A+ A A-
  • Zbyszek
Wszędzie, jak zaraza , wciska się polityka , niedługo tzw.prawica będzie uważała,że 2+2=3,a tzw. lewica ,że to 5. Tak obecnie Kielcami wstrząsa bitwa Prezydenta Miasta Bogdana Wenty , niegdyś PO, z Prezesem Korony Łukaszem Jabłońskim, dawniej bezpartyjnym. Otóż prezes Jabłoński zgodził się wystartować z list PIS do Sejmiku Wojewódzkiego , na co Wenta zareagował alergicznie zwołując Radę Nadzorczą klubu co by prezesa obaliła, ale ta się nie zgodziła na takie dictum. Na to Wenta z kolei zareagował odwołując przewodniczącego RN ( głównego sponsora klubu) i dwóch jej członków, aby postawić na swoim. Żadnego zarzutu merytorycznego wobec prezesa nie sformułował, ba, nawet nie ma pretensji ,że ten idzie z PISem, ale o to ,że go łaskawie o zgodę nie zapytał.Jak to się ludziom we łbach przewraca, jak to woda sodowa mózg wypłukuje. Tacy jak Wenta i wielu innych wychowanych w PRL, werbalnie odcina się od tamtego ustroju, ale mentalnie to popłuczyny po komunie . Im się wydaje ,że oni nie zarządzają tym co wspólne ,ale że wręcz są tego właścicielami . Obrzydliwe! Marzeniem prezesa Mioduskiego byłoby takie poparcie wśród kibiców Legii jakie ma prezes Jabłoński pośród kibiców Korony. A sama Korona wczoraj grała i wywalczyła z Legią punkt w długiej drodze do utrzymania się w lidze.Aczkolwiek przyznam,że ja zwykłem nazywać piłką nożną nieco odmienny sport od tego co zawodnicy Korony wyczyniają na boisku. Chociaż dostrzegam poprawę, bo wcześniej byli rzeźnikami ,a dziś nieco złagodnieli.Już nie kaleczą rywali, za to Legia coraz bardziej kaleczy grę. Powiedzieć,że personalia graczy Korony na kolana nie powalają to nic nie powiedzieć. Tym większy podziw dla trenera Kuzery ,że podjął się stworzenia czegoś z niczego. Na jego usprawiedliwienie dodajmy ,że jak by nie patrzeć to musi wystawić jedenastkę, bo tyle drużyna piłkarska zgodnie z przepisami liczyć musi.Do tego u trenera Kuzery dostrzec można rzetelną , obiektywną ocenę siły gry własnej drużyny oraz rywali , czego w Legii póki co ze świecą się nie znajdzie oraz dobór adekwatnej taktyki . Na przeszkodzie w jej skutecznym zaistnieniu stoją niskie umiejętności piłkarskie , co nie pozwala tych trafnych założeń zrealizować.Zawodnicy Korony prezentują szczere chęci, waleczność, wybieganie, dobrą szybkość ,ale to nie zastąpi umiejętności technicznych i taktycznych. Więc ja w zachwyt nad tym co prezentowała Korona nie wpadam, bo dla mnie futbol to sztuka panowania nad piłką. W tym stanie- jest rzeczą nie do wyobrażenia,że zespół Korony jako jedyny od wielu lat miał nad Legią przewagę w posiadaniu piłki,w ilości podań, ilości strzałów i w celności podań ( 83 do 75).Te statystyki dowodzą braku zaangażowania zawodników Legii we wczorajszy mecz. Korona gra systemem 4-1-4-1 , w każdym spotkaniu starając się zneutralizować środek pola gry . Wychodzą z racjonalnego powodu,że nie będąc faworytem muszą stworzyć zaporę dość daleko od własnego pola karnego. Jednak , tak wczoraj, zawodnicy Korony w I połowie pokazali ,że nie są zdyscyplinowanym taktycznie zespołem, bowiem po paru atakach Legii skrzydłami odeszli od założeń i wzmocnili obronę bocznych sektorów. To sprawiło ,że dostali dwie bramki po akcjach prowadzonych środkiem boiska. Można powiedzieć,że prawie do końca I polowy Kielczanie biegali ,a Legia grała i wygrywała. Po uzyskaniu bramki tuż przed gwizdkiem jak to się mówi poczuli krew i wykorzystując przewagę szybkości i zadziorności w II połowie raz za razem zagrażali naszej bramce. Szczególnie groźne były ich zagrania długimi, płaskimi piłkami za plecy naszych defensorów. Nie zmienili swego nastawienia, mimo naszego prowadzenia 3:1 i zasłużyli co najmniej na remis. Legia zasłużyła na ostrą krytykę, której też i Gawin nie szczędził. Ja , który z natury jestem optymistą i chcę widzieć światełko w tunelu chcę wierzyć,że sztab Legii sporządzili plan strategiczny na co wskazują słowa trenera Runjaicza , który powiada,że walka o Tytuł będzie się toczyła do ostatniej kolejki i Legia musi być tak przygotowana, aby w tej walce zwyciężyć. Inaczej trudno wytłumaczyć fakt ,że nasi zawodnicy ustępują jak dotąd rywalom szybkościowo,że trener wykorzystuje wszystkie zmiany jakie mu przysługują i nie są to , jak wczoraj , zmiany na lepsze.Wczoraj Legia zagrała ustawieniem 3-4-3 , w ataku na odwrócony trójkąt. Komentatorzy twierdzili,że w Legii zaszło wiele zmian, a tak naprawdę to tylko Hładun zmienił Tobiasza, bo nieobecność Josue była znana. Moim zdaniem Hładun się nie popisał i nie wpływał swymi interwencjami na spokój w drużynie.Obserwuję ,że nasi bramkarze zamiast bronić coraz lepiej to bronią coraz gorzej. Być może coś niedobrego dzieje się z trenerami bramkarzy , być może Malarz swą nadmierną emocjonalnością nakłada zbyt dużą presję, bo przecież i Tobiasz i Hładun nagle nie oduczyli się fachu. Nie będę odkrywczy kiedy powiem,że system z trójką w obronie jest niekorzystny przy tych zawodnikach jakich ma do dyspozycji trener - dla wypełniania funkcji zabezpieczających. Tracimy dużo bramek , bo mamy dziurawą obronę , bo system ,aby działał to musi mieć solidnych wykonawców. A widzimy ,że Pankov ma marną koordynację ruchów i gubi się w pojedynkach indywidualnych, zaś Ribeiro jest za niski jak na walkę w powietrzu i nawet jej nie podejmuje. Wczoraj na środku obrony zawiódł Artur Jędrzejczyk, którego karygodna strata piłki dała bramkę rywalom i dała im sygnał do ataku. W I połowie mogła się podobać ekonomiczna i arytmiczna gra naszej drużyny poparta dużą elastycznością taktyczną. Kiedy rywale wzmocnili defensywę na środku pola nasi atakowali skrzydłami ,a kiedy rywale zabezpieczali boczne sektory nasi przeprowadzali akcje środkiem. Prowadzenie 2;0 było też efektem unikania bezpośrednich kontaktów oraz grą podaniami bez przetrzymywania piłki . Trudno zrozumieć to załamanie koncepcji gry w II połowie.Moim zdaniem Gawin ma tylko połowicznie rację ,że dokonywane zmiany nie miały bezpośredniego wpływu na wynik.Moim zdaniem szczególnie destrukcyjna była zmiana Guala na Rosołka w 64'. Nie tylko dlatego,że Rosołek zagrał fatalnie , nie pomagał , lecz przeszkadzał, nie pilnował ani pozycji ,ani strefy, widać,że energia go rozpierała,ale pożytkował ją wyjątkowo źle - lecz dlatego ,że Gual zaczyna łapać formę i aby wszedł na wysoki poziom musi być w rytmie meczowym . Jemu odpoczywanie na ławie przeszkadza. Wracając ab ovo - to plan Runjaicza może nie wypalić. bo Legia może odpaść z walki o Tytuł w przedbiegach, jak będzie traciła punkty z tak marnymi rywalami jak Puszcza czy Korona. Starym zwyczajem medialne repy związane z Legią usiłują odwrócić uwagę od tego co tu i teraz - sprawami personalnymi , związanymi z transferami. Są tacy co krzyczą, gdzie te transfery, tak jak by do Legii miał trafić Mbappe. Zawodnicy mogący istotnie wzmocnić Legię są poza naszym zasięgiem, nie tylko finansowym ,ale i prestiżowym. Z konieczności tematem stał się status Josuego, któremu kontrakt kończy się 30.06.2024 roku. Ja dodam,że w tym terminie umowy kończą się jeszcze : Arturowi Jędrzejczykowi , Gilowi Diasowi, Oedrimie Zybie, Tomasowi Pekhartowi oraz młodym : Wojciechowi Banasikowi, Jakubowi Adkonisowi i przede wszystkim Filipowi Rejczykowi. Szczególne emocje budzi ewentualne przedłużenie kontaktu z Josue, na czym jak twierdzi Jacek Zieliński Legii zależy ,a Josue jak można zrozumieć czeka na lepszą ofertę, zasłaniając się tym, co powie rodzina. Wczoraj w "Cafe futbol" z rewelacją wyskoczył Hajto mówiąc że Josue ciągnie Legię w dół. Jak najlepszy piłkarz , o najwyższych umiejętnościach może szkodzić to tego ja nie wiem i najstarsi górale nie pamiętają Smile. Wczorajszy mecz pokazał,że bez Josuego Legia w podstawowych parametrach gry ( posiadanie piłki, ilość podań i ich celność) jest gorsza od zespołu walczącego o utrzymanie i pewnikiem gdyby Josue grał to dowieźlibyśmy przewagę do końcowego gwizdka. Jednocześnie nie możemy uznawać Josuego za piłkarza bez skazy i przede wszystkim trener musi zastanowić się czy piłkarz izolujący się od zespołu musi być jego kapitanem.Piłkarza możemy oceniać z trzech punktów widzenia : po pierwsze i najważniejsze jak gra na boisku, jak jest przydatny dla drużyny , jakie ma umiejętności - , po drugie jaki jest jego wpływ na kolektyw poza boiskiem, jak funkcjonuje w szatani i po trzecie jakim jest człowiekiem. Bez wątpienia do jakości gry Josuego zastrzeżeń mieć nie można. Natomiast jak miałem możność obejrzeć filmiki z szatni Legii, i w niej Josue w zasadzie jako tzw, dobry duch nie istnieje. W szatni prym wiedzie Jędrzejczyk, niewiele mu ustępuje Kapustka i trochę mnie zadziorny Tobiasz , udzielają się dość aktywnie jeszcze Kun, Pankov, Gual, Pekhart, a Josue siedzi samotnie w kącie.Co do charakteru to delikatnie rzecz ujmując można uznać,że ma trudny - o czym świadczą nie tylko wypowiedzi ( nie muszę się z nikim przyjaźnić),ale i brak odporności na krytykę i zbyt impulsywne zachowania na boisku i wobec rywali i wobec sędziów.Dla mnie Josue to mimo wszystko wartość dodana i powinno się z nim kontrakt przedłużyć - ale nie za wszelką cenę. W naszych analizach , w naszych ocenach nie uwzględniamy w dostatecznym stopniu wpływu technik wizualnych na taktykę, organizację gry oraz kształtowanie zachowań piłkarzy na boisku.Dziś każde spotkanie można obejrzeć dowolną ilość razy ,nawet przez internet.Szkoleniowcy mogą oglądać mecze innych drużyn trenowanych przez uznane sławy, poznawać ich pomysły i opracowywać własne rozwiązania. To nie te czasy kiedy Jacek Gmoch to co widział notował w kajecie ,albo zapisywał na taśmie magnetofonowej. Jak weszły zapisy video i powtórki magnetowidowe to trenerzy potrafili całymi godzinami męczyć graczy analizą popełnionych przez nich błędów w czym "arcymistrzem " był Orest Lenczyk. Dzięki tym wynalazkom trenerzy zamiast mówić zawodnikom co i jak mogą im pokazać, co też sprawiło ,że w futbolu doszło do szalonego postępu na wszystkich polach. Za głównego przedstawiciela myśli szkoleniowej, która byłaby niemożliwa bez technologi video uchodzi Pep Guardiola. Zaszywał się on samotnie w pokoju na wiele godzin i oglądał nagrania z meczów szukając rozwiązań taktycznych ,nawet jeśli w perspektywie miał spotkanie ze słabszym przeciwnikiem. Na tym polu następuje spotkanie analityków z trenerami, obydwie strony szukają rozwiązań problemów. I na tym tle nie potrafię ukryć irytacji ,że Legia powiela stale te same błędy , głównie w defensywie , że nie widać poprawy co świadczy o tym ,że sztab mimo dostępności materiału analitycznego nie wyciąga konstruktywnych wniosków. Sędziemu Szymonowi Marciniakowi sukcesy, pochwały w głowie nie przewróciły. Jak był zawodowcem w każdym calu tak nim pozostał.Wczoraj posędziował bardzo porządnie, bez popisów.To była solidna robota. Mnie szczególnie imponuje nawet nie jego panowanie na boisku, takie zmuszanie do podporządkowania się zawodników, ale niedopuszczanie do prób wymuszania gwizdania rzekomych fauli. Marciniak na swoim przykładzie pokazuje jak nie dopuszczać do konfliktów, do wymierzania "sprawiedliwości " przez samych zawodników, do eskalacji napięcia. Na zasadzie podziału ról; wy jesteście od grania ,a ja od decydowania czy naruszono przepisy. Zawodnicy chcąc, nie chcąc muszą się podporządkować. Niby prosta recepta,ale dla większości nieosiągalna. Wczoraj miał dwie nieoczywiste sytuacje i obie z udziałem Artura Jędrzejczyka.W 8' ukarał Artura żółtym kartonikiem, za atak uniesioną ręką w szyję rywala. Nasz zawodnik protestował,ale nie miał racji, bo w piłce nie obowiązuje profilaktyczne zapobieganie zderzeniu się zawodników przez użycie rąk. Do drugiej sytuacji doszło w 45' kiedy to Artur sygnalizował,że był dwa razy faulowany przez Nono, raz przez odepchnięcie ,a drugi raz przez kopnięcie korkiem w czoło. To drugie zdarzenie było przypadkowe , bo Nono przebiegał na leżącym Jędrzejczykiem, kiedy ten usiłował wstać, natomiast nasz gracz padł i stracił piłkę , bo źle ułożył środek ciężkości . Ja chyba za głupi jestem ,aby pojąć jak można tak ryzykownie usiłować pomiędzy trzema rywalami wyprowadzać piłkę w bezpośredniej bliskości własnego pola karnego. Pomroczność jakaś czy co ?. Marciniak przy dwóch bramkach dla Korony weryfikował trafność ich uznania przez VAR , czego kiedyś unikał. To czego on unikał, tego my nie uniknęliśmy i moim zdaniem z Kielc Legia wraca na tarczy.