- Kategoria: Wokół boiska
Do przerwy 2:2
Wynik pierwszej odsłony pucharowego dwumeczu ze Sportingiem Lizbona na pewno nie jest dobry. Nie czarujmy się, bramkowy remis stawia nas w arcytrudnym położeniu przed rewanżem na Estádio José Alvalade. Nie możemy jednak zapominać o tym, że w tym sezonie z takich opresji już przecież wychodziliśmy.
Wynik jest sprawiedliwy, ale jeżeli ktoś może mówić o tym, że dopisało mu w tym meczu szczęście - są to zawodnicy i trenerzy Sportingu.
Legia została ustawiona na Sporting w sposób idealny, biorąc pod uwagę nasz aktualny potencjał ludzki i charakterystykę przeciwnika. Obserwując kolejne przegrane boje Sportingu z Lidze Zon Sagres, należało liczyć na dokładnie taki przebieg czwartkowego meczu, z jakim mieliśmy do czynienia od pierwszego gwizdka sędziego Juga. Nikogo nie powinno dziwić, że trener Skorża chciał widzieć Legię przyczajoną, rozbijącą zalążki ataków Sportingu w środku pola, cierpliwie wyczekującą na swoje szanse, które przy przeciwniku grającym tak niefrasobliwie w defensywie, musiały prędzej czy później przyjść.
Czego zatem zabrakło do szczęścia? Dwóch elementów z zakresu piłkarskiego rzemiosła.
Po pierwsze skuteczności, którą wykazywali się zawodnicy Bragi i Marítimo, ostatni ligowi pogromcy Sportingu. Kiedy w meczach tych drużyn napastnik gospodarzy dochodził do sytuacji 'sam na sam' z bramkarzem Rui Patrício, nieuchronnie padała bramka. Lima, bach, 2:0 dla Bragi. Danilo, bach, 2:0 dla Marítimo. Przeciwnik na klęczkach. My zmarnowaliśmy aż dwie najlepsze okazje bramkowe z możliwych, z każdą z nich ryzykując ziszczenie się wiadomego piłkarskiego porzekadła o 'mszczących się' sytuacjach.
Po drugie do szczęścia zabrakło nam konsekwencji w grze defensywnej. Może ogrania, może rytmu meczowego, może zwykłej determinacji, by za żadną cenę nie dopuścić przeciwnika do sytuacji strzeleckiej. Wydaje się, że Michał Żewłakow mógł lepiej obliczyć lot piłki przy pierwszej bramce dla Sportingu, wydaje się również, że Kuba Wawrzyniak nie powinien tracić André Santosa z pola widzenia w ostatnich minutach meczu.
Ale taki jest futbol, tu diabeł zawsze tkwi w szczegółach.
Zbieranienie indywidualistów, jaką obecnie jest Sporting, mogliśmy przeciwstawić konsekwentną, świetnie zgraną maszynerię, jaką bywaliśmy jesienią. Niestety, wraz z odejściem Borysiuka, z kontuzją Rado, z 'zaginięciem' Ljuboji, nasze szanse na skorzystanie z akurat tego oręża wyraźnie zmalały.
Piłkarsko jesteśmy słabsi od swojego jesiennego alter ego - co do tego nie ma dwóch zdań. Ale czy musimy być słabsi od Sportingu? Niekoniecznie. Trochę więcej wiary w siebie, trochę więcej sportowej złości - a jeszcze nie wszystko stracone.
Powalczmy Panowie w tej Lizbonie!
Nie "mogliśmy przeciwstawić konsekwentną, świetnie zgraną maszynerię", tylko "przeciwstawiliśmy"! Sporting przez większość meczu nie istniał właśnie dzięki takiej konsekwentnej grze. Legia w destrukcji zagrała bardzo dobry mecz. Niestety, niemożliwym jest grać w ten sposób przez 90 minut a że piłkarze Sportingu sroce spod ogona nie wypadli, więc wystarczyły im 2 sytuacje.
Czy jesteśmy słabsi niż na jesieni? Nie. Raczej jesteśmy kompletnie nieograni. To był pierwszy poważny pojedynek po przerwie zimowej i to było widać. Było też widać brak skutecznego napastnika, którego od kilkunastu tygodni domagał się Skorża. Niestety, widać wyraźnie, że zarząd położył tzw. laskę na obecną edycję LE. Ja się nawet po części zgadzam z takim traktowaniem tych rozgrywek - ewentualny awans może Legii przynieść więcej szkody niż pożytku.
A tak na koniec, wszystkim tym, którzy są niezadowoleni z wczorajszego meczu polecam zajrzeć do archiwum i zobaczyć co pisali zaraz po losowaniu.
Wynik nie jest zły, irytuje w obliczu niewykorzystanych szans, ale wszystko rozstrzygnie się w Lizbonie, nic nie jest zaprzepaszczone, gdyby dyspozycja drużyn pozostała na tym samym poziomie, to o dziwo mozna by się pokusić nawet o kuriozalne i prowokujące twierdzenie, że to legioniści będą faworytami. Indywidualne umiejętności piłkarzy portugalskiej drużyny są niebanalne, próbkę nam zapodano, przy drugiej bramce, uffff, ale jako zespół to Legia prezentowała się lepiej, w tym należy szukać argumentów do optymizmu.
Jezeli lizbońskie lwy się nie zorganizują, a indywidualnym zagrywkom zostaną przeciwstawione dobrze funkcjonujące formacje, nie powinno być źle, chociaż w brodę sobie pluć należy, że gdy zwierzak był nieco ospały, zdezorientowany, to w Warszawie go nie ustrzelono, okazje były, celnego oka, spokoju, wyrachowania, zabrakło.
Mam też takie nieodparte wrażenie, że cztery lata temu, Żewłak podskoczyłby o te cztery centymetry wyżej i bramki by nie było. Tym uważniej będę obserwował poczynania Zbozienia w Bełchatowie, moja idea fix na legijną przyszłość to przypominam Jędza i Zboziu na środku defensywy! Wracając do czwartku, to niestety Kosa została jakby lekko stępiona w twardym boju, Rzeźnikowi agresja i odbiór piłki mogą nie wystarczyć do efektywnej gry w środkowej strefie, za to renesans formy z pewnością był udziałem Ivicy Vrdoljaka, Ljuboja pokazał standard z ubiegłorocznej jesieni, nie trenując, kreuje w meczu największe zagorżenie dla przeciwnika, gdyby wykorzystał okazje, nosilibyśmy go na rękach.
Janusz Gol ma tą przypadlość, że meczem w Bukareszcie z Rapidem, wytyczył sobie pułap mozliwości jaki może prezentować, oczekiwania wobec niego uwzględniam podług tamtej miary, a zatem, choć bramkę strzelił, to mnie nie zachwycił. Michał Żyro świetnie zagrał klepę z Portugalczykiem i wyszedł na czystą pozycję, o brak zimnej krwi pretensji nie mam, ale że w drugiej połowie spuścił z tonu, już tak.
Rewanż moim zdaniem zapowiada się frapujaco, tak jak i ustawienie, które Skorża by w jaskini lwa mecz wygrać zapoda.
Andrzej pełna zgoda, gdybyśmy w dyspozycji, którą zaprezentował Sporting spotkali się z nim jesienią, w pełni ograni, powieźlibyśmy ich, nie mam wątpliwości, tyle tylko, czy teraz my szybciej odzyskamy czucie i pewność gry, czy też Sporting szybciej, na nowo, pod nowym przewodnictwem szkoleniowym się zorganizuje.
Mam dokładnie takie samo podejście. Mecz pokazał, że forma jest ok, przeciwnicy w lidze o niebo słabsi niż Sporting (pomimo jego problemów)Zagraliśmy dobry mecz i to się liczy. Zagramy dobry w Lizbonie to będzie jeszcze lepiej a czy awansujemy ? nie wiem, na prawdę mnie to aż tak nie ekscytuje. Być może to błąd ale ja liczę na regularność a nie pojedyncze wyskoki, dlatego teraz skupiam się na Zabrzu i meczu z Górnikiem. Jestem przed nim niepoprawnym optymistą po tym co zobaczyłem w czwartek. Mimo kilku mankamentów (z brakiem Rybusa na czele)
A swoje o meczu i tak nabazgrole
W odróżnieniu od Was, będę się rewanżem frapował, dla mnie to nie "ryćka" i będę skakał do góry, gdyby okazało się, że czeka nas konfrontacja z "Obywatelami".
Pewnie, że zasiądę z wypiekami przed telewizorem i będę się emocjonował występem w słonecznej Portugalii. szczególnie, iż uważam że gdybyśmy wczoraj grali na "normalnej" murawie (czy choćby takiej jak w Krakowie) to wynik byłby zdecydowanie korzystniejszy. W rewanżu mam nadzieję na potwierdzenie mojej tezy, stad emocje pewnie będą na wysokim poziomie. Nie oczekuję jednak zwycięstwa, albo jeszcze inaczej nie uważam tego za obowiązek. Zdaje sobie sprawę z siły tego "słabego" Sportingu i dopuszczam do siebie możliwość "potknięcia" się na tym rywalu.
Zgadzam się z argumentem o nieograniu. Dorzuciłbym stan boiska bo, co prawda, i Sporting by się lepiej czuł na normalnej płycie, ale Legia też woli grać w piłkę jak ma się pewność, że piłka nie będzie stawać albo podskakiwać w nieznanych kierunkach albo że zawodnik będzie mógł sprawnie zmienić kierunek biegu.
No i chyba jednak najważniejsza rzecz - brak Radovica. Nie jesteśmy i pewnie długo nie będziemy zespołem (a zresztą - są takie?), w którym nie będzie odczuwalny brak najlepszego zawodnika. Do tego dochodzi "oczywista oczywistość", że bez Rado kolejny nasz kluczowy zawodnik traci połowę wartości (choć sytuacje sam na sam mógł Ljubo wykorzystać nawet pod nieobecność ulubionego kolegi).
Jeśli zaś chodzi o stosunek do Ligi Europy - niewątpliwie najważniejsza jest liga. Ale chyba nie byłbym kibicem, gdybym nie liczył na awans. Z drugiej strony mam coś z podejścia Andrzeja, bo wczoraj na minutę przed bramką na 2-2 pomyślałem sobie, że nawet jak się w Lizbonie nie uda to przynajmniej będziemy mieli zwycięstwo do rankingu
Co do braku rado to ewidentnie był on odczuwalny, Żyro tym razem nie uniósł odpowiedzialności występu na poziomie Ligi Europy. Natomiast jestem bardzo zbudowany występem Ljuboji. facet gra bez przygotowania, z boląca pachwiną a i tak jest jednym z najlepszych na boisku. Wczoraj świetnie zastąpił Radovicia, widząc braki u młodego "Żyrko" ustawił się właśnie w tym rejonie boiska w którym grywa "Radko", kilka jego podań z tego sektora boiska było wybornej marki.
Mnie Sporting nie zachwycił . Jeśli nic nie zmieni szansa w Lizbonie jest tyle tylko że prócz umiejętności będzie potrzebna odrobina zwykłego farta. Tego w Warszawie Legii zabrakło.
Stawka jak wszyscy wiemy jest niebagatelna, wszak mistrz to....ale po kolei.
in plus:
I. Świetna gra Danjiela Ljuboji, wielu obawiało się o formę naszego napastnika. Nic dziewneo sam zastanawiąłem się nad tym czy bez treningów w okresie przygotowawczym Serb podoła. Już wiemy podoła, mało tego moim zdaniem jego forma nadal zwyzkuje. Znow zadziwiał dryblingami, podaniami i...walką w naszej przedniej formacji.
II. Powrót kapitana. Na prawdę bardzo dobre zawody Ivicy Vrdoljaka. Wygląda na to, że odejście Borysiuka służy Chorwatowi. Wczoraj doskonale przewidywał ruchy przeciwników, zaliczył mnóstwo przechwytów, świetnie wyprowadzał piłkę i co najważniejsze zaliczył bardzo mało strat.
III. Rzeźniczak na defensywnym pomocnik. Może jeszcze trochę na wyrost, wczoraj miał proste zdanie przerywania akcji ale z tego obowiązku sumiennie się wywiązywał. Aż dziw bierze, że sędzie nie nagrodził jego "sumienności" zasłużonym żółtym kartonikiem. Brawo Kuba i czekam na więcej.
IV. Gra taktyczna zespołu. O tej przygotowanej prze trenera na Sporting mogę mówić o samych superlatywach, o jej realizacji przez samych zawodników tak samo. gra indywidualna to co innego ale ta zespołowa wyglądała super.
in minus:
I. Ogromna różnica w grze drużyny z Rybusem i bez. Wiedziałem, że odejście naszego lewego skrzydłowego to spore osłabienie ale to co zobaczyłem wczoraj to...szok. Oby nasz Szkocki Hiszpan okazał się godnym zastępca "Rybki", w przeciwnym razie może być ciężko.
II. Jakub Kosecki. Niestety dobra gra w sparingach a poważna piłka to dwie rożne sprawy. Wczoraj przekonał się o tym młody skrzydłowy Legii. Nie ma co się oszukiwać jego występ to dramat. Mały ale zawsze.
III. Michał Żyro. Do momentu okazji bramkowej na prawdę super. Niewykorzystanie 100% szansy na gola bardzo zdeprymowało Michała. O ile w defensywie nadal harował jak wół to w ataku już nie był tak widoczny. Jego obowiązki przejął Danjiel Ljuboja i..zaprezentował się świetnie (ale o tym już pisałem)
IV. Jakub Wawrzyniak i...Marcin Komorowski. "Wawrzyna" broni bramka ale to co wyprawiał w defensywie (a raczej to co wyprawiali z nim rywale)budzi we mnie największe lęki. Reprezentacyjnym obrońca nie powinni kręcić jak wiatrakiem, Kubą kręcili. Niestety tym razem nie bardzo mógł liczyć na solidnego dotychczas "Prezydenta". Bez owijania w bawełnę słaby mecz "Komora"
V. Artur Jędrzejczyk. trochę smutne ale tym razem "zapatrzył" się na Wawrzyna. Emiliano Insua robił na swoim skrzydle co chciał, obiegał, ogrywał i wyprzedzał Artura. ten jakby nie bardzo wiedział jak sobie z nim radzić. Ukoronowaniem słabego występu mogła być bramka dla przeciwników. Na szczęście (dla nas i samego Jędzy) Insua strzelił minimalnie obok słupka.
IV. Jeśli wymieniłem kiepską grę trzech obrońców to... trzeba powiedzieć sobie jasno. Defensywa zagrała bardzo...przeciętnie. Nie może być zresztą innej oceny jeśli słabo grający rywal strzela nam dwie bramki. Pod tym względem ten mecz przypomniał mi nieco potyczkę z Brondby Kopenchaga. Jak ruszyli to strzelili i co z tego, że byliśmy lepsi, jak na koniec zostaje smutek i żal niewykorzystanej szansy.
Jak widać o ile było kilka mocnych pozytywnych akcentów to było tez kilak negatywnych. Jest więc co poprawiać przed kolejnymi spotkaniami. Niemniej jednak patrzę z optymizmem na mecze w naszej rodzimej lidze. Oczywiście wszystko zweryfikuje boisko. Pierwszy poważny test już w Zabrzu, Znów na zmarzniętym boisku, znów w warunkach sprzyjającym obronie. trochę boję się, że aura może w tym roku mieć duży wpływ na rozstrzygnięcia końcowe w lidze.