A+ A A-
  • Zbyszek
Podobnie jak Gawin obejrzałem wszystkie spotkania Piasta , nie tylko w tym sezonie i mówiąc wprost osiągał wiosną tego roku wyniki znacznie powyżej stanu posiadania,a w tej rundzie jak do tej pory nieco poniżej ,a ponieważ trenera ma nadambitnego ,ale niekoniecznie fachowego ,to aż prosiło się o napisanie kilku zdań o roli przypadku ( fartu ) w piłce nożnej. Ale jak to w życiu bywa, to ono zweryfikowało zamiary,a mówiąc wprost niebywałe skandale,w postacie rażącej niekompetencji arbitra i prymitywnego chamstwa trenera Piasta. Jak trafnie zauważył Gawin zespół Piasta od dłuższego czasu gra praktycznie tak samo , tym samym ustawieniem , tym samym składem, a ponieważ ma zawodników niezłych technicznie to z różnym skutkiem usiłuje grać piłką, jak to się potocznie mówi. Z powodów bliżej nierozpoznanych od kilku lat wyniki jesienią ma marne : w 2020 na koniec rundy 13 miejsce, w 2021 - 12 miejsce, a w 2022 - 16 miejsce.Wiosną tego roku zrobił furorę, bo punktował najlepiej ze wszystkich i na koniec sezonu zajął 5 miejsce.Tę metamorfozę przypisano Vukoviczowi, przecież nie na zasadzie dogłębnej analizy tego na czym ta zmiana polegała ,ale na medialnej konieczności poszukiwania bohatera tak pozytywnego jak i negatywnego. Media w sposób mniej lub bardziej uświadomiony czynią to co się nazywa personifikacją rzeczywistości.Spektakularny wyraz to upostaciowienie znajduje np.w baśniach. Kiedy się nie wie, nie rozumie lub nie chce się zagłębiać w meandry analityczno-poznawcze wystarczy realia przypisać osobie i przydać jej cechy sprawcze. Podczas kiedy Vukovicz , jak by nie patrzeć wszedł w buty Fornalika , w te same ustawienia, w te same schematy , co w gruncie rzeczy dobrze o nim świadczyło, bo Fornalik to wielkiej klasy warsztatowiec, ale z kostycznym, zbyt zdystansowanym stosunkiem do zawodników, taka polska odmiana Santosa . Natomiast Vukovicz ma dobry kontakt z zawodnikami, ma ogień i potrafi nim rozpalić zmysły . To ta ponownie odnaleziona radość z gry odmieniła wiosną zawodników Piasta , co ja nazywam syndromem wyleniałego lwa. Dla trenera Piasta , który chyba uwierzył,że jest najlepszym trenerem, to ,że Piast przed spotkaniem z Legią znajdował się na 14 miejscu w tabeli musiało być przedmiotem frustracji , a wręcz udręki. To takie przekonanie mediów,że Piast gra lepiej ,niż osiągane wyniki sprawiło,że za przyczynę słabych wyników uznano marną skuteczność zespołu . Zdaniem tych obserwatorów zawodzili tak samo Jorge Felix , jak i doświadczony Kamil Wilczek. Pewno Vukovicz to ich obwinia o słabe wyniki , to wczoraj w pierwszym składzie wystawił młodego ( 20 lat) Kirejczyka. Wczoraj Piast wyszedł w przewidywanym składzie ,w znanym doskonale ustawieniu 4-2-3-1 , ale z nastawieniem nie na granie ,ale na przeszkadzanie na zasadzie ,że cel uświęca środki, prowokowaniu i uczynienia z brutalnej gry narzędzia do pokonania rywali. Wielu komentatorów spodziewało się,że Vukovicz będzie podwójnie negatywnie zmotywowany, bo raz ,że zespół w tabeli dołuje ,a dwa,że będzie próbował "odegrać się " na Legii. I niestety te przepowiednie się sprawdziły, bowiem Vukovicz zachowywał się jak by był w amoku , jak by walczył z baśniowym smokiem o życie. Szczególną wrogość przejawiał wobec trenera Runjaicza, tak jak by to jego obwiniał o to ,że nie dane mu było dalej pracować w Legii. Pewnikiem ktoś w Legii( zgadnijcie kto) , tak mu tę kwestię przedstawił. Lecz to nie uzasadnia słownej ,popartej gestami - agresji wobec Runjaicza w 30' oraz braku zwyczajowego podziękowania sobie trenerów po zakończeniu spotkania. Pokazał tym zachowaniem nie brak szacunku wobec kolegi trenera,ale swoje nieokrzesanie czyli prymitywne chamstwo. A prawda jest taka ,że dopóki właścicielem jest Dariusz Mioduski to dla niego drzwi do Legii pozostaną zamknięte, a po wczorajszym" wyczynie" chyba nawet jego dotychczasowi zwolennicy nie chcą go widzieć na Ł3. Ponieważ ja nigdy nie miałem złudzeń co do Vukovicza to nie zdziwiło mnie to radykalne przejście od fałszywej miłości do prawdziwej nienawiści. Trener Legii Runjaicz nie kombinował, nie eksperymentował, ani ze składem ,ani z ustawieniem, dokonując tylko jednej koniecznej zmiany ,a mianowicie na pozycji środkowego obrońcy . To podejście dowodzi,że Runjaicz realizuje zalecenia kierownictwa klubu ,że liga jet najważniejsza i nie wolno kosztem wyników w kraju chcieć w chwili obecnej zawojować Europę. Grając tymi zasobami, które zdawały egzamin trener minimalizuje ryzyko niepowodzenia , bo po to jest . Na tym m.innymi polega jedna z kompetencji zarządzającego zasobami ludzkimi.Legia sprowadziła kilku nowych zawodników z niezłym CV, ale nasz trener wprowadza ich do składu dopiero jak musi ( vide Kapuadi) , albo jak podczas treningów pokażą ,że są lepsi od tych co mają "stałe" miejsce w składzie . To jest kwestia elementarnej uczciwości oraz sprawiedliwości ,co w piłce nożnej nazywane jest hierarchią. Zawodnicy odstawieni od pierwszego składu akceptują ten fakt, jeżeli widzą,że nowy jest lepszy ,a nie dlatego gra ,że np. drogo kosztował. Jak to kiedyś rzekł młody Kazio Deyna "wygryzając" ze składu Legii doświadczonego ulubieńca publiki Wiesia Korzeniowskiego ,że "dobry zawsze się przebije".Dodajmy - pod warunkiem ,że trener wie co to morale. Jednocześnie zauważmy ,że trener musi reagować na zmienione okoliczności we właściwym czasie i moim zdaniem wczoraj Runjaicz na osłabienie składu "wyrzuceniem' z boiska Josuego zareagował za późno. Pewno nie chciał zrywać kompozycji gry,ale widać było,że Jędrzejczykowi nie pasuje pozycja środkowego obrońcy , a na lewej stronie Kun robi wiele hałasu , z którego nic korzystnego nie wynika. Natomiast zmiany jakich dokonał w 57 ' były przemyślane i korzystnie wpłynęły na zespół. Najnowszym trendem rozwojowym w futbolu jest dążenie do zapewnienia płynności gry , która to organizacja gry ma odwzorowywać fale morskie. W Polsce fanem tego trendu jest Marek Papszun oraz jego b. asystent Dawid Szwarga ,a podąża nim też trener Runjaicz. Podstawą tego spojrzenia na piłkę nożną stanowi realizm i pragmatyzm. Jak by nie analizować współczesnej piłki nożnej to wyraźnie uwidacznia się podział boiska na trzy powiązane ze sobą ,ale autonomiczne części , które Papszun nazywa tercjami. Jest to najpierw teren w rejonie własnego pola karnego , w którym zadaniem graczy jest niedopuszczenie do groźnych akcji rywali ,a po przejęciu piłki utrzymanie się przy niej i rozpoczęcie własnego ataku, następnie jest to środkowy rejon boiska ,w którym w defensywie należy przeszkadzać rywalom oraz odbierać lub przechwytywać piłkę ,zaś w ofensywie rozwijać sukcesywnie atak , tak ,aby podłączało się do niego coraz więcej graczy, a wreszcie jest to obszar pod polem karnym rywali w którym następuje wykończenie akcji ofensywnych, a po stracie piłki utrudnianie jej wprowadzenia do gry rywalom. I ten schemat nie stanowi żadnego novum,ale to nowoczesne ujęcie zagadnienia polega na tworzeniu w każdej "tercji" swego rodzaju centrum dowodzenia i to nie jednego ,ale kilku ,zależnie od miejsca w którym znajduje się piłka i kto ją posiada.Gdy przeanalizuje się organizację gry Rakowa pod tym kątem, to widać dokładnie jak ten schemat funkcjonuje, w tym przede wszystkim jak rozkłada się ciężar prowadzenia gry i ponoszenia odpowiedzialności na poszczególnych zawodników, w tym ze świadomej rezygnacji z rozgrywającego . W Legii gra ofensywna oparta jest na poczynaniach Josue ,ale pozostaje otwarte pytanie czy po wczorajszym doświadczeniu to oparcie jest tak bardzo oczywiste i czy nie wymaga zrewidowania. Podstawą falowej płynności gry ofensywnej jest sprawne przenoszenie piłki pomiędzy "tercjami" czyli niedopuszczanie do jej straty ,zwłaszcza w pierwszej i drugiej tercji . Wczoraj już w 2' widzieliśmy co czego mogła doprowadzić strata Kuna w środku pola. Trener Runjaicz nie ma obecnie , poza Augustyniakiem ( zobaczymy co pokaże Marco Burch) , żadnego obrońcy zdolnego do wprowadzenia piłki do gry od obrony, więc kiedy piłkę miał Tobiasz to wybijał ją w pole poza strefę obrony. Z jednej strony jest to bezpieczne ,ale z drugiej jest sprzeczne ze spychaniem dużej liczby rywali do obrony swego przedpola bramkowego metodą płynnego ataku. Zorganizowanie gry ofensywnej wokół Josuego zdawało egzamin tylko przez kwadrans, bowiem trener Vukovicz nakazał utrudniać mu gry przez agresywne krycie w środku pola przez Tomasiewicza lub Krykuna ,a na własnej połowie przez Katranisa.Ten sposób na Josuego sprawił,że tak po 15 ' stracił on koncept i grę Legii cechował coraz większy chaos. Gdyby zadanie kryjących sprowadzało się tylko do ograniczania w kierowaniu grą przez Josuego , można by powiedzieć,że zdało to egzamin,ale ich podstawowym zadaniem było prowokowanie Josuego poprzez brutalne faule, ale też odpychanie,uderzanie łokciem, szczypanie itp zachowania . Chodziło o to ,aby po pierwsze nie robił tego jeden zawodnik ,boby sędzia za wielokrotne faule go ukarał ,a po wtóre o to ,aby Josue skarżył się do sędziego , które to zachowanie arbiter mógłby uznać za kwestionowanie jego orzeczeń. Ten cwaniacki plan powiódł się w 200% , bo nie tylko Josue zamiast skupić się na grze to wykłócał się z arbitrem,a sędzia zrobił z siebie niedojrzałego błazna i niesfornego zawodnika w sposób bezczelny usunął z boiska. Wydawało mi się,że po usunięciu Josuego trener powinien wzmocnić obronę , bowiem Artur nie grał przekonująco, nie nadążał za akcjami rywali , źle się ustawiał , nie kierował obroną. I niestety spóźnił się w 45'+ i nie stanął na drodze lotu piłki co dało prowadzenie Piastowi. Jak to się powinno robić pokazał w 80' Kapuadi.Żeby dokonać prawidłowej oceny gry Jedrzejczyka to trzeba dodać,że na pozycji prawego obrońcy zagrał bardzo dobrze i to,że Legia grając w 10 przeważała nad przeciwnikiem w II połowie trzeba zawdzięczać głównie jemu i wszędobylskiemu , trudnemu do upilnowania Gualowi. Nasza drużyna miała wczoraj mocno utrudnione zadanie, bo zawodnicy Piasta, pewnikiem tak nastawieni przez ich trenera, zaniechali gry piłką ,a zamiast tego kładli się na boisku symulując ciężko pobitych po każdym kontakcie z piłkarzem Legii,a nawet i bez niego. Ja nie mam w tym względzie pretensji do zawodników Piasta, bo wykonywali polecenia trenera , natomiast rolą sędziego, której nie wypełnił, było reagowanie na taką niesportowa postawę. Cieszy ,że piłkarze Piasta , poza Katranisem i Tomasiewiczem , nie poszli w ślady swego trenera i wzajemnie z piłkarzami Legii podziękowali sobie za grę . Sędzia Damian Sylwestrzak jest obecnie forsowany do grona arbitrów międzynarodowych jako młoda, zdolna siła. Wczoraj zaczął prowadzić zawody "po aptekarsku" . Ta ostrożność pewnikiem wyniknęła z medialnych doniesień zdaniem których spodziewano się spotkania podwyższonego ryzyka w związku z miejscem Piasta w tabeli oraz agresywnymi wypowiedziami przedmeczowymi trenera Piasta. Gdzieś tak po kwadransie Sylwestrzak odszedł od tej metody sędziowania i dopuszczał do gry kontaktowej, przy czym nie reagował na ostre i agresywne faule zawodników obu drużyn , w tym zwłaszcza na te kierowane na Josuego.Bezlitośnie , brutalnie obijany Josue domagał się ochrony od arbitra. Sylwestrzak zamiast karać faularzy i symulantów pozbył się z boiska niesfornego zawodnika .Trzeba było widzieć satysfakcję Vukovicza,że jego perfidny plan się powiódł. Przy czym arbiter dokonał tego w sposób cyniczny i wyrachowany, bo karząc Josuego drugą żółtą kartką nie dopuścił do interwencji VAR. Gdyby to były czasy sprzed 20 lat + to byłoby to typowe korupcyjne zachowanie , bo inaczej trudno wyjaśnić jak sędzie może karać zawodnika, który został brutalnie sfaulowany (celowe nadepnięcie na stopę). Dla mnie Sylwestrzak dowiódł wczoraj ,że jest niedojrzały , nieodporny psychicznie i że nie dorósł do sędziowania na tym poziomie.Popełnił jeszcze kilka baboli, które nie powinny przytrafiać się nawet początkującym arbitrom. A do kompletu trzeba jeszcze zauważyć tragiczny brak współpracy arbitra z asystentami. Z tych względów Sylwestrzak nie ma prawa trafić do elity, bo właściwym dla niego miejscem jest "ośla ławka". Po wczorajszym spotkaniu czuję niesmak ,a nawet obrzydzenie.Wynik w tej sytuacji ma drugorzędne znaczenie.
This is a comment on "Piast - Legia 1-1: Zapasy"