- Kategoria: Wokół boiska
- gawin76
Legia - Cracovia 3-2: Stresująca końcówka
Ostatnią tegoroczną serię meczów Legia rozpoczęła ligowym starciem z Cracovią w Warszawie. Legia zwyciężyła, choć końcówka meczu okazała się nadspodziewanie nerwowa. Bramki dla naszej drużyny zdobyli Kapustka, Gual i Urbański.
Skład Legii wyglądał następująco: Kobylak – Wszołek, Pankov, Kapuadi, Vinagre – Augustyniak – Chodyna, Kapustka, Urbański, Morishita – Gual. Goście rozpoczęli w składzie: Ravas – Jugas, Hoskonen, Skovgaard – Janasik, Sokołowski, Maigaard, Ólafsson – Hasić, Källman, Rózga.
Od pierwszych minut mecz toczył się w dobrym tempie. W 3. minucie Pankov oddał strzał po zaskakującym rozegraniu rzutu rożnego, ale piłka minęła bramkę gości. Minutę później Ravas odbił piłkę po mocnym strzale Augustyniaka. W 6. minucie Kobylak wykazał się dobrym refleksem, broniąc strzał Hasicia. W tej samej minucie Chodyna zepsuł obiecującą kontrę naszej drużyny. W 14. minucie strzał Sokołowskiego z dystansu przeszedł nad poprzeczką bramki Legii. W 15. minucie sędzia Lasyk odgwizdał rzut karny dla Legii po tym jak Skovgaard zablokował ręką strzał Kapustki. Jedenastkę bardzo pewnym strzałem w górny róg na bramkę zamienił Kapustka. Legia prowadziła 1:0. W 21. minucie żółtą kartkę ujrzał Pankov. W 27. minucie Legia podwyższyła prowadzenie. Doskonałym rajdem popisał się Vinagre, który zwiódł kilku obrońców Cracovii i dośrodkował na głowę Guala, który z kilku metrów dopełnił formalności. W kolejnych minutach niecelne strzały na bramkę Cracovii posłali Morishita i Gual. W 34. minucie bramkę zdobyli goście. Po rzucie rożnym źle lot piłki obliczył Kobylak, wykorzystał to Källman i było 2:1. Legia odpowiedziała w 39. minucie. Po ładnie rozegranej akcji Wszołek dośrodkował w pole karne, gdzie świetnie na piłkę nabiegł Urbański i pokonał Ravasa.
Do przerwy było 3:1. Oglądaliśmy dobry mecz i zasłużone prowadzenie Legii.
W 48. minucie Ravas obronił strzał Guala. W tej fazie meczu wydawało się, że Legia całkowicie panuje nad meczem, ale w 55. minucie goście powinni zdobyć drugą bramkę. Na szczęście Augustyniak wybił piłkę z linii bramkowej. W 57. minucie Luquinhas i Ziółkowski zastąpili Urbańskiego i Pankova. W 59. minucie Ravas złapał piłkę po płaskim strzale Chodyny. W 64. minucie legioniści niefrasobliwie stracili piłkę, dając gościom szansę na szybki atak. Källman trafił w dobrze ustawionego Kobylaka. W 67. minucie żółtą kartką upomniany został Morishita. W 68. minucie Vinagre ruszył z piłką na bramkę gości, usiłował podać do Guala, ale Hiszpan nie zdołał zdążyć do piłki i umieścić jej w bramce. W 73. minucie Pekhart i Alfarela zmienili Chodynę i Kapustkę. W 77. minucie Källman uderzył głową obok bramki Legii. W 79. minucie legioniści zlekceważyli atak Cracovii. Källman odebrał piłkę Gualowi przy linii końcowej i podał do Maigaarda, który płaskim strzałem pokonał Kobylaka. W doliczonym czasie gry Jędrzejczyk zastąpił Vinagre’a. Sędzia Lasyk doliczył pięć minut, w trakcie których działo się wiele. Żółtą kartkę za grę na czas ujrzał Kobylak. Chwilę później sytuację sam na sam z Ravasem zmarnował Luquinhas. Po kolejnym ataku gości znów źle lot piłki po rzucie rożnym obliczył Kobylak, jednak tym razem naszej drużynie dopisało szczęście. Za chwilę dobrą sytuację bramkową zepsuł Alfarela, który zbyt daleko wypuścił sobie piłkę. W ostatniej akcji meczu doszło jeszcze do starcia w polu karnym Legii, ale sędziowie nie dopatrzyli się przewinienia żadnego z legionistów.
Legia wygrała, ale końcowy wynik jest tylko częściowym usprawiedliwieniem dla przebiegu drugiej połowy meczu. Rywalizacja z Cracovią pokazała problem naszej drużyny z solidnością w grze i dojrzałym zarządzaniem meczem. Legioniści grali dobrze, pewnie prowadzili i powinni zamknąć mecz w drugiej połowie, tymczasem trener i zawodnicy najwyraźniej uznali, że rywal leży już na łopatkach, co mogło zakończyć się stratą bezcennych punktów. Jeżeli mamy traktować poważnie zapewnienia, że w drużynie nadal jest wiara w odrobienie straty do Lecha Poznań, nie powinniśmy drżeć o końcowy wynik meczu, w którym w 75. minucie prowadzimy na własnym boisku dwiema bramkami.
W czwartek Legię czeka wyjazdowy mecz Ligi Konferencji z cypryjską Omónią. W lidze pozostały nam jeszcze dwa mecze, oba poza domem, w Mielcu i Lubinie.
Guala za nonszalancję bym udusił, Luquinhasa posadził na dłużej na ławce rezerwowych, Kobylak ma więcej szczęścia niż ... pustych przelotów, gdybyśmy ten mecz zremisowali miałby w tym niezaprzeczalny udział. Feio przekombinował ze zmianami, mało brakowało, a musiałby pluć sobie w brodę, oby wyciągnął wnioski na przyszłość.
Tak na marginesie , ile my jakich meczów już jako kibice przeżyliśmy . Niby wszystko idzie ok aż tu nagle stają i musimy siedzieć się denerwować do ostatnich sekund.
Dla oceny kontaktu ręki z piłką uznaje się, że górna granica ręki znajduje się na wysokości pachy. Nie każdy kontakt ręki lub ramienia zawodnika z piłką jest nieprzepisowy.
Dochodzi do przewinienia, gdy zawodnik:
• rozmyślnie dotyka piłkę ręką lub ramieniem, np. poprzez ruch ręki/ramienia w kierunku piłki,
• dotyka piłkę ręką lub ramieniem, gdy powiększały one w sposób nienaturalny ciało zawodnika. Zawodnik uważany jest za nienaturalnie powiększającego swoje ciało, gdy ułożenie jego rąk/ramion nie stanowi następstwa ruchu ciała w danej sytuacji lub nie jest tym uzasadnione. Mając rękę/ramię ułożone w takiej pozycji, zawodnik podejmuje ryzyko, że zostaną one trafione przez piłkę, a on zostanie za to ukarany.”
Źródło: 6151-PrzepisyGry_2024_25.pdf (pzpn.pl)
Ta „ręka Wszołka” jest „fajna” do interpretacji. Jeżeli przyjmiemy, że pan Paweł zagrał piłkę rozmyślnie, to by oznaczało, że chciał strzelić samobója. Jeżeli pan Paweł nie był intencjonalnym „samobójcą” to ta ręka jest absolutnie przypadkowa.
Jeżeli jednak przyjmiemy, że ruchem ramienia powiększył swoje ciało, to powinien być podyktowany karny. Kwestia czy powiększył „naturalnie” czy „nienaturalnie”?
Punkt widzenia będzie zależny od punktu siedzenia!
Największe pretensje mam do Feio który w 58 minucie ogłosił wszem i wobec - wygraliśmy i teraz sobie zrobimy kłopoty. Schodzi mega zdziwiony Pankov - widziałem to z perspektywy zachodniej, wchodzi słaby w defensywie Luqi, schodzi Urbański, schodzi Kapustka a do środka wchodzi.......Gual. Feio chciał zagrać Probierza i prawie to spierdolił, bo Legia była znacznie lepszą drużyną i wygrała zasłużenie.
Cracovia mi się podobała momentami i powiem szczerze jak nie znosiłem Cracovii Probierza czy Zielińskiego, tak tu były fajne elementy ciekawe do podpatrzenia, choć mam wrażenie że wykonawcy w pewnych sytuacjach niestety są za słabi
Niestety przekaz medialny zmonopolizowany przez byłych piłkarzy, którzy są ignorantami jeżeli idzie o nowoczesne rozwiązania taktyczne - nie pozwala publice na zrozumienie tego ,że Feio, ale i kilku trenerów młodszej generacji , którzy nie byli piłkarzami - odrzucają anachroniczne sposoby gry i adaptują do swoich potrzeb to co daje nauka i praktyka w topowych ligach.
Przed 15 laty Niemiecki Związek PN zwrócił się do trzech renomowanych uczelni wyższych w Kolonii, Berlinie i Monachium co by spróbowali podpowiedzieć : co zrobić ,aby drużyna wygrywała mecze ?. Po 2 latach na podstawie analiz wielomilionowych danych naukowcy stwierdzili ,że najważniejszymi czynnikami są : wertykalność, sekwencjonizm i kontrola przestrzeni. Lecz nie każdy oddzielnie ,ale łącznie.
Przez dziesiątki lat obowiązywała doktryna opracowana w latach 30 -tych XX wieku w Anglii,że najwięcej bramek zdobywa się wówczas, kiedy jak najszybciej piłka znajdzie się blisko bramki rywali . W Anglii tę doktrynę zwano :" kopnij i biegnij" .
W celu utrzymania się przy piłce po takim kopie specjalnie szkolono środkowych napastników do gry głową i tyłem do bramki i jeszcze dziś słyszymy ten anachronizm jako dogmat. W latach 90-tych XX wieku zebrano dane statystyczne , które obaliły tę doktrynę , bo owszem po takich zagraniach pada najwięcej bramek ,ale dla rywali.
Naukowcy niemieccy odkryli to co każdy mógł rozpoznać, gdyby zastanowił się nad funkcją czasu , a mianowicie,że sama piłka bez zawodników, którzy ją posiadają , bez partnerów do których można ją posłać - nic nie znaczy.
Więc musi być dokonana korelacja pomiędzy szybkością przemieszczania piłki , a możliwościami motorycznymi własnych graczy. Zwykła matematyka czyli w ile sekund może kilku zawodników przebiec spod własnej bramki ( obrona) pod bramkę rywali ( atak) - pozwala na określenie ,że ten czas nie może być krótszy niż 11-12 sekund. Zwykły kop na taką odległość to 2-3 sekundy , a więc trzeba znaleźć było znaleźć sposób na zagospodarowanie piłki przez ok. 10 sekund. I ta metoda to sekwencje czyli podawanie piłki do przodu przez kilku graczy, bez jej utraty. Na podstawie danych stwierdzono ,że prostopadłe podania częściej padają łupem rywali , więc jak najkorzystniej jest podawać piłki po przekątnej, w tym stosując przerzuty i podania powrotne. Aby nie narażać zespołu na skuteczny kontratak zaproponowano nowy sposób kontroli przestrzeni poprzez grę wysoką strefą , tak, aby odległości pomiędzy formacjami w fazie ofensywy były zbliżone do tych w fazie obrony czyli obrońcy muszą podążać za atakiem .
To dziś jest abecadło futbolu, które każdy mądry trener może adaptować do swej drużyny. Np. słynny Jurgen Klopp wymyślił gegenpressing, bowiem doszedł do wniosku,że aby skrócić czas to trzeba skrócić i odległość czyli ustawić zaporę bliżej bramki rywala . I uzależnił tę odległość od klasy przeciwnika.
Trener Feio jest na początku drogi do znalezienia własnej metody ma wygrywanie, gdyż porusza się po trasie szybkiego ruchu ,a nie po kocich łbach. Tyle tylko ,że po tej trasie jedzie stanowczo za wolno .
Jak naucza nas współczesna psychologia , w życiu nie ma niczego danego raz na zawsze i generalnie musimy dokonywać wyborów między tym ,że możemy coś zyskać ,a ryzykowaniem straty czegoś . W piłce nożnej nie wszystko zależy od nas , więc dokonywany jest wybór pomiędzy tym co bezpieczne, a tym co ryzykowane. Badania dowiodły,że zdecydowaną większość ludzi cechuje niechęć do ponoszenia strat , więc mając do wyboru duży zysk ,ale obarczony ryzykiem straty - wolą nie zyskiwać, niż tracić. Na tej wiedzy bazują oszuści np. "piramidy finansowe" , które wmawiają ludziom,że inwestowanie w nich nie jest obarczone żadnym ryzykiem straty. W piłce nożnej skuteczny trener postępuje rozważnie ,a więc tak zarządza ryzykiem , aby je maksymalnie ograniczać np. nakazując kontrolę przestrzeni ,tam gdzie jest lub może być piłka.
W ostatnim numerze "Asystenta trenera" trener Cracovii Dawid Kroczek dzieli się poglądem, który niesłusznie uważa za swój, że szczera komunikacja między sztabem ( trenerem) a zawodnikami staje się konstruktywnym czynnikiem spójnej konstrukcji zespołu . Uważa,ze ten układ pozwala na wzajemne zrozumienie ,że sztab i zawodnicy to jedność,że jeżeli trener wymaga od zawodnikom - to tyle samo daje od siebie .
Te pomysły współpracy trenera z zawodnikami mają swe źródło w futbolu Holenderskim i sięgają ponad 50 lat wstecz. Uważany za twórcę tzw. "futbolu totalnego" Rinus Michels zachęcał graczy Ajaxu do wyrażania różnicy zdań w ramach tzw. "modelu konfliktowego " , który polegał m.innymi na wciąganiu piłkarzy w spory szatni. Jak mówił Michels : "Czasami trzeba trzeba wykorzystać strategię konfrontacji. Moim celem było stworzenie pola konfliktu i tym samym doskonalenie ducha współpracy" . Socjologowie usiłują wyjaśnić te nawyki kulturowe tym,że Holendrzy rozumieją przywództwo w specyficzny sposób, chlubią się własną otwartością, umiejętnością dyskusji i krytycyzmem,ale i znajdowaniem rozwiązań - co w przypadku futbolu oznacza ,że chcą mieć wpływ na te kwestie , które gdzie indziej podlegają wyłącznej kompetencji trenera. Trener van Gaal rozumiał to w ten sposób ,że " Uczymy piłkarzy czytać grę, uczymy ich , by byli jak trenerzy ...., spieramy się i dyskutujemy,ale przede wszystkim ze sobą rozmawiamy. Jeżeli szkoleniowiec wymyśli taktykę, zawodnicy muszą znaleźć rozwiązania ".
Ta koncyliacyjna metoda prowadzenia zespołu zdaje egzamin , głównie w tych zespołach ,w których jest wiele indywidualności i wiele osobowości.
Odmienna metodę posiadł Jaroslav Vejvoda , który nie ingerował ,ani w generowanie ,ani w rozwiązywanie konfliktów. Był jak generał, poza, uważając ,że zawodnicy sami muszą sobie radzić z ograniczaniem wybujałego ego.
Swoim zwyczajem nie będę zastępował Gawina w relacjonowaniu meczu i ograniczę się do refleksji ,że zespół Cracovii podwójnie zaskakuje, bowiem, mimo jednego z najniższych budżetów ESY w kadrze zespołu jest kilku zawodników o stosunkowo wysokich umiejętnościach ,a po wtóre zajmuje jeszcze wyższe miejsce w tabeli niż wartość zawodników, w tym kilku słabych ogniw. Na papierze Cracovia gra w systemie 3-4-2-1 ,ale faktycznie gra dwoma formacjami ,w obronie 7-3,a w ataku 4-6, zaś w fazie przejściowej 5-5. Taka organizacja sprawia ,że na skróconym polu gry Cracovia jest w stanie wytworzyć przewagę w wybranej strefie boiska . Jednocześnie znacznie gorzej sobie radzi kiedy rywal poszerzy i wydłuży pole gry. Jest tylko kwestią czasu kiedy na tę taktykę rywale znajdą skuteczne antidotum.
Z nami wczoraj Cracovia zagrała tak jak dotychczas na wyjazdach ; odważnie i bezkompromisowo, ale jak mówią : "Trafiła kosa na kamień'. Chcąc pójść na wymianę ciosów trzeba mieć zwyczajnie lepszych obrońców.Lecz z drugiej strony trener Kroczek pewno uważa,że jest to opłacalne ryzyko, bo na tej taktyce więcej wygrywa , niż przegrywa, Ale wczoraj Legia to były "Za wysokie progi na Cracovii nogi."
W zespole Legii, ani na bosku ,ani na ławie nie było Nsame i Celhaki , a fama niesie ,że to z powodu tego ,że obaj , a zwłaszcza Nsame weszli w ostry konflikt z resztą drużyny. Mnie obu szkoda , bo pokazali ,że wiedzą o co w piłce chodzi . Pewnikiem mają , szczególnie Nsame podłe charaktery , bo on uważa,że kiedy jest na boisku nikt nie gra na niego , ale to ,że zespół nie potrafi rozwiązać konfliktu nie jest objawem zdrowej atmosfery .
Widać,że trener Feio ma wizję docelowej taktyki w jakiej Legia ma grać i wie jakim metodami do tego celu dążyć,ale moim zdaniem ewolucja i postęp postępują za wolno.
Chodzi to ,że wyniki zespołu charakteryzuje za duży rozrzut,że amplituda drgań jest za wysoka ,że brak jest ustabilizowania gry na wysokim poziomie . Nie mówimy li tylko o drastycznej różnicy pomiędzy meczami ,ale i w pojedynczym spotkaniu takim jak np.wczoraj. Przecież obie bramki dla Cracovii,a mogły paść jeszcze dwie - nie były efektem jakiejś super akcji rywali,ale chaosu i kompletnej bezradności w naszych szeregach ,w tym niestety bramkarza Kobylaka .
Na pochwałę zasługuje fakt,że potrafiliśmy wykorzystać , choć nie do końca , słabość dwuformacyjnej gry Cracovii czyli wolnych pól poza strefami formacji.
Po kompromitującym występie sędziego Kuźmy z meczu Lecha z GKS Piotr Lasyk poprawił wizerunek naszych arbitrów. Sędziował poprawnie , rażących błędów nie popełnił i to wystarcza, aby jego występ ocenić pozytywnie.
Gawin słusznie nie napisał ani słowa o wydumanej kontrowersji z rzekomym rzutem karnym. Iocous trafnie wskazuje na przepis regulujący kiedy mamy do czynienia z karalnym zagraniem ręką w polu karnym. Wypada dodać,że wykładnia zagrania ręką jest taka,że możemy o nim mówić tylko wówczas kiedy piłka po zetknięciu z ręką zmieni kierunek czyli zagranie, aby było karalne musi być efektywnie intencjonalne.Natomiast to są dywagacje i to abstrakcyjne, wynikające z tego ,że obraz z kamery skraca obraz o kilkadziesiąt procent i odległość np. 10 cm zmienia się w dotyk , bowiem Wszołek w ogóle nie dotknął piłki ręką ,ani ta go w rękę nie trafiła.
Wygrana z zespołem ,który nas wyprzedza w tabeli zawsze cieszy ,ale martwi ,że zbyt łatwo tracimy bramki, których utraty mogliśmy śmiało uniknąć.
Feio nie pierwszy raz robi zmiany w bardzo schematyczny sposób, trochę jakby końcowy wynik był mniej istotny od prób wciągnięcia niemal całej kadry meczowej do gry, każdy zawodnik coś od niego dostaje. Z punktu widzenia zarządzania grupą może i ma to sens, ale myślę, że wczoraj dostał nauczkę, bo przegiął z tymi zmianami.
Gual jest w tym momencie bardzo ważnym zawodnikiem, jedynym napastnikiem, który coś wnosi do gry. Dorobek bramkowy powinien mieć lepszy, jasne (choć wczoraj w tej najlepszej sytuacji wg mnie to Vinagre źle podał), ale za to jakoś szczególnie go nie winię, natomiast trudno mi powiedzieć skąd wiara Feio, że Guala można wycofać do pomocy i on zagra to samo co dajmy na to Kapustka. Wczoraj sprezentował naszym przeciwnikom już drugą bramkę, bo przecież w Poznaniu było podobnie, w tym miejscu na boisku potrzebny jest zupełnie inny poziom odpowiedzialności.
Na rękę Wszołka w pierwszym momencie nawet nie zwróciłem uwagi, gra szybko potoczyła się dalej, nawet Cracovia nie robiła dramy. Dopiero po meczu zrobiło się zamieszanie i wizualnie faktycznie może to wyglądać na rzut karny, choć po necie fruwa interpretacja, że zagranie było przypadkowe i nie wpłynęło na przebieg akcji (piłka i tak szła na aut), w związku z czym zalecenia dla sędziów są w takich sytuacjach, by karnych nie gwizdać. Jak zwykle, jeden rabin powie tak, drugi rabin powie nie. Nie byłoby tematu gdybyśmy w tym momencie prowadzili dwiema czy trzema bramkami, no i gdyby Kobylak umiał grać na przedpolu (po tym meczu już każdy kolejny przeciwnik będzie wiedział jak dośrodkowywać z rożnych).
Pozwolę tu sobie na dygresje. Pojawia się bowiem nieco przekorne pytanie, jaką decyzję podjęto by, gdyby Wszołek jednak wpakował piłkę do bramki?
Przepisy wyraźnie mówią, że nie można zdobyć bramki ręką, nawet przypadkową. Może się mylę, ale nie wydaje mi się, żeby w tym miejscu wspominały o golach samobójczych. Czy, wbrew powyższemu, powinien być gol, czy też równie niewłaściwy karny za nieumyślne zagranie ręką? A może po prostu rzut od bramki?
Dobrze, że nie wpadło, bo chyba i trzech rabinów by nie pomogło. ????
Wiecie co, panowie? Ja się generalnie zgadzam z Senatorem. Też bym takich karnych nie gwizdał. Wg mnie, penalizowane powinno być granie rękoma, nie posiadanie rąk. Tyle tylko, że to nie tandem Senator x a-c10 ustala zasady gry. No szkoda, naprawdę szkoda, ale skoro już się tak niefortunnie złożyło, całą tę dyskusję powinien zakończyć zaprezentowany przez Iocosusa wyimek z aktualnie obowiązujących przepisów. Oczywiście, o rozmyślnym zagraniu nie może w danej sytuacji być mowy. Niemniej, znamiona czynu zabronionego opisane w drugim podpunkcie jak najbardziej zostały spełnione. Zawodnik w nienaturalny, nieuzasadniony sposób powiększył swoje ciało. I niech mnie nikt nie próbuje przekonać, że było inaczej, bo zabiję śmiechem. Podjął ryzyko i powinien był zostać ukarany.
Zresztą, jak komuś mało, niech sobie posłucha w canalowkiej „Lidze od kuchni” jak Piotr Lasyk tłumaczył zawodnikom Cracovii podyktowanie rzutu karnego dla Legii w 15. minucie. Użył dwóch bardzo znamiennych słów: „poza obrysem”. I tyle. Koniec. Rozumiem tę decyzję. Nie podoba mi się ona (ze względów, o których wspominałem wyżej), ale ją rozumiem. Zadaniem arbitra prowadzącego mecz nie jest – no jeszcze czego! – wymyślanie na bieżąco własnych zasad gry, tylko pilnowanie, aby rozgrywka toczyła się zgodnie z obowiązującymi regułami.
A skoro tak, karny w doliczonym czasie gry należał się nam jak psu micha. Poza obrysem. I tyle. Koniec. Nie ma tu miejsca na sążniste rozkminy o domniemanych wąsach hipotetycznej ciotki. A już ta rzekoma nowa wytyczna UEFA’y, o której wspominał Gawin, to musi być w rzecz samej bardzo nowa. Najprawdopodobniej wczoraj późnym wieczorem wyciekła ze ściśle tajnego dokumentu. Tak ściśle tajnego, że nawet sama UEFA nic o nim nie wie.
Lasyk popełnił błąd. Najprawdopodobniej w ogóle nie zauważył, że Wszołek miał kontakt z piłka, bo przecież powinien podyktować co najmniej rzut rożny. No cóż, się zdarza. Nie powinno, ale się zdarza. Od czego jednak, do k’nędzy, miał być ten cały kurVAR, jeśli nie od eliminowania clear and obvious errors!? Co te ciumy w tej ciężarówce tam robią? W Simsy grają…? Są zbyt zajęci wyszukiwaniem fantomowych spalonych? A może znów im się telewizor zepsuł? Kurde, ja tu znam w okolicy całkiem niezły serwis RTV. Tanio chłopaki liczą, dobrze robią, do klienta dojeżdżają, jakby szanowna ESA była zainteresowana, z chęcią kopsnę namiary.
Tym razem to VAR uratował skórę piłkarza Wszołka i chwała mu za to, w listopadzie duch piłki się objawił i został uświęcony, zachowany. Pan Paweł niech daje na mszę cały bonus z wygranej żeby opatrzność w ten sposób czuwała nad Varowcami, na to, że decydenci z UEFA się nawrócą i w ducha uwierzą niestety nie ma co liczyć.
Jak byś miał chwilę czasu podaj mi konkretny zapis z przepisów gry w piłkę nożną dotyczący karnego i ręki w polu karnym .chodzi mi o cytat jak to jest zapisane formalnie . Może oczywiście ktoś inny znajdzie chwilę i przytoczy dosłownie ten zapis.
„W sobotnim meczu Legia prowadziła z Cracovią 3:2. Sędzia Piotr Lasyk doliczył do drugiej połowy pięć minut. W ostatniej z nich goście wykonywali rzut rożny. Po dośrodkowaniu piłka przeleciała nad prawie całym polem bramkowym i spadła w pobliżu Bartosza Biedrzyckiego i Pawła Wszołka. Zawodnik Cracovii wyskoczył do piłki i odbił ją głową, ale niecelnie – skierował piłkę wyraźnie poza światło bramki. Tuż po zagraniu Biedrzyckiego piłkę ręką odbił Wszołek. W ujęciu z kamery ustawionej za linią bramkową tuż obok słupka widać to bardzo wyraźnie.
Można się zastanawiać, dlaczego Wszołek to zrobił, ale odbicie piłki ręką jest faktem. Zawodnik Legii być może asekurował się rękami przed ewentualnym kontaktem z Biedrzyckim, być może dosłownie chciał go mieć na wyciągnięcie ręki, być może bał się piłki i wykonał taki ruch ręką w celu zasłonięcia twarzy – można spekulować, gdybać, ale faktem jest, że Wszołek miał ręce wyraźnie uniesione, lewą miał odchyloną od ciała, powiększał tą ręką obrys ciała i przekierował lot piłki w taki sposób, że omal sam nie skierował jej do bramki własnej drużyny.
Sędzia Piotr Lasyk z zajmowanej przez siebie pozycji raczej nie widział odbicia piłki ręką, natomiast sędziowie wideo – VAR Wojciech Myć lub ewentualnie AVAR Radosław Siejka – powinni to dostrzec. W tej sytuacji obowiązkiem sędziego VAR było wezwać arbitra głównego do monitora, aby sam obejrzał powtórki tej sytuacji i ocenił, czy odbicie piłki ręką przez Wszołka było celowe lub czy ewentualnie z innego powodu kwalifikowało się do podyktowania rzutu karnego.
To był tak zwany głupi błąd zawodnika Legii, ale to go przecież nie usprawiedliwia, więc Cracovii należał się rzut karny.
To zdarzenie powinno zostać przeanalizowane osobiście przez Piotra Lasyka, przez niego zinterpretowane i ocenione. Tymczasem Wojciech Myć tę sytuację albo w powtórkach wideo przegapił, albo niesłusznie i błędnie sam ją zinterpretował i ocenił.
Gdyby sędzia Lasyk zobaczył na monitorze powtórki tej sytuacji, prawdopodobnie podyktowałby rzut karny dla gości.”
Źródło: PKO BP Ekstraklasa. Znowu zawiódł VAR! Cracovia znowu pokrzywdzona. Trener Legii znowu węszy spisek | TVP SPORT
Moim zdaniem Rostkowski trzyma się litery prawa, ale w tej sytuacji ignoruje ducha prawa, który samemu w innych artykułach przywoływał:
„ ... bardzo negatywny wpływ na sędziów miały i mają często zmieniające się interpretacje, często przekazywane interpretacje wzajemnie ze sobą sprzeczne, czasem sprzeczne z „Przepisami gry”, a czasem „tylko” zabijające ducha gry. Ducha rozumianego jako dobro piłki nożnej, a nie interes jednej albo drugiej drużyny.”
Tenże Rostkowski przywołał również taką puentę swojego artykułu dotyczącego „ręki w polu karnym”:
„Gdy jesienią przez blisko dwie godziny rozmawialiśmy z Lukasem Brudem z The IFAB o różnych kwestiach przepisowych i sędziowskich, na każdy temat mieliśmy argumenty za i przeciw. Gdy jednak zainicjowaliśmy temat "ręki", Brud wstał, odmówił i zasugerował zakończenie rozmowy. Tylko zażartował, po chwili usiadł i kontynuowaliśmy rozmowę, ale ta sytuacja wymownie świadczy o tym, że nawet dla The IFAB temat ręki to problem, którego być może nigdy nie uda się rozwiązać.”
Źródło: Zagranie ręką w piłce nożnej. Przepisy gry. Kiedy karny, kiedy wolny? | TVP SPORT
Bardzo dziękuję ale mi chodziło o suchy zapis w książce . To co piszesz to interpretacje potrzebne żeby bronić sędziów i oczywiście robić wałki . Ja już nie chce się powtarzać bo i tak sir Gawin jest już mocno zirytowany tym moim uporem .
Widzisz sam podajesz źródło : zagranie ręką w piłce nożnej to jest czasownik i trzeba to zagranie wykonać . Gdyby było napisane , kontakt ręki z piłką w nożnej . To ja bym ku uciesze sir Gawina nie deliberował . Czy można zagrać na pianinie dotykając go ? Czy nieświadome dotknięcie piłki to zagranie ? Moim zdaniem nie . Nasz język jest kontretny i mamy wiele słów na pewne czynności . Jak piłka spada z głowy i zawodnika na rękę rywala z odległości metra to można wiele słów użyć , ale napewno nie słowa zagranie .
Gdzieś mi dziś mignęła sytuacja z jakiegoś meczu . Zawodnik A w polu karnym potyka się i leci na pysk , normalny odruch że wyciąga ręce aby nie zaryć nosem w glebę . Zostaje trafiony w tą nieszczęsną rękę, a sędzia w mgnieniu oka gwiżdże karnego . No litości . Ten zawodnik myślał o wszystkim tylko nie o zagraniu piłki ręką . Ratował facjatę a tu masz , sędzia twierdzi , że zagrał piłkę ręką . No nie ja na takie karne się nie godzę .
Traktuję to jako delikatnie tylko zawoalowane przyznanie mi racji, dziękuję Nadmieniam, iż w przewidywalnej przyszłości nie mamy zamiaru kontraktować futbolisty Wszołka. Jednego słabego zmiennika dla Kakabadzego (Janasik) już posiadamy, kolejny jest nam zbyteczny ;p
Co do tego mitycznego ducha gry, to ja bym jednak zdecydowanie wolał, aby on był zawarty w mądrze skonstruowanych przepisach i równie mądrze sformułowanych wytycznych co do ich interpretacji. O ile bowiem takiemu Lasykowi to bym raczej zaufał, tak już np. s. Raczkowski i jego radosna twórczość napędzana własnymi przekonaniami o duchu gry… eee… no nie, to już lepiej w ogóle grać bez sędziego.
@ Senator:
podaj mi konkretny zapis z przepisów gry w piłkę nożną dotyczący karnego i ręki w polu karnym
Nie podam, gdyż nie sądzę, aby coś takiego w ogóle istniało. Znaczy nie wydaje mi się, aby legalność kontaktów piłki z ręką zawodnika różniła się pod względem miejsca zdarzenia. Różni się tylko kara zespołowa.
W kwestii leksykalnej znowu się z Tobą zgadzam. Nie, oparcie dłoni o klawiaturę to nie jest granie na pianinie. Jeśli jest, to ja zaraz idę nagrywać swą debiutancką płytę, proszę ją kupować ;p Idąc tym tropem, przedwczoraj ani Skovgaard, ani Wszołek rękoma nie grali. Pierwszy rzucił się chcąc zablokować strzał ciałem. Rękę skierował ku dołowi, tak aby zamortyzować upadek. No sorry, wszyscy mamy instynkt samozachowawczy i nikomu nie uśmiecha się niekontrolowane pierdyknięcie o glebę. O co szło drugiemu, nie mam zielonego pojęcia, niemniej bezproblemowo jestem w stanie uwierzyć, że zamiaru odbijania piłki dłonią nie miał, bo i niby po co?
Z drugiej jednak strony, gdzieś musisz postawić kreskę. Jeśli za nielegalne uznamy tylko i wyłącznie świadome, rozmyślne zagrania piłki ręką, to co, od jutra obrońcy będą stać we własnych polach karnych z łapami rozcapierzonymi jak strachy na wróble…? Nie wiem. Stan obecny mi się nie podoba. Patrzę jednak na końcówkę wypowiedzi cytowanego przez Iocosusa Rostkowskiego (nawet dla The IFAB temat ręki to problem, którego być może nigdy nie uda się rozwiązać) i mam wrażenie, że nie być może, a najprawdopodobniej. Gdzieś musisz postawić kreskę. I, jak na moje, nie ma szans abyś tą kreską nie odciął, nie pozostawił po stronie nielegalnej jakichś tam zachowań, które będą racjonalnie do obrony.
Co wciąż nie zmienia faktu, że jeśli dziś kreska stoi na „poza obrysem”, to zachowanie Wszołka powinno było zaowocować rzutem karnym.
Ale w sytuacji gdyby piłka po główce zawodnika Cracovii zmierzała w kierunku bramki, a po dotknięciu przez Wszołka zmieniłaby kierunek i wyszłaby za linię końcową boiska. Również odgwizdałbym karnego gdyby po ręce Wszołka piłka była jeszcze do opanowania i do rozegrania przez dowolnego piłkarza Pasów, a dotknięcie piłki ręką by im to uniemożliwiło, wtedy karny by im się bezwzględnie należał i moim zdaniem nieistotne czy pan Paweł rękami asekurował się przed upadkiem, łapał równowagę w wyskoku, czy miał jeszcze inny powód żeby wystawić ręce. I nieistotne że takie wystawienie rąk by było jak najbardziej naturalne, bo nienaturalne jest bieganie i podskakiwanie z rękami „związanymi” w uścisku z tyłu za plecami. No za cholerę nikt tak nie biega i nie podskakuje oprócz futbolistów w własnym polu karnym i Irlandczyków w swoim narodowym tańcu.
W naszym konkretnym przypadku piłka po główce, gdyby Wszołek przypadkowo jej nie dotknął, to wyszłaby poza linię końcową boiska i żaden z piłkarzy Cracovii nie miał szans żeby ją opanować. Dlatego moim zdaniem zgodnie z duchem gry karny nie powinien być odgwizdany.
Albiceleste: „Traktuję to jako delikatnie tylko zawoalowane przyznanie mi racji, dziękuję” – a to stwierdzenie traktuję jako pielęgnowanie polskiej tradycji wyrażonej słowami: sąd sądem, ale racja musi być mojej stronie.
B, sędzia Rostkowski swego czasu zaprosił mnie do komentowania na jego blogu ( za wstawiennictwem Michała Listkiewicza) pracy sędziów w meczach Ekstraklasowych. Pierwszy spór powstał przez pisanie Rostowskiego ,że w każdym przypadku w którym sędzia się pomylił to wypaczył wynik. Nie pomogło wskazywanie na znaczenie słowa " wypaczył' ani w "Słowniku języka polskiego " ani definicja w języku potocznym ,ani wypowiedz językoznawcy prof. Bralczyka o którą poprosiłem. Więc kiedy Rostkowski pisał o wypaczaniu to ja tę tezę kwestionowałem powołując się na słowniki i na Bralczyka.Kolejnym polem sporu było na siłę wyszukiwanie błędów sędziego mimo,że nie naruszał on przepisów ani zasad gry ,ale decyzje nie podobały się Rostkowskiemu. Ale miałem dosyć i Michał też kiedy mimo napomnień Rostkowski nie potrafił dokonać rzetelnej oceny pracy sędziów tylko równał ich z błotem, a do tego tworzył mity, zmyślał, ulegał teoriom spiskowym . Tak jak teraz ,że to nie był ewentualny błąd Lasyka ( co kwestionuję),ale wypaczenie wyniku i elementy spisku przeciwko Cracovii. Więc współpraca został zerwana. Chyba rację mają ci , którzy go wywalili ze struktur uważając ,że to potocznie mówiąc wariat ,a tak gdyby psychiatra zdiagnozował to pewno uznał by go za dotkniętego schizofrenią paranoidalną. Mamy do czynienia z szukaniem dziury w całym na podstawie obrazu telewizyjnego czyli sędzia główny nie zna przepisów ,a on i cały VAR to ślepcy. Są tzw. oczywiste i rażące błędy i popełnienie ich należy piętnować,ale tam gdzie sędzia ma prawo do oceny to trzeba mu to prawo pozostawić na zasadzie ,że " Kibic z dala niech się między wódkę ,a zakąskę nie wp ... la".
PS. Ja piszę swoje pomeczowe komentarze wyłącznie na podstawie obserwacji spotkania i do czasu ich napisania niczego o meczu nie czytam ,ani nie słucham. Uważam,że nie wiem jak bym nie chciał to to co bym przeczytał . co bym posłyszał musiałoby wpłynąć na oceny,a wówczas one nie były moje ,ale cudze ,a myślenie uszami mnie nie interesuje.
Skoro już ustaliliśmy, że w pełnym, niezawoalowanym przyznaniu mi racji przeszkadza Ci tylko jakiś duch to powiedz mi, proszę, co sądzisz o takiej oto, czysto hipotetycznej sytuacji: jacyś tam Amarantowi podejmują jakichś Złotych. Powiedzmy, że nie mamy kompletnie żadnych związków emocjonalnych z żadną z drużyn. Ot, po prostu oglądamy mecz. Trwa atak gospodarzy. Piłkę na 18. metrze ma zawodnik A7. W polu karnym znajdują się dwaj jego koledzy (A9 i A11), którzy dość dynamicznie się poruszają, usiłując zgubić krycie obrońców (Z2 i Z4), a także dwóch innych defensorów (Z6 i Z8) oraz, rzecz jasna, bramkarz (Z1). A7 decyduje się na strzał. Z8 wyskakuje do niego i blokuje uderzenie. Piłka odbija się od jego biodra, potem od pleców A11, a następnie, zamortyzowana przez dłoń (!) Z2 spada wprost pod nogi Z6, który ekspediuje ją w aut, gdzieś hen, daleko na połowie rywala.
Z jednej strony mamy tu do czynienia z czystym uciekinierem koincydencji. Nastąpiły aż dwa rykoszety. Futbolista Z2 niewątpliwie dotknął piłki ręką. Ba! Był w ogóle wyraźny ruch dłoni do futbolówki. Tylko co z tego, skoro sam piłkarz miał wówczas wzrok zwrócony zupełnie gdzie indziej, bo podążał za swym rywalem (A9), przez co intencji grania ręką niewątpliwie nie miał. Co więcej, jego ruchy były stuprocentowo naturalne. Ani jakieś wymachiwanie łapami na wysokości głowy (vide Wszołek), ani „irlandzki taniec” (dobre ).
Z drugiej, no właśnie: ewidentny ruch ręki w stronę piłki. Zmiana kierunku. Powiększony obrys! No i, last but not least, korzyść. Amortyzacja futbolówki przez dłoń Z2 bezsprzecznie pomogła Z6 w jej opanowaniu, skutecznym wybiciu i likwidacji zagrożenia. Można też śmiało domniemywać, że gdyby nie ten kontakt z/zagranie ręką, piłka dotarłaby do A9, który uderzałby z 7. metra i najprawdopodobniej zdobyłby gola.
Z trzeciej, jaka niby korzyść, skoro intencją A7 był strzał, a zatem w jego zamyśle piłka w ogóle nie miała dotrzeć do kolegi z nr 9?
Gwiżdżesz? Nie gwiżdżesz? Pytam, gwoli ścisłości, o Twoją osobistą interpretację ducha gry, nie o obecnie panujące przepisy (bo wg tych ostatnich karny jak wół).
Zacząłem wątpić czy mam ręce czy jestem ich pozbawiony , ale ich dotknąłem i są , na dodatek na swoim miejscu , a moja osobista małżonka potwierdziła ,że dysponuję i to nawet parką czyli nie jestem dziwadłem. Wziąłem do rąk Atlasy anatomiczne duży i mały ,a tam opis rąk jak byk , ba nawet w Encyklopedii Zdrowia też o rączętach haseł parę znalazłem. Więc chyba jednak normą jest ,że ludzie ręce posiadają i że ich brak nie jest normą , lecz wyjątkiem.
Uznałem ,że posiadanie rąk przez piłkarzy też jest normą, bo mimo wszystko to też tylko ludzie .
Wziąłem się w garść i mimo utrwalonego odruchu wymiotnego obejrzałem w tzw. powtórce ostatnią Ligę + Ekstra i uszom własnym nie wierzyłem co ten celebryta ( znany z tego że jest znany) uznany woluntarystycznie za samozwańczego ekspert wygaduje w inkryminowanym temacie i jak z zamkniętymi oczami bredzi jak by był w amoku . Gdy przytomny Michał Żewłakow , przecież nie człowiek znikąd, bo to wieloletni reprezentant , kapitan reprezentacji i b. Dyrektor Sportowy Legii z jej okresu sukcesów i b, Dyrektor Sportowy Motoru - obnażał te piramidalne idiotyzmy nie na temat - to ta fachura użył argumentu , zdaniem głupka, decydującego ,a mianowicie ,że w takim wypadku piłkarze chowają ręce za plecami. Dobrze ,że nie dodał ,że powinni jeszcze gmerać nimi w dupie co by nikt nie pomyślał ,że ręce nie muszą do czegokolwiek służyć , bo człowiek jest tak zbudowany ,że ma ręce i już. A użył tego argumentu w kontekście,że oto niejaki Wszołek odwrócony tyłem do piłki wyciąga ręce przed siebie broniąc się w ten sposób przed możliwym upadkiem i że to jest nienaturalne. Czyli wedle tego bałwana naturalne ułożenie rąk jest wówczas kiedy człowiek trzyma je za plecami , najlepiej unieruchomione w majtkach. Zastanawiam się czym ten pacan je , bo chyba nie rękami skoro trzyma je w dupie czyli tam gdzie mu spieprzył rozum.
trochę starasz się nam udowodnić że w meczu na zero zero sędzie podjął złą decyzję i Cracovia przegrała mecz. Gdyby podyktowano karnego (nie wchodzę w to czy ręka była czy nie, ja uważam że to nie było do gwizdnięcia) to wtedy moim zdaniem sędzia by ten wynik wypaczył, a raczej wypaczyłby Feio i jego zawodnicy. Cracovia była znacznie słabszą drużyną i przegrała zasłużenie, zdecydowanie za nisko.
W 2017 roku odmówiono inwalidzie wydania karty parkingowej, ponieważ w zaświadczeniu o niepełnosprawności brak „wskazania” do jej otrzymania. Zgodnie z literą prawą, które stwierdza, że do otrzymania karty parkingowej niezbędne jest „wskazanie”.
To rzeczywistośc: Miejski Zespół do Spraw Orzekania o Niepełnosprawności w mieście X odmówił wydania karty parkingowej, a Wojewódzki Sąd Administracyjny oddalił skargę Wnioskodawcy na tę odmowę. Rzecznik Praw Obywatelskich zwrócił uwagę na tę okoliczność we wniesionej od wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego skardze kasacyjnej. W wyroku wydanym w grudniu 2017 roku Naczelny Sąd Administracyjny przyznał rację Rzecznikowi.
Stosowanie suchej „litery prawa” prowadzi do absurdów!
Albiceleste w przedstawionej Twojej hipotetycznej sytuacji po dotknięciu ręką piłki gra jest kontynuowana i mogą zachodzić przeróżne interpretacje, natomiast w sytuacji z Wszołkiem gdyby nie ta przypadkowa ręka to piłka opuściłaby boisko, nie było szans na kontynuowanie gry! W jakikolwiek sposób! Wszołek tylko nieznacznie zmienił kierunek lotu piłki omal nie doprowadzając do samobója co jest chyba argumentem na przypadkowość całej sytuacji.
Kontekst sytuacyjny jest diametralnie inny, dlatego podyktowanie karnego dla mnie by było absurdem, jasne pod „literę przepisu” można to podciągnąć, ale tak jak w ramach przepisów z kulawego uczynić zdrowego.
Natomiast sytuacja jest kontrowersyjna i można o nią się spierać ponieważ sędzia również moim zdaniem popełnił niepodważalny błąd. Po wyjściu piłki za linię końcową boiska powinien wskazać na rzut rożny. Nie neguję że Wszołek dotknął piłkę ręką w polu karnym, pytanie czy każde dotknięcie piłki w polu karnym ma skutkować rzutem karnym? Możemy się spierać do ...
Oczywiście nie każdy jest paranoikiem. Mnie z racji pracy zawodowej w jednej z instytucji "zmuszono" do podjęcia Podyplomowych Studiów na Wydziale Psychologi Społecznej WSPS co bym potrafił rozpoznać ludzi chorych psychicznie - mówiąc w wielkim skrócie.
Paranoję nie jest łatwo rozpoznać, bo jak głosi definicja jest to chroniczna psychoza , którą charakteryzuje majaczenie usystematyzowane co oznacza ,że wnioski wyprowadzane z jasno sprecyzowanej myśli są logiczne.Psychologia wyróżnia 4 formy paranoi :
1. Majaczenie roszczeniowe - osobnik jest przeświadczony ,że padł ofiarą niesprawiedliwości , w tym spisku i za wszelką cenę i z wielką zawziętością dochodzi swych racji często chcąc się zemścić ,
2. Majaczenie prześladowcze , które może mieć za punkty wyjścia jakiś mityczny ideał,który osobnik uważa za wzór albo być efektem zazdrości ,
3.Majaczenie interpretacyjne , któremu zawsze towarzyszy przeświadczenie ,że jest się przedmiotem powszechnej nienawiści,
4.Majaczenie ksobne, polegające na tym,że osobnik jest przekonany ,że żyje we wrogim świecie.
Ten formy paranoi nazwane są sensytywnymi, bo nie mają formy bezpośredniej agresji. Paranoików cechuje przerost dumy, brak giętkości , ogólna nieufność, a przed wszystkim przekonanie ,że ich myśli są tożsame z obiektywną wiedzą. Ich całkowicie logiczne rozumowanie opiera się na całkowicie fałszywych przesłankach, błędnym odczytywaniu sytuacji i złudzeniach zrodzonych w ich anormalnej sferze uczuć.
Potocznie można powiedzieć,że w umyśle paranoika np. stwierdzenie "ja go nienawidzę" przekształca się w "on mnie nienawidzi" .
PS. @Iocosus.
Ja jestem w takiej sytuacji ,że mam orzeczenie z 1999 roku i nie mogę na jego podstawie dostać karty parkingowej . I uważam to za słuszne. I nie chodzi tu o to,że wówczas nie było takich zapisów ,bo były ,ale o zwykłą przyzwoitość i ład moralny . Trzeba umieć odróżnić rzeczywiste potrzeby od urojonych. Mimo ,że mam I grupę inwalidzką z powodu uszkodzenia narządu ruchu to bez większych problemów poruszam się o własnych nogach i przez myśl mi nie przejdzie porównywać się z tymi co muszą chodzić o kulach, na balkonikach czy poruszać się wózkami. Samo domaganie się przez takich ja miejsca parkingowego uważam za niegodziwe i jako dowód zbydlęcenia .