A+ A A-

Zezem. Luna? cz. 4

Dążenie do wielkości.
Oddajmy głos Wayne Rooneyowi:

"To niesamowity człowiek i trener. Trafiłem do drużyny jako młody chłopak, nie tylko zresztą ja. Przy SAF czuliśmy się jak wielcy mistrzowie". Sam SAF  przy ocenie Davida Beckhama wskazał na metodę jaka do tego prowadziła, a tym cudownym lekiem była ciężka praca. Mówił on: "David Beckham jest najlepszym strzelcem na wyspach nie ze względu na talent, ale dlatego, że trenuje z bezwzględną pilnością, która znakomitej większości mniej utalentowanych piłkarzy nawet nie przyszłaby do głowy". I znowu cytat z SAF: "Wygrywanie to część mojej natury, nic innego się dla mnie nie liczy. Nawet kiedy nie mogłem wystawić 5 zawodników dalej liczyłem na zwycięstwo. Umiem podejmować ryzyko i przy niekorzystnym wyniku mówiłem 'bez paniki'. Byłem przygotowany na stratę kolejnych bramek jak ruszymy do przodu, ale tylko to mogło dać nam wygraną. Pamiętałem, że czy 1:2 czy 1:3 to nadal 0 punktów. Każdą z moich jedenastek cechowała nieustępliwość". MU miał to do siebie, że potrafił wyszarpywać zwycięstwa w samych końcówkach. Inspirujące rozmowy w szatni i nastawienie taktyczne odmieniały oblicze zespołu, ale to nie wszystko. Kiedy zespół przegrywa trener daje proste instrukcje - ruszamy do przodu. SAF oczekiwał agresywności i systematyczności w grze. Jego piłkarze ciężko pracowali na treningach nad przeróżnymi sytuacjami. Próbowali się odnajdywać przy grze w 10 lub przy niekorzystnym wyniku na 5 minut przed końcem meczu. Treningi MU to głównie powtarzanie tego samego, skupianie się na własnych atutach i taktyce. Chodziło bardziej o nastawienie psychiczne i przekonanie, że wszystko można jeszcze odmienić. W tym piłkarzom pomaga automatyzm i poczucie, że nie można spoczywać na laurach. SAF zawsze starał się w swoich graczach zaszczepić poczucie wartości i potrzebę dawania z siebie 100% możliwości. Tak, aby się nigdy nie poddawali i stawali się naturalnymi zwycięzcami. Ciężka praca wszystkich doprowadziła do tego, że w zespole nie tolerowano leni, tak samo jak nie tolerowano 'gwiazdorzenia'. Z perspektywy lat tak SAF to ocenił: "Wszystko miało wysokie standardy począwszy od przygotowania do meczu, rozmowach motywacyjnych i taktycznych analizach. Wystarczy spojrzeć na nasze treningi. A trening to prawdziwy manifest tego co widzisz na meczach. Dlatego nie mogliśmy się dekoncentrować, bo chodziło o intensywność i jakość. Dzięki temu faktycznie szliśmy do przodu i rozwijaliśmy się. Mówiłem piłkarzom, jeżeli się poddacie raz i drugi to temu nie będzie końca. Energia i dyscyplina jaką sam miałem przenosiła się na osoby z mojego otoczenia. zaczynałem jako pierwszy na treningu, potem inni nie chcieli być gorsi. Zawodnicy wiedzieli, że są na szczycie i muszą to udowadniać. Byli gwiazdami, ale gotowymi na ciężką pracę. Przerośnięte ego nie musi kojarzyć się z lenistwem. Oni muszą dalej zwyciężać, bo to ich ego łechce. A żeby wygrywać muszą zasuwać. Najlepsi ćwiczyli godzinami po obowiązkowych zajęciach. Często musiałem siłą ściągać ich do szatni. Wiedzieli, że MU to nie jest łatwy kawałek chleba".

Tu moja osobista dygresja. Kiedy nie tak znowu dawno napisałem w kontekście wykonywania zawodu piłkarza zawodowego w klubie Legia Warszawa prze godziną dziennie jako rzecz niedopuszczalną. Spotkała mnie krytyka na zasadzie, co on za głupstwa wypisuje, jakie treningi przez cały dzień, kto to słyszał? Nie tak dawno dla naszych piłkarzy wszystko było ważniejsze: spotkanie z dziewczyną, zakupy, odprowadzanie dzieci do przedszkola, udział w sesjach itp. Kiedy przyszedł trener Berg, normalnością stało się przebywanie w klubie przez cały dzień. W dzisiejszym futbolu nie da się bowiem wyszkolić zespołu taktycznie, przygotować fizycznie  i mentalnie w godzinę czy dwie. Sami piłkarze powinni być tym zainteresowani, bo talent to też talent do ciężkiej pracy. Pamiętam jak sam Kazio Deyna ćwiczył swoje słynne rogale po kilka godzin dziennie po  dwóch normalnych treningach dziennie. Szalenie cieszy, że trener Berg stawia na powtarzalność, głównie poprzez nabycie wysokich umiejętności w taktyce formacji. Widać tego efekty w grze obronnej drużyny. Także trener Sokołowski żartobliwie powiada, że musi chłopaków wyganiać z boiska, bo ćwiczyliby i ćwiczyli i poprawiali i poprawiali. Weszliśmy na dobra drogę rzetelnej roboty. Efekty są kwestią czasu.

Przywódca stada.
SAF był szczególnie wyczulony na problem przywództwa. Jego motto brzmiało: Jeżeli którykolwiek zawodnik wyrasta ponad menedżera to drużyna umiera. A do tego dopuścić nie można. SAF wiedział, że utrzymanie takiego standardu wiązać się musiało z radykalnymi rozwiązaniami. Jeżeli ktoś sprawiał kłopoty był karany. Jeżeli przekroczył granice i nie dawał zespołowi tego na co go było stać żegnał się z Old Trafford. W 2005 roku Szkot podziękował Royowi Keane'owi, kapitanowi, który publicznie skrytykował kolegów za popisy w szatni, rozwiązując z nim kontrakt. Ruuda van Nisterlooya, najlepszego strzelca, sprzedał do Realu za to, że stroił fochy kiedy lądował na lawie rezerwowych. Oddajmy znowu głos SAF: "Czasami znajdujesz się w sytuacji bez wyjścia. Zadajesz sobie pytanie - czy przypadkiem dani piłkarze nie oddziałują źle na atmosferę w szatni i na wyniki. Jednocześnie wchodząc na pole twojej kontroli zespołu. Jeśli tak jest - nie masz wyjścia, musisz się ich pozbyć. Nieważne czy mowa o graczach najlepszych na świecie. W dłuższej perspektywie liczy się tylko dobro klubu. Niektóre kluby tak często zmieniają szkoleniowców z tego powodu, że piłkarze dochodzą do głosu i mieszają, jednocześnie przejmując kontrolę nad szatnią. Ja nie pozwalałem, aby ktokolwiek poczuł się silniejszy. MU nie byłby tym MU, jeśli zawodnicy decydowali by o dyscyplinie, taktyce, treningach. Trzeba dać sobie spokój z myśleniem 'czy piłkarze mnie lubią'. Zaskarbisz sobie  ich szacunek jeśli będziesz pracował właściwie. Szacunek wystarczy. Od razu wiedziałem, kto ma zły wpływ na resztę i od razu reagowałem. Niektórzy mówili, że to było impulsywne, a ja twierdziłem, że to było konieczne". Tak. Tylko że SAF zaufano, a przyjęta przez niego metoda okazywała się skuteczna. Nie wiem jak to na dziś wygląda w Legii, ale mam przekonanie,że przyjść musi czas koniecznego wyrywania chwastów. Bo dopuszczenie do sytuacji w której np. trener Białas prosił zawodników, aby chociaż pół godziny przećwiczyli jakiś wariant taktyczny, a ci się nie zgodzili - nie może się powtórzyć. I w tego typu sytuacjach pojawia się dylemat: czy wymienić część drużyny czy zmienić trenera? Na ogół poświęca się trenera. Tylko że wówczas kierownictwo traci kontrolę nad klubem. Zaczyna rządzić ten kto wcześniej wstanie, kto głośniej krzyknie, albo jest bardziej radykalny. Piłka nożna na wysokim poziomie to nie zabawa dla grzecznych panienek, ale ciężka walka o miejsce na arenie. Tę walkę muszą podjąć wszyscy, którym dobro klubu leży na sercu. (cdn.)

Twoja opinia

Nazwa uzytkownika:
Znaczniki HTML są dozwolone. Komentarze gości zostaną opublikowane po zatwierdzeniu. Treść komentarza:
yvComment v.2.01.1