A+ A A-
  • Zbyszek
Moim credo jakim kieruję się przy pisaniu refleksji, generalnie, o Legii sprowadza się do tego,że krytykuję mój klub kiedy na to zasługuje, ale go nie ośmieszam i nie poniżam oraz w żadnym wypadku nie powielam opinii patopismactwa, które zachowuje się tak jak by tylko czyhało ,aby jej obrzydliwie dokopać. Mój stosunek do Legii mogę porównać dp relacji z siostrą, którą krytykowałem , pewno za często, ale gdy ktoś inny ją atakował to jej broniłem , jak na wyleniałego lwa przystało.Smile. W przypadku Legii nadmierna krytyka po przegranej pierwszej połowy dwumeczu była delikatnie mówiąc nie na miejscu. Ja uważam siebie za racjonalistę, który metodycznie nie zadawala się rejestracją skutków, lecz usilnie stara się dociekać przyczyn. Wydaje się być poza sporem ,że piłka nożna to prosta gra , w której błądzenie jest rzeczą zawodniczą.Więc ocenianie wielu uznawanych za błędne zachowań boiskowych jako nienormalnych trąci delikatnie mówiąc aberracją. Gdyby bowiem zawodnicy nie popełniali błędów , głównie w obronie, to każde spotkanie kończyłoby się wynikiem0:0. I to byłby koniec piłki nożnej jako sportu, bo nikt by takich spotkań nie oglądał, bo nikt by nie wygrywał. A istotą sportu jest wygrywanie ,wyłanianie zwycięzcy , mimo ,że 99.9 % uczestników to przegrani - a może właśnie dlatego.Smile. Jest wielu takich , którzy dzielą błędy na błędy zwykłe i na wielbłądy, jak by to cokolwiek zmieniało.Nie zamierzam zajmować się ani klasyfikowaniem błędów,ani ich definiowaniem , gdyż tego jest zbyt wiele ,a już opisywanie błędów logicznych jest jak studnia bez dna. Dla celów tej refleksji wystarczy stwierdzenie,że w przypadku piłki nożnej błędem nazywamy każde odstępstwo od idealnych zasad panowania nad piłką i posługiwania się nią w określonym celu.Tak więc praprzyczyną błędów w piłce nożnej jest niedostosowanie taktyki i organizacji gry do umiejętności zawodnika ( błąd trenera) oraz braki techniczne zawodnika sprawiające,że piłka jest mu nieposłuszna lub w inny sposób umożliwiające realizację zamiarów wrogiego zespołu.Obserwatorzy dostrzegają tylko konsekwencje błędów i to tylko wówczas ,gdy wpływają bezpośrednio na wynik . Błąd, który takich skutków nie ma, jest niezauważany lub pomijany. Jednocześnie nazywając jakieś zachowanie błędem na ogół poprzestajemy na opisie na czym on polegał , na poziomie wykonawczym . Na ogół na zasadzie gdybania : gdyby zagrał inaczej, gdyby zachował się nie tak ,a tak, gdyby ustawił się odmiennie itd itp. Szerszy ogląd pozwala zauważyć,że błąd wykonawczy najczęściej wynika z tego,że zawodnik wykonuje zagranie ,którego nie potrafi poprawnie wykonać albo zachowuje się niewłaściwie w skomplikowanej sytuacji boiskowej i wybiera nietrafne jej rozwiązanie. Tym samym to zawodnikowi przypisujemy wyłączną winę za błędy i ich negatywne skutki. Zapominamy przy tym,że zawodnik sam siebie nie wystawia,sam nie ustala ustawienia ani organizacji gry, sam sobie nie stawia zadań. Rolą trenera jest dopasowanie struktury gry do możliwości i umiejętności zawodniczych . Wiemy bowiem,że umiejętności zawodników i ich możliwości fizjologiczne są różne i m.innymi z tych powodów jedni grają w Aklasie, a drudzy w Ekstraklasie Smile..Lecz także nie każdy zawodnik posiadł jednakowym stopniu umiejętności technicznie oraz nie jest tak samo dobrze wyszkolony taktycznie. Mnie u trenera Runjaicza zaczynało razić nie tyle stawianie trudnych zadań , ile obarczonych zbyt dużym ryzykiem niepowodzenia. Dobrze się więc stało,że we wczorajszym spotkaniu zrezygnował z wymagania od zawodników rozgrywania piłki od tyłu, w tym od bramkarza, co owszem ma sens ,ale nie przeciwko rywalom nastawionym na gegenpressing. To co było atutem Austrii w Warszawie, w Wiedniu zostało zniwelowane. Nieuchronność popełniania błędów w grze w piłkę nożną wymaga od trenera , sztabu ,ale i samych zawodników wypracowania systemu reakcji na te błędy. Wedle nauk prakseologii oraz pedagogiki reakcja na błąd człowieka zaczyna się od jego dostrzeżenia oraz zrozumienia jego istoty i dlatego taka reakcja nie może być emocjonalna,ale racjonalna,a to wymaga zachowania dystansu , nie usprawiedliwiania ,ale też nie całkowitego deprecjonowania i odrzucania. Zawodnik nie może być uspokajany za zasadzie ,że "nic się nie stało", bo to by oznaczało zgodę, aby postępował tak dalej. W postępowaniu z konkretnym zawodnikiem pomaga nie tylko znajomość jego osobowości , temperamentu,ale przede wszystkim wiedza z zakresu pedagogiki i psychologii oraz praktyczne doświadczenie. Aby nie utracić autorytetu trener nie może za swoje błędy obwiniać zawodników i np. odsuwać ich od pierwszego składu lub też medialnie ich dyskredytować. Trener Runjaicz we wczorajszym spotkaniu postąpił jak wytrawny szef , bowiem na rewanż ustalił taki sam system gry oraz wystawił tych samych zawodników ( poza kontuzjowanym Pankovem) jak w przegranym spotkaniu w Warszawie.. Można przypuszczać,że kierowały nim dwie przesłanki, a mianowicie chciał dać szanse rehabilitacji zawodnikom, którzy przy Ł3 zagrali słabo , co tyczy głównie Tobiasza, Kuna, Guala i Elitima oraz uznał,że zawodnicy poznali sposób gry oraz niejako na własnych nogach doświadczyli mocnych i słabych stron rywali. W moim przekonaniu postawienie na ambicje, na odzyskanie dobrego imienia i szacunku kibiców było motorem napędowym postawy zawodników Legii, bowiem ci najmocniej krytykowani zagrali bardzo dobrze,a Gual i Elitim koncertowo. W pierwszym spotkaniu Legia stanowiła zbieraninę większych i mniejszych indywidualności,a nie drużynę stosującą zespołowe techniki obronne i ofensywne. Wczoraj przez godzinę oglądaliśmy Legią,która przeszła w tych aspektach metamorfozę. Przede wszystkim nasi gracze stosowali zasadę,że stopień bezpieczeństwa w grze obronnej sprowadza się do odległości piłki od własnej bramki . Im piłka dalej, tym bezpieczeństwo większe . Mało tego takie trzymanie piłki z dala od własnego pola karnego pozwala na bardzie odważne granie bez obawy ,że każda strata piłki to potencjalna strata bramki.Przez te 4 kwadranse z przyjemnością można było obserwować stosowanie takich technik obronnych jak ; skracanie i zawężanie pola gry. W ten sposób utrudnialiśmy rywalom manewrowanie z piłką w rejonie przed i z boków pola karnego. Poprawnie wyglądała asekuracja i przekazywanie oraz całkiem dobrze gra aktywną strefą. Polega ona na kolektywnym, zaczepnym działaniu zmuszającym przeciwnika do popełnienia błędu.Także atakowanie miało nareszcie charakter zespołowy polegający na współdziałaniu "dwójkowym" "trójkowym " i tak jak przy trzeciej bramce "czwórkowym". Skuteczna gra naszej drużyny załamała się w 61' po zejściu z boiska Marca Guala ,a pogłębiła się po zmianie Elitima. Podejrzewać należy ,że trener dostrzegł,że zawodnicy ci są bardzo mocno zmęczeni i nie są w stanie grać na tak dużej intensywności do końca pojedynku. Tylko,że zwłaszcza zmiana Guala to nie tylko utrata zawodnika , który był najgroźniejszy dla przeciwnika i musiało go pilnować, często bezskutecznie, 2, a nawet 3 rywali i po jego zejściu mogli wspomagać ataki własnej drużyny ,ale też był to czytelny sygnał dla naszych zawodników,ażeby przejść od gry defensywnej i bronić wysokiego prowadzenia.Nie chce mi się wierzyć,aby Runjaicz zdejmując Guala uczynił to uznając spotkanie za rozstrzygnięte. Legia wczoraj przez godzinę zagrała tak jak oczekuje się od drużyny faworyzowanej, a więc spokojnie ,a jednocześnie agresywnie, dojrzale,a równocześnie dynamicznie w ataku. Zespół teoretycznie lepszy nie może z tym teoretycznie słabszym grać futbolu reaktywnego ,ale musi grać aktywnie i odważnie do przodu. Takim sposobem gry trzyma się przeciwnika z dala od własnej bramki i zmusza się go do koncentracji na grze defensywnej. Szalona i nerwowa końcówka spotkania nie wynikała w moim przekonaniu ze spadku sił fizycznych zawodników Legii ,ale miała podłoże mentalnościowe ( cokolwiek to znaczy) na bazie podświadomości . Gdzieś tam w czeluściach autonomicznego układu nerwowego tkwi ukształtowane przekonanie ,że trzeba bronić zdobyczy, która jest wystarczającą. Pewnikiem da się taką konstrukcję wywieść z modelu neurobiologii i psychologi ewolucyjnej. Inaczej mówiąc nasza wola "wie" ,że korzystny wynik jest efektem ofensywy ,ale nasza podświadomość przeważa szalę na rzecz obrony zdobyczy.Nauka twierdzi,że zmiany w nastawieniu są możliwe, ale wynikają ze zdobytego doświadczenia w grze z równorzędnym zespołami w których wygrana zależy od prowadzenia otwartej gry , ale także od nieodpuszczania i graniu do końca aktywnie przeciwko słabym rywalom i przy nawet wysokim prowadzeniu . Jak go zwał , tak go zwał to Legia wczoraj spadła z samej góry prawie na dół, a już na pewno wpadła w dołek, co się nie powinno przydarzyć ,ale się zdarza, nawet w najlepszej rodzinie Smile.Sztuką jest z niego się wydostać i nasz zespól tego dzieła dokonał.Można tylko pozazdrościć tym ,którzy wczorajsze spotkanie oglądali " na żywo" , bo tak dramatyczny i szalony mecz, a do tego zwycięski z udziałem polskiej drużyny na arenie europejskiej jest rzadkim ewenementem. Konkluzja jest taka jak tytuł sztuki Szekspira : "Wszystko dobre ,co się dobrze kończy".
This is a comment on "Austria - Legia 3-5: Czapki z głów!"