A+ A A-

Cena sukcesu ?

Młoda-EkstraklasaWiedziony ciekawością wybrałem się na bardzo piękny kameralny stadion Victorii Sulejówek. Tam w pochmurne poniedziałkowe popołudnie odbył się mecz Młodej Ekstraklasy, pomiędzy Młodą Legią a jej odpowiednikiem z Bełchatowa. Dodatkowym bodźcem skłaniającym mnie do wybrania się na to spotkanie była zapowiedź występu naszego Paragwajczyka Jorge Salinasa. Wszystko wskazywało więc na to, że będzie co oglądać, szkoda tylko, że pogoda nie dopisała.

Nie ukrywam, że podobnie jak wielu innych kibiców liczyłem na przebudzenie się naszych „młodych wilków”, a co za tym idzie na ciekawe i emocjonujące widowisko. Miałem nadzieję, że pomimo ostatnich słabszych wyników, tym razem będzie inaczej, lepiej. A włączenie do kadry Jorge Salinasa wraz z Michałem Kopczyńskim zapowiadało dodatkowy bodziec, który powinien mieć pozytywny wpływ na postawę chłopaków trenera Banasika. Niestety, dziś już wiemy, nie udało się. Zaś o samej grze młodych legionistów można powiedzieć, że z meczu na mecz wygląda coraz gorzej. O ile jeszcze w spotkaniu ze Śląskiem Legia stwarzała okazję za okazją (w sumie było ich ponad dwadzieścia), to w kolejnych pojedynkach tych bramkowych akcji było już jak na lekarstwo. Koniec końców, w meczu z podopiecznymi trenera Krystiana Kieracha nie było ich już chyba wcale (takich czystych, zwanych powszechnie stuprocentowymi).

Na gorąco trener młodych legionistów mówił o braku napastnika, ale wydaje mi się, że problemów w zespole jest zdecydowanie więcej. Zresztą odnoszę wrażenie, że sam trener Banasik też trochę się pogubił. Dlaczego? Aby to wyjaśnić, trzeba się cofnąć do początku tego sezonu. Przerwa pomiędzy rozgrywkami była bardzo intensywna, Młoda Legia dość szybko rozpoczęła zmagania w Pucharze Polski na szczeblu centralnym, potem szybki wyjazd na turniej w Niemczech i jeszcze szybszy powrót do realiów Młodej Ekstraklasy. W efekice moim zdaniem chłopakom brakuje nieco szybkości, brakuje też przebojowości, jaka cechowała ten zespół jeszcze wiosną tego roku. Najbardziej jednak w tym zespole brakuje... zespołu.

Kilku chłopaków odeszło do drużyny Jana Urbana, kilku też z niej wróciło (co chyba nie do końca przypadło do gustu niektórym). Paru innych doszło z grup młodzieżowych, wydaje mi się, że sztab szkoleniowy Młodej Legii nie potrafi jak do tej pory poukładać tych klocków, zbudować teamu mogącego walczyć na boisku jak jeden organizm. Jednocześnie wygrywanie weszło w krew i widać, że chciałoby się kontynuować przerwaną passę. Odnoszę wrażenie, że samo szkolenie jakby zeszło na dalszy plan, teraz równie ważny jest wynik (mam nadzieję, że nie ważniejszy). Tylko tym tłumaczę sobie powód, dla jakiego wystawiani są niektórzy zawodnicy. Zawodnicy, którzy swoją grą nie wnoszą nic dobrego do zespołu, jako całości.

Alek Jagiełło wygląda jak cień zawodnika, zupełnie jakby nie podniósł się jeszcze po przygotowaniach z pierwszym zespołem. Obserwując „grę” tego utalentowanego zawodnika, ciężko nie odnieść wrażenia, że przydałby się temu graczowi odpoczynek (fizyczny ale też i psychiczny). Kolejnym młodym piłkarzem, którego gra woła o pomstę do nieba jest Bartosz Żurek. Talent ma i to niemały, umiejętności też są, ale widać ten chłopak uwierzył, że jest w stanie sam wygrywać każdy mecz, a reszta zespołu nie jest mu potrzebna. Podanie futbolówki do tego zawodnika to jak swego czasu oddanie piłki duetowi Ljuboja-Radović (równie dobrze można było już o niej zapomnieć), z tym, że efekt zgoła odwrotny.

Wcale nie dziwi mnie, że kilku chłopaków z kadry stara się udowodnić, że wcale nie są gorsi i… "kiwają" się równie dobrze jak wspomniany wcześniej Żurek. Przodownikiem tego nurtu wydaje się być Mateusz Romachów, ileż złości jest w tym młodym człowieku, ileż ekspresji okazywanej na boisku. Niestety, pożytku dla zespołu nie ma z tego wcale (podobnie zresztą jak w przypadku Żurka), tylko krzyk, nerwy i kolejne zaprzepaszczone w bezsensownym dryblingu szanse. Coraz częściej widać zawziętość (skandaliczny faul Konrada Budka), chęć odwrócenia losów spotkania w pojedynkę (Romachów, Mikita, Żurek). Oczywiście efektów nie przynosi to żadnych, a może inaczej – przynosi, kolejne zwycięstwa (bardziej lub mniej zasłużone) boiskowych rywali.

Wydaje się więc, że zmiany trzeba by zacząć od góry, od sztabu trenerskiego, wrócić do podstaw, do szkolenia młodych piłkarzy a nie zdobywania kolejnych trofeów. Potem praca z psychiką zawodników. Zbudowanie drużyny to niełatwy kawałek chleba, ale bez tego niczego się w sporcie zwanym piłką nożną nie osiągnie. Młoda Legia ma szeroką kadrę, czas zacząć z niej korzystać a niektórych posadzić na ławce. Niech trochę odsapną, ochłoną. W końcu wygrywanie nie jest najważniejszą częścią pracy z tym zespołem.

Wrócę jeszcze na chwilę do spotkania z Bełchatowem, bo miało być i o Salinasie który w tym meczu zagrał 71 minut. Paragwajczyk zaczął tak jak meczu dorosłej ekipy na prawym skrzydle i prezentował się… bardzo przeciętnie (choć fakt, że cały zespół wcale nie lepiej). Najlepszą akcję przeprowadził gdzieś około 30 minuty gdy… zszedł do środka pola. To w tej strefie boiska dostał futbolówkę i zakręcił rywalami, by posłać piłkę na wolne pole. Niestety sędzia (boczny) poniedziałkowego spotkania wziął sobie za punkt honoru nie puścić żadnej akcji tego dnia, machał chorągiewką jak najęty – nie puścił. Jorge przebudził się za to po przerwie, niektórzy twierdzili, że to dzięki obecności Jana Urbana który wraz z asystentem dotarł na to spotkanie. Ja jednak skłaniałbym się do ustalenia innych przyczyn lepszej gry Salinasa. Po zmianach dokonanych w przerwie, Paragwajczyk przeszedł do środka boiska i trzeba przyznać, że od tego momentu jego gra mogła się podobać. Kilka akcji, kilka pomysłów było naprawdę przedniej marki. Widać, że brakuje ogrania, widać też, że nasz rodzimy siłowy futbol sprawia mu nieco problemów, ale można też dostrzec, że gra kombinacyjna jest czymś co może być domeną byłego piłkarza AS Trencin.


Dyskusja (4)
1środa, 29, sierpień 2012 16:53
Zbyszek
Bardzo dobry tekst. Należy zwracać uwagę co w w pracy z młodzieżą jest najważniejsze. Tym czymś jest prawdziwe zaistnienie w dorosłym futbolu.
2środa, 29, sierpień 2012 18:07
iocosus
Monrooe, a jak jest u Salinasa z dynamiką i tą startową, przysłowiowym depnięciem i z ogólną aktywnością przemieszczania się po boisku. Blizej mu do Cabrala, czy do Kuby Koseckiego, jak to w 3/4 meczu wygladało?

No i czy to piłkarz "kontaktowy", gotowy wejść wślizgiem, czy "bezkontaktowy"?
3środa, 29, sierpień 2012 18:22
wojsen
Wydaje mi się ,że ostatnio u nas najbardziej kuleje wprowadzanie wychowanków do Młodej. Nie znam za bardzo warsztatu trenera Banasika ,ale chyba zbyt przywiązuje się do nazwisk.
No bo co się dzieje z rocznikiem 94' (v-ce mistrzowie Polski)?. Stracili cały poprzedni sezon ale to chyba nie powód aby debiut zaliczyło tylko 5?zawodników ,a w dłuższym wymiarze czasu tylko Misiak. Właśnie teraz powinien być ich czas
4środa, 29, sierpień 2012 19:07
Monrooe
@ iocosus

- "jak jest u Salinasa z dynamiką i tą startową, przysłowiowym depnięciem i z ogólną aktywnością przemieszczania się po boisku?"

Ja bym daleko posuniętych wniosków po tym meczu nie wyciągał. Prawda jest taka, że to było bardzo słabe spotkanie w wykonaniu Legii. Stąd tez Paragwajczyk nie miał zbyt wielu okazji do wykazania się. W pierwszej połowie zaliczył kilka startów, ale widać, że brakuje mu jeszcze rytmu gry. Jest jednak to zawodnik, który szuka gry, gdy nic nie wychodziło na skrzydle (podania tam nie docierały) to zszedł do środka by tam coś zaaranżować.

- "Blizej mu do Cabrala, czy do Kuby Koseckiego, jak to w 3/4 meczu wyglądało? "

Muszę przyznać, że odnoszę wrażenie, że potrafi być szybki, jednak inaczej niż nasz Kuba. To nie będzie rodzaj sprintera jak Kosa. Jorge jest bardziej niebezpieczny z piłką przy nodze, wtedy przeciwnik nie wie co Salinas może zrobić. Jego rozwiązania są bardzo ciekawe, czy to podanie czy drybling. Sporo widzi, ma też ciekawe pomysły.

- "No i czy to piłkarz "kontaktowy", gotowy wejść wślizgiem, czy "bezkontaktowy"?"

Zdecydowanie bezkontaktowy, stara się unikać kontaktu (walki bark w bark), zwodzić rywala i wykorzystać wolną lukę. Ma jednak inklinacje do odbierania piłki sprytem, wejściem pomiędzy futbolówkę a przeciwnika, lub po prostu lekką ją "dzióbnąć", zabrać i uciec. Niemniej jednak wielki pożytku w defensywie to z niego nie będzie.

Z tym, że tak jak powiedziałem, nie przywiązywałbym się do tych wniosków za bardzo. Na pewno inaczej piłkarz zaprezentowałby się w spotkaniu w którym koledzy raz po raz raczyli by go podaniami, a On sam mógłby zagrać parę ciekawych piłek do pozujących się napastników. Przestoje były ogromne, każdy grał z klapkami na oczach, celnych podań ze składnymi akcjami nie było prawie wcale. Ciężko się w takim meczu pokazać, z jakiejkolwiek strony. Salinasowi udało się przykuć moją uwagę kilka razy, jak na to spotkanie to i tak bardzo dużo.

Twoja opinia

Nazwa uzytkownika:
Znaczniki HTML są dozwolone. Komentarze gości zostaną opublikowane po zatwierdzeniu. Treść komentarza:
yvComment v.2.01.1