A+ A A-
  • Zbyszek
O tym,że im więcej wiemy, tym więcej nie wiemy. Kiedy uruchomimy szare komórki i dokonamy racjonalnego namysłu nad zastosowaniami nowoczesnych technik, technologii, urządzeń , programów , metod statystycznych i praw matematycznych w piłce nożnej to łatwo dojdziemy do wniosku,że nadal mur w postaci nieprzewidywalności stoi nienaruszony.Wzmiankowałem o tym procesie w "Idzie nowe" , bowiem wypada także zwrócić uwagę na inne obszary.Te, które można poznać przy pomocy opisu , a nie poprzez operowanie liczbami. Nie wszystko da się opisać w języku matematyki. Takimi dziedzinami osobowości często decydującymi o skuteczności ludzkiego działania są instynkt i intuicja. Instynkt ( z łaciny popęd) to dyspozycja biopsychiczna sprawiająca,że osobnik w nią wyposażony zachowuje się ,albo pragnie się zachowywać w określony sposób lub też jest to wrodzona zdolność wykonywania pewnych stereotypowych ,niewymuszonych czynności ,ale swoistych dla danego gatunku, nie tylko homo sapiens. Nauka nie wie czym jest instynkt ,ale wie,że sprowadza się do takich samych reakcji na bodźce zewnętrzne. Instynkt przejawia się zawsze w dwóch fazach: przygotowawczej ( apetencyjnej) i końcowej ( konsumpcyjnej). Zachowanie instynktowne jest automatyczne, jeżeli pojawi się bodziec to organizm reaguje zawsze w ten sam sposób. Dlatego w nauce instynkt często nazywany jest złożonymi odruchami bezwarunkowymi. Najbardziej znany jest instynkt samozachowawczy. W futbolu często mówimy o instynkcie killera jako o zdolności do zdobywani bramek w sytuacjach których nie jesteśmy w stanie objąć świadomością i ich zrozumieć.Wczoraj taką "instynktowną" bramkę "z niczego " zdobył Pekhart. Intuicja ( z łaciny wejrzenie) to z kolei są sądy oraz przekonania pojawiające się bezpośrednio, nie będące produktem świadomości ,ale prowadzące do rozwiązania problemu. Nauka twierdzi,że intuicja to ewolucyjnie wykształcona metoda wykorzystywania przez neurony mózgu rachunku prawdopodobieństwa.Ponieważ intuicja nie jest procesem świadomym to nie można go kontrolować, można jedynie jej produkty dopuszczać lub odrzucać. Nauka uważa ,że kreatywność oparta jest na intuicji. Bowiem kreatywność to w sumie natychmiastowe i mimowolne rozumienie rzeczywistości , problemów i sposobu ich rozwiązania. Wielu praktyków nie ufa instynktowi ,ani intuicji, gdyż uważają,że racjonalizm sprawdza się lepiej. We wczorajszym spotkaniu mieliśmy do czynienia z sytuacja, w której naszych zawodników intuicja zawodziła,a nie byli w stanie jej zastąpić działaniem racjonalnym , bowiem wykazywali w większości anachronizm taktyczny. który wręcz można nazwać analfabetyzmem. O tym,że zespół Cracovii robi za tępego murarza. Trener Cracovii Jacek Zieliński przed spotkaniem z Koroną Kielce chwalił się, że jego zespół zagrał 9 poprzednich spotkań na "0" z tyłu,a przed wczorajszym meczem wręcz obwieścił, że DNA drużyny to defensywa. Truizmem jest stwierdzenie, że gra defensywna ,a w sumie obronna polegająca na świadomym wyrzekaniu się posiadania piłki ma taką samą wartość materialną , jak gra ofensywna oparta na posiadaniu piłki ,co w logice uzyskania korzystnego wyniku ma taką samą wartość.Dane z 10 lat ,z topowych lig wskazują,że tylko niewiele ponad połowa spotkań kończy się zwycięstwem drużyny posiadającej przewagę w posiadaniu piłki i związanych z tym parametrach.To czy świadoma gra bez piłki podoba się widzom, jest inną kwestią o charakterze estetycznym i wizualnym.W każdym razie jako kibice wolimy oglądać dwie drużyny, które uporczywie atakując dążą do zdobycia bramki, aniżeli dwa zespoły, które robią wszystko ,aby bramki nie stracić. Lecz powiedzmy sobie szczerze ,że w naszej lidze dominuje postawa pasywna, reaktywna, z której taka np.Cracovia czyni cnotę. To jest główna słabość rodzimej piłki, bowiem świat poszedł do przodu w twórczym wykorzystywaniu wiedzy wynikającej z analiz milionów danych , a przede wszystkim ze wzrostu możliwości wykonawczych, dzięki coraz lepszemu przygotowaniu fizycznemu. Większość polskich trenerów nadal tkwi w zamierzchłych czasach , kiedy to oddzielnie traktowano obronę i oddzielnie atak. Obecnie obrona to forma ataku ,a atak to forma obrony. Mówiąc skrótowo , w nowoczesnej piłce w obronie nie chodzi wyłącznie o ochronę przed utratą bramki, ale o odebranie ( przechwyt) piłki i przejście do ataku . Zaś w ataku idzie nie tylko o samo zdobycie bramki, ale i o to, aby utrudnić ( uniemożliwić) zaatakowanie własnej drużyny. Kiedy zespół tylko się broni to z jednej strony pozbawia się możliwości zdobycia bramki, a z drugiej zwiększa szansę na zdobycie bramki przez przeciwnika. W tym sensie ja takimi nauczycielami w-fu jak Jacek Zieliński i grą takich drużyn jak Cracovia się nie zachwycam, także dlatego,że dobre ich wyniki dobitnie świadczą o słabości naszej piłki.Takie ubóstwo taktyczne, taka anachroniczna organizacja gry to choroba. Ja nie twierdzę,że tak nie wolno grać, ale takie granie trzeba karać. To,że Cracovia jest tak wysoko w tabeli to dowód na to ,że zespoły mające lepszych zawodników nie potrafią tej przewagi wykorzystać. Choroba pasożytowania, dziadowania nadal toczy nasz futbol. Cracovia radzi sobie całkiem gładko, kiedy gra wyłącznie futbol reaktywny , obronny.Ich solidna defensywa w której biorą udział wszyscy zawodnicy , stabilna i silna fizycznie obrona potrafi zneutralizować zagrożenia ,a schematy obronne dobrze sprawdzają się przeciwko silnym rywalom. Jednocześnie dobre przygotowanie szybkościowe i agresja są pomocne w kontratakach przy przełamywaniu osłabionej ilościowo obrony rywali. Natomiast Cracovia marnie radzi sobie kiedy trzeba przejąć inicjatywę, kiedy trzeba utrzymać się przy piłce , a więc wówczas kiedy natrafiała na rywala nastawionego także na grę obronną. Tę ocenę doskonale ilustrują wyniki Cracovii jakie osiągnęła w tym sezonie z zespołami grającymi aktywnie : z Legią 3;0 i 2;2, z Rakowem 3;0, z Lechem 0:0 i Pogonią 1;1. A jednocześnie z zespołami słabszymi miała takie wyniki jak np. ze Stalą Mielec 0:2, z Piastem Gliwice 0;1, z Wartą Poznań 0:2, z Lechią Gdańsk 0;1, z Miedzią Legnica 1:1 i ostatnio z Koroną 1;2. Gra Cracovii w obronie to przykład wykorzystania podręcznika taktyki. Jej stosowanie ułatwia fakt, że w działaniach defensywnych bierze udział 10 zawodników,a w czynnościach ściśle obronnych 6 , co przy minimalnych zmianach kadrowych ułatwia stosowanie tego co nazywamy zespołowymi technikami obronnymi. Podstawową zasadą gry obronnej jest zajmowanie takich pozycji na boisku,aby uniemożliwić skuteczne działanie atakującym. Ustawiają się oni zawsze przodem do przeciwnika i tyłem lub bokiem do własnej bramki.Wiedzą kiedy stosować krycie ścisłe lub luźne. Bardzo często grają na wyprzedzenie ,a najpóźniej atakują tuż po przyjęciu piłki. Nie dopuszczają do tego ,aby rywale znaleźli się za ich plecami.Generalnie Cracovia stosuje obronę strefową ,ale wczoraj indywidualnie kryty był Josue w strefie przed polem karnym. Stosowanie tych podstawowych zasad ułatwia dogłębne poznanie walorów graczy rywali i np. obrońcy wiedzą,że luźno należy kryć szybkich i zwrotnych zawodników, a tych dysponujących szybką nogą krótko. Obrońcy Cracovii rzadko wczoraj stosowali "zawężanie" i "skracanie' pola gry , gdyż zawodnicy Legii prawie wcale nie grali długą piłką, a starali się wprowadzać piłkę " od tyłu".. Widać było za to szerokie stosowanie techniki obronnej zwanej asekurowaniem.Jest ona stosowana poza strefą bezpośredniego zagrożenia bramki i ma na celu niedopuszczenie do zdobycia przestrzeni po ewentualnym wymanewrowaniu przez gracza rywali zawodnika pełniącego funkcje defensywne w drugiej linii. Ponadto manewr ten umożliwia przekazywanie krycia napastnika po ograniu pierwszego broniącego . W takiej sytuacji w sposób zdyscyplinowany ten "ograny" zajmuje miejsce dotychczasowego asekurującego . Obrońcy Cracovii szczególnie dobrze opanowali grę "aktywną strefą' , której głównymi wariantami jest "podwajanie" , a nawet "potrajanie" krycia. Taka "aktywna strefa" z jednej strony ma walor obronny ,ale jej głównym zadaniem jest zdecydowane, kolektywne działania zaczepne przeciwko napastnikowi w celu zmuszenia go do popełnienia błędu, lub też gdy go nie popełni, do odebrani mu piłki. To ten sprawnie przeprowadzony manewr jest zasadniczym czynnikiem ułatwiającym Cracovii przechodzenie do kontrataku lub szybkiego ataku. Jednocześnie obrońcy Cracovii grają dość nisko i rzadko stosują grę na "spalonego". Dodać wypada, co było widać wczoraj bardzo wyraziście ,że zawodnicy Cracovii dobrze opanowali działania przeciwko stałym fragmentom gry stosując obronę mieszaną ( strefa połączona z kryciem indywidualnym). Wczoraj gra obronna Cracovii nie była perfekcyjna,ale widzieliśmy zastosowanie technik od początku spotkania , kiedy to sytuacja z 2' była papierkiem lakmusowym poczynań obu zespołów. Legia zaatakowała prawą stroną , ale Wszołek został zepchnięty do boku ,a poprzez potrojenia krycia nasz zespól stracił piłkę wskutek niecelnego podania i natychmiast poszedł groźny i szybki kontratak "Pasów'. Główny rozgrywający Legii Josue był kryty indywidualnie w odległości ok. 30 metrów od bramki Cracovii, z boków przez odpowiedniego środkowego obrońcę Ghitę lub Jugasa, a w środkowej strefie przez Oshimę, który był najlepszym zawodnikiem zespołu rywali. Zawodnicy Cracovii asekurowaniem wymuszali na naszych graczach dośrodkowania z dalszych odległości. W sytuacjach zagrożenia nie bali się wybijania piłek na rzuty rożne. Po uzyskaniu w 8 ' prowadzenia , do czego walnie przyczynił się Mladenovicz, zawodnicy Cracovii przeszli na obronę dwoma liniami ( 6-4) i tylko sporadycznie atakowali angażując minimalne siły. Były one niebezpieczne, gdyż nasza obrona była rozproszona i rozczłonkowana.Zespół Cracovii niejako pozwalał nam rozgrywać piłkę w bezpiecznej odległości od własnej bramki. Rywale zdobyli dwie bramki ,a mogli więcej ,wykorzystując w równym stopniu techniki obronne, co głupotę taktyczną naszych zawodników i nasz brak koncentracji . O tym,że piłka nożna w wykonaniu Legii jest grą prawdziwie losową. Przewaga w posiadaniu piłki i pochodnych parametrach przekłada się na wyniki w niewiele ponad 50% ( liga angielska 52%,a hiszpańska 56%) co upodabnia wyniki meczów do rzutu monetą ,albo wypadnie awers,albo rewers. Te dane zadają kłam medialnym fetyszystom, którzy chwalą te zespoły , które posiadają piłkę i potrafią się przy niej utrzymać. Widoczna gołym okiem banalna prawda ,że jak jedna drużyna ma piłkę to druga jej nie posiada, nie przekłada się na efektywność wynikową. Owszem posiadanie piłki , jak dowodzi tego np. tiki taka , jako jeden ze sposobów gry obronnej może mieć wartość dodaną, ale tylko w drużynach , które posiadają na tyle wysokiej klasy umiejętności techniczne,że nie dają sobie piłki odbierać i potrafią ją celnie podać oraz precyzyjnie przyjąć. Drużyny, które graczy bardzo dobrze wyszkolonych technicznie nie posiadają, powinny wystrzegać się wchodzenia w utrzymywanie się przy piłce, bo często ją tracą i narażają się tym samym na niebezpieczeństwo.Takim zespołem jest Cracovia. Legia z kolei jest na przeciwnym diapazonie , niejako z przymusu , bowiem przecież dwa zespoły nie mogą, mówiąc trywialnie, stać na boisku. Legia "od zawsze" musi grę prowadzić. czyli na krajowych boiskach grać aktywnie i usiłować wygrać poprzez zdyskontowanie przewagi w posiadaniu piłki . Mnie również "od zawsze' zaskakuje ,że kolejni trenerzy Legii , za wyjątkiem Urbana,zachowują się jak by byli zaskakiwani ,że Legia musi grać ofensywnie i nie potrafią na tę okoliczność przysposobić zespołu taktycznie, organizacyjnie i kadrowo.Trenerzy i zawodnicy opowiadają banialuki o tym.że najlepiej jest mieć "0" "z tyłu"., a trenerzy chcą doskonalić grę obronną. Tylko ,że Legia w lidze defensywnie nie grała i nie gra. Tym samym celem Legii nie może być gra na "O" " z tyłu" . Celem Legii ma być gra na co najmniej "1" "z przodu' , a najkorzystniej o jeden więcej od przeciwnika. To do tak rozumianego i stawianego celu trzeba Legię sposobić, jej taktykę , organizację gry i nastawienie mentalne. Niestety akurat w tej dziedzinie wczorajszy mecz ujawnił rażące braki. O taktyce i organizacji gry Legii w rundzie wiosennej pewnikiem napiszę po następnym spotkaniu z Piastem , bo materiału mam obecnie za mało. Poniżej opiszę przykładowo akcje ofensywne Legii , mając świadomość,że Gawin je akuratnie skomentował, ale mój zabieg ma inny cel. Aby przełamać poprawnie skonstruowaną obronę rywala to trzeba ją dogłębnie przeanalizować i w oparciu o nią zaaplikować adekwatne środki.Lecz same te zabiegi nie wystarczą,jeżeli zawodnicy nie są w stanie zadań wykonać , głównie wskutek niedostatecznego wyszkolenia taktycznego , lub uleganiu anachronicznym schematom myślenia. Nie wykluczam ,że i sztab ma tym niedorozwoju swój znaczący udział. Zacznijmy od pierwszej bramki dla Cracovii i zachowania Mladenovicza, który po odzyskaniu piłki w środku boiska zagrywa ją jako coś dla siebie oczywistego do tyłu. Pewno przed laty został tego taktycznego obłędu nauczony, bo przecież na najprostszą logikę to jak bramkarz wybija piłkę daleko od własnej bramki to rywale idą do przodu ,a więc grając do tyłu możemy zagrać tak samo do partnera jak i do wroga. Nasi zawodnicy wykonywali 8 rzutów rożnych i stale tak samo mimo,że zawodnicy Cracovii potrafili się skutecznie przed nimi bronić. Współczesna wiedza taktyczna głosi,że zespół obiektywnie silniejszy ma grać nie na bezpośrednie wykorzystanie zagrania z rzutu rożnego ,ale na zbieraniu i wykorzystywaniu drugich piłek.Takie bezmyślne wykonywanie rogów nie przyniosło nam żadnych korzyści ,a o mały włos nie skończyłoby się utratą bramki w 56 ' ( obroniła nas poprzeczka). Nasi zawodnicy wykonali łącznie 5 strzałów z tzw. dystansu , o 4 za dużo. Bowiem strzały z dystansu bardzo rzadko są bramkodajne i świadczą o bezradności zespołu w konstruowaniu akcji ofensywnych ,a zwłaszcza o nieumiejętności gry w ataku pozycyjnym . Generalnie w I połowie brakowało naszej drużynie pasji, agresji i wywierania skumulowanej presji na obronę rywali. Nasze nieliczne akcje polegały na wstrzeliwaniu piłki w pole karne do nikogo, a nawet jak któryś z naszych doszedł do piłki to był skutecznie blokowany. Pierwszy i jedyny celny strzał ,ale bardzo lekki w I połowie oddał Rosołek dopiero w 37'. Drugą połowę nasza drużyna zaczęła z dużym animuszem przeprowadzając w ciągu 7 minut cztery bardzo groźne akcje, podczas gdy w I połowie było takich ogółem pięć. Takie aktywne granie zakończyliśmy na 23 minuty ( do 75') po beznadziejnym wykonaniu rzutu karnego przez Josue w 52".W międzyczasie w 59' za bezbarwnego Rosołka wszedł przynajmniej silniejszy fizycznie Pekhart. Lecz nadal, nie tylko przy zachowaniu przy rzutach rożnych , nasi zawodnicy wykazywali niezrozumienie potrzeb zastosowania adekwatnych rozwiązań taktycznych .Efektem kolejnej głupoty i wręcz zaślepienia była druga bramka dla Cracovii, bo nasi gracze zachowali się jak by nie przewidzieli ,że rywale po stracie bramki zechcą rzucić się od jej odrobienia . W naszym zespole najlepszymi zawodnikami byli Wszołek i Nawrocki. Cracovia zremisowała pomimo,że indywidualnie ma pod każdym względem gorszych zawodników. Natomiast nasza drużyna nie wygrała, bo taktyczne zachowania mieliśmy na poziomie embrionalnym. Samo spotkanie było ciekawe, jak w chińskim powiedzeniu,ale ja wolałbym, aby było ono nudne .,ale za to zwycięskie. Sędzia Piotr Lasyk nie ma sobie nic z showmana i mimo,że to rzetelny arbiter prezentujący rzemiosło wysokiej próby to jest silnie niedoceniany. Posiada on niebagatelne walory w postaci znajomości przepisów skorelowanych z rozumieniem "ducha' gry. I co bardzo ważne nie nadużywa VAR, bowiem wideoweryfikacja nie jest po to ,by zastępowała decyzje sędziego ,ale aby wyłącznie przy jej pomocy dokonywać ich korekty, tak,aby nie dopuszczać do błędnych rozstrzygnięć wypaczających wynik.Sędzia Lasyk do takich sytuacji nie dopuścił. O tym,że Legia zrobiła szum wokół sprawy , która nie istnieje. Ni stąd, ni swąd ( nomen omen) w mediach pojawił się komunikat sygnowany Legia Warszawa, a więc w istocie niepodpisany , a sporządzony tak niechlujnie, napisany tak makabrycznym językiem, że jest zupełnie niezrozumiały . Treści tej makabreski nie przytoczę. Można się tylko domyślać,że redaktor Szymon Jadczak szykuje tekst tyczący Legii , a właściwie jej ścisłego kierownictwa ,a które to kierownictwo na sam zamysł reaguje tyleż alergicznie, ile panicznie . Pewnikiem z powodu tego przytłaczającego lęku nie przytacza pytań Jadczaka do siebie kierowanych . Natomiast jedynym jasnym przekazem jest próba zdyskredytowania dziennikarza , ale nie pod zarzutem kłamstw ,ale, że może posłużyć się nagranymi rozmowami z pracownikami klubu bez ich autoryzacji . Tak jak by oni nie mówili tego co mówili.Oczywiście każdy kto trochę "siedzi" w tzw. mediach społecznościowych może domyślać się w jakim kierunku zaatakuje Jadczak , bo treść części pytań zamieścił na Twitterze. Tego co Jadczak insynuuje także nie przytoczę, bowiem obszar jaki on uznaje za naganny leży w szeroko rozumianym interesie Legii, a już na pewno w wąsko pojętym interesie Dariusza Mioduskiego.Można próbować dokopać się do działań niekorzystnych dla tego co jest Legią,ale nie na polu styku powiązań kapitałowych Rządu z Klubem. Ja z Szymonem Jadczakiem toczyłem swego czasu dość zacięte spory po których każdy pozostał przy swoim zdaniu. Dla mnie Jadczak w kilku sprawach jest jak szambo ,które wybija roztaczając smród ,a które to zjawisko sygnalizuje,że mamy do czynienia z nieczystościami. Oczyszczanie jest potrzebne,ale moim zdaniem w granicach pewnej normy społecznej i tylko w takim zakresie w jakim jest niezbędne, bez naruszenia godności i innych praw podmiotowych. Niestety Jadczak jawi się jako współczesny Savanorola, który w swoim czasie został uznany za heretyka i schizmatyka oraz spalony na stosie,a w 300 lat później papież Benedykt XIV nieformalnie określił go mianem błogosławionego sługi Bożego. Mnie nie chodzi o samego Savanorolę,ale o postawę rygoryzmu moralnego cechującą fanatyków i dogmatyków dążących do osiągnięcia nierealnej świętości . Nauka etyki uznaje świadomość własnej świętości za źródło postaw najbardziej odrażających moralnie i w najwyższym stopniu szkodliwych społecznie : pychy, apodyktycznego potępiania bliźnich, hipokryzji, fanatycznej jednostronności w osądach i równie fanatycznego braku samokrytyki. Taka świadomość jest niewyczerpanym rezerwuarem okrucieństwa. To w imię tego nieistniejącego ideału popełniono najwięcej zbrodni przeciwko człowiekowi. Dlatego też współczesne systemy prawne nie dopuszczają do linczów moralnych. Jadczak balansuje na granicy pomiędzy prawem, a bezprawiem. Literatura przedmiotu w zakresie tego co nazywamy zniesławieniem ( art. 212 Kodeksu Karnego) oraz naruszenia dóbr osobistych ( art. 23 Kodeksu Cywilnego) jest bardzo obfita, a bodaj najtrafniej te zjawiska opisują Komentarze do KK i KC. Generalnie odmiennie kategoryzuje się zarzuty wobec podmiotów "prywatnych" , nawet znanych publicznie i popularnych , a zupełnie inaczej podmioty publiczne, pełniące lub wykonujące funkcje nazwane publicznymi , w tym również osoby prawne. W przypadku osób fizycznych nie można publicznie ich zniesławiać, nawet jeżeli zarzuty przeciw nim są prawdziwe. Ta ochrona nie dotyczy podmiotów "publicznych " w rozumieniu prawa, bowiem tego kto czyni takim podmiotom zarzuty chroni działanie w szeroko rozumianym interesie społecznym ( art. 213 par. 2 KK) oraz utrwalone orzecznictwo sądowe. Uważa się, że działanie w interesie społecznym wyklucza bezprawność czynu lub też przypisywanie winy. Z tej konstatacji judykatura odróżnia to na kim spoczywa ciężar dowodu w sprawie. Generalnie w przypadku naruszenia dóbr osobistych lub zniesławienia podmiotu "prywatnego" ciężar dowodu spoczywa na stawiającym zarzuty, bo to on musi dowieść ich prawdziwości. Natomiast w przypadku zarzutów wobec podmiotu "publicznego " to ten podmiot musi udowodnić, że zarzuty wobec niego są nieprawdziwe. W przypadku dziennikarzy to muszą oni oczywiście działać w graniach prawa materialnego i proceduralnego ,ale Prawo prasowe daje im uprawnienie do nieujawniania źródeł informacji oraz wyłącznie do wykazania szczególnej staranności w zbieraniu informacji ,a nie do weryfikacji ich prawdziwości. Prawda materialna dla dziennikarza jest zrównana ze starannością. Tym samym zabiegi Legii są nie tylko karykaturalne i wręcz pokraczne, ale całkowicie nieskuteczne ,a więc zupełnie zbędne.
This is a comment on "Legia - Cracovia 2-2: Niedosyt"