A+ A A-
  • a-c10
@ Dalkub: Ze wszystkich wypowiedzi „z wewnątrz” dotyczących tej afery, akurat ta Krychowiaka wydaje mi się względnie najrozsądniejsza. Owszem, można się trochę ponabijać z „biednych reprezentantów”. Sam, przyznam szczerze, dość szeroko się uśmiechnąłem. Potem jednak doszedłem do wniosku, że kurczę, może to faktycznie nie jest łatwe? Nie wiem, nigdy nie stałem w takiej sytuacji, rozumiem jednak, że arbitralne decydowanie o cudzym wynagrodzeniu (bez względu na jego źródło) może nie być komfortowe. Choć wciąż, rzecz jasna, nie rozumiem dlaczego „wąskie grono” nie wpadło na jedyne sensowne rozwiązanie sytuacji: przekażmy sprawę PZPN, niech się Czaro z tym buja. Przede wszystkim interesuje mnie mocna, acz zaskakująco wyważona opinia G.K. na temat tego, co wydarzyło się na mundialowych boiskach, jak również perspektyw na przyszłość. Ja się mogę z jego zdaniem nie do końca zgadzać, niemniej doceniam, że gość się nie boi, nie unika odpowiedzialności za własne słowo i jasno artykułuje swoje poglądy. I to właśnie o tych poglądach powinna, moim zdaniem, toczyć się dyskusja. Szkoda, że zostały one przykryte przez premiowy smród. @ Iocosus: Czy ja Ci jakąś krzywdę zrobiłem, że mnie posądzasz o jakiekolwiek powiązania z Rafałem Patyrą? No weź! Wink Co się tyczy studiów, gwoli pełnej jasności: oglądaj sobie co Ci wola (i ochota), niech się każdy truje tym, co mu pasuje. Ja po prostu mam od ładnych kilku, jeśli nie nastu lat bardzo silne wrażenie, że tych ekspertów zrobiło się zdecydowanie za dużo. Każdy z nich chce jakoś się wyróżnić na tle reszty, uzasadnić pobieranie pieniędzy za swe pitolnictwo, przez co nader często zdarza im się opowiadać jakieś piętrowe farmazony. A przecież to jest piłka nożna. Prosty sport. Dlaczego ci wygrali, a nie tamci? Bo ten w prążkowanej koszulce z nr 7 ułożył paluch w bucie nieco bardziej w lewo, a tamten w kraciastej deko bardziej w prawo. Albo odwrotnie. Pamiętam taką scenkę sprzed… o, w mordę, to jakoś na początku wieku było. Któreś ZIO? Alpejskie MŚ? Nie pomnę. W każdym razie studio, w nim paru ekspertów i jeden przez drugiego, dawaj, pitu-pitu, chlastu-chlastu, ego mam za jedenastu. Aż wreszcie śp. Bohdan Tomaszewski swym niepodrabialnym głosem mówi „panowie, patrzcie jak ten Raich pięknie jedzie…!” Chcę tego więcej. Do Twojego logicznego wywodu pozwolę sobie dorzucić trzy grosze. Otóż po pierwsze, ratunki mają to do siebie, że zdarza im się nadchodzić z zupełnie nieoczekiwanej strony. Jakkolwiek by na to nie patrzeć, kres całej tej premiowej chryi położył nie Pinokio, nie SevenEleven, nie RL9, nie Czaro nawet, tylko typ tu i ówdzie znany jako „najwyższy na ziemi”, który po prostu się na Morawieckiego wkurwił. Odsuwając na bok ogólny osąd tej postaci, w tym konkretnym przypadku akurat wcale mu się nie dziwię. Wbrew bowiem temu, co raczy bajdurzyć CTP, większość wcale nie byłaby milcząca w swym ze wszech miar uzasadnionym oburzeniu, gdyby okazało się, że w obecnym klimacie społeczno-ekonomicznym grube miliony złotych popłynęły z budżetu państwa na konta nadzianych kolesi, którzy wsławili się tym, że postali sobie trochę na boisku w towarzystwie Argentyńczyków. Po drugie, my tu o rozdzielności sportu i polityki dyskutowaliśmy już wielokrotnie. Wciąż pozostaję głęboko przekonany, że takowa rozdzielność jest z gruntu rzeczy niemożliwa. No sorry, nie da się wyrugować polityki z turnieju reprezentacji jednostek terytorialno-politycznych, których granice, prawa do obywatelstwa, etc. ustalone zostały w sposób stuprocentowo polityczny. Ale już obecność polityków w sporcie? O, to insza inszość. Znaczy owszem, jeśli jakiś premier, minister, czy inna posłanka ma ochotę poszurać gałę, poskakać o tyczce, popływać, cokolwiek – śmiało, do dzieła, byleby się szanpaństwo nie pozabijali. Ale wyłącznie jako osoby prywatne. Amatorzy nie mieszający się do wyczynu. W każdym profesjonalnym związku sportowym w Polsce, a w PZPN w szczególności, panować powinna banalnie prosta zasada: widzisz polityka? Spierdalaj! Bez względu na deklarowaną przezeń ideologiczną przynależność, bez względu na twoje osobiste poglądy, dla dobra swojego i dyscypliny bierz nogi za pas. Jeśli cię goni, naściemniaj że zostawiłeś budyń na gazie, masz wenerologa za pięć minut, lać ci się chce, cokolwiek. A jeśli już żadną miarą nie da się wykręcić od bliskiego spotkania, ogranicz je do absolutnego minimum. Pamiętaj, że polityk z definicji nigdy niczego ci nie da. Może najwyżej coś od ciebie kupić. W ogromnej większości przypadków będzie to coś, czego bardzo, ale to bardzo nie chcesz sprzedać. Po trzecie, od kilku godzin fruwają po mediach wypowiedzi sekretarza PZPN, Łukasza Wachowskiego, z canalowej Debaty+. Potwierdza on, że Związek nic o konszachtach panów M. nie wiedział. Jeśli to prawda – a da się to dość łatwo zweryfikować – w pełni zgadzam się z Dalkubem: Michniewicz powinien polecieć dyscyplinarnie. Nie za rezultaty, nie za estetykę. Za to, że za plecami swoich przełożonych podejmował działania ewidentnie na szkodę Związku.
This is a comment on "Biało-Czerwoni na Mundialu"