Ku pamięci
Kw. 256, rz. 1, gr.11
1 listopada, dzień zadumy, refleksji, o naszych bliskich, z rodziny, z przyjaciół, o tych których znaliśmy, o tych co byli, a których wśród nas juz nie ma, ale również o tych, którzy choć nam bezpośrednio nie znani, w przeszłości współtworzyli teraźniejszość, dzięki którym możemy w dniu dzisiejszym choćby i na niwie sportowej i kibicowskiej się integrować, wspólnie przeżywać emocje, doświadczać uniesień sukcesów i goryczy porażek, tych ostatnich zawsze z nadzieją rewanżu.
Stanisław Mielech!
(legia.com)
Dzieciństwo spędził w Polsce CK zaborowej. Przygodę z piłką rozpoczął w Krakowie. Tam grywał w Polonii, Wiśle oraz Cracovii. W Wiśle jedynie przez rok w rezerwach, z Cracovią zdobywał mistrzostwo w 1921 roku. W latach 1916-1917 był zawodnikiem legionowej Drużyny Sportowej "Legia", a także pomysłodawcą jej nazwy. Legijne barwy reprezentował również w latach 1923/1927. W reprezentacji rozegrał dwa spotkania. Brał udział w historycznym, pierwszym meczu międzypaństwowym polskiej kadry rozegranym 18 grudnia 1921r. - Polska przegrała w Budapeszcie z Węgrami 0:1. Zasłynął jako jeden z lepszych prawoskrzydłowych w Polsce, znakomity wózkowicz, preferujący grę kombinacyjną. Jeszcze jako czynny piłkarz pisywał regularnie do prasy sportowej, łącząc z sukcesami praktykę i teorię futbolową. Publikował w "Przeglądzie Sportowym" oraz "Życiu Warszawy". Po wojnie został wybrany wiceprezesem PZPN oraz prezesem Związku Dziennikarzy i Publicystów Sportowych RP
Absolwent Wydzialu Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego, żołnierz Legionów, oficer Wojska Polskiego dwukrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych.
Publikacje książkowe Stanisława Mielecha: "Style, szkoły i systemy w piłce nożnej" (1955) "Gole, faule i ofsajdy" (1957) "Sportowe sprawy i sprawki"(1963)
Zmarł w Warszawie 17 listopada 1962 roku.
Gdy będziemy na cmentarzach zapalać znicze, jeżeli będziemy mieli sposobność, nie zapomnijmy o Legionistach. Przywołana postać jest ich symbolicznym reprezentantem, jednym z wielu z tych którzy dla Legii się zasłużyli, poświęcili Jej cząstkę swego życia i już odeszli. Pamiętajmy o Nich, wiedzę o Nich, szacunek wobec Nich, przekażmy własnym dzieciom.
Grób Stanisława Mielecha znajduje się na "Starych Powązkach", kwatera 256, rząd 1, grób 11. Trochę trzeba poszukać, nie jest w pobliżu Powązkowskiej, ale są plany cmentarza.
(fot.Marek, legionisci.pl)
(legionisci.pl, legia.com, historiawisly.pl)
(iocosus, 31.10)
Pobiegać za Barceloną
Trener Jan Urban o ewentualnej potyczce z Barceloną- " To byłby dla moich podopiecznych taki porządny trening biegowy, bo sporo by się nabiegali za piłką" - Jak to jest z tą wiarą we własny zespół ? Może jednak wiara jest tylko klasę rywala docenia jeszcze bardziej.
(Senator 31.10.)
Lekcja historii
Szanowni czytelnicy c-L, jeżeli jesteście zbyt młodzi, żeby bezpośrednio doświadczyć uroków PRL-u, jeżeli zastanawiacie się nad aspektami życia w tym ustroju, w tym, na czym polegała urzędnicza nowomowa, jaka była jej forma, styl, oto poglądowa lekcja historii:
http://www.tvn24.pl/wideo#wideo/z-anteny/nikt-w-tej-kadencji-nie-bedzie-zaskoczony-jedna-czarna-owca%2C535140.html?&_suid=135133806258205717385801409711
(iocosus, 27.10)
Zagadka - pytanie
Rozpoznajecie, kto zacz?
(fot. Eastnews)
Jeżeli nie, odpowiedzi szukajcie gdzieś poniżej.
(iocosus, 26.10)
Letnie epitafium
Lato, Lato, Lato czka
Razem z Latem Aga łka
Zjazd ich żegna, delegatów las,
A tam ciągle Zibi nie ma szans.
Lato, Lato nie płacz czasem.
Potok odnowy płynie betonowym lasem,
W lesie schowaj umów choćby cień,
Kopert szukać wpadną lada dzień.
Już za parę dni, za dni parę,
Zbierzesz prezentów wór, kopert chmarę.
Pożegnania klika słów, Zibi, Kosa, bądźcie zdrów,
Do widzenia wam, canto, cantare.
(iocosus, 26.10)
Komunikat PZPN
W związku z pojawiającymi się komentarzami w mediach, dotyczącymi przejęcia obowiązków rzecznika prasowego PZPN pragniemy wyjaśnić, że Agnieszka Olejkowska nadal pozostaje pracownikiem związku, lecz na skutek złożonego przez nią w dniu 22 października 2012 r. długoterminowego zwolnienia lekarskiego, decyzją Prezesa Grzegorza Laty, jej zadania zostały przekazane Jackowi Sowie, dotychczasowemu Sekretarzowi Komisji Mediów i Marketingu PZPN.
Decyzja ta była podyktowana potrzebą zapewnienia ciągłości i prawidłowego funkcjonowania służb prasowych oraz aktywnego komunikowania się PZPN ze swoim otoczeniem zewnętrznym, zwłaszcza w kontekście zbliżającego się Walnego Zjazdu Sprawozdawczo-Wyborczego PZPN oraz meczem reprezentacji Polski z Urugwajem. (pzpn.pl)
Fleszowe pytanie, tego „długoterminowego zwolnienia lekarskiego” to współczuć, czy gratulować?
To drugie z pewnością wypada zrobić z tego powodu, mhm.
http://www.orange.pl/kid,4002357422,id,4002835143,title,Slub-Agnieszki-Olejkowskiej,video.html
W każdym razie, gdzie Prezes Lato nie mógł, lub nie chciał, tam Rzecznik Olejkowską posyłał. Grzesia nie ma, Agi – akredytacyjnego postrachu dziennikarzy - też zabraknie.
(Weszło)
Ciekawa jest geneza rzecznikowania przytoczona przez samą Panią Agnieszkę: – Na rzeczniczkę zarekomendował mnie mój poprzednik Janusz Atlas, a ponieważ nie pałał do mnie sympatią, to sądziłam, że polecając mnie chce się mnie pozbyć z PZPN. http://dabrowska.blog.polityka.pl/2012/10/23/usta-prezesa-lato/?mPolityka=true
(iocosus, 26.10)
Zagadka - odpowiedź
(wallpaperama.com)
(iocosus, 26.10)
Sporting w odwrocie
Jakoś nie mam czasu śledzić Ligi Europy, sprawdzam tylko w czwartkowe wieczory po robocie suche wyniki, no i patrzę dziś, co widzę, Sporting Lizbona znów w plecy. Trzy mecze, jeden punkcik, jedna bramka, w poprzedniej kolejce węgierski Videoton wrzucił im trzy bramki w nieco ponad trzydzieści minut, w lidze portugalskiej dwunaste miejsce, kumpel Juskowiaka Sa Pinto już dawno na grzybach.
Jako patologiczny legiocentrysta nie mogę nie powiązać tego wszystkiego z fartownym tegorocznym awansem Sportingu naszym kosztem. Obrywają za swoje po prostu.
Nawiasem mówiąc, na miejscu Rosenborga już zacząłbym martwić się o najbliższą przyszłość.
(gawin, 26.10)
Copa Pan America
W roku 2016 zacny turniej Copa America odbędzie się w Stanach Zjednoczonych. Malo tego, weźmie w nim udział nie tylko 10 zespołów południowoamerykańskich, ale też Stany Zjednoczone i jeszcze 5 drużyn ze strefy CONCACAF. Wszystko to w celu uhonorowania setnej rocznicy założenia południowoamerykańskiego związku piłki nożnej.
Cóż, do Stanów coraz chętniej wynoszą się turnieje towarzyskie, krajowe superpuchary, teraz czas na tak wielki turniej jak Copa America... Ciekawe czy pewnego dnia Michael Platini pójdzie tym tropem i urządzi nam mistrzostwa Europy w Chicago?
(gawin, 25.10)
Pazerny Lewandowski
A to swołocz jeden! Marcel Schmelzer strzela bramkę pewnie raz na 30 albo 40 meczów, tymczasem chciał nasz 'Lewy' bez żadnych skrupułów gwizdnąć koledze sprzed nosa tak rzadki rarytas, w dodatku podczas meczu z samym Realem Madryt. Energiczna sygnalizacja 'Lewego' po bramce na 2:1 nie spotkała się jednak ze zrozumieniem kolegów, ostatecznie Robert spasował i z uśmiechem (choć jako ostatni) pogratulował wyczynu Schmelzerowi.
Niedaleko widać pada piłkarz od menagera. Przypomina mi się remis Legii z Górnikiem Łęczna 1:1 bodaj w 2005 roku, w którym bramkę dla gości zdobył Czarek Kucharski. Zdobył tę bramkę podobno on, bo powtórki wykazały co najwyżej muśnięcie piłki końcówką najdłuższego włosa rozwianej czupryny Kucharskiego. Nie przeszkodziło to jednak 'Kucharzowi' z kamienną twarzą pytać przed kamerami C+ czy nie było widać w telewizji, że bezdyskusyjnie i bezapelacyjnie to właśnie on zdobył owego gola.
(gawin, 25.10)
2:12
Nieczęsto zdarza mi się oglądać tenis, ale coś podkusiło mnie dziś na bój Radwańskiej z Szarapową podczas Masters w Stambule. Warto było. Radwańska co prawda przegrała (7:5, 5:7, 5:7), ale ile razy te kobity umierały i odradzały się na korcie, to było po prostu nadzwyczajne. Nawet wrzaski Szarapowej przestały w pewnym momencie przeszkadzać.
Skończyły się okładać punktualnie o 1:12 polskiego czasu, znaczy że w Turcji była akurat 2:12. Niezbyt to humanitarne rozwiązanie. Ciekawe czy dzieciaki od podawania piłek dostały wolny dzień w szkole.
(gawin, 25.10)
Narodowe piłkarskie bazy szkolno-treningowe
Hiszpania
(deportes.ucjc)
Ciudad del Futbol (miasteczko piłkarskie) - siedziba Królewskiej Hiszpańskiej Federacji Piłkarskiej. Położone 20 minut od centrum Madrytu, w miejscowości Las Rozas, na 12 ha znajduje się 5 boisk z zapleczem, kryta hala. Kompleks zapewnia szkolenia piłkarskie, trenerskie, sędziowskie. Organizuje turnieje piłkarskie. (Wikipedia/www.rfef.es)
Wizualizacja: http://vimeo.com/39325625
Francja
(info-stades.fr)
(fr,wikipedia)
Le Centre Technique National Fernand-Sastre (znane jako Clairefontaine ze względu na umiejscowienie w Clairefontaine-en-Yvelines) - francuska narodowa akademia piłkarska uchodząca za jedną z najlepszych na świecie.Oprócz boisk piłkarskich i wyposażenia medycznego i treningowego Clairefontaine posiada także 3 korty tenisowe (Wikipedia)
Wizualizacja: http://www.fff.fr/presentationfff/ctnfs/visite-new/index.html
Z CV Thierry Henry:
„Tuż przed czternastymi urodzinami Thierry został wybrany jako jeden z 25 chłopców, którzy mieli rozpocząć treningi w Akademii Clairefontaine Francuskiej Federacji Piłkarskiej, umiejscowionej 30 mil na zachód od Paryża. Jak każdy nastolatek, który miał możliwość otrzymania tego prestiżowego wyróżnienia i honoru, młody Henry koncentrował się prawie wyłącznie na piłce nożnej. W szkole w Clairefontaine Henry poznał wielu kolegów. Wśród nich byli William Gallas, Louis Saha i Nicolas Anelka.
Po dwóch latach w Clairefontaine trenerzy twierdzili, że stan Henry'ego jako piłkarza jest jeszcze zbyt surowy, aby mówić o nim jak o przyszłej gwieździe. Był bardzo inteligentny i szybki, jednak trenerzy byli zaniepokojeni, że jego umiejętność panowania nad piłką, podawania i zdobywania bramek nie zostaną podniesione do elitarnego poziomu.
Mimo tych obaw Thierry wraz ze swoim ogromnym potencjałem został zauważony przez Arsene Wengera, ówczesnego trenera AS Monaco.” (kanonierzy.com)
Anglia
(en.wikipedia.org)
Narodowe Centrum Futbolu St George's Park. Opis jego założeń i funkcjonowania przedstawia artykuł Tomasza Wacławka „Nowy dom angielskiego futbolu” w Rzeczpospolitej :
http://www.rp.pl/artykul/941946.html
Wizualizacja: http://www.thefa.com/st-georges-park-360.htm
(iocosus, 24.10)
Gigapamiątka
Żeby nie było, że po PZPN wypada tylko ‘jeździć’, oto bardzo fajny pomysł z oficjalnej strony netowej związku, godny jak najbardziej pochwały:
http://pzpn.pl/index.php/Federacja/Aktualnosci/Gigapamiatka-z-meczu2
P.S. (prywata)
Problem, że szukam tam i szukam pewnego znajomego kibica o nicku Senator i za Chiny Ludowe znaleźć nie potrafię.
(iocosus, 23.10)
Kiepskie skojarzenia - niech się mury pną do góry
Fragmenty pewnej rozmowy „biznesowej” o „interesach”:
Rozmówca pierwszy (relacjonuje drugiemu rozmówcy): - Pytam się, o czym chcesz ze mną porozmawiać? No wiesz, tu taka tego, bo jakby co, to ja bym załatwił... tyle.
Rozmówca drugi : - Jedna bańka?
Rozmówca pierwszy: - Taaa. Wiesz...
Rozmówca drugi: - Może głupiemu to powiedzieć.
Rozmówca pierwszy: - Wiesz, tego. Ja mówię słuchaj: ile oni tam mają wyliczone, ja mówię.... To ja powiem ci tak między nami, jakie chodzą ceny. Od pięciu do dziesięciu procent.
Rozmówca drugi: - To jest oszust. Proponuje ci bańkę, a k... a sam chce skasować trzy.
Rozmówca pierwszy: - Hmmm.
Fragment kolejnej rozmowy „biznesowej”:
Rozmówca trzeci: - Nie wiem, jak to odbierze, ale myślę, że powinniśmy się zrzucić na Grzesia... (niewyraźne) z tego, co?
Rozmówca ‘drugi’: - Dobra.
Rozmówca trzeci: - Tak, co? Jest co ugryźć?
Rozmówca ‘drugi’ : - Dobrze. Nie ma problemu. Pytał się Grzesio coś?
Rozmówca trzeci: - Nie, nie pytał się. (niewyraźne)... Ku... tak jak żeśmy poszli im na rękę, zapłaciliśmy za nich ku... Wiesz. Powinni (niewyraźne)... Ja nic nie komentuję, no bo co mam komentować, nie?
Rozmówca ‘drugi’ : - Tak, tak. Ile uważasz dla niego?
Rozmówca trzeci: - Słuchaj, ja myślę, że nie powinniśmy go tak od razu rozpieszczać. Myślę, że (niewyraźne: zrzucimy się?) najpierw po pięć dych i (niewyraźne) damy mu stówkę, co?
(stenogram rozmów z gwizdek24.pl)
Bohaterowie tych upublicznionych rozmów, o których dwaj zainteresowani twierdzą, że są spreparowane: jeden kończy właśnie prezesowską kadencję, drugi tego rodzaju rozmowy skwapliwie nagrywał, a trzeci niczym nie zrażony o prezesowski stołek się właśnie ubiega.
Oto domniemany przedmiot biznesowych konwersacji:
(koniorstudio.pl)
Media poinformowały, że właśnie teraz z początkiem bieżącego tygodnia rozpoczęto prace budowlane przy siedzibie PZPN. Zadziwiająca, choć być może tylko wielce niefortunna zbieżność dat. Budowa ruszyła, czy zatem chodziło o to, żeby przestała być przedmiotem przedwyborczych kampanii, debat, określania stanowisk? Na kilka dni, przed wyborem nowego prezesa związku, gdy kandydaci do tego stanowiska, przynajmniej dwóch z nich otwarcie podważało sens właśnie rozpoczętego przedsięwzięcia. Powstaje wrażenie jakby chodziło o doprowadzenie do stanu, z którego drogi powrotnej już nie będzie, na wypadek gdyby elekcję wygrał kandydat nieprzychylny siedzibie w Wilanowie. Wrażenie budzące niekorzystne skojarzenia, ale może tylko wrażenie.
Wizualizacje projektu prezentują się efektownie:
Nowa siedziba PZPN będzie biurowcem klasy A, z garażem podziemnym i towarzyszącą mu infrastrukturą. Budynek nawiązuje swoją formą do stadionu piłkarskiego. Generalnym wykonawcą projektu jest firma Warbud SA, współpracującą z biurem architektonicznym Konior Studio, które zaprojektowało budynek. (pzpn.pl)
Według doniesień prasowych, alternatywą była propozycja Narodowego Centrum Sportu, a według niej oferta by federacja zlokalizowała swoją siedzibę przy Stadionie Narodowym. Koszt budowy nowego budynku PZPN na Wilanowie wraz z ceną działki ma wynieść około 60 milionów złotych. Według reporterów RMF FM siedziba na Stadionie Narodowym kosztowałaby... 17 milionów złotych. Za sam plac na warszawskim Wilanowie związek zapłacił 8 milionów złotych. NCS proponowało działaczom 2,5 tys. metrów kwadratowych powierzchni biurowej, tysiąc metrów magazynowej i stanowiska w parkingu pod stadionem. Wszystko nie na wynajem, a na własność – z wyodrębnioną księgą wieczystą części Stadionu Narodowego – za symboliczną złotówkę. Chodziło o to, by piłkarską federację powiązać z narodową areną piłkarską. Z pomysłu nic jednak nie wyszło... (Fakt.pl/w przerwie.pl)
Wydaje się, że wspólne, zgodne żeglowanie PZPN-u i NCS-u po ostatnich wodnych doświadczeniach coraz bardziej odpływa w siną dal. Wymiana sterników na mostkach kapitańskich, mogłaby jednak spowodować obranie tego samego zbieżnego kursu.
Publiczne pytanie o sensowność miejsca, formy i kosztów nowej siedziby federacji piłkarskiej mimo rozpoczęcia budowy pozostaje aktualne.
W PRL-u osiedle przy którym ma powstać obecna nowa siedziba PZPN, przybrało zwyczajową, szyderczą nazwę, zatoki czerwonych świń, od partyjnych, PZPR-owskich notabli, którzy w nim zamieszkali. Złośliwie można ponownie stwierdzić - kiepska wizerunkowa hipoteka, choć może dla niektórych z piłkarskich działaczy to powód do nostalgii.
(czaswarszawski.pl)
(iocosus, 23.10)
Mundial 2014 zagrożony
Jeżeli FIFA nie otrzyma i nie zapozna się dokładnie z instrukcją obsługi rozkładanego dachu, niektóre mecze na „Copa do Mundo do Brasil de 2014” mogą być zagrożone.
Nie wierzycie, sprawdźcie wizualizację z tej strony:
(iocosus, 22.10)
Stratosferyczny odlot
Czy w piłce nożnej byłby możliwy? Co jakiś czas pojawiają się medialni nowi kandydaci na właściciela Legii. Ostatnio mogłyby powstać skojarzenia, że sponsor i patron tego wydarzenia:
to byłby idealny następca ITI. Okrzyknięty zdobywcą marketingowego Nobla, gdyby zapragnął zainwestować w Legię, w trosce o własny wizerunek, zapewne zrobiłby wszystko co niezbędne, żeby odleciała do Ligi Mistrzów.
Czy jednak, aby na pewno to taki wymarzony kandydat gwarantujący sukcesy? Na biednego nie wygląda, w sport szczodrze inwestuje, swoje przedsięwzięcia traktuje profesjonalnie i kompetentnie, zatem ideał, kwestia, żeby kogoś takiego do siebie przyciągnąć, zwerbować.
Cóż, ta sztuka udała się jednemu austriackiemu klubowi, warto prześledzić ten przypadek choćby w soczewce netowej encyklopedii.
Klub Austria Salzburg został założony 13 września 1933 roku jako Hertha-Rapid Salzburg. 6 kwietnia 2005 roku powstał Red Bull Salzburg od nazwy sponsora Red Bull. Po przejęciu klubu przez koncern Red Bull, klub zmienił nazwę, zarząd, a także pracowników. Red Bull Salzburg nie zaczął rozgrywek w najniższej klasie rozgrywkowej, lecz wszedł w miejsce SV Austrii do austriackiej Bundesligi. W klubie pozbyto się fioletowego koloru, który cechował poprzednio klub z Salzburga. Zmieniono także klubowy herb, w którym widnieje obecnie logo Red Bulla. Kolor fioletowy zmieniono na barwy czerwono-białe (takie same jak barwy koncernu). Całkowite „przebranżowienie” klubu nie było pierwszym i jedynym w historii sportu i koncernu Red Bull. Podobnie zrobiono podczas przejęcia przez Red Bull teamów Formuły 1, Red Bull Racing i Scuderia Toro Rosso. Jednak podczas wykupienia klubu Major League Soccer, Red Bull New York takowe procedury nie były przeprowadzane.
Kibice klubu nie byli zadowoleni z takiej sytuacji i starali się oponować zmianom wprowadzanym przez sponsora salzburskiego klubu by zachować klubową tradycję pielęgnowaną od lat. Także kilka fanklubów w całej Europie stały się przeciwnikami takiej polityki marketingowej oraz nadchodzącej komercjalizacji w piłce nożnej.
Jednak po 5 miesiącach protestów fanów klubu, a także rozmów pomiędzy nimi a zarządem klubu, nie osiągnięto żadnego kompromisu. 15 września 2005, "fioletowi" fani oficjalnie oświadczyli o fiasku ich starań i prób.
Obecnie w klubie istnieją dwie grupy kibiców: "Czerwono-Biali", którzy popierają zarząd i "nowy" klub, a także "Fioletowo-Biali", którzy popierają 72-letnią tradycję klubu i uważają, iż nie są fanami "nowego" klubu. W lipcu 2006 "Fioletowo-Biali" zarejestrowali oficjalnie nazwę "SV Austria Salzburg" a także stare logo klubu. Przejęli oni także sekcję piłki nożnej przy Policyjnym Klubie Sportowym z Salzburga i tak stworzony klub rozgrywa wówczas mecze w 1. lidze okręgu Salzburga. Pierwszy mecz nowej-starej drużyny został rozegrany 1 kwietnia przeciwko drużynie FC Puch. (Wikipedia)
Epilog A.D. 2012 zainwestowania Red Bulla w klub piłkarski z Salzburga!
Pytanie: Jaka była największa niespodzianka w piłkarskiej Europie na szczeblu klubowym w 2012 roku?
Odpowiedź: Wyeliminowanie w fazie wstępnej z kwalifikacji do Champions Ligue, mistrza Austrii, o nazwie Red Bull Salzburg przez mistrza Luksemburga, półamatorski klub, o mianie FC Dudelange.
Austriackia prasa wówczas donosiła: "Tiroler Tageszeitung" - "Salzburg zhańbił całą futbolową Austrię". Wiedeński "Kurier" - "Historyczny blamaż Salzburga".
Rozgoryczenie zrozumiałe, dlaczego media posługują się jednak nazwą Salzburga, a nie Red Bulla?
Wnioski!
1. Łatwiej wzbić się w stratosferę i skoczyć z niej na łeb i szyję, niż zainwestować w klub piłkarski i osiągnąć z nim zamierzony równie spektakularny sukces.
2. Może lepiej akceptować właściciela dotychczasowego, choć wysoce niedoskonałego, bo można mieć nowego, a pod względem szanowania klubowej tradycji, ewidentnie gorszego!
3. Pytanie dla kibica z Łazienkowskiej3, któremu klubowi by dopingował, temu przemalowanemu w barwy Red Bulla, czy też temu „przy Policyjnym Klubie Sportowym z Salzburga” !?
(iocosus, 20.10)
Geniusze kolarstwa i piłki?
Czy piłka nożna, może być skażona dopingiem w równym stopniu jak kolarstwo? Pieniądze jeszcze większe, chęć bycia na topie, za wszelka cenę, przeogromna. W większą moralność futbolistów nad kolarzami, raczej trudno uwierzyć, zatem, czy doping w piłce jest równie "naturalny" i powszechny jak w kolarstwie?
Cały sportowy światek i nie tylko, ekscytuje się obecnie zaprzaństwem siedmiokrotnego triumfatora Tour de France Lance'a Armstronga.
(godpoliticsbaseboll.blogspot.com)
Wyleczył się z raka, czym zyskał dużą powszechną sympatię i życzliwość kibiców na trasie, ale Amerykanin tak uwierzył w skuteczność farmakologii, że postanowił ją wykorzystać do jeszcze innego rodzaju dopingu. Z tego uczynił proceder, niektórzy twierdzą, że mafijny z podobnymi zasadami, co by nie mówić, obejmujący nie tylko głównego zainteresowanego, ale całą grupę, która w osiąganiu sukcesów miała mu pomagać. Z drugiej strony, jak się zauważa, po odebraniu tytułów Armstrongowi, komu je przyznać, jak większość z tych "drugich" ma podobne grzechy na sumieniu. 39 letni Aleksander Vinokurow zdobył olimpijskie złoto w Londynie, wcześniej srebro w Sydney, ale od 2007 roku musiał zaliczyć dwuletni 'odwyk' od kolarstwa, za przetaczanie krwi podczas Tour de France. Szwajcarski magazyn L'lllustre wyciągał mu jeszcze jakieś próby przekupstwa, by wygrać jeden z wyścigów, nie udowodnione, co prawda, ale jeżeli Kazach ma chodzić w olimpijskiej glorii i chwale, a Amerykanina ma spotkać absolutna moralna dyskredytacja, to może jednak, coś tu jest nie tak, w tym medialnym uwielbieniu i potępieniu!
Ile znaczą kolarskie deklaracje?
Aleksander Winokurow: "Zawsze walczyłem czysto, lubię wygrywać. Poza tym to jest moje życie i nikogo nie powinno obchodzić komu i ile pieniędzy pożyczam. Wróciłem do ścigania i niektórym to chyba nie jest na rękę. Są ludzie, którzy doceniają mój wysiłek, ale są też hieny z prasy brukowej szukające taniej sensacji. Chcę dalej wygrywać i skończyć karierę w spokoju." (sport.gadu-gadu.pl)
Lance Armstrong: "Całkiem po prostu wierzyłem, że żyję po to, aby być dobrym człowiekiem. Wiedziałem też, że sam odpowiadam za swoje życie i muszę postępować uczciwie, szczerze, prostolinijnie i odpowiedzialnie. Dlatego starałem się być dobry dla rodziny, wiarygodny dla przyjaciół. Sądziłem, że dobry człowiek, nie powinien także kłamać, plotkować i kraść."
"Wiele czasu poświęciłem na analizę tego, jak nowotwór wpłynął na mnie - jak mnie postarzył, jak mnie zmienił - i doszedłem do wniosku, że on nie tylko zmienił moje ciało, on zmienił mój umysł. Powtarzałem wielokrotnie, że rak to najlepsza rzecz, jaka w życiu mi się przytrafiła. Ale wszyscy chcieliby wiedzieć, co mam na myśli: jak to możliwe, aby zagrażająca życiu choroba była czymś dobrym? Odpowiadam: ponieważ moja choroba stała się zarazem moim lekarstwem - wyleczyła mnie z lenistwa." (http://www.lancearmstrong.republika.pl/cytaty.html)
"Byłem przekonany, że ruszą do ostrego ataku, ale oni nie wiedzieli jak ciężko trenowałem właśnie pod ten etap wyścigu. W końcu przyszedł czas, by pokazać im, na co mnie stać."
Ten ostatni cytat, już zniknął ze ściany amerykańskiego Olimpijskiego Centrum Treningowego. (Onet.pl)
Kolarstwo to sport wysiłkowy, w nim sukces w ogromnym stopniu zależy od wydolności fizycznej organizmu, podobnie jak w pływaniu, wioślarstwie, podobnie jak w podnoszeniu ciężarów, które są funkcją siły ludzkiego ciała, te dyscypliny należą do grupy sportów szczególnie wrażliwych na niedozwolone farmakologiczne metody wspomagania. Co z futbolem? Piłka nożna, na szczęście to gra zespołowa, w której na wygraną składa się tak wiele czynników, że 'sztuczna' poprawa jednego z parametrów fizycznych, może pomóc, ale nie zagwarantuje osiągnięcia korzyści w postaci zwycięstwa, czy też wykazania się niesamowitą formą.
A jednak, właśnie doszła wiadomość, niedościgniony maestro wykonywania stałych fragmentów gry, dla którego rzut wolny z trzydziestu kilku metrów równał się egzekwowaniu rzutu karnego, zakładana ta sama skuteczność, 37 letni brazylijski wirtuoz Juninho Pernambucano, kiedyś dziurawiący siatkę dla Olympique Lyon, obecnie w Vasco da Gama, może zostać zdyskwalifikowany na dwa lata, za niestawienie się do kontroli antydopingowej. (L'Equipe, Eurofutbol.pl)
Cóż, może naiwnie dał się zwieść, że w 'stare' kości, dzięki jakiemuś eliksirowi wleje młodzieńczego ducha, pozostanie geniuszem, osiągnął jednak tylko niezbyt chwalebne, choć głośne zakończenie kariery.
(freewebs.com)
Gdyby jednak w futbolu tylko doping decydował o "być, albo nie być" to pamiętajmy, że wówczas to NRD za swoich czasów niepodzielnie zasiadałaby na tronie Mistrza Świata. Tak nie było... aczkolwiek, warto zaprezentować i taki fragment opis finału Mundialu w 1954 roku:
"Stadion w Bernie był w szoku, gdy sześć minut przed końcem meczu Helmut Rahn strzelił trzecią bramkę dla Niemiec. Mimo dramatycznych ataków Węgrom nie udało się doprowadzić do remisu. Wyraźnie nie sprzyjał im angielski sędzia William Ling. Nie uznał bramki Puskasa w 89 minucie, a w 90 minucie nie zobaczył faulu na Kocsisu w polu karnym. Po meczu ledwo uniknął pobicia przez rozwścieczonego bramkarza Węgrów Gyulę Grosicsa, który skądinąd był faulowany przy drugiej bramce dla Niemców, czego Ling również nie zauważył.
Gdy zabrzmiał ostatni gwizdek arbitra spotkanie momentalnie nazwano „cudem w Bernie”. Czteroletnia passa Węgrów została przerwana, a zespół amatorów sięgnął po mistrzostwo świata.
W 2010 roku gruchnęła informacja, że zwycięstwo niemieckie nie było czyste. Historyk sportu Erik Eggers wraz z zespołem zajmował się badaniem tego przypadku na Uniwersytecie Humboldtów w Berlinie. Orzekł on iż istnieje „kilka mocnych przesłanek, które wskazują na wstrzykiwanie niektórym niemieckim piłkarzom Pervitinu, a nie witaminy C jak wcześniej twierdzono”. Pervitin był opartym na metaamfetaminie stymulantem używanym uprzednio wśród żołnierzy podczas II wojny światowej.
„Pervitin był wówczas stosowany w wielu sportach. Mówi się, że metaamafetaminę zażywali także zawodnicy z Ameryki Południowej. Podejrzane jest to, że zastrzyki były wstrzykiwane w tajemnicy i jedyny powód, dlaczego się o nich dowiedziano, wynikał z tego, że piłkarze nabawili się przez to żółtaczki. Witaminy C się nie wstrzykuje. To bardzo wyjątkowe. Oni mogli zwyczajnie zjeść pomarańczę” – ogłosił także Eggers.
Zleceniodawca projektu, czyli Niemiecki Komitet Olimpijski, podkreśla, że na razie są to tylko przypuszczenia. Jednak cień na niemiecką wiktorię z Berna już został położony." (http://altiok.blox.pl/2011/07/4-VII-1954-Cud-w-Bernie-z-dopingiem-w-tle.html)
(iocosus, 19.10)
Wadliwa konstrukcja czy obsługa?
Dach na naszym Narodowym był wzorowany na:
(live-fotball-live.blogspot.com)
Commerzbank Arena (Waldstadion) czyli obiekcie na którym swoje mecze rozgrywa Eintracht Frankfurt, a który również był jedną z aren WM2006.
Możemy o nim przeczytać: „Modernizacja w latach 2002-2005 pochłonęła 150 mln €, a polegała na zburzeniu i odbudowaniu stadionu od podstaw w nowej formie. Z dwupoziomowymi trybunami na ponad 50 tys. widzów i z wyjątkowym w skali świata zadaszeniem. Frankfurt był miejscem eksperymentalnego użycia pierwszego na świecie dachu rozsuwanego na linach, autorstwa pracowni GMP i SBP. Jeszcze przed Mistrzostwami Świata 2006 pojawiały się problemy z działaniem systemu i w mediach przebijała się krytyka przeciekającego zadaszenia. Z czasem jednak rozwiązanie poprawiono.” (Stadiony.net)
Podobne założenie rozsuwanego dachu mieli praktykować Rumuni w Bukareszcie przy swoim Stadionul National Lia Manoliu:
(iocosus, 18.09)
Polish joke
Polacy wybudowali stadion wielofunkcyjny: wiosną jest poligonem dla sprawdzania policyjnych systemów łączności, latem pełni funkcję sauny, jesienią pływalni, a zimą ma być skocznią narciarską ! Przez cały rok, oferuje kabaret!
We wtorek 16 października 2012 roku pokarało tych, którzy nabyli karty kibica i nabili kabzę bliżej niezidentyfikowanym osobnikom.
Architekt biura JSK projektującego Stadion Narodowy Zbigniew Pszczulny twierdzi, że jest możliwość zamykania dachu podczas deszczu, Agnieszka Olejkowska rzecznik PZPN przedstawia opinię, że takiej możliwości nie ma, rzecznik prasowa NCS-u Daria Kulińska jest również tego samego zdania. Pytanie, na wizji, kto się myli i jest winien? Odpowiedź - delegat FIFA!
Trenerzy obu reprezentacji i delegat FIFA w poniedziałek deklarują, że chcą grać przy otwartym dachu, dzięki temu gdy we wtorek płyta boiska zamienia się w bajoro można próbować wszystkim wmawiać, że to tylko i wyłącznie ich wina.
Agnieszka Olejkowska dowodzi, że podczas deszczu zasunięcie dachu jest niemożliwe, kiedy w takim razie taka procedura powinna być wdrożona? Czy nie wówczas gdy prognozy meteorologiczne przewidują intensywne opady tworzące ryzyko zalania płyty boiska i tym samym uniemożliwienie rozegrania meczu? Jeżeli taki przypadek wykluczymy, to jakie inne mają obowiązywać?
(iocosus, 17.10)
Narodowe jaja
O tym, że złośliwa aura potrafi sprawić psikusa, wiadomo nie od dziś. Sam nieco ponad rok temu, zgrzytając zębami z zimna i ze złości jednocześnie, musiałem opuścić trybuny naszego stadionu, nie obejrzawszy meczu z Zagłębiem Lubin. This shit happens, jak nonszalancko skonstatował Vincent Vega w '"Pulp Fiction".
Ale jednak... No żeby za tłuste miliony wyposażyć Narodowy w zasuwany dach, po czym nie skorzystać z tego dachu w ten dzień (pewnie jeden na tysiąc!), w który akurat cholernie by się przydał... Nie, tego nie wymyśliłby ani Tarantino, ani nawet panowie Cleese i Chapman.
(fot. Senator)
(gawin, 17.10)
Dieta cud
Olek Jagiełło niestety najprawdopodobniej piłkarską jesień ma już z głowy. Z kadry U-18 mały wzrostem, lecz duży technicznymi umiejętnościami, młody piłkarz, w którym pokładane są legijne nadzieje, powrócił z kontuzją barku. W 2012 roku uszkodzenie tej części ciała zaczyna być fatum Jagiełly, z tego samego powodu nie pojechał na Mistrzostwa Europy U-17.
Przy okazji dygresja. W sierpniu zeszłego roku, gdy Jagiełło debiutował w Młodej Ekstraklasie autor obecnej notki wybrał się na Ł3, specjalnie by poobserwować "mały brylancik". No i jak na fachOFFca przystało, z tej narożnej trybunowej jaskółki, wspólnie ze znajomym, drugim piłkarskim znaFcą, pomyliliśmy Aleksandra Jagiełłę z Mateuszem Romachowem. Obaj pojawili się na boisku w drugiej połowie, no i cóż, oprócz wzroku to i słuch okazało się, że i szwankuje, bo to co wleciało jednym uchem przy zapowiedziach zmian, drugim wyleciało. Nasza pomyłka stała się faktem, ale nie to, jest przedmiotem refleksji, dowodów na nieomylność futbolowych znaFców jest równie wiele, jak wielka jest pewność i stanowczość wydawanych ocen.
Mateusz Romachów (fot. Facebook)
Rok temu zaaferowany własnymi problemami ze wzrokiem i słuchem, szukając usprawiedliwień, sprawdziłem metryczki obu piłkarzy. Jeżeli pamięć mnie nie zawodzi (!?) , mógłbym przysiąc, że o ile przy wzroście Jegiełły było podawane 160-165 cm zależnie od żródła, to w przypadku Romachowa doszukałem się liczby 169! Wytłumaczenie pomyłki - jakoś zadekretowane, ale nie to jest istotne.
Minął rok, obaj piłkarze ponownie są w Młodej Ekstraklasie, Olek z przerwami na wizytację w pierwszej drużynie, Mateusz ciągle, ale to w przypadku tego drugiego, dwa lata starszego, zmiany rozwojowe są jakby bardziej widoczne. Sprawdzam dane ponownie.
Aleksander Jagiełło, wzrost 164-168 cm ( zależnie od źródła )
Mateusz Romachów !!! wzrost 175 - 180 cm ( zależnie od źródła )
Uwzględniając tolerancje pomiarów, niezaprzeczalnym pozostaje fakt, że o ile o pierwszym zawodniku cały czas mozna mówić definiujac go w kategorii "kieszonkowego", to o drugim tego samego powiedzieć juz nie można. Dla ich pomylenia, prostego wytłumaczenia już w tej chwili też by nie było. Nasuwa się pytanie, co ten drugi jadał na śniedanie przez ostatnie 12-14 miesięcy i czemu nie mozna zapodać tego samego temu pierwszemu!?
Aleksander Jagiełło (fot.Przegląd Sportowy)
(iocosus, 09.10)
Futbolowe środki lokomocji
Metro, rower, poznajmy mniej ekstrawaganckie, za to 'pospolite' środki przemieszczania piłkarskiego światka. Poszczególne przykłady:
Oczywiście, wielu przedstawicieli środowiska, zazwyczaj nie poprzestaje na pojedynczej gablocie.
Kolekcja Wayne'a Rooneya:
(ZamerYusoff.Blogspot.com / autotrader.co.uk 
(iocosus, 06.10)
Special one minute
(totalfootboallmadness.com)
Jose Mourinho, Special One, postuluje wprowadzenie jednej specjalnej minuty dla trenera w trakcie meczu na konsultacje z drużyną:
– To tylko uatrakcyjniłoby futbol. Taka przerwa mogłaby trwać, jak w sportach amerykańskich, minutę
Kontakt z zespołem jest istotny dla Portugalczyka, świadczy o tym podejście do przerwy meczowej:
– Tak naprawdę tylko wtedy jestem w stanie pomóc zespołowi. Dlatego zazwyczaj analizuję przebieg gry przez pierwsze 35 minut, a kolejne dziesięć przygotowuje się do przekazania uwag moim piłkarzom. Oczywiście, nie zawsze jestem w stanie zaplanować tego, co powiem. Czasem jest to spontaniczne, choć w większości przypadków skrupulatnie przygotowuję się do rozmowy w przerwie.(Thescore.thejournal.ie / igol.pl)
W wywiadzie dla jednej z amerykańskich stacji telewizyjnych Mourinho stwierdził:
- Powinna być możliwość zatrzymania gry na chwilę, tak jak w innych grach drużynowych. Pozwoliłoby to szkoleniowcom na chwilę rozmowy z piłkarzami. A jeśli to niemożliwe, to niech chociaż trenerzy dostaną większą +wolność+ przy linii bocznej. Futbol byłby dzięki temu lepszy. (PAP)
(iocosus, 06.10)
Metrowa wpadka Hodgsona
Konsternację w naszym piłkarskim światku wzbudzał Robert Maaskant, który jako środek lokomocji po Krakowie często wybierał rower, bez względu na pogodę.
(Fakt.pl)
A oto w jaki sposób Roy Hodgson podróżował ma mecz Arsenalu z Olimpiakosem w Lidze Mistrzów:
Publiczny środek lokomocji niestety tym razem, nie przyniósł pozytywnych efektów, a w zasadzie dysputa selekcjonera dumnego Albionu z pasażerami. Dalily Miror, a za nimi i inne media w tym i polskie przytoczyły taką odpowiedź szkoleniowca na pytanie towrzysza podróży linią Jubilee o Rio Ferdinanada i jego występy w reprezentacji: "Bardzo w to wątpię. Nie grał dla Anglii dłuższy czas chwilę. Muszę powiedzieć, że to jest koniec dla niego i Anglii. To koniec jego drogi. On dobiega 34 lat i nie grał w Anglii przez długi, długi czas." Stąd już tylko krok do tytułów w rodzaju: "Roy Hodgson odstrzelił Rio Ferdinanda w... metrze" (Futbolnews)
Nic to, że na konferencji prasowej w odniesieniu do metrowych wypowiedzi padło ze strony Hodgsona stwierdzenie: "oczywiscież nie powiedziałem, że kariera Rio jest skończona", wyjaśnienia trenera musiały zawierać przeprosiny wobec piłkarza, aczkolwiek w kadrze 81 krotny reprezentant mimo wszystko się nie znalazł.
http://www.bbc.co.uk/sport/0/football/19827887
(iocosus, 04.10)
Baty Bate
Borysów (biał. Барысаў; ros Борисов) – miasto na Białorusi położone nad rzeką Berezyną. Borysów wzmiankowany był w 1102. Od 1228 położony w księstwie kijowskim, a do końca XIII wieku należał do Wielkiego Księstwa Litewskiego. W czasie IV wojny z Moskwą w 1655 roku zajęty przez wojska moskiewskie i w 1660 roku nieskutecznie przez dwa miesiące był oblegany przez hetmana Stefana Czarnieckiego. Po podpisaniu rozejmu Borysów wrócił do Rzeczypospolitej. W 1793 włączony do Imperium Rosyjskiego. Pod koniec XIX wieku w mieście były tylko 3 murowane budynki i 3 brukowane ulice. W 2010 liczba mieszkańców wynosiła 147,1 tys. W 1991 miasto znalazło się w granicach niepodległej Białorusi. W mieście istnieje przemysł drzewny, elektrotechniczny, mechaniczny, chemiczny, szklarski, wytwórnia pianin „Białoruś”, oraz port rzeczny.
Bate Borysów, Klub został założony w 1973 jako drużyna Borysowskich Zakładów Samochodowych i Traktorowych Urządzeń Elektrycznych. W 1981 został rozwiązany, założony ponownie w 1996. W sezonie 2008/2009 jako pierwszy białoruski klub wystąpił w fazie grupowej Ligi Mistrzów, powtarzając ten sukces w sezonach 2011/2012 i 2012/2013.
(Wikipedia)
Wycena kadry Bate Borysów wg transfermakt: 20 150 000 €
Wycena kadry OSC Lille: 121 700 000 €
Wycena kadry Bayernu Monachium: 416 450 000 €
Wyniki w meczach grupowych Ligi Mistrzów w sezonie 2012/2013:
OSC Lille - Bate Borysów 1:3
Bate Borysów - Bayern Monachium 3:1
Dla przypomnienia wycena kadry Legii Warszawa wg transfermarkt - 23 325 000 €
(iocosus, 04.10)
Top model Boss
Piłkarsko tak sobie, nie za wesoło, kibicowsko do luftu, żal tyłek ściska, w takim razie dla poprawy humoru, Flesz skupia się na dupe-relach. Nie! Dupe-ncjach!
Oto nowa Pani trener piątoligowej chorwackiej drużyny NK Viktorija Vajakovac, 24-letnia, atrakcyjna Tihana Nemcic:
(ensonhaber.com)
Nowa Pani trener przez dziesięć lat grała w żeńskiej drużynie Dynama Zagrzeb. Obecnie stwierdziła: "Jeśli kobieta czy mężczyzna mają te same kwalifikacje do prowadzenia drużyny, nie widzę żadnego powodu, dla którego nie miałabym wejść do męskiej piłki nożnej. Zawodnicy słuchają mnie i nie robią żadnych problemów". (sata24)
W 2008 Tihana Nemcić została finalistką chorwackich wyborów miss sportu. Jeżeli jako trenerka będzie prezentowała się równie skutecznie jak fotomodelka, sukces gwarantowany.
(noticlas-ya.com)
(iocosus, 02.10)
Zagadka i 100 lat!
"Ten to miał zdrowie! Wszystkie knajpy i nocne kluby w... zeksplorował! A jak umiał nazajutrz, po harcach ciągnących się po świt, poharcować na boisku! Nie wiadomo, gdzie szusował sprawniej, czy na dyskotekowych parkietach, czy na piłkarskich trawach! Chyba tylko o Bońku słyszałem w obcym świecie podobnie entuzjastyczne recenzje, ..." ???
Podpowiedź, ten o kim mowa, właśnie skończył pięćdziesiątkę. 100 lat, dla faceta, któremu Ljuboja mógłby buty wiązać, dla faceta, który podnosił z tyłków całą Łazienkowską 3, ekscytując swymi zagraniami, dla faceta któremu obecni playboje do kupy razem wzięci mogą zazdrościć podbojów.
Kto jeszcze nie wie, kto jest Jubilatem, niech za karę, klika na stecowy blog.
(iocosus, 01.10)
Urban jak Klopp
Co łączy Jurgena Kloppa trenera BVB z Janem Urbanem trenerem Legii. Jeden w meczu ligowym dał odpocząć czołowemu napastnikowi swojego klubu, drugi obrońcy. Różnica, drużyna pierwszego mimo braku ofensora strzeliła pięć bramek, podbudowała tym zdecydowanie morale, zespół drugiego stracił dwa gole, ledwie już po raz trzeci remisując i spychając się w psychiczny dołek.
Być może Borussia, z Lewym więcej bramek by i tak nie strzeliła, a Jędza nie uchroniłby Legii od utraty tych, które padły, ale wyniki wskazują, że to jednak Klopp wybrał lepszy moment na indywidualne "urlopy" od piłki.
Przy absencji Lewandowskiego mogą pojawiać się rozterki, czy przyczyna tkwi tylko w troskliwych wyborach szkoleniowca, czy też, gdzieś tam za podwójnymi drzwiami dyrektorskich klubowych gabinetów, nie powstała myśl by piłkarzowi pozostającemu w sporze z Klubem o kontrakt i apanaże, nie pokazać miejsca w szeregu, nie utrzeć troszeczkę nosa choćby i upartemu menadżerowi.
Pamiętając co Piotr Stokowiec, asystent wielu ligowych trenerów, powiedział, że był wielokrotnym świadkiem gdy co innego mówiło się do telewizyjnej kamery, a co innego w szatni, Jurgen Klopp roztropnie i inteligentnie wszelkiego rodzaju domniemania i dywagacje stara się ucinać:
Przy Robercie trener czasem musi włączyć mózg. Lewandowski mógłby praktycznie zawsze występować od pierwszej do ostatniej minuty, ponieważ stanowi ogromne zagrożenie dla bramki rywala. Jednak faktem jest, że nie może rozegrać 70 meczów w sezonie. Śmieszą mnie różne spekulacje i nie zamierzam ich komentować - obruszył się trener BVB i zapewnił, że Lewandowski znajdzie się w podstawowym składzie na środowe spotkanie fazy grupowej Ligi Mistrzów z Manchesterem City na Etihad Stadium.(Futbolnews)
(iocosus, 30.09)
"Stan" irytacji
Krzysztof Stanowski to dziennikarz, który wzbudzał momenty wkurzenia, przez to, że usilnie się starał być wkurzający, tym razem jednak kilka myśli "weszło" i do fleszowego czarnej eLki sztambucha.
Myśli warszawskie:
Dwie strony się nakręciły, teraz pozostaną w konflikcie, konflikt się skończy za rok wzajemnymi ustępstwami i z czasem roznieci się na nowo, ponieważ pretekstów nie zabraknie.
Myśli krakowskie:
... tak się to życie kulturalne Krakowa będzie toczyć. Łowcy Psów kontra Łowcy Żydów, czyli nasi/wasi i wasi/nasi mordercy.
Myśli patriotyczne:
patriotyzm – dla mnie – to także szanowanie drugiej osoby, drugiego Polaka, szanowanie cudzej własności, szanowanie innych poglądów, np. szanowanie poglądu, że Polonia jest lepsza od Legii albo Cracovia od Wisły. Patriotyzm to dbanie o to, żeby w tym kraju było normalnie, dobrze, mądrze, zgodnie, przyjemnie.
http://www.weszlo.com/news/12050-Za_te_lekcje_patriotyzmu_to_ja_bardzo_dziekuje
(iocosus, 30.09)
Szkoła angielska
Marcin Rosłoń komentując drugą porażkę MU w sezonie, tym razem z Tottenhamem (2:3) zdobył się na wspomnieniową dygresję na fonii C+ i przytoczył opis jednego z rodzaju treningów w Legii, którego sam doświadczył, zaordynowanego przez Dariusza Kubickiego, speca od "angielskiego futbolu". Piłkarze ustawieni na linii bramkowej startują na piąty metr, trener rzuca piłkę pod poprzeczkę, oni zwaracają i starają się wybić futbolówkę.
Wydaje się, że dobra szkoła dla defensorów na przepychanki w polu karnym.
(iocosus, 30.09)
Motywacja czy demotywacja
Kamery telewizyjne uchwyciły w trakcie przerwy meczu PBB-Ruch moment mobilizacji "górali" z Podbeskidzia w trakcie przerwy. Trener Kasperczyk zdecydowanym głosem pobudza podopiecznych, energicznie zapewnia: "Tego meczu nie możemy przegrać!" . Niby wszystko w porządku, nie ma się do czego przyczepić. Juz po zakończeniu spotkania Marek Sokołowski do mikrofonu powtórzył zaklęcie "tego meczu nie mieliśmy prawa przegrać". Siedziało w głowie.
W tym sezonie na sześć rozegranych meczów Bielszczanie cztery razy obejmowali prowadzenie, trzykrotnie do przerwy prowadzili 1:0, by później caly mecz przegrać, tylko Wisła wyrównała i zatrzymala się na remisie. Może jednak rodzaj zaklęcia warto zmienić, ponieważ to używane, być może, nakłada presję, odpowiedzialność za dowiezienie pozytywnego wyniku, która w rzeczywistości zamiast wyzwalać pozytywną determinację, pęta nogi. Kładzie większy nacisk na lęk przed utratą, niż na zysk.
(iocosus, 30.09)
Piękna i...
Ta Pani
Wybrała tego Pana:
(Weszło.pl)
Dziwny jest ten świat!
Pani Izabela Łukomska Pyżalska, niedawno swoimi zdjęciami między innymi. w Playboju ekscytowała mężczyzn, obecnie jako Prezes Warty Poznań rekomendowała na stanowisko prezesa PZPN Pana Zdzisława Kręcinę, który również intryguje, ale inaczej.
Wolę ten pierwszy sposób przyciągania uwagi.
(iocosus, 29.09)
Piłka w Zone Europa
Przeklęta liga
(The Damned United) 110 min, Komediodramat, Wielka Brytania/ USA 2009
sobota, 29 września 22:10 | Zone Europa
Lata siedemdziesiąte XX wieku. Brian Clough jest byłym zawodnikiem i trenerem piłkarskim, który właśnie dostał nową posadę. Ma poprowadzić angielską drużynę Leeds United. Nie jest to jednak proste zadanie. Brak u jego boku zaufanego pomocnika, Petera Taylora, a nowi podopieczni wierni są jego odwiecznemu rywalowi, Donowi Revie. Clough musi wykazać się talentem, sprytem, duchem walki i konsekwencją w działaniu.
reżyseria: Tom Hooper
wykonawcy: Michael Sheen (Brian Clough), Timothy Spall (Peter Taylor), Colm Meaney (Don Revie), Henry Goodman (Manny Cussins), Jim Broadbent (Sam Longson), Ryan Day (Simon Clough), David Roper (Sam Bolton),
(program TV, WP)
Brian Clough (ur. 21 marca 1935 w Middlesbrough, zm. 20 września 2004 w Derby) – były angielski piłkarz oraz trener piłkarski. Był bramkostrzelnym napastnikiem w lidze angielskiej; dla zespołów Middlesbrough i Sunderland strzelił 254 bramek w 271 meczach. Dwukrotnie reprezentował Anglię w meczach międzypaństwowych (nie zdobył gola). W wieku 29 lat doznał kontuzji, która zakończyła jego karierę zawodniczą. Zajął się wówczas pracą trenerską; od 1967 prowadził (z Peterem Taylorem w roli swojego aystenta) drużynę Derby County. W ciągu dwóch lat Derby uzyskało awans do ekstraklasy, a w 1972 po raz pierwszy w historii zdobyło mistrzostwo Anglii; w kolejnym sezonie Clough doprowadził Derby County do półfinału Pucharu Europy, ulegając dopiero Juventusowi.
W 1973 Clough popadł w konflikt z kierownictwem klubu (wielokrotnie wypowiadał się krytycznie w telewizji o pracy szefów Derby) i złożył rezygnację z prowadzenia Derby County; został zatrudniony przez Leeds United, ale nie utrzymał posady, zwolniony zaledwie po 44 dniach. W Leeds naraził się prezesom i drużynie ostrą krytyką metod szkoleniowych swojego poprzednika, Dona Revie. Jednocześnie przerwana została wieloletnia współpraca z Peterem Taylorem, który podjął pracę w Brighton & Hove Albion.
W styczniu 1975 nowym pracodawcą Clougha został klub Nottingham Forest F.C.; trener przebudował zespół, tradycyjnie opierając się na sprawdzonych i zaufanych zawodnikach oraz dokonując serii udanych transferów (sprowadził m.in. bramkarza Petera Shiltona), wkrótce także (1976) namówił ponownie do współpracy Taylora. W 1977 Nottingham Forest powróciło do ekstraklasy (w chwili przejmowania drużyny przez Clougha była ona w dolnej połowie II-ligowej tabeli), a rok później zdobyło mistrzostwo Anglii oraz Puchar Ligi. Clough ponownie stanął przed szansą prowadzenia ekipy w Pucharze Europy; tym razem udało mu się zdobyć trofeum (już w pierwszej rundzie Nottingham wyeliminowało obrońcę Pucharu, Liverpool, a w finale uporało się z Malmö FF). Także w sezonie 1979/1980 Puchar Europy przypadł ekipie Nottingham Forest (rywalem finałowym był Hamburger SV). Nie powiodła się obrona Pucharu w kolejnym sezonie - Nottingham zostało wyeliminowane w I rundzie przez CSKA Sofia.
Clough zdobył z Nottingham ponadto trzy razy Puchar Ligi (1979, 1989, 1990) oraz dotarł do finału Pucharu Anglii w 1991 (przegrywając decydujący mecz z Tottenhamem). W 1984 asystent Peter Taylor odszedł do pracy z Derby County - od tamtej pory Clough i Taylor nie rozmawiali ze sobą. Clough pozostał trenerem Nottingham do 1993, kiedy klubowi nie udało się uniknąć spadku z ekstraklasy. W ostatnich latach pracy trenerskiej miał kłopoty z chorobą alkoholową.
Był kontrowersyjną postacią w futbolu brytyjskim. Nie bał się kontrowersyjnych wypowiedzi (nadano mu przydomek Wielkiej gęby, a przed meczem Anglii z Polską w 1973 nazwał Jana Tomaszewskiego clownem), oskarżano go o psychiczne niszczenie swoich graczy. Za metodami pracy Clougha przemawiały jednak osiągnięte rezultaty.
Piłkarzem w barwach Nottingham Forest został jego syn, Nigel, który poszedł śladami ojca również jako trener - 9 stycznia 2009 został menedżerem Derby County.
W 2009 roku powstał film opowiadający o jego krótkiej pracy w Leeds, zatytułowany The Damned United, rolę Clougha odegrał Michael Sheen.
(Wikipedia)
(iocosus, 29.09)
TVP-Trwam 5:1
News o dojściu do porozumienia pomiędzy Sportfive a TVP jest powszechnie znany. Sumy transakcji oficjalnie objęte są tajemnicą, ale jak podaje Futbolnews: "Początkowa suma 50 mln zł żądana przez pośrednika została obniżona aż o 60 procent, do 20 mln zł, czyli ok. 5 mln euro i zaakceptowana przez władze na Woronicza." Gdyby dziennikarskie doniesienia okazały się prawdą, można rozważać następujące wnioski:
a. pierwotna suma, musiała być chyba faktycznie brana z sufitu, na zasadzie "doić frajerów".
b. mecze z Czarnogórą i Mołdawią były tak atrakcyjne dla Sportfive, że nie warto było wcześniej spuścić z ceny, czy raczej chodziło o przetestowanie ppv?
c. alternatywa pay-per-view, albo z przyczyn ekonomicznych, albo z racji ryzyka łamania uwarunkowań prawnych, nie jest na tyle atrakcyjna, żeby nie zejść z ceną "wywoławczą" o 60% .
d. TVP przebiła upublicznioną ofertę telewizji Trwam pięciokrotnie, z tym że nabyła prawa do wszystkich meczów reprezentacji zarówno oficjalnych w eliminacjach do WM 2014, jak i towarzyskich na okres dwóch lat.
e. czy w związku z zawarciem transakcji, na podanym poziomie, szara eminencja polskiej piłki Andrzej Placzyński będzie renegocjował umowę z PZPN? Spekulowano, że wpływy ze Sportfive stanowią ok. 1/3 sześćdziesięciomilionowego rocznego budżetu związku piłkarskiego.
(iocosus, 27.09)
Krychowiak jak Świerczewski?
Rafał Dębiński (Dębina) w "Sport+ ekstra" stwierdził że Grzegorz Krychowiak, może spełniać w reprze rolę Piotra Świerczewskiego, jest równym mu wojownikiem. Wszystko po kolejnym dobrym meczu 22 latka w Stade Reims i wygranej 2:0 z Nancy. Nasz "Beret" poprzednio w TV porównując Krychowiaka do Borysiuka stwierdził, że o ile pilkarz grający we Francji - silniejszy, twardszy, to Vizir - bardziej elastyczny, dynamiczny w interwencjach, czyli choćby szybciej podnosi się z ziemi po wślizgu i dlatego jest bardziej predysponowany do gry w pomocy, natomiast Krychowiaka można równie dobrze jak w pomocy wykorzystywać również na środku obrony.
Z kreowaniem Krychowiaka na drugiego Świerczewskiego byłbym ostrożny, właśnie choćby przez pryzmat, spełniania do tej pory ról bardziej defensywnych, a Świerszcz miał ciągotki wręcz do reżyserowania, prowadzenia gry i chociaż te aspiracje były na wyrost, to uniwersalizm "Pieknego kawalera" w zasadzie można uznać.
Natomiast w obliczu spotkania z Anglikami, silny fizycznie, aktywny w odbiorze, z silnym strzałem i w dotychczas prezentowanej formie Grzegorz Krychowiak staje się silnym pretendentem do narodowej jedenastki.
(iocosus, 25.09)
Wojewoda zamknął stadion
Wojewoda Kujawsko-Pomorski Ewa Mes zdecydowała o wydaniu zakazu rozegrania meczu towarzyskiego Polska - RPA w Bydgoszczy. Przyczyną decyzji jest brak zgody policji (Gazeta pomorska).
Jeżeli sparing z RPA zostanie przeniesiony w inne miejsce, to chyba będzie jedyna decyzja jakiegokolwiek wojewody o zamknieciu stadionu, która będzie się mogła spotakć z przychylnym odbierem medialnym, uwzględniając jak wielka i powszechna była krytyka wybrania właśnie stadionu Zawiszy na mecz piłkarski reprezentacji.
Jezeli Fornalik zdecyduje sie na organizację zgrupowania tak jak poprzednio w Dworze Oliwskim szanse na rozegranie sparingu w Gdańsku zdecydowanie by wzrosły, aczkolwiek logistycznie uwzgledniając potyczkę z Anglią najlepszym miejscem całego pobytu kadry wydaje się Warszawa, chociaż byc może niekoniecznie w hotelu w centrum miasta.
(iocosus, 25.09)
Szk(L)ana pogoda
Niedziela, 23 września 2012 roku.
Polsat sport godz. 11:00, Cafe futbol - gościem Michał Żyro
C+ sport godz. 19:15 Liga+Extra - gościem Daniel Ljuboja
Polsat sport extra godz. 20 Magazyn ligowy - gościem Jan Urban
Michał Żyro:
O wakacjach - spędzam w trybie sportowym, a nie statycznym przed TV, poświęcam czas innym sportom niż piłka, np. tenis.
O zmianach w ustawianiu na boisku - różnorodność pozycji traktuję jako krok do nauki. (...) W zimowym okresie przygotowawczym byłem wystawiany jako wysunięty napastnik, miałem najlepsze statystyki w grze na szpicy ataku, z początkiem rozgrywek do składu wrócił Ljuboja i tak już zostało, taka była decyzja trenera.
O rywalizacji o miejsce w składzie - Czuję się mocny! W pierwszej drużynie jestem od 3-4 lat, moja pozycja rośnie, jestem pełnoprawnym członkiem drużyny, nie było rozważanej opcji wypożyczenia i ze strony Klubu i z mojej.
O młodych w Legii - jak trener Urban stawia na Łukasika czy Furmana, to oni go nie zawodzą, Dominik za trenera Skorży był kapitanem i liderem w Młodej Ekstraklasie, strzelał gole, ale nie dostał szansy, od trenera Urbana ją otrzymał i nie zawodzi.(...) Rywalizacja o miejsce w drużynie to komfort trenera Urbana.
O stałych fragmentach gry - jeden trening w tygodniu jest poświęcony stałym fragmentom, szlifujemy je cały czas z Danielem Łukasikiem i Jorge Salinasem.
O Marku Saganowskim - pierwszy raz podawałem piłki na Legii w meczu z Lechem i to był jeden z ostatnich meczów Sagana przed odejściem do Portugalii, dał mi wówczas meczową koszulkę, którą teraz mu pokazałem przypominając tamto wydarzenie.
Danijel Ljuboja:
O sędziach i ostrej grze - we Francji się częściej gwiżdże, w Polsce gra jest agresywniejsza sędziowie na więcej pozwalają. Nie czułem w żadnym meczu, żeby ktoś specjalnie polował na moje kości.
O przyczynach przegranego mistrzostwa - odeszło dwóch czołowych piłkarzy, Borysiuk z Rybusem byli kluczowymi dla zespołu, z nimi drużyna dobrze się rozumiała.
O Jorge Salinasie - świetny piłkarz, bardzo lubię z nim grać.
O Radovicu - gramy najczęściej ze sobą bo najlepiej się rozumiemy
O treningach - należy trenować, podtrzymywać formę, ale jestem tak doświadczonym piłkarzem, ze pewne treningi już mi i tak nic nie dadzą, młody piłkarz 20-22 letni musi inaczej pracować na treningu (Grzegorz Mielcarski dopytany kiedy on uświadomił sobie że treningi nie służą już do rozwoju, a jedynie do utrzymania piłkarskiej dyspozycji, przyznał że u niego coś takiego nastąpiło w wieku ok 27 lat po dwóch ciężkich kontuzjach)
Jan Urban:
O młodych - Łukasik z Koseckim dostali szanse i ją wykorzystali znakomicie, Furman trochę gorzej zniósł obciążenia okresu przygotowawczego, ale teraz odzyskuje świeżość i będzie z niego duży pożytek.
O Ivicy Vrdoljaku - to zawodnik, który przyczynił się, że Legii nie ma w pucharach, bardzo na niego liczyłem w tych meczach, grałby razem z Łukasikiem i znakomicie by się wymieniali w wyjściach ofensywnych.
O uznanej i potencjalnej gwieździe - Ljuboja z Salinasem lubią grać ze sobą, widać to na treningu.
O derbach - zastanawiałem się nad wystawieniem Furmana, tylko że grał Kosa, Salinas, nie chciałem ryzykować dwóch piłkarzy w derbach wystawionych równocześnie, którzy debiutowaliby w wyjściowej jedenastce. Radović zagrał dla mnie jeden z najlepszych swoich meczy, choć w poprzednich miałem do niego uwagi. Rado był tym, który pomagał Łukasikowi i dzięki niemu Polonia nie zdominowała Legii w środku pola.
Warto dodać, że w studiu telewizyjnym w polemice wobec Urbana objawił się w roli eksperta Dziekan, który zarzucił Legii zbyt małą wiarę w zwycięstwo w derbach, zbyt dużą asekurację z czym Urban nie mógł się zgodzić ripostując, że i on i drużyna musiała uwzględnić ofensywny potencjał Polonii i ryzyko wystawiania się na kontry.
(iocosus, 24.09)
Cytat TV weekendu
Wojtek Kowalczyk w Cafe futbol: Marek Koźmiński przegrał rywalizację o stanowisko (wiceprezesa PZPN do spraw piłkarstwa profesjonalnego, przyp. wł.) bo za mało pije!
(iocosus, 24.09)
Decyzja przed Wisłą
"Na podjęcie decyzji o zamknięciu trybuny mamy czas do następnego meczu (z Wisłą Kraków, 5 października, przyp.wł). Po każdym spotkaniu ligowym analizujemy sytuację i tak będzie tym razem - powiedziała w rozmowie z tvnwarszawa.pl Ivetta Biały, rzeczniczka prasowa wojewody mazowieckiego."
źródło: tvnwarszawa
(iocosus, 22.09)
Zwycięski remis!?
O derbach wszędzie pełno, zatem tylko jedne podkreślenie, statystyczne. W legendarnych wioślarskich zawodach na Tamizie, pisząc, nawiązując do nich z reguły podaje się wynik wielowiekowej ( wszak od 1829 roku ) rywalizacji, w tej chwili brzmi: Oxford - Cambridge 76:81. Rezultat piłkarskich derbów Warszawy obecny to: Legia - Polonia 28:29. Czy padnie wygrana, gwarantujaca równy bilans!?
(iocosus, 20.09)
Zapał do rzeźby
Piotr Stokowiec ( jednym z jego asystentów jest absolwent kulturoznawstwa) w poniedziałkowym programie Polsatu podsumowywujacym wydarzenia ligowego weekendu, z satysfakcją chełpił sie bardzo dobrym przygotowaniem fizycznym swoich dwóch młodych ofensywnych "gladiatorów" Wszołka z Teodorczykiem. Młody trener stwierdził wręcz: "Poświęcają tak wiele czasu na ćwiczenia rozwojowe, oprócz treningów piłkarskich, poza klubem, z indywidualnymi instruktorami od budowania masy mięśniowej, że trzeba ich w tym ograniczać, ponieważ nie zawsze można kontrolować wpływ tych ćwiczeń na formę piłkarską." Przyjemny problem i ból głowy, sprawiającego wrażenie, pewnego siebie szkoleniowca, który jak sam przyznał zasługuje na "doktorat z psychologii" po doświadczeniach z zebraniem i przygotowaniem Polonii do obecnego sezonu.
(iocosus, 20.09)
Ciężki żywot
Lewy publicznie opiniuje taktykę kadry, Kuba publicznie dyscyplinuje jednego z piłkarzy w kadrze, a Damian Perquis publicznie wytyka selekcjonerowi kadry niekonsekwencję w personalnych decyzjach. Niełatwe życie ma Fornalik!
Nowy nabytek Betisu Sewilla, który w nowym sezonie ligowym nie rozegrał jeszcze ani jednej minuty, ani w starym, ani w nowym klubie, a niedawno na łamach Przeglądu Sportowego stwierdził: Boli mnie brak zaufania u selekcjonera, ale szanuję jego decyzję. Jestem tylko zaskoczony brakiem gry, bo słyszałem opinie, że razem z Przemkiem Tytoniem, byliśmy najjaśniejszymi postaciami polskiej drużyny podczas Euro 2012. Trochę mi przykro, gdy widzę, że trener robi wyjątki i to ja tym wyjątkiem nie jestem. Z tego, co się orientuję, Eugen Polanski grał przecież niewiele więcej w klubie, a w spotkaniach reprezentacji wystąpił.
Zadziwiająca wypowiedź, oczywiście chęć gry w pierwszej jedenastce chwalebna, wewnętrzne rozczarowanie zrozumiałe, ale podważanie wyborów trenera z powoływaniem się na innych piłkarzy wystawionych w wyjściowym składzie, jest już symptomem intrygującym.
Oczywiscie, niektórzy zinterpretują te wszystkie wypowiedzi podległych trenerowi piłkarzy, jako brak autorytetu głównego szefa, co umożliwia "wychodzenie przed szereg". A jednak, czy wiekszy autorytet miał poprzednik, który czy się waliło, czy paliło to abonament na wystepy swoim wybrańcom gwarantował. Fornalik z taką praktyką zerwał, nie dziwi, że u tych których obejmowała, teraz jej porzucenie może wzbudzać zdziwienie, jednak dużo bardziej zadziwiająca jest przeszłość niż teraźniejszość.
Fornalik słowami, frazesami, pustymi gestami, autorytetu nie zdobędzie, praktyką postepowania, jeżeli będzie skuteczna, już tak.
(iocosus, 20.09)
4683
Dokładnie tylu widzów pofatygowało się w Zagrzebiu na mecz Ligi Mistrzów z FC Porto.
Co ciekawe, władze Dinama twierdzą, że sprzedanych zostało jeszcze ponad 7 tysięcy biletów, których właścicieli nikt jednak na stadionie Maksimira wczorajszego wieczoru nie zobaczył.
Jak widać, nie tylko my mamy swoje problemy.
(gawin, 19.09)
Największa porażka PZPN
Jacek Masiota na prezesa PZPN! Wielka szkoda, że nie kandyduje! Grzegorz Lato jako "As wywiadu" w nowym programie Sportklubu wystawił mu najlepszą z możliwych rekomendacji:"Jacek Masiota to największa porażka PZPN, facet spoza środowiska, piłkę nożną chyba jedynie widział z okien pociągu pospiesznego." U mnie, po tych słowach, Pan Jacek Masiota poparcie miałby pełne i pewne, nie wiem co by osiągnął, do jakiego stopnia byłby w stanie oczyścić stajnię Augiasza, ale jestem przekonany, że wykonałby wielokrotnie korzystniejszą pracę niż Grzegorz Lato i jemu podobni środowiskowi piłkarscy działacze, którzy rozkład jazdy pociągów do Wrocławia powinni mieć opanowany do perfekcji.
"As wywiadu" od poniedziałku do czwartku o 20 w Sportklubie, oprócz "1 na 1" i "Czempionów w plusie", forma telewizyjnego sportowego wywiadu, która na kolana nie rzuca, ale zainteresowanie ma prawo wzbudzić.
P.S. Lato o Bońku: "Jesteśmy dobrymi kolegami z boiska, często rozmawiamy, proszę nie wsadzać kija miedzy nas (...) jeśli chodzi o siedzibę PZPN, to Zbigniew Boniek jak się nie zna, to się nie odzywa!"
(iocosus, 18.09)
Motor postępu?
Waldemar Fornalik przepytywany przez Adama Godlewskiego dla "Piłki Nożnej":
O tym kto dzierży władzę?
To jest reprezentacja Polski. Dopóki będę prowadził ten zespół, to ja będę rządził w szatni. Suwerennie i bezdyskusyjnie, co chyba jest zrozumiałe. Proszę tylko pamiętać, że rola trenera w pewnym momencie się kończy, nie wyjdę przecież na boisko i nie pobiegam za piłkarzy. Na murawie pałeczkę musi ktoś ode mnie przejąć i robią to zawodnicy Borussii Dortmund. I dobrze, że właśnie oni, bo lepszych od trójki mistrzów Niemiec w tej chwili nie mamy.
O formie i roli, wpływie dortmundczyków na narodową jedenastkę?
Powiem szczerze, że nie narzekam na dyspozycję dortmundczyków. Robert Lewandowski dał nam w Podgoricy karnego, którego wykorzystał Kuba Błaszczykowski. Łukasz Piszczek jedenastkę wywalczył we Wrocławiu, którą znów na bramkę zamienił Kuba. Kapitan drużyny dołożył jeszcze asystę w meczu z Mołdawią. W sumie piłkarze Borussii wykonali jakieś trzy czwarte roboty potrzebnej do wywalczenia punktów w dwóch pierwszych spotkaniach kwalifikacji. Zrobili zatem swoje.
O wzajemnych nieprzychylnych relacjach Błaszczykowskiego z Lewandowskim.
Pierwsze słyszę o jakimkolwiek konflikcie, niczego niepokojącego w ich relacjach nie dostrzegłem. Pewnie, nie przyjaźnią się jakoś bardzo, ale piłkarze nie muszą się wcale kochać, żeby tworzyć zgrany zespół i dobrze wykonywać pracę. Atmosfera w kadrze jest bardzo dobra, a jedyne, co dostrzegłem, to rywalizacja Roberta i Kuby, o to, kto w drużynie będzie najlepszy. Jeśli pan nazywa taką sytuację konfliktem, to ja życzyłbym sobie, żeby wszyscy byli w ten sposób poróżnieni, bo właśnie takie nastawienie jest motorem postępu. Niech obaj ostro konkurują, a jeśli wciągną do tego wyścigu innych, wszyscy będziemy mogli tylko przyklasnąć.
Jednych drażni, gdy się śpiewa "nic się nie stało", mnie wprowadza w lekką irytację posługiwanie się określeniem "dobrej atmosfery", jakoś nabrałem takiego warunkowego przeświadczenia, że to drugie poprzedza to pierwsze. Dlatego wolę gdy Fornalik animozje pomiędzy Kubą, a Lewym sprowadza do rywalizacji w drużynie, lukier o atmosferze jest zbędny, samemu gdy rozdźwięki w tej parze stawały się przedmiotem publicznych doniesień, zacząłem snuć rozważania, o wpływie na współpracę w kadrze podczas Euro, ale póki co, można dortmundczykom zarzucić i wybujałe ego i egoizm na boisku, ale nie względem siebie. Są nastawieni na indywidualne akcje, ale jeżeli już piłkę rozgrywają to właśnie między sobą. Rolą Fornalika taką jednostronność jest urozmaicić, bo dopiero wówczas "rywalizację" Kuby z Lewym będzie można nazwać "motorem postępu".
Dortmundczycy po 16 października, pomijając remisowy stan zawieszenia, albo będą mogli wzorem Zibiego "wypiąć się" na żurnalistów, albo gryzipiórki ich zjedzą.
(iocosus, 17.09)
Zapominalscy
Jak wiemy, Lech wczoraj dopadł nas w tabeli, szczęśliwie wyszarpując trzy punkty w meczu z Bełchatowem. Co ciekawe, po decydującym dośrodkowaniu Wilka i 'główce' Ślusarskiego, w ekipie z Poznania zapanowała tak wielka radość, że piłkarze zapomnieli wykonać tradycyjną 'kołyskę' dla Huberta Wołąkiewicza, któremu w niedzielę urodził się potomek.
Wołąkiewiczowi gratulacje i wszystkiego dobrego, nie byłoby natomiast z naszego punktu widzenia najgorzej, gdyby sprawiedliwość pokarała panów lechitów i kazała im jak najdłużej czekać na okazję do naprawienia wczorajszego błędu.
(gawin, 17.09)
Smakowity wywiad
Grzegorz Mielcarski, jakaś antypatia do Legii w komentarzach mu wychodziła, mądrala z niego straszny, ale... "weszło" fajny wywiad.
O wizerunku i PR w Porto:
Ustaliliśmy z Marcinem Rosłoniem, że ja zrobię wywiad z Hulkiem, a on z Joao Moutinho i ja pozbieram informacje o Porto, a on pozostałe uzupełniające materiał. No i rozmawiają o reprezentacji i na koniec Marcin: - Dobra, dziękuję ci bardzo.
- Moment, a o Porto?
- Połączymy materiały. Greg zrobi z Hulkiem o Porto, a my o reprezentacji, bo zagrasz na Euro w Polsce.
- Nie, przepraszam. Musi być o Porto. Ja jestem tutaj, żeby rozmawiać o moim klubie.
O zasadach w Porto:
ten klub jest jak elitarna jednostka. Piętnaście minut treningu można nagrać na wideo i koniec. A jak ktoś przegnie pałę, to drugi raz nie wejdzie.(...)
wybór ośrodka treningowego… Klub wysłał listy do wójtów i sołtysów okolicznych gmin z propozycją oddania im terenu pod budowę boisk. Ktoś się odezwał – „mamy taką górę. Ani tam jak wjechać traktorem, ani nic. Chcecie, to możecie sobie ją zagospodarować”. Wzięli to wzniesienie, ścięli trochę drzew i tak dostosowali ten teren, że jak mają treningi zamknięte, to nikt nie może ich obejrzeć. Uznali, że skoro warsztat treningowy Mourinho jest tak strzeżoną tajemnicą handlową, a awans do jakiejś fazy pucharów może ci przynieść dziesięć milionów euro, to nie „sprzedasz” tego komuś, kto sobie stanie za płotem. (...)
Na święta dostawaliśmy tam taką kartkę, na której każdy wpisywał pewną kwotę. Pierwszy zawsze był kapitan, który przekazywał pieniądze na ogrodników, panie, które naszywały numery lub tych, którzy sprzątali sprzęt. Dostawali od dwóch do pięciu tysięcy marek od pojedynczych piłkarzy. Joao przeznaczał na to chyba pół swojej pensji, ale zawsze potem mówił w szatni: „panowie, spokojnie, zaraz powygrywamy w Lidze Mistrzów i wszystko się wróci. Ci ludzie na naszych sukcesach nie zarobią”.
O atmosferze w drużynie:
Premie za wygrany mecz w lidze dostawaliśmy przy obiedzie przed kolejnym meczem. Joao mówi: „Słuchajcie, córka Bandeiry będzie miała operację na serce w Paryżu. Ja zostawiam ten czek. Kto ma ochotę, niech też się dorzuci”. Osiemnaście czeków wpadło na środek. Cała kadra meczowa. Wziął te czeki i mówi: „dziękuję chłopaki”. Kiedy dawaliśmy Bandeirze te pieniądze, a był on już doświadczonym zawodnikiem i ta operacja nie przerastała go finansowo, oczywiście nie chciał ich wziąć. Na to Joao: „Twoja córka gra w tym zespole”. Chłopak się popłakał. Bobby Robson jak to zobaczył, odwołał trening i krzyknął do Ricardo Carvalho: „młody, leć po szampany!”. Nie wiem, skąd je wytrzasnął, bo do najbliższego sklepu był kawał drogi, mam nadzieję, że kiedyś go o to zapytam (śmiech). W tej drużynie była taka siła…
O kibicach Porto:
Jeśli rodzina pochodzi z Porto, to przed chrztem zawiozą cię do klubu, żeby wyrobić kartę socio, po to byś po dwudziestu latach mógł się chwalić, jaki masz staż kibicowski. Tak ci trują od początku Porto, Porto, Porto, Porto, że w wieku ośmiu lat masz szalik, a jako nastolatek robisz sobie tatuaże.
O Robsonie:
Z naszej pierwszej wspólnej kolacji pamiętam każde słowo. Miałem dwadzieścia kilka lat i byłem trochę spięty. – Czego byś się napił?
- A nie wiem trenerze. Może wody?
- Poczekaj chwilę… Krępujesz się?
- Trochę tak.
- Wyobraź sobie, że mnie tutaj nie ma. Jesz sobie kolację i sam możesz wybrać, czego się napijesz.
- Whisky – odpowiedziałem, choć z tego braku luzu nie zdążyłem nawet objąć wzrokiem całej półki w restauracji.
- To zamów sobie, bo jutro możesz umrzeć, a nie będziesz wiedział, jak smakowało.
Jest jeszcze o Mourinho, klubowym dyrektorowaniu i szkoleniu młodzieży, przyjemnej lektury:
http://www.weszlo.com/news/11855-Mialem_zapal_do_pracy_w_klubie_ale_jakos_to_we_mnie_zgaslo
(iocosus, 15.09)
Plac budowy
Plac gry, placem budowy. W niedzielę w meczu z Górnikiem, przypomnimy sobie nie tak odległe realia przebudowy Ł3. W tej chwili stadion przy ul Roosevelta w Zabrzu wygląda tak:
A w przyszłosci prezentować ma się w ten sposób:
(stadion-zabrze.pl, infogliwice.pl)
(iocosus, 15.09)
Bolita talizmanem
Pancernik kulowaty, bolita (Tolypeutes tricinctus) – gatunek ssaka z rodziny pancerników, będzie maskotką brazylijskiego Mundialu, póki co jeszcze bez imienia, które wybiorą kibice.
(fot.wordpress.com)
Ssak jest zagrożony wyginięciem. W razie niebezpieczeństwa zwija się w kulę przypominającą skórzaną piłkę.
Po raz pierwszy w historii maskotka pojawiła się na angielskim mundialu w 1966 roku, kiedy piłkarzom i kibicom towarzyszył lew "World Cup Willie". Zwierzak kopał piłkę w koszulce z flagą Wielkiej Brytanii. Cały świat przyjął z aprobatą "nowego" członka piłkarskiego świata i od ponad 60. lat każde kolejne mistrzostwa mają swojego ulubieńca.
W ostatnich latach maskotkami na większości mundiali były zwierzaki. W 1998 roku we Francji był Footix, czyli kogut galicyjski, który nawiązywał do historii kraju organizatora turnieju. Osiem lat później na mistrzostwach w Niemczech maskotką był lew Galeo VI, który nosił koszulkę w barwach gospodarza. Na ostatnich mistrzostwach globu w Republice Południowej Afryki w 2010 roku pupilem publiczności był lampart Zakumi, który zdaniem organizatorów najlepiej przedstawiał RPA.
W ostatnich dekadach tylko na mundiale w Korei i Japonii maskotką nie był zwierzak. W 2002 roku trzy postacie ATO, NIK i KAZ symbolizowały pozytywną energię pochodzącą od przestrzegania zasad fair play oraz determinację w dążeniu do celu.
(PAP, igol.pl)
(worldcup2010now.com)
(iocosus, 14.09)
Utalentowany dyplomata
Arkadiusz Milik w wypowiedzi dla "Futbolmag":
W Polsce nikomu nigdy nie kibicowałem ani tym bardziej nie byłem jakimś wiernym fanem. Oczywiście bardziej szukałem jakichś zagranicznych klubów i piłkarzy, na których można się wzorować. Muszę jednak powiedzieć, że Górnik to mój pierwszy profesjonalny klub i po przejściu do niego sympatia bardziej leży przy Górniku niż przy jakimkolwiek innym polskim zespole.
O propozycji Legii:
Oferty były z Legii. I to trzeba przyznać bardzo dobre, ale ja nigdy nie patrzyłem na pieniądze i zawsze najważniejszy jest dla mnie mój własny rozwój. Uważam, że jeśli będę dobrym zawodnikiem, pieniądze przyjdą z czasem.
Jeszcze opinia Adama Nawałki o najgłośniejszej w tej chwili nadziei polskiego futbolu:
Ma bardzo duży potencjał, jeśli chodzi o możliwości ofensywne, dysponuje wszelkimi atutami, by stać się zawodnikiem bardzo dużego formatu. Doskonała zdolność ruchowa, wyobraźnia przestrzenna, świetny timing. Jest piłkarzem zdyscyplinowanym, jest z nim bardzo łatwy kontakt odnośnie do założeń taktycznych, szybko je przyswaja. To bardzo duży atut pozwalający mu na ogromny zasięg co do możliwości poruszania się po boisku.
Jeśli chodzi o Arka, to tutaj przede wszystkim jest świadomość tego, że tylko poprzez postawę na treningach, zaangażowanie i determinację może osiągnąć jakiś sukces. To jest dążenie do tego, żeby byś kimś w życiu na niwie piłki nożnej, i doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że jakieś wybryki czy eskapady nocne nie idą w parze z rozwojem kariery. Chociaż trzeba zawsze wiedzieć, kiedy odreagować i zresetować swój organizm – Arek jednak robi to na razie bardzo dobrze, z głową. (igol.pl)
(iocosus, 14.09)
Klątwa Światowida!
Wyobraźmy sobie taką sytuację. Dowolny sędzia z Ekstraklasy zostaje zauwazony jak obstawia wynik meczu, który sędziuje. W tymże pokazuje czerwoną kartkę i dyktuje jedenastkę z kapelusza, ale publicznie oskarżony, grozi że jeżeli zarzuty wobec niego nie zostaną wycofane, to na klub z którego takie opinie pochodzą, rzuci urok, klątwę Światowida. Wszystkie piłki, getry, koszulki w tym klubie myszy zjedzą i żadnego już meczu nie wygra! Posłanka rekomendowana Radia Maryja przestrzega, żeby klątwy nie lekceważyć, bo sędziowie piłkarscy to dzieci szatana, do wszystkiego zdolne, różne sztuczki, dziwa wyprawiali i żadne egzorcyzmy nie pomagały.
Nie wierzycie, że coś takiego w Europie w XXI wieku może się przytrafić? Przeczytajcie!
http://sport.dziennik.pl/pilka-nozna/artykuly/404012,sedzia-grozi-klubowi-laponska-klatwa.html
(iocosus, 14.09)
Igrzyska w ppv!?
Jak podaje PAP: "Sportfive uzyskał już prawa do transmisji z najbliższych igrzysk zimowych w Soczi i letnich w Rio de Janeiro. Od paru miesięcy prowadzimy już negocjacje w tej sprawie, ale na razie nie widać, żeby zbliżały się do końca" – powiedział Agencji zastępca dyrektora TVP Sport Marian Kubalica. Czyli gdyby praktyka z transmitowaniem spotkań reprezentacji Polski z Czarnogórą i z Mołdawią została zalegalizowana i utrwalona na przyszłość, to zarówno zimowe jak i letnie Igrzyska mogłyby na podobnej zasadzie co mecze zostać zakodowane w pay-per-view.
Przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Jan Dworak poinformował sejmową Komisję Kultury Fizycznej i Sportu, że KRRiT powinna w ciągu trzech miesięcy zakończyć postępowanie wyjaśniające w sprawie transmisji meczów piłkarskiej reprezentacji Polski. "Obecnie wystosowaliśmy zapytania do wszystkich stron negocjacji i czekamy na odpowiedzi, które wyjaśnią okoliczności procesu zawarcia umowy na transmisje telewizyjne. Termin nie zależy od nas, lecz od podmiotów, które muszą udzielić odpowiedzi. Znając praktykę może to potrwać kilka tygodni, więc powinniśmy zamknąć postępowanie za około trzy miesiące"
W takim razie, zanim zostaną podjęte jakiekolwiek decyzje, nalożone sankcje lub odstąpienie od nich, brak będzie jednoznacznego stanowiska i wykładni obowiazujacych przepisów przez KRRiT, to Sportfive manewr z ppv może powtórzyć i w związku z meczem z Anglią.
Więcej w: PAP.pl/Dworak: KRRiT powinna wyjaśnić kwestie transmisji do trzech miesięcy
(iocosus, 14.09)
Gdzie dwóch się bije...
Jeszcze niedawno!
Wojciech Szczęsny w wywiadzie dla "Arsenal Player":
"Mam 22 lata i nadal coś do udowodnienia. Czuję się pewnie, ale gdybyśmy rozmawiali po tym, jak zagrałem w 500 meczach dla Arsenalu, wtedy czułbym się jak niekwestionowany numer jeden w bramce. Zagrałem chyba w 65 meczach dla klubu i przede mną jeszcze długa droga. Nie czuję się więc jak numer jeden - w końcu nadal noszę koszulkę z numerem "13".Wierzę, że jestem lepszym zawodnikiem. Znacznie dojrzałem w bramce, zachowują koncentrację przez 90 minut, co nie zawsze było dla mnie łatwe na początku. Z każdym kolejnym meczem i sezonem w tym klubie chcę być coraz lepszym piłkarzem. Muszę w każdym spotkaniu grać na najwyższym poziomie, bo Łukasz Fabiański czeka, żeby zająć moje miejsce."
Łukasz Fabiański o pozycji pierwszego goalkeepera w wyjściowej jedenastce kanonierów na stronie arsenal.com:
"To może zmienić się bardzo szybko. Z mojego doświadczenia wiem, że tak się może stać, więc jestem w pełni gotowy do rywalizacji o miejsce w bramce. Jestem pewien, że mogę być numerem jeden."
W tej chwili!
Vito Mannone 24 letni Włoch, bramkarz Arsenalu w dwóch ostatnich ligowych meczach, w których nie puścił żadnego gola:
"Najważniejsza, jeśli chodzi o bramkarza, jest regularna gra. Tylko jeden może stać w bramce Arsenalu. To bardzo trudne dla pozostałych. Nie występujesz, nie nabierasz meczowego doświadczenia. Tak więc nagłe wejście do bramki nie jest łatwe. Ale dałem radę i muszę przyznać, że kiedy jest się numerem jeden, czujesz się ważny, jak najszczęśliwszy człowiek na świecie. To uczucie, które pozwala mi wychodzić na boisko z dużą pewnością siebie. Teraz to ja jestem numerem jeden i chcę nim być nadal. (Futbolnews.pl)
Kto w najbliższym meczu z Southampton w sobotę 15 września stanie między słupkami Arsenalu i zachowa tę pozycję jesienią?
(iocosus, 14.09)
Pierwszy "farbowany"!?
Znalezione w netowych dyskusjach:
"A propos ‘farbowanych lisów’ – to jednym z pierwszych w naszej kadrze był niejaki Heinz-Dieter Banas. Urodzony w Berlinie, do 24. roku życia używający niemieckiego nazwiska, w dodatku uciekinier z Polski, który po roku wrócił jednak do naszego kraju. Dopiero po tej ucieczce zmienił nazwisko na Jan Banaś. Komuniści darowali Mu ‘winę’, a On dał nam awans do igrzysk w Monachium. Jednak na IO, ani na Mundial ‘74 nie pojechał, bo władze obwiały się, że tym razem pryśnie skutecznie… Ludzkie losy bywają mocno pogmatwane, ale wielu gamoni tego nie rozumie. Dla wielu Banaś nigdy nie będzie ‘prawdziwym’ Polakiem."
Krzysztof Kowalski w komentarzach "Wawrzyn info"
(iocosus, 14.09)
Siła wyższa
Jak podało Polskie Radio, do walki o prawo transmisji meczu Polska - Anglia włączyła się telewizja Trwam. Wysłano już zapytanie o warunki sprzedaży, znając hojność miłośników tej telewizji, wcale nie stoi ona na straconej pozycji.
Patrząc na mecz we Wrocławiu, ingerencja siła wyższej może być w październiku bardzo potrzebna. Więc jak, kibicujemy Ojcu Rydzykowi?
(Senator, 14.09)
Wstawiennictwo
Pieniądze nie są dla nas problemem. Ten mecz będą chciały oglądać miliony osób, więc zainteresowanie reklamodawców jest duże. Już mamy chętnych. Rozmawiałem już też ze Sportfive. Byli najpierw trochę przestraszeni, ale uspokoili się, gdy wysłałem do nich oficjalne pismo. Jestem przekonany, że uda nam się porozumieć - tłumaczy gazecie.pl poseł PiS, Andrzej Jaworski. To jest doskonała okazja dla Telewizji Trwam, żeby zdobyć nowych widzów. Ojcu Rydzykowi ten pomysł się bardzo spodobał - dodaje polityk.
Z wstawiennictwem Ojca Dyrektora i sił które za nim stoją, to my tą anglikańską piłkę wyniesioną na ołtarze nosem wciągniemy. Ryszard Czarnecki będzie komentował mecz w ramach kampanii wyborczej na prezia pzpn!
(iocosus, 13.09)
200 tysięcy marek
Wywiad z Ryszardem Stańkiem, który ukazał się na łamach Przeglądu Sportowego to lektura bardzo zajmująca i pouczająca. Dowiadujemy się między innymi wielu ciekawych informacji na temat tytułów mistrza Polski, które pechowcowi Stańkowi czmychały kolejno sprzed nosa.
Pretensje o pamiętny remis 1:1 z Górnikiem z 1994 roku trzeba zrozumieć i uszanować - w końcu trzy czerwone kartki w meczu o mistrzostwo Polski to nie w kij dmuchał, legenda żywą jest i taką już pozostanie.
Żale o mistrzostwo z 1997 również można pojąć, jednak argumentacja Stańka ("mam prawie pewność, że mecz był nieuczciwy") stawia czytelnika na równe nogi! Być może najbardziej niezwykły mecz w całej historii ligowej piłki w Polsce miał być ustawiony?! Oj grubo Rysiek, grubo. W każdym razie Oskar za numer ze spalonym i kontrą na 3:2 dla Widzewa.
I jeszcze te 200 tysięcy marek. Jeżeli takie dziadowskie obowiązywały wówczas stawki to nie dziw, że nasza skopana skorumpowana była do obrzydliwości.
Co ciekawe, Staniek jest jednocześnie przekonany, że porażka 1:2 z Widzewem w 1996 była najzupełniej czysta, co również dobiera się do światopoglądu niektórych dobrze poinformowanych kibiców.
Aliści, słów Stańka tak do końca lekceważyć nie można. Bo po cóż miałby łgać?
(gawin, 13.09)
Made in PZPN
List kibica do Gazety.pl/Wrocław:
"Pełen pozytywnych emocji udałem się o godz. 19 pod kasy wrocławskiego stadionu. (...) Nie dość, że kolejka była długa na kilkaset metrów, to jeszcze później okazało się, że czynne są zaledwie trzy kasy! Mało? W dwóch z nich sprzedawane były bilety nie na mecz Polska - Mołdawia, tylko na towarzyskie spotkanie Brazylia-Japonia! Kolejka posuwała się do przodu strasznie wolno, kibice byli coraz bardziej zdenerwowani, dało się wychwycić wiele niepochlebnych opinii o PZPN. Im bliżej meczu, tym zamieszanie zaczęło być coraz większe, aż w końcu musiała zainterweniować policja i ustawić kordon wokół kas, aby ludzie się nie przepychali. 20 minut po rozpoczęciu meczu zrezygnowałem, bo nie było sensu kupować drogiego biletu tylko na drugą połowę - miałem jeszcze 10 metrów do kas. Wychodząc, ze zdumieniem stwierdziłem, że kolejka ma prawie 200 metrów... Współczuję tym, co stali dalej."
PZPN przewidziało poziom meczu i w trosce o dobry stan ducha kibiców i ich morale, postanowiło ograniczyć ilość bezpośrednich obserwatorów tego spotkania.
(iocosus, 13.09)
Rybka w Moskwie?
Okazuje się, że nie tylko kontuzja Maćka Rybusa nie jest tak groźna jak przewidywano i absencja będzie mogła zostac ograniczona tylko do dwóch miesięcy, ale też jak podaje Orange sport za sports.ru, Dynamo Moskwa oraz Lokomotiw Moskwa są zainteresowane pozyskaniem Rybki. Zatem dwie zwycięskie bramki w ligowym meczu z Dynamem zaprocentują być może nie tylko sprezentowanym mercem, a pozyskanie Makuszewskiego było podyktowane nie z powodu kontuzji, a z przyczyny ewentualnego definitywnego wytransferowania Pana Maćka.
Ryba przechodził do prowincjonalnego Tereka, żeby zaistnieć w rosyjskiej lidze, na podobnej zasadzie do Turcji udawał się Grosik, Sivasspor miał być przystankiem w drodze do czołowego i bogatszego klubu, wydaje się, że Maciek potencjał i rozwój potwierdził, a Kamil ląduje na rezerwie tureckiego przeciętniaka.
(iocosus, 13.09)
Polska lepsza od Ukrainy!
Kto tak twierdzi? A Branko Brnovic trener Czarnogórców: "Punkt w spotkaniu z Polską w ostatecznym rozrachunku nie będzie jednak zły. Nie chcę wracać do Polaków, ale teraz są oni lepsi niż na mistrzostwach Europy i nawet od Ukrainy. Wiele zależeć będzie od tego punktu, ponieważ jestem przekonany, że innym u siebie też nie będzie łatwo z nimi wygrać". (Futbolnews.pl)
Ten remis deprecjonują jednak solidarnie i trener Majewski i redaktor Godlewski uważając, że Czarnogórcy w grupie nie odegrają poważnej roli, a zatem remis nalezy uznać za stratę dwóch punktów, niż cieszyć się z zysku jednego. (Orange.sport)
(iocosus, 13.09)
23 lata po Hillsborough
Dziennikarz angielskiej BBC, Nick Sutton udostępnił za pośrednictwem Twittera zdjęcia pierwszych stron kilku jutrzejszych brytyjskich dzienników. Nie ma żadnych wątpliwości co do tego jaki temat zdominował dzień na Wyspach:
Premier Cameron złożył w imieniu rządu brytyjskiego szczere przeprosiny rodzinom 96 ofiar tragedii na stadionie Hillsborough. Przeprosiny były konsekwencją ujawnienia wyników 18-miesięcznej analizy akt dotyczących tragedii, na skutek której na jaw wyszły między innymi skandaliczne przekłamania brytyjskiej policji, która czyniła wiele, by winą za katastrofę w Sheffield obciążyć kibiców Liverpoolu.
Raport potwierdził, że zawiniła niebezpieczna konstrukcja stadionu i służby, które podejmowały niewłaściwe decyzje w nieodpowiednim momencie. Nie niewinni ludzie, którzy po prostu chcieli zobaczyć mecz swojej drużyny.
(gawin, 12.09)
Chińczycy (nie) trzymają się mocno
Brazylia - Chiny 8:0. Dobra, niech będzie, że się kanarkowi wkurzyli, bo oberwało im się od kibiców po meczu z RPA. Ale żeby aż osiem bramek?! Zresztą co tam Brazylia, Chińczycy zdążyli też z hukiem zakończyć już swoją przygodę w eliminacjach do mundialu, oglądając w tabeli swojej grupy kwalifikacyjnej plecy Irakijczyków i Jordańczyków. Jordania bije Chiny!
W sumie fajna sprawa dla piłeczki. Kolejny dowód na jej wyjątkowość i cudowną nieprzewidywalność. Nie wystarczą nieograniczone zasoby ludzkie, nie wystarczy centralne planowanie i ogromna kasa na import coraz lepszych futbolistów - można od dekady dreptać w miejscu. Szczerze mówiąc, jakoś szczególnie Chińczykom w tym wyścigu zresztą nie kibicuję.
(gawin, 11.09)
Rosół a la Chamonix
Miałem kilku swoich ulubionych piłkarzy, każdy ich ma, w dzieciństwie załapałem się jeszcze na jeden z ostatnich meczów Kaki na Ł3, później Dziekan czarował techniką, Kowalczyk - szybkością, ale ci to dopiero mnie wkurzali niewykorzystanym potencjałem, teraz też mam swojego faworyta z Legii, który niedawno zawiesił piłkarskie buty na kółku, ale kciuki w tej chwili trzymam za niego jeszcze mocniej.
Redaktorek z C+, mowę trawę uskuteczniający w autorskim swoim cyklu, wywiadach 1 na 1, w których, były piłkarz Marcin Rosłoń przepytuje swoich kolegów z boiska, czasami trenerzy też się trafią. Fajne wywiady z przyjemnością słucham i oglądam, komentarz meczowy też niezgorszy, choć przyznaję, że tu mam większych ulubieńców, ale Rosół bije ich wszystkich w jednym.
Zapragnął sobie biegać, mhm, modna ostatnio co prawda, jednak nuda, ale dla urozmaicenia postanowił to robić w górach, a tu już obojętnym być nie potrafiłem.
Były piłkarz, obecny dziennikarz, w zeszłym roku na trasie wokół masywu Mont Blanc w ramach corocznych zawodów przebiegł 120 km w 23 godziny i 25 minut. A mówią, że polscy piłkarze nienawidzą biegać po górach! Pan Redaktor wyraźnie obala ten mit, a ponieważ rok temu to był w zasadzie przedbieg przed głównymi zawodami, to teraz Rosół postanowił pokonać koronny dystans Ultra-Trail du Mont-Blanc czyli 168 kilosów, w górę i w dół, w dzień i w noc, bez względu na pogodę. Niestety tym razem wygrał Achilles, czyli kontuzja, ale tym bardziej ściskam kciuki za rok. Tym bardziej, że choć górskie bieganie nigdy moją domeną nie było, ale pospacerować po górkach już sobie samemu lubiłem, tak na Gubałówkę, lub w górę i w dół Krupówek, do Chamonix też kiedyś dotarłem i zapierające dech w piersi swym widokiem igiełki z sentymentem wspominam.
Dlatego Rosole achillesa lecz, trenuj wytrwale, choć z głową, z kilometrażem nie szalej, a ja za ulubionego piłkarza Legii, kciuki trzymam.
fot.canalplus.pl/sport/blog (iocosus, 11.09)
Salary Cap
Jak donosi Guardian, władze Premier League rozważają wprowadzenie reguł mających za zadanie kontrolę rosnących płac piłkarzy w lidze. Salary Cap bo o nim mowa, to suma wydatków na wynagrodzenia zawodników w danym sezonie, która nie może przez żaden klub zostać przekroczona. Salary Cap dzieli się na tzw. Soft Cap i Hard Cap. Przekroczenie Hard Cap, czyli najwyższej maksymalnej sumy wynagrodzeń zawodników wiąże się zwykle z wysokimi sankcjami, na czele z odebraniem wszelkich tytułów i trofeów, które zostały przez drużyne zdobyte w okresie, gdy rzeczony Hard Cap został przekroczony. Soft Cap zaś to limit, który w uzasadnionych przypadkach może zostać przekroczony, jednak zawsze będzie się to wiązać z karami finansowymi, przede wszystkim tzw. luxury tax (ang. podatek od luksusu).
Dla zainteresowanych, cały interesujący artykuł: http://www.transfery.info/54555,salary-cap-zrewolucjonizuje-premier-league
(iocosus, 11.09)
Zaspał czy czuwał?
Jakub Wawrzyniak po meczu z Czarnogórą w wywiadzie dla Przeglądu Sportowego:
PS: Bierze pan na siebie sytuację, gdy sam na sam z bramkarzem wyszedł Stefan Jovetić, a pan się zdrzemnął? Mogła paść trzecia bramka, ale w drugą stronę.
Jakub Wawrzyniak:„Złamałem" linię spalonego, ale nie powiedziałbym, że się zdrzemnąłem. Uznałem, że muszę być bliżej zawodnika, który stał z lewej strony.
(iocosus, 11.09)
Bittencourt
Skończyłem oglądać właśnie mecz drużyn U20 Polski i Niemiec. Niemcy lepsi, ale na boisku remis 2:2, ładna asysta 'Furmiego' z rzutu wolnego w pierwszej połowie. Nie o naszych jednak (wyjątkowo) chciałem.
W niemieckiej młodzieżówce rządził i dzielił niejaki Leonardo Bittencourt, który niedawno przeniósł się za 2,5 miliona 'ojro' z Energie Cottbus do Borussii Dortmund, w pewien sposób utrudniając transfer do BVB naszego 'Wolaka', pozycja na boisku dość podobna.
I wiecie co? Grajek niezły, pokazuje się do gry, sporo widzi na boisku, ale tego błysku geniuszu, który jest do dyspozycji Wolskiego, szukać w nim próżno.
Jeszcze będzie Pan żałował, Herr Klopp!
(gawin, 9.09)
Ludo out?!
Newsem wieczoru po zakończeniu meczu Czarnogóra - Polska stała się wypowiedź kapitana Błaszczykowskiego, który jasno dał do zrozumienia, co zespół myśli o czerwonej kartce dla Ludo Obraniaka. Nie były to myśli pełne spokoju i wyrozumiałości, pojawiały się nawet dziennikarskie wypowiedzi 'off the record', wedle których Błaszczykowski miał zakwestionować dalszą przydatność Ludo dla reprezentacji.
Problem Obraniaka chyba rzeczywiście istnieje. Przyjęte jest raczej, że futbolowe teamy usiłują budować wizerunek zespołu zjednoczonego wokół wspólnego celu niż publicznie poddają ostracyzmowi jednego z członków grupy, piłkarze w trakcie meczu raczej idą w przysłowiowe zaparte i wrzeszczą na sędziego, niż wymachują rękami przed nosem winowajcy (vide Robert Lewandowski).
Wygląda to na problem ludzki, osobowościowy, nie sposób przesądzać o winie, może winnych zresztą zwyczajnie nie ma - bywa i tak. Wiem jedno - trener Fornalik nie może grać tak, jak mu Błaszczykowski zagra. Cokolwiek będzie dalej z Obraniakiem, niech nie będzie to dyktowane personalnymi animozjami!
(gawin, 8.09)
Brzydka Podgorica
Po meczu z Czarnogórą zgodny chór obserwatorów z odrazą wypowiadał się na temat 'dziczy', która ciskała w naszego goalkeepera Tytonia petardami oraz stadionowymi fotelikami, w związku z tym do głowy przyszły mi trzy uwagi:
- pod względem kibicowskim poczyniliśmy znaczny krok naprzód, wszak jeszcze kilkanaście lat temu obserwatorzy łacniej byliby nie oburzeni, lecz zawstydzeni, i nie tym że w nas rzucano, a tym, że to my rzucaliśmy
- niebezpieczny to pomysł, żeby granica pomiędzy dokończeniem meczu a walkowerem była wyznaczona celnością oka osobnika rzucającego, przecież gdyby tylko któraś z petard wylądowała na głowie Tytonia, islandzki arbiter nie dałby gospodarzom kolejnych szans do doprowadzenie swojego zachowania do względnego porządku
- nasi reprezentanci zachowali się w sposób należyty, nie próbując zaogniać sytuacji, schodzić z boiska czy wzmagać presji na arbitrze, aż tak słabi, żeby żebrać o trzy punkty przy zielonym stoliku, jednak na szczęście nie jesteśmy
(gawin, 8.09)
Afera?
Przez polski piłkarski światek przetoczyła się informacja, iż Danijel Ljuboja został zatrzymany przez stołecznych policjantów za jazdę „pod wpływem”. No cóż, przypadłość o tyle naganna, co nagminna w naszym pięknym kraju. Z tym, że tubylcy raczej "walą krajówkami” z prędkością 120/h (często wioząc rodzinę), a Serb wracał do domu mając we krwi 0,4 promila. Niestety o ile jazda po kieliszku wina, czy kuflu piwa jest dozwolona we Francji, czy Niemczech (poprzednie kraje, w jakich występował Ljubo) o tyle w naszym surowym państwie już nie. Niestety napastnik naszej drużyny dowiedział się o tym fakcie już od panów w mundurach. Oczywiście nie pochwalam łamania prawa przez zawodnika Legii Warszawa, ale czy aby na pewno mamy do czynienia z aferą? Muszę przyznać, że mam spore wątpliwości.
(Monrooe 07.09)
Na łatwiznę
Parlament czeski pracuje nad ustawa o imprezach masowych i niestety dla czeskich kibiców nie wybrał drogi chrześcijańskiego miłosierdzia . Wręcz przeciwnie, "idzie na łatwiznę" zaostrzając kary. I tak przykładowo:
- Za zakręcie twarzy przed i na imprezie masowej uniemożliwiającej identyfikację 10000 koron (ok. 1600zł).
- Za wybryki chuligańskie 2 lata pozbawienia wolności.
Czekam na pierwsze protesty, bojkot meczów brak dopingu, a może jednak rodacy autora przygód Szwejka wpadną na bardziej oryginalne pomysły?
(Senator 06.09)
Przykład
Kłopoty z wagą (własną) to w naszych czasach rzecz powszednia. Wystarczy wyjść na ulicę i rozejrzeć się wokół. Ba, są i tacy, którzy nawet i tego nie muszą, wystarczy szybki rzut oka w lustro (sam należę do tej grupy). Z tym, że zbyt duża waga nie każdemu przeszkadza w wykonywaniu obowiązków wobec pracodawcy. Jest jednak spora grupa dla której nadwaga to spory problem. Tak, tak, myślę oczywiście o piłkarzach. Oczywiście pamiętam takich którym to nie przeszkadzało, choćby mój ulubiony Hristo Stoiczkov, albo na równi podziwiany George Hagi, o „Boskim” Diego Armando Maradonie również nie wypada zapomnieć w tej wyliczance. Bliżej, na naszym własnym podwórku możemy obserwować „grubaska” Andradinę, patrząc na jego grę możemy tylko domniemywać jak by to było gdyby nie „balast” jaki dźwiga, ale do gry 38-letniego Brazylijczyka i tak przyczepić się za bardzo nie da.
Jednak u znacznej większości te zbędne kilogramy maja spory wpływ zarówno na dyspozycję jak i na formę sportową, a co za tym idzie, wykonywana przez nich praca nie jest na takim poziomie jakiego oczekuje pracodawca, czy choćby kibice tej czy innej drużyny. Niestety zawodnicy biegający po naszych ligowych boiskach jakby niezbyt przejmowali się tym problemem, Maciej Iwański zdawał się nie zauważać swojego największego „atrybutu”, Rafał Murawski gra ze swoim balastem od lat, zaś Miroslav Radovic za nic ma swoje boczki. A przecież to tylko niektórzy z rodzimych „milusińskich”, niestety forma wszystkich tych zawodników pozostawia wiele do życzenia.
O dziwo okazuje się, że z podobnym problemem boryka się jedna z największych gwiazd światowej piłki. Z tym, że… jakże inne jest podejście Wayna Rooneya (bo o tym futboliście mowa) do zaistniałej sytuacji. Podczas gdy nasi borykają się ze swą przypadłością latami, gwiazdor Manchesteru United postawił sprawę jasno:
- ”- Na początku lipca, kiedy wróciłem do Manchesteru do urlopie zdawałem sobie sprawę z tego, że przybyło mi parę kilo. Kiedy jednak stanąłem na wadze i zobaczyłem wynik, byłem w szoku” - przyznał Rooney.
- Okazało się, że od końca sezonu przytyłem aż 7 kilo! Szybko przypomniałem sobie, że wypiłem kilka piw, a mam tendencję do tycia. Na przykład Ryan Giggs to same kości i mięśnie”.
- Razem z klubem opracowaliśmy już dla mnie program, który pozwoli mi wrócić do normalnej wagi. Jestem napastnikiem i muszę dużo pracować na boisku - zapowiedział Rooney.
No cóż przydałoby się aby nasze rodzime gwiazdki brały przykład od najlepszych zamiast taplać się we własnym sosiku. Profesjonalizm, dla niektórych kompletnie obce słowo, zupełnie nie korelujące z piłką nożną.
(Monrooe 06.09)
Niemiecki nieporządek
U nas "latające staniki", a u naszych zachodnich sąsiadów i zbity tłum stojący na trybunach, udrożnionych wyjść ewakuacyjnych nie widać i te okropne sektorówki i nawet race się zdarzają, ewidentny przykład braku porządku, o bezpieczeństwie nie wspominając. Ech, przydałby się Niemcom, skrupulatny i troskliwy taki wojewoda Kozłowski! Co prawda i wśród rodzimych szeregów fanów, na "kibicowskie obyczaje z Bundesligi" kręcą niekiedy, niektórzy nosem, ale czy aby to nie jest wskazówka na kierunek poszukiwania kompromisów i dla jednych i dla drugich.
Idylla to nie jest, ale co by nie powiedzieć, frekwencja na trybunach najwyższa, rekordy w sprzedaży karnetów ustanawiane.
Wikipedia/LSOSL
YouTube.com
Borussia.com
(iocosus, 05.09)
Trybun podniecenie
Tylko czy po strzelonej bramce Żyro, czy Furmana?
Weselne discopolo
Ekstraklasa SA ze względu na brak awansu Legii do fazy grupowej Ligi Europejskiej zmieniła termin derbów Warszawy. Mecz Legii z Polonią odbędzie się w piątek 21 września. Początek o 20:30.
Jak podpytał Rosół Gołębia w 1 na 1 w C+ , na sobotę 22 września planowany jest ślub piłkarza Polonii. Młodej Parze wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia, ale oby wesele było okazją do poprawy minorowych nastrojów po derbowym piątku.
(iocosus, 04.09)
Escobar i Escobar
TVP nie przeprowadzi transmisji z meczów reprezentacji, ale dziś we wtorek 4 września w TVP Sport o 20:45 zaprezentuje ponoć bardzo ciekawy dokument z historii futbolu. "The two Escobars" (105 minut, prod.USA) opowiada o zależnościach i powiązaniach kolumbijskiej piłki i karteli narkotykowych.
Andrés Escobar (ur.13 marca 1967 ) – piłkarz, obrońca reprezentacji Kolumbii. Był zawodnikiem Atletico Nacional Medellin, z którym w 1989 wywalczył Copa Libertadores. Uczestniczył w Mistrzostwach Świata 1990 we Włoszech oraz Mistrzostwach Świata 1994 w USA, gdzie strzelił samobójczego gola w meczu z gospodarzami turnieju. 2 lipca 1994 roku, Andres Escobar wybrał się na obiad do jednej z restauracji w kolumbijskim mieście Medellin. Po opuszczeniu lokalu, został otoczony przez trzech mężczyzn. Jeden z nich wyjął pistolet i wystrzelił w stronę kolumbijskiego obrońcy, śląc w stronę piłkarza 12 kul. Prawdopodobnie zabójca w trakcie strzelania krzyczał "gol, gol, gol". Ranny Escobar zmarł natychmiast po zawiezieniu do szpitala.
Motywem zbrodni był "odwet" za strzelonego gola samobójczego, który ostatecznie zminimalizował szanse reprezentacji na awans do fazy pucharowej Mundialu w USA, choć również niektórzy doszukują się innych kwestii – także zemsty za stracone pieniądze u bukmacherów.(wikipedia)
Pablo Escobar (ur. 1 grudnia 1949, zm. 2 grudnia 1993) – kolumbijski baron narkotykowy, który stał się jednym z najbogatszych ludzi na świecie dzięki przemytowi kokainy do USA i innych państw. Według rządu USA i Kolumbii, mediów i opinii publicznej, był jednym z najpotężniejszych, a jednocześnie najbardziej bezwzględnych i brutalnych dealerów narkotykowych w historii. (wikipedia)
(iocosus, 04.09)
Doceniony Zbozień i żółw Żewłak
Damian Zbozień w trzecim meczu obecnego sezonu grał na trzeciej pozycji w Piaście Gliwice. Po środku i lewej stronie obrony, przyszła kolej na prawą flankę defensywy. Po meczu zeszłotygodniowym przeciwko "miedziowym" nie zebrał pochlebnych recenzji mimo asysty przy golu dla Piastunek, tym razem dziennikarze Canal+Sport wybrali "Ciupagę" do jedenastki koleiki, notabene znalazł się w niej również Michał Żyro.
Gwoli sprawiedliwości, jeżeli tydzień temu twierdziłem, że Damiana, Pawłowski objeżdzał jak dzieciaka, to jak dziś powinienem postapić opisujac zachowanie doświadczonego Żewłaka i przy stracie bramki i zaskakujaco łatwym okiwaniu przez Demjana, i pod koniec pierszej połowy gdy ograł go Adamek i w końcu gdy Bucko po rogu znalazł się powyzej 5 metra na wprost bramki kompletnie nie obstawiony?
(iocosus, 04.09)
Racjonalista
Radosław Mroczkowski - trener Widzewa po trzeciej wygranej swojego zespołu: "Trochę się narobiło ciekawych rzeczy. Znów będzie o czym mówić i pisać (..) W naszej grze były dobre momenty, ale dużo też słabych, szczególnie w drugiej połowie. W niektórych działaniach byliśmy chaotyczni. Bałem się, że w końcówce meczu możemy sobie zrobić krzywdę.(...) Cieszymy się, że jest przerwa, bo będziemy mogli popracować nad wieloma elementami. W naszej grze jest jeszcze sporo mankamentów.
Co powie pan tym fachowcom, którzy mimo wygranych Widzewa mówią, że i tak jest głównym kandydatem do spadku?
- Mają prawo tak mówić. Ani mnie to nie irytuje, ani drażni. Śmieję się z tego(...) A tak na marginesie, to może nawet dobrze, że tak mówią... Niech sobie szukają odpowiedzi. (Sport.pl)
Jeżeli nawet Widzewowi prorokowano spadek, to po trzech kolejkach 1/10 sezonu "dzieciaki Mroczkowskiego" w obliczu takich założeń, swój plan minimum wypełniły już prawie w 1/3. Z trzydziestu punktów zwyczajowo niezbędnych do utrzymania, zgromadziły już niemal trzecią część.
(iocosus, 04.09)
Zwycięskie duety
Rok temu na krajowych, ale i nie tylko bo również i na europejskich boiskach, zgraniem, zrozumieniem, szukaniem się na murawie, imponowała nasza doświadczona para: Ljuboja z Radovicem. Obecnie na ligowej arenie prezentują się nowe duety, tym razem młokosów nadających ton swoim druzynom. W Poloni Warszawa - Wszołek z Teodorczykiem, w Górniku Zabrze Milik z Olkowskim, a świetlaną przyszłość przepowiada się widzewiakom, Rybickiemu z Mariuszem Stępińskim.
(iocosus, 04.09)
Złośliwy Sobiech
Niezłego psikusa sprawił mi Artur Sobiech. Po meczu z Estonią widziałem w nim nieudacznika, dla którego nawet słabiutka reprezentacja Polski to zdecydowanie zbyt wysokie progi. Tymczasem Sobiech znienacka zaczął strzelać dla Hannoveru bramkę za bramką, najpierw zachodząc za skórę Śląskowi Wrocław, a potem Wolfsburgowi.
Bramki z Wolfsburgiem co prawda z gatunku 'lis pola karnego', sam też pewnie umiałbym tę nogę / głowę tak dostawić, no ale jednak dwie bramy w meczu Bundesligi to już nie żarty! Gdyby taki dublecik zaliczył Robert Lewandowski, 'ochom' i 'achom' nie byłoby końca.
Na pociechę pozostaje mi fakt, że podobną do mojej oceną przydatności Sobiecha do reprezentacji wykazał się trener Fornalik, który snajpera Hannoveru do kadry nie powołał, powołał za to 'Sagana' i Piecha. Trochę głupio wyszło.
(gawin, 3.09)
Zepsuta młodzież
Paweł Janas, były „narodowy selekcjoner” przedstawiając swoje przemyślenia na temat młodych polskich piłkarzy grzmi: „Nie myślą o podnoszeniu swoich umiejętności, tylko co mogą kupić za swoje pensje. Młody piłkarz gdy podpisze kontrakt to wylicza co może sobie kupić za wypłatę (...) Pierwszą rzeczą jaką przeważnie nabywa jest samochód, często luksusowy, na który udaje się na podryw. Może w nim jeść, spać, bo najważniejsze dla niego jest powodzenie u dziewczyn. Piłka schodzi na dalszy plan”. (Fakt) Niby to prawda, trudno się spierać, kto jak nie człowiek, który przy piłce spędził prawie całe swoje edukacyjne i zawodowe życie, może lepiej znać mentalność piłkarzy.
Sekunduje Janosikowi Ryszard Komornicki obecny trener FC Luzern: „Ja podziwiam siatkarzy… I to nie dlatego, że oni mają jakieś wyniki, że wygrali Ligę Światową. Nie. Po prostu, jak słyszę ich w wywiadach, to w porównaniu z piłkarzami, to jest wyższa uczelnia i przedszkole. Bo czego chce polski piłkarz? Długiego kontraktu i jak najmniej trenować. Kopnie dwadzieścia metrów obok bramki i uważa, że nieźle uderzył. Kiedy przyszedłem do Górnika i zobaczyłem tę drużynę… Naprawdę, wspaniała. Tylko nie do piłki. (...) Powiem szczerze, jak wchodziłem do szatni, robiło mi się niedobrze. Tyle było tam negatywnej energii.(...) Powiem to po raz kolejny, ale żyjemy w świecie pogoni za pieniędzmi.” (Weszło)
Tylko, czy to przypadłość nasza tubylcza, zaściankowa, czy też może jednak trochę i bardziej uniwersalna i obowiązująca od czasów gdy za kopanie skórzanej kuli po zielonej trawie, młodzi ludzie zaczęli otrzymywać wynagrodzenie wielokrotnie przewyższające pensje swoich rodziców, a tak już było i za czynnej kariery zawodniczej Janasa z Komornickim.
Frank Lampard uderza w jakby znajome tony: „Młodzi piłkarze mają pieniądze, drogie auta, kosztowności, minimum dwa telefony komórkowe. Jeśli któryś z nich kupi sobie najnowszego Range Rovera, wszyscy natychmiast idą w jego ślady - powiedział w wywiadzie dla "Timesa" 34-letni Lampard. 91-krotny reprezentant Anglii dodał, że winę za tę sytuację ponoszą władze bogatych klubów, które nie szczędzą środków, aby jak najszybciej pozyskać najzdolniejszych zawodników. Ci z kolei, zamiast podnosić swoje umiejętności, opuszczają się w treningu i wielokrotnie są na bakier z dyscypliną.” (PAP)
Mhm, dobrze, że wzorem Janosika nie dodawał, że te wypasione bryki służą do podrywu, bo tu młodzi i nestora niedoszłego „sir” Ryana Giggsa i ojca rodziny, kapitana reprezentacji Johna Terrego mogliby podać jako wątpliwy przykład dyscypliny moralnej, raczej dowód mało wyszukanej tezy – głowa siwieje, dupa szaleje.
Odnośnie swojskiego uganiania się za panienkami w odległych latach, niecenzuralny Paweł Zarzeczny podaje na podorędziu następującą dykteryjkę: „W dawnej kadrze taka impra uznana byłaby co najwyżej za średnią. Najbardziej zabawny wyczyn kojarzy mi się z meczem reprezentacji w Brazylii. Hotel nad morzem, dziewczyny po pięć dolarów, można brać „na pokój” i płacić hurtowo, przy wyjeździe. No i mija sympatyczny wyjazd szkoleniowy, zespół w autokarze na lotnisko, a biegnie ktoś z recepcji – „pokój 405 nie zapłacił rachunku!”. Wszyscy tak patrzą po sobie – popłacili, zresztą grosze jakieś niewarte uwagi. I kto mieszkał w tym 405? Selekcjoner. Cichacz taki. I zawstydzony publicznie – musiał po te 20 dolarów za cztery panienki sięgnąć…” (Weszło)
Prawda, czy bujda, nieważne, bo znajomość mentalności, klimatu, otoczki w „tych kwestiach” raczej już realna, albo wysoce uprawdopodobniona.
Tak więc nie w tym rzecz, że młody chłopak ugania się za dziewczynami, chce im zaimponować czym może, tego stanu rzeczy, starego jak rodzaj ludzki nic nie zmieni, natomiast jeżeli i Ryszard Komornicki zauważa: „Wiadomo, że są młodzi, że o jedenastej nie kładą się do łóżek, czasem pójdą gdzieś zabalować. Ale później to trener świeci oczami, że taki jeden z drugim pił do trzeciej w nocy. Pewnie, że pili – tak było, jest i będzie. Tylko, że ci zawodnicy nie czują wagi sprawy. Każdy chciałby mieć jak najlepiej, każdy chciałby rządzić, ale nikt nie weźmie na siebie odpowiedzialności.” – to uświadamiać te kwestie, wagę sprawy, jest właśnie rolą i podstawowym zadaniem trenera, a nie marudzenie i wylewanie własnych żali na „niedobrą młodzież” niczym baba pod kościołem!
(iocosus, 02.09)
Prace trwają
We wrześniu zeszłego roku, w złości wywołanej decyzją Polsatu o transmitowaniu meczu z PSV w Eindhoven jedynie w kodowanych kanałach cyfrowych, popełniłem skargę do KRRiT. Swoje racje zamieściłem na starym blogu, nie będę już powtarzał się w tym miejscu.
Po niemal roku - uwaga - otrzymałem oficjalną odpowiedź! Bez wdawania się w szczegóły, KRRiT nie widzi podstaw do karania Polsatu, ponieważ Liga Europy to nie to samo co zapisany w ustawie Puchar UEFA.
To było akurat dość oczywiste. Co jednak jest naprawdę ciekawe - pismo stanowi, że KRRiT ma prawo, w drodze rozporządzenia, określić inne wydarzenia sportowe, które mogłyby podlegać przedmiotowym regulacjom ujętym w ustawie. Dlaczego KRRiT przez bite dwanaście miesięcy nie korzysta ze swoich prerogatyw i nie naprawia ewidentnej luki w polskim ustawodawstwie, jaką jest odnoszenie się do nazw nieistniejących rozgrywek, pismo już nie informuje.
Na pociechę odpowiedź konkluduje, że 'trwają prace' nad nową ustawą o radiofonii i telewizji, co może przynieść rozwiązanie kwestii będącej przedmiotem skargi.
Szczęście, że żadna polska drużyna tym razem nie weszła do fazy grupowej Ligi Europy. Prace mogą sobie w spokoju trwać, a kolejni właściciele praw do transmisji nie mają okazji do tego, żeby grać na nosie polskim kibicom.
(gawin, 1.09)
Wygląda na to, że Czesi poszli drogą wyznaczona już przez największych. Najpierw dokręcić śrubę a potem systematycznie luzować, ale już z przyzwyczajeniami pro prawnymi.
@ Garm
Niestety, nie tak łatwo o dostęp do Blizzard'a, może więc przybliżysz nam wszystkim o czym była mowa ?
Obejrzałem, warto było. Bardzo mocna rzecz.
W nawiązaniu do wpisu iocosusa, samych siebie przeszli fani Dusseldorfu. Rany, u nas jakieś perwersyjnie skomplikowane hasła typu Chcemy Wszędzie Dojeżdżać Punktualnie, a tam prosto z mostu takie kwiatki