A+ A A-

Zezem. W kalejdoskopie cz. 37

I oto wyłonił się naszym oczom krajobraz po awansie do Ligi Mistrzów. Oczekując na ten awans mieliśmy na oczach bielmo, które przesłaniało niedostatki urody aspiranta i różowiło jego rozliczne wady. Teraz klub nasz wychynął jakby był w negliżu, nie tylko narażony na bezwstydną krytykę, ale i zdający przed ludem kibicowskim meldunek z tego jaki jest stan jego gotowości organizacyjnej.

 

Nie tylko na dziś, ale i na jutro. W istocie jest to pytanie o stan narządu służącego do widzenia i poprzez niego do wyciągania wniosków. Wedle mej niemedycznej diagnozy nad Legią ciąży klątwa krótkowzroczności. Encyklopedia medyczna definiuje tę dolegliwość zwaną miopią jako wadę układu optycznego oka polegającą na ogniskowaniu równoległych promieni światła przechodzących przez źrenicę przed siatkówką. W następstwie tego obraz przedmiotów odległych jest niewyraźny i zatarty, natomiast przedmioty bliskie widziane są całkiem wyraźnie. Kiedy krótkowzroczność jest znaczna mogą wystąpić zmiany zwyrodnieniowe całego układu wzroku. Dla potrzeb tego felietonu krótkowzroczność to synonim braku zdolności przewidywania zdarzeń. I to takich, które przy niewielkim nakładzie pracy szarych komórek byłyby widoczne jak na dłoni. Oczywiście autor nie aspiruje do sporządzenia wyczerpującego katalogu takich ewenementów, lecz z właściwą sobie dezynwolturą wybiera z nich dwa.

Pierwszym z nich to nasz obiekt zwany szumnie stadionem, a tak po prawdzie miniaturką stadionu piłkarskiego miasta liczącego prawie dwa miliony mieszkańców, a wraz z tym co zwiemy metropolią blisko 5 milionów, dla których Legia jest bezalternatywna. Oczywiście dzisiejsze kierownictwo klubu nie jest winne temu, że ktoś  dekadę temu podjął decyzję o wybudowaniu obiektu na miarę Pcimia. Ktoś powie, że przesadzam. To proszę mi znaleźć miasto o takiej liczbie ludności, gdzie wybudowano tak mały stadion. Przecież wystarczy porównać z taką Barceloną, a więc miastem prawie tożsamym, w nim FC Barcelona ma stadion o pojemności 99354 widzów, drugi klub Espanyol stadion o pojemności 40500. Powiecie, że gdzie Warszawie do Barcelony? Nie tak daleko. Tylko, że tam wiedzą co robią i dla kogo, a u nas myślą, że myślą. Ktoś może próbować usprawiedliwiać taki stan różnymi okolicznościami, a zwłaszcza dotychczasową frekwencją.  Nie wchodząc w szczegóły, była ona wypadkową niskiej zasobności kieszeni kibiców. Lecz ta kieszeń się napełnia coraz bardziej i nie są to żadne nieprzewidywalne cuda, ale normalne efekty rozwojowe. Gospodarka wolnorynkowa wszędzie gdzie została zainstalowana, działa tak samo  prodochodowo. Inaczej mówiąc tzw. pierwszorzędowe potrzeby człowieka są praktycznie zaspokojone i poczyna posiadać on coraz więcej wolnych pieniędzy, które wydaje na potrzeby rzędu wyższego, do których bytność na stadionach też się zalicza. Dziś ten brak wyobraźni wyłazi jak grzyb na ścianie. I w tym stanie kierownictwo naszego klubu uprawia ekwilibrystykę godną linoskoczka. Bo też i styka się z problemem nierozwiązywalnym, a mianowicie, nie uda się pomieścić na imieninach wszystkich gości, którzy powinni się na nich znaleźć, bo nie wejdą do pomieszczenia na 20 osób, kiedy chętnych jest ze sto. Więc robi dobrą minę i powiada, że bytność na meczach LM jest swego rodzaju nagrodą na dotychczasową wierność. Nie można odmówić pewnej dozy racji takiemu rozumowaniu, gdyż i kibice w jakiejś mierze przyczynili się do sukcesu, a pośród nich ci posiadający karnety od lat. Również i ceny karnetów i biletów świadczą o tym, że władze klubu nie czynią przy okazji atrakcyjnych meczów skoku na kasę kibiców. Tylko że to wszystko dlatego, że kołdra stanowczo za krótka. Bowiem w sytuacji jaskrawego niedoboru jakiegoś dobra rynek dąży do wyrównania popytu z podażą ceną, ale i generuje działania o charakterze co najmniej kumoterskim. Zaczną się, a pewno już zaczęły, naciski na załatwienie wejściówek poza systemem, no i zadziała tzw. czarny rynek. Trudno przewidzieć jakie na nim będą ceny, ale nie zdziwiłbym się gdyby na Real przekroczyły 2000 zł. Spowoduje to nagły wzrost sprzedaży karnetów, do stanu, w którym kibice  z wolnego naboru nie będą mogli, choćby bardzo chcieli, zakupić biletu na pozostałe mecze Legii, również w lidze. Wytworzy się coś na kształt elity ze wszystkimi wadami takiego rozwiązania, z których niechęć do niej będzie wartością rosnącą. Jak z tego pata wyjść? Kierownictwo klubu musi przestać uważać LM za krowę, której zadaniem jest zapewnić wzrost sprzedaży karnetów i zacząć traktować mecze ligowe i te w LM jako kwestie rozdzielne. Szkoda, że odrzucono pomysł rozgrywania tych ostatnich na Stadionie Narodowym z normalna dystrybucją  biletów w cenie równowagi, gdzie sentymenty chowane są głęboko do kieszeni. No i powinno się naciskać na rozbudowę stadionu. W domyśle dopowiadam, że dla wielu klubów bardzo znaczącą pozycję w ich budżetach stanowią dochody z dnia meczowego, a te zależą wprost od pojemności obiektu. Znając życie, podejrzewam jednak, że nic się w tym przedmiocie nie zmieni, gdyż biurokracja nigdy z ludźmi się nie liczyła, ona zadowolona była zawsze sama z siebie, bo była całkowicie samowystarczalna. A prowizorki zawsze trwały najdłużej.

Drugą kwestią wartą oceny jest stan naszej drużyny. Jeden ze współwłaścicieli Legii, którego bardzo cenię i szanuję powiada, że oczekuje wejścia Legii na wyższy poziom. Ja również. Tylko, że ja bywam konkretny i zadaję konkretne pytanie, a mianowicie co to praktycznie oznacza, czyli kto ma nam ten nowy wspaniały świat zapewnić. Gdyż jak rozumiem chodzi o to, aby Legia w sposób trwały rozwijając się, dołączała do klubów liczących się w Europie. I kiedy na te zasoby piłkarskie popatrzymy w ten sposób, uświadomimy sobie, że król jest ubrany, ale... bardzo marnie. Ja rozumiem w jakiś przewrotny sposób, że kiedy chwalimy skutek to musimy jakoś tam zaakceptować i drogę i metodę jaka do niego doprowadziła. Być może bez zbioru tych piłkarzy jakich mamy, nie byłoby tego sukcesu. Tylko, że ten awans był i jest po coś. Jeżeli tylko po te trochę większą garstkę mamony, to nie było do końca warto. Albowiem to jest sport, a w nim gra idzie o to, aby rywalizować i być coraz lepszym. A tym samym wykorzystywać taką unikalną okazję do tego, by piłkarze jakich posiadamy, dzięki grze przeciw znacznie lepszym od siebie, podnosili swój poziom. Tu zaczynają się schody. Bo nie ujmując nic takim zawodnikom jak Pazdan /29lat/, Dąbrowski /29/,  Rzeźniczak /30/, Broź /31/, Vranjes /30/, Hamalainen /30/, Nikolić /29/, Radović /32/ czy Jodłowiec/31/ to szczerze wątpię, aby oni się jeszcze czegoś nauczyli i z tych nauk korzystali przez kilka następnych lat. Mało tego, ja w ogóle w Legii nie dostrzegam myślenia o zawodnikach w kategorii przygotowania młodych do zastąpienia tych bardziej wysłużonych. Chyba, że ktoś uważa, że jesteśmy w stanie konkurować jak równy z równym z drużynami z trzech pierwszych koszyków. Jeżeli tak to chylę czoło i nawet mi w tym momencie nie do śmiechu. Bowiem ja starodawnym kibicem jestem i na nieszczęście całkiem dobrą pamięcią dysponując, wiem, że w historii  piłki prawdziwe sukcesy osiągali ci, którzy umieli powiedzieć sobie, że ze starą kadrą bez sukcesów niczego nowego, lepszego nie da się zbudować. Mam tu na myśli w Polsce trenera Vejvodę w Legii, trenera Górskiego w reprezentacji, a u innych sir Alexa Fergusona. Nie będę wymieniał nazwisk zawodników, gdyż one niewiele dzisiejszym kibicom mówią i nie o nie chodzi, ale o metodę. Jarosłav Vejvoda stopniowo, ale systematycznie wymieniał starszych, wydawało się nie do zastąpienia zawodników, na znacznie młodszych, pochodzących z klubów niższych klas. I z klubem, który przez 13 lat nic nie osiągnął, zdobył dwa tytuły z rzędu i był w półfinale odpowiednika dzisiejszej LM. Pisałem zresztą o Wielkiej Legii w dwóch felietonach. Podobnie Pan Kazimierz stawiał na młodszą generację. Spotykała go za to ostra krytyka, że stawia na gorszych kosztem lepszych, gdyż rzeczywiście większość kadry jego drużyny była słabsza od tych, którzy od lat tworzyli reprezentację. Tylko, że to ci młodsi w trudnych bojach zdobywali wyższe umiejętności i osiągnęli dzięki temu sukcesy o jakich ich poprzednicy nawet nie mogli marzyć. O metodzie SAFa pisałem w cyklu felietonów p.t. „Luna?”. Zdołał on w ciągu 26 lat pracy w MU  zbudować 5 różnych drużyn, które odnosiły ogromne sukcesy. Między innymi dlatego, że stawiał na młodzież i w niemal każdym meczu wystawiał przynajmniej jednego gracza zupełnie nieopierzonego. W ten sposób tworzył podwaliny pod budowę nowej drużyny. I kiedy sytuacja wymuszała zmiany, miał gotowych do kontynuowania sukcesów innych zawodników. To co wymienieni czynili, było w każdym aspekcie twórcze, ale na początku więcej było niezrozumienia, bowiem jak można stawiać na tych, o których nie wiemy kim będą, kosztem tych, o których wiemy kim są. A tymi lepszymi byli bardziej ograni, bardziej doświadczeni i więcej umiejący. Tyle tylko, że już niczego nie wnoszący. Ci , którzy już pułap możliwości osiągnęli, mogą tylko spadać, a nie dokonywać wzlotów.

Ponoć trener Hasi w Anderlechcie pokazał,że nie boi się stawiać na młodsze pokolenie piłkarzy. W Legii jak na razie nie miał ku temu okazji i być może dopiero z czasem pokaże na co go w tej mierze stać. Ale presja doraźnego wyniku nie sprzyja budowie potęgi klubu na przyszłość. Trzeba docenić fakt, że pewnikiem nie byłoby Ligi Mistrzów, gdyby nie mozolnie zdobywane punkty rankingowe w minionych latach, co zaowocowało rozstawieniem drużyny pośród tych silniejszych. Tylko że Legia w sposób wyraźny staje się drużyną rentierów odcinających kupony od przeszłej sławy. Ja rozumiem, że to nie tylko sprawa wyboru, ale i konieczność, gdyż ci młodsi jak się z dobrej strony pokazali to od razu wyfrunęli i zostawali ci, których nikt nie chciał i oni trwali na posterunku. I ja to doceniam. Ba, gotów byłbym dać im jakiś order. A do tego bukiet kwiecia i życzyłbym dużo zdrowia na piłkarskiej emeryturze.

Zacząłem od definicji krótkowzroczności polegającej na tym, że do siatkówki oka, dzięki której widzimy rzeczy wyraźnie i dokładnie, nie dociera zogniskowany promień światła. Życzyłbym sobie i mojemu klubowi, aby do decydentów wreszcie to jasne światło zaczęło docierać i aby ich oświetliło i, przepraszam za sformułowanie, aby ich oświeciło.

Twoja opinia

Nazwa uzytkownika:
Znaczniki HTML są dozwolone. Komentarze gości zostaną opublikowane po zatwierdzeniu. Treść komentarza:
yvComment v.2.01.1