- a-c10
@ Iocosus:
czego oczekuję od naszej repry to (…) niech grają w piłkę, niech próbują
Tutaj w ogóle nie dostrzegam gruntu do polemiki. Róbmy swoje. Bez względu na rozgrywki i ich rangę, bez względu na klasę rywala, wychodźmy na boisko i grajmy w piłkę. Uda się wygrać? Super, będziemy się cieszyć. Nie uda się? Trudno, wstajemy z gleby, otrzepujemy kolana i następnym razem znów próbujemy grać w piłkę. Generalnie myślę, że to właśnie jest realny cel, jaki można stawiać przed reprezentacją w tym składzie personalnym i z tym selekcjonerem: niechże wreszcie mecze naszej kadry zaczną się przyjemnie kojarzyć. Niech będzie frajda. Tak dla uczestników, jak i obserwatorów. A czy coś z tego wynikowo wyjdzie, to się jeszcze zobaczy.
@ Gawin:
Co do koszyków, pamiętam że już kiedyś o tym gadaliśmy i wciąż nie rozumiem ich fetyszyzacji. No dobra, powiedzmy że jakoś tam, tędy-owędy, uda nam się przepchnąć co najmniej dwójkę z tercetu Chorwacja/Portugalia/Szkocja i załapać się do ćwierćfinału LN, a co za tym idzie, także (chyba) do 1. koszyka el. MŚ. Automatycznie zepchniemy w ten sposób jakiegoś tuza do 2. koszyka, w którym to 2. koszyku i tak czają się dość mocarne ekipy. Jak na moje, jeśli nasze szanse awansu w ten sposób urosną, to ewentualnie tyci-tyci, nic więcej.
tu powinien być widoczny postęp względem tego co graliśmy na Euro
Tak z ciekawości: jak ów postęp zamierzasz definiować? Jeśli nie zagramy ani jednego tak słabego meczu, jak z Austrią na Euro, a mimo to znów zajmiemy czwarte miejsce w grupie, będziesz zadowolony? Czy jednak oczekujesz bardziej wymiernych efektów?
Anglią czy Hiszpanią nie będziemy
Dlaczego? Sorry, wciąż tego nie kumam (dokładnie tak samo, jak „nigdy” w wiadomej wypowiedzi Szczęsnego). Czy w piersiach mothers i madres pływa mleko zawierające jakiś cudowny składnik, którego w piersiach matek nie uświadczysz?
ale Marokiem, Szwajcarią, Danią, Austrią, dlaczego nie?
Co do Maroka, można by polemizować, ale już selekcjonerzy Szwajcarów, Duńczyków i Austriaków dobierają obecnie spośród (znacznie) bogatszego materiału ludzkiego, niż ten dostępny dla Michała Probierza. I nie, wbrew pozorom wcale sobie nie przeczę. Nie uważam, abyśmy w dłuższej perspektywie nie mogli dołączyć do światowej czołówki. Uważam natomiast, że tu i teraz od klasy średniej jesteśmy po prostu słabsi.
@ Senator:
Nie złościłbym się. W ogóle gdyby trochę to Twoje porównanie zmodyfikować i po prostu zestawić reprezentację Polski z Cracovią, podobieństwa są wprost uderzające. No bo gdy spojrzeć na stan ogólny obu podmiotów, to absolutnie nie ma bidy. Jak Cracovia dwie dekady temu (Jezzuniu, jak ten czas zap…!) wróciła do Ekstraklasy, to wypadła z niej tylko na jeden sezon (owszem, powinny być co najmniej dwa, ale wyszło jak wyszło). Nasza obecność w krajowej elicie nikogo nie dziwi, jest stanem naturalnym. A przecież nie zawsze tak bywało. Przypomniał mi się właśnie paskudny sezon 97/98, gdy spadaliśmy do III ligi, oglądając plecy nie tylko rozpoczynającej właśnie erę Cupiała i finiszującej na podium Ekstraklasy Wisły, lecz także Hutnika, a nawet – drugi sezon z rzędu! – Wawelu. Auć. Z kolei Polska podbiła niedawno kartę na piątym (!) turnieju mistrzowskim z rzędu. Owszem, można po raz kolejny przypomnieć, że na Euro to teraz jeździ prawie każdy, a i Mundial znacząco się roztył, ale fakt jest faktem: takiej serii nie mieliśmy nigdy-przenigdy. Ba, na pewno nie gorzej ode mnie pamiętasz te wszystkie poprzerzynane z kretesem eliminacje, monologi Szpakowskiego, kopaninę na chorzowskim śniegu ze Słowakami, wyjazdy do Turcji na mecz z Azerbejdżanem z jednym (!) kibicem, czerwone kartki Kosy i Świra plus całą jeszcze paletę zawodów i rozczarowań.
Obu drużynom przytrafiały się też w ostatnich latach jakieś tam sukcesiki. Bywały wysokie finisze w lidze, (pierwszy w historii!) Puchar Polski, zdarzył się też ćwierćfinał ME i pierwsza od dekad faza pucharowa MŚ (już tam mniejsza o ten styl).
Gdy zerkniesz na stan osobowy obu ekip, też nie wygląda on jakoś przesadnie potwornie. No nie, to są – no, przynajmniej niektórzy – nieźli piłkarze, którzy coś tam potrafią, coś tam momentami ciekawego zagrają, a nawet, nosz kurde, od czasu do czasu da się patrzeć na ich wyczyny z jakąś tam przyjemnością. OK, z tą ostatnią nie jest aż tak fajnie, jak w Cracovii bywało za pierwszej kadencji Zielińskiego (albo drugiej Stawowego), a w kadrze za Nawałki, no ale jednak.
Niestety, jest też jeszcze jeden wspólny mianownik: obie ekipy mogłyby być kimś znacznie więcej, niże obecnie. No ale, k’mać, nie są.
This is a comment on "Liga Narodów 2024"