- a-c10
@ Dalkub:
można próbować na tych co są innego sposobu gry
Ależ ja się z tym w pełni zgadzam. Zresztą, świetnie to było widać dzisiaj. Okazuje się, że jak nasi reprezentanci ruszą zadki, jak zechce im się doskoczyć do przeciwnika, jak zamiast stać, zaczną grać, no to kurde, nawet miło się na to patrzy. I wtedy faktycznie da się porozmawiać o jakichś pomysłach. Może w rzeczy samej przydałoby się bardziej bezpośrednio? Może gdyby Nicola Zalewski (ale i Jakub Kamiński) mieli za plecami asekurację w postaci bocznych obrońców, ich atuty ofensywne dałoby się (jeszcze) lepiej wykorzystać? Może gdybyśmy nie próbowali na siłę tych krótkich podań w pobliżu własnej bramki (bo tak jest teraz modnie), potrafilibyśmy unikać takich sytuacji, jak przy golach na 1:2 i 1:3?
Tyle tylko, że jeśli chcemy, aby takie mecze – znaczy i przyjemne dla oka, i dające pożywkę do dyskusji – trafiały się nam częściej, niż raz na kilka lat (!), no to bez zwrócenia uwagi na proces produkcji materiału ludzkiego ani rusz. Co do Twoich spostrzeżeń, niestety trudno się nie zgodzić. Niestety nie dlatego, iżbym chciał na siłę się wykłócać Po prostu jest to cholernie smutny obrazek. Od siebie dorzucę, że:
• już ładnych parę lat temu przy okazji bardzo podobnej dyskusji postanowiłem sprawdzić jak to działa gdzie indziej pod względem finansowym. Podzwoniłem, popisałem, poczytałem i wyszło mi na to, że w zasadzie nigdzie na szkoleniu dzieciaków nie zarabia się kokosów. Nawet w rozwiniętych piłkarsko krajach typu Anglia, Francja, Niemcy, czy Włochy to wciąż zazwyczaj jest praca dorywcza, bo z samej pensji trenera U-ileś-tam zwyczajnie nie wyżyjesz. Co mnie wówczas mocno zdziwiło, rzecz dotyczy także akademii tych absolutnie topowych klubów.
Inna rzecz, że jak sobie tę pensję trenera U-ileś-tam poskładasz z pensją np. wuefisty w lokalnym gimnazjum, no to zrobi się znacznie przyjemniej. Oczywiście, to nadal nie jest jakiś Babilon, w pałacu ze złotą wanną nie zamieszkasz i Lambo na podjeździe nie postawisz, ale od wypłaty do wypłaty przeciągniesz bez bólu i może nawet na jakieś zbytki zostanie. Jeszcze inna, że taki trener U-cośtam jest standardowo nadzorowany przez koordynatora i szanse na to, że coś napsuje, kogoś skrzywdzi, pozostają relatywnie niewielkie. No i wreszcie, tam zwyczajowo jest to praca nie dla zmęczonych życiem emerytów, a dla młodych chłopaków (oraz coraz częściej dziewczyn), którzy mają przed sobą jakąś drabinkę rozwoju. Jeśli będą dobrze pracować, dokształcać się i rozwijać, za czas jakiś sami mogą zostać koordynatorami, a to już jednak trochę przyjemniejszy poziom zarobków.
• opieranie szkolenia na komercyjnych szkółkach to nonsens. Komercyjne szkółki są bardzo spoko jako ersatz podwórka. Rodzice płacą składki i się cieszą, że ich dzieci grają w piłkę na boisku, nie na konsoli. No i gites-majonez. Przy czym oczekiwanie, że z tych dzieci wyrośnie drugi Robert Lewandowski (albo Ewa Pajor) jest kompletnie pozbawione logicznych podstaw. Komercyjnym szkółkom nie zależy na selekcji, bo – jak słusznie zauważasz – im więcej ćwiczących dzieciaków, tym większa kasa ze składek. A jeszcze, kurczę, może od czasu do czasu uda się naciągnąć rodziców na podsponsorowanie jakichś ciuchów, czy tam innych piłek. A skoro tak…
• gros odpowiedzialności za szkolenie musi przejąć PZPN, bo to jest jego zafajdany obowiązek. Moim zdaniem w każdym województwie powinno istnieć co najmniej jedno (a w tych co bardziej ludnych dwa, albo nawet trzy) pezetpeenowskie centrum treningowe działające na wzór regionalnych ośrodków francuskich. Jest sobie szkoła(y), jest internat, jest infrastruktura piłkarska Funkcjonalność ponad estetykę, to ma działać, nie wyglądać, budujemy/adaptujemy to zatem nie tak, by wrzucać fotki na insta, a tak, by spełniało swą rolę. Ma być kilka boisk (z czego co najmniej dwa kryte), jakaś hala, jakiś basen, wystarczy. Od poniedziałku do piątku mieszkasz w internacie. Rano chodzisz na lekcje, po południu na treningi. Przy czym na tych treningach przygotowujesz się nie do tego, by wygrać jakiś gupi meczyk w równie gupiej lidze trampkarzy, a do tego, by kiedyś być poważnym piłkarzem. Od dzieciaka szlifujesz technikę. Uczysz się przyjęcia piłki, kontroli nad nią, podania, strzału, odbioru, etc. Z czasem wchodzi taktyka. Poszerzasz swoje rozumienie ról na boisku, interpretację przestrzeni, decyzyjność i tak dalej. Owszem, na weekend możesz jechać do domu i, jeśli masz ochotę, nawet zagrać sobie jakiś meczyk w barwach lokalnego klubu. Ale w niedzielę wieczorem wracasz i od poniedziałku rano znów realizujesz program. I tak oto w wieku lat 18-19 umiesz grać.
• ogólnorozwojówka to problem wykraczający daleeeko poza futbol, czy generalnie sport wyczynowy. Z tym coś bardzo koniecznie trzeba zrobić. Bo to, że piłkarska reprezentacja Polski zbiera w pędzel od Portugalii (nota bene zwanej kiedyś „chorym człowiekiem Europy”), można jeszcze jakoś przeżyć. Ale że za lat co najwyżej naście będziemy mieć społeczeństwo kalekich paralityków – upsss…
This is a comment on "Nic do stracenia, dużo do zyskania"