A+ A A-
  • Kategoria: Wokół boiska
  • gawin76

Legia - Jagiellonia 1-1: Minimalizm ukarany

W ciepłe niedzielne popołudnie Legia zmierzyła się w Warszawie z Jagiellonią. Stawka spotkania była wysoka, a naszą drużynę interesowało tylko zwycięstwo. W pierwszej połowie wszystko szło zgodnie z planem, a Legia prowadziła po ładnej bramce Guala. Niestety po przerwie lepiej w piłkę grali goście i mecz zakończył się zasłużonym remisem.

 

Trener Runjaić postawił na drużynę w składzie: Hładun – Pankov, Augustyniak, Kapuadi – Morishita, Elitim, Çelhaka, Kun – Josué, Pekhart, Gual. Skład gości wyglądał następująco: Alomerović - Sáček, Skrzypczak, Diéguez, Wdowik - Marczuk, Romanczuk, Imaz, Nené, Hansen – Pululu.

Już pierwsza ofensywna akcja gości doprowadziła do dużego zamieszania w polu karnym Legii. Skończyło się na rzucie rożnym. W 5. minucie Imaz nie opanował piłki, która minęła linię obronną naszej drużyny. Legia odpowiedziała w 7. minucie, kiedy Josué uderzył celnie z rzutu wolnego. Alomerović odbił piłkę na rzut rożny. W 14. minucie Josué podał do Pekharta, który dwukrotnie próbował otworzyć wynik meczu. Niestety najpierw piłka odbiła się od spojenia słupka z poprzeczką, a po chwili dobrze interweniował obrońca Jagiellonii. W 17. minucie znów ruszyli goście. Po wymianie podań między Pululu a Wdowikiem, Pankov zablokował strzał obrońcy gości. W 21. minucie Josué chybił, uderzając zza pola karnego. W 29. minucie wydawało się, że musi być 1:0 dla Legii. W polu karnym piłka spadła pod nogi Guala, jednak Hiszpan został zablokowany. Minutę później Gual już się nie pomylił. Hiszpan otrzymał piłkę od Josué, wyśmienicie wyprowadził w pole Skrzypczaka i płaskim strzałem pokonał Alomerovicia. W 36. minucie Gual znów próbował szczęścia, ale tym razem bramkarz gości złapał piłkę po płaskim uderzeniu Hiszpana.

Do przerwy było 1:0. Mecz był emocjonujący, a Legia minimalnie lepsza.

Niestety po przerwie nasza drużyna wyraźnie spuściła z tonu, oddając inicjatywę gościom. W 49. minucie z piłką dynamicznie ruszył Wdowik, ale z interwencją na linii pola karnego zdążył Çelhaka. W 55. minucie Legia wyprowadziła kontrę. Josué znów podał do Guala, a Hiszpan znów znalazł sobie miejsce do strzału, który jednak został zablokowany. W 58. minucie Hładun złapał piłkę po strzale Imaza z ostrego kąta. W 64. minucie Alomerović odbił piłkę po soczystym uderzeniu Josué. W 66. minucie Kapustka i Jędrzejczyk zastąpili Pekharta i Pankova. W 79. minucie Augustyniak uderzył nad poprzeczką po dośrodkowaniu Elitima. Minutę później Zyba i Rosołek zmienili Çelhakę i Guala. W 83. minucie goście dopięli swego. Płynną akcję Jagiellonii celnym strzałem zakończył Imaz. W 86. minucie Dias zastąpił Morishitę. Wynik nie uległ już zmianie.

Boli, że Legia, która w teorii gra o najwyższe cele, która po pierwszej połowie jest drużyną lepszą od lidera Ekstraklasy, która rywalizuje z przeciwnikiem mającym w nogach sto dwadzieścia minut w pucharze Polski w środku tygodnia, skupia się na pilnowaniu jednobramkowej przewagi, trener z każdą zmianą coraz wyraźniej orientuje swój zespół na defensywę, a zespół i tak ostatecznie tę przewagę traci.

Remis daje nam tyle co nic i wpisuje się w tradycję bezsensownego rozdawania cennych punktów na własnym boisku. Odjeżdża nam mistrzostwo, odjeżdżają nam europejskie puchary. W przyszłą sobotę mecz z Rakowem w Częstochowie.

Dyskusja (8)
1niedziela, 07, kwiecień 2024 20:33
Baron
"Odjeżdża nam mistrzostwo, odjeżdżają nam europejskie puchary."

Za chwilę mamy wyjazdy do Częstochowy, Poznania, Mielca, u siebie mecz ze Śląskiem. Tu już trzeba być super optymistą by wierzyć w mistrzostwo. W puchary też już nie wierzę. Ciekawe co na to Mioduski, Herra i Zieliński? Tabelki się zgadzają?

Co do samego spotkania, to jak dla mnie mecz położył w drugiej połowie nasz trener asekuracyjną taktyką oraz zmianami, nie pierwszy już raz zresztą. Jagiellonia grała mecz w PP z Pogonią w Szczecinie (120 min.) i dziś trzeba było ją dobić, no ale jak wiadomo w Legii nie takie numery już były.

Edit.

MP przewaliliśmy głównie w meczach z Puszczą, ŁKS, Wartą, Koroną, Widzewem. Były też wstydliwe porażki ze Śląskiem, Cracovią czy też Stalą. Za dużo tego wszystkiego jak na Legię.
Tak przy okazji, orientuje się ktoś ile kosztuje rocznie utrzymanie naszej Akademii?
2niedziela, 07, kwiecień 2024 21:58
CTP
Bardzo mi się spodobał jeden z komentarzy na portalu X:
"Gdyby Kosta zatrzasnął się w kiblu to mielibyśmy dziś trzy punkty"

Widziałem już mecze, gdzie piłkarze ewidentnie grali pod zwolnienie trenera. Ale trenera, który gra pod swoje zwolnienie, to już dawno nie widziałem. Ja rozumiem, że piłkarze mogą być zmęczeni i po to są zmiany ale chyba nasz trener przeoczył jeden drobny szczegół: graliśmy z obecnym liderem, który strzela średnio ponad 2 bramki w meczu.
3niedziela, 07, kwiecień 2024 22:35
iocosus
Jestem zmęczony Legią Runjaica, jestem zmęczony grą pod Josue, który akurat dziś rozegrał w miarę dobry mecz, ale przestałem wierzyc w ten zespół i dziś otrzymałem tylko dowód utraty wiary. 
Gramy w oparciu o indywidualne popisy, zespołowo wszystko podlega pod batutę Josue, jak coś wymyśli i dogra piłeczkę malinowo, to można się cieszyc, ale gdy "dyrygent" zawodzi to człapiemy bez pomysłu, ewentualnie licząc ze Pekhart coś zgra z drugiego pietra, Gual zrobi zakos i wyjdzie na czystą pozycję, Elitim błyśnie itd. 
Byc może Legia pod nową batutą i trenerską i kapitańską będzie jeszcze słabsza i pozbawiona jakości ale trudno mi przyjąc do wiadomości że Kosta Runjaic coś z tego zespołu jeszcze wykrzesi. 
W obronie mamy piłkarzy którzy lepiej się czują z piłką przy nodze niż wtedy gdy muszą ją odebrac, przez to jesteśmy niepewni, bojaźliwi. Przejście do szybkiego ataku nie istnieje, nie mamy predysponowanych do tego piłkarzy, jesteśmy nastawieni na klepanie aż Josue coś wymyśli i to wszystko. Męczy mnie to. 

Runjaic to dobry trener, ale jego pomysł na Legię się wyczerpał.
Dla Jagi gratki i dla trenera Adriana Siemienieca, chociaż ten trend gdy wiekszośc jedenastki stanowi "zagraniczny trzeci sort" też smuci. Ale tym sposobem ligę wygrał Papszun i zapewne też wygra Siemieniec.
4niedziela, 07, kwiecień 2024 23:13
CTP
W mojej ocenie, Runjaic jest przede wszystkim bardzo słabym taktykiem. Dla przykładu: wobec przymusowej pauzy Wszołka, na prawym wahadle musi grać Morishita. Po Japończyku widać ewidentnie, że jest to skrzydłowy a jako wahadłowy popełnia mnóstwo błędów w ustawieniu i kryciu. Jaga miała tam dzisiaj najgroźniejsze akcje i zamiast zabezpieczyć tę prawą stronę, to dał tam Josue, który bez piłki częściej pełni rolę obserwatora, niż próbuje odbiorów. A już to ściągnięcie Celhaki i wpuszczenie Zyby, to... mnie po prostu brak słów...
5poniedziałek, 08, kwiecień 2024 06:58
Krystian (L)
Symbolem obecnej Legii i zmian jest niejaki tzw. "pan piłkarz" Dias... Kosta Runjaić zmianami i taktyką na drugą połowę zawalił nam ten mecz. Jego dziwne decyzje, które wszystkich zaskakują przekładają się na późniejszy wynik. Miało to już miejsce wcześniej, wczoraj też.
Kosta Runjaić to kolejny zakapior, a jego pomeczowa konferencja to już był kabaret, dość niskich lotów. Również nie wierzę w puchary, brak szans na mistrzostwo po wczorajszym meczu jest już tematem zamkniętym. Rozumiem teraz opinie kibiców Pogoni na jego temat, tam też zawalił jeden sezon gdzie mistrzostwo Polski miał na wyciągniecie ręki. Zielińskiego też Legia przerosła a to on będzie odpowiedzialny za budowę drużyny na nowy sezon.
6poniedziałek, 08, kwiecień 2024 10:18
Lasica
Nie jestem pewien, czy trener jest głównym winnym tego w jakim jesteśmy miejscu. Obwiniacie go za zmiany, a może warto wpierw spojrzeć kogo ma na tej ławce?
Trener ma nie robić w ogóle zmian? W tym meczu wydaje mi się, że piłkarze sami prosili aby ich zmienić. Nie wiem co jest nie tak z Gualem, ale On rozegrał kiedyś cały mecz u nas w ogóle?
W przerwie odeszło dwóch czołowych piłkarzy i kto przyszedł na ich miejsce?
Pogoń poza dotarciem do finału PP nie radzi sobie jakoś wybitnie lepiej niż w momencie w którym ich prowadził.
7poniedziałek, 08, kwiecień 2024 11:30
Zbyszek
Pisałem już o wstępowaniu w szranki zawodu drużyn Ekstraklasowych młodych trenerów, z których , jak by na tabelę nie patrzeć na czoło wybija się najmłodszy z nich ( 32 lata) Daniel Siemieniec - trener Jagiellonii Białystok.
Przed 71 laty autor tekstu Ludwik Starski i kompozytor Tadeusz Sygietyński dla potrzeb filmu "Przygoda na Mariensztacie" popełnili pieśń , która zaczyna się tak:
"Co tak dudni, co tak brzmi?
Niebo huczy, ziemia drży .
Czy wichura groźna dmie ?
Czy to burza idzie ? Nie!
To idzie młodość, młodość, młodość ...".'
Nie chcę zapeszać,ale ta inwazja młodych trenerów to zapowiedź lepszych czasów dla naszej piłki kopanej.

Powiada się,że trenera piłkarskiego bronią wyniki, ale nie trzeba wielkiego speca ,żeby wiedzieć,że łatwiej jest sięgać po sukcesy z bardzo dobrymi zawodnikami ,niż z tymi z niższej półki. A Jagiellonia w ostatnich latach systematycznie obniżała loty i z 2 miejsca spadała na 5,8,9 i w ubiegłym sezonie na 14. Więc progres jest niewątpliwy.
Oczywiście można powiedzieć,że latem 2023 roku zespół wzmocnili : Adrian Dieguez ( 28 lat z III ligi hiszpańskiej) , Dominik Marczuk ( 21 lat ze Stali Rzeszów), Afimico Pululu ( 25 lat, z II ligi niemieckiej) oraz zimą Kaan Caliskander ( 25 lat z I ligi niemieckiej) oraz jako uzupełnienie składu latem Jarosław Kubicki ( 27 lat) i Jose Naranja ( 26 lat).
Ale też Jagę opuścił król strzelców Marc Gual oraz mocni gracze ofensywni : Tomasz Prikryl i Martin Pospiszil.
Nie napiszę niczego odkrywczego o tym,że trener zespołu ligowego odpowiada za strategię,taktykę, organizację gry,skład meczowy, nastawienie mentalne ( w ograniczonym zakresie), ale nie za wyszkolenie techniczne oraz za to co zawodnicy wyczyniają na boisku.
Trener Siemieniec , podobnie jak jego pierwszy asystent Mikołaj Łuczak ( 29 lat) nie mają za sobą karier zawodniczych. W sztabie Jagi tylko Rafał Grzyb ( 41 lat) może pochwalić się dość bogatym dorobkiem jako zawodnik, w tym grając od 2010 d0 2018 roku w Jagiellonii. Ale ci trzej,a także trenerzy przygotowania fizycznego Grzegorz Arłukowicz ( 32 lata) oraz Mateusz Borzym (33 lata) , mają wyższe studia, z tym Grzyb na Politechnice Świętokrzyskiej ( zarządzanie ), a pozostali kierunkowe na AWF.
Wielu wydaje się nieprawdopodobne ,ale Siemieniec para się trenerką od 11 lat, bowiem zaczynał będąc jeszcze studentem Katowickiej AWF i był najpierw pomocnikiem asystenta,a następnie asystentem ówczesnego trenera Rozwoju Katowice Dietmara Brehmera ( urodzony w Warszawie).
Otóż Siemieniec będąc na studiach został zauważony jako wybitnie zdolny przez wykładowcę Katedry Sportów Zespołowych dr Antoniego Piechniczka i był silnie chwalony przez Brehmera . Dodajmy,że Piechniczek pracował na AWF w Katowicach 35 lat ( do 2019 roku) ,a w 2021 roku "kopnął" go zaszczyt zostania Doktorem Honoris Causa tej Uczelni.
Obaj przepowiadali Siemieniecowi dużą przyszłość z uwagi na dociekliwość, analityczny umysł,wielką chęć uczenia się , niezwykłą wprost pracowitość i taką zwyczajną, ludzką porządność.
Trener Brehmer wspominał jak to Siemieniec ze znawstwem dyskutował o konkretnych rozwiązaniach taktycznych u naszych czołowych drużyn ligowych .I ta nauka nie poszła w las.
Bowiem kiedy dokonamy nawet pobieżnej analizy stosowanej przez Jagę taktyki meczowej to dostrzeżemy zadziwiającą zbieżność z tymi rozwiązaniami jakie stosował trener Henning Berg będąc trenerem Legii w 2014 roku( a więc w czasie kiedy Siemieniec był asystentem Brehmera). Strategii, zasadom gry i zniuansowaniu gry tamtej Legii poświęciłem 5 lub 6 felietonów pod wspólnym tytułem :"Luna ?". Chodziło o to czy Berg świeci światłem odbitym od swego mistrza SAFa z MU czy samodzielnie dokonuje wyborów . W przypadku Simienieca nie ma wątpliwości,że on naśladuje Berga, poza jedną zmianą, a mianowicie,że u Berga boczni pomocnicy-skrzydłowi grali na "odwróconą nogę" ,a w Jadze grają "normalnie" .
Podstawowym ustawieniem , tak jak u Berga , jest 4-4-2 ,a tylko jak w ostatnich 3 meczach gdy nie mógł grać Pululu, stawiał on na 4-2-3-1 ( co też wczoraj zastosował od 79 ').
System 4-4-2 , tak do 25 lat uważany jest za przestarzały , gdyż jego wzlot spowodowało to samo co upadek. Na tle ówczesnego systemu 4-3-3 ( zupełnie inna organizacja gry i dobór charakterystyki wykonawców niż współcześnie) ustawienie 4-4-2 miało zapewnić balans pomiędzy obroną i atakiem poprzez opanowanie środkowej strefy boiska . Najpierw wśród dwójki środkowych pomocników jeden był ofensywny,a drugi defensywny ,ale od końca lat 80-tych XX wieku obaj byli defensywnymi.W ten sposób system wyeliminował rozgrywającego , którego w tej roli zastępował jeden z napastników tzw. dogrywający. Pogrzebem dla 4-4-2 stał się system 4-2-3-1, w którym w środku był 3 ,a nie dwóch pomocników, w tym 1 ofensywny,ale sam pomysł powstał w Realu po to ,aby przeciwstawić się grze na setki podań ( tiki-taka) jaką prezentowała Barcelona, główny rywal Realu.
Nowatorstwo Berga polegało na tym,że zamiast jednego napastnika dogrywającego i jednego kończącego ( "Tańcowały dwa cymbały, jeden dużym drugi mały") w ataku grało dwóch niewysokich ,ale świetnych technicznie , błyskotliwych o silnych inklinacjach do gry kombinacyjnej zawodników, którymi byli : Ondriej Duda i Miro Radovicz. W Jadze odpowiednikami są : Jezus Imaz ( 179 cm wzrostu) oraz Afimico Pululu ( 175 cm) .
Kiedy nie gra Pululu to Imaz schodzi na pozycję ofensywnego pomocnika ( fałszywego napastnika) , a jednym napastnikiem staje się Kann Caliskander ( 192 cm wzrostu).
W drugiej linii u Berga grali na skrzydłach : Kucharczyk i Żyro, obaj szybcy i nieźli technicznie ( choć Żyro bardziej) , którzy w strefie podbramkowej na połowie rywali schodzili do środka w rejon i w samo pole karne , po to ,aby zwiększyć ilość atakujących i aby oskrzydlanie obrony rywali należało do bocznych obrońców.W Jadze te role pełnią : Dominik Marczuk i Kristoffer Hansen.
Za trzymanie w ryzach środka pola i stabilizowanie tej strefy boiska w tamtej Legii odpowiadali : Vrdoljak ( kapitan ) oraz Jodłowiec. W Jadze defensywnymi pomocnikami są : Romańczuk i Nene ( wczoraj rozegrał kapitalne zawody).
W obronie w Legii grali : Brzyski, Rzeźniczak, Astiz i Broź. Obaj środkowi obrońcy potrafili wprowadzić piłkę do gry od tyłu, a Broź i Brzyski wchodzili w role skrzydłowych biegających do linii końcowej boiska i stamtąd posyłających piłki w pole karne rywali , przy czym Brzyski dośrodkowywał górą, a Broź uderzał płasko wzdłuż linii. Nie zapomnę jakim zaskoczeniem taka taktyka i organizacja gry była dla Celtiku, który zupełnie nie mógł sobie poradzić z pilnowaniem jednocześnie schodzącego do środka pomocnika i zastępującego go bocznego obrońcy.
W Jadze na środku obrony grają : Dieguez oraz Skrzypczak i obaj potrafią uruchomić graczy ofensywnych, a na bokach do ataku włączają się Wdowik ( który nieco spuścił z tonu,ale nadal zachował przebojowość i celność podań) oraz Michał Saczek, który w Sparcie Praga grał na prawym skrzydle.
Doborową plejadę zamykają doświadczeni bramkarze: w ówczesnej Legii był to Kuciak ,a w obecnej Jadze jest to Alomerovicz , jeden z autorów remisu, który znakomicie dogaduje się z obrońcami.
Natomiast jeżeli idzie o grę ustawieniem 4-2-3-1 to Siemieniec, który był przez lata asystentem Mamrota ( nie tylko w Jadze) prochu nie wymyśla i gra Jagi jest przewidywalna. Lecz jak się okazało nie dla naszej defensywy, która po zmianie systemu przez Jagę dopuściła do utraty bramki.
Lecz nie tylko to naśladownictwo zapewnia Jadze pewne i wysokie wygrane ,ale jeszcze kilka elementów, z których pierwszym jest zaufanie zawodników do trenera, który zmienił ich boiskowe zadania i zasięg stref ,a oni te zmiany zaakceptowali i się w nich odnaleźli.
Kiedy obserwujemy grę zespołu Jagiellonii to z łatwością dostrzegamy spokój i żelazną konsekwencję w sposobie prowadzenia gry.Nie ma u nich reakcji nerwicowych, tak jak by mieli na zawsze zakodowane ,że mecz trwa 90' i że zawsze ma się dość czasu na zmianę niekorzystnego wyniku ( jak np.z Lechem jesienią i z Legią wczoraj ) .
Mnie imponuje to jak zawodnicy Jagi po stracie piłki błyskawicznie zamykają korytarze i ograniczają przestrzeń do rozwinięcia ataku rywalom ( obrona stref), przy czym wczoraj nasz zespół im to zadanie ułatwiał wprowadzając do ataku zbyt małą liczbę zawodników.Do tego zawodnicy Jagi będący blisko rywala, który odebrał lub odzyskał piłkę nie cofają się,ale starają się ją odebrać. Z kolei po odbiorze , przechwycie lub innym odzyskaniu piłki każdy z nich zajmuje "swoje " miejsce na boisku,tak,że ten zawodnik ,który aktualnie posiada piłkę nie traci czasu na poszukiwanie zawodnika do którego ma posłać piłkę,ale zagrywa "na pamięć". Zachowując proporcje to Arrigo Sacchi byłby z takich zachowań zadowolony.

Równocześnie jest chyba dla każdego czymś oczywistym,że aby osiągnąć podobieństwo do gry Legii sprzed 10 lat czy namiastkę gry Milanu sprzed 30 lat to wypadałoby dysponować porównywalnej klasy zawodnikami,a których w Jadze brak.Aby realizować założenia taktyczne o tak wysokim stopniu wyrafinowania to trzeba mieć odpowiednich graczy ,a tacy jak zawodnicy Jagi , ewidentne braki techniczno-taktyczne muszą nadrabiać wyśmienitym przygotowaniem fizycznym , głównie opartym na dynamice i intensywności gry, które to walory są wypadkową treningu szybkościowo -wytrzymałościowego.I ten aspekt moim zdaniem stanowi największe zagrożenie dla skuteczności gry zespołu z Białegostoku. Dopóki moc będzie z nimi ,to będą i wyniki ,a jak jej zabraknie to i efektów nie będzie. W tym kontekście nie potrafiłem pojąć w jakim celu nasz zespół wczoraj zmniejszył intensywność gry w II połowie, nie zmuszał rywali do biegania i pozwalał im na stosowanie arytmii - co skończyło się brakiem wygranej.

Nasza drużyna wczoraj miała do wyboru dwa warianty gry , wiedząc w co gra Jaga. Albo zadbać o bezpieczeństwo poprzez rozbijanie ataków rywali i wykorzystywać ich słabsze strony, albo pójść na wymianę ciosów czyli prowadzić otwartą grę. Sztab wybrał ten pierwszy sposób . Nasi zawodnicy zostali nastawieni na agresywne przeszkadzanie w konstruowaniu akcji zaczepnych przez rywali już na ich połowie i nie przejmowaliśmy się zbytnio,że pół boiska po stracie piłki zostawało do dyspozycji przeciwnika. W ofensywnie postanowiliśmy walczyć z rywalami ich bronią czyli arytmią gry i dynamizmem w akcjach ofensywnych. Lecz w II połowie utraciliśmy balans , gdyż zbyt często ustawialiśmy obronę w niskiej strefie. Potężnym błędem , który zaważył na wyniku był brak adekwatnej reakcji sztabu i samych zawodników na zmianę ustawienia przez rywali.

Zespól Jagiellonii niczym nie zaskoczył, bowiem ich gra oparta była na determinacji w dążeniu do wypracowywania sytuacji dogodnych do oddania strzału na bramkę , w tym zwłaszcza po rozpoczęciu spotkania oraz drugiej jego połowy.

Tym razem sędzia Szymon Marciniak nie wypadł po gwiazdorsku , bo zaliczył za dużo wpadek , drobnych i całkiem sporych. Właściwie wyzbył się on prawie wszystkich wad, poza jedną, a mianowicie nie znosi jak zawodnik przegrywający pojedynek w bezpośrednim starciu robi teatrzyk drąc ryja jak by mu kości zmiażdżono, wijąc się jak piskorz z wody wyjęty,albo machając rękami jak by mu nogi z dupy wyrwano. Najczęściej nie traktując tego jako faulu ma rację,ale czasami , tak jak wczoraj, w 5 przypadkach starć ( w 22' Wdowik - Morishita, w 24' Nene- Morishita, w 39 ' Pankov- Nene, w 48 ' Pankov - Wdowik i w 58 ' Imaz - Augustyniak) powinien odgwizdać faule ,mimo,że zawodnicy faulowani dodawali wiele od siebie. Natomiast wczoraj też, co u niego ostatnio rzadkie , wręcz raził niekonsekwencją , bowiem zaczął od początku sędziować ' po aptekarsku" , a potem raz puszczał ostre starcia na tzw. pograniczu faulu ,a raz gwizdał. Np. w 41' Morishita nie faulował w polu karnym Diegueza, w 46' Pululu powinien dostać kartkę na uniemożliwianie wybicia piłki Hładunowi , w 55' Pekhart nie faulował w polu karnym Nene, w 56 ' nie ukarał Nene za przerwanie korzystnej akcji Morishity . w 58 ' nie odgwizdał ewidentnego faulu Imaza na Augustyniaku w polu karnym ,w 63 ' powinien ukarać kartką Skrzypczaka za faul na Josue, no i Romańczuk powinien opuścić boisko po dwóch faulach na Gualu w 68 i 74 '( popychanie i podcinanie jako przerwanie korzystnej akcji). Chyba wczoraj nasz tuz za bardzo zaufał rutynie i chyba za bardzo poczuł się zadufanym ,że to on jest twórcą przepisów ,a nie ich wykonawcą.

Wielka szkoda ,że tylko zremisowaliśmy wczorajsze spotkanie , które mimo wszystko powinniśmy wygrać.Zemścił się nie tylko minimalizm,ale chyba oczywisty fakt,że trener Runjaicz nie potrafi efektywnie wykorzystać umiejętności zawodników oraz fatalnie zarządza składem w trakcie spotkania.
Stare powiedzenie głosi ,że "Ze strachu jeszcze nikt niczego nie wygrał". Mając tak duży potencjał ofensywny jak Legia w postaci : Elitima, Josue, Morishity, Gula czy Pekharta trzeba grać ofensywnie, zmuszać rywali do zabezpieczanie własnej bramki, wymuszać na nich popełnianie błędów, wreszcie zamęczać bieganiem. A nasz zespół przez duża część wczorajszego spotkania bronił w niskiej i sporadycznie w średniej strefie. Wiem ,że strzelenie przez zawodników Jagi , do wczoraj, 62 bramek robi wrażenie,ale to nie znaczy ,że to są asy nad asami , bo nie są. Widać było ,że nawet kiedy atakowaliśmy dwoma góra trzema zawodnikami to ich obrona nie była monolitem i zamiast nasilić nacisk, to w II połowie nawet i tego zaniechaliśmy. Nie tylko nie zmuszaliśmy ich do błędu, nie stwarzaliśmy sytuacji strzeleckich ,ale też nie przechwytywaliśmy "drugich" piłek czyli pozwalaliśmy rywalom na uspokojenie gry i przygotowywanie akcji ofensywnych. Do tego ja nie rozumiem tej upartości w forsowaniu ustawienia z trójką obrońców, bo tak jak wczoraj, gdyby było ich czterech to bramka dla Jagi by nie padła.
Jednocześnie wczorajszy mecz dowiódł,że trener Runjaicz nie potrafi zarządzać zasobami kadrowymi w trakcie meczu. On dokonuje zmian nie z uwagi na zmienne okoliczności ,na odmianę sytuacji wynikowej , na potrzebę zmianę koncepcji gry, ale tylko po to , aby dać pograć kilku zawodnikom rezerwowym, którzy pewno starają się dobrze wypaść na treningach. Takie podejście byłoby zrozumiałe , gdybyśmy wyraźnie wygrywali, natomiast wczoraj zdjęcie z boiska czwórki : Celhaka, Gual, Pekhart i Pankov było samobójczym babolem. Bo jaki był sens zmian kiedy w meczu prowadzimy, rywal sprawia wrażenie bezradnego , pogodzonego z porażką i nagle gorsi zastępują lepszych. Szczególnie zdjęcie szalenie groźnego i silnie pilnowanego Guala oraz wielce przydatnego i mocnego w defensywie Pekharta było kompletnie niezrozumiałe. Zamiast nich powinno się zmienić Kuna, który naharował się straszliwie pilnując Marczuka i biorąc udział tak w defensywie jak i ofensywie i nie miał sił,aby w dalszym ciągu tak intensywnie biegać.
Remis nie jest tragedią, ale chyba nasze zakusy na Tytuł ograniczył do absolutnego minimum.
8poniedziałek, 08, kwiecień 2024 12:47
CTP
@Lasica
Moim zdaniem, trener jest tak samo winny jak dyrektor sportowy i jeśli miałby odejść, to razem z Zielińskim. Obydwaj w równym stopniu przyczynili się do tego, co obserwujemy: JZ za transfery z Youtuba a Runjaic za ewidentne olewanie młodych piłkarzy i wielokrotne błędy w wystawianiu piłkarzy do meczu, w którym nie powinni nawet się łapać do meczowej 18-tki.

Twoja opinia

Nazwa uzytkownika:
Znaczniki HTML są dozwolone. Komentarze gości zostaną opublikowane po zatwierdzeniu. Treść komentarza:
yvComment v.2.01.1