A+ A A-

Legia - Piast 3-1: Wieczór pięknych bramek

W ostatnim meczu przed przerwą na mecze reprezentacji Legia zmierzyła się w Warszawie z Piastem. Nasza drużyna zwyciężyła dzięki pięknym trafieniom autorstwa Josué i Guala, który dwukrotnie pokonał bramkarza gości. Legioniści grali przez pół godziny meczu w dziesiątkę po czerwonej kartce dla Wszołka.

 

Legia rozpoczęła w następującym zestawieniu: Hładun – Pankov, Augustyniak, Ribeiro – Wszołek, Kapustka, Elitim, Morishita – Josué, Pekhart, Gual. Trener Vuković postawił na drużynę w składzie: Plach – Mosór, Czerwiński, Muñoz, – Pyrka, Kostadinow, Chrapek, Tomasiewicz, Mokwa – Félix, Piasecki.

W 4. minucie Gual otrzymał piłkę w polu karnym na wprost bramki po tym jak kiks zaliczył Tomasiewicz. Hiszpan uderzył, ale jego strzał został zablokowany. W 16. minucie Augustyniak przejął piłkę, ruszył w kierunku pola karnego i oddał płaski strzał, z trudem odbity przez Placha. Sędzia Musiał cofnął jednak akcję i przyznał Legii rzut wolny. Do piłki podszedł Josué i znakomitym uderzeniem dał Legii prowadzenie. W 24. minucie żółtą kartką za faul ukarany został Elitim. W 29. minucie tym razem Kapustka uderzył piłkę z rzutu wolnego. Zaskoczony Plach miał problem z interwencją, ale legionistom nie udało się wykorzystać tej sytuacji. W 33. minucie goście wyrównali. Piasecki ruszył do długiej piłki, wykorzystał złe ustawienie naszej obrony i bramkarza i przelobował Hładuna. Legia odzyskała prowadzenie w 41. minucie. Gual zwiódł dwóch obrońców Piasta i fenomenalnie uderzył w samo okienko bramki gości.

Do przerwy Legia prowadziła 2:1. Mecz nie stał na wysokim poziomie, ale jego ozdobą były bramki zdobyte przez nasz zespół.

Dwie minuty po przerwie Legia prowadziła już 3:1. Gual przejął piłkę po zagraniu Czerwińskiego, ruszył w pole karne, nie pozwolił obrońcom gości na interwencję i płaskim strzałem z ostrego kąta pokonał Placha. W 53. minucie Piast powinien zdobyć bramkę kontaktową, ale Piasecki popisał się spektakularnym pudłem z niespełna pięciu metrów. W 60. minucie żółtą kartkę ujrzał Ribeiro. Dwie minuty później żółtą kartką został ukarany również Wszołek. Już w tym momencie było jasne, że Wszołek nie będzie mógł zagrać w kolejnym ligowym meczu, ale po analizie VAR nasz zawodnik musiał opuścić boisko z bezpośrednią czerwoną kartką. Trener Runjaić zareagował zmianą. Kapuadi zastąpił Guala, Morishita przeniósł się na prawą stronę boiska. W 74. minucie żółtą kartką za przepychankę z Pyrką upomniany został Josué. W 79. minucie Legię uratowała poprzeczka po strzale Kostadinowa. W 82. minucie Çelhaka zastąpił  Josué. W 84. minucie Mosór nie trafił w bramkę, uderzając głową po rzucie wolnym. W 88. minucie kolejny zawodnik Piasta trafił w poprzeczkę, tym razem był nim Félix. Na końcowe minuty w Legii na boisku pojawili się Rosołek i Jędrzejczyk, którzy zastąpili Pekharta i Morishitę. Wynik nie uległ już zmianie.

Atmosfera wokół naszej drużyny nie jest dobra, o czym świadczyły przedmeczowe transparenty na ‘Żylecie’, częstotliwość okrzyków domagających się od Legii lepszej gry, a nawet gestykulacja Josué w stronę trybuny prasowej po bramce na 1:0. Gra naszej drużyny przeciw Piastowi nie wskazuje na jakąś zasadniczą przemianę jakościową legionistów, ale zwycięstwo sprawia, że możemy mieć nieznacznie lepsze humory przed przerwą reprezentacyjną. Kolejny ligowy mecz Legia rozegra w wielkanocny poniedziałek 1 kwietnia przeciw Górnikowi w Zabrzu.

Dyskusja (5)
1poniedziałek, 18, marzec 2024 10:35
Zbyszek
Gawin napoczął temat rozważań o recepcji postawy zespołu Legii , więc kontynuujmy.

Wedle amerykańskich socjologów Jamesa Daviesa oraz Teda Roberta Gurra główną przyczyną rosnącego niezadowolenia, prowadzącego do buntu jest uświadomienie sobie przez ludzi rozbieżności pomiędzy poziomem aspiracji, a stopniem ich realizacji ( zaspokojenia) . Teorię tę nazwali relatywną deprywacją. Jest to różnica pomiędzy tym, co ludzie uważają,że powinni mieć, bo im się należy , a tym co faktycznie mają.
Warunkiem wystąpienia tego stanu jest przeświadczenie jednostki ,że ma ona prawo do posiadania tego, czego jest pozbawiona.Tym czymś nie są tylko dobra materialne, lecz także osiągnięcia, sukcesy, Tytuły. Widać wyraźnie ,że często ludzie pragną więcej, niż aktualnie mają. I zwykle osiągają mniej, niż chcą - i z tym , tak jak kibice Legii się nie godzą. W obecnych okolicznościach to rozejście się "krzywej aspiracji " z "krzywą zaspokojenia " definiowane jest jako krzywda i niesprawiedliwość. I z tego powodu staje się głównym powodem do poszukiwania winnych. Można wskazać kilka źródeł tej relatywnej deprywacji.
Jednym z nich jest wzrost aspiracji mierzony wielkością tradycji, poziomem budżetu przy niezmienionym a nawet pogorszonym zasobem kadrowym - co określa się jako "deprywację aspiracyjną". Ci, którzy jej doświadczają nie mają poczucia utraty czegoś, co mieli wcześniej. Zmienia się natomiast ich sposób postrzegania dotychczasowego stanu , wcześniej traktowanego jako naturalny - teraz - jako krzywda.
Zmiana optyki może wynikać z nadmiernego rozbudzenia oczekiwań ,że oto naszym celem jest np. Tytuł.
Odwrotny scenariusz nosi nazwę "deprywacji kryzysowej" . Wielkość oczekiwań kibicowskich pozostaje na niezmienionym poziomie , natomiast pogarszają się wyniki.Często przyczyną nie są same porażki ,ale np. remis z zespołem z końca tabeli , lub porażka z tradycyjnym rywalem ,z którym nie przegrało się od 24 lat.
Połączenie tych modeli daje w efekcie "deprywację progresywną". Jej przyczyną jest poczucie zagrożenia utratą czegoś co uzyskiwano w długim przedziale czasowym, tak jak w naszym przypadku od 12 lat,a do posiadania tego czegoś ( Tytuły, Puchary , wysokie miejsca w tabeli) kibice wręcz przywykli. Jak to opisują Davies i Gurr : " Dopóki istnieją jeszcze możliwości zaspokojenia aspiracji poczucie to nie prowadzi do otwartego buntu. Zaczyna odgrywać ono decydującą rolę dopiero wtedy, gdy istniejące władze ograniczają owe możliwości ( vide wczorajsza oprawa) lub są o to obwiniane.
Taki bunt z reguły występuje , gdy po okresie prosperity następuje nagły kryzys , niż po wielu latach miernych osiągnięć.
Ten stan obserwujemy w chwili obecnej wśród kibiców Legii,a jest on podsycany medialną nagonką.

To media nadały temu popadnięciu Legii w średniactwo, w przeciętność - nazwę kryzysu, utożsamianego z katastrofą. Słowo to jest nadużywane i sprzeczne z jego znaczeniem, bo tak naprawdę Legia osiąga wyniki tylko nieznacznie gorsze od kadrowego stanu posiadania. Cechami bowiem kryzysu jest jego nagłość, urazowość oraz subiektywne konsekwencje w postaci stresu i strachu. W znaczeniu słownikowym kryzys to zdarzenie nagłe, zagrażające bytowi podmiotu, przeciwstawienie się któremu wymaga sił i środków przekraczających możliwości tego podmiotu, a co uniemożliwia jego normalne funkcjonowanie. Kryzys w tym ujęciu jest integralną częścią życia, a co ważniejsze jest wpisany w nasze funkcjonowanie . To ,że kryzys występuje jest czymś normalnym, to jego brak jest nienormalny. W tym sensie kryzys , nie jako nieodwracalna katastrofa - wymaga zmian, podejmowania nowych wyzwań, zadań i rozwiązań. Z drugiej strony sytuacje kryzysowe wywołują postawy zachowawcze , a nawet apatyczne , które mogą przerodzić się w rezygnację i pozbawiają siły sprawczej do poszukiwania dróg wyjścia.

W podanym powyżej zakresie od wielu już lat , wbrew komuchom, w nauce prakseologii w coraz większym stopniu doceniana jest rola jednostki ( indywidualności) , w tym zwłaszcza lidera ( przywódcy).
Lider nie musi mieć statusu formalnego naznaczenia , mianowania , bowiem tym mianem określa się tego , który stoi na czele jakiejś grupy , przewodzi jej i pociąga ją za sobą. Psycholodzy od początku badań nad tym zjawiskiem stwierdzili ,że obiegowe opinie o cechach "szefa" ( kompetentny, zdecydowany, autorytatywny itd) są bardziej wyrazem stereotypu społecznego , niż odbiciem rzeczywistości. Nie istnieje jeden typ lidera , taki sam np. w wojsku, w pracy czy w drużynie piłkarskiej. Pod wpływem prof. Kurta Lewina zainteresowanie badaczy przeniosło się z osobowości przywódcy na grupę i jej wewnętrzną dynamikę. Przywództwo obecnie nie jest rozpatrywane jako zjawisko tyczące jednej osoby , ale jako rezultat interakcji społecznych, zarówno jako zadanie do wykonania, jak i przejaw właściwości osobniczych oraz struktury i właściwej danej grupie relacji porozumiewania się. Na podstawie badań małych grup jak np. drużyna piłkarska stwierdzono,że pozycja jednostki w systemie porozumiewania się determinuje jej funkcję przywódczą ( por. Brian Tracy " Jak przewodzą najlepsi liderzy'). . Nie można być liderem bez akceptacji grupy. Socjometria wykazuje,że w grupie w której dużą rolę odrywają sympatie i antypatie , największe szanse na odgrywanie roli przywódcy ma jednostka najczęściej wybierana przez kolegów ze względu na walory czysto ludzkie ( porządny, uczciwy, przyzwoity człowiek) . Chociaż nie zawsze pokrywa się to z jej umiejętnościami, kompetencjami. W grupie nieinstytucjonalnej jaką jest drużyna piłkarska zazwyczaj dochodzi do wyłonienia dwóch liderów, jeden jest wybierany dla swej skuteczności działania , a drugi ze względu na charyzmę. W Legi teoretycznie też tak jest , bo tym pierwszym jest Josue, a tym drugim Jędrzejczyk , tyle tylko ,że Josue nie został wybrany ,a mianowany , więc jego status zależy od siły autorytetu trenera. W moim przekonaniu obecna relatywna słabość Legii wynika ze słabości przywództwa, tak trenera Runjaicza jak i jego protegowanego Josue, który na dodatek traci zainteresowanie do bycia autentycznym kreatorem gry , gdyż Legia nie podjęła rozmów o przedłużeniu umowy na warunkach zaproponowanych przez jego menedżera.Można powiedzieć,że dwaj liderzy powinni się uzupełniać,a ich funkcjonowanie powinno wynikać z odgrywanych ról np. jeden na boisku ,a drugi w szatni, a nie od cech osobistych. Liderem jest zatem ten, kto nadaje przewodzonej przez siebie grupie spójność, wystarczającą do realizacji jej celów. Aby jednak je skutecznie realizować to lider musi mieć zdolność do nawiązywania i utrzymywania dobrego kontaktu z grupą , najlepiej na zasadzie koleżeństwa lub przyjaźni. Przyznam,że nie odnoszę wrażenia ,aby Josue te niezbyt wygórowane kryteria spełniał.

Nie ulega natomiast wątpliwości, że Aleksandar Vukovicz , zarówno w czasach kiedy grał, jak i od kiedy został samodzielnym trenerem Legii ,a od półtora roku Piasta Gliwice był i jest przywódcą stada. Nie ma co opisywać cech jego osobowości , wystarczy stwierdzenie ,że dysponuje naturalnym autorytetem o czym świadczy chociażby fakt, że kiedy dwukrotnie odchodził z legii, nie było żadnego zawodnika, który by tego nie żałował. Jednak w przypadku trenera sam charakter przywódcy to za mało ,aby w dłuższym okresie odnosić sukcesy, bo jeszcze większe znacznie ma to co nazywamy trenerskim warsztatem. Zespół Piasta pod kierownictwem Vukovicza gra dokładnie tak samo, jak kiedy jego trenerem był Fornalik.Tym samym ustawieniem, tą samą organizacją gry , ba, praktycznie tymi samymi zawodnikami. Co prawda trzeba zaznaczyć,że władze Piasta Vukovicza nadmiarem transferów nie rozpieszczały. W trakcie 3 okienek do kadry zespołu przybyło 7 zawodników , w tym tylko jeden jako ewentualne wzmocnienie ( Fabian Piasecki) i jeden jako uzupełnienie ( Serhiej Krykun). Mimo to w ubiegłym roku Piast pobił dwa rekordy, a mianowicie w rundzie wiosennej zdobył najwięcej punktów i o mały włos byłby awansował do Pucharów,a jesienią dorobił się największej ilości remisów, bo aż dwunastu.W obecnej rundzie osiąga wyniki ,ale kiepskie, bo wygrał tylko raz Puszczą i raz zremisował z Cracovią, reszta to porażki.

Wczoraj mogliśmy na własne oczy przekonać się jak marnie prezentuje się drużyna Piasta na boisku.Co prawda brak Dziczka i Ameyawa to duże osłabienie,ale nie usprawiedliwia zatrważającej nieporadności tak w obronie, jak i w ataku.Atutem Piasta powinno być zgranie, zrozumienie zawodników, bo od lat grają w takim samym ustawieniu i od prawie 2 lat w tej samej obsadzie personalnej. Jednak to co nazywa się zespołowością nie było atutem Piasta.Każdy system , tak jak i ten którym Piast gra czyli 4-2-3-1 ma swoje wymogi realizacyjne wynikające z gry zawodnika na konkretnej pozycji.Oczywistym banałem jest powiedzenie ,że system nie gra, bo grają zawodnicy. Taką samą oczywistością jest to,że zawodnicy grają w systemie . Lecz z tych "prawd" nic nie wynika, bo to zadaniem trenera jest nadanie im sensu i znaczenia.To trener musi stale szukać metod i form doskonalenia taktyki, jako czynnika zmiennego ,a nie stałego. W Piaście tej metodyki adaptacyjnej do zmienionych warunków nie widać i tym samym nie widać trendu rozwojowego ,a raczej można dostrzec zastój. Owszem nie można im zarzucić,że nie biegają,że nie podają,że się nie starają - tylko ,że nic pozytywnego z tego nie wynika. Tak jak by zapomnieli po co wychodzą na boisko .

Trener Legii przed wczorajszym spotkaniem swymi publicznymi wypowiedziami o konieczności wygrania wszystkich meczów do końca sezonu nałożył na zawodników dodatkową presję.Nie wchodząc w szczegóły ,to w nauce np. w podstawowej pracy Denysa A. de Catanzaro : " Motywacje i emocje" presję uważa się za zjawisko szkodliwe i psychologia oraz psychoterapia bardziej zajmują się unikaniem jej szkodliwych aspektów , niż jej nakładaniem.Oczywiście tak jak każde oddziaływanie na emocje - znoszenie lub poddanie się presji zależy od indywidualnej konstrukcji osobowości.Jedni reagują pobudzająco ,a u innych tworzą barierę lęku przed np. popełnieniem błędu,a innych jeszcze wprawia to w agresję.Wczoraj nasza drużyna wygrała nie dzięki nałożeniu presji ,ale wskutek słabości przeciwnika. W moim przekonaniu w Legii brakuje wymagalności i wyciągania konsekwencji za nieodpowiedzialne zachowania oraz szkodzenie drużynie. Np. po wczorajszym wyczynie w 31' Hładun powinien zostać przykładnie ukarany. To mogłoby by być bardziej mobilizujące, niż gadanie w stylu " Chłopaki grajta i wygrywajta" . Jednocześnie trudno zrozumieć wystawianie zawodników w jedenastce meczowej będących w bardzo słabej formie fizycznej,że wymienię tylko Ribeiro, Elitima, Wszołka .Natomiast oczywistym pozytywem były gole Marca Guala,który nareszcie zagrał w tym rejonie boiska gdzie czuje się najlepiej i gdzie może wykazać swe nieprzeciętne umiejętności strzeleckie.On nie może grać za blisko bramki rywala,ani za głęboko i też nie z boku,ale tuż przed polem karnym , gdzie znajduje miejsce na krótkie dryblingi i ułożenie nogi do oddania celnego strzału.
Miejmy tylko nadzieję ,że przerwa nie wybije go z rytmu ,a u innych podniesie formę.

Sędzia Tomasz Musiał miał trudne zadanie do wykonania i kiedy porównamy do tego jak swe obowiązki tydzień temu wypełnił Marciniak w meczu z Widzewem - wypadł jak czeladnik na tle majstra. A jeszcze te 12 lat temu jak obaj przebojem wdarli się do ścisłej czołówki arbitrów byli tacy co wyżej stawiali Musiała od Marciniaka.Głównymi wadami Musiała, co wczoraj było widać aż za bardzo dokładnie, jest brak konsekwencji decyzyjnej i jednoznacznej interpretacji adekwatnej do takich samych przewinień oraz zbyt powolne podejmowanie decyzji skutkujące tym,że zawodnicy sami wymierzają sobie "sprawiedliwość". Oczywiście podejmował on wiele trafnych decyzji, ale procent tych nietrafionych był za wysoki. Żeby była jasność czerwoną kartkę dla Wszołka uważam za zasadną i mogę tylko zauważyć,że Musiał podjął pierwszą decyzję o ukaraniu tylko żółtą kartką i dopiero korekta VAR pozwoliła na zmianę tej błędnej decyzji. Ale też przecież w 16' prawidłowo ocenił wślizg Munoza w w kierunku nóg Augustyniaka, po którym to rzucie wolnym Josue zdobył bramkę. W 34' słusznie ukarał Elitima,w 35' nie dał się podpuścić Kapustce i Pekhartowi ,którzy sygnalizowali faule , a padli na boisko, nie wskutek ingerencji rywala ,ale utraty równowagi na śliskiej murawie.
Jednak niesłusznie ukarał kartkami Ribeiro w 59", Josue i Pyrkę w 70', a podarował kary dla Kapustki w 19', Piaseckiego w 45' oraz Kądziora w 80".
Wskutek braku reakcji na faule dopuścił do spięć pomiędzy Kapustka i Pyrką w 19', Chrapkiem i Ribeiro w 59' oraz Josue i Pyrką w 70". W ostatnim kwadransie ( licząc czas doliczony) chyba zawodnicy na tyle się wcześniej nawojowali ,że nie dali Musiałowi więcej szans na popełnienie pomyłek Smile.
Sędzia pokazuje klasę w radzeniu sobie z rozwiązywaniem trudnych sytuacji i akurat w tej sferze sędzia Musiał ma braki.

Nie do końca zgadzam się z przejawami wrogości kibiców wobec trenera, Dyrektora Sportowego oraz niektórych zawodników - co opisałem na początku jako deprywację, której staram się nie ulegać. Lecz muszę przyznać,że ja także nie dostrzegam zewnętrznych przejawów mobilizacji, tak jak to potrafili robić Leśnodorski z Michałem Żewłakowem.Widać było ,że im zależy i tą wiarą zarażali sztab i piłkarzy. Obecnie kierownictwo klubu i sztab zachowują się tak by brali udział w naukowym panelu dyskusyjnym . Sport nie polega na udawaniu intelektualistów, ale na walce, na przemożnej chęci wykazania ,że jest się lepszym.
2poniedziałek, 18, marzec 2024 15:04
Ksjp
Co by tu dodać po ostatnim akapicie Zbyszka...ani L nie jest chyba już zainteresowana Trenerem ani Trener chyba już nie jest zainteresowany L. Dograją bo muszą, a potem pożegnamy Jozue, Pekharta, boję się że i Guala, naszego Japonczyka, pewnie i Wszolka. Boję się dalej Wymieniać!
3poniedziałek, 18, marzec 2024 19:27
Zbyszek
@(KSjP).
Chyba wyciągasz zbyt pochopne,a już na pewno zbyt pospieszne wnioski Smile.
Ja nie mam tak jak redaktor Szpakowski, który po każdej bramce dokonywał podsumowania meczu i o ile dokonam oceny poczynań Legii to po zakończeniu sezonu.
Ponieważ jestem człowiekiem zdyscyplinowanym intelektualnie to mój komentarz pomeczowy jest ściśle powiązany z konkretnym spotkaniem , oczywiście w różnych aspektach.
Przyznam ,że przed każdym meczem Legii oglądam dość dokładnie ostatnie spotkanie ligowe naszych rywali ,aby mniej więcej wiedzieć czego się po nich spodziewać.
Tematyka związana ze spotkaniem z Piastem sama się narzucała, bo nie można pominąć oprawy meczowej kibiców skierowanej przeciwko trenerowi , Dyrektorowi Sportowemu i kilku piłkarzom - o czym też wspomniał Gawin - stąd pomysł napisania o etymologi zjawiska czyli deprywacji oraz straszeniu kryzysem . Drugim tematem był ujawniony w spotkaniu jesiennym konflikt Runjaicza z Vukoviczem, którego tło jest ambicjonalno-personalne ,ale też ma aspekt odrębnych osobowości , stąd rozważania kim jest i na czym polega rola lidera.
Ja nie ukrywałem i nie ukrywam ,że jestem sceptyczny co do kierunku w jakim zmierza budowa zespołu Legii , bo uważam, iż nie jest on zbieżny z tym co proponuje współczesny futbol.A jest to kierunek ku elastyczności i wielowariantowatości , podczas kiedy w Legii razi mnie jednostroność , która sprawia ,że ewentualny nowy trener ma zamknięty zbiór graczy zdolnych do gry w jednym układzie taktycznym,w którym mamy teoretyczny nadmiar ofensywnych pomocników przy braku obrońców.Nadto nie jestem w stanie zrozumieć tego przywiązania do nazwisk i np. nie wiem po co wypożyczyliśmy Zybę skoro trener go nie wystawia i jak się ma do idei promowania młodzieży trzymanie kilku wielce utalentowanych graczy na ławie lub wręcz odsuwanie ich do II zespołu.
I oczywiście trafnie odczytujesz mój brak zachwytu co do uczynienia Josue kapitanem zespołu , bo niezależnie od umiejętności , które są nadmiernie chwalone - to kapitan winien być "dobrym duchem zespołu", a Josue ,delikatnie mówiąc, takim nie jest.
Powiadam ,że tzw, podsumowanie możliwe będzie po sezonie, ale nie widzę możliwości schowania pod dywan bardzo słabej postawy zespołu w pierwszych wiosennych meczach , bo od Legii od zawsze wymagałem : NOBLESSE OBLIGE !.

PS. Ja w tych już 61 latach świadomego kibicowania mojej ukochanej drużynie przeżyłem wielu trenerów i bardzo wielu zawodników, więc zmiany mnie nie przerażają, wręcz uważam je za normalne i często wręcz pożądane. Troską napawa mnie tylko to żeby te zmiany były na lepsze ,a nie na gorsze.
4poniedziałek, 18, marzec 2024 22:26
Ksjp
Zbyszku
Może masz rację że pospieszne te moje wnioski, ale wiesz ja kibicuje L od 1973 cz 74 roku, więc tak długo jak i Tyi też widziałem Kopów, Etmanowiczow, Bialasow czy też ostatnich orłów Jozakow, Klafuriciow czy Michniewiczow I zobacz myślałem że Runjaic będzie inny a tu zonk!
Co do odejść to wiadomo że kluby z naszego obszaru muszą sprzedawać aby żyć, ale czy koniecznie muszą kupować wyliniale odrzuty. Czy właściciele nie widzą że są rżnięcia na kasę! Jeszcze te opinie że Akademia, że wychowanie a wychowankowie wszędzie tylko mi w L !Co do Twoich nadzieji że w L zmiany pójdą w dobra stronę, nie sądzę! Nie z Tym właścicielem! I myśle że i ten projekt tzn. Drużyna się już wypalił, wg mnie tam nie ma chemii i wygląda że i pomysłu jak temu zaradzić. Jeszcze czeka nas pewnie jazda z milusińskimi z Zylety!
PS Ciągle chodzi mi po głowie cytat z jakiegoś wywiadu z A.Mioduska, pewnie niedokładnie, ale bylo to coś takiego...kupiliśmy nie ten klub z Warszawy...
5wtorek, 19, marzec 2024 08:36
Zbyszek
@(Ksjp).
Ja na stare lata jestem jeszcze lwem , ale już nieco wyleniałym.
Coraz mniej we mnie tej młodzieńczej zapalczywości , bo już wiem ,że nie wszystko jest możliwe.
Tak jak to podkreślam, nie ma żadnej gwarancji ,że jak wszystko będzie robione jak należy to cel zostanie osiągnięty.
Funkcjonujemy , jako kibice, w takich ,a nie innych okolicznościach przyrody i jak jest zima to musi być zimno Smile.
Dlatego nie narzekam na Mioduskiego jako na właściciela , bo moim zdaniem z tych obowiązków wywiązuje się poprawnie , gdyż Legia ma najwyższy budżet w lidze. Lecz z prezesowaniem już tak dobrze nie jest Smile.Wiem też,że chce aby Legia osiągała sukcesy sportowe,ale ma tę nieprzezwyciężalną naleciałość monetarystyczną ,że oblicza, przelicza, kalkuluje i to nie aspekt sportowy ,ale finansowy wyznacza jego horyzonty myślenia. Swego czasu korespondowaliśmy ze sobą i starałem się go przekonać ,że w piłce to sukces sportowy tworzy sukces finansowy,a nie odwrotnie ,ale nie dał się przekonać.Ma tak samo ograniczonych członków Zarządu i doradców, dla których ryzyko jest tożsame z popełnieniem samobójstwa.
Teoretycznie zarządzanie pionem sportowym pozostawiono w rękach Dyrektora Sportowego Jacka Zielińskiego ( pozdrawiam) , którego znam i lubię. I nie będę go nadmiernie krytykował, ale on poza wyznaczone ramy z wielu względów się nie wychyli.
Co do trenera , to nie ja go zatrudniałem i nie ja będę go zwalniał.Moim zdaniem to , jak na nasze warunki dobry trener , o bardzo poprawnym warsztacie.Lecz mimo ,że wywodzi się z nowoczesnej szkoły niemieckiej , której tworem był gegenpressing- to lotnością umysłu nie dorównuje innym adeptom tej szkoły. W drużynie Legii nie ma atmosfery mobilizacji, nie ma radości ze wspólnej gry , nie ma liderów, takich jakim był chociażby Vukovicz. Ja w komentarzu po meczu z Piastem dałem do zrozumienia ,że dla Legii dobre by było takie połączenie ognia Vukovicza ( lider) z wodą Runjaicza ( warsztatowiec). Bo Legii potrzebny jest fanatyk , ale fachowy , bo sam fanatyzm to za mało , a sam zawodowiec to nie wszystko..
Ja mam pretensje do Runjaicza o to ,że zawodnicy w Legii się nie rozwijają,a nawet po przyjściu prezentują się na boisku gorzej niż w klubach z których przyszli oraz gorzej niż we wcześniejszych okresach gry w Legii . A także o to ,że odsuwa od gry młodych zawodników. W wielu klubach szlifują młode talenty i dają im szanse na pokazanie się i nawet jak się ich pozbywają, a tamci robią kariery - to mają czyste sumienia ,że ich sprawdzali. Z Legii młodzi odchodzą, nie dostając szans na udowodnienie swego talentu.
W takim spotkaniu jak z Piastem na pewno gorzej niż Ribeiro nie zagrałby Ziółkowski, gorzej niż Wszołek Rejczyk i gorzej niż Elitim Urbański. A ryzyko było niewielkie, bo Piast wiosną wychodzi na boisko po to ,aby przegrywać.
Lecz ode mnie nie wieje pesymizmem ,ale umiarkowanym optymizmem, bo skoro tyle jest do poprawy - to jeszcze nie wszystko stracone Smile.
Pozdrawiam serdecznie .

Twoja opinia

Nazwa uzytkownika:
Znaczniki HTML są dozwolone. Komentarze gości zostaną opublikowane po zatwierdzeniu. Treść komentarza:
yvComment v.2.01.1