A+ A A-

Legia - Puszcza 1-1: Ligowy mecz typowy

Między meczami z Molde Legia zmierzyła się w Warszawie z Puszczą Niepołomice. Niestety nasza drużyna kolejny raz w tym sezonie straciła punkty na własnym boisku, grając w bezbarwny i bezproduktywny sposób. Legia długo przegrywała, ostatecznie ratując remis dzięki bramce Rosołka w końcówce meczu.

 

Trener Runjaić postawił na drużynę w składzie: Tobiasz – Burch, Jędrzejczyk, Ribeiro – Wszołek, Elitim, Augustyniak, Morishita – Josué, Kramer, Kapustka. Skład gości wyglądał następująco: Zych - Mroziński, Crăciun, Jakuba, Koj - Bartosz, Stępień, Walski, Serafin, Cholewiak – Zapolnik.

W 6. minucie legioniści ładnie rozegrali piłkę na lewej stronie boiska. Morishita oddał płaski strzał, ale uderzenie Japończyka było zbyt lekkie. W kolejnych minutach na boisku działo się niewiele. Legia nie forsowała tempa. Nasi zawodnicy wykonywali kilka rzutów rożnych, jednak bez zagrożenia dla bramki gości. W 25. minucie Morishita odważnie uderzył z dystansu, ale Zych pewnie złapał piłkę. W 32. minucie Augustyniak uderzył celnie po przedłużeniu dośrodkowania z rzutu rożnego. Zych odbił piłkę. W 37. minucie żółtą kartkę za faul na Cholewiaku ujrzał Burch. W następstwie tego zdarzenia Cholewiak musiał opuścić boisko. W 42. minucie goście objęli prowadzenie. Wszołek zamiast wybić piłkę na rzut rożny, podał ją jednemu z rywali, a po dośrodkowaniu walkę o piłkę łatwo przegrał Burch. W polu karnym bez opieki znalazł się Koj i z pięciu metrów nie dał szans Tobiaszowi. W doliczonym czasie gry strzał na bramkę oddał Mroziński. Piłka przeszła obok słupka.

Do przerwy Legia przegrywała 0:1. Nasza drużyna grała wolno, sennie i praktycznie nie stwarzała zagrożenia pod bramką gości.

Drugą połowę Legia zaczęła bez zmian. W 48. minucie Kramer nie opanował piłki w polu karnym. W 50. minucie Morishita wpadł w pole karne, podał do Wszołka, ale nasz zawodnik nie trafił w piłkę. Za chwilę mocny strzał na bramkę oddał Augustyniak. Zych odbił piłkę. W 54. minucie Siemaszko ruszył lewym skrzydłem, dośrodkował i w bardzo dobrej okazji znalazł się Crăciun. Zawodnik gości chybił, dzięki czemu nie trzeba było weryfikować czy Siemaszko dośrodkował już zza linii końcowej. W 62. minucie Pankov i Gual zastąpili Burcha i Kapustkę. W 65. minucie Wszołek oddał strzał po podaniu od Josué, niestety uderzeniu zabrakło mocy i Zych mógł popisać się udaną interwencją. W 70. minucie Pekhart zmienił Kramera. Legia naciskała, ale wynik pozostawał bez zmian. W 77. minucie żółtą kartką za przepychankę z Bartoszem ukarany został Josué i nie zagra w kolejnym ligowym meczu. W 81. minucie na boisku pojawił się Rosołek, który zastąpił Jędrzejczyka. W 86. minucie Legia wyrównała. W zamieszaniu podbramkowym czujnością wykazał się Rosołek i z bliska wbił piłkę do bramki. Na zdobycie zwycięskiej bramki zabrakło już czasu.

Legia nie uczy się na własnych błędach. Nasza drużyna wchodzi w zbyt wiele ligowych meczów z przeświadczeniem, że posiadane wyższe umiejętności sprawią, że przeciwnik prędzej czy później popełni błąd, a zdobycie bramki jest tylko kwestią czasu. Niska intensywność ataków legionistów pozwala rywalom nabrać pewności siebie, a nastawienie naszej drużyny zmienia się dopiero w obliczu konieczności odrabiania strat. W dodatku nacieramy stale w ten sam, przewidywalny, schematyczny sposób, który w Ekstraklasie jest już doskonale znany. Przed Legią jeszcze wiele takich meczów w tym sezonie, wiele podobnych męczarni, wiele głupio straconych punktów. Doprawdy trudno o optymizm jeżeli chodzi o końcowe rozstrzygnięcia w ligowej tabeli.

Kolejny mecz czeka Legię w przyszłą niedzielę w Kielcach i łatwo przewidzieć jak ciężko będzie się tam grać naszej drużynie, zwłaszcza, że w czwartek rewanżowy mecz z Molde na Łazienkowskiej.

Dyskusja (7)
1niedziela, 18, luty 2024 19:10
Senator
Nasi pikarze jak zwykle nie będą sobie dupy zawracać i sprężać się na jakaś Puszczę . Przecież powinno się samo wygrać . No nie wygrało się .
2niedziela, 18, luty 2024 20:00
Zbyszek
Przyznam ,że cenię takie kluby jak Puszcza Niepołomnice , skromne, grające bez zadęcia,znające swoje miejsce w szyku, cieszące się z każdego sukcesu.Ten klub istniejący w małym mieście (16,5 tys. mieszkańców) ma 101 lat. Po II wojnie światowej , do 1989 roku był finansowany przez Związek Samopomocy Chłopskiej ,a od 1990 roku jest klubem miejskim. Nigdy nie uważałem klubu samorządowego za gorszy od tzw. prywatnego, bowiem dla liberała liczy się efektywność ,a nie ideologiczne zacietrzewienia zastępujące rozum i rachunek ekonomiczny. Z tego też powodu klub uniknął bankructw, upadków ,będących wynikiem grabieży oraz mniej lub bardziej udanych powrotów. To,że tak niewielki klub awansował do Ekstraklasy to w dużym stopniu zasługa trenera Tomasza Tułacza ( 55 lat), który jako piłkarz i trener oszałamiającej kariery nie zrobił. Jako mielczanin grający głównie w Stali chciał być trenerem w Mielcu ,ale tamtejsi włodarze go nie chcieli i przytuliła go Puszcza. Przejął on klub po spadku do II ligi , po 3 latach awansował z powrotem do I ligi ,a po następnych 6 do Ekstraklasy.Czy się utrzyma to tego nikt nie wie,ale wiadomo,że w Niepołomnicach nie chcą sukcesów za wszelką cenę i ponad miarę i już teraz przedłużyli umowę z Tułaczem do 2027 roku. Swego czasu wyśmiewałem właścicieli Bruk Betu Termaliki za dokładnie odwrotną postawę. Pewno w Niepołomnicach przydałby się stadion ,ale prezes klubu, młody ( 34 lata) Marek Bartoszek , będący jednocześnie Dyrektorem Wydziału Sportu i KF Urzędu ,a wcześniej spiker na stadionie Cracovii i reprezentacji Polski - patrzy na rzecz realistycznie . Nic na siłę, tym bardziej,że stadion to dla gminy wydatek ogromny,ale w dłuższej perspektywie niekoniecznie opłacalny.
Ta skromność cechowała drużynę i w okresie przygotowawczym , bo jako jedyny zespół ESy nie wyjechał za granicę do Turcji , Hiszpanii czy Chorwacji, lecz trenował u siebie poza kilkoma dniami wypadu do Skierniewic. Podobnie było z transferami. W okresie zimowym za darmo do klubu trafiło 3 nowych zawodników,ale raczej na uzupełnienie, niż wzmocnienie składu.
Do tego wszystkiego jak nie lubić trenera, który nie ukrywa swego podziwu dla Legii Warszawa i właśnie z tego powodu chciał się zaprezentować przy Ł3 jak najkorzystniej. I Puszcza dziś pokazała na czym polega solidność w grze. Na miarę swoich skromnych umiejętności większości piłkarzy , z wyróżniającym się niesamowitą pracowitością Zapolnikiem ,zespół nie popełnił niewymuszonych błędów. a nasi dziś nie potrafili takowych wymusić. Całkowicie zasłużyli na zdobycie 1 punktu.

Na tle wielu trenerów naszej Ekstraklasy Tomasz Tułacz wyróżnia się rozsądkiem i nie tak łatwo ulega modom , pewnikiem dlatego ,że wierzy temu czego nauczył się na studiach i co mu podpowiada doświadczenie zawodowe.Przede wszystkim nie upatruje on patentu na sukces zespołu w jego ustawieniu, lecz gra systemem 4-2-3-1 ,dziś już uznanym za klasyczne , które jednocześnie jest uniwersalnym i mało wymagającym jeśli idzie o umiejętności zawodników. Wręcz powszechną modę na grę trójką z tyłu zaprowadził na naszych boiskach Marek Papszun, który wiedział,że łatwiej o zdobycze punktowe kiedy gra się bezpiecznie, wzmocnioną defensywą, reaktywnie , niż wówczas kiedy preferuje się futbol ofensywny. Statystyki dowodzą ,że słabsze kluby , a tak było swego czasu z Rakowem nie mogą sobie pozwolić na otwartą grę z silniejszymi rywalami. Z czasem Papszun doskonalił wraz ze Szwargą organizację gry i do niej dobierał zawodników ,a to dzięki zasobnej kasie właściciela. Swego czasu Legia była niejako zmuszona ten system wprowadzić , gdyż mieliśmy w składzie tzw. wahadłowych europejskiego formatu w osobach Juranovicza i Mladenovicza i grzechem byłoby takie skarby marnować. Taki zespół jak Puszcza nie ma i raczej mieć nie będzie zawodników o tak wysokich kwalifikacjach do gry nie tylko 4-3-3 ( tak grają najlepsi) , ani do poprawnej gry "trójką" z tyłu, bo skąd mają brać wahadłowych i kto ma zabezpieczać środkowe rejony pola gry. Rozumnym trenerom w takiej sytuacji pozostaje tylko 4-2-3-1 , w którym istnieje naturalne, równomierne rozłożenie obowiązków i odpowiedzialności oraz bezkolizyjna możliwość wzajemnej asekuracji tak w pionie jaki w poziomie. W tym miejscu nie oceniam prób stworzenia kompatybilnego zespołu przez trenera Runjaicza na bazie trzech środkowych obrońców, lecz w moim przekonaniu nasz zespół ma wielu wysokiej klasy zawodników , którym ten system zwyczajnie przeszkadza w pokazaniu na boisku pełni swych umiejętności. Tak jak dziś. Zamiast uporządkowanego futbolu produkowaliśmy na boisku chaos.

W popularnej książce "Odwrócona piramida" autor Jonathan Wilson na przykładach słynnych trenerów Helenio Herrery oraz Walerego Łobanowskiego właściwie przeciwstawia zespołowość indywidualizmowi , uważając, że zespół to najwyższa samoistna wartość. O ile słabo pamiętam grę zespołów prowadzonych przez "Maga" i muszę wierzyć Wilsonowi, to w przypadku Ukraińca jego słowa przeczyły jego praktycznym dokonaniom oraz ich teoretycznemu uzasadnieniu w postaci teorii liniowości, a właściwie nadliniowości opartej na maksymalnym wykorzystaniu indywidualnych umiejętności zawodników. Łobanowski opowiadał te bajeczki o kolektywie , bo w komunistycznym kraju była to swego rodzaju afirmacja ustroju,ale w Dynamie Kijów zgromadził całą reprezentację Kraju Krat. Lecz do czasów analiz komputerowych, wyciągania wniosków z licznych danych, opracowań statystycznych - każdy mógł głosić co mu " w duszy gra" , co sądzi, co mu się tylko wydaje, bo nie było metod weryfikacji takich czy innych poglądów.Tak od 12 lat wiemy z pewnością , na podstawie obróbki danych meczowych,że nie ma żadnego przeciwstawieństwa pomiędzy prezentowaniem umiejętności przez najlepszych ( indywidualności) a zespołowością. Sprawą otwartą pozostaje twórcze wykorzystanie tych umiejętności z korzyścią dla drużyny.

Nie trzeba być wybitnym fachowcem, ani specjalistą ,aby zauważyć,że najlepsze kluby to te , które dzięki wysokim budżetom stać na najlepszych zawodników.I w tych topowych ligach można z duża dozą prawdopodobieństwa , na podstawie budżetów klubowych, typować klasyfikacje po sezonie z niewielkimi odchyłami.W naszej Ekstraklasie te prawidłowości w dużym stopniu zawodzą , przede wszystkim na poziomie poszczególnych spotkań. Trafnie można zauważyć,że u nas każdy może przegrać z każdym,a procentowy udział punktów zdobytych przez czołówkę w stosunku do ich ogółu waha się pomiędzy 60 a 70%. Ten stan nie świadczy o sile słabych ,ale o słabości silnych. Powiada się,że pieniądze nie grają ,ale to tania demagogia , bo jednak na boisku powinna być różnica pomiędzy budżetem 180 mln Legii,a 15 mln Puszczy, a jeżeli tego nie było widać to wypada się nad przyczynami pochylić - co pewno trzeba będzie uczynić po sezonie.

Nie będę powtarzał przebiegu meczu po Gawinowym opisie. Aczkolwiek skąd on tyle słów i tyle zdań wynalazł, aby opisać to nicniedzianie się , poza biciem piąstkami w solidny mur, może wprawić w podziw dla kunsztu pisarskiego jak i w osłupienie. Smile.
Ze swej strony zastanawiam się skąd w tak upiornie grającej drużynie jak dzisiejsza Legia wziął się taki grajek jak Moroshita , ale chyba te Japońce już tak mają,że nic nie robią tylko zapierdzielają dopóki nie padną. Pewno im cięższa praca jaką wykonują tym bardziej czują,że żyją na tym ziemskim padole ( boisku) Smile.
Jednocześnie na boisku z dwóch negatywnych bohaterów z Molde zobaczyliśmy tylko Tobiasza , bo Kapuadi pewno przepadł w przedbiegach.
Mnie nie tylko nie podobają się tak radykalne zmiany w obsadzie personalnej obrony ,ale też nie rozumiem jak taki Kapuadi może być na Ruchu dobry ,a na bezRuchu niesmaczny.Toż takie odstawianie do głębokiej rezerwy to obstrukcja, bo przecież to on był pierwszym wyborem trenera na pozycję środkowego środkowego obrońcy, a po jednym nieudanym występie , na dodatek na sztucznej trawie, na której facet z jego gabarytami nie ma prawa czuć się pewnie - dowiaduje się ,że się nie nadaje. Trener Runjaicz powinien zrobić rachunek sumienia i zrozumieć swój błąd polegający na tym,że to on wystawiając Francuza przeciwko Molde na tamtejszej nawierzchni przyczynił się czynnie do jego słabej prezentacji.
W tym kontekście cieszy ,że odmiennie potraktował Tobiasza , bo takie skreślanie po jednym spotkaniu, które nie wyszło jak należy - na zdrowie psychiczne dotkniętego odrzuceniem rzadko kiedy pozytywnie oddziaływuje.
Odrobina empatii nigdy nie zaszkodzi !

Sędzia Wojciech Myć to były ulubieniec Przesmyckiego, mocno krytykowany, nie dlatego,że taki słaby, bo nie był,ale poprzez niego uderzano w Szefa Kolegium Sędziów , który do ulubieńców patopismactwa nie należał.Arcymistrzem fachu Myć co prawda nie jest ,ale kompromitujących i rażących błędów nie popełnia. I tak też było w dzisiejszym spotkaniu. Co prawda w 37' z igły widły usiłował zrobić komentujący mecz w kanale Żewłakow po zderzeniu głowami Burcha z Cholewiakiem krzycząc,że trzeba Austriakowi zawiesić na szyi czerwona kartkę i go na niej powiesić ,ale na szczęście Myć głąba nie wysłuchał Smile.
W kilku parodystycznych popisach graczy obu drużyn zachował przytomność umysłu jak np.w 75 ' kiedy to jednego bawiącego się w popychanie Josuego i drugiego bawiącego się w upadłego trupa Serafina pokarał kartonikami , ale żółtymi. Nie stał się stronnikiem, ani Puszczalskich zwalniaczy ,ani Legijnych przyśpieszacy prezentując ten rodzaj stoicyzmu, który nie każdemu arbitrowi jest dany.

W sumie mecz z Puszczą może stać się pożytecznym sprawdzianem przed spotkaniem z Molde pod warunkiem ,że trener zachowa spokój i obiektywizm decyzyjny.
Chociaż po tak spartolonym meczu jak dzisiejszy uśmiechu rozbudzić się nie da.
3niedziela, 18, luty 2024 21:44
Baron
Wynik i gra mnie nie zaskoczyły, typowa Legia jaką już wiele razy widzieliśmy. Mecz się sam nie wygrał, byliśmy bliscy kompromitującej porażki, skończyło się wstydliwym remisem.
Wszyscy wiedzą i widzą, że rzuty różne w wykonaniu Josue nic nie dają, Legia w tym aspekcie gry wygląda kompromitująco, mimo to z uporem maniaka Josue nadal je wykonuje. Trener boi się wskazać kogoś innego by nasz gwiazdor się nie obraził? No byłoby to bardzo słabe i złe dla drużyny o ile tak już nie jest.

Maciek Rosołek po meczu -

"– W pierwszej połowie nie stworzyliśmy chyba klarownej okazji, ale np. mieliśmy dużo rzutów rożnych. Sporo pracujemy nad wspomnianym elementem. Jeden z prostszych sposobów na zdobycie bramki – szczególnie w Ekstraklasie, gdy rywale bronią się przeciwko nam, jak choćby Puszcza w niedzielę – to właśnie stały fragment."

Oj Maciek, Maciek...
4poniedziałek, 19, luty 2024 06:49
(L) for Life
Podobno Legia w tym sezonie wykonała ponad 100 rzutów rożnych nie strzelając nawet jednego gola z tego typu rozegrania stałego fragmentu gry, zdecydowaną większość wykonywał Josue, poza meczami w których pauzował. W Legii pracują ślepcy?
Może jest coś w tym co powiedział w głośnym wywiadzie Tobiasz, że gdyby to zależało od samych piłkarzy, to Josue nie byłby kapitanem drużyny. Być może jest spory kwas w drużynie związany z Portugalczykiem, tyle, że do mediów nic się nie wydostaje.
5poniedziałek, 19, luty 2024 14:04
Zbyszek
@((L)for Life.
O tym problemie pisałem po wielu spotkaniach Legii,a ostatnio po meczu z Ruchem, a to odnosząc się do wypowiedzi trenera, jak to ciężko pracowali nad skutecznością stałych fragmentów gry. W wielu opracowaniach jak np. "Futbol i statystyki", "Piłkomatyka', "Futbonomia " czy w "Piłkarscy hakerzy. O rewolucji w futbolu i sztuce zbierania danych" jeden z podrozdziałów poświęcony jest skuteczności stałych fragmentów gry. Omawiane są różne aspekty tego zagadnienia takie jak m.innymi procent zdobytych goli, jakie zespoły najczęściej zdobywają gole ,a jakie najczęściej je wykonują, jest to zaleta słabych czy mocnych itd. itp. Generalnie dane z lat 2011 -2021 wskazują,że ogólnie w topowych ligach po stałych fragmentach gry ( rzuty wolne i rożne )pada ok. 20 % bramek ogółem, a na całym świecie drużyny strzelają w ten sposób średnio 0.3 bramki na mecz. Z tego ok. 50% pada z rzutów rożnych i tak np.w Premier League średnia skuteczność rzutów rożnych w rundzie jesiennej sezonu 2023/24 -to 10,81 %. W ostatnich latach w poszczególnych ligach najwyższą skuteczność miały : Bundesliga - Hertha - 17%, PL - Bournemouth 19%, Serie A - Benevento 18%, La Liga - Girona 20%, Lique 1 -Angers 14% i Portugal - Maritimo 26%. Nasza Ekstraklasa pod tym względem wygląda wyjątkowo ubogo, bo w rundzie jesiennej sezonu 2023/24 drużyny miały następujące "osiągnięcia " ( liczba strzelonych bramek po rzutach rożnych w stosunku do ilości goli zdobytych ogółem) - Legia - 0%, Cracovia 5,88%, Górnik 3,77%, Jagiellonia - 0%, Korona 0%, Lech 2,63%, ŁKS - 0%, Piast -0%, Pogoń -2,38%, Puszcza - 7,89 %, Radomiak 4.35%, Raków 0%,Ruch 7,32%, Stal 3,52%, Śląsk - 4,17%, Warta 0%,Widzew 0%, Zagłębie 2,56 %. Więc jest to problem całej naszej ligi , co nie stanowi dla Legii żadnego pocieszenia. I ja bym jednak całą winą nie obciążał Josuego, tym bardziej, że on zdecydowanie przewyższa resztę naszych graczy we wskaźniku celności podań.. Przy czym on ma więcej zalet niż wad, ale moim zdaniem w systemie np. 4-2-3-1 byłby z niego dużo większy pożytek.
6poniedziałek, 19, luty 2024 16:16
Ksjp
Panowie
Wybaczcie ale uważam ze rozpisywanie statystyk dla tej czy inne formacji czy taktyki ocenianie tego kto może czy nie może być kimś tam w zespole w oderwaniu od oceny całości ekipy czyli dyrektor+trenerzy+zawodnicy to takie przednie brednie poobiednie. Moim zdaniem w chwili obecnej mamy słaba ekipę z wieloma deficytami w różnych miejscach poczynając od trenera a kończąc np na Rosołku. A tak po kropce rozumiem chęć sprzedaży Tobiasza ale ten gość moim zdaniem zatrzymał się w rozwoju i coraz mniej daje tzn pomaga coś wygrać lub nie przegrać. Obrońcy … przykład z puszczy jak tak można zostawić Koja. Ogólnie malozwrotni i niezby szybcy oraz często głupio agresywni. Pomoc oprócz Jozue żaden z nich nie potrafi sam zwiazac obrońców przeciwnika! A nawet celnie podać!Wahadłowi tu trochę pozytywy od naszego Japończyka,widać ze nie pracował u nas bo wydolność ma ze hej! Ciekawe co będzie po letnim obozie, reszta słabo. O napastnikach nie będę pisał bo nie ma o kim. Na koniec zostawiłem sobie Kapustke, rozumiem problemy zdrowotne, ale tez widać dlaczego przepadł w obcych ligach! Jego gra nic nie daje!. Po prostu mamy słaby zespół nie pod względem indywidualnych umiejętności ale pod względem doboru zawodnikow do stylu/sposobu grania i nic nie zmieni jakiś ratunkowy transfer tu trzeba wizji, planu i minimu 3 lat stabilności w działaniu o kasie nie wspomne.
Smutno to widze
7wtorek, 20, luty 2024 09:29
Zbyszek
@(Ksjp).
Ja nie po to przytaczam niektóre opracowania ,a są ich dziesiątki, aby epatować oczytaniem,ale aby ukazać złożoność problemu. Nie tylko trenerzy, statystycy ,ale i naukowcy biedzą się nad wskazaniem czynników składających się na skuteczność wynikową i na zmierzalność odnoszonych sukcesów. Wielkim "szokiem" były np. odkrycia zależności wyników klubowych od budżetów czy od wielkości miast . Ale w naszych warunkach możemy tylko skonstatować, że subtelnie rzecz nazywając - Legia ich nie wykorzystuje, a po prostu , je marnotrawi. Generalnie uważa się,że na skuteczność gry w ok. 60 % wpływ mają , oprócz budżetu: jakość zawodników , trener ( góra 15%) , wybrana strategia, taktyka , i jej wykonanie , zaś w ok. 40 % o wyniku decyduje fart czyli to co się nazywa losowością lub nieprzewidywalnością. Ja do tych czynników dodaję fachowe przygotowanie kadry zarządzającej, w tym także oceniającej.Nie sięgając daleko , bo do Niemiec to np. Klopp i paru innych, zaczynało swą pracę na stanowisku od falstartów, ale prezesi i dyrektorzy stosując parametryczne metody ocenne ( głównie ilość punktów i bramek zdobytych w stosunku do oczekiwanych) oraz będąc w kontakcie z zawodnikami ( interakcje pomiędzy trenerem a zespołem) pozostawiali ich na stanowiskach. Tylko,że w innych krajach prezes musi mieć studia , w tym z zarządzania sportem i wskazane jest ,aby czynnie uprawiał sport ( piłka nożna). U nas jedynym kryterium ocen są aktualne wyniki , więc np. pisząc o 3 latach spokoju sam sobie zaprzeczasz, bo Runjiacz pracuje w Legii dopiero od półtora roku i już byś go zwalniał Smile. Przy czym te 3 lata to wymysł pismactwa opartego na intuicji Strejlaua , gdyż fachowcy w tej dziedzinie uważają,że okres 2 lat pracy w jednym klubie jest wystarczający do oceny przydatności trenera.
Przy czym , nazwijmy to polską specyfiką, ogromnym problemem naszej piłki jest brak dopływu do klubów zawodników ze szkółek piłkarskich. Ma to wiele negatywnych następstw,a głównym jest ogromna nadwyżka popytu nad podażą czyli za mało zawodników odpowiedniej klasy w stosunku do potrzeb. To stąd za wysokie ceny i za wysokie płace dla miernej jakości graczy oraz hurtowe sprowadzanie miernot z zagranicy. Oczywiście w dzisiejszej piłce każdy marzący o sukcesach klub nie może odwrócić się od wzmacniania składu zawodnikami pochodzącymi ze świata ,ale jak pisał hrabia Fredro " Znaj proporcje mocium panie" . W tym kontekście można zadać pytanie z gatunku retorycznych ,a mianowicie ilu to graczy z Akademii trafiło do I zespołu Legii i ilu z nich w nim zaistniało ?. Dodam tylko ,że Legia na Akademię wydaje ok. 15 mln zł rocznie.
W tym ostatnim akapicie piszę o tym dlatego, że jestem już jednym z niewielu który na własne oczy widział sukcesy naszej piłki klubowej i reprezentacyjnej od 1968 do 1982 roku. I zapewniam,że w tym czasie nie grał u nas żaden obcokrajowiec ,zaś w okręgówce grali zawodnicy jakich dziś nie ma Ekstraklasie. Ja trochę pogrywałem, do czasu kontuzji, w A klasie i z takim przyjmowaniem piłki jakie widzę, to po paru treningach trener kazałby się nieudacznikom wynosić z szatni.
To zabójcze dla naszej piłki zaniedbanie to wina nie tylko tzw. przemian ustrojowych ,ale i PZPN, który po 1990 roku postanowił usamodzielnić się od władz,a właściwie się odseparować i ta wygoda działaczy do robienia tego co chcą była dla nich ważniejsza, niż polski futbol.Na całym świecie piłka dzieci i młodzieży finansowana jest przez państwo i przez samorządy, ale zastrzegają one sobie kontrolowanie sposobu wydawania pieniędzy, czego "leśne dziadki" nie chciały akceptować. U nas to szkolenie złożono na biedne kluby, które z tego masowo rezygnowały ,a PZPN nawet odstąpił od wymogu licencyjnego posiadania przez kluby zawodowe zespołów młodzieżowych. O sposobie myślenia PZPN świadczy fakt,że zamiast domagać się pieniędzy na szkolenie to usiłowali wyłudzić ogromne środki na nikomu niepotrzebny centralny ośrodek dla reprezentacji, jak by nie zauważając,że wszyscy reprezentanci grają w klubach zagranicznych.
Lecz przy tych bardzo pobieżnych uwagach musimy pamiętać,ze piłka to już nie jest sztucznie wyizolowany fragment rzeczywistości,ale to obszar poddany prawom wzrostu i rozwoju, a tu głównym czynnikiem jest selekcja dokonywana przez konkurencję. Dystans pomiędzy nami, a najlepszymi rośnie , bo u nas lepsze nie wypiera gorszego .
Pozdrawiam.
PS. Pewno nie jest możliwe , w krótkim poście dokonanie ocen zmian zawodników i trenerów na przestrzeni ostatnich 12 lat w Legii, ale poza nielicznymi wyjątkami jak np. VOO nie były to zmiany na lepsze, na poprawienie funkcjonowania zespołu.Sięgnijmy tylko do tej przerwy zimowej i zobaczmy jak gigantyczną wyrwą w środku pola było odejście Slisza , jak trudno zastąpić Muciego w przenoszeniu ciężaru gry pomiędzy formacjami z piłką przy nodze. Dodajmy ,że to ostanie odejście nie było konsultowane z trenerem. Więc kiedy oceniamy trenera to nie zapominajmy,że zespół został bardzo poważnie osłabiony, na kluczowych dla jego funkcjonowania, pozycjach.

Twoja opinia

Nazwa uzytkownika:
Znaczniki HTML są dozwolone. Komentarze gości zostaną opublikowane po zatwierdzeniu. Treść komentarza:
yvComment v.2.01.1