A+ A A-
  • Zbyszek
O tym,że "Polacy swój język mają". Powiada się ,że piłka nożna samoiście, jest swoistym tworem zrozumiałym , bez znajomości języka, dla każdego i nie trzeba dla jej uprawiania mowy. Na poziomie gry na podwórku pewno tak,ale dla wysokiego wyczynu zrozumienie tego co chce trener i czego chcą od siebie zawodnicy jest ważne , prawie tak samo jak umiejętność kopania piłki. Bowiem język to funkcja ekspresji przekazywania myśli za pośrednictwem znaków mających identyczną wartość dla wszystkich jednostek , które należą do tego samego gatunku,żyjącego na określonej przestrzeni. Język jest niezbywalnym czynnikiem życia społecznego jako jednocześnie akt i narzędzie porozumiewania się oparte na istniejących niezależnie od jednostek prawach. Rozróżnić można kilka form języka: 1-Bierną ( ten kto rozumie), 2- Czynną ( ten kto używa) , 3-Mówioną. 4- Niewerbalną. Słowa nie są niezbędne ,aby przekazać innej osobie jakieś znaczenie, bowiem czasem wystarczy tzw. "mowa ciała", postawa, gesty, mimika. Nauka twierdzi ,że zwierzęta mają wrodzoną zdolność porozumiewania się, natomiast homo sapiens musi się języka nauczyć. Nabycie tej umiejętności jest warunkiem osiągnięcia pewnego stopnia dojrzałości oraz integruje jednostki z grupą. Podstawową role w nauce języka odgrywa naśladownictwo. Do porozumiewania się na poziomie podstawowym wystarczy znajomość ok. 2 tys słów, natomiast słownik uczestnika życia społecznego powinien zawierać słów 10 razy więcej. Oczywistym kolejnym warunkiem nauczenia się języka jest posiadanie prawidłowo zbudowanego układu nerwowego , narządów zmysłowych i motorycznych , wystarczającą sprawność intelektualną oraz zdolność obserwacji i pamięć. Lecz najważniejsza jest chęć do swobodnego porozumiewania się z członkami swego otoczenia. Bez tej chęci język pozostanie ubogi lub bierny. Język jest powszechnie uznawany za podstawowe narzędzie socjalizacji pozwalające na przekazywanie swoich myśli, oddziaływanie na innych ( rozkazy i pytania zmuszające do odzewu), na przystosowanie się do grupy ( przekazywania norm społecznych) , dowartościowanie siebie lub innych , wyzwalanie się od stresu, napięcia, lęku . Wreszcie język uzupełnia źródła poznania , antycypując osobiste doświadczenia , które pobudza i ukierunkowuje. Zarazem język jest zasadniczym narzędziem myślenia i podstawą życia społecznego. Po tym hasłowym przypomnieniu roli języka wypada zastanowić się czy odgrywa on i czy powinien odgrywać jakąś rolę w piłce nożnej.Po tych pytaniach nasuwają się kolejne kwestie : czy trener powinien posługiwać się językiem kraju w którym pracuje oraz czy zawodnicy taki język znać powinni.Otóż w większości krajów , nie ze względów ideowo -światopoglądowych ,ale pragmatycznych wymusza się znajomość rodzimego języka na poziomie podstawowym przez trenera i zawodników. W większości krajów w ramach adaptacji uczestnicy uczą się miejscowego języka , co często jest warunkiem trwałości kontraktu. Uważa się i słusznie ,że jak chce się zarabiać na piłce to trzeba wykazać minimum chęci i języka się nauczyć.U nas panuje opacznie rozumienie wolności i takiego obowiązku nie ma , a nawet nie ma zachęt tak pozytywnych jak i negatywnych. I tak np. trener Runjaicz mówi tylko po niemiecku , mimo,że poza Baku ( a z nim też się nie za bardzo dogaduje Smile ), nikt tym językiem w zespole się nie posługuje. Ja nie twierdzę,że stan faktyczny , w którym w kadrze są zawodnicy mówiący ośmioma czy więcej językami nie pozwala na grę i niszcząco wpływa na wyniki , ale z całą pewnością nie jest czynnikiem pomocnym . Przy czym ja nie twierdzę,że akurat tym uniwersalnym językiem musi być język polski,ale np. angielski, który od ponad 100 lat stał się językiem międzynarodowym, powszechnie używanym. Z powyższym zagadnieniem ma związek narodowość zawodników danego klubu. Słusznie przypomina się,że polska piłka największe sukcesy odniosła w latach 1972-1982 , kiedy w polskich klubach grali prawie wszyscy polscy zawodnicy. W tej konstatacji chodzi nie tylko narodowość i język ,ale związane z nimi kulturę,tradycję, obyczaje, zwyczaje, archetypy itp. Jest to oczywistość nie mająca nic wspólnego z rasizmem czy szowinizmem.Tak jak nie jest dyskryminowaniem to ,że w wielu krajach wprowadza się często bardzo ściśle określone limity cudzoziemców w klubach jak np.w Anglii. I nie chodzi tylko o rozwiązania legislacyjne, ale o praktykę.Prezes Mioduski stwierdził,że Ekstraklasa jest nieodkrytym diamentem na piłkarskiej mapie Europy.Ja idę w tym porównaniu jeszcze dalej,a mianowicie twierdzę,że ESa jest rajem dla piłkarskich emerytów i nieudaczników z całej Europy i nie tylko. Trafiają do nas w dużej części wypaleni i już wybrakowani zawodnicy po 30-tce, którzy zarabiają u nas 5-10 razy więcej niż w swoich dotychczasowych klubach. Wedle badań parametrycznych w sezonie 2021/22 cudzoziemcy powyżej 30 roku życia spędzili na boiskach ESy aż 11% czasu gry, podczas gdy np.w Austrii było tego ok.3% ,a w Serbii poniżej 1,5 %. Jako pierwsze kierownictwo Stali Mielec opracowało strategię pt. " Gramy i tworzymy dla ludzi" , w której za cel stawia się stworzenie kadry opartej w 90-95% na graczach własnego chowu. I konsekwentnie zmierza w tym kierunku , bowiem obecnie w kadrze posiada tylko 4 cudzoziemców : Leandro ( 39 lat), który nie gra, Hinokio ( 22 lata), Valllejo ( 31 lat) oraz Sappinen ( 27 lat). To m. innymi z tego powodu życzę Stali utrzymania się w ESie. Aby tak się stało musi być bardziej skuteczna, niż np.we wczorajszym meczu z Legią. O tym, że na nostalgii potęgi się nie zbuduje. Przyznam,że czytając to odwoływanie się wielu klubów do sukcesów z czasów nieboszczki PRL rozumiem coraz mniej. Trudno mi bowiem oswoić się z takim faryzejskim myśleniem ,że skoro wówczas było tak dobrze,a teraz jest znacznie gorzej, to po co tamten system zmieniano. A generalnie idzie o to ,że od przełomu upłynęło już ponad 33 lata i wypadałoby zdawać sprawozdanie z tego okresu i swoje wyczyny w nim ocenić. Stal Mielec to klub dość typowy dla związków sportu z gospodarka w czasach PRL. Hagiografowanie dawnych czasów prof. Bauman nazwał retropią ( utopia przeszłości) . Stal Mielec swój początek określa na rok 1939 , kiedy to wybudowano w Mielcu filię Warszawskich Zakładów Lotniczych w ramach tworzenia Centralnego Okręgu Przemysłowego . Przypomnijmy ,że w PZL w Mielcu od lipca 1939 roku produkowano najlepszy samolot bombowy świata "Łoś". Wiemy ,że po II wojnie światowej klub Stal Mielec został zgłoszony do rozgrywek B klasy w 1947 roku. Plątał się przez 13 lat po niższych szczeblach ,aby awansować i natychmiast spaść z I ligi w roku 1960.W tym czasie produkowano w Mielcu niewielkie ilości samolotów szkolnych "Szpot-4T" oraz "myśliwce" Lim -1, 2, 5 i 6.Pod koniec lat 60-tych fabryka w Mielcu zaczęła produkować "myśliwce' Mig-17 oraz wielozadaniowy samolot bojowy Mig-15,a przede wszystkim wielozadaniowy samolot rolniczy An-2. To eksport do ZSRR pozwolił PZL Mielec stać się potentatem finansowym , czego efektem stał się awans zespołu piłkarskiego do I ligi w sezonie 1969/70 i pozostawanie w niej do 1983 roku. Z początkiem lat 70-tych Zakład w Mielcu wydatnie zwiększył produkcję An-2 oraz zaczął produkować słynne "Melexy" będące hitem eksportowym do krajów zachodnich , głównie USA. Pod nazwą "Melex' kryją się wózki golfowe i małogabarytowe wózki elektryczne . Eksport do tzw. II strefy płatniczej był 'żyłą złota" , bo nie dość ,że ceny osiągane w wymiarze nominalnym były 4-5 razy wyższe niż u nas to jeszcze za 1 USD Zakład dostawał 4 złote ( na tzw, czarnym rynku 1 USD to w owym czasie 100 zł). Stal Mielec stać było na pozyskanie i utrzymanie wielu klasowych zawodników , z których najbardziej znani to Grzegorz Lato, Henryk Kasperczak i Andrzej Szarmach. Efektem bogactwa PZL i klubu Stal Mielec były Tytuły Mistrzowskie w latach 1972/73 i 1975/76 , Wicemistrzostwo w sezonie 1974/75 oraz 3 miejsca w latach 1973/74. 1978/79 i 1981/82. Niewątpliwie plasowanie w sektorze zbrojeniowym w latach 70-tych było dobrodziejstwem dla Zakładu, bo jak ujawnił nieżyjący premier z tamtych lat Piotr Jaroszewicz w tamtym okresie Związek Sowiecki narzucił krajom satelickim strategię "przezbrojenia " sił zbrojnych i np. w PRL wydawano na ten cel między 22 a 28 % rocznych budżetów. To co było "manną z nieba" dla zbrojeniówki , było tragedią dla reszty gospodarki i dla ludności ( niskie płace, braki zaopatrzeniowe itd) . I na dodatek te makabrycznie wysokie wydatki okazały się pozbawione sensu w ujęciu ekonomicznym , bo w ujęciu humanistycznym (brak wojny) dobrze ,że tak się stało . Polscy szpiedzy wykradając z firm Amerykańskich wszystkie plany nowych rodzajów uzbrojenia spowodowali szok poznawczy wśród najwybitniejszych uczonych "demoludów', którzy nie wiedzieli jak te wynalazki działają. I tak np. do tej pory Kacapy nie potrafią wytworzyć antyrakiet "Patriot" mimo,że ich plany mają od 1977 roku. Tak samo produkowane w owym czasie w Mielcu rakiety "Meteor 1,2 i 3 " okazały się złomem w porównaniu z amerykańskimi rakietami samosterującymi oraz manewrującymi. Pod koniec lat 70-tych b. przywódcy Związku Sowieckiego pojęli ,że przegrali " z kretesem " "wyścig zbrojeń' i nakłady na zbrojenia znacznie zmalały. Co bardzo negatywnie dotknęło PZL Mielec i Stal,a szczególnie bolesnym ciosem było zaniechanie importu "Melexów" w ramach sankcji nałożonych przez Zachód po wprowadzeniu stanu wojennego.To popadnięcie w ubóstwo sprawiło,że Stal w 1983 roku jak spadła z I ligi tak na najwyższy poziom rozgrywkowy powróciła dopiero od sezonu 2020/ 21, po drodze w 1997 roku zaliczając rozwiązanie klubu z powodu bankructwa.Tym razem Stal działa nie w oparciu o pieniądze z PZL, ale jako Stowarzyszenie Kibicowskie posiadające 83,46 akcji klubu. Dziś Stal to jeden z mniej zasobnych finansowo klubów ESy z budżetem 15 mln zł . To stan budżetu spowodował ,że strategia rozwojowa została opracowana na miarę realnych możliwości rozwojowych. O tym,że kluby piłkarskie to wańki-wstańki. Każdy kto nie tylko patrzy ,ale i widzi łatwo dostrzega proste sprzężenie pomiędzy pieniędzmi jakimi dysponują kluby, a szczeblem rozgrywek na którym występują.Mówiąc wprost , aby np. występować w ESie to trzeba mieć na wydatki co najmniej 10 mln zł. Podobnie było w czasach słusznie minionych , tyle,że wówczas decydowała zasobność portfela państwowego zakładu , do czego wliczyć należy wojsko i milicję. Różnica pomiędzy naszymi a dawnymi czasy , jest taka,że wówczas z przyczyn wręcz ustrojowych nie było mowy o upadłościach lub bankructwach. Te wynalazki wprowadzono po 1989 roku najpierw jako fakty ekonomiczne ,a dopiero kilka lat później jako zdarzenia prawem unormowane.Na poziomie upadłości łatwo dostrzegamy zasadniczą różnicę pomiędzy upadkiem firm gospodarczych lub usługowych, a klubami piłkarskimi .Tamte znikają definitywnie ,a kluby tylko formalnie. Kluby piłkarskie doznają reinkarnacji . Mało tego , gdyby kluby podlegały regułom kapitałowym określonym w Ustawie dla Spółek prawa handlowego , to w większości powinny podlegać postępowaniu ugodowemu , a następnie upadłościowemu , bowiem w ujęciu Ustawy,w potocznym znaczeniu tego słowa są one bankrutami , gdyż wielkość zadłużenia przekracza wartość majątku. W klubach niestabilność finansowa nie przekłada się na status formalny , a i wówczas kiedy wszelkie granice niewypłacalności zostaną przekroczone to klub nie znika, ale powraca, pod tą samą nazwą,ale bez długów. Z czasem po 1945 roku w porównaniu z okresem II RP z mapy zniknęło łącznie 209 klubów , ale w większości były to kluby z dawnych ziem wschodnich, kluby żydowskie oraz kluby amatorskie -efemerydy . Z klubów zakorzenionych w rozgrywkach żywot w okresie po II wojnie światowej zakończyły tylko 4 : Amica Wronki, Górnik Radlin, Warszawianka i Polonez Warszawa. Z klubów, które zaliczyły upadłość w obecnej Ekstraklasie występują : Cracovia , Jagiellonia, Korona , Lechia, Pogoń , Stal , Warta, Widzew i Wisła. W I lidze takimi klubami są :ŁKS, Ruch Chorzów, GKS Tychy, Odra Opole, Arka Gdynia, Stal Rzeszów. Na szczeblu II ligi występują : Polonia Warszawa, Stomil Olsztyn,Motor Lublin, GKS Jastrzębie, Hutnik Kraków, Siarka Tarnobrzeg . Powyższe zestawienie dowodzi jak piłka nożna jest sportem nadzwyczajnie stabilnym. Różniste kryzysy związane ze zmianami finansowania sportu po 1989 roku, odejściami właścicieli , sponsorów, inwestorów okazały się tylko "przejściowymi trudnościami" . Przyczyna jest w gruncie rzeczy prozaiczna , a mianowicie kluby piłkarskie cieszą się dużo większą miłością "klientów", niż inne firmy.To "głos ludu" decyduje co jest potrzebne, aby istniało, a czego istnienie jest niekonieczne. Także w tym sensie ,że na miejsce upadłej firmy produkcyjnej na rynek wejdzie inna,a klub jest w sensie emocjonalnym niezastępowalnym. Puryści prawni i finansowi mają poważne zastrzeżenia co do sposobu wychodzenia z bankructwa klubów, gdyż odbywa się ono na koszt wierzycieli . Ale ta metoda została utwierdzona praktyką. W Anglii nazwano to "Feniksowaniem",a pierwszym klubem który ją zastosował był Bristol City. Tworzenie "Feniksa" czyli formalnie nowej firmy okazało się w piłce nożnej błyskotliwym sposobem na ucieczkę przed wierzycielami i "powstaniem z popiołów". Pomiędzy naszymi ligami, a zachodnimi jest taka różnica,że tam problemy upadłościowe omijają tzw. wielkie kluby, a dotykają wyłącznie mniejsze podmioty , podczas gdy u nas nikt nie może być bezpieczny. Jest to ogólnoświatowy trend,a mianowicie zespoły z niższego szczebla funkcjonują na granicy opłacalności , a te czołowe, nawet jak odnotują straty rzadko stoją w obliczu likwidacji. Najbardziej zagrożone są zespoły, które spadły z ligi, bowiem zostają pozbawione wpływów z praw telewizyjnych , a koszty funkcjonowania pozostają w zasadzie niezmienne. Mimo tego doświadczenia, wiele klubów zagrożonych spadkiem zamiast racjonalności broni się przed spadkiem kontraktując wielu nowych, kosztownych zawodników licząc ,że ten wydatek im się zwróci . To sprawia ,że spadek to często upadek pod naporem niemożliwych do zrealizowania zobowiązań, co ich jednak nie eliminuje z rynku. Tym samym porównywanie klubów piłkarskich z innymi firmami jest pozbawione sensu, bo jak klub popada w tarapaty finansowe to spada, tnie koszty i gra dalej , a inne firmy jak mają niekorzystny bilans i brak szans na ratunkowe kredyty są eliminowane z obrotu. Tym czynnikiem decydującym o tym co się dzieje na rynku jest konkurencja. "Normalne " firmy muszą cały czas wprowadzać innowacje, bo inaczej zginą , bowiem konkurencja natychmiast przejmie przestarzały i przez to opuszczony segment. Kluby generalnie są na ten czynnik odporne , bo grono wielbicieli jest na ogół stałe i trwałe.To ten czynnik jest siłą sprawczą istnienia takich klubów jak np. Widzew, Wisła Kraków czy np, Stal Mielec. Nie bez znaczenia jest fakt, że przepisy piłkarskie chronią krajowe kluby zabraniając klubom zagranicznym uczestniczenia w rozgrywkach.Jak by tego było mało to kluby , które dokonają "przeinwestowania'" - to ich ten stan prawie nigdy nie rujnuje - co najwyżej inwestora. Niezależnie od tego jak wielkie środki kluby marnotrawią to zawsze znajdzie się ktoś kto da im następne.W finansach nazywa się to "pokusą nadużycia' : kiedy wiesz ,że i tak zostaniesz ocalony, to trwonisz pieniądze znacznie swobodniej. Kluby przeżywają nawet jako "Feniksy" ponieważ ich utrzymanie stanowi tak naprawdę niewielki koszt finansowy dla społeczeństw w stosunku do ogromu emocjonalnego zaangażowania wielkich rzesz wiernych kibiców i sympatyków. O tym,że trener to brzmi dumnie. To końcowa na dziś refleksja łącząca się przedmiotowo z naszym wczorajszym rywalem, tym razem tycząca relacji na linii trener- zawodnik. Przypomnijmy tylko,że trener Stali Adam Majewski grał w Legii w latach 1999-2003 razem m.innymi z Jackiem Magierą i Aleksandarem Vukoviczem. Wszyscy oni walnie przyczynili się do zdobycia Tytułu w roku 2002. Najbardziej znany z tej trójki jest Vukovicz, który w tamtej drużynie obsługiwał podaniami króla strzelców Stanko Svitlicę, a mógł to robić m.innymi dlatego ,że za swoimi plecami miał skromnego i niezwykle pracowitego wyrobnika Adama Majewskiego. Nie będę porównywał Majewskiego z Runjiaiczem , ani Vukoviczem ,ale wycinkowo z Magierą.I Majewski i Magiera osiągnęli dobre wyniki jako trenerzy odpowiednio ze Stalą Mielec( jesienią 2022) i Legią , a to głównie za sprawą wybitnie utalentowanych , mających decydujący wpływ na samą grę i wynik zawodników : Saida Hamulicza w Stali i Vadisa Odjidji Ofoe w Legii. Jednak ocena tych relacji jest diametralnie różna.Można z pewnością stwierdzić,że Saida Hamulicza jako klasowego zawodnika stworzył trener Majewski. Bośniak bowiem przed przyjściem do Stali był nikim, jako zawodnik marengo klubu łotewskiego Dainava, nawet w nim nie mieścił się w składzie i był wypożyczany do jeszcze słabszych klubów.Trener Majewski go przygotował fizycznie i znalazł mu pozycję , którą można nazwać libero linii ataku,a na której Hamulicz dowiódł talentu i niepospolitych umiejętności w kierowaniu grą i wykańczaniem akcji. I trafił do Francuskiej Toulouse. Trener Majewski pokazał,że ma siłę sprawczą i w strategi klubu przewidziano sprowadzanie młodych, nieznanych zawodników, aby trener czynił z nich piłkarzy. Na przeciwnym biegunie sytuuje się Magiera, który w porównaniu ze skromnym Majewski wypina piersi po nie do końca zasłużone przez siebie ordery. Magiera sobie tylko przypisuje zasługi w zdobyciu Tytułu w 2017 roku oraz w dobrym wyniku w LM jesienią 2016 roku zapominając,że zespół do występów w sezonie 2016/17 przygotował trener Besnik Hasi . To on wywalczył awans do LM i to on sprowadził do Legii VOO. Trener Hasi kontynuował metodę przygotowania fizycznego Czerczesowa zwaną superkompensacją, ale na wyższym o 20% pułapie objętościowym wysiłku. Superkompensacja dzieli się na 4 fazy : intensyfikacja, akumulacja, transformacja, po której następuje erupcja homeostazy. Bardzo dobra forma fizyczna zawodników po mało dynamicznym początku sezonu musiała przyjść, a skorzystał z tego Magiera. Natomiast VOO , sprowadził Hasi znając go jako wybitnie utalentowanego zawodnika z Anderlechtu powoływanego do wszystkich reprezentacji Belgii w kategoriach młodzieżowych, a który trafił do silnego angielskiego Norwich. To VOO rządził na boisku, a inni zawodnicy jemu się podporządkowywali.Każdy bowiem zawodnik na boisku wie jak wielkim dobrodziejstwem jest mieć do kogo podać piłkę i to do zawodnika, który wie jak ją najlepiej spożytkować , który kieruje grą, wyznacza role , określa kierunki natarcia i bierze na siebie odpowiedzialność. To VOO stworzył Magierę,a nie odwrotnie. Po odejściu VOO za Hasim do Olympiakosu, gra Legi się załamała, a zawodnicy domagali się ustąpienia Magiery - co resztą nastąpiło. Nie chcę rozwijać tematu ,ale konkluzja jest taka,że Majewski jest na naszym rynku trenerem niedocenianym , chyba dlatego ,że brakuje mu przebojowości ,a jego drużynie szczęścia tak jak we wczorajszym spotkaniu.. O tym,że Legia ustawiona został ofensywnie i co z tego wyszło. Tytułem uzupełnienia do sprawozdania Gawina. Trener Runjaicz ustawił Legię w systemie 3-4-3,a do tego wreszcie w organizowaniu akcji ofensywnych wraz ze zbliżaniem się do pola karnego rywali następowało przyśpieszenie tak zawodników jak i piłki.Niestety nasi zawodnicy mieli trudności z odbiorem lub przechwytem piłki z powodu wadliwego ustawienia się lub spóźniania się z atakami na rywali. Kilka razy nie potrafiliśmy skorzystać z prezentu rywali w postaci darowania piłki w polu karnym lub przed , bo zabrakło spokoju w rozegraniu oraz wyboru najkorzystniejszego wariantu.Od 60' nasza drużyna zaczęła grać na utrzymanie wyniku,ale czyniła to nieporadnie dopuszczając rywali do stworzenia kilku groźnych sytuacji podbramkowych. Indywidualnie to raziła mała produktywność Kapustki, schematyzm taktyczny Wszołka oraz słaba komunikacja pomiędzy Jędrzejczykiem i Nawrockim.Co do Wszołka to owszem w szkoleniu taktycznym zawodnika zwraca się uwagę,aby atakując indywidualnie nie oddawał piłki w zbytnim oddaleniu od rywali ,ale będąc jak najbliżej ,ale czasami trzeba umieć wykorzystać lukę pomiędzy obrońcami i podać w nią pikę do wychodzącego na dogodną pozycje partnera - czego Wszołek nie robił..Natomiast pomiędzy Jędrzejczykiem a Nawrockim wytwarzała się luka w która parę razy weszli rywale ,a Ratajczyk miał obowiązek zdobyć bramkę. W dobrym kierunku idzie rozwój Muciego , aczkolwiek musi on złapać balans pomiędzy egoizmem,którego ma za mało ,a kolektywizmem , którego w jego grze, tak jak wczoraj było za dużo. Zaś Pekhaert jest widoczny tylko wtedy kiedy zdobywa bramkę. Smile. O tym ,że Stal musi popracować nad fartem. Trener Majewski ustawił Stal 3-6-1 i grając w tym systemie zawodnicy utrudniali nam dokładne i szybkie rozpoczynanie akcji od tyłu ,a sami celnie podając rozgrywali własne akcje tak na naszej jak i na swojej połowie.Problemami Stali jest z jednej strony niespodziewane tracenie piłek w bezpośredniej bliskości własnego pola karnego oraz wołająca o pomstę do nieba indolencja strzelecka. Młody sędzia Damian Kos ( 33 lata) od początku spotkania wykazywał zdecydowanie w decyzjach i dzięki temu nie dopuszczał do ich kontestowania.Pozwalał grać, nie kierował się w rozstrzygnięciach okrzykami bólu, czy gestami zawodników ( jak np. w przypadku bezzasadnego domagania się karnego przez Ratajczyka) , nie szafował kartkami , nie pouczał , a mimo to zawodnicy przestrzegali reguł i zasad sportowej walki i jej granic.Zbyt często sędziowie wierzą, że to od nich wyłącznie zależy jak zawodnicy traktują się wzajemnie na boisku i równie często sytuacja wymyka się spod ich kontroli. Kos zachował równowagę miedzy tymi metodami i zaufał zawodnikom i na tym wygrał. Być może wpływ na spokojne prowadzenie była nieobecność na boisku prowokatora Josuego Smile. Sędzia Kos był wczoraj jednym z najlepszych aktorów ,tego w sumie mocno średniego widowiska. Trener Majewski stał się kolejnym trenerem , który ,jak stwierdził , przyjechał do Warszawy po punkty . To przekonanie,a może tylko nadzieja , nie wynika z oceny siły gry własnej drużyny,ale ze słabości Legii. I stał się kolejnym, który obszedł się smakiem, nie dlatego ,że Legia taka mocna ,ale dlatego ,że jego drużyna taka słaba.
This is a comment on "Legia - Stal 2-0: Futbol otwarty"