A+ A A-
  • Zbyszek
W Śląsku Wrocław to nie zawodnicy się zmienili, to trener Magiera się zmienił i to ten zmieniony Magiera zawodników odmienił. Gracze Śląska grają lepiej , bo dają z siebie więcej na boisku. Ta metamorfoza zasługuje na pochwałę z tego względu ,że trenerowi dysponującemu bardzo dobrymi zawodnikami łatwiej o wygrane i o sukcesy , niż temu słabszemu. Mnie cieszy ,że trener Magiera , któremu zrobiono krzywdę robiąc go kiedy był do tego nieprzygotowany zawodowo trenerem Legii - potrafił dzięki samokształceniu, stażom , przemyśleniom ukształtować swój warsztat na tyle,aby miało to bezpośredni wpływ na poczynania zawodników.Można powiedzieć,że zespół Śląska dzięki Magierze osiągnął nadliniowość w grze. Jednym z pierwszych , który zajął się ujmowaniem taktyki i jej zmian nie wyłącznie w kategoriach ustawienia był Jacek Gmoch.On to w "Alchemii futbolu" w rozdziale "Jak rozwijały się systemy gry" podszedł to tego zagadnienia nie formalnie,ale funkcjonalnie. Stwierdził ,że każda drużyna wykonuje zadania : destrukcyjne, konstrukcyjne i egzekucyjne i to w jakim procencie każda z tych funkcji jest realizowana określa nastawienie taktyczne. Identycznie jest z zawodnikami , bowiem każdy z nich na swojej pozycji też musi spełniać procentowo określone funkcje np. środkowy obrońca ma 70% destrukcji, 20% konstrukcji i 10 % egzekucji,a napastnik odwrotnie. Chodzi o to ,aby suma wykonywanych funkcji przełożyła się na cały zespół,a w konsekwencji na wynik. Rozwój taktyki piłkarskiej idzie niewątpliwie w kierunku wzrostu funkcji defensywnych co pociąga za sobą wzrost ilościowy zawodników tej formacji. Nieco inaczej na aspekty strategiczne futbolu patrzał Walery Łobanowski, którego praca z 1979 roku "Trumf rozumu" przeszła niezauważona, bo była napisana hermetycznym językiem cybernetyki pełnym wzorów z matematyki wyższej . Dopiero książka Denisa Akadiewa z 1989 roku ( w Polsce wydana w 1991 roku) pt:" Futbol Łobanowskiego" zrobiła furorę co prawda za nazewnictwo ( używane do dziś) oraz przede wszystkim jako teoria pressingu. Fachowcy natomiast przeżuwali teorię nadliniowości, liniowości i podliniowości.Praktycznie wszystkie nowinki taktyczne o których pisze Michel Cox w książce "Gegenpressing i tiki taka" mają na celu osiągnięcie jak najwyższego poziomu nadliniowości. Trener musi "martwić się" swoim zespołem bardziej niż rywali, bo jeżeli nie zdoła skłonić swoich zawodników, aby grali jako całość to przemyślenia co do gry rywali staną się nieistotne.Zresztą interakcje z innymi ludźmi w pracy, rodzinie itp są najważniejsze. Lecz jak wiemy z własnego doświadczenia współpraca z innymi podmiotami jest zazwyczaj trudna . Te trudności interakcyjne można wyliczyć, pogrupować i próbować znaleźć klucz do ich rozwiązania. W piłce nożnej zachodzi podobny proces , co opisał jako pierwszy Łobanowski na przykładzie Dynama Kijów. Uznał on ,że wiedza cybernetyczna, którą ogólnie definiuje się jako naukę o tym, jak części systemu oddziaływują wzajemnie na siebie, tworząc struktury.Te procesy można było opisać jako model matematyczny. Łobanowski w latach 70-tych nie miał dostępu do zautomatyzowanych analiz komputerowych i wyliczenia robił "ręcznie" ,więc to modelowanie stało się dostępne wraz zastosowaniem informatyki w futbolu. Niemniej Łobanowski traktował drużynę piłkarską jako system matematyczny , a właściwie jako dwa podsystemy po 11 elementów, poruszające się po określonym obszarze i poddane szeregu ograniczeniom. Jego wyliczenia wykazały,że wydajność podsystemu może być wyższa, niż suma jego części składowych co współcześnie znalazło potwierdzenie. Kiedy ten stan się osiągnie to można rywalizować jak równy z równym z zespołami teoretycznie dysponującymi "lepszymi" zawodnikami. Ta konstatacja pozwoliła na sformułowanie liniowości czyli osiągnięcia stanu proporcjonalności w stosumku do sumy wysiłku, do podliniowości jako pierwiastka kwadratowego wysiłku w którym osiągnięcia są mniejsze niż suma wysiłku oraz nadliniowości , gdzie osiągnięcia są kwadratem wysiłku i są wyższe niż ich suma. Nadliniowość ,aby była efektywna musi unikać redundacji czyli wykonywania tych samych zadań przez dwóch lub więcej zawodników jak np. krycie napastnika. Zawodnicy muszą więc sobie wzajemnie ufać ,aby spełniać swe indywidualne funkcje i znaleźć sposób na stwarzanie i otwieranie nowych przestrzeni i ruch.Współczesna myśl szkoleniowa powiada,że organizacja działań boiskowych musi być skorelowana z wykorzystaniem przestrzeni tak jak to robili np. gracze Śląska w II połowie wczorajszego spotkania. Ważna też jest synchronizacja działań. W nadliniowości jeżeli jeden zawodnik zawodzi to cały zespół przestaje działać, tak jak wczoraj całkowicie zawiódł Augustyniak.Wówczas gra staje się podliniowa.Bowiem ustawienia, sieci podań i timing sprintów oparte są na połączonych liniowo wysiłkach zawodników.Podobne zjawisko obserwujemy w przyrodzie np. w działaniach mrówek czy pszczół.I tak jak u mrówek czy pszczół w piłce nożnej niezbędny jest lider , który nawet podnosząc nieznacznie swój wkład wpływa na podniesienie wielkości wysiłku przez partnerów.Rozumie ten proces doskonale Magiera, który powiada ,że obecnie Exposito jest nie do sprzedania.Oczywiście w postawie każdego zespołu zdarzają się okresy lepsze i gorsze,ale nie wolno dopuścić ,aby gra całości spadła z poziomu nadliniowości do podliniowości , bowiem powrót na poprzedni poziom jest znacznie trudniejszy niż utrzymanie się na nim , gdyż najpierw trzeba osiągnąć poziom liniowości.Taki spadek to oznaka kryzysu. Matematycznie rzecz w opisie jest prosta. bo wysiłek gracza wyceniamy od 0 do 1,a tym samym przy liniowości jeżeli każdy zawodnik daje z siebie 100% to suma wynosi 11,a przy nadliniowości 11x 11 czyli 121.Każdy zawodnik, który zawodzi zmniejsza proporcjonalnie ten wynik,ale większe spadki notujemy kiedy na wysokim poziomie nie gra lider lub najlepsi gracze zespołu, tak jak wczoraj brak Josue był aż nadto widoczny. W piłce nożnej weryfikacja wkładu wysiłku w wyniki drużyny jest prawie natychmiast widoczna , a to sprawia , że przy osiągnięciu nadliniowości każdemu "opłaca się " grać dla drużyny. Ten model mentalny jest teoretycznie poprawy ,ale już jego trwałość zależy od trenera. To on musi czuwać , to on musi obserwować wszelkie zmiany i to on musi reagować i jak trzeba naprawiać, a nawet usuwać szkodliwe ogniwa.Jako się bowiem rzekło popaść w kryzys jest bardzo łatwo ,ale wyjść z niego jest szalenie trudno. Przede wszystkim dlatego,że dramatycznie spada wzajemne zaufanie. Odnoszący sukcesy trenerzy dlatego je odnoszą,że znają modele współpracy i potrafią je uruchomić i wykorzystać.Sprawiają oni ,że zawodnicy wiążą się ze sobą jak rodzina na bazie wspólnych obowiązków i odpowiedzialności oraz potrafią wypatrzyć "obiboków" . Muszą być na tyle dojrzali, aby adekwatnie zareagować kiedy morale zespołu siada. Magiera te mechanizmy zrozumiał i wie ,że podstawą jest praca indywidualna z zawodnikami, tak aby każdy wiedział co ma robić na boisku , aby rozumiał zasady współpracy i aby wiedział ile od jego postawy zależy. Bo zespół to zbiór indywidualności połączonych wspólnym celem. Wczoraj Legia pobrała bolesną lekcję taktyki od zespołu grającego nadliniowo. Drużyna Ślaska od początku spotkania narzuciła swoje warunki gry, w którym wybrany system 4-1-4-1 miał swój znaczący udział.Trener Magiera przed spotkaniem zapowiedział zmiany w składzie ,ale dokonał tylko jednego wyłomu ,a mianowicie za Konczkowskiego ( pewno uraz , bo nawet nie było go na ławie ) na lewą obronę wstawił Janasika. A przy tym w Śląsku podstawowymi zawodnikami są młodzi : Bejger ( 21 lat). Macenko ( 21 lat , b, gracz Legii), Pokorny ( 22 lata) i Samiec- Talar ( 22 lata), zaś w bliskiej rezerwie jest Ince ( 21 lat). Od początku spotkania Śląsk konsekwentnie realizował plan taktyczny. Spodziewając się naporu Legii przez pierwszy kwadrans bronił się na własnej połowie dwoma liniami grającymi blisko siebie i sporadycznie przenosząc piłkę na naszą połowę długimi wykopami, które żadnej szkody nam nie czyniły. Po 15 minutach rywale zaczęli przekraczać naszą połowę z piłką przy nodze ,ale tylko środkiem boiska , aby po następnych 5 minutach do akcji zaczęli włączać się naprzemiennie boczni obrońcy. I do końca I polowy gra była w miarę wyrównana. Z początkiem II polowy Magiera nabrał nas na stary jak świat numer, bowiem kiedy spodziewaliśmy się znowu ich cofnięcia się w celu powstrzymywania naszych ataków, to oni zaatakowali bardzo składnym ,wypracowanym atakiem na wolne pole za plecy obrońców. Dalsze bramki były konsekwencją naszych nieudolnych ataków prowadzonych nadmiernymi siłami ,bez trzymania głębi obrony, co rywale wykorzystali bezlitośnie zdobywając trzy bramki po kontratakach. O naszym zespole pisać bardzo trudno, bowiem plan taktyczny zupełnie nie wypalił. Nie dlatego,że był do kitu,ale dlatego,że nasz zespół grał pasywnie, a zawodnicy popełniali rażące błędy . Zacznijmy od Augustyniaka, który zwalił wszystkie cztery bramki. Przy pierwszej Augustyniak nie "wszedł' na piłkę i zamiast tego usiłował się ścigać się ze Schwartzem w czym był bez szans , bo piłka jest szybsza od zawodnika ,a nadto ten kto biegnie przodem porusza się szybciej od tego kto usiłuje biec tyłem. Przy drugiej bramce zamiast trzymać głębię obrony to znalazł się w środku boiska i nie był w stanie nadążyć za prącym na bramkę Exposito. Trzecia bramka to efekt zaniechania ataku na wchodzącego w nasze pole karne zawodnika Śląska, zamiast czego Augustyniak usiłował go blokowąć, ale radarem, tym samym pozwalając na celne dogranie piłki do środka.Czwarta bramka jest wspólnie zawiniona przez Ribeiro i Augustyniaka, bo ten pierwszy nie upilnował Exposito ,a ten drugi zawieruszył się i zanotował na swej pozycji nieobecność. Ja przyznam ,że gdyby to ode mnie zależało to bym Augustyniaka ukarał i odstawił na jakiś czas na boczny tor ,nawet nie za te błędy ,ale za frajerstwo , kiedy to w 27' mogąc dojść do piłki tuż za polem karnym rywali przy linii końcowej i zagrać ją, to pozwolił jej wyjść poza boisko, chyba licząc na rzut rożny, którego sędzia nie podyktował. Smuda by go za takie coś powiesił za jaja. Drugim ,który ponownie zawiódł to Gual. Owszem wczoraj był aktywny ,ale efektów z tej jego aktywności nie było żadnych. Gual jak zauważyłem stosuje techniki dobrze rozpoznane przez rywali ,a przez to bezskuteczne.Wdaje się w dryblingi na stojąco, dokonując w miejscu obrotu wokół własnej osi o 180 stopni , tracąc panowanie nad piłką, którą pilnujący go rywal odbiera lub wybija. Przy strzale odchyla się w miejscu do tyłu ,aby uderzyć z rozmachu ,ale daje tym czas rywalowi ,aby strzał zablokował. Musi stosować zwody ,a nie statyczne manewry . Jeszcze gorzej wypadł Rosołek , który wczoraj zamiast grać zaczepnie , ruszać na spotkanie piłki to biernie czekał aż ta do niego sama łaskawie wpadnie i np. gdyby zrobił w 37' krok do przodu to musiałby zdobyć bramkę. Elitim, który miał prowadzić grę w środku, niejako w zastępstwie Josue, jest słaby fizycznie ,a mimo to wdaje się w przepychanki , a przez to przerywa płynność akcji. Musi nauczyć się obniżania środka ciężkości . Dobrze środek ciężkości obniża Kun , który pomimo mikrego wzrostu jest trudny do obalenia ,ale za to jest niemiłosiernie obijany. Półśrodkowi i Ribeiro i Pankov nie mają nawyku wejścia na piłkę i ataku na napastnika i wchodzą w tryb blokowania co przedłuża czas posiadania piłki przez rywali w pobliżu naszej bramki. Jedynym zawodnikiem , który zagrał na poziomie wymaganym od pretendenta do Tytułu był Paweł Wszołek, a poprawnie jeszcze Slisz. Do Tobiasza o utratę bramek pretensji mieć nie można. Sędzia Lasyk chyba został uznany za speca od spotkań Legi ze Śląskiem , bo prowadził już trzeci pod rząd .Wczoraj sędziował bardzo przeciętnie . Owszem już w 4 ' pokazał Olsenowi żółtą kartkę za faul na Ribeiro, czym pewno na czas jakiś uspokoił nastroje ,ale też jak by sam siebie uspokoił i to nadmiernie.Będąc w tym nastroju chyba zapomniał ,że ma gwizdek ,że ma kartki i nie gwizdał,ani po kartki nie sięgał nawet kiedy jak np.w 49 ' ( brzydki faul na Sliszu) lepszej okazji do wykazania się trudno sobie wyobrazić.Tym sposobem trup słał się gęsto, kości trzeszczały ,głowy pękały . Pojedynki czasami przypominały te eMMAwe toczone w "klatce" .a nie na piłkarskim boisku. Aby dobrze posędziować nie wystarczy być formalistą , jeszcze trzeba mieć choć trochę wyczucia .
This is a comment on "Śląsk - Legia 4-0: Lanie"