A+ A A-

Zakatarzeni

Za oknem, szaro, buro i smutno, wiatr wieje, deszcz pada za chwilę pierwszy śnieg, zatem fani skoków narciarskich się cieszą, ale i kibic piłkarski się reflektuje, że oto jest na ostatniej prostej do najważniejszego wydarzenia futbolowego czterolecia. Winter is coming, czyli Mundial zapasem, ot dziwne mamy czasy i dziwny jest ten świat!

 

W klasycznym letnim terminie już by reprezentacje się regenerowały  przed turniejem lub ładowały akumulatory na zgrupowaniach niekiedy z przeciwstawnym skutkiem do zamierzonego. Tymczasem dziś Champions League i inne ligi w pełni zmagań i właśnie dlatego pitolenie o World Master 2022 w Katarze pora rozpocząć bo już za chwilkę, już za chwileczkę, z tygodnia na tydzień z klubowej piłki przeniesiemy się na reprezentacyjną i oby tej nagłej zmiany nie przeoczyć.

Otwierając wątek reprezentacyjnego pitolenia, na początek ogłoszenia parafialne.
20 października selekcjoner Czesław Michniewicz na zakopiańskim zjeździe sportowych notabli ogłosił listę 47 piłkarzy zgłoszonych do FIFA, z których 10 listopada wybierze ostateczną 26-osobową kadrę. Oto 26 szczęśliwców i 21 pechowców, którzy są którzy, oficjalnie jeszcze nie wiadomo, ale dziennikarska i kibicowska weryfikacja już się dokonuje:

Bramkarze:
Bartłomiej Drągowski (Spezia Calcio), Kamil Grabara (FC Kopenhagen), Radosław Majecki (AS Monaco), Wojciech Szczęsny (Juventus), Łukasz Skorupski (Bologna FC).
Obrońcy:
Matty Cash (Aston Villa), Robert Gumny (FC Augsburg), Bartosz Bereszyński (UC Sampdoria), Tomasz Kędziora (Dynamo Kijów), Kamil Glik (Benevento), Jan Bednarek (Southampton/Aston Villa), Jakub Kiwior (Spezia Calcio), Mateusz Wieteska (Clermont Foot 93), Paweł Dawidowicz (Hellas Werona), Artur Jędrzejczyk (Legia Warszawa), Paweł Bochniewicz (Heerenveen), Maik Nawrocki (Legia Warszawa), Michał Helik (Huddersfield Town), Nicola Zalewski (AS Roma), Arkadiusz Reca (Spezia Calcio), Tymoteusz Puchacz (Union Berlin), Patryk Kun (Raków Częstochowa), Michał Karbownik (Fortuna Duesseldorf).
Pomocnicy:
Krystian Bielik (Birmingham City), Patryk Dziczek (Piast Gliwice), Przemysław Frankowski (Lens), Grzegorz Krychowiak (Al-Shabab), Jacek Góralski (VfL Bochum), Damian Szymański (AEK Ateny), Jakub Piotrowski (Ludogorets Razgrad), Piotr Zieliński (SSC Napoli), Sebastian Szymański (Feyenoord Rotterdam), Szymon Żurkowski (Empoli), Mateusz Klich (Leeds United), Karol Linetty (Torino FC), Mateusz Łęgowski (Pogoń Szczecin), Kacper Kozłowski (Vitesse Arnhem)
Skrzydłowi:
Jakub Kamiński (VfL Wolfsburg), Kamil Grosicki (Pogoń Szczecin), Michał Skóraś (Lech Poznań), Kamil Jóźwiak (Charlotte FC),
Napastnicy:
Robert Lewandowski (FC Barcelona), Karol Świderski (Charlotte FC), Arkadiusz Milik (Juventus), Krzysztof Piątek (US Salernitana), Adam Buksa (Lens), Dawid Kownacki (Fortuna Duesseldorf).

Dalszy rozkład jazdy:
10 listopada - ogłoszenie 26-osobowej kadry, ostateczny termin zgłoszeń do FIFA - 14 listopad
14 listopad - rozpoczęcie zgrupowania kadry
16 listopad - mecz towarzyski z Chile na Stadionie Narodowym w Warszawie
17 listopad - wylot do Kataru
Od 20 listopada do 18 grudnia  - turniej WM22 w Katarze

Post scriptum reprezentacyjne:
9 października odbyło się losowanie grup eliminacyjnych do Euro 2024, oto wyniki:
Grupa A: Hiszpania, Szkocja, Norwegia, Gruzja, Cypr
Grupa B: Holandia, Francja, Irlandia, Grecja, Gibraltar
Grupa C: Włochy, Anglia, Ukraina, Macedonia Północna, Malta
Grupa D: Chorwacja, Walia, Armenia, Turcja, Łotwa
Grupa E: Polska, Czechy, Albania, Wyspy Owcze, Mołdawia
Grupa F: Belgia, Austria, Szwecja, Azerbejdżan, Estonia
Grupa G: Węgry, Serbia, Czarnogóra, Bułgaria, Litwa
Grupa H: Dania, Finlandia, Słowenia, Kazachstan, Irlandia Północna, San Marino
Grupa I: Szwajcaria, Izrael, Rumunia, Kosowo, Białoruś, Andora
Grupa J: Portugalia, Bośnia i Hercegowina, Islandia, Luksemburg, Słowacja, Liechtenstein

Terminarz grupy E:
24 marca: Czechy vs. Polska, Mołdawia vs. Wyspy Owcze
27 marca: Mołdawia vs. Czechy, Polska vs. Albania
17 czerwca: Albania vs. Mołdawia, Wyspy Owcze vs. Czechy
20 czerwca: Wyspy Owcze vs. Albania, Mołdawia vs. Polska
7 września: Czechy vs. Albania, Polska vs. Wyspy Owcze
10 września: Albania vs. Polska, Wyspy Owcze vs. Mołdawia
12 października: Albania vs. Czechy, Wyspy Owcze vs. Polska
15 października: Czechy vs. Wyspy Owcze, Polska vs. Mołdawia
17 listopada: Mołdawia vs. Albania, Polska vs. Czechy
20 listopada: Albania vs. Wyspy Owcze, Czechy vs. Mołdawia

Okiem subiekta czyli iocosusowe mega subiektywne reprezentacyjne odczucia:
Upewniłem się odnośnie znaczenia pewnego terminu: "Hebrajskie słowo kabbalah znaczy dokładnie tyle, co 'recepcja', czyli otrzymywanie, przyjmowanie. Kabalista wierzy, że każdy człowiek może otworzyć się na mądrość, którą ludzkość otrzymała od Stwórcy." Otóż we mnie powstało przekonanie, wyznanie wiary że Stwórca sobie ze mną pogrywa. Gdy jestem pełen czarnych myśli, gdy moje przekonania odnośnie wydarzeń które mają nastąpić są przepojone pesymizmem, to wówczas Stwórca sobie kpi z moich lęków i obaw i sprawia że wszystko co tak opacznie przewidywałem w negatywnym świetle przeobraża się w rzeczywistości na wskroś pozytywnie. Ta nauka od Stwórcy była tak permanentna, że zacząłem samemu ze Stwórcą pogrywać stając się świadomym totalnym malkontentem i czarnowidzem, co w zamyśle miało owocować odwróconym szczęśliwym biegiem wydarzeń. Niestety oprócz utrwalania mojego gnuśnego obrazu na niewiele się to zdawało, bo Stwórca "grane" malkontenctwo ignorował to znaczy w rzeczywistości zaczął je potwierdzać! Mhm!
Świadomy tych gierek, oraz ponieważ znane wyrazy bliskoznaczne wyrażenia "stawiać kabałę" to: wróżyć, prorokować, prognozować, przepowiadać, jako pogrywający ze Stwórcą profeta, stawiam własną kabałę odnośnie obecnej repry pod wodzą Czesia Michniewicza.
Otóż z Meksykiem, modląc się o zakładany remis, zagramy najnudniejszy mecz tego mundialu, zęby wszystkich postronnych obserwatorów będą bolały, oba zespoły będą przesuwać i przesuwać i może o ile Stwórca pomoże ten wyśniony remis uda się osiągnąć. Jestem optymistą! Niestety w drugim meczu Czesiu "będzie miał swoje Wyspy Owcze", to znaczy ich nie doczeka, bo Saudyjczycy na stadionie bez klimy wywiną nam wszystkim niespodziewany a przykry numer, tu kraczę i kraczę przepojony czarnymi wizjami. Jest nadzieja że po blamażu w drugim meczu, w tym trzecim jeszcze będzie jakaś stawka, choć nikt na ekipę "polskich murarzy" już nie będzie stawiał i w tym cała nadzieja. Czesiu z Lewym pokłócą się na maksa o taktykę, Kulesza ciupasem trenera wsadzi w samolot, Krycha z Glikiem będą wykartkowani i ci, na których wówczas już nikt nie liczył i nie stawiał zdobędą się na husarską szarżę, dzięki której z Albicelestes osiągną remis. Co nam on da? Niestety bezzwłoczny powrót do Warszawy.
Michniewicza zastąpi Probierz, w marcu zagramy ciężki mecz wyjazdowy z Czechami, a dwa dni później z wypoczętymi, świeżymi Albańczykami. W obu umoczymy. 20 czerwca w środku piłkarskich wakacji repra poleci do Mołdawii, żebyśmy po tej eskapadzie ściągniętych z plaż urlopowiczów stwierdzili że w takiej czarnej dziurze to jeszcze nie byliśmy.
Zawistowałem, oto moja reprezentacyjna "postawiona kabała", teraz niech Stwórca pogrywa!

Dyskusja (23)
1niedziela, 23, październik 2022 16:44
iocosus
Korekta: z Saudami jednak zagramy na stadionie z klimą, która zostanie włączona żeby utrzymywać stałą temperaturę 25 stopni. Takie jest ponoć zalecenie organizatorów. 

W komentarzach pozwolę sobie na refleksję, że o ile nowy kontrowersyjny termin mistrzostw wzbudza we mnie ambiwalentne odczucia, a wręcz jestem bardzo ciekaw jak mecze "z marszu" będą wyglądały i dopuszczam że eksperyment może się okazać pozytywem, to miejsce rozgrywania Mundialu jest jednak grandą. 
Cieszą się Katarczycy, zadowolona jest wierchuszka FIFA ale dla kibica ten turniej to chyba jednak będzie gehenna. Cóż już niedługo się przekonamy.

Po ogłoszeniu listy 47 wybrańców Czesia w mediach wszyscy się zastanawiają jak będzie wyglądała ostateczna 26-osobowa kadra. Wróżenie z fusów, ponieważ tak szeroka lista powołanych jest funkcją zabezpieczenia się przed potencjalnymi kontuzjami w ostatnim bardzo intensywnym okresie gier klubowych. Ot, mięśniowe problemy Roberta Gumnego zdiagnozowane właśnie teraz najlepszym tego dowodem. Jeżeli przerwa w występach gracza Augsuburga się zasadniczo przedłuży to mundial odjedzie w siną dal. 
Zatem z selekcją ostateczną lepiej się wstrzymać i chuchać i dmuchać żeby innych kadrowiczów podobne przypadki omijały, ale z drugiej strony pokusa jest też ogromna i dziennikarskie składy są kolportowane.

Można do tej zabawy dołączyć i próbować zgadnąć co też w Czesia głowie siedzi? Odnośnie taktyki według mnie strateg Michniewicz jest już zdecydowany na grę trójką środkowych obrońców, zagwozdką może być tylko wariant hybrydowy z meczu z Walią w którym Kiwior schodzi na lewą flankę pozwalając "w fazie ofensywnej" Zalewskiemu na odważniejsze hasanie po połowie przeciwnika. Drugą wątpliwość budzi kwestia czy zagramy na dwóch napastników tak jak z Świdrem w ostatnim meczu, czy też z dwiema "dziesiątkami"  ustawionymi za plecami Lewego czyli  tak jak z Zielu i z Sebkiem Szymańskim w meczu ze Szwecją? Zakładam że CM czego nie krył wolałby ten drugi wariant, a argumentem "za" może być pauza w meczach o stawkę Karola Świderskiego!? Trudno mi uwierzyć w parę Lewy - Milik od pierwszej minuty której się dopomina choćby Marek Koźmiński, na takie dwie "klasyczne" dziewiątki według mnie zdecydujemy się tylko wówczas gdy zostaniemy zmuszeni do gonienia wyniku i położenia wszystkiego już tylko na jedną szalę.
"Na dziś" zakładam że jedenastka na Meksyk wyglądałaby następująco:
...................................................Szczęsny ........................................................
........................Bednarek..................Glik................Kiwior....................................
...Cash ...............................................................................................Zalewski...
.........................................Bielik ...........Krychowiak ............................................
..............  ..Sebek Szymański.......................................Zieliński .........................
...................................................Lewandowski....................................................
Dowodzenie CM że Bielik z Krychą nie mogą grać razem, traktuję już jako nieaktualne, moim zdaniem będzie się starał ryglować środek pola dwoma defensywnymi pomocnikami, trzecim też by nie pogardził, ale Moder odpadł, Żurkowski grzeje ławę, a Góralski ma permanentne problemy ze zdrowiem. Jeżeli w Fiorentinie nie docenią Żurka a Góral również nie zacznie grać, to na zmiany zostaną Czesiowi: Damian Szymański i Jakub Piotrowski ewentualnie Klich. 
Z absencją meczową przed mistrzostwami problemy może mieć Bednarek, wówczas zakładam że niegrającego Jana zastąpi grający i zbierający dobre opinie Mateusz Wieteska. Glika również gnębią problemy zdrowotne, ale nie wyobrażam sobie żeby CM z niego zrezygnował, oby nie ku swojej zgubie, bo forma pana Kamila ostatnio imponująca nie była.
Rezerwowa jedenastka "zakatarzonych" przez Czesia przedstawia mi się następująco: 
.....................................................Skorupski........................................................
.........................Jedrzejczyk.............Wieteska...........Gumny...............................
...Bereszyński ........................................................................Jakub Kamiński...
...............................................Klich ........... Piotrowski ........................................
................... Swiderski......................................................Piątek..........................
..........................................................Milik............................................................
Mamy w ten sposób 22 piłkarzy, do których dochodzi trzeci bramkarz - Grabara lub Drągowski, Damian Szymański do roszady w środku pomocy oraz w miarę uniwersalni i zadaniowi Przemysław Frankowski i Dawid Kownacki. Gdyby selekcjoner uparł się na czwartego bramkarza odpadłby jeden z dwóch ostatnich. Ewentualnie za Piątka może wskoczyć doświadczony Grosicki.
Tak mi się jawi kadra Michniewicza na mundial. 
2poniedziałek, 24, październik 2022 04:03
a-c10
@ Iocosus:

Wchodzę w to Smile Oto moja kabała (bez malarzaWink) – po sparringu z Chile (wymęczone 1:0) i w mediach, i – podobno – wewnątrz kadry nasilają się spory o to, jak grać. Czy preferowany przez Czesia (i stronnictwo Glika) murowaniec, czy może odważnie(j), jak życzyłby sobie tego Lewy (i jego przyboczni). Podobno do ostatnich chwil przed meczem z Meksykiem selekcjoner myśli, kombinuje, analizuje, tworzy i koryguje kolejne plany… Po czym po sześciu minutach rywalizacji wszystko to zbiera w pysk, bo El Tri strzelają nam gola. Wynik 1:0 utrzymuje się do przerwy, co można uznać za najniższy wymiar kary, gdyż w kilku sytuacjach – o dziwo! – fenomenalnie broni Szczęsny, w paru innych rywale pudłują. O naszych szansach nie ma co mówić. Dosłownie. W pierwszej połowie nie oddajemy choćby pojedynczego strzału. Parę minut po zmianie stron Meksykanie dochodzą do wniosku, że nie ma sensu głupio się narażać i skupiają wysiłki na pilnowaniu rezultatu. U nas zasadniczo bez zmian. No, może poza strzałem Grzegorza Krychowiaka z 35 metrów, który był bliski wywołania skandalu dyplomatycznego: bramkę minął, co prawda, w ogromnej odległości, za to wylądował niebezpiecznie blisko granicy z Arabią Saudyjską.

Robert Lewandowski jest w tym meczu ściśle pilnowany i systematycznie obijany przez meksykańskich obrońców. Niby nic wielkiego: tu delikatny kuksaniec, tam przyjacielskie podszczypnięcie, siam czułe posmyranie korkami po łydce… Niestety, ziarnko do ziarnka – w 72. minucie nasz kapitan pada na murawę i z grymasem bólu na twarzy wzywa sztab medyczny. Ów zaś po chwili wykonuje w stronę ławki złowieszczy młynek. Na boisku pojawia się Arkadiusz Milik, ale połowa widzów w Polsce ma to w dupie i przełącza kanał.

Przez następny kwadrans nie dzieje się zasadniczo nic. W meczu, rzecz jasna, bo w internecie zaczynają już latać pierwsze memy o trzech meczach „o”. Wreszcie nadchodzi 89. minuta. W zamieszaniu po przypadkowym – i, jak się później okaże, niesłusznie nam przyznanym – rzucie rożnym piłka spada pod nogi Karola Świderskiego. 1:1. Meksykanie biegną z pretensjami do sędziego. Jak to oni, nie przebierają ani w słowach, ani w gestach, przez co czterech z nich ogląda żółte kartoniki. A że dla połowy z tych czterech są to żółtka numer dwa w tym meczu (trzeba było Roberta nie maltretować…), zmuszeni są kończyć spotkanie w podwójnym osłabieniu. Sędzia dolicza do drugiej połowy aż dziesięć minut (kontuzja RL, zamaracha po wyrównującej bramce). Początkowo nie dzieje się nic. Wiadomo, Meksyk w dziewiątkę atakować nie będzie, a my nie bardzo umiemy. No ale w jedenastej (!) z tych dziesięciu Matty Cash dogrywa do Piotra Zielińskiego. Ten przypomina sobie wspólne czasy w Neapolu i kapitalnym passem uruchamia Arka Milika. Milik strzela i – o dziwo – trafia. Nie, naprawdę, do bramki, nie w posterunek graniczny. 1:2. Jak później skrupulatnie wyliczy Tygodnik Kibica, był to jego trzeci kontakt z piłką. Na razie jednak nie ma to żadnego znaczenia, bo oto chwilę później sędzia kończy mecz, a Meksykanie rozpoczynają następną rozpierduchę. W jej efekcie dwóch kolejnych ogląda czerwone kartki, plus jeszcze jeden już w tunelu. Oczywiście, całej piątki (łącznie z ukaranymi poprzednio) zabraknie w spotkaniu z Argentyną (która parę godzin wcześniej bez fajerwerków, ale i bez problemów ograła Saudyjczyków 2:0).

Nazajutrz w naszym obozie radość raczej stonowana. Znaczy C.M., rzecz jasna, triumfuje jakby właśnie wygrał finał, niemniej w środowisku optymizm umiarkowany. No bo owszem, wygraliśmy i zrobiliśmy duży krok w stronę 1/8. Po pierwsze jednak, co z Lewandowskim? Po drugie, czy na aby na pewno wygraliśmy? Meksykanie składają oficjalny protest w sprawie sędziowania. W powtórkach widać jak na dłoni, że tamten korner nam się za cholerę nie należał. W dodatku podnoszona jest też sytuacja z końcówki pierwszej połowy, kiedy to nieco spóźniony z interwencją Glik szarpnął wychodzącego na czystą pozycję Meksykanina. A rzecz miała miejsce w polu karnym. Na żywo nie wyglądało to strasznie, jednakowoż każdy kolejny replay… Co gorsza, ktoś (pewnie jakiś ruski troll) rzuca do sieci fejka, że FIFA ma się tym protestem poważnie zająć i że nic nie jest jeszcze przesądzone. Wśród polskich ekspertów i „ekspertów” wrze. Jan Tomaszewski gardłuje, że gdyby Matty Cash był prawdziwym Polakiem, przyznałby się, że to on ostatni dotykał piłki (choć de facto był to Sebastian Szymański), no i, rzecz jasna, domaga się powtórzenia meczu. Weszło wynosi Czesia pod niebiosa, Sportowe Fakty mieszają go z błotem. Normalka.

Ostatecznie FIFA, jak ma to w zwyczaju, ze szczerego serca radzi Meksykanom, aby wsadzili se swój protest w dwunastnicę i do meczu z Arabią Saudyjską przystępujemy z trzema oczkami na koncie. A w zasadzie to z sześcioma, no bo przecież łatwo wygramy. Wygramy, prawda…? Lewandowskiego jako tako udaje się przywrócić do stanu używalności, przez co wtorkowy bohater Milik znów siada na ławie (podobno dość mocno podnosi mu to ciśnionko), a Lewy wychodzi od startu. Gołym okiem widać jednak, że nasz kapitan jest wyraźnie nieswój. Nie on jeden zresztą. Cała ekipa gra tak, że Jerzy Brzęczek, który specjalnie na ten mecz przerwał przeglądanie ofert pracy w okręgówce, zanosi się gromkim śmiechem. Jeden Zalewski coś tam szarpie i w 41. minucie po faulu na nim mamy rzut karny. Piłkę na jedenastym metrze ustawia Lewandowski i… trafia w słupek. Po trzech kwadransach 0:0. Na drugą połowę Lewy już nie wychodzi (co podobno mocno podnosi mu ciśnionko), zastępuje go Milik. W przerwie eksperci w studio robią dobrą minę do złej gry i przekonują, że zaraz muszą paść jakieś bramki. Mają rację. Osiem minut po zmianie stron jeden z bardzo nielicznych wypadów Saudyjczyków przynosi im prowadzenie. Co prawda, błyskawicznie wyrównuje Milik (piękny cross Zalewskiego), ale później już do końca bijemy głową w mur. Na domiar złego, w 85. minucie Krychowiak fauluje jednego z rywali w szesnastce. Sędzia dla wszystkiego konsultuje się z VARem i wskazuje na wapno. Tyle tylko, że wykonawca karnego bierze przykład z RL9 i obija aluminium. Zresztą, niemal dokładnie w tym samym miejscu, nawet gdyby chciał, to by tak nie pocelował.

1:1 i tak do końca to nie wiadomo – zżymać się na fatalny poziom widowiska i troskać o Lewego, czy może jednak cieszyć, bo przecież już prawie wyszliśmy z grupy? Sześć godzin później okazuje się, że jednak to drugie. Argentyna bowiem pewnie rozbija zdemoralizowany, zdziesiątkowany Meksyk 4:1, pieczętując przy tym swój awans i niemalże także nasz.

No właśnie: niemalże. Przed ostatnią kolejką chodzą słuchy, że Meksykanie wciąż są na nas potężnie wkurwieni i podobno całkiem serio rozważają, czy aby celowo nie podłożyć się Saudyjczykom tak, aby to oni, nie my wyszli z grupy. Zresztą, celowo czy nie, atmosfera w obozie El Tri jest, bardzo delikatnie rzecz ujmując, daleka od ideału. Pierwszy raz od wiek wieków wracają z MŚ do domu już po trzech meczach. Trener na wylocie, połowa składu też. Zwycięstwo KSA należy w tych okolicznościach rozpatrywać jako całkiem realny scenariusz. W czystej teorii, remis z Argentyną daje nam pewne 2. miejsce. Tyle tylko, że grupę D najprawdopodobniej wygra Francja, a Albicelestes mają dość świeżo w pamięci swój ostatni mecz 1/8 finału MŚ z Les Bleus i raczej nie uśmiecha im się powtórka, toteż na pewno nam nie odpuszczą. Co więcej, znów nie wiadomo, czy zagra Lewandowski.

Ostatecznie gra, choć jest półżywy, ale z Milikiem w parze, nie Świderskim. Media robią wielki szum anonsując starcie legendy Barcelony z jej obecną megagwiazdą. Z ogromnej chmury spada ledwie drobny kapuśniaczek, bowiem nasz mecz ze Scalonetą to klasyczny Czesioball: gryziemy trawę, jeździmy na dupach, przesuwamy, doskakujemy. Szczęsny dokonuje w bramce absolutnych cudów. Glik z zabandażowaną, zakrwawioną po jakimś zderzeniu głową walczy o górne piłki. Bielik i Krycha ganiają za Messim jak psy za suką. Kuśtykający Lewandowski dzielnie rusza do pressingu, ale już po półgodzinie musi ustąpić miejsca na boisku Sebkowi Szymańskiemu, który wykona w tym meczu więcej wślizgów, niż w całej dotychczasowej karierze. Kiedy sędzia odgwiżdże koniec zawodów przy stanie 0:0, wszyscy padną na glebę, pół ze szczęścia, pół z wyczerpania. Po czym dowiedzą się, że w tezetwu międzyczasie w Meksykanach wygrała gorąca, latynoska krew i zrobili z Saudyjczyków wkład do burritos.

Koniec końców zatem z pięcioma punktami na drugim miejscu wychodzimy z grupy. 4. grudnia Benzema, Mbappe i reszta robią z nas ratatouille. 1:5, merci beaucoup, au revoir!.

Taki występ wywoła w polskim środowisku piłkarskim kompletny mindfuck. Zwolennicy Czesia (Weszło, Kanał Sportowy) podkreślać będą, że oto właśnie pierwszy raz od – bagatela – trzydziestu sześciu lat wyszliśmy z grupy na Mundialu, za co Michniewiczowi należy się pomnik. Przeciwnicy (SFWP, PS) skontrują, że dokonaliśmy tego nieprzyzwoitym wręcz fuksem i w stylu wołającym o pomstę do nieba, a naszym najlepszym zawodnikiem był [tu wstaw nazwisko sędziego z meczu z Meksykiem], zaś Michniewicza należy czym prędzej zwolnić, by „nie marnować potencjału naszych piłkarzy” (który to potencjał świetnie było widać zwłaszcza w meczach z Arabią Saudyjską i Francją).

Sam Czesio wykręci wszystkim niezłego figla i jako bodaj pierwszy polski selekcjoner w historii dobrowolnie, w glorii odejdzie ze stanowiska. Dostanie bowiem cynk, że władze Lecha chcą się rozstać z van den Bromem i chętnie zaoferowałyby mu możliwość powrotu na stare śmieci. Ostatecznie jednak szefostwo Kolejorza weźmie do ręki kalkulator, obliczy odszkodowanie dla Holendra i jego sztabu i zmieni zamiar, a Michniewicz zostanie na lodzie.

Gdzieś tam jeszcze w tle wybuchnie afera z Barceloną, która będzie się domagać od PZPN odszkodowania za desygnowanie do gry kontuzjowanego Lewandowskiego, wskutek czego jego uraz się pogłębił i następnym razem chłopak wyjdzie na boisko w kwietniu. Albo i w ogóle w następnym sezonie.

Za namową Mariusza Piekarskiego, Cezary Kulesza mianuje selekcjonerem jakiegoś zagranicznego przeciętniaka (no to się musi udać, do trzech razy sztuka, nie…!?), przez co do końca eliminacji będziemy drżeć o awans na ME’24. Ostatecznie go wywalczymy, ale już pod wodzą Jacka Zielińskiego, którego w Cracovii zastąpi Aco Vuković, co z kolei sprawi, że Senator zostanie wreszcie fanem Pasów Very Happy

Niniejszym uroczyście oświadczam, iż pisałem to wszystko na czysto i na trzeźwo. A w ogóle, znając fenomenalne poczucie humoru Stwórcy, i tak wydarzy się coś jeszcze bardziej odjechanego.
3poniedziałek, 24, październik 2022 19:25
iocosus
A-c10: "... i tak wydarzy się coś jeszcze bardziej odjechanego" - i tego się obawiam, ... chociaż gdyby  Stwórca z nas domorosłych speców piłkarskich znad Wisły chciał zakpić, to my na przykład po wyjściu z grupy w stylu Greków z 2004 i taki mecz w 1/16 z Francuzami byśmy wygrali. Jak? Tylko Stwórca Kpiarz raczy to wiedzieć  ... , może Żabojadów chciałby pokarać za wewnętrzne kłótnie, albo bukmacherce zadałby pokutę! No i wówczas obwołany w Polsce król Czesław Strateg Wielki wzniósłby się chyba do nieba! Aż strach myśleć jaką wtedy karę za grzech pychy by nam zapodał Kpiarz w kolejnym meczu. Obstawiałbym w ćwierćfinale minimum gorzkie "seven up" dla schłodzenia rozgrzanych głów, obojętnie kto by nie był naszym rywalem.

"Czesio wykręci wszystkim niezłego figla i jako bodaj pierwszy polski selekcjoner w historii dobrowolnie, w glorii odejdzie ze stanowiska" - jestem przekonany że Czesiowi się marzy królewska rola na miarę Otto Rehhagela, ale numer już mu wyciął nijaki Putin. Po wyjściu z mundialowej grupy mogłaby być do zyskania dobra klubowa fucha za ruble i być może takie były plany na przyszłość, a tu, bach, te kalkulacje diabli wzięli, bo bilet na Wschód to wilczy bilet w jedną stronę. Wykupiony dobrowolnie od Tatr po Bałtyk powodem infamii. 

Putin jako demiurg zresztą sprawdza się w roli demaskatora głupoty. Miał okazać światu Rosję wielką, a przedstawił wszem i wobec jej małość. Był w Polsce menago, ponoć kuty na cztery nogi, ten który Czesiowi by angaż na wschodzie dokręcał, a tu, bach, jedna decyzja Putina i maska opadła, menago zaczął głupoty wygadywać że lepiej spuścić zasłonę milczenia. 
Miałem z tym "zawiadowcą karier" na pieńku za to jak kierował poczynaniami Sebka Szymańskiego i Michała Karbownika, ale o dziwo, może zasługuje na małą rehabilitację bo i w jednym i w drugim przypadku dwaj wymienieni może w końcu znaleźli swoje miejsce na ziemi dzięki któremu odbiją się. Tak jak Vuko gadał kiedyś na twitterze - o Sebka można być spokojnym, ciekawsze są perypetie Michała bo on ponoć wymaga dobrej opieki, a doradztwo dotychczasowe okazywało się właśnie zawodne. Karbo znalazł się na zakręcie piłkarskim, z którego mógłby potoczyć się ścieżką Rafała Wolskiego, Michała Janoty lub Bartka Pawłowskiego, czyli tych z talentem, którzy od poważnej europejskiej piłki się odbili. A teraz "zaprzepaszczony talent" niech jeszcze kilka asyst w tej Fortunie zaliczy, zaczynają gadać że i może na środku pomocy zostanie wypróbowany, to gdy to się ziści to jeszcze za pięć dwunasta wskoczy do samolotu do Kataru!? Ciekawe?

Moim zdaniem, tryb turnieju "z marszu", wymusza podwójnie żeby stawiać na piłkarzy ogranych. Czasu na adaptację do gry z głębokiej rezerwy po prostu brak. To nie casus Błaszczykowskiego z 2016 roku, choć na taki tryb są trochę skazani Krycha z Świdrem. Dołączając do nich Glika mam nadzieję że to już ostateczna granica dla ilości piłkarzy w potencjalnej wyjściowej jedenastce bez wybieganych minut klubowych. 
Gdyby przykładowy Szymon Żurkowski pozostał w Empoli i tam zbierał minuty w Serie A to słówkiem bym nie pisnął, ale jeżeli jego status się nie zmieni, to sorry, jego powołanie uznałbym za skandal gdyby przy okazji został pominięty choćby właśnie rozbiegany w Dusserdolfie Michał Karbownik - niech tylko gra tak jak obecnie, to już bije na głowę każdego przyspawanego do ławki w klubie.

Albiceleste: "Za namową Mariusza Piekarskiego, Cezary Kulesza mianuje selekcjonerem ..." - poprę każdego protegowanego tego menago, o ile Michał Karbownik okaże się objawieniem WM22 w Katarze! 
4wtorek, 25, październik 2022 03:52
a-c10
@ Iocosus:

No dobra, ciągnijmy dalej to football fiction ;p

4. grudnia w meczu 1/8 (na tym Mundialu 1/16 nie będzieSmile) Francuzi ruszają na nas z kopyta. Przez pierwszy kwadrans cisną i gniotą, po czym... nadziewają się na kontrę. Idący po króla strzelców Milik (Lewy nie gra) wykorzystuje potknięcie któregoś z defensorów rywali i pakuje piłkę do bramki. Niebieskich nie bardzo to zraża, dalej grają swoje, mają posiadanie w okolicach 85%, ale wciąż nie mogą trafić. Szczęsny broni jak w transie, jeszcze lepiej, niż z Argentyną. Cały nasz zespół wykonuje tytaniczną pracę w destrukcji. Co więcej, w doliczonym czasie gry I połowy Zalewski ucieka z kontrą lewym skrzydłem. Jego bomba z dwudziestu metrów ląduje na poprzeczce, na szczęście do piłki dopada Karbownik (a, co tam) i do przerwy jest 0:2. Szok, niedowierzanie. Po przerwie obraz gry się nie zmienia. Nam już nic nie wpada, im niestety tak, i to dwukrotnie, przez co wiadomo, że ten mecz potrwa o pół godziny dłużej. Na szczęście dogrywkę udaje się jakoś przetrzymać, no a karne - wiadomo. Człowiek kopie, Stwórca-kpiarz piłkę nosi. Benzema posyła Ballon d'Or nad poprzeczką, Lewandowski (wszedł na konkurs jedenastek) trafia i meldujemy się w ćwierćfinale.

Tam zaś czeka na nas zwycięzca pojedynku pierwszego zespołu z grupy B z drugą ekipą grupy A. Coś mi podpowiada, że będzie to ktoś z dwójki USA/Senegal. Seven up? A może pierwsza od czterech dekad faza medalowa? Oj, Czesio zupełnie serio zażądałby pomnika Very Happy

Znacznie poważniej w kwestii Karbownika: nie wiem jak Michniewicz do tego podejdzie. Gdyby to ode mnie zależało, kombinowałbym mniej więcej w tej sposób: trzech bramkarzy plus po dwóch graczy z pola na każdą pozycję to dwudziestu trzech. Zostają trzy wolne miejsca. Jedno z nich rezerwuję dla Grosickiego. I tak nie zagra (przynajmniej nie na serio), a w szatni się przyda. Ostatnie dwa chciałbym obsadzić jak najbardziej uniwersalnymi piłkarzami. I tutaj Karbo pewnie do końca byłby w dyskusji, choć nie wiem, czy ostatecznie bym się zdecydował.
5wtorek, 25, październik 2022 09:14
iocosus
Fakt, moja skleroza osiąga kolejne rundy i jest już na poziomie 1/8, a nie 1/16.

Albiceleste, mhm, według tych naszych prognoz i przepowiedni to w Katarze Szczęsny zostanie ogłoszony najlepszym bramkarzem, Karbownik  objawieniem turnieju, a Milik przywdzieje koronę króla strzelców! Jesteśmy nie do zagięcia! Ba, pełni wiary już beatyfikujemy Czesława Stratega Wielkiego! Oby w grudniu skleroza to była najmniejsza z przypadłości nam przypisywanych! Wink

"trzech bramkarzy plus po dwóch graczy z pola na każdą pozycję to dwudziestu trzech. Zostają trzy wolne miejsca" - kombinuję podobnie, niestety Czesio chce zabrać i Grabarę i Drągowskiego na katarską wycieczkę, co zwiększa bramkarską pulę do czterech i czego za bardzo nie rozumiem. To znaczy za jedyny logiczny argument  uznaję chęć przypodobania się Kuleszy z którym jakoś "skoligacony" jest ponoć Drągowski. Czyli Grabara jest "synkiem" Michniewicza, a Drągowski Kuleszy i stąd mamy czterech do brydża. Nie kupuję kompletnie argumentu, że w przypadku kontuzji jednego z bramkarzy, w treningach będzie musiał brać udział kierownik Kwiatkowski tak jak to było w 2016 roku, wystarczy wynająć jakiegoś niezardzewiałego trenera bramkarzy, ot choćby Arka Malarza a ten od udziału w gierkach treningowych nie będzie się wzbraniał i będzie w nich bardziej przydatny niż pan Jakub, który lepiej niech się skupi na innych kwestiach.
6środa, 26, październik 2022 03:41
a-c10
@ Iocosus:

Cała ta nasza gdybologia stosowana wpędziła mnie w postawę tego osiołka, co to mu w żłobie dano. I to aż na dwóch poziomach.

Na poziomie wynikowym doświadczenie podpowiada, że będzie jak zwykle: trzy kompletnie bezbarwne mecze, pach, pach, pach i do domu. Z drugiej strony, rozsądek (tak, rozsądek!) mówi, że statystycznie coś się tu nie klei. No bo zobacz, żeby nie cofać się do jakiejś prehistorii, w bieżącym stuleciu zagraliśmy na siedmiu imprezach mistrzowskich. Raz udało się wyjść z grupy, raz (ME’8) rywale byli ewidentnie zbyt mocni (a że selekcjoner wówczas nie pomógł, to osobna kwestia). W pozostałych pięciu przypadkach do awansu wcale aż tak znowu dużo nie brakowało. Owszem, post factum zawsze można dorabiać teorię do praktyki i z niezachwianą pewnością wymieniać przyczyny porażki, niemniej zgódźmy się: to futbol jest. Obaj nie raz, nie dwa i nie pisiont razy widzieliśmy mecze, które mogły iść we wszystkie strony, a ostatecznie decydował detal. Ktoś kopnął bardziej na zewnątrz, ktoś inny do środka. Ktoś się potknął i przewrócił, a ktoś inny nie. I dalej, w ten deseń. Skoro więc pięć awansów przeszło nam niedaleko koło nosa, to może tym razem będzie lepiej?

Na poziomie selekcyjnym coś we mnie krzyczy, że uuu, po co tych czterech bramkarzy!? Przecież każdą szansę trzeba wykorzystać i zrobić wszystko dla udanego występu! No i niby racja, nie przeczę. Dodatkowo, nigdy nie byłem fanem zabierania piłkarzy na wycieczki i „otrzaskiwania się z atmosferą”. Uważam to za głupi mit.

Tyle tylko, że przypominam sobie zapis rozmowy dwóch zagranicznych selekcjonerów. Nazwisk, zabij, nie pomnę (gdy tylko mi do pamięci wrócą, dam znać), niemniej grube szychy. Jeden, podówczas młodszy, prosił starszego kolegę o radę w/s budowania składu. Na co starszy spytał:

- Ilu tych chłopaków tak naprawdę będzie grać?
- Nooo… najprawdopodobniej piętnastu-szesnastu.
- Aha. No to weź tych piętnastu-szesnastu do grania, a resztę dobierz spośród tych, których… lubisz. No wiesz, takich, co to nie będą dądrać, że nie grają, a w razie draki nie polecą jako pierwsi z mordą do gazet.

No i, kurczę, może coś w tym jest? Nie ukrywam, piszę to trochę wbrew sobie, ale czy tak naprawdę aż takie znaczenie ma to, kto będzie w tej kadrze graczem nr 25, a kto 26?
7poniedziałek, 07, listopad 2022 00:33
iocosus
Michniewicz: "Planujemy powołać czterech bramkarzy, pięciu stoperów, czterech bocznych obrońców-wahadłowych, sześciu środkowych pomocników, trzech skrzydłowych i czterech napastników. Dobieramy według tego klucza." (meczyki.pl)
No to jedziemy według tego klucza!
Czterech bramkarzy:
1. Szczęsny
2. Skorupski
3. Grabara
4. Drągowski
Proste. To znaczy trener ma niezbywalne autonomiczne prawo powołać kogo chce i zgodnie z własnymi zasadami. Bierze za to pełną odpowiedzialność i wolę selekcjonera który będzie wierny sobie niż uległego podpowiedziom kogokolwiek. Zatem chce Czesio czterech bramkarzy niech bierze, wyjdzie z grupy, słówkiem skargi nie pisnę, ale jeżeli polegniemy z kretesem to i za "czwórkę do brydża" w bramce się przejadę. Tak postrzegam trenerską odpowiedzialność za podejmowane decyzje.
Pięciu stoperów:
1. Glik
2. Kiwior
3. Bednarek
4. Wieteska
5. ......... ?
Glik bezpośrednio po kontuzji, Bednarek przyspawany jesienią do klubowej ławki rezerwowych. Dwóch kluczowych piłkarzy w defensywie - nieogranych przed turniejem! Ból głowy i jak dla mnie "pięta achillesowa" naszej repry. Kto jako piąty? Dawidowicz, Jędza, Nawrocki. Subiektywnie kibicowałem najmłodszemu z tej trójki, ale niestety Maik stracił krycie przy golu dla Lechii. Igor Lewczuk po pierwszych meczach po kontuzji zwrócił uwagę na błędy w ustawianiu się Nawrockiego, ale wtedy można to było tłumaczyć brakiem ogrania, tym bardziej boli chwila nieuwagi z ostatniego meczu. Na placu boju chyba pozostali Jędza z Dawidowiczem? Wziąłbym młodszego, ale gdyby CM zdecydował się na Jędzę to grymasić przecież nie wypada!
Czterech bocznych obrońców wahadłowych:
1. Cash
2. Zalewski
3. Bereszyński
4. ........ ?
Ot zagwozdka na kogo zdecyduje się Czesio? Lewonożny Reca, doświadczony Frankowski czy zaskakujący formą nieopierzony Karbownik? Trzymam kciuki za tego ostatniego.
Sześciu środkowych pomocników:
1. Zieliński
2. Szymański Sebek
3. Bielik
4. Krychowiak
5. ...... ?
6. ...... ?
Góralski odpadł osobiście płakać z tego powodu nie będę, Linetty chyba stracił ostatecznie swoją szansę, ale czy podobnie jest z Klichem? Tomek Łapiński cały czas by stawiał na Szymona Żurkowskiego mimo braku minut w klubie co dla mnie jest kompletnie niezrozumiałe, ale Czesio być może myśli podobnie jak Łapa. Jeżeli tak to o ostatnie miejsce rywalizują Damian Szymański, Jakub Piątkowski lub może najbardziej usposobiony z nich ofensywnie Kacper Kozłowski? 
Trzech skrzydłowych:
1. Kamiński
2. Skóraś
3. Grosicki
Wychodzi mi że wymieniona trójka to pewniacy.
Czterech napastników:
1. Lewy
2. Świderski
3. Milik
4. Piątek
Nie pamiętam dobrego meczu Kownackiego w seniorskiej reprezentacji i samemu się dziwię że wołałbym go w kadrze kosztem Piątka. Pan Krzysztof jest jednowymiarowy,  za to Dawid to żołnierz zadaniowiec, podobnie jak Świderski tyle tylko że były lechita chyba sam się wykluczył z kadry rezygnując z poprzedniego zgrupowania. 

Wychodzi że w kadrze Czesia na Katar znakami zapytania są: jeden środkowy obrońca, jeden wahadłowy i dwóch albo jeden z środkowych pomocników.
8piątek, 11, listopad 2022 10:18
iocosus
No i mamy oficjalnie powołanych 26 zakatarzonych wybrańców Michniewicza :
Bramkarze:  
Bartłomiej Drągowski (Spezia Calcio),
Wojciech Szczęsny (Juventus),
Łukasz Skorupski (Bologna FC)
Obrońcy:
Jan Bednarek (Southampton/Aston Villa),
Kamil Glik (Benevento),
Artur Jędrzejczyk (Legia Warszawa),
Jakub Kiwior (Spezia Calcio),
Mateusz Wieteska (Clermont Foot 93),
Nicola Zalewski (AS Roma)
Bartosz Bereszyński (UC Sampdoria),
Matty Cash (Aston Villa),
Robert Gumny (FC Augsburg),
Pomocnicy:
Krystian Bielik (Birmingham City),
Grzegorz Krychowiak (Al-Shabab),
Damian Szymański (AEK Ateny),
Szymon Żurkowski (Fiorentina)
Sebastian Szymański (Feyenoord Rotterdam), 
Piotr Zieliński (SSC Napoli),
Kamil Grosicki (Pogoń Szczecin),
Jakub Kamiński ((VfL Wolfsburg),
Michał Skóraś (Lech Poznań),
Przemysław Frankowski (RC Lens),
Napastnicy: 
Robert Lewandowski (FC Barcelona),
Arkadiusz Milik (Juventus),
Krzysztof Piątek (US Salernitana),
Karol Świderski (Charlotte FC).

Kilka własnych uwag i spostrzeżeń.
1. Gdyby od gadania selekcjonera w ojczystym języku o własnej kadrze zależał wynik turnieju, to mielibyśmy półfinał przynajmniej zapewniony. Czesiu wczoraj w swoim żywiole i w wysokiej oratorskiej formie, oby to był dobry prognostyk, a nie tylko czcza gadanina. 
2. Trener kunktator zamienił się w trenera reflektującego się, wycofującego się z zdawałoby się doktrynalnych koncepcji. CM zreflektował się i wbrew poprzednim zapowiedziom powołał "tylko" trzech bramkarzy, czemu z mojej własnej kibicowskiej perspektywy mogę tylko przyklasnąć. 
3. Oprócz bramkarzy, mamy pięciu środkowych i czterech bocznych/wahadłowych obrońców, czterech środkowych defensywnych pomocników, dwóch ofensywnych oraz czterech skrzydłowych. Kadrę zamyka czterech napastników. 
4. Kosztem bramkarza wzrosła ilość skrzydłowych, co wskazuje że może nastąpić zmiana preferowanej taktyki, co Michniewicz samemu potwierdza. Wydaje się że gra "tylko" z dwójką środkowych defensorów powróciła do łask i jest mocno analizowana w kontekście mundialu, co traktuję z przychylnością. Trener podkreśla że ze względu na warunki klimatyczne chce mieć w jedenastce piłkarzy ogranych, w rytmie meczowym, co również wzbudza akceptację.
5. Mecz z Chile będzie probierzem dyspozycji piłkarzy bez rytmu meczowego: Glika, Bednarka, Żurkowskiego, Krychowiaka, Świderskiego. Zaprezentowana forma może decydować przy wyborach personalno-taktycznych na kluczowe spotkanie z Meksykiem.
6. Czesio stwierdził że "na dziś" przeciwko Meksykanom wystawiłby jedenastkę z dziesięcioma ogranymi piłkarzami w rytmie meczowym, co by oznaczało że z wymienionej piątki: Glik, Bednarek, Żurkowski, Krychowiak, Świderski zagrałby tylko jeden. Który? Jak "na dziś" wygląda w takim razie wyjściowa reprezentacyjna  jedenastka Michniewicza?
W zgaduj, zgaduli można zaproponować taki na przykład "rewolucyjny" skład: 
....................................... Szczęsny......................................................
.......Cash ................Glik  ..................... Kiwior ...............Bereszyński .....
.........................Bielik ..........................Damian Szymański ....................
.....Sebek Szymański ............Zieliński ........... .........Zalewski (Kamiński)....        
........................................Lewandowski ................................................
Gdyby jedynym nieogranym w składzie miałby być Krychowiak zamiast Damiana Szymańskiego to rekonwalescenta Glika sensacyjnie zastępowałby Wieteska. 
7. Subiektywnie nie brakuje mi w kadrze Klicha lub Linettego, cieszę się że jest Gumny, żal mi pominiętych Karbownika i Dawidowicza, tego pierwszego zdecydowanie wymieniłbym z Żurkowskim, ale pozostaje wiara w nos Czesia i oby postawienie na piłkarza który jesienią był przyspawany do klubowej ławki rezerwowych nie okazało się fanaberią trenera. 
8. Przed Czesiem stoją dylematy, jak zmieścić w jedenastce kreatywnych piłkarzy Zielińskiego z Szymańskim (rezygnacja z jednego z nich byłaby ewidentnym marnotrawstwem) z potrzebą dublowania pozycji Lewego przez jednego z ofensywnych piłkarzy a do tej roli raczej nie pasują uprzednio wymienieni? Drugi napastnik wydaje się reprezentacji niezbędny równie mocno jak dwójka robiących grę pomocników, ale w takim razie co ze skrzydłowymi? Jak to wszystko pogodzić z dwójką defensywnych pomocników preferowaną chyba przez Michniewicza? 
9. Gdyby Czesio, przy czterech obrońcach w linii, ustawił linię pomocy z jedną "szóstką" - Bielikiem, oraz z dwiema "ósemkami" Zielińskim i Sebkiem Szymańskim, natomiast po bokach z jednej strony z "klasycznym" skrzydłowym - Kamińskim, Zalewskim lub  Skórasiem, a z drugiej strony z "fałszywym" napastnikiem Świderskim po stracie piłki tyrającym na boku pomocy, to wówczas złożyłbym ślubowanie, że już przenigdy Czesia kunktatorem bym nie nazwał, a gdyby przyszło w tym ustawieniu polec sromotnie to słówkiem dezaprobaty bym nie pisnął. W ofensywie funkcjonowalibyśmy jako 4-3-3, w defensywie 4-5-1.
10. Niech moc refleksji, rozwagi ale i odwagi będzie przy Czesławie!
9poniedziałek, 14, listopad 2022 18:16
iocosus
Bartłomiej Drągowski uszkodził więzadła, mundial z głowy, transfer do Leicester być może również, pech podwójny, piłkarzowi współczuję, ale oddalenie się prowizji dla prężnego menago, którym okazuje się bratanek prezesa PZPN Mariusz Kulesza już nie wzbudza takich moich odczuć. 
Bratanek prezia chyba dopiero rozwija swoją działalność menadżerską a bramkarz Spezii jest perłą w koronie, asem w talii blotek.
Gdy Bartek onegdaj odmówił Michniewiczowi udziału w Euro u-21 ponieważ trener postawił na Kamila Grabarę jako pierwszego do bramki, to wówczas Czesio rejteradę wyłgującego się kontuzją Drągowskiego skomentował słowami: "Ujmę to krótko: nikt w drużynie po nim nie płakał." A o Grabarze dodał: "Do tego to duża osobowość. Choć gówniarz jest o trzy lata młodszy od reszty, to zdominował grupę, jak pies obsikał swoje miejsca. Cieszę się, że się obronił. Gdyby przytrafił mu się błąd, byłoby gadanie: "A gdyby był Drągowski...". Dziś o Drągowskim nikt nawet nie wspomina. Co tu dużo mówić, Grabara jest lepszym bramkarzem i ma większy potencjał i bardziej pasuje do tej drużyny. To ktoś wyjątkowy." (sport.pl)
Ponoć na swojego "synka" czyli na Grabarę CM chciał postawić już jako "narodowy" w swoim debiucie ze Szkocją, ale uniemożliwiła to kontuzja Kamila. Skorupski nie zawiódł, pozycja Szczęsnego jest niepodważalna, zatem do Kataru pierwotnie w zamysłach miało jechać czterech goalkeeperów, jednakże zdziwienie może budzić fakt, że gdy ostatecznie bilety otrzymało trzech to tym razem ten po którym onegdaj "nikt nie płakał" teraz zdystansował "pupila" trenera. 
No cóż bratanek prezia PZPN mógł być dumny że jego podopieczny tak zaimponował formą Czesiowi, jeszcze jeden argument przy spodziewanym negocjowaniu kontraktu z Leicester. 
Wszystko wydawało się "na dobrej drodze", a teraz taki pech! 

Ten pech jak rzep psiego ogona uczepił się zresztą familii Kuleszów. Gruchnęła grucha, a przecież prezio Cezary zapewne w CV otrzymał prześwietnego kandydata: praktyka technik walk wszelakich, kibica szanowanego w środowisku piłkarskim Białegostoku, no wprost wymarzony kandydat na ochroniarza kadry, jak tu kogoś takiego nie wykorzystać! A ten pismak ni z gruchy ni z pietruchy dołki kopie! Inba na cały świat, wredne gryzipiórki na zgubę repry działają. Biedny ten Kulesza, chciał dobrze, ale o niczym nie wiedział. Pech!

Całe szczęście że to Tusk stadion narodowy zepsuł, może brak farta się odwróci. 
10wtorek, 15, listopad 2022 10:43
Zbyszek
Jako najstarszy z tego zacnego grona dam głos. ale będzie on moim autonomicznym.
Zacznę od refleksji ogólniejszej.

Chociaż analiza danych historycznych i społecznych to lepszy sposób na ocenę naszych idei niż argumentowanie z wyobraźni - to papierkiem lakmusowym racjonalności empirycznej jest prognozowanie , bowiem nauka działa metodą testowania przewidywań wynikających z hipotez.Niestety standardy epistemologiczne zdrowego rozsądku - powinniśmy oceniać idee i ludzi na podstawie tego , czy trafnie prognozują - rzadko stosuje się wobec tzw. inteligencji i komentariatu , nierozliczanych ze swoich opinii. Autorzy nieodmiennie błędnych prognoz nadal są odpytywani przez media, a większość publiki nie wie czy ich guru i inne gadające i piszące głowy trafniej prorokują, niż szympans zrywający banany. Ich reputacja nie zależy bowiem od trafności przewidywań , ponieważ nikt tego nie weryfikuje . Ich reputacja zależy od tego ,w jakim stopniu potrafią wzbudzić ciekawość lub zbulwersować odbiorców, albo dostarczyć im rozrywki. A także w jakim stopniu potrafią wywołać poczucie bezpieczeństwa ,albo częściej strach ( w oczekiwaniu ,że jakieś proroctwo jest samospełniające lub samo się obali) oraz jak dobrze potrafią mobilizować do wsparcia jakiejś, na ogół bezsensownej , idei. Znany psycholog prof.Philip Tetlock ten syndrom sformułował następująco : " Zawsze się mylą, ale nigdy nie mają wątpliwości".

Przyznam ,że ja do "wróżenia z fusów" nadaję się mocno średnio , pewnikiem dlatego ,że nie bardzo potrafię przewidywać, a to dlatego ,że nie wierzę ,że można przyszłość przewidzieć. Z tego też powodu za bardziej płodne uważam wyciąganie twórczych wniosków z przeszłości.

Ja doskonale pamiętam awans naszej reprezentacji do MŚ po raz pierwszy po wojnie , a miało to miejsce w 1974 roku. Mógłbym opisać całą historię z tym wydarzeniem związaną ,ale ograniczę się do wskazania tego co według mnie łączy się na tak i na nie, z czasem obecnym.Autorem awansu był trener Kazimierz Górski, przygotowywany do roli selekcjonera od 1960 rok, wcześniej trener reprezentacji młodzieżowej.Nie sądzę, aby Michniewicza rychtowano na ten stołek tyle czasu Smile ,ale moim zdaniem jego dużym atutem jest to ,że pracował w PZPN jako trener U-21. Trenera Górskiego obecnie uważa się za szczęściarza, takiego chłopka-roztropka, gawędziarza i brata-łatę. To były pozory. Pan Kazimierz był bardzo racjonalnym pragmatykiem ,który posługiwał się intuicją jako jedną z metod ,ale nie dlatego ,że wiedzy nie miał , bo ją posiadał,ale dlatego ,że intuicja, wyczucie nigdy go nie zawiodły. Na ich podstawie podejmował bardziej racjonalne i trafne decyzje, niż inni po setkach analiz czynionych na podstawie programów komputerowych.
Po pierwsze Górski zrobił założenie ,że skoro uznawani powszechnie za najlepszych zawodników pod wodzą najlepszego trenera Ryszarda "Fai" Koncewicza nic nie osiągnęli, to albo trener był do kitu ,albo ci rzekomo najlepsi do niczego. Górski pracował , dziś byśmy powiedzieli , jako asystent Koncewicza i widział jak doskonały ma on warsztat, aczkolwiek charakter cokolwiek kaprawy, więc to nie on był tym złym. Z tej konstatacji wyniknął prosty wniosek ,że na zawodnikach, którzy niczego nie osiągnęli świetlanej przyszłości zbudować się nie da. I jak zauważymy z podstawowych zawodników Koncewicza u Górskiego ostali się tylko Deyna i Gadocha. Można powiedzieć ,że Górski miał łatwiej , bo wszyscy polscy zawodnicy grali w polskich klubach, ale musiał wybierać nie tych uznawanych za najlepszych ,ale tych perspektywicznych. Górskiemu przypisuje się,że reprezentację oparł na młodzieży co daje asumpt do nawoływania do odmładzania kadry, a jako główny przykład podaje się Żmudę , który stał się podporą reprezentacji w wieku 20 lat . Zapomina się ,że Górski na mecz a Anglikami w Chorzowie w czerwcu 1973 roku wystawił 30-letniego Banasia,że w wieku 26 lat debiutował w reprezentacji Kasperczak , że 28 letni świeżo powołany Domarski dał nam golem remis na Wembley,że 28 letni Maszczyk debiutował u Górskiego i to od razu na MŚ. Dziś wybory Górskiego wydają się oczywiste,ale ja doskonale pamiętam,że od początku większość jego nominacji była ostro krytykowana. Dziennikarze ,a za nimi publika nie wyobrażali sobie reprezentacji bez najlepszych graczy klubowych ,a było ich wielu. Kiedy Górski podał kadrę na eliminacje do MŚ przez prasę przewalił się orkan,a krytycyzm nasilił się po porażce w pierwszym meczu z Walią( 0:2). Tak naprawdę Górski zamknął usta krytykom najpierw pokonując Anglików w Chorzowie ( 2:0) , a po remisie na Wembley awansując na MŚ do RFN. Właściwie kontestowano tylko wstawienie do składu Maszczyka , bowiem zaufanie do decyzji Górskiego było tak duże,że nikt nie odważył się ich kwestionować. Moim zdaniem dziś selekcjoner ma łatwiej, bowiem decyzje kadrowe za niego podejmują menedżerowie i trenerzy klubów zagranicznych , w których reprezentanci grają. To oni wespół, wzespół najpierw obserwują , następnie kupują , a o wartości zawodnika decyduje klub, który go sprowadził . To w jak mocnym klubie dany zawodnik gra, w głównej mierze decyduje o jego wartości. Mówimy oczywiście o graniu,a nie o byciu. Michniewicz z jednej strony ma ułatwione zadanie ,ale z drugiej jego pole manewru jest ograniczone. Powiedzmy sobie otwarcie, że takie podejście jakie mógł mieć Górski ,a mianowicie ,że " że nie ma drugiej przyszłości z pierwszą żoną " jest dziś mało realne. Otóż Michniewicz jest niejako skazany za szukanie sukcesu z zawodnikami, którzy z reprezentacją niczego wielkiego nie osiągnęli.Oczywiście można powiedzieć,że zawodników mieliśmy wspaniałych ,ale trenerzy byli do kitu,ale ja tego poglądu do końca nie podzielam. Czy ktoś przytomny wyobraża sobie reprezentacje bez Glika, Krychowiaka, Zielińskiego, Lewandowskiego, Milika, Bereszyńskiego , Piątka, Bednarka, Grosickiego. Tak przed 50 laty nikt nie wyobrażał sobie reprezentacji bez Stachurskiego, Oślizły, Wyrobka,Winklera, Blauta, Szołtysika, Lubańskiego, Marksa, Fabera, Jarosika, Ćmikiewicza, Buli, Banasia i kilku innych.
Podobnie łatwiej ma obecny selekcjoner jeżeli idzie o wybór koncepcji gry. Michniewicz nie musi niczego wymyślać, on musi wybrać , bo zawodnicy grający w klubach zagranicznych mają w miarę dobrze opanowaną organizację gry w różnych systemach i w różnych ustawieniach.

Górski po nadmiernie szczęśliwym remisie na Wembley ( gdyby Angole wykorzystali tylko połowę dwustuprocentowych czystych sytuacji do strzelenia bramek to wynik powinien brzmieć 6(7) :1), wiedział ,że z taką grą czekają nas na MŚ kompromitujące klęski i wymyślił grę przerzutami piłek z jednego strony boiska na drugą co fenomenalnie potrafił robić Deyna oraz wykorzystaniem genialnego technika Gadochy do dośrodkowań w pole karne do Laty i Szarmacha. W tamtym czasie takie novum można było ukryć, bo "podglądnie " rywali było w powijakach.

Pisząc,że Michniewicz ma relatywnie łatwiej nie twierdzę,że ma łatwo. Bowiem o ile w ofensywie ma kim straszyć , to w obronie może tylko śmieszyć rywali. Michniewicz powiada,że ma ból głowy czy wybrać wariant z "trójką' środkowych czy grać typowym ustawieniem z czterema obrońcami. Ja mu nie zazdroszczę, bo to wybór pomiędzy złym i jeszcze gorszym, system bowiem nie zastąpi jakości.Gdybym ja miał decydować to bym postawił na grę pięcioma obrońcami.
Wbrew pozorom wybory Michniewicza nie są na poważnie kontestowane. Oczywiście różne klauny chcą być oryginalne i nie chcą,aby o nich zapomniano i ryczą ,że tego a to tego pominął,ale nawet w dużym przybliżeniu nie ma tych hec i tej wrzawy jaką wywołało niepowołanie przez Engela w 2002 roku Tomasza Iwana, a zwłaszcza niepowołanie przez Janasa w 2006 roku Jerzego Dudka,Tomasza Rząsy, Tomasza Kłosa i Tomasza Frankowskiego ( chyba "ananas" Tomków nie lubił). Ja ze swej natury nie kwestionuję powołań, bowiem uważam,że są to pchły selekcjonera i one będą go żarły , bo to jego wybór i jego osobista odpowiedzialność.

Mnie niepomiernie cieszy,że media nie robią małpiego wrzasku ,że mamy obowiązek wyjść co najmniej z grupy jak przed MŚ w Rosji . W mojej pamięci jeżeli idzie o udział w MŚ jest to dopiero drugi taki przypadek po 1974 roku. Ja mam nadzieję,że tak jak przed 48 laty ta cisza wyda obfity plon.
Być może respekt budzą nasi rywale czyli Meksyk i zwłaszcza Argentyna, a w mniejszym stopniu Arabia Saudyjska, tak jak w 1974 roku byli to Włosi i Argentyńczycy, bo Haiti nie liczono. Być może nadmierny optymizm w 2002 roku, 2006 roku i 2018 roku był spowodowany niedocenianiem rywali - odpowiednio : w 2002 r. USA , Korei Płd., Portugalii, w 2006 roku Ekwadoru i Kostaryki, bo Niemcy były poza oraz w 2018 roku Kolumbii , Senegalu i Japonii. Moja przesądność gdzieś tam podpowiada mi ,że nie wolno zauroczyć , więc o nadziejach nie napiszę.

Natomiast mam pewność,że na MŚ wszystkie drużyny będą prezentowały bardzo wysoki poziom gry. Są to bowiem Mistrzostwa , które odbędą się w czasie kiedy zawodnicy są w pełni sezonu i w optymalnej formie. Te "popisy" urlopowiczów na dotychczasowych imprezach były rozbuchane medialnie , ale był to rodzaj "'sztucznego oddychania" .
Obym się w swych rachubach nie pomylił.
11środa, 16, listopad 2022 22:22
iocosus
Polska - Chile 1:0 (0:0)
1:0 Krzysztof Piątek 85'
Składy:
Polska: Łukasz Skorupski - Jan Bednarek (79' Mateusz Wieteska), Kamil Glik (46' Bartosz Bereszyński), Jakub Kiwior - Robert Gumny, Grzegorz Krychowiak (67' Damian Szymański), Szymon Żurkowski, Sebastian Szymański, Przemysław Frankowski (67' Kamil Grosicki) - Karol Świderski (59' Jakub Kamiński), Arkadiusz Milik (59' Krzysztof Piątek).
Chile: Claudio Bravo - Guillermo Soto (89' Juan Delgado), Francisco Sierralta (89' Diego Rubio), Guillermo Maripán, Gabriel Suazo - Marcelino Nunez, Gary Medel, Victor Mendez (76' Michael Fuentes), Arturo Vidal - Alexis Sanchez, Diego Valencia (76' Dario Osorio).
Żółte kartki: Bednarek, Piątek (Polska) oraz Soto, Nunez, Medel (Chile).
Sędzia: Harm Osmers (Niemcy).
Widzów: 27 968

Komentarz skrajnie nieobiektywny.
Mecz genialny, zasłona dymna postawiona optymalnie, jestem pewny że Meksykanie po obserwacji wydarzeń z Ł3 uśmiechają się pod nosem przekonani o łatwej własnej wygranej już w wtorek, jeżeli o to chodziło Czesiowi to wyszło wybornie.
Wynik kapitalny, buduje morale, zamyka usta krytykantom. Obserwacja dysonansu poznawczego wśród ekspertów piłkarskich w studiu TVP Sport była wyborna. 
Obyło się bez kontuzji, a stan murawy stanowił świetną wymówkę dla braku prezentacji wirtuozerskiej formy.
Sebek Szymański wyjaśnił syndrom krytykowanego za grę w kadrze Piotra Zielińskiego. Otóż najbardziej kreatywny, najlepiej technicznie wyszkolony piłkarz wśród Biało-Czerwonych obojętnie kto nim jest, w taktyce przesuwania, przesuwania i przesuwania jest i będzie niezauważalny na boisku.
Grzegorz Krychowiak wierzy że "ten sposób gry przyniesie efekt". Jest równie optymistyczny, co ja pesymistyczny, moja nadzieja już tylko w kabale stawianej na przekór! 
12czwartek, 17, listopad 2022 01:32
a-c10
@ Iocosus:

Mam nieodparte wrażenie, że po dzisiejszej porażce ze Szwecją (1:2) Meksykanom jest bardzo daleko do jakichkolwiek uśmiechów, a postawa naszej kadry w spotkaniu z Chile znajduje się zdecydowanie poza ich obszarem zainteresowań. No chyba, że rację ma moja starsza córka, która stwierdziła, że dzisiejszego wieczora trenerzy Michniewicz i Martino urządzili sobie pojedynek na wzajemne mydlenie oczu. Wygrał Tata. Dopowiedzeniem, że tata zwykle wygrywa, nie będę się chwalił ;p

Bardziej poważnie: można nie bez racji przypomnieć, że wartość poznawcza takich meczów jest dość ograniczona. Wiadomka: kombinowane składy, kiepskie warunki, obniżone zaangażowanie (nikt nie chce się połamać i na ostatniej prostej wypaść z mundialowej kadry), bla, bla, bla. Warto jednak zauważyć, że dziś zarówno Biało-Czerwoni, jak i El Tri potwierdzili to, co o obu drużynach - ba, całych środowiskach piłkarskich! - wiadomo już od dosyć dawna.

Oni są kompletnie bezpłciowi. Niby im ta piłeczka ładnie krąży, niby widać wyszkolenie, niby to się wszystko klei, ale gdy przychodzi co do czego, to... nie przychodzi. Efektów nie ma i tyle. Do tego ich obrona wygląda toczka w toczkę jak defensywa Cracovii za kadencji jednego z obecnych komentatorów TVP. Obraz nędzy i rozpaczy.

U nas z kolei większość środowiska gapi się na las i nie potrafi go dostrzec, bo drzewa zasłaniają. Toczą się zawzięte dysputy o tym, czy powinniśmy grać trójką stoperów, dwójką, czy może jakimś innym, za przeproszeniem, systemem. I jeszcze o tym, że nasz selekcjoner to świetny analityk i doskonale rozpracowuje rywali. Norrrmalnie wszystko o nich będziemy wiedzieć. Wszystko. Łącznie z tym jaki jest ulubiony kolor majtek życiowej partnerki ich trzeciego bramkarza.

Tylko co z tego, skoro my niespecjalnie umiemy grać w piłkę? Przerastają nas nie tylko dryblingi i techniczne sztuczki (to by jeszcze było pół biedy), ale choćby wymiana kilku progresywnych podań i konstrukcja jakiejkolwiek sensownej akcji zaczepnej. I tu naprawdę nie ma sensu pierdolić o jakichś tam rytmach meczowych, bo poza nielicznymi wyjątkami sprawa wygląda z grubsza tak samo bez względu na to, czy kto gra w klubie dużo, mało, czy wcale.

Summa summarum, wtorkowy mecz to będzie takie trochę starcie kulawego z jednorękim. Miejmy nadzieję, że stałe fragmenty zadziałają.
13czwartek, 17, listopad 2022 06:22
iocosus
Albiceleste nie oglądałem Meksykanów ze Szwedami, same bramki ze skrótu nic nie mówią jak to wyglądało na boisku przez 90 minut, u nas oprócz wyniku moim zdaniem nic się nie zgadzało. 
Ktoś kiedyś powiedział że spotkanie Polska-Meksyk to będzie najnudniejszy mecz mundialu, my się zamurujemy z lagą na Lewego, oni będą nieskutecznie bić głową w mur i tak półtorej godziny minie. Tylko że, jeżeli El Tri wystarczy że troszeczkę lepiej, uważniej i skuteczniej zagrają niż Chilijczycy (o tych to dopiero mówiono że są w czarnej dziurze, a wyglądali z nami jak bawiący się piłką junior mający przed sobą przedszkolaka) to my, zamiast powtórki z drogi Hellady 2004 zanotujemy 0:4 z Hiszpanią z Euro u-21.
Wiara że przesuwaniem, przesuwaniem i przesuwaniem powtórzymy wynik falangi hoplitów w Portugalii moim zdaniem jest zaklinaniem rzeczywistości. Być może uda nam się coś zremisować a nawet szczęśliwie wygrać jak teraz z Chile, ale koniec końców i tak będzie w łeb, jakaś nacja sromotnie pokaże nam miejsce w szyku, tak jak w młodzieżówce zrobili to Hiszpanie, a w seniorach Włosi, Holendrzy, Belgowie. Krycha bredzi że taka defensywna taktyka przynosi nam sukcesy i tylko na nią jesteśmy skazani żeby cokolwiek osiągnąć, przecież ten wczorajszy mecz przypominał mi ostatnie spotkanie z Austriakami w Warszawie, w którym to rywal grał piłką, a my tylko na nią patrzyliśmy, przesuwając, przesuwając i przesuwając.
Mnie cuda wianki są niepotrzebne, nikt nie oczekuje tiki taki od Biało-Czerwonych, ale nawet grając defensywnie róbmy to tak jak z Niemcami na Euro w 2016 roku, jak z Angolami za Sousy. Mnie się marzy gra jak za pierwszoturniejowego Nawałki, przeklinam Siwego Bajeranta ale gdyby nie pan piłkarz Krychowiak to przecież Euro 2021 mogło być całkiem udane. Z Hiszpanią dało się naszą reprę oglądać, była i gra i wynik do przyjęcia. Ze Szwecją musieliśmy gonić, ale z tworzeniem sytuacji nie było problemu. Doprawdy uwaliliśmy totalnie mecz ze Słowacją (między innymi dzięki czerwonej kartce pana piłkarza Krychowiaka), ale w dwóch pozostałych gry nie trzeba było się wstydzić. Wczoraj to była brzęczykowszczyzna, która wpisuje się w michniewiczowszczyznę. Jakiś kibic piłkarski, obcokrajowiec, szybciej to wymówi poprawnie niż doceni. 

Jeżeli wymienimy Milika na Lewego, a Sebka Szymańskiego na Zielka natomiast w nastawieniu taktycznym w tym naszym doktrynalnym przesuwaniu do wyrzygania nic się nie zmieni, to i wyniku nie będzie i wstydu za grę Biało-Czerwonych się najemy. 
14czwartek, 17, listopad 2022 06:32
iocosus
Grzegorz Krychowiak: "Powiem jedną rzecz: my tak będziemy grać, bo to przynosi efekt. Nie oczekujcie od nas, że będziemy pięknie grać w piłkę. W ostatnich latach to nam nie przynosiło efektów.
Wystarczy pół sytuacji nawet, które sobie stworzymy i w ten sposób możemy wygrać spotkanie. Czy taki był plan na Chile? Tak, taki był plan. To jest nasz sposób, żeby coś w Katarze osiągnąć.
Gra się po to, żeby wygrywać. Dzisiejsze zwycięstwo nie gwarantuje nam, że na mundialu będzie bardzo dobrze czy dobrze. Ale czujemy się pewni siebie. Ta wygrana to dla nas pozytywny bodziec. Ten pierwszy mecz z Meksykiem będzie bardzo podobny do tego z Chile. Wiemy, w którym kierunku mamy iść i wiemy, co robić."

Kiedy to my "pięknie" graliśmy w piłkę choć bez efektów? Na WM 2018? Jeżeli za Siwego Bajeranta w 2021 to może niech Krycha uderzy się w piersi kto spieprzył mecz ze Słowacją?
Chcę, bardzo chcę, żeby przytoczone słowa były tego samego rodzaju ściemą jak nastawienie i styl gry we wczorajszym meczu.
15czwartek, 17, listopad 2022 07:48
Zbyszek
"Konia z rzędem" temu , kto powie po jaką cholerę nasza "reprezentacyjna" drużyna szykująca się na "Mundrol " i do spotkania z Meksykiem rozegrała wczoraj mecz z Chile.
Jeżeli prawdą jest co twierdzili komentujący spotkanie , a będący blisko selekcjonera, Borek z Podolińskim ,że trener Michniewicz chciał ukryć ustawienie, plan taktyczny , zadania itd itp przed rywalami to znam najlepszy sposób na zachowanie tajemnic , a mianowicie ich nie ujawniać,a na co najskuteczniejszym sposobem jest niewychodzenie na boisko . Jak byśmy nie rozegrali meczu to żadna tajemnica światła dziennego, by nie ujrzała.
Tylko ,że ja jestem z natury niedowiarkiem i byłbym wielce rad, gdyby ktoś dokonał iluminacji i mnie oświecił , a jakież to tajemnice chowa przed rywalami Michniewicz i co chce przed nimi ukryć ?.
Chyba już wszyscy wiedzą,że obrona naszej drużyny jest pojęciem teoretycznym i przypomina bardziej ser szwajcarski , niż monolit. Tym samym podstawowym zadaniem trenera jest takie zorganizowanie gry defensywnej , aby szpar nie było widać, a właściwie po to ,aby maksymalnie utrudnić rywalom ich spenetrowanie. I tu rzeczywiście nie do końca wiemy w jakim kierunku pójdzie Michniewicz : czy wzmocnienia ilościowego , grania niską strefą, skrócenia pola gry i zmniejszenia odległości pomiędzy formacjami , czy też wykorzystania potencjału ofensywnego , aby rywale drżeli i dbali bardziej o własne
bezpieczeństwo , niż o zagrażanie naszej bramce. Pamiętając jak grała prowadzona przez Michniewicza U-21 można się spodziewać dobrze znanej koncepcji zwanej "Obroną Częstochowy".
Jednocześnie komentatorzy spotkania tworzyli alternatywną rzeczywistość, co w przypadku Podolińskiego może dziwić ( a może i nie ), jakoby zawodnicy, którzy nie grają wcale w klubach dostali szansę na wejście w rytm meczowy. Jak posłyszałem to pomimo minorowego nastroju setnie się uśmiałem."Wejście w rytm meczowy" na jednym meczu, toż to odkrycie większe, niż odkrycie Ameryki.
Trener Michniewicz mętnie tłumaczył, że gdyby mecz był rozgrywany na Stadionie Narodowym , to on ubrał wyjściowy garnitur i szpanu by zadał.Na logikę i tamto czyli Narodowy to stadion i ten Legii też stadion, i tam trawa i tu trawa i tam byłby mecz i tu był mecz . Podejrzewam,że ta zamiana była dla niego w sumie korzystna , bo mógł znaleźć jakieś tłumaczenie dla braku "podstawowych" graczy na boisku. Bowiem im taki mecz był potrzeby jak dziura w moście, bo oni akurat w swoich klubach grają i oni są w rytmie meczowym i im żadne włażenie w rytmy nie jest potrzebne,a wręcz w ich sytuacji relatywnego podmęczenia sezonem zbędne.
Być może na Narodowym Michniewicz by rzeczywiście tych najlepszych pokazał,ale czy oni by zagrali na miarę swoich możliwości to ja szczerze wątpię. Każdy zawodnik przed największą imprezą , przed świętem piłki nożnej,, a zwłaszcza ci, którzy wiedzą,że będą grali , bardziej niż ognia , boi się,że złapie kontuzję.
Nie ma trenera i nie jest nim także Michniewicz, który by zmusił zawodników w takiej sytuacji do dania z siebie wszystkiego w spotkaniu towarzysko-sparringowym.
Tym samym obejrzałem mecz z Chile bez zbytniej nerwowości, bez złoszczenia się, bez zbytnich emocji, bo niczego więcej ponad to co ujrzałem, się nie spodziewałem.
Nasi zawodnicy głupi nie są i wiedzą co to są konfitury i wiedzą , gdzie one stoją. A one czekają w Katarze.
16czwartek, 17, listopad 2022 14:24
iocosus
"Jakież to tajemnice chowa przed rywalami Michniewicz i co chce przed nimi ukryć ?"
Bardzo, bardzo chciałbym w to wierzyć, że "maskirowka" polegała na tym, żeby utwierdzić naszych rywali, że gra Biało-Czerwonych jest oparta o ustawienie podwójnych zasieków na szesnastym metrze przed naszą bramką i granie długich piłek na Lewego wspomaganego jedynie Zielińskim, cała reszta zespołu jest skupiona przede wszystkim na defensywie i ma w głowie jedynie przesuwanie, przesuwanie, przesuwanie. 
Woda na młyn Meksykanów i niech wierzą że do tego sprowadzi się nasza gra. Oby to było prawdą, czyli oby to była tylko nasza ściema. 
Z Chile my zupełnie zrezygnowaliśmy z wysokiego pressingu i o ile jest to zrozumiałe gdy mamy w obronie Glika z ograniczoną dynamiką i zwrotnością, to przecież w drugiej tercji naszej "opoki defensywy" już na placu nie było. Nie oczekuję że będziemy permanentnie starali się wysoko presować. Z dobrze wyszkolonymi technicznie Meksykanami lub Argentyńczykami, to by było zapewne zabójcze, ale kilka prób zaskakującego agresywnego odbioru piłki na połowie rywala być powinno. Bez podjęcia takiego ryzyka jesteśmy przewidywalni i schematyczni do wyrzygania. Szampana raczej nie wypijemy.
Tym bardziej że my w ogóle unikamy prób agresywnego odbioru piłki na naszej połowie również, liczymy na skomasowaną obronę przed polem karnym, czyli na stworzenie takiego tłoku, że rywal z piłką w końcu w nim ugrzęźnie, tym wyrafinowanym sposobem gry przypominamy wysublimowaną taktykę reprezentacji San Marino lub Andory. 
Słyszę i czytam że naszą myślą przewodnią ma być "gra na zero z tyłu" chwalebne, tylko że my jak w tej "obronie Częstochowy" gola stracimy to już umarł w butach, no bo jak z tego "murowańca" mamy się przestawić na ofensywną, kreatywną grę?
Gra ze słabeuszami polega na strzeleniu pierwszej bramki, później maluczcy tracą nadzieję na odwrócenie wyniku meczu, gdy niezbornie spróbują zaatakować to łatwiutko ich skontrować i my mamy taką mentalność słabeuszy którzy tylko marzą żeby zachować "zero z tyłu" bo w innym przypadku już zaczynają czuć się bezradni. Tragedią jest to że u nas wpaja taki mental trenerska brzęczykowszczyzna i michniewiczowszczyzna. Dobijające!
Dlatego chciałbym wierzyć że w wtorek wyjdziemy w nastawieniu że przegrywamy już zero jeden i musimy coś strzelić żeby zachować szanse na pozytywny wynik i mam nadzieję że temu będzie też podporządkowana taktyka. Zbalansowana z równym potraktowaniem elementów gry ofensywnej i defensywnej. Nie wierzę że w każdym z trzech meczów na mundialu nie stracimy bramki, pytanie czy z takimi piłkarzami o ofensywnym potencjale jak Lewandowski, Zieliński, Sebek Szymański, Nikola Zalewski, Arek Milik lub Jakub Kamiński jesteśmy w stanie coś strzelić? Czy też nastawimy się tylko na przesuwanie, przesuwanie, przesuwanie - staję się nudny i niestrawny jak nasza dotychczasowa gra.
Dlatego mam nadzieję że inteligentny Michniewicz porzuci swoją  michniewiczowszczyznę choć mecz z Chile niektórych zdaje się utwierdzać że to jedyna droga do celu. Moim zdaniem wiedzie do zguby, ale jeżeli wczoraj to była "maskirowka", jeżeli w wtorek będziemy szukać goli a nie tylko myśleli jak ich nie stracić, to iskra nadziei się jeszcze tli. 
17czwartek, 17, listopad 2022 16:23
CTP
"Dlatego mam nadzieję że inteligentny Michniewicz porzuci swoją michniewiczowszczyznę"

A po co ma porzucać? Ze Spartakiem i Leicester działało. Ze Szwedami też jakoś zbyt
ofensywnie nie graliśmy.
Wysoki pressing ma jedną podstawową wadę: drużyna, która posiada dużą jakość techniczną bez problemów z tego wyjdzie. Moim zdaniem, z takim Meksykiem byłoby to samobójstwo. O ile dobrze pamiętam mundial sprzed 4 lat, to 2 bramki od Kolumbii dostaliśmy po ich zabójczych kontratakach. Jeśli chcemy zapunktować w pierwszym meczu, to musimy niestety zagrać tak jak wczoraj. Tylko bliżej rywala i może z trochę większą agresją. Piłkarze z tamtych rejonów strasznie tego nie lubią i bardzo łatwo ich sprowokować.
18czwartek, 17, listopad 2022 18:43
iocosus
Ze Spartakiem w Moskwie zadziałała odwaga Michniewicza i postawienie na ofensywne zmiany, samemu o tym powiedział na pomeczowej konferencji: "Kluczowe z naszej perspektywy były zmiany, które zwiększyły nasze możliwości w ofensywie. Spodziewaliśmy się, że Muci i Kastrati dadzą nam możliwość zagrywania na wolne pole. Obrońcy rywali byli już zmęczeni, stworzył się odpowiedni moment na zmianę. Już wcześniej powinniśmy strzelić gola po sytuacji Mahira Emrelego ... " Rosjanie przyznali że zostali ofensywnymi zmianami zaskoczeni. 
Odnośnie Leicester to na c-L po naszej wygranej pojawiła się taka opinia: "W tym meczu najbardziej podobało mi się to, że Legia podjęła rękawicę i postanowiła, że będzie grać w piłkę." autor CTP Wink zatem podobało Ci się to do  czego na poziomie repry obecnie się odwołuję, grajmy piłką, a nie tylko biegajmy za nią! Senior Zbyszek tak opisywał tamten mecz Legii z Leicester: "obserwatorzy mogli odnotować, że przewaga optyczna zespołu Leicester w trakcie meczu rosła. Lecz my analizując przebieg spotkania musimy zwrócić uwagę na czynnik czasu oraz wnioski wynikające ze zmiany wyniku meczu od 31 minuty. Do czasu uzyskania prowadzenia nasza drużyna nie odbiegała zbytnio od rywali jeżeli idzie o czas posiadania piłki oraz ilość podań . Ten prawie wyrównany bilans przechylił się na korzyść Anglików dopiero po strzeleniu przez nas bramki." Czyli podjęliśmy rękawicę i niech repra zrobi to samo, a nie chowa się przez 90 minut za podwójną gardą licząc jedynie na lagę do przodu i na sfg. 
Michniewicz to inteligentny facet bardzo racjonalny, analityczny trener, ma możliwość pójść w ślady Otto Rehhagela, albo próbować tego co wdrażał w Legii do pewnego momentu z pozytywnym skutkiem. Gra Legii z wahadłami Mladenovicem i Juranovicem to zupełnie inna gra niż repry. W klubowym przypadku to było faktycznie 3-4-3 a w reprezentacji jest to 5-3-2.
Byłem miło zaskoczony postawą Czesia w Legii, jako trener odchodził od etykietki zachowawczego kunktatora stać go było na odważne decyzje, tym bardziej się smucę gdy powraca do zachowawczej taktyki na poziomie reprezentacyjnym. Mam nadzieję, że uda mu się nas jeszcze raz miło zaskoczyć.
ps
Wysoki pressing jako constans w meczu z Meksykiem byłby samobójstwem, samemu o tym pisałem, ale zupełny brak jego podejmowania, choćby w kilku zaskakujących momentach to ... skazanie siebie samego na rolę słabeusza i tchórza bojącego się podjąć ryzyko. Dobre dla zachowawczego kunktatora, ale ... może Czesio nim jednak tak do końca nie jest.
19czwartek, 17, listopad 2022 19:32
CTP
Uczciwie trzeba zaznaczyć, że Leicester na Ł3 był, pardon my french, wyjątkowo obsrany. Ja przynajmniej odniosłem takie wrażenie widząc, jak potykają się o swoje nogi. Ale to też wynikało z naszej bardzo aktywnej defensywy. Jeśli repra od początku zagra tak samo, to Meksyk nie powinien nam jakoś szczególnie zagrozić. Te kontrataki, jakie mieliśmy z Chile wynikły właśnie po agresywnych odbiorach.
Natomiast, jeśli na początku, znowu pardon my french, obsramy się tak jak z Kolumbią, to ten nasz "katar" raczej nie potrwa 7 dni. Przecież jak się popatrzy na tamte bramki, to człowiek się tylko łapie za głowę, jak można było tak sabotować grę obronną.
Gdyby trenerem był Sousa, to nie miałbym żadnych złudzeń. Z Czesiem... kto wie, kto wie... Smile
20piątek, 18, listopad 2022 01:23
a-c10
@ Iocosus:

nie oglądałem Meksykanów ze Szwedami

No to sobie wyobraź, że po zakończeniu spotkania na Łazienkowskiej ktoś teleportował obie ekipy na stadion w Gironie (pustawy, ale za to płyta lepsza), przebrał dla niepoznaki Polaków w żółte, a Chilijczyków w zielone koszulki i kazał im (za karę?) grać od nowa. Obraz gry był w zasadzie bliźniaczy. Jedni bezproduktywnie klepali. I klepali. I klepali. Jeśli wychodziły im z tego jakieś strzały, to albo niecelne, albo aż nazbyt celne, znaczy takie, z którymi golkiper rywali radził sobie bez zauważalnych kłopotów. Drudzy zaś przesuwali i przesuwali oraz – tak dla odmiany – przesuwali, a jakiekolwiek próby zawiązywania akcji zaczepnych w ich wykonaniu kończyły się jakąś tragikomiczną pomyłką. Potem, co prawda, dało się wychwycić pewne drobne różnice, ale o nich to jeszcze za moment, ok?

Co się tyczy futbolisty Krychowiaka: ani on mi brat, ani swat, przyznam jednak, że ilość pomyj spadających mu na głowę wywołuje we mnie pewien dyskomfort. Swego czasu był to jeden z najsilniejszych punktów naszej kadry i zupełnie bez ściemy jeden z najlepszych defensywnych pomocników na świecie. Szkoda, że przegapiono okazję, by to uszanować. Szkoda, bo w pewnym momencie boiskowa przydatność Krychy zaczęła ostro pikować i błyskawicznie osiągnęła poziom, gdzie kwestią jest nie to, czy on coś nawywija, a w jakim momencie to zrobi i czy ewentualnie damy radę zniwelować tego skutki. Szkoda, że np. obecny selekcjoner nie wziął go odpowiednio wcześnie na stronę i nie powiedział czegoś w stylu: Słuchaj, Grzesiu, jesteś zasłużonym zawodnikiem dla reprezentacji, wiele dla niej zrobiłeś i moim zdaniem zapracowałeś na specjalne traktowanie. Dlatego nie zamierzam tak po prostu przestać wysyłać ci powołań. Proponuję abyś sam zrezygnował z reprezentacyjnej kariery. Będzie honorowo. Przed jakimś meczem zrobimy ci pożegnanie, dostaniesz owacje na stojąco, kwiatki i pamiątkową koszulkę. Gdybyś natomiast wciąż chciał walczyć o miejsce w kadrze, no to wybacz, ale na żadne względy liczyć nie możesz. Nie, nie zamykam przed tobą drzwi, jak i zresztą przed nikim innym. Oczekuję jednak radykalnej poprawy. A, no i dobrze by też było, gdybyś grał. I to w możliwie poważnej lidze, nie w jakichś rekreacyjno-emeryckich rozgrywkach, które w dodatku kończą się na miesiąc przed Mundialem. Niestety, zamiast tego Czesław Michniewicz postanowił pójść drogą niekonsekwencji. Taki Dąbrowski nie dostaje powołań, bo słabo wypadł z Brøndby, więc nie rokuje. No… OK. Można się z takim tokiem rozumowania zgadzać, można nie, ale niewątpliwie jest to jakaś argumentacja. Tylko w takim razie dlaczego pewne miejsce w składzie ma Krychowiak, który nie tyle nie rokuje, co jest tykającą bombą? Gwoli pełnej jasności: ani nie zamierzam rejtanować w obronie Bizona, ani utrzymywać, że C.M. i jego kiepskie powołania to jedyna przeszkoda na drodze reprezentacji Polski do medalu MŚ. Po prostu widzę tu spory dysonans.

Jeśli jednak chodzi o słowa futbolisty Krychowiaka, to obawiam się, Iocosusie, że on po prostu ma rację. Najprawdopodobniej nie jest to żadna tam maskirowka, tylko tak właśnie będziemy grać. Typowy Czesioball: podwójna garda, przesuwanie, asekuracja, konterka i sfg. I wiadomo to tak naprawdę od 31. stycznia br. Gdy tylko szpetna rejterada siwego bajeranta stała się faktem, Cezary Kulesza mógł iść odważnie. Mógł zatrudnić młodego (duchem) szkoleniowca i powiedzieć mu +/- tak: Widzisz, ziomuś, interesuje nas, owszem, Mundial, ale dopiero ten następny. Na ten w Katarze jeśli pojedziesz – super. Jak nie pojedziesz, też się nic złego nie stanie. To samo tyczy się Euro w Niemczech. Dostajesz kontrakt do końca eliminacji MŚ’26. Oczywiście z opcją automatycznej prolongaty w razie awansu. Do tego czasu średnia wieku kadry ma zostać radykalnie obniżona, zaś efektowność jej gry radykalnie podniesiona. Rozumiemy się? Genialnie, do dzieła! Niestety, zamiast tego prezes PZPN postanowił pójść drogą asekuranctwa i sięgnął po skrajnego zadaniowca, faceta na tu i teraz. Wspominasz, Iocosusie, Legię Michniewicza. Trochę, jak na moje, bez sensu. Zwłaszcza jeśli chodzi o Legię w lidze. Wy w Ekstraklasie byliście wówczas hegemonem, dla którego (kolejne) mistrzostwo to nie żadne tam osiągnięcie, zwykły obowiązek. W takich warunkach zwyczajnie musieliście grać choć trochę ofensywnie.

Co zaś się tyczy Waszych występów w Europie, ani Sparta, ani Spartak, ani Leicester to nie byli jacyś super techniczni rywale. Meksyk jest. Owszem, jest to ekipa w głębokim kryzysie, w ich grze brakuje koncepcji, finalizacja akcji idzie im kiepsko, a na domiar złego mają dziury w obronie. Syćko piknie. Na pewno nie jest to przeciwnik, przed którym powinniśmy truchleć. Niemniej, daj im chociaż trochę miejsca i czasu, a oni wciąż mają środki, żeby to wykorzystać. Jedyny wczorajszy gol dla El Tri padł wcale nie po koronkowej akcji pieczołowicie wydzierganej z pięćdziesięciu sześciu podań. Wystarczył jeden defensywny lapsus Szwedów. Kapitalne zagranie Herrery do Vegi, rajd tego drugiego, potem mogło być jeszcze podanie do Lozano, ale był strzał, gol i muchas gracias. Owszem, Szwedom ostatecznie i tak udało się wygrać, ale takich sytuacji Michniewicz na pewno wolałby się ustrzec.

I jeszcze jedno: Meksyk i Polska to różne półki oczekiwań. Oni chcieliby wreszcie przełamać klątwę czwartego meczu. My bylibyśmy super szczęśliwi mogąc w ogóle ten czwarty mecz rozegrać. My jeśli wrócimy po kolejnych trzech meczach „o” – w sumie normalka. Oni jeśli nie wyjdą z grupy – linchamiento con machetes. Kurczę, na miejscu Michniewicza też bym się chyba skusił na to, by przynajmniej początkowo się zamurować. Niech Meksykanie walą z dyńki w ten mur. Niech buzuje w nich frustracja. Niech tracą nerwy. A my? Cyk-myk, konterka i może się uda.

A że to wszystko jakieś takie niepiękne i mało romantyczne? No cóż, pisz: kulesza@berdyczow.com ;p
21piątek, 18, listopad 2022 09:07
iocosus
Albiceleste a pal diabli urodę i romantyzm, bądźmy racjonalni. Gdybyśmy dysponowali w 2022 roku trójką środkowych obrońców w składzie Władysław Żmuda, Tomasz Łapiński, Tomasz Wałdoch, wszyscy w swoim topie, jako wahadłowych moglibyśmy ustawić Łukasza Piszczka lub Antoniego Szymanowskiego z jednej strony, a po drugiej ...  z braku lewej nogi niech to będzie i Marek Koźmiński, przed nimi ryglowaliby przedpole Waldemar Matysik z Grzegorzem Krychowiakiem w formie z 2016 roku, to wówczas proszę bardzo, niech Michniewicz wciela się w rolę księdza Kordeckiego i dowodzi "obroną Częstochowy".
Tymczasem na dziś Cash imponuje motoryką ale przeplatany kontuzjami ma obecny sezon w lidze dosyć średni, dobrze że łapie się przynajmniej do składu klubowego, czego już nie można powiedzieć o Bednarku i jego brak ogrania widać, słychać i czuć, to samo można powiedzieć o Gliku, charyzmy, estymy  którą się cieszy odmówić mu nie wypada, ale po prawdzie na chwilę obecną wydaje się że pan Kamil to nasza siła ale i równocześnie słabość, ograniczenie. Wieteska imponuje występami w Francji, ale z Chile wszedł na kilka minut i się dwa razy obciął na szczęście bez konsekwencji, o Jędzy można napisać wszystko, ale nie to, że jest w swoim topie. Z lewej strony na pozycji dobrego obrońcy dobrze operującego lewą nogą - wakat. Mamy Bereszyńskiego z klubu który pikuje dyspozycją piłkarską w dół, a raczej już zakopuje się w mule,  Bereś przynajmniej jako tako, czyli nadspodziewanie dobrze zaprezentował się na Ł3. Na defensywnym jest "porcelanowy" Bielik i według mnie na zmianę lub do pary Damian Szymański. Jak zaczarować Krychowiaka z Żurkowskim żeby byli i nabiegani i żeby piłka w grze im nie przeszkadzała, nie odskakiwała w przyjęciu na pięć metrów obawiam się że Czesiu nie jest w stanie tego uczynić. Jedynym "światełkiem w tunelu" wśród defensorów wydaje się Kuba Kiwior,  perspektywiczny, rozwojowy (choć są i tacy którzy zwracają uwagę na deficyt w grze jeden na jeden, można w Serie A Kubą zakręcić). 
W każdym razie jedynym obrońcą w formie ma być piłkarz z dorobkiem pięciu występów w dorosłej kadrze, cała reszta to minimum znaki zapytania. Moim zdaniem obojętnie w jakim ustawieniu zagramy to bramki tracić będziemy, chyba że turniej życia rozegra Wojtek Szczęsny. 
Natomiast w ofensywie Milik w Juve odzyskuje to co stracił przez kontuzje, o Sebku Szymańskim czytam: "Mam wrażenie, że on nie strzela brzydkich goli. Ma sześć goli w Eredivisie, z czego pięć zza pola karnego. On tam gra na dużej odwadze, dużej intensywności. Widać, że znakomicie się tam czuje. Jest reżyserem gry w drużynie, która jest liderem ligi holenderskiej. To jest coś fantastycznego widzieć, jak on rośnie... gdyby Szymański urodził się w Chorwacji, byłby wart kilkadziesiąt milionów euro ... Jeżeli pół Premier League chce Cody’ego Gakpo, który jest gwiazdą PSV, to Sebastiana Szymańskiego też kluby ligi angielskiej mogą zaraz próbować wyciągnąć." źródło - meczyki.pl. "Jakub Kamiński przeżywa aktualnie najlepszy okres, odkąd trafił do VfL Wolfsburg. Trener „Wilków”, Niko Kovać, coraz odważniej stawia na młodego skrzydłowego i wszyscy zaczynają dostrzegać efekty tej decyzji. Polak ma już na koncie świetne występy w niemieckiej ekstraklasie i w Pucharze Niemiec. Zwyżkująca forma 20-latka nie umknęła Bundeslidze, która nominowała go do nagrody debiutanta miesiąca (za pździernik dop.wł.)." źródło - polski-sport.pl. Skóraś za pięć dwunasta wskoczył do samolotu do Kataru, musiał formą zaimponować i CM. O Lewym i Zielku lepiej nie wspominać. To gromadka piłkarzy ofensywnych, która albo ustabilizowała formę na wysokim poziomie, albo jest na krzywej wznoszącej. Spróbujmy wykorzystać ten potencjał!
Albiceleste powiadasz że we wtorek trzeba się nastawić na meczycho:
klepanie, klepanie, klepanie VS przesuwanie, przesuwanie, przesuwanie! 
Wink
22piątek, 18, listopad 2022 12:00
Zbyszek
Wczoraj obejrzałem w całości program "Debata + 2022" na Canale + , który na tle pustosłowia mającego pokryć medialną pustkę myślową i wiedzową wyróżnił się, moim zdaniem, znakomitym prowadzeniem i wysokim poziomem fachowości zaproszonych ekspertów ,a byli nimi Janek Urban , Jacek Zieliński ( pozdrawiam) , Marek Koźmiński i Michał Żewłakow. Prowadzący nienachalnie kierowali dyskusją, we właściwych momentach prezentując ilustrujące rozmowę materiały filmowe.
Każdy z ekspertów patrzył na naszą reprezentację z nieco innego punktu widzenia. Urban to typowy trener praktyk. W mniejszym stopniu fachman od strategii, a w większym od trafnego doboru zawodników pod konkretnego rywala . U Jacka Zielińskiego widać wpływ przeczytanych pozycji z dziedziny prakseologii, bowiem patrzył z perspektywy realności szans, zarządzania ryzykiem oraz zderzenia oczekiwań z możliwościami. Akurat zgadzając się z nim , że bilans naszych szans jest ujemny ,biorąc pod uwagę parametry, to z tym,że klimat będzie przeciwko nam się nie zgodzę, bowiem w 1982 roku w Hiszpanii było jeszcze goręcej, brak było klimatyzacji , a mimo to zajęliśmy 3 miejsce. Klimat oraz wysokość miały natomiast spory wpływ w 1986 roku w Meksyku o czym mówił Urban, bo w grupie z Marokiem Polską, Anglią i Portugalią 1 miejsce zajęło Maroko. Koźmiński zajął się kwestiami kompatybilności tak umiejętności , jak i charakterów ( nie powiało z tej analizy optymizmem), natomiast Żewłakow wpływem wizerunku na ogólny stan przygotowania do Mundialu z utajonym pytaniem czy na pewno jesteśmy optymalnie przygotowani.
Z drugiej niejako strony dyskusja w pewnym momencie stała się jałowa , bowiem zeszła na sprawy personalne ,co stanowi łatwiznę , gdyż każdy głos jest dokładnie tak samo słuszny , jak i niesłuszny. Aczkolwiek muszę przyznać, że wybór systemu na mecz z Meksykiem i dobór pierwszej jedenastki większych sporów nie wywołał.
Dyskutanci wiedzieli, jak gra Meksyk , co potwierdził rozpytany dziennikarz meksykański. Meksyk gra generalnie ustawieniem 4-3-3 i ma podobne atuty , jak i wady , jak nasza reprezentacja, aczkolwiek z inaczej rozłożonymi akcentami. Mianowicie drużyna Meksyku łatwo zdobywa teren, potrafi atakować rozbieżnie ,ale brak im wykończenia akcji w postaci ostatniego podania i skutecznego strzału. Choć ja muszę przyznać,że w tym względzie muszę wierzyć im na słowo. gdyż z 7 napastników oglądałem tylko dwóch ,a mianowicie powołanego w ostatniej chwili Jimeneza z Wolverhampton i Lozano z Napoli, gdyż pozostali Alvarado, Antuna, Martin, Funes Mori i Vega grają w klubach meksykańskich.Nadto ich argentyńsko-włoski trener optuje za atakiem w składzie Vega, Martin, Antuna ,chociaż być może Lozano trzyma jako "tajną" Smile. broń.
Obrona jest podobnie dziurawa jak nasza, przy czym u nas najwrażliwszy jest środek i powstrzymywanie akcji przed i w polu karnym , natomiast Meksykanie są niesłychanie mało odporni na dośrodkowania i nie umieją bronić się przeciwko stałym fragmentom.
Pierwotny zarys składu na Meksyk przedstawił Urban i w zasadzie pozostali tylko poszczególne pozycje czy warianty dodatkowo uzasadniali.Wedle Urbana musimy zagrać piątką w obronie , a tymi wybrańcami powinni być Glik, Kiwior, ewentualnie Bednarek oraz jako wahadłowi Zalewski i Cash. Zamiast jednego z wymienionych wahadłowych widziano Bereszyńskiego ,a Koźmiński uznał,że wahadłowymi powinni być podani wyżej , ale zamiast Bednarka w "trójce" powinien grać Bereszyński. Pozostałe pozycje zależały od wyboru wariantu , lecz zdaniem wszystkich przeciwko Meksykowi musimy zagrać na dwóch napastników, wybór Lewandowskiego był oczywisty ,a obok niego Koźmiński dobitnie optował za Milikiem, a inni dopuszczali i inne możliwości. Wybór pozostałych zawodników rozpoczynał się od Krychowiaka i Zielińskiego, których kandydatury były niekwestionowalne. Rozbieżności powstały czy grać na dwóch defensywnych pomocników i wówczas obok Krychowiaka widziano Bielika , czy też grać na jednego i wówczas obok Zielińskiego widziano Sebastiana Szymańskiego.
Jak to się mówi prawie dwie godziny przebiegły jak z bicza trzasł. Kto nie obejrzał niech żałuje Smile.
23sobota, 19, listopad 2022 00:28
a-c10
@ Iocosus:

Gdyby to ode mnie zależało, personalia i pomysł na grę reprezentacji Polski wyglądałyby mniej/więcej tak: z tyłu płaska czwórka z odważnie grającymi bocznymi. Na ten moment Cash, Glik, Kiwior, Bereszyński. Nie, nie jest to formacja, która siałaby trwogę w sercach ofensywnych graczy przeciwnika, ale cóż, tym się gra, co się ma. Przed nimi któryś z Damianów (Dąbrowski/Szymański) w roli klasycznego Anchor Mana, znaczy głównie defensywka, a wypady do przodu wyłącznie wtedy, gdy zaistnieje naprawdę korzystna sposobność. Wyżej podwójny mózg drużyny, czyli Sebastian Szymański i Piotr Zieliński. Jeszcze wyżej dwóch z czwórki Kamiński/Milik/Świderski/Zalewski na pozycjach „Owsiaków”. Znaczy róbta co chceta. Chłopaki mieliby wręcz zakaz przywiązywania się do konkretnego fragmentu boiska. Wreszcie najwyżej, jako centralny punkt działań ofensywnych, Lewandowski. Co też nie oznaczałoby, że RL9 miałby tkwić w polu karnym i czekać na piłki. Wręcz odwrotnie, śmiało mógłby/powinien wyciągać obrońców z szesnastki i robić tam miejsce dla któregoś z „Owsiaków” i/albo rozgrywających.

W ataku gramy szybko i odważnie. Nie tiki-taka, raczej „przypierdol i odskocz”, a przede wszystkim permanentne robienie rywalowi wody z mózgu i bezwzględne żerowanie na jego pomyłkach. Nadzorowaniem tych działań musieliby się zająć, jako się rzekło, Zielu i Sebek Szymański. To od nich zależałoby tempo (szybkie, szybsze, błyskawiczne) i kierunek rozgrywania akcji. Z kolei w roli kierownika działań obronnych widziałbym… Lewandowskiego. To on miałby decydować, czy bronimy w domyślnym, średnim pressingu, czy też może rzucamy się rywalowi do gardła, względnie cofamy się i przez kilka minut uprawiamy wybijankę, by troszeczkę odzipnąć i móc za chwilę z nowym impetem ruszyć do ataków.

Czy to by wyglądało bardziej atrakcyjnie od Czesioballa? Niewykluczone. Czy jednak przynosiłoby lepsze wymierne efekty? Oj, tu już sprawa robi się bardzo śliska. Mam dość bujną wyobraźnię, więc jestem w stanie w niej zmieścić, że grając w ten sposób Biało-Czerwoni pogoniliby Meksyk 4:2, KSA 7:2, potem jeszcze zremisowali z Argentyną 4:4, by wreszcie w 1/8 stworzyć wraz z Duńczykami niezapomniany koncert futbolu, o którym jeszcze przez dekady rozprawiałyby kolejne pokolenia kibiców. Dalej to się może jednak nie będę rozpędzał, co? ;p Niestety, co najmniej równie prawdopodobny wydaje mi się wariant, w którym po serii wyników typu 2:4, 2:2 i 2:6 pakujemy zbitą dupę w troki i wracamy do domu.

Przede wszystkim jednak dostrzegam tu minimum dwa bardzo poważne problemy. Otóż po pierwsze, w moim wieku Czesław Michniewicz prowadził już swój piąty klub jako główny trener. I choć w Białymstoku furory nie zrobił, to przecież szedł tam mając w swym resume Mistrzostwo, Puchar i dwa Superpuchary Polski. Ja jak na razie nie wysadziłem nosa poza Football Managera Very Happy Siedzę sobie w domowym zaciszu i wypisuję swe mundrości mając pełną świadomość, że moja zawodowa odpowiedzialność za nie jest absolutnie żadna. Ewentualna klęska Biało-Czerwonych w Katarze nie wywali mnie z roboty i nijak nie wpłynie na mą profesjonalną reputację. Czy byłbym równie hop do przodu, gdybym naprawdę spacerował w butach C.M.? Uhmmm… nie mam pojęcia.

Po drugie, nawet gdybym pod koniec stycznia br jakimś cudem faktycznie został selekcjonerem, musiałbym przekonać Cezarego Kuleszę, by dał mi kompletnie wolną rękę i zielone światło na potraktowanie Pasztetowa Open vel Ligi Narodów jak poletka doświadczalnego i serii sparringów, w których wprowadzałbym w życie swe wywrotowe idee i uczył ich swoich podopiecznych. To by się dało zrobić? Nooo… powiedzmy, że tak. Ale to jeszcze nie koniec. Przede wszystkim bowiem dziewięć i pół miesiąca temu musiałbym zgadnąć, że właśnie teraz w formie będą akurat gracze ofensywni. Jak…? Skąd miałbym to wiedzieć? Kryształowej kuli nie posiadam (i nigdy nie byłem fanem hopsania na długich nartach;p), tarot gdzieś mi się zapodział, a herbaty nie pijam, więc wróżenie z fusów też nie bardzo wchodzi w rachubę…

Podsumowując: tak, bądźmy pragmatyczni. Czyli m.in. zdajmy sobie sprawę, że selekcjoner ma pewne ograniczenia, których żadną miarą nie przeskoczy. A że wyjdzie z tego meczycho? No ba, pisałem przecież – kulawy contra jednoręki. Bardziej freak fight, niż porządna piłka nożna, ale jak się nie ma, co się lubi… Wink

Twoja opinia

Nazwa uzytkownika:
Znaczniki HTML są dozwolone. Komentarze gości zostaną opublikowane po zatwierdzeniu. Treść komentarza:
yvComment v.2.01.1