A+ A A-
  • Zbyszek
O tym,że łaska medialna na pstrym koniu jeździ. Tej starej prawdy doświadcza jak mało kto trener Marcin Brosz.Nie jest to przytyk wyłącznie do polskich mediaworkerów, bo gdzie indziej jest jeszcze gorzej.W niedawnym czasie np. Krzysztof Piątek grający w Genui był przez media przymierzany do najlepszych klubów jak Chelsea czy Barcelona a ostatnio pismactwo pisze,że to jeden z najgorszych zakupów tego klubu. Z Broszem jest podobnie. Jest do specjalista od awansów. Z pierwszym przez siebie prowadzonym klubem Polonią Bytom , w którym kończył karierę zawodniczą awansował do II ligi. Jak sam wspomina jeszcze podczas gry w Polonii i w początkach kariery trenerskiej dzięki wstawiennictwu swego przyjaciela Jerzego Dudka mógł przez kilka miesięcy, z przerwami obserwować pracę ówczesnego trenera Liverpoolu Beniteza.Nauczył się od niego wiele,ale przede wszystkim pasji i poczucia odpowiedzialności za wszystko co się w klubie dzieje, za każdy szczegół. Uważa,że doba jest za krótka na ten ogrom zajęć.Z kolejnymi klubami :Koszarawą Żywiec awansował do III ligi,a z Piastem w 2012 roku i Górnikiem w 2017 roku awansował do ESy.Ten ostatni klub wydźwignął z 7 miejsca jakie zajmował na kilka kolejek do końca sezonu.Wreszcie z młodzieżą Górniczą zajął 4 miejsce.I tak jak w Piaście, Koronie po kilkunastu miesiącach zachwytów nad trenerem i drużyną przyszły gorsze wyniki i trenera zwalniano, tak i stało się w Górniku tylko trener się ostał.Wiadomo,że nawet najlepsze drużyny mają swoje wzloty i spadki,ale drużyny prowadzone przez Brosza dopadał zawsze poważny kryzys.Być może w Górniku skorzysta z szansy i nauczy się jak go przezwyciężać, bo bez nabycia takiego doświadczenia żaden trener nie jest kompletny.Akurat w Górniku pewnym usprawiedliwieniem jest fakt,że drużynę latem opuścili : Rafał Kurzawa, Damian Kądzior i Mateusz Wieteska. Tercet ten zdobył łącznie w sezonie 2017/18 w lidze 18 bramek i miał 21 asyst.Do tego kilku zawodników odniosło poważne kontuzje. Siłą Górnika jest znakomite przygotowanie motoryczne zawodników.Zabrzanie mieli bodaj najmniejszy % posiadania piłki ,a za to przebiegli najwięcej kilometrów.Kiedy Górnika dopadł kryzys znalazło się wielu znawców, wśród których są i byli znani piłkarze tej drużyny jak :Komornicki, Oślizło czy Kostka, którzy przyczyn upatrują w tym,że drużyna jest za młoda.Radzą,aby kupić kilku doświadczonych,klasowych graczy dla wzmocnienia zespołu. Zapomnieli tylko dodać skąd na to wziąć pieniądze. Górnik nie ujawnia swego budżetu,ale na stronach Urzędu Miasta można wyczytać,że nie przekracza on 15 mln zł,a więc wraz z Miedzią jest najniższy w lidze.To wielkość budżetu,a nie pobożne życzenia determinuje dobór personalny zawodników. Przy czym w Górniku postawiono na młodzież a w Miedzi na mocno wyleniałych rutyniarzy.Nie ukrywam,że wolę pierwszą opcję.O ile Brosz wraz z młodym doktorem fizjologii byli nowatorami w metodyce przygotowania fizycznego to w dziedzinie taktyki trener jest konserwatystą. Zespół Górnika gra w ustawieniu 4-4-2 w sposób określany jako klasyczny, a więc z obroną w kształcie rogala z wysuniętym do przodu dwoma bocznymi obrońcami, przed nią czwórka pomocników z dwoma defensywnymi ,a na przodzie dwaj napastnicy, jeden dogrywający i drugi kończący.Dopiero kiedy kontuzje, kartki trzebią kadrę wybiera inny wariant :4-1-4- 1 , rzadziej 4-2-3-1.Do tego ostatniego brakuje w Górniku dobrego ofensywnego pomocnika.Trener Brosz nie szuka cudownych recept na sukcesy w rzekomo nowoczesnych ustawieniach,ale gra tym czym ma zgodnie z maksymą :"Tak krawiec kraje, jak mu materii staje".Ale te ubiegłoroczne sukcesy drużyny świadczą o słabości naszej piłki.Oparcie gry na motoryce jest w Górniku koniecznością, gdyż nie ma niczego w zamian.Więc z jednej strony należy chwalić Brosza,że stawia na młodych, bo to jest prawidłowy kierunek,ale z drugiej chciałoby się,aby ci młodzi nie tylko biegali za piłką,ale w nią grali.We wczorajszym meczu ta prawda dokładnie się ujawniła.Co prawda za łatwo nam przyszło to zwycięstwo. O tym,że łatwo wskazać kto wygrał, trudniej uzasadnić dlaczego. Trener Górski zapytany o ocenę meczu z Holandią w 1975 roku w dwóch słowach odparł :4:1. Lakoniczne,ale oddające istotę sprawy.Metody dochodzenia do celu mogą być różniste,ale na końcu liczy się wynik. Lecz dysputa o drogach wiodących do efektu nas nie ominie. W ostatnim czasie,także za sprawą kiepskiego występu naszej reprezentacji na Mundialu na tapecie stanęła jako podstawowa kwestia przygotowania fizycznego,że niby to ono decyduje.Trudno znaleźć trenera, który by się przyznał,że źle przygotował zawodników motorycznie.Więc komentatorzy mówią o swoich wrażeniach lub podpierają się przebiegami kilometrów. I częściowo mają rację,lecz dopiero różnica powyżej 5% jak naucza prof. Chmura może być przyczyną różnicy wyniku i to wyłącznie w przypadku zespołów o zbliżonej klasie.Mnie odpowiada to co mówi trener Rakowa Papszun,że zawodnik musi być fizycznie przygotowany, bo to podstawa jego zawodu,ale sam zawód na czym innym polega. Taras Romańczuk jak był jego zawodnikiem w Legionovii wspomina,że to co umie z taktyki nauczył się od Papszuna i że dzięki tej wiedzy biega mniej,ale z większą korzyścią dla drużyny. To może potwierdzać znane powiedzenie Smudy,że lepiej dobrze stać , niż żle biegać. Ale tak mogą postępować na boisku zawodnicy o w miarę wysokich umiejętnościach techniczno taktycznych, bo dla reszty lebiegów pozostaje ganianie za piłeczką.Taktyka zaś nie jedno ma imię. Dziś wielu wie o co w niej chodzi,ale mało kto wie jak to osiągnąć. Podstawowym czynnikiem sprawczym jest wykorzystanie potencjału własnych zawodników. Taktyka ma w tym pomagać,a nie przeszkadzać.Następnym jest określenie co my chcemy grać lub co musimy grać mając taki a nie inny zestaw personalny,w tym również jako styl gry albo ustawienie organizacji gry pod konkretnego przeciwnika. Byli tacy trenerzy jak Karl Rappan, który wymyślił system obronny zwany "szwajcarskim ryglem" czy równie sławny Helenio Herrera którego Inter uprawiał " Cattenacio - po włosku też rygiel" które było niejako uniwersalne.Polegało to na tym,że w królującym w owym czasie WM,a więc 1- 3-2-5 trenerzy ci zmienili ustawienie na 1-1-3-2-4,a ten ryglujący został nazwany wymiataczem..Dziś taka gra obronna jest trudna do pomyślenia, bo nikt ryglem nie nazywa obrony np 7-8 zawodnikami,a wręcz się powiada,że każdy z pola broni.Tamte określenia miały charakter pejoratywny, bo każdy powiada,że woli oglądać futbol ofensywny, chyba,że jego drużyna dostaje w kuper, wówczas zmienia zdanie. Dziś takim negatywnym określeniem jest stosowany głównie przez Mourinho tzw, futbol reaktywny.Sprowadza się on do tego,że programy komputerowe ujawniają jak gra przeciwnik i jakie ma mocne strony,a system ma je neutralizować. Złośliwi nazywają to antyfutbolem. Wielu trenerów portugalskich to dzieci Mourinho w tej dziedzinie. Lecz również zmiany ustawienia jak w Lechu za Djurdjevicza, w Legii za Klafuricza czy w Zagłębiu za Lewandowskiego nie stają się rozwiązaniami problemów na dłuższą metę.Ciekawostką jest to,że za te quasinowoczesne rozwiązania sięgali trenerscy nowicjusze, którzy żadnych doświadczeń nie nabyli i wierzyli,że zamiast pracy nad zorganizowaniem gry, doborem odpowiednich wykonawców można znaleźć cudowne recepty na całe zło. Inną grupę stanowią piewcy waleczności, wybiegania, agresji ze słynnym dobieganiem do rywala. Najmniej liczną grupą są trenerzy warsztatowcy, tacy jak np. Fornalik nie tylko dlatego,że ich jest w ogóle mało,ale dlatego,że po prostu potrzeba czasu na wdrożenie zachowań taktycznych i nauczenie schematów taktycznych gry w obronie i w ataku. Prezesi rzadko dają im na to czas oczekując natychmiastowych wyników.Większość naszych trenerów w obawie przed zwolnieniem wybiera więc drogę na skróty , która nie powoduje,że stają się lepsi,a która i tak ma taki sam kres. O tym,że tym razem mieliśmy dobry plan gry. Jak gra Górnik Zabrze pod wodzą trenera Brosza wiadomo dość dokładnie. Wiele drużyn postanawiało pokonać ich własną bronią,a więc agresywnością i wybieganiem. Z efektami różnymi.Natomiast główną siłą zespołu , którego gra opiera się na formie fizycznej jest zagospodarowanie przestrzeni boiska poprzez grę na wolne pole i zmuszenie przeciwnika do przyjęcia takiej koncepcji gry. Najlepszą metodą neutralizacji tak grającego rywala, którą wczoraj zademonstrowała Legia to zabranie mu przestrzeni.Przeciwnik chciał mieć miejsce na boisku do grania szybką piłką i dobiegania do niej i nie mógł z tej szansy skorzystać, gdyż nasi skracali pole gry i starali się grać głównie na połowie Górnika.Tym samym to my zmusiliśmy rywali do gry na naszych warunkach.W takiej konfiguracji taktycznej wybieganie przestało być atutem ,a stała się nim gra piłką, utrzymanie się przy niej , celność podań, gra kombinacyjna, drybling i wreszcie skuteczność w wykańczaniu akcji.Kiedy nasi zawodnicy biorą mówiąc kolokwialnie sprawy w swoje ręce to drużyna zawsze wychodzi na swoje. O tym,że trzeba popracować nad skutecznością wykonywania rzutów rożnych. To już kolejny mecz naszej drużyny, w którym wyraźnie widać,że jedną z metod obrony rywali przed atakami z bocznych sektorów boiska stało się wybijanie piłki na rzut rożny.Czynią oni tak , bo wiedzą,że z naszej strony wykonywanie rzutów rożnych niczym im nie grozi.Są różne metody wykonywania rogów, od wyrafinowanych , które głównie w Wiśle stosował Skorża, po takie bardziej prymitywne w rodzaju "szarańczy" Motyki,ale widać tam jakąś wykonaną pracę,aby to było jakoś groźne. Przy czym ze statystyk wiadomo,iż najwięcej bramek pada po zagraniach na krótki słupek. A u nas ,że tak powiem standard czyli kopanie piłki na ogół dochodzącej mnie więcej w środkowy rejon pola karnego i liczenie,że rywale pobłądzą. Ba nawet przy tak prostacko wykonywanych rogach nie ma nikogo, kto by nabiegał na piłkę z głębi pola.Ja wiem,że na to potrzeba czasu,ale kto zabroni,aby nasi wysoko opłacani grajkowie potrenowali ten element piłkarskiego kunsztu po godzinach. Zachęcam. O tym,że zaczyna się krystalizować rzeczywiste ustawienie drużyny. Opisują ustawienie taktyczne w zasadzie myślimy o papierowych schematach w rodzaju : 4-4-2, 4-2-3-1 ,4-3-3 czy 3-4-3 itditp.W przypadku Legii od dłuższego czasu taki schemat to 4-5-1. Tylko,że każdy bardziej wnikliwy obserwator zauważy,że rzeczywiste ustawienie coraz bardziej odbiega od tego modelu.Przede wszystkim w środkowej strefie gramy trójkątem, który przesuwa się od własnego pola karnego do wrażego wraz z rytmem gry, w dużej części go narzucając.Podstawy trójkąta stanowią Cafu i Martins, a wierzchołek Szymański. To oni zapewnili Legii panowanie nad centralnymi połaciami boiska.A dzieje się to dlatego,że oni trzej są znakomicie wyszkoleni technicznie. Od ich formy i dyspozycji zależy nie tylko gra,ale i wynik meczu.Obrońcy grają wysoką strefą ,a tuż za środkowym pomocnikami sytuuje się asekurujący ich Jędrzejczyk. Boczne sektory boiska to domena współpracujących ze sobą po lewej Nagyego i Hlouszka i po prawej Vesovicza I Kucharczyka. Tu widać przesunięcie strefy, gdyż Nagy bardziej koncentruje się na atakowaniu rywali, zaś Hlouszek na obronie, natomiast po drugiej stronie tym mocniej atakującym jest Vesovicz. Wczoraj Czarnogórzec nareszcie zagrał znakomity mecz, tylko,że ja nadal mam obawy o jego grę obronną. W ten oto sposób nasz zespół gra trzema torami i każdy z nich może być zagrożeniem dla przeciwnika tym bardziej,że już zaczynamy stosować przerzuty piłki z jednej strony boiska na drugą co otwiera przestrzeń i zmusza rywali do przegrupowania sił. Zaletą takiej organizacji gry jest fakt,że nasi zawodnicy nie cofają się zbyt głęboko pod własne pole karne i w każdej chwili po odzyskaniu piłki są gotowi do ponowienia ataku na ich połowie boiska.Z przodu gra Carlitos. Chyba trener i sam zawodnik doszli do wniosku,że taka jego gra jak w Wiśle w Legii nie przejdzie,że cały zespół nie będzie pracował dla niego,że on musi popracować dla drużyny. I w jego przypadku zaczyna się sprawdzać stare powiedzenie Helenio Herrery :" Grając dla drużyny grasz dla siebie".Carlitos ma szeroką strefę wzdłuż i w szerz boiska przed iw rejonie obrony rywali. Dzięki szybkości, technice, ruchliwości i sprytowi jest stałym zagrożeniem dla przeciwnika. Przy takiej grze trudno go upilnować i powstrzymać. Mnie cieszy,że znalazł swoje miejsce na boisku, że zaprzestał niby szukania gry gdzieś w środku pola,a w rzeczywistości unikania konfrontacji , a zaczął grać tam gdzie go drużyna potrzebuje. Tylko jeszcze musi udowodnić trwałość metamorfozy w konfrontacji z trudniejszymi rywalami. Podobnie jak cała nasza drużyna.