- Kategoria: Wokół boiska
- gawin76
Pogoń - Legia 1-0: Obnażeni
Legia przegrała drugi kolejny ligowy mecz, znów nie strzelając bramki. W piątkowy wieczór nasza drużyna uległa w Szczecinie Pogoni. Legia notuje spadek w tabeli i traci dystans do lidera, ale trudno spodziewać się innego obrotu wydarzeń przy tak słabej dyspozycji całego zespołu.
Trener Feio postawił na następującą jedenastkę: Tobiasz – Augustyniak, Jędrzejczyk, Kapuadi – Chodyna, Kapustka, Çelhaka, Luquinhas, Vinagre – Gual, Nsame. Pogoń rozpoczęła w składzie: Cojocaru – Wahlqvist, Zech, Borges, Koutris – Ulvestad, Łukasiak, Kurzawa – Biczachczjan, Koulouris, Grosicki.
W 3. minucie Grosicki z łatwością zgubił krycie Augustyniaka i dośrodkował wprost na głowę Koulourisa. Grecki napastnik minimalnie chybił. Początek meczu był nerwowy w wykonaniu Legii. Nasi zawodnicy szukali długich podań i bardzo szybko tracili piłkę, nie potrafiąc uspokoić gry. W 10. minucie Grosicki uderzył nad bramką. W 26. minucie Koulouris otrzymał podanie od Wahlqvista. Napastnikowi Pogoni zabrakło precyzji. W 30. minucie wreszcie zaatakowała Legia. Nsame znalazł się w dobrej sytuacji, ale i tak Chodyna znajdował się na spalonym. Ostatni kwadrans toczył się wolnym tempie i nie doszło do emocjonujących zdarzeń pod żadną z bramek.
Do przerwy było 0:0. Legia nie zdołała oddać ani jednego strzału na bramkę Pogoni.
W 47. minucie po ładnej akcji Pogoni szansę na celny strzał miał Biczachczjan. Dzięki interwencji Jędrzejczyka skończyło się tylko rzutem rożnym. Za chwilę Gual niespodziewanie mógł ruszyć sam na bramkę gospodarzy, niestety hiszpański napastnik zachował się fatalnie i nawet nie oddał w tej sytuacji strzału. W 55. minucie Kapustka przejął piłkę po rzucie rożnym i uderzył, jednak Cojocaru odbił ten strzał. W 57. minucie Çelhaka naprawił błąd Augustyniaka faulem i ujrzał żółtą kartkę. W 60. minucie doszło do zamieszania w polu karnym Pogoni, ale legioniści nie zdołali zakończyć akcji celnym strzałem. W 67. minucie Pogoń objęła prowadzenie. Zmiennik Gorgon przejął piłkę przed polem karnym, oddał mocny strzał z lewej nogi i Tobiasz nie miał nic do powiedzenia. Po tej bramce w Legii doszło do trzech zmian. W naszej drużynie zadebiutował Oyedele. Na boisku pojawili się również Morishita i Alfarela. Zeszli Çelhaka, Luquinhas i Gual. W 73. minucie Wszołek zastąpił Chodynę. W 76. minucie Tobiasz odbił piłkę w sytuacji sam na sam z Grosickim. W 79. minucie Tobiasz obronił kąśliwy strzał Kurzawy. W 80. minucie Urbański zmienił Kapustkę. W doliczonym czasie gry szansę na wyrównanie miał Vinagre, ale poprawiał sobie piłkę tak długo, aż został zablokowany. Żółtą kartkę za przepychankę ujrzał jeszcze Jędrzejczyk i wkrótce potem sędzia Myć zakończył spotkanie.
Gra prezentowana w tym momencie przez Legię nie daje żadnych nadziei na to, by bieżący sezon mógł dostarczyć nam pozytywnych emocji. Zmarnowany została energia, jakiej powinien dostarczyć sukces w postaci awansu do Ligi Konferencji, zmarnowana przerwa w rozgrywkach. Na tle rywali takich jak Raków i Pogoń widać, że mamy drużynę bez tożsamości, które nie umie przejąć kontroli nad meczem, która przeciętnie broni, która atakuje w jednostajny, przewidywalny sposób. Legia wygląda jak zbieranina średniej jakości zawodników człapiących po boisku bez wiary, zapału i pomysłu. Nikt w Polsce nie będzie bał się takiego zespołu.
Pytanie, jaki wpływ onegdaj miałby na grę Legii Switlica, gdyby nie strzelał bramek, odpowiedź: żaden, czyli taki sam jak Nsame obecnie. Być może potencjał piłkarski Jordana Majchrzaka jest taki sam lub podobny do pułapu możliwości Rosołka, ale może i większy, nie przekonamy się o tym, desygnując do gry „wyleniałe charty”, z których gry i tak nic nie wynika, a młokosów kisząc w głębokiej rezerwie.
Kacper Chodyna otrzymał dziś swoją szansę na wywalczenie stałego miejsca w pierwszej jedenastce i spektakularnie ją zaprzepaścił. Gra bez żadnego błysku, bez najmniejszego ryzyka, zda się kolejny piłkarz brylujący w innym klubie e-klapy, ale dla którego Legia to chyba za wysokie progi? Jeżeli dalej to tak będzie wyglądało to absolutnie przestrzelony transfer.
„Za wysokie progi” – może dotyczyc nie tylko poszczególnych piłkarzy, ale i nie wiele starszego od nich trenera. Feio przechodzi właśnie swój trenerski „egzamin dojrzałości” i póki co wszystko wskazuje, że go obleje!
Znowu byliśmy lepsi? Wina murawy? Wina Josue? Kramer nie trafił w bramkę? A nie, zaczekaj.
Za chwilę rusza LKE w połączeniu z ligą to dopiero zacznie się dziać, żeby zaraz nie okazało się, że w lidze mamy już pozamiatane po zakończeniu rundy jesiennej i będzie powtórka z sezonu kiedy walczyliśmy o utrzymanie. Tu nie ma drużyny, jakości, trenera, prawdziwego dyrektora sportowego też.
Legia od jakiegoś czasu zaczęła skupiać w swoich szeregach miernoty, na takiej podbudowie i takim poziomie umówmy się, że niewiele da się zbudować, raz na jakiś czas co się uda psim swędem i tyle, będzie decydował przypadek. Widzicie jakąś jakość po stronie włodarzy Legii, którzy byliby w stanie ten wózek pchnąć jakościowo dalej?
Na koniec - Feio, to że ten facet pracuje w Legii to jest jakaś kpina z klubu i nas kibiców.
Zadaniem naszego sztabu przed wczorajszym spotkaniem było zrozumienie na czym zasadza się radykalna poprawa gry Pogoni na własnym stadionie ,w porównaniu z wynikami gry na wyjazdach. Czy to kwestia atmosfery na stadionie , motywacji czy też zmiana nastawienia taktycznego lub wszystkich tych elementów łącznie.Przy czym zwróciłbym uwagę na czynnik motywacyjny rozumiany na sposób medyczny , oboczny wobec psychologicznego . W ujęciu medycznym motywacja to sterowanie świadome lub nie zachowaniem organizmu tak, aby prowadziło do pożądanego celu , jakim jest zaspokojenie określonej potrzeby, W zależności od charakteru powiązań między dążeniem i celem rozróżnia się motywację immanentną , w której powiązanie to jest nieodłączne i naturalne oraz motywację zewnętrzną , gdzie powiązanie między działaniem i celem, jakiemu to działanie służy , odbywa się za pośrednictwem bodźcowania , głównie o charakterze materialnym. Nie rozwijając tego co jest motywem , można powiedzieć,że we wczorajszym meczu motywację immanentną w zespole Legii pokazali tylko Jędrzejczyk i Urbański.
Wydawało się ,że nasi sztabowcy zauważą,że u siebie zawodnicy Pogoni grają odważnie, śmiało, kilkoma zawodnikami wchodzą w rejon pola karnego , szybko operują piłką kierując ją głównie do przodu , starają się wyprzedzać rywali do piłki .
Jednocześnie Pogoń miała i ma jedną wielką słabość , a mianowicie po odbiorze im piłki przez rywali i przekroczeniu akcją ofensywną środka boiska - obrońcy Pogoni zbyt szybko, wręcz raptownie odchodzą ze średniej strefy do niskiej - co powoduje powstanie sporej luki pomiędzy drugą linią, a obroną. Zadaniem staje się sposób wykorzystania tej wolnej przestrzeni. Przez całe spotkanie Legia nie była w stanie wypełnić tego pustego pola dwoma , trzema zawodnikami, bowiem tym razem usiłowaliśmy grać bocznymi sektorami z dośrodkowaniami, ewentualnie dograniami , ale były one bezproduktywne , bo przez cały mecz Legia oddała tylko jeden , niecelny strzał na bramkę rywali .
To nieprawda ,że Legia pojechała do Szczecina po remis jak wmawiali nam komentatorzy , bo widać było wyraźnie ,że nasi zawodnicy starali się grać wysoko, próbowali odbierać piłki, a nie tylko przeszkadzać, w strefie ataku było często nawet 7 zawodników Legii. Tylko, albo aż, w naszych akcjach wielopodaniowych było o jedno podanie za dużo , albo o jedno przesądzające podanie za mało. Nie można brać zamiaru za efekt,bo dojdziemy do absurdu mówiącego ,że Legia pojechała przegrać.
Może mam uprzedzenie do Luquinhasa, może za dużo od niego wymagam,ale moim zdaniem jego użyteczność w kolejnym spotkaniu była żadna. Pewno to nie jego wina ,że jest faulowany, ale faktem jest ,że traci piłki, że przerywa w ten sposób akcje i rozwala wysiłek kolegów, co działa na zespół deprymująco i demobilizująco.
Mnie silnie zaczyna irytować niedostateczne wykorzystanie potencjału zawodników rezerwowych . Jak by nie patrzeć to w takiej Pogoni jest do grania na poziomie ligowej czołówki tak 13-14 graczy , a w naszej drużynie jest takich przynajmniej 21-22. Tym samym Feio powinien prowadzić racjonalne gospodarowanie zasobami kadrowymi , nie tylko pomiędzy meczami ,ale w ich trakcie i np. ustalić,że ten i ten zagra połówkę lub godzinę i ma dać z siebie w tym czasie wszystko, po czym zostanie zmieniony. Wczoraj trener Kolendowicz dokonał takiej zmiany i Gorgon( 36 lat) stał się wartością dodaną,a nasz trener zaspał. Zmian dokonał nie na wyprzedzenie,ale jako reakcję na utratę bramki - co wyniku nie uratowało . Owszem zdobyliśmy optyczną przewagę,ale kiedy się za bardzo chce to się na ogół nie udaje.
Obserwując spotkania Legii można dostrzec przerost formy nad treścią, nadmiar teoretycznych założeń nad ich praktycznym wdrażaniem. W wielu krajach bazuje się na najprostszej praktyce ,a mianowicie , na tym co w piłce nożnej jest najważniejsze czyli na stwarzaniu maksymalnie niebezpiecznych sytuacji pod bramką przeciwnika przy jednoczesnym minimalizowaniu zagrożeń na własnych tyłach.
Niemieccy naukowcy pod wodzą prof. Daniela Linka już przed 7 laty opracowali składowe realizacji tak rozumianych fundamentów gry.
Pierwsza z nich dotyczy "strefy" ,która wiąże się z pozycją zawodnika na boisku przy piłce, podobnie jak w przypadku "goli oczekiwanych". Link podzielił 34 ostatnie metry boiska - skąd najczęściej padają bramki - na siatkę składającą się z kwadratów o polu 4 m2 i każdemu z nich przypisał prawdopodobieństwo z jakim strzał z niego będzie skutkował golem - wartość ta zależy od odległości i kąta w stosunku do bramki. Ma to znaczenie ogólne jak i indywidualne. Mianowicie dokonując takiej analizy pod kątek rywala potrafimy określić z jakich miejsc na boisku i kto najczęściej zdobywa bramki i tę strefy mocniej bronić . Lecz równocześnie trzeba dokonać analizy z jakich pozycji na boisku zawodnicy własnej drużny najczęściej zdobywają bramki . W tym kontekście taki analityk wzięty jak Feio przegrywa z intuicjonistą Vukviczem, bo Serb potrafił znaleźć miejsce na boisku dla Pekharta i ten został królem strzelców ,a u Feio robi na defensywnego napastnika z dala od pola karnego. Podobnie jest z Gaulem, któremu Siemieniec dał swobodę ,ale i pozycje z jakich strzelał gole , też na miano króla strzelców. Nie znam charakterystyki Nsame i Alfareli ,ale widzę,że oni wiedzą,gdzie mogą być skuteczni ,ale nikt im w to miejsce nie dogrywa piłek. Trzeba pojąć,że to zawodnicy zdobywają bramki ,a każdy z nich ma swoją charakterystykę i swoje "ulubione miejsca" na boisku i to im trzeba zawierzyć,a nie swoim imaginacjom.Czyli ustalać taktykę pod zawodnikom ,a nie przeciw nim .
Drugą składową Link określił jako kontrolę, której wartość zależy od średniej prędkości tzw. względnej piłki i prędkości tzw. względnej gracza , który jest przy piłce. Wysoka prędkość względna występuje kiedy zawodnik odgrywa natychmiast po otrzymaniu podania ,a niższa wskazuje,że zawodnik spędza więcej czasu z piłką przy nodze. Stwierdził on ,że im wyższa prędkość względna piłki tym trudniej ją kontrolować. Trener musi więc znaleźć balans miedzy tymi wartościami , kontrolą nad piłką i szybkością akcji .W naszym zespole wyraźnie widać przewagę kontroli nad prędkością co sukcesów nam nie przynosi w spotkaniach z silniejszymi zespołami w lidze. Ta optymalizacja w tej dziedzinie jest podstawą obecnych sukcesów Lecha .
Trzecim składnikiem jest to co Link nazwał "naciskiem" co opisuje zdolność drużyny broniącej do uniemożliwienia zawodnikowi przeciwnika wykonania w strefie "zony" akcji z piłką.W tej dziedzinie Legia sobie radzi zupełnie nieźle , aczkolwiek moim zdaniem w meczach z Rakowem i Pogonią mankamentem był brak szerokości obrony , oraz brak dwóch środkowych obrońców , w tym jednego tzw. forstopera. Lecz nie dlatego Legia oba te mecze przegrała,ale dlatego ,że nie strzeliła o jednego gola więcej.
Czwarty czynnik Link nazwał " zagęszczeniem" co oznacza ilu zawodników drużyny przeciwnej znajduje między zawodnikiem atakującym a bramką, a co warunkuje wybór rodzaju ataku. W Legii ,co trafnie ujął Gawin, akcje ofensywne są prowadzone w taki sam przewidywalny i jednostajny sposób , co w żaden sposób nie może być skuteczne , kiedy rywal potrafi wytworzyć stan "nacisku" w ujęciu analiz Linka.
Ja nadal nie potrafię ocenić czy Feio tych prostych zasad nie zna , czy je odrzuca czy zwyczajnie nie dysponuje warsztatem trenerskim na tyle opanowanym, aby je potrafił wdrożyć.
Nauki antropologiczne dowodzą,że uczymy się nie tylko świadomością ( werbalnie , doświadczalnie) ,ale i emocjonalnie. Najczęściej wyuczamy się stanu lękowego i reagujemy na ten stan z jednej strony niezgodą ,a z drugiej z niechętną aprobatą.To zaś sprawia,że z wielkim trudem i mozolnie przyswajamy sobie tzw. "wiedzę fachową". Tym samym nauka powiada,że emocjami nie da się zastąpić wiedzy. Nie ma innej metody na postęp jak mozolna praca, jak nauka , jak ćwiczenie , jak szkolenie i tego nie da się osiągnąć poprzez wpływaniem na emocje.
Jednocześnie stwierdzono,że optymiści osiągają większe sukcesy zawodowe nie tylko dzięki swemu charakterowi ,ale też sukcesy utwierdzają ich w przekonaniu ,że mogą ufać swojej wiedzy , swoim osądom i potrafią kontrolować wydarzenia . To dodaje im pewności siebie ,a to z kolei sprawia ,że podejmują ryzyko, którego zakresu sobie nie uświadamiają. O tym m.innymi napisałem w felietonie " Mentalność zwycięzcy ?".
W tym kontekście wypada orzec ,że niewysoko należy ocenić tego osobnika, który przegrywa i nadal uważa,że wszystko robi dobrze i jest bezbłędny.
Czytając "Małą encyklopedię medycyny" pod hasłem mania wyczytałem cóś takiego , co mi kogoś przypomina. "Mania'" . wedle encyklopedycznej definicji to stan psychiczny charakteryzujący się zespołem zmian subiektywnych , które osoba przeżywająca manię potrafi opisać oraz zespołem zmian zachowania obserwowanych przez otoczenie. Zmiany subiektywne polegają na przeżywaniu podwyższonego nastroju ( euforia, błogostan) wyrażającego się w uczuciu szczęśliwości , zadowolenia , optymizmu. Osobnicy ci mają wzmożone poczucie własnej wartości i przesadną ocenę swoich możliwości. Procesy myślenia ich są przyspieszone, aż w skrajnych przypadkach do "gonitwy myśli" . W łagodnych formach manii myślenie może być całkowicie prawidłowe i , tak,że ułatwione przez ten stan psychiczny myślenie może doprowadzić do korzystnych rozwiązań.W poważniejszych formach manii procesy myślenia są zaburzone i zdezorganizowane . Zmiany zachowania w przypadki manii przybierają charakter wzmożonej aktywności we wszystkich dziedzinach życia . Mimika i zachowanie odzwierciedlają dobre samopoczucie ; osobnicy ci są wielomówni, co może przybrać formę słowotoku. Jeżeli osobnik w stanie manii napotyka na swej drodze przeszkodę w postaci sprzeciwu otoczenia wobec spełnienia swych życzeń reaguje gniewem i agresją,aż do napaści fizycznej . Cięższe formy mogą przebierać formę psychozy maniakalno-depresyjnej".
Sędzia Wojciech Myć ( 35 lat) , już przed 7 laty debiutował na boiskach ESy , za co Szef Kolegium Sędziów Zbyszek Przesmycki ( pozdrawiam) zbierał silne cięgi , a on zwyczajnie musiał wprowadzać nowe siły, bo stare zawodziły.Wielu krytykowało Przesmyckiego ,ale to on miał rację, lecz nie mógł dokonać bardziej radykalnych zmian, bo nie dysponował odpowiednio przygotowanymi następcami. Obecnie jesteśmy świadkami ostrego cięcia jakiego dokonał Szef Kolegium Sędziów Tomasz Mikulski rozwiązując kontrakty zawodowe z sędziami Musiałem , Jakubikiem i Stefańskim. Przyczyny musiały być poważne , bo Mikulski do rewolucjonistów nie należy .
Przyznam ,że mnie sędzia Myć przez kilka lat nie przekonywał , jako,że widziałem w nim zatwardziałego formalistę unikającego interakcji z zawodnikami . Lecz muszę przyznać,że stara się i wychodzi mu to coraz lepiej unikać znaczących błędów decyzyjnych. Wczoraj nie uniknął kilku drobnych pomyłek, kiedy to puszczał grę , mimo ,że zawodnik jednej lub drugiej drużyny był nieznacznie ,ale jednak faulowany, a jego zespól tracił piłkę , ale też na poważniejsze naruszenia przepisów i zasad reagował natychmiast i zdecydowanie. Wbrew temu co sugerował Żewłakow faul Borgesa na Urbańskim był podręcznikowym przykładem odróżnienia gry nieostrożnej od nierozważnej czy z użyciem nadmiernej siły, albo też nazbyt gwałtownej i arbiter słusznie sięgnął tylko po żółty kartonik.Podczas wślizgu obie nogi zawodnika Pogoni były na ziemi i żadną z nich nie trafił w nogę naszego gracza ,a tylko spowodował jego upadek.
Wojciech Myć czyni stałe postępy i moim zdaniem już należy do czołówki naszych sędziów.
Zakończę parafrazą znanego powiedzenia śp. Kazia Górskiego : " Jak ktoś nie ma szczęścia w dłuższym okresie , to to nie jest tylko brak szczęścia ".
Przeszło dekadę temu wydawało mi się, że odkupienie Legii od ITI będzie bardzo trudne, tymczasem gdy w firmie postanowiono zrezygnować z futbolowego balastu, to nabywca się znalazł niemalże "we własnym gronie".
Dziś ponownie wydaje mi się że odkupienie klubu od aktualnego właściciela by było trudne, niektóre kierunki wydają się wręcz pozamykane, ale pomny przeszłości już żadnych opcji nie wykluczam, pytanie czy tylko właścicielowi czyli Dariuszowi Mioduskiemi futbolowy biznes się już całkiem "znudził".
A nawet gdyby, to jaki nowy właściciel dla Legii byłby pożądany?
Z górą mamony? Wiadomo! Tylko że od takiego przykładowego Józia Wojciechowskiego to lepiej się trzymajmy z daleka bo trafimy z deszczu pod rynnę.
Właściciel orientujący się w futbolowych realaich, który zna zasadzki i mielizny środowiska piłkarskiego, doskonale obeznany na rynku transferowym? Mhm, Osuch - Zawisza Bydgoszcz, Kołakowski - Arka Gdynia, Mandziara - Lechia Gdańsk. To nie są budujące przykłady, dla kogoś z tego rodzaju Legia mogłaby być tylko "towarem przechodnim".
Młody prężny biznesmen, a przy tym pasjonat piłkarski? ktoś na wzór Jarosława Królewskiego? W Krakowie by powiedzieli że lepszy taki niż: szemrany Jakub Meresiński lub tajemniczy Vanna Ly, ale sukcesy sportowe jak widać po Królewskim przy kimś takim, też nie są zapewnione.
Były piłkarz, który dorobił się na showbiznesie? Czyli choćby taki Cezary Kulesza? Subiektywnie, nie, nie i jeszcze raz nie!
Rzecz jasna pożądanym by było gdybyśmy trafili tak jak w Rakowie, na kogoś na wzór Michała Świerczewskiego, tylko że dla mnie Świerczewski postawił na sukces krótkoterminowy i to osiągnął! W kilka lat, zbudował zespół w oparciu o transfery, przeszedł szczeble rozgrywek, zdobył mistrzostwo, gratulacje, natomiast subiektywnie chciałbym kogoś kto się zdecyduje na sukcesy w synergii funkcjonowania własnej Akademii i transferów. Dużo trudniejsze ale i ambitniejsze zadanie.
Wychodzi mi na to, że nowy właściciel to może być "gra w kości", "ruletka", "totolotek" podobny lub nawet większy jak z dotychczasowymi wyborami trenerów.
Ileż razy można popełniać te same błędy i np.zatrudniać po raz kolejny żółtodzioba na stanowisku trenera pierwszej drużyny i oczekiwać różnych rezultatów?
Ileż razy można w sposób nieprzemyślany budować kadrę pierwszego zespołu, która nawet nie jest odpowiednio zbilansowana?
Naprawdę nie można było z Kramerem poczekać do końca rundy kiedy jest w gazie i dopiero dać mu wolną rękę? Naprawdę trzeba było pożegnać Josue? Sprzedaż Muciego i Slisza nikogo w klubie niczego nie nauczyła?
LTC miało być sztandarowym projektem Mioduskiego, a jest takim projektem ale... dla innych klubów, a nie dla Legii, klubów które podbierają nam młodych piłkarzy, gdzie do niedawna dyrektor sportowy nie bardzo miał wiedzę kto ma podpisany jaki kontrakt, do czego sam się przyznał w wywiadach? Młodzi nie bardzo widzą perspektywy gry w Legii, nawet przedłużenie kontraktu o rok z Ziółkowskim niczego tu nie zmienia.Jeśli chodzi o bilans gry młodzieżowców w e-klapie, to Legia jest tutaj na ostatnim miejscu, czy tak to miało wszystko wyglądać? Można by jeszcze tak długo wymieniać.
Wiem, to nie są pytania skierowane do Ciebie, ale taki ogrom problemów, w takim klubie jak Legia nie powinien mieć miejsca.
Legia istniała przed Mioduskim i będzie istniała po nim, on już od dłuższego czasu wali głową o sufit i wyżej już nie podskoczy. W Legii jest marazm i popada ona w coraz większe średniactwo, winny jest wyżej wymieniony. Zieliński czy Feio są pochodną jego błędnych decyzji, kolejny raz błędnych decyzji.
Co do Świerczewskiego jeszcze, to nie zgodzę się, że postawił on na sukces krótkoterminowy. Od momentu kiedy zatrudniony został tam Papszun, to Raków rok po roku piął się coraz wyżej. Posypały się mu tam głównie dwie sprawy - odejście Papszuna, gdzie Szwagra nie ogarnął i udźwignął tematu oraz brak stadionu i ośrodka szkoleniowego z prawdziwego zdarzenia, co odbija się im czkawką do dziś.
Kończąc, w Legii musi dojść do zmian i to dużych, Mioduski&Sp. niczego już nie gwarantują poza kolejnymi rozczarowaniami i niewykorzystanymi szansami.
Mioduskiego nie mam zamiaru bronić, jedyny pozytyw, który póki co zostawi po sobie to "Książenice", tylko że one w tej chwili wyglądają jak "kwiatek do kożucha". Mury powstały, trawa urosła, baza dla "jedynki" istnieje i to jedyny pozytyw, ponieważ pomysłu na wykorzystywanie Akademii tak jakby brak. Sztuka dla sztuki. Pełna zgoda z tym co napisałeś, a dane które przytoczyłeś są druzgocące. My działamy tasując transferami, a Akademia, młodzieżowcy wyglądają jako zbędne zawracanie głowy i jest tylko ściema trenera, dyrektora sportowego ile to pokładają nadziei w Akademii. Szkolenie na dziś w Legii, to zbędne koło u wozu, tylko koszta generuje i dla mnie to jest absurd, bo po co budowano infrastrukturę Akademii, skoro nie potrafi się jej wykorzystywać.
Odnośnie Rakowa to czas pokaże na ile był to, lub jest, projekt długofalowy, czy doraźny. Jeżeli Częstochowianie cyklicznie będą się łapali na podium e-klapy i jeszcze zamieszają w Lidze Konferencji lub Europy to dla mnie będzie oczywistym, że Swierczewski stworzył coś bardziej trwałego, na razie doceniając to co zrobili, to jednak dobili się do poziomu choćby Piasta Gliwice i nic więcej.
Druga sprawa . Jak Wisła Kraków wpadła w tarapaty te poważne po odejściu Ciupiala wiozłem Piekarskiego i tak sobie gadu gadu o piłce tej sytuacji w Wiśle. Piekarski powiedział wtedy , że Legii taka sytuacja nie grozi . Zbyt wielu bogatych ludzi jest kibicami naszego klubu . Tak to przynajmniej zrozumiałem .
I w ogóle to odnoszę wrażenie, że Mioduski od jakiegoś czasu nieco usunął się w cień, oczywiście słusznie, ponieważ prezes zarządu poważnej firmy powinien mieć ludzi od konkretnych decyzji i działań, a nie, na ten przykład, osobiście sprzedawać Kramera. Tylko teraz jest kwestia tych ludzi, a konkretnie pionu sportowego, bo chyba zgodzimy się, że to jest ten aspekt funkcjonowania klubu, który interesuje nas najbardziej i jednocześnie ten, który dostarcza nam największych rozczarowań. Myślę, że tu zmiany są już nieodległe, to co się wydarzyło w letnim okienku postrzegam w kategoriach desperacji i sądzę, że w przypadku niepowodzenia tego projektu trener nie będzie jedynym, który poleci.
Ja tam, co prawda, nigdy nigdzie Mario Piekario nie woziłem pamiętam jednak, że swego czasu o Wiśle mówiono dokładnie to samo. No dobra, Cupiał pójdzie, ale tu przecież jest krakówek. I to jest Wisła. Ta Wisła, co to – patrząc z ówczesnej perspektywy – wcale niedawno seryjnie kasowała tytuły i rozbijała się z Parmą, Schalke, Lazio, kim tam jeszcze, zaś na jej stadionie zasiadały nie tylko
smarkisharki, lecz także rekyny wcale niekoniecznie lokalnego bizu.Rzecz jasna, ani mi w głowie Was straszyć. Choćby dlatego, że – wbrew nadziejom Barona – odejścia Mioduskiego nie uważam za realne w przewidywalnej przyszłości. Gawin ma rację. Tu symboliczna złotówka nie wystarczy, trzeba by gościa z naprawdę potężnymi zasobami. A po cóż gość z potężnymi zasobami miałby się interesować Legią? Albo jakimkolwiek innym klubem z tradycjami? Żeby usłyszeć od kumatych, że klub to oni, nie on? Żeby po słabszej rundzie/sezonie dowiedzieć się, że ma wypierdalać? Zobacz, o ileż sensowniej jest zrobić tak, jak Świerczewski. Albo Jakubas. Wziąć sobie klub z niemałego, ale też nie wielkiego miasta, który kiedyś może i coś tam znaczył, ale tak dawno, że nikt nie pamięta i uformować go na swoją modłę. Cokolwiek by się nie działo, w Częstochowie nikt nie krzyknie panu M.Ś. „won!”. Za to pomnik pod stadionem jest jak najbardziej realny.
Można też pojechać na grubo, jak państwo Witkowscy, albo pan Kwiecień i de facto założyć własny klub. Tam to już w ogóle jesteś Królem Słońce i nikt ci nigdy nie podskoczy.
"wbrew nadziejom Barona – odejścia Mioduskiego nie uważam za realne w przewidywalnej przyszłości"
Kolego spokojnie, ja też Piszę o tym, że on (DM) dobił do sufitu i już wyżej nie podskoczy, jest niereformowalny i niczego się nie uczy.
Mioduski jest już w Legii trochę lat i my kibice zdążyliśmy już go dość dobrze poznać, stąd nasze wątpliwości, pretensje czy też najzwyczajniej w świecie wkurwienie.
Wiesz to jest na takiej zasadzie, że mi nikt nie musi mówić, że jak włożę rękę do garnka z wrzątkiem to się poparzę, on to zrobi. Gorzej on to zrobi jeszcze kilka razy, bo za kazdym razem będzie oczekiwał innego rezultatu
I to jest właśnie jego największy problem
Ten kierunek jest zatem trudny, ale i tak znacznie bardziej realny niż przejmowanie Legii dla zarobku. To nie jest tylko kwestia, upraszczając, odstępnego dla Mioduskiego, choć np. Leśnodorski niedawno mówił, że za te pieniądze, które chce Mioduski, można by kupić średniej klasy klub w Ligue 1 Być może przesadził, ale za grosze taka transakcja nie uda się na pewno, bo Legia jest powiązana z rozmaitymi instytucjami finansowymi, które będą pilnować swoich interesów. A do tego mamy wysokie koszty utrzymania, płacimy miastu za stadion, spłacamy zadłużenie, mamy wysokie pensje, które musiałyby być jeszcze wyższe, gdybyśmy chcieli radykalnie podnieść poziom sportowy drużyny. Jakiego rzędu przychód pozwoliłby wychodzić klubowi na swoje z czysto finansowej perspektywy? Ile trzeba inwestować i przez jak długi czas, żeby Legia grała co drugi sezon w Lidze Mistrzów, a najlepiej żeby jeszcze do tego co roku sprzedawała kolejnego Muciego? Piłka w Polsce to jest wymagający biznes prowadzony w trudnych warunkach, dla inwestorów nastawionych na zysk są z pewnością znacznie bardziej atrakcyjne pola aktywności.
Spoko, rozumiem. W ogóle, choć niewątpliwie odczuwam w zaistniałej sytuacji inne emocje, niż Wasze, to nie ukrywam, że z pojawieniem się Mioduskiego (a i wcześniej Leśnodorskiego) też wiązałem pewne nadzieje. Facet względnie młody, wykształcony, bywały w świecie, nieskażony mosirowym zgrzybieniem i zdziałaczeniem – no łał. Jakże potrzebny powiew świeżości w tym naszym zatęchłym piłkarskim (pół)światku. Szkoda, że ta świeżość okazała się pozorna.
Przy czym jego też przynajmniej w jakiejś części rozumiem. A na pewno – o czym już parokrotnie na łamach Ce-eL wspominałem – współczuję. Łatwo jest być mądrym zza klawiatury. Trochę trudniej wpaść między wrony i nie zacząć krakać.
@ Gawin:
Zarabiać na prowadzeniu klubu? Ale tak bezpośrednio? Znaczy że wkładasz jakiś hajs i wskutek swych działań za czas dłuższy, bądź krótszy wyjmujesz tego hajsu więcej? Que…? A to się tak da…!?
No dobra, po głębszych przemyśleniach wykoncypowałem dwa warianty. Oba kompletnie do Legii nie pasują. Pierwszy to klasyczny flipping. Kupujesz -> rozwijasz -> sprzedajesz. Nierealne u Was z przyczyn, które jawią mi się jako dość oczywiste.
Drugi to Red Bull w miniaturze. Inwestycje zaczynasz od akademii. Ale nie tylko w ujęciu gołej infrastruktury, lecz także, a właściwie przede wszystkim (he, he) rocket science. Produkujesz dobrych wychowanków (albo prawie-wychowanków), opierasz na nich zespół i dążysz do tego, by osiągnął on jakiś tam poziom. Ale bez przesady, sama obecność w Ekstraklasie plus okazjonalne wojaże po Europie raz na parę lat będą całkiem enough. A potem (i w trakcie też) tych wychowanków sprzedajesz. Wtedy owszem, ryzyko jest, ale są też szanse, że jako-tako się to wszystko zepnie. Tylko teraz wyobraź sobie Legię prowadzoną w stylu „ło paaanie, no i co z tego, że zajęlym fafnaste miejsce w lidze? Ale za to Adamcewicz poszedł za trzy bańki, Bartkowiak za pięć, a Celiński to w ogóle za osiem!”.
Po pierwsze możemy się zastanowić dlaczego udaje się w Pradze czy Pilźnie a w Warszawie nie - czy tu trzeba jakiegoś cudotwórcy? a może szejka? nie sądzę.
Po drugie wydaje się, że potrzebne jest mądrzejsze zarządzanie tym co jest - pieniędzy wystarczy, można ich nie trwonić na zawodników dziwnych albo słabych - już to pisałem, zamiast 12 średnich lub słabych 3-4 mocnych za podwójną kasę. Przykład mamy 3 zawodników na tzw. 6, jest dwóch nowo sprowadzonych plus Celhaka - żaden z nich na tą chwilę nie ma poziomu który byłby dobry na Legię. A jakby zamiast dwóch pensji płacić jedną ale złożoną z dwóch?
Był kilka tygodni temu wywiad z czeskim managerem i on się z nas śmiał, że przepłacamy przeciętnych piłkarzy i to jest fakt, zamiast zainwestować w kogoś dobrego my mamy 35 średniaków.
Dalej dobór pionu sportowego w Legii - Zieliński nie został dyrektorem, bo miał doświadczenie jako dyrektor, ale dlatego że przekonał do siebie właściciela. Po czym najpierw jak miał chwilę czasu to się namyślił i zatrudniał przyzwoicie, ale jak był problem i coś się nie spinało, to zaczął robić po legijnemu, czyli wywalę trenera to zejdą ze mnie, zatrudnił gościa z łapanki, bo w trakcie sezonu dobrych trenerów nie ma, a teraz sprowadził zawodników na kilogramy z których żaden nie jest w tej chwili kimś o kim można powiedzieć wzmocnienie. Jeżeli przyjmiemy, że Legia jest takim trochę Bayernem, to tu powinni pracować ludzie którzy mają doświadczenie, sukcesy pewnie i porażki, ale też to że potrafili z nich wyjść. My mamy ciągle ludzi którzy się uczą, a jak jest kryzys to nie są w stanie utrzymać ciśnienia.
A Mioduski sam zrezygnuje, bo nie da się dokładać w nieskończoność, wreszcie ktoś powie "sprawdzam"