, Berggren, Jean Carlos - Ameyaw, Makuch, Lábrou.
W pierwszych minutach mecz był wyrównany, choć to goście nieco sprawniej utrzymywali się przy piłce. W 21. minucie żółtą kartką upomniany został... trener Feio, który wdał się w długą dyskusję z sędzią Przybyłem, najprawdopodobniej na temat fauli popełnianych przez zawodników Rakowa. W 30. minucie Alfarela sfaulował Rodina przy linii końcowej boiska. Nasz napastnik ujrzał żółtą kartkę. W 35. minucie Legia wreszcie zaatakowała. Po dośrodkowaniu Wszołka do piłki doszedł Augustyniak, który podłączył się do tego ataku. Na obrońca uderzył celnie, ale Trelowski odbił piłkę na rzut rożny. Po nim efektowny strzał głową oddał Nsame, niestety piłka odbiła się od spojenia. W 41. minucie goście objęli prowadzenie. Wszystko zaczęło się od straty Kapustki, po której szansę na bramkę miał Lábrou. Legioniści na chwilę wyszli z opresji, ale nasza drużyna nie była w stanie wyprowadzić piłki i Raków ponowił atak. Doszło do zamieszania w polu karnym, które celnym strzałem zakończył Jean Carlos.
Do przerwy było 0:1. Legia grała słabo. Nasz zespół nie był w stanie zepchnąć gości do obrony, nie stwarzał sytuacji, problemem było też wyprowadzenie piłki spod pola karnego.
Na drugą połowę nie wyszedł Barcia, który zmagał się z problemem zdrowotnym w końcówce pierwszej połowy. Na boisku pojawił się Kapuadi. Oprócz tego Çelhaka zastąpił Gonçalvesa. W 54. Legia zaatakowała w dobrym tempie. Po dośrodkowaniu Wszołka piłka trafiła do Kapustki, ten uderzył, ale naszemu pomocnikowi zabrakło precyzji i Trelowski złapał piłkę. W 62. minucie Gual zmienił Alfarelę. W 66. minucie Gual oddał niecelny strzał z dystansu. W 68. minucie żółtą kartką ukarany został Kapustka. W 73. minucie Morishita zastąpił Luquinhasa. W 79. minucie Nsame niecelnie uderzył głową po dośrodkowaniu Augustyniaka. W 80. minucie Pekhart zmienił Jędrzejczyka. W 82. minucie Morishita dośrodkował na głowę Kapuadiego, niestety nasz obrońca zmarnował tę sytuację. W 85. minucie goście powinni zdobyć drugiego gola, jednak Koczerhin nie trafił w bramkę z kilku metrów. W 88. minucie Çelhaka ujrzał żółtą kartkę za faul, którym przerwał kontrę Rakowa. W doliczonym czasie gry Morishita otrzymał piłkę w polu karnym gości, zdecydował się na strzał, jednak uderzył bardzo niecelnie. W samej końcówce żółtą kartkę otrzymał jeszcze Kapuadi. Legia nie była już w stanie odwrócić losów meczu.
Mecz potoczył się według scenariusza, którego doświadczyliśmy już wiele razy. Legia praktycznie sama strzeliła sobie bramkę, a potem męczyła wzrok kibiców przewidywalnymi, topornymi atakami, z których nie wynikało najzupełniej nic. Zademonstrowanie futbolu tak katastrofalnie niskiej jakości, w momencie kiedy wszyscy czekaliśmy na Legię grającą lepszą piłkę niż w lipcu czy sierpniu, sprawia, że ucieka zapał, ucieka wiara, co gorsza w ekspresowym tempie ucieka lider tabeli. Za chwilę nikogo nie będzie obchodziła Liga Konferencji, za chwilę ponownie będziemy mieli nowego trenera, za chwilę okaże się, że czeka nas kolejny sezon przejściowy.
W najbliższy piątek Legia zmierzy się z Pogonią w Szczecinie.
Panowie śledzący każdy mecz , a jak wygląda sprawa motoryki , kondycji . Bo właściwe w każdej relacji sir Gawina znajduje takie określenia jak bez pomysłu , wolno , przewidywalnie , nie jest w stanie
Wiadomym jest że jak nie ma pary to wyżej nie podskoczysz . Jak to wygląda ?
Po pierwsze Feio próbuje ułożyć tę drużynę tak, żeby ona dominowała w sferze piłkarskiej, miała przewagę techniczną nad przeciwnikiem, jest kilku zawodników, którzy biegają wprawdzie chętnie, ale głównie z piłką do przodu, w związku z tym ta 'intensywność', o której było głośno przed sezonem, jest raczej nie do osiągnięcia, mamy problem z pressingiem i z szybkim odbiorem. Po drugie nasza przewaga techniczna była widoczna na tle Motoru, owszem, ale z Piastem czy Rakowem już nie za bardzo, to jest to o czym piszesz, nie mamy aż takiej jakości, żeby na luzie klepać czołówkę Ekstraklasy. Dziś Raków twardo, zdecydowanie i wysoko podchodził do Kapustki i Luquinhasa, Kapi zupełnie sobie z tym nie radził, był cieniem zawodnika sprzed dwóch tygodni, bez niego leżymy, zresztą Luquinhas też odbijał się jak od ściany. Po trzecie jest pewne zamieszanie w konstruowaniu gry ofensywnej, co chwilę kto inny gra w ataku, Alfarela np. widać, że lubi wycofać się i poszukać gry trochę głębiej, Nsame z kolei czeka na prostopadłą piłkę lub dośrodkowanie, nie ma tu automatyzmów i niestety nie może być, choć to żadne usprawiedliwienie.
Mecz był słaby i powinien zakończyć się remisem, ale jeżeli my stwarzamy jakieś marne pół sytuacji przez dziewięćdziesiąt minut to nie dziwne, że po stronie zysków jest okrągłe zero. Zgadzam się z Dalkubem, że Feio prawdopodobnie z wolna zbliża się do końca pracy w Legii, nie z powodu jednej porażki oczywiście, ale po prostu zagranie takiego paździerza na tle słabego w tym sezonie póki co Rakowa jest fatalnym wręcz prognostykiem na przyszłość, a podobno wykonaliśmy taką znakomitą pracę w przerwie reprezentacyjnej, bla bla bla.
Szkoda tylko, że główni architekci projektu w obecnym kształcie wymienią zderzak i pojadą dalej.
Chyba tak. A przynajmniej ja nie mam wrażenia, żeby piłkarze traktowali go poważnie. Jeśli większość z nich wychodzi na boisko bez odrobiny koncentracji, to chyba jego przedmeczowe odprawy są mało skuteczne. Jego wpływ na drużynę jest raczej minimalny i chyba sam sobie na to zapracował. Dzisiaj wyglądało to tak, jakby piłkarze wyszli sobie popykać w piłeczkę a wynik był sprawą drugorzędną. Jeśli trener przestaje mieć wpływ na zespół, to chyba już może pakować walizki.
Kolejny raz w tym klubie to samo działanie (zatrudnianie trenera na dorobku), nie przyniosło innych skutków, niż zazwyczaj przynosi. No, kto by się spodziewał...
Bramka dla Rakowa padła, bo zabrakło asekuracji w momencie wyprowadzania piłki z naszej połowy a potem mieliśmy olanie dośrodkowania przez Tobiasza oraz, potem, Wszołka.
Mając w pomocy Luqiniasa, który nie podaje tylko prowadzi, Goncalvesa który nie potrafi, nie ma siły aby tam grać piłką. Najlepszym rozgrywającym był wczoraj Gual, który cofnięty do pomocy przynajmniej chciał to robić.
Jak się chce grać kombinacyjnie, to się daje grać Gualowi i Alphareli z przodu, daje się Augystyniaka na środek pomocy celem przerywania akcji w środku Morishitę i Kapustkę i kogoś zamiast Wszołka bo on jest pod formą.
Mój syn wyraził wczoraj taką opinię , że ten Nsame bardziej przeszkadzał niż był z niego jakikolwiek pożytek .
Też trzeba pamiętać o sprawie Kramera, przecież to jest amatorka ocierająca się o sabotaż. Był to napastnik mocno średni, szklany, bez żalu go żegnam. Tylko że był jednocześnie podstawowym napastnikiem Legii w lipcu i sierpniu, dużo bardziej mobilnym i szybszym niż Nsame, a przede wszystkim zdecydowanie lepiej zgranym z zespołem. I chłop znika za pięć dwunasta, bo jak teraz nie weźmiemy za niego miliona euro to za rok nie zobaczymy ani eurocenta. Za niego wchodzi niby jeden do jednego Nsame, ale to nie jest w żadnym wypadku jeden do jednego, a my jesteśmy w ważnej fazie sezonu, a nie w okresie przygotowawczym. Prosty przykład - Nsame bodaj dwa, trzy razy wychodził do długich podań, wygrywał główki, tylko że zgrywał piłkę przez siebie, tam już ktoś powinien startować w momencie gdy piłka była w powietrzu. Ale nikogo nie było, a Nsame rozkładał ręce, bo nasi czekali aż on zgra do tyłu albo w ogóle nie wierzyli, że facet jest w stanie wygrać główkę.
Co do personaliów to fascynuje mnie również Augustyniak wygrywający rywalizację z Pankovem. Wczoraj był tragiczny, wprowadzenie piłki do ataku na kompromitującym poziomie, plus jedna bardzo niebezpieczna strata, zachodzę w głowę co kieruje Feio.
Współcześni psychologowie dowiedli ,że wymyślając narrację na temat przyszłości nasz umysł doszukuje się sensu. Kiedy zaś dochodzi do nieoczekiwanego zdarzenia dokonujemy korekty na rzeczywistość,aby ten fakt uwzględnić. Na ten przykład przed meczem piłkarskim, w którym oba zespoły mają "identyczną " liczbę punktów prognozujemy wyrównane spotkanie, a kiedy jedna z nich wygra uznajemy ,że jest trwale silniejsza i oczekujemy jej wygranych w przyszłości.To ma sens,ale może mieć niebezpieczne skutki. Gdy pytano tych ludzi na jakiej podstawie tak sądzą twierdzili,że zawsze tak uważali ,że zespół wygrany jest lepszy. To zjawisko prof. Baruch Fischhoff nazwał błędną perspektywą czasu ( "wiedziałem od początku"). A to oznacza,że ulegamy złudzeniu przewidywalności i stajemy się nieodporni na nagłe, szkodliwe zdarzenia . Generalnie oceniamy decyzje po skutkach , a nie po tym czy proces ich podejmowania był prawidłowy, zgodny z wiedzą . Im gorsze skutki, tym silniej działa błąd oceny,a to dla decydentów oznacza,że lepiej być biernym ,niż podejmować ryzyko .
W podanej powyżej logice tkwi przewrotne pytanie : nie czy Feio powinien być zwolniony ,ale czy w ogóle powinien jako trener I drużyny trafić do Legii?.
Wielu komentatorów zachwyca się wiedzą trenera Feio , głównie na temat taktyki piłkarskiej i umiejętności czytania gry. We wspomnianej książce Zachodny przytacza opinię jednego z angielskich ekspertów, który nie widząc Legii i tylko na podstawie tysięcy danych stwierdził ,że Feio narzucił Legii metodę gry charakteryzującą zespoły walczące o utrzymanie ,a nie te bijące się o Tytuł. Jest w tym pewna przesada ,ale wczorajsze spotkanie było potwierdzeniem tej tezy .
Aby zrozumieć nowe zjawiska w futbolu , które zdobyły sobie prawo bytu w dobie wykorzystania programów komputerowych trzeba sobie uświadomić,że tak wiedza jest już powszechna. Gorzej z jej przyswajaniem i wykorzystaniem. Sprawa dotyczy głównie wykorzystania przestrzeni , bo każdy kibic obecny na meczu widzi ,że np. kontrola nad strefą gry przydzieloną zawodnikowi jest zależna od jego szybkości poruszania się.
W 2014 roku władze Bundesligi zleciły przeprowadzenie badań , które w 2016 roku zaowocowały opracowaniem o tytule " Kwalifikacja groźnych sytuacji w piłce nożnej przy użyciu czasoprzestrzennych danych w czasie rzeczywistym" . Badania w omawianym zakresie przeprowadził prof. Daniel Link Kierownik Katedry Nauki o Treningu i Informacji Sportowej Uniwersytetu w Monachium. W opracowaniu udało im się zmierzyć wydajność ataku, co w skrócie nazwano Dangerousity ( niebezpieczność). Za tym określeniem kryje się " ilościowe przedstawienie prawdopodobieństwa zdobycia bramki w każdym momencie , kiedy zawodnik jest przy piłce'. Wczorajsze spotkanie nie dostarczyło materiału ,aby omówić chociaż podstawowe aspekty tej powszechnie znanej koncepcji , więc wskażę tylko klucz do jej rozumienia ,a jest nim zdanie Linka o tym,że :"Ludzie zdradzają skłonności do pewnych wzorców zachowań,a podczas "igrzysk" , gdy wokół krzyczą dziesiątki tysięcy kibiców , pojawia się presja, więc wracasz do tego co umiesz najlepiej. Można nie być świadomym ,że powtarza się pewne zachowania ,ale oprogramowanie pomoże je zidentyfikować" . Nie chcę być złośliwy ,ale chyba piłkarze Legii nie mają do czego wracać, bo wczoraj wyglądali bardziej na analfabetów, niż ludzi uczonych w piśmie. Jak by zapomnieli co umieli, a jeszcze nie nauczyli się czegoś innego . I tu znowu pytanie brzmi : czy Feio daje gwarancję,że ich tego sposobu na wygrywanie z silnymi zespołami ligowymi nauczy ? .
Przypominanie ,że to piłkarze grają na boisku jest banałem ,ale z cyklu tego ,że nigdy dość przypominania. Podobny banałem jest stwierdzenie ,że i Raków i Legia są w trakcie przebudowy. Wystarczy opisać ubytki kadrowe obu drużyn przed bieżącym sezonem .
Raków : Andre Crnac ( napastnik) odszedł do Norwich za 11 mln funtów , Vladun Kovacevicz ( bramkarz) trafił do Sportingu za 4,8 mln Euro, John Yeboah ( ofensywny pomocnik) odszedł do Venezii za 2,5 mln Euro, Bein Sorescu ( pomocnik) trafił do Ganziantep za 0, 7 mln Euro, Giannis Papanicolau ( defensywny pomocnik) trafił do Rizespor za 0. 5 mln Euro, bramkarz Xawier Dziekonski zasilił Koronę za 0. 5 mln złotych . Ponadto odeszli z Rakowa : napastnik Zwoliński do Wisły, pomocnik Cebula do Śląska, pomocnik Długosz do Korony, Kittel ( pomocnik) do Grasshopers, pomocnik Nowak do GKS Katowice i obrońca Kovacevicz oraz bramkarz ( po 3 dniach) Klaesson .
Jak by tego było mało to nadal kontuzjowani są do niedawna podstawowi piłkarze jak obrońca Arsenicz oraz rozgrywający Ivi Lopez.
Z Legii natomiast ubyli : bramkarz Miszta do Rio Ave za 1 mln Euro, a ponadto obrońca Yuri Ribeiro , pomocnik Filip Rejczyk do Śląska,rozgrywający Josue , bramkarz Hładun do Zagłębia , boczny pomocnik Baku, napastnik Rosołek do Piasta za 1 mln złotych oraz napastnik Kramer do Konyasporu za 700tys. Euro..
Nie tylko ilościowo ubytki kadrowe Rakowa należy uznać za bardziej znaczące. Tym bardziej,że kiedy Raków zdobywał Tytuł to grał w systemie strefowym , w którym kierującymi poczynaniami byli : w strefie obrony Arsenicz, a strefie defensywnej pomocy Papanicolau , w strefie przejścia do ofensywy Tudor,zaś w strefie ataku Lopez, których uzupełnieniem w następnym okresie stali się w ofensywie Yeboah i w ataku Crnac. Poza Tudorem reszty w Rakowie już nie ma. Ponieważ ich następcy nie mają charakterystyki poprzedników,ani zbliżonych umiejętności trener Papszun zmienił organizację gry na formacyjną w systemie 3-4-3.
W bieżącym okienku transferowym do Rakowa przybyli : Michale Ameyaw ( skrzydłowy ) z Piasta za 1 mln Euro, napastnik Patryk Makuch z Cracovii za 1 mln Euro, obrońca Ariel Mosór za 750 tys Euro z Piasta, boczny pomocnik Lamprou z Exelsioru, pomocnik Sourlis z Asteras, napastnik Kubik z GKS Tychy i napastnik Rajczykowski z Wieczystej. Do tego Raków wypożyczył z : Leuven napastnika Brunesa, z Coimbry pomocnik Adriano, z MIchalowyc bramkarza Sahinovicza, ze Stali Rzeszów napastnika Diaza, z HJK Helsiniki napastnika Ezeha, z Ruchu pomocnika Myszora, z GKS Jastrzębie pomocnika Musiaka, ze Stali Mielec bramkarza Mądrzyka .
Natomiast Legia pozyskała : napastnika Miguela Alfarelę z Bastii za 1 mln Euro, pomocnika Kacpra Chodynę z Zagłębia za 860 tys Euro,obrońcę Sergio Barcię z Mirandes za 450 tys, Euro,Claude Goncalvesa z Ludogorca za 310 tys, Euro oraz z MU obroncę Maxi Oyedele . Jednocześnie Legia wypożyczyła : napastnika Jeana Nsame z Como , bocznego pomocnika Rulena Vinagre ze Sportingu ,ofensywnego pomocnika Luquinhasa z Fortalezy oraz bramkarza Dudzińskiego z Benfiki .
Jak widać Raków wysiłki koncentrował na znalezieniu napastnika ,zaś Legia wzmacniała się na każdej pozycji .Biorąc pod uwagę CV zawodników , to na papierze Legia pozyskała graczy ze znacznie wyższej półki ,niż Raków i tylko szkoda,że wczoraj na boisku nie było tej różnicy widać.
Na wczorajszy mecz w wykonaniu zespołu Legii bez odczucia przykrości patrzyć się nie dało.
Trudno jest zrozumieć taktykę Legii, która odpowiadała wyłącznie drużynie Rakowa , a zwłaszcza brak rozpracowania przyczyn tego ,że Raków uzyskuje dobre wyniki w meczach wyjazdowych. Trener Papszun z konieczności czyli z uwagi na brak liderów, poza Tudorem, wybiera system 3-4-3 i grę formacyjną , w wydaniu preferowanym w opracowaniu Wydziału Szkolenia PZPN. Trener Papszun nie popisuje się przed dziennikarzami swą wiedzą futbolową , bo gra zespołu świadczy sama za siebie. Mnie imponuje przyswajanie nowości w rozumieniu taktyki piłkarskiej jak np. zmiana w podejściu do wertykalności. Taki trener jak Rumak nadal uważa ,że wertykalność to to samo co jak najszybsze przemieszczanie piłki z obrony do ataku i odwrotnie , podczas kiedy już od 7 lat polega ona na sekwencyjnym wykorzystaniu , nie tylko długości ,ale przede wszystkim szerokości boiska. W tym sensie rozgrywanie piłki przez zawodników Legii w środku pola było "wodą na młyn " zespołu Rakowa. Jednocześnie można dostrzec,że drużyna Rakowa koncepcyjnie jest poprawnie ustawiona w defensywie,ale takiej myśli przewodniej brak w ich poczynaniach ofensywnych. Trener Papszun stawia przed Makuchem zadania ogniskowania zachowań skrzydłowych Ameyawa i Lamprou ,ale chyba Makuch nie ma do tej roli ani predyspozycji ,ani niezbędnych umiejętności. Pewno wolałby wykańczać akcje organizowanie przez innych ,niż samemu to czynić. Generalnie zespół Rakowa nie był wczoraj zainteresowany ani otwartą grą ,a podniesieniem jej intensywności.Lecz tą metodą niejako uśpili nasz zespół . bo w 40 ' kiedy lekko przyspieszyli - zastali naszych defensorów w stanie letargu. Tak jak by nasi zawodnicy byli tyczkami silnie wbitymi w ziemię. I na tym epizodzie mecz dla Rakowa się skończył.
Jako się rzekło wczoraj trudno było dostrzec w naszym zespole zamysł taktyczny, który by niwelował przewagę Rakowa w grze obronnej . Bartłomiej , który już od 13 lat bacznie obserwuje wiele spotkań Legii z trybuny 213 stadionu zwrócił uwagę nie tylko na ubóstwo taktyczne zespołu Legii,ale na to ,że nasi zawodnicy jak by byli opanowani przez dziwny lęk, jak by ogarnęła ich niemoc, jakaś apatia , bo kurczowo trzymali piłkę w środku pola jak by bali się zaatakować większymi siłami , jak by obwiali się narażenia na kontratak.
Moim zdaniem wypada również zwrócić uwagę na role jakie powierzył Feio dotychczasowym kluczowym graczom ofensywnym Legii,a mianowicie Kapustce i Luquinhasowi . W I połowie Kapustka został wycofany do pomocy Goncalvesowi w wyprowadzaniu piłki ze strefy obrony do drugiej linii, ale zadaniu nie sprostał, a nawet stratą piłki przed polem karnym umożliwił rywalom wrzucenie piłki w nasze pole karne - po czym Raków zdobył zwycięskiego gola.W II połowie wrócił na pozycję tego który trzyma konstrukcję gry ofensywnej i nasz zespół zdobył optyczną przewagę. Natomiast trudno zrozumieć zachwyt Feio nad Luquinhasem , któremu powierzono rolę rozgrywającego i tego, który miał obsługiwać podaniami napastników Alfarelę i Nsame.Otóż Luquinhas jest efekciarski ,ale kompletnie bezproduktywny , bo albo sam fauluje w ataku ,albo jest faulowany, bo gra za blisko rywala, albo pada bez powodu na boisko. Tak czy inaczej to zagranie piłki do niego oznacza jej pewną stratę.
Legia weszła wczoraj w tryby reaktywności i do tego nie potrafiliśmy wykorzystać należycie indywidualności , nie potrafiliśmy nie tylko niczym zaimponować rywalom, ale też niczym ich zaskoczyć.
Sędzia Jarosław Przybył wywiązał się ze swego zadania poprawnie. Oczywiście można mieć takie czy inne zastrzeżenia jak np. trener Feio czy kilka razy zawodnicy na boisku,ale w moim przekonaniu były one niesłuszne. Sędzia w meczu ma spory margines swobody interpretacyjnej i o ile nie narusza enumeratywnie wymienionych zapisów w zakresie uznania co jest faulem, za jakie przewinienia trzeba karać czyli porusza się w granicach nakreślonych prawem - to nie ma podstaw do zarzucania mu ,że podejmuje niewłaściwe decyzje. Wczoraj , jak widzieliśmy, tak zawodnicy Rakowa jak i Legii grali statycznie , zaś ostre starcia był rzadkością i nie było w nich złośliwości .W II połowie zawodnicy Legii nieco przyspieszyli grę co ożywiło senną atmosferę, ale znacznie bardziej na ławce sztabowców Legii, których słomiany zapał Przybył musiał studzić kartkami . Można zastanawiać się nad tym ,czy żółte kartki dla Alfareli w 31 ' za atak na nogę Svarnasa oraz Kapustki w 67' za uderzenie łokciem w nos tegoż Svarnasa nie były za niską karą za przewinienia.Moim zdaniem arbiter podjął trafne decyzje, bo owszem Alfarela ostro potraktował stopę obrońcy ,ale było to po pierwsze w walce o piłkę, bo chciał uzyskać rzut rożny,a po drugie atak nie był ani brutalny ani nie zagrażał zdrowiu zawodnika.Można by faul Alfareli potraktować ostrzej, gdyby trafił w ścięgno Achillesa, lub w staw skokowy ,albo staw kolanowy ,ale nie kiedy trafił w środkową wewnętrzną część śródstopia. Natomiast "cios " Kapustki nie był intencjonalny.
Osobiście stawiam na wygraną Legii z każdym rywalem, bo uważam,że nasz zespół jest zwyczajnie stać na taki wynik. To,że tak się nie dzieje w realu wynika moim zdaniem z przeceniania siły gry rywali naszej drużyny. Już w czasach kiedy Feio był analitykiem przy Bergu słyszeliśmy te opowieści jakimi to mocarzami są kolejni przeciwnicy Legii.Dopiero Czerczesow zaniechał słuchania i powielania tych opowieści dziwnej treści i pozbył się Feio ze sztabu. Chyba Feio lepiej obcuje z danymi , z wydrukami , z analizami niż z rzeczywistością boiskową, bo aż razi brak obiektywnej oceny siły gry przeciwników naszej drużyny. To również obraża to co nazywamy zarządzaniem ryzykiem , bowiem w takich meczach jak wczoraj z Rakowem ryzyko porażki wydatnie wzrasta przy preferencji dla gry reaktywnej,a znacznie maleje przy nastawieniu na prowadzenie gry otwartej.
Jednocześnie nie można nie zauważyć,że w konfrontacji wczorajszej Feio okazał się czeladnikiem ,a Papszun dojrzałym warsztatowcem.
Legia sprzedaje Kramera, swojego najlepszego napastnika "last minute". To jest już znak rozpoznawczy naszego klubu, sprzedać wiodącego zawodnika bez planu awaryjnego czyli następcy, zresztą sprzedano go już po zamknięciu okna transferowego w Polsce. Standing ovation!
Za zwycięstwo w LKE można zarobić 400 tysięcy euro. Dwie zwycięskie bramki np. Kramera w meczu z TSC Baćka Topola i Dynamo Mińsk daje nam 800 tysięcy euro, wiem to jest tylko gdybanie, natomiast Legia sprzedała Kramera za ok 700 tysięcy euro. Cudowny ruch dyrektora sportowego.
Skład Legii na mecz z Rakowem: Tobiasz – Augustyniak, Jędrzejczyk, Barcia – Wszołek, Kapustka, Goncalves, Luquinhas, Vinagre – Nsame, Alfarela
ŁAWKA: Kobylak, Kapuadi, Pekhart, Chodyna, Pankov, Celhaka, Kun, Morishita, Gual
Aż bije po oczach ilu młodych załapało się do kadry meczowej. W zakładce na aucie wrzuciłem tabelkę z minutami młodzieżowców w e-klapie. Legia zajmuje w niej zaszczytne ... ostatnie miejsce. Podobno Feio stawia na młodych, aha.
No i odnośnie Feio, ja go już postrzegam tylko w kategoriach wariata, gościa nie zrównoważonego psychicznie, który dorobił się statusu jednej z najbardziej znienawidzonych postaci polskiego futbolu, jakby to Legia nie miała innych własnych problemów.
I na koniec zadedykuję to powiedzenie Alberta Einsteina włodarzom Legii, może kiedyś coś do nich z tego dotrze -
"Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów"