A+ A A-

Dzielić czy nie dzielić?

„To, co się da, Podziel na dwa, Bez namysłu dziel. Uciechy dnia, Do pieca drwa, Życia czerń i biel. Jeśli Ci los Nabije trzos, Nie chowaj go w sienniku, Tylko podziel, podziel, Podziel, podziel, Go na dwa!” – tak chyba podśpiewywali sobie piłkarscy reformatorzy dwa lata temu przygotowując i wcielając w życie reorganizację Ekstraklasy.

Dziś kontynuacja reformy jeszcze o kolejne dwa lata wydaje się przesądzona, kontrowersje i decyzyjne wątpliwości wzbudza „jedynie” podział punktów po 30 kolejkach rundy zasadniczej. Może punktów faktycznie nie dzielić, ale równocześnie wyższy status i atrakcyjność rundy finałowej podtrzymać, nie dewaluując przy tym punktów zdobytych w rundach zasadniczych? Jak tego dokonać? Rozpatrzmy kwestię.

Maciej Wandzel w wywiadzie dla ekstraklasa.org tak recenzuje obowiązujący system ESA37:

„Za Ekstraklasą podsumowanie funkcjonowania systemu ESA37. Jakie są podstawowe wnioski?
System jako całość działa dobrze i wydaje się, iż będzie działał przez kolejne 2 lata. Nota bene rzeczony szef Bundesligi wypowiadał się na jego temat w samych superlatywach. Na dziś nikt nie postuluje powrotu do ESA 30, a zmiana liczby drużyn Ekstraklasy nie jest obecnie możliwa z uwagi na kształt statutu PZPN.
W organizacji piłki ważna jest stabilność i przewidywalność. I tu po ostatnim spotkaniu klubów mogę powiedzieć, że w sezonach 2015/2016 i 2016/2017 sprawa jest raczej jasna. Co potem? Zobaczymy. Mówię tu oczywiście o ESA37 jako całości, a nie o elementach składowych systemu. Zmiany rozgrywek powinny być dokonywane w cyklach kilkuletnich. Tylko wtedy można ocenić ich efekty. Więcej - jeżeli oczekujemy od klubów dostosowania kadry czy przygotowania fizycznego do gry ponad 40 meczów w sezonie - łącznie z Pucharem Polski, nie mówiąc o rozgrywkach europejskich - i one właśnie się do tego dostosowały, błędem byłoby teraz powiedzieć: "czas na zmiany". To byłoby niepoważne.
Właśnie wchodzimy w pierwszy finisz sezonu związany z podziałem na grupy. Już czuć napięcie i walkę wszystkich o każdy punkt. O to nam chodziło.
Co z podziałem punktów po rundzie zasadniczej w przyszłym sezonie?
To trudny temat. Mówiąc żartobliwie, mamy szkołę falenicką i otwocką. Przyznaję, iż większość kolegów z klubów ma dystans do podziału punktów z uwagi na tzw. „niesprawiedliwość” czy też słabszy początek sezonu z uwagi na oczywistą dewaluację punktów. Podział punktów matematycznie uprzywilejowuje drużyny ze słabszym dorobkiem. To są mocne argumenty, ale są też i przeciwne. System z podziałem punktów powstał, aby walczyć z „bezpiecznym środkiem”, a także, aby nie tworzyła się grupa drużyn zdemotywowanych i wynikające z tego ewentualne patologie. Widzę także u części kolegów naturalną obawę o degradację, a system podziału punktów rozszerza liczbę klubów zagrożonych tym ryzykiem.
Tak czy inaczej, decyzja zapadnie w maju. Chodzi mi po głowie, aby przygotować porządną debatę z autorytetami trenerskimi i najlepszymi ludźmi odpowiedzialnymi za sport w klubach i zrobić taki rachunek sumienia. To zresztą pomysł jednego z dziennikarzy sportowych.
Na dziś jednak uczciwie sygnalizuję, iż większość kolegów jest za niedzieleniem punktów.”

Czyli zgodnie z powyższym temat trudny, z wyłaniającą się tendencją, żeby podziału punktów zaniechać. Tylko co na to Zbigniew Boniek,  w maju 2013 roku PZPN wydał wszak następujące oświadczenie:

„W ramach partnerskiego spotkania przedstawiciele federacji potwierdzili, że zarząd PZPN uprzednio akceptował reformę rozgrywek pod roboczą nazwą "ESA-37" wraz z podziałem punktów po rundzie zasadniczej. Decyzja klubów o zniesieniu tego elementu spotkała się z negatywną oceną związku. Podział punktów był czynnikiem istotnie uatrakcyjniającym rozgrywki ligowe. Prowadził bowiem do zwiększenie ilości meczów o stawkę.
Wyeliminowanie podziału punktów tworzy znaczne ryzyko zwiększenia ilości meczów bez znaczenia i bez dodatkowej rywalizacji. Prowadzi to do fiaska reformy. W tej sytuacji Prezes PZPN oświadczył, że zarząd nie zaakceptuje reformy bez podziału punktów. Ponieważ jednak kształt rozgrywek określa Ekstraklasa SA za zgodą PZPN, związek dał władzom Ekstraklasy czas do 17 maja na ostateczną rekomendację. Jeżeli do tego czasu zarząd Ekstraklasy potwierdzi wniosek o reformę z podziałem punktów, to związek zaakceptuje ten wniosek i reforma wejdzie w życie. W przeciwnym razie rozgrywki w następnym sezonie odbędą się w dotychczasowym modelu 30. kolejkowym.”

(http://www.90minut.pl/news/211/news2110852-PZPN-nie-zgadza-sie-na-reforme-Ekstraklasy-bez-podzialu-punktow-po-rundzie-zasadniczej.html)

Wojciech Kowalczyk w Cafe Futbol z 12 kwietnia 2015 roku i aktualnie dowodzi, że bez podziału punktów runda dodatkowa siedmiu meczów jest zbędna! Jak zatem pogodzić wodę z ogniem?

Obecny system z podziałem punktowym po części zasadniczej funkcjonuje rzec można niejako zamiennie z zasadą, w której w siedmiomeczowej rundzie finałowej jest przyznawane 6 pkt. za zwycięstwo i 3 pkt. za remis. Efekt jest identyczny, inaczej tłumacząc, w obecnie obowiązującym systemie gramy 30 spotkań w których za wygraną jest przyznawane 1,5 pkt., a za remis 0,5 i siedem meczów z punktacją: zwycięstwo - 3, remis – 1 punkt. Dlaczego od początku nie stosuje się takiej punktacji (1,5 i 0,5) jest chyba tylko uwarunkowane kwestiami psychologicznego przyswojenia. Niby jak świat światem, cały czas gramy o standardowe trzy punkty, jak wszędzie, zgodnie z powszechną zasadą. Jednak istnieje ten podział dorobku po części zasadniczej i przy nim powstaje wrażenie (słuszne), że ci którzy uzbierali w całym sezonie większą ilość punktów są stratni, ponieważ w 7 ostatnich meczach stawka punktowa jest dwa razy większa, zatem straty są dużo łatwiejsze do zniwelowania, co ma  w założeniu „walczyć z „bezpiecznym środkiem”, a także powodować, by nie tworzyła się grupa drużyn zdemotywowanych i wynikające z tego ewentualne patologie”.

To założenie zderza się z innym ponieważ  „zrównywanie szans” przez podział punktowy jest utożsamiane ze zbyt dużą „niesprawiedliwością” wobec  zespołów efektywnie grających przez 30 meczów, dewaluacja dorobku o połowę wartości  jest ewidentnym obniżeniem rangi  tychże trzydziestu meczów.  Jak sprawić by wilk był syty i owca cała?

Grajmy ‘po bożemu’ przez 30 kolejek o trzy punkty za zwycięstwo, bez żadnych psychotechnicznych gierek, bez jakiegoś podziału i zmian kapitału punktowego w tabeli. Rundę finałową, siedem ostatnich meczów punktujmy na zasadzie: wygrana – 4 pkt. remis – 2 pkt. Wartość poszczególnych spotkań w ostatniej fazie rozgrywek będzie większa niż w sezonie zasadniczym, ale też dewaluacja dorobku punktowego jednak sporo mniejsza. „Nie dzielimy”, „nie zabieramy” punktów, a tylko w ostatnich 7 pojedynkach zwiększamy wartość wygranej i remisu o jeden punkt.

Łącznie w całym cyklu do zdobycia maksymalnie pozostawałaby pula 118 pkt.
30 x 3 = 90 pkt
7 x 4 = 28 pkt
90 + 28 = 118 pkt.
Ilość punktów z finałowej rundy stanowi ok. 1/4 całej puli.
Obecnie gramy na zasadzie:
30 x 1,5 = 45 pkt
7 x 3 = 21 pkt
45 + 21 = 66 pkt
Ilość punktów z finałowej rundy wynosi prawie 1/3 całej puli.

Zmniejszamy „dewaluację”, nikomu żadnego dorobku nie pomniejszamy, a rangę i status rundy finałowej podtrzymujemy nieco tylko w mniejszym wymiarze niż obecnie w stosunku do cyklu zasadniczego, zmniejszając jednak przy tym poczucie „niesprawiedliwości”. Rozważmy, albo podśpiewujmy sobie pod nosem:

Dyskusja (25)
1środa, 15, kwiecień 2015 08:24
Moros
Jest to jakieś wyjście, zwłaszcza w kierunku tych, którzy podział punktów uważają za totalną niesprawiedliwość. Trochę to "rewolucyjnie" wygląda gdyż chyba nigdzie indziej za zwycięstwo nie otrzymuje się więcej niż 3 pkt. Wydaje mi się jednak, że 4 pkt za zwycięstwo to trochę mało aby w rundzie finałowej nie spowodować, że o coś walczą tylko 2-3 zespoły z każdej z grup. Osobiście nie mam nic do podziału punktów ale nie mam zamiaru też za to umierać. Zgadzam się jednak z Wojciechem Kowalczykiem, że brak jakiegoś, nawet niesprawiedliwego, zwiększenia emocji w rundzie finałowej może spowodować brak sensu w jej rozgrywaniu. Z drugiej strony ten sezon pokazuje, że nawet bez podziału punktów runda finałowa mogłaby być atrakcyjna. Z tym, że raczej w grupie walczącej o utrzymanie, a nie mistrzowskiej. W poprzednim jednak wcale tak równo nie było. Dlatego też ja bym się wstrzymał jeszcze ze dwa lata. Po 4 sezonach wiedzielibyśmy czy sztuczne dodawanie emocji ma jakiś sens czy nie. Gdyby więcej było takich sezonów jak teraz może nawet Zbigniew Boniek zrozumiał by, że dodatkowe 7 meczów będzie emocjonujących i bez podziału punktów. Wtedy byłby wilk syty i owca cała.

Najgorsze co mogło by się stać to to co postuluje między innymi Dariusz Dziekanowski ale i spora liczba dziennikarzy sportowych. Powrót do starego systemu. Po tych dwóch sezonach nie wyobrażam sobie ligi z 3 miesięczną przerwą zimową, dodatkowo zaczynającą się na początku sierpnia. Szkoda by też było 7 dodatkowych kolejek oglądania mojego zespołu. O powrocie "bezpiecznego środka" nawet nie będę wspominał. Dlatego postuluję aby nie iść tą drogą.
2środa, 15, kwiecień 2015 13:39
CTP
Na pytanie "dzielić czy nie dzielić" odpowiedź może być tylko jedna: dzielić przez liczbę "PI" i dla dalszego uatrakcyjnienia rozgrywek wprowadzić znaną i sprawdzoną zasadę: 3 rogi i karny. Jeśli to nie pomoże i nasi milusińscy dalej będą kopać się po czołach i odpadać w rundach wstępnych w Europie, to jeszcze na podorędziu jest tzw. lotny bramkarz.
3środa, 15, kwiecień 2015 14:23
Senator
Jako konserwatysta odpowiedź mam jedną, zrezygnować ze sztucznego podnoszenia emocji jak słusznie zauważył Moros, chodzi oczywiście o przymiotnik sztuczne.
Zastanówmy się co teoretycznie miała dać reforma i czy choć jedno z założeń się spełniło.
1.Frekwencja która miała pomóc finansowo klubom.
Spadła zamiast się podnieść. Kluby które miały kibiców nie zyskały nic. Kluby gdzie frekwencja jest denna, straciły ponieważ muszą organizować dodatkowe spotkania.
2. Podniesienie umiejętności poprzez większą ilość meczów. Nie trzeba tu nic pisać. Cisza nad tą trumną zdecydowanie wskazana.
3.Nie ma meczów o nic. No nie wiem Smile Ostatni poniedziałkowy mecz ośmiesza takie założenie.
4. Zwiększenie zainteresowania mediów itp itd
Z tego co czytam, chyba że źle czytam, chętni do pokazywania ekstraklasy raczej się wycofują niż mają szczere zamiary mocno więcej zapłacić.
5. Wspomniane emocje.
Czy jest podział czy nie czołówka podobna a emocje takie same. My czy Lech. Na dole możliwość olania pół sezonu ale również spadną najsłabiej grający z tą różnicą , że nie na przestrzeni całego sezonu a w jego końcówce. Słabe to i tyle.
4środa, 15, kwiecień 2015 16:00
kibic60
Ad 4
Wycofał się też sponsor generalny TM.

http://legia.net/wiadomosci,60281-t_mobile_nie_bedzie_juz_sponsorem_tytularnym_ekstraklasy.html
5środa, 15, kwiecień 2015 18:26
sektor212
@Iocosus

Sam podział punktów nie jest aż tak istotny, co ilość drużyn grających w Ekstraklasie. Oczywiście cieszą mnie próby szukania rozwiązań poprawienia poziomu ekstraklasy tylko problem jest gdzie indziej.

Wszystkim rządzi ekonomia/finanse a prawda jest dość brutalna jeżeli chodzi o finansowanie sportu w Polsce - to jest olbrzymi problem. Z przykrością stwierdzam, że obecnie nie posiadamy rodzimego Polskiego dużego przemysłu. Większość firm zostało sprzedanych, a zachodnie firmy które kupiły nasze zakłady i weszły na Polski rynek nie garną się inwestować w naszą piłkę nożną. Nie mają patriotycznego ciśnienia/podejścia/obowiązku by stać się właścicielem/większościowym udziałowcem któregoś klubu piłkarskiego. Bo i po co skoro najczęściej we własnych krajach inwestują w swój rodzimy sport. Pierwszy przykład tak na szybko jaki mi przychodzi do głowy to Philips który kupił polską fabrykę Polam-Piła. Czy obecny Philips Lighting Poland S.A. inwestuje w Pile czy też w inny mieście w polski sport czy w rodzimy PSV Eindhoven. I tak można by wymieniać różnorodne firmy niemieckie, francuskie, angielskie itp. które działają na naszym rynku nie inwestując w Polski sport.

Z tego powodu jestem zwolennikiem zmniejszenia ekstraklasy do 10-12 zespołów oraz również zmniejszenia ilości drużyn pierwszej ligi. Takie posunięcie pozwoli skumulować pieniądze i podnieść wartość sportową klubów. Wcześniej wydawało mi się, że jak będą nowe stadiony to frekwencja będzie wysoka. Co za tym idzie przyciągnie kolejnych inwestorów. Tak jednak nie jest. Obecne firmy wykładające nie małe pieniądze zaczynają zmniejszać nakłady lub wycofywać się z sponsoringu. Przykład T-Mobile, Pepsi. Fakty są takie, że ludzi na stadionach jest coraz mniej. Dlaczego? Moim zdaniem winny jest poziom sportowy zawodników biegających po naszych boiskach. Nowi przyszli kibice nie chcą płacić nie małe pieniądze za oglądanie piłkarzy którzy maja problem przyjąć czy podać dokładnie piłkę. Za przykład niech posłuży nasza Legia, która przyciąga rzesze kibiców w miastach w których gra. Miejscowi kibice mają wyobrażenie, że przyjeżdża piłkarska jakość która dobrze prezentowałem się w Europie i chcą obejrzeć taki mecz. Ale dla poszczególnych miast jest to tylko jedno spotkanie w sezonie gdzie stadion zapełnia się prawie w 100%. To pokazuje że obecnie kibice pragną obejrzeć zawodników znanych (mam tu na myśli piłkarzy pokroju Ljuboji) potrafiących efektownie czy niekonwencjonalnie zagrać piłkę. Nas fanatyków obecny poziom nie zniechęca ich jednak tak. Oczywiście nie mam 100% pewności, że zmniejszenie ligi to strzał w dziesiątkę i uleczy naszą piłkę. Z pewnością nie zaszkodzi.
6środa, 15, kwiecień 2015 20:22
Senator
Jeśli już reforma jest klepnięta na następny sezon to te cztery punkty moim zdaniem do zaakceptowania w stopniu dużo większym niż odbieranie połowy już zdobytych.
7środa, 15, kwiecień 2015 20:23
iocosus
@ Sektor212

Świadomie i z premedytacją odnosiłem się tylko i wyłącznie do bieżącej doraźnej kwestii. Reorganizacja rozgrywek Ekstraklasy z podziałem po sezonie zasadniczym (30 meczach) na dwie grupy i z rundą finałową (7 meczów) wydaje się przesądzona na jeszcze kolejne dwa lata, a w maju ma zapaść tylko ostateczna decyzja – dzielić punkty, czy nie? Maciej Wandzel w wywiadzie wyraźnie o tym mówił, jak również o konsultacjach, debacie odnoszącej się właśnie do tej kontrowersyjnej kwestii. Stąd takie moje konkretne odniesienie. Pomysł do burzy mózgów, jak znaleźć kompromis miedzy zwolennikami, a przeciwnikami dzielenia punktów.

W tym co podnosisz, czyli ograniczenie drużyn Ekstraklasy istnieje uwarunkowanie przytoczone również w wywiadzie: „zmiana liczby drużyn Ekstraklasy nie jest obecnie możliwa z uwagi na kształt statutu PZPN.” Zatem ta sprawa nie będzie w maju podnoszona, wymaga szerokiego konsensusu, na dzień dzisiejszy wydaje się że trudnego w realizacji.
Dlatego skupiłem się na tym, na co jako „pomysłowy Dobromir” mogę mieć jakiś minimalny, ale realny wpływ, choćby inspirujący, nadający jakiś kierunek, tworzący alternatywę w rozważaniach.

Nie znaczy to, że w tym wątku jakiś ogólniejszych rozważań na temat reorganizacji rozgrywek nie możemy toczyć. Jesteśmy niszą, branżową, kibicowską, pasjonacką jednak, a może właśnie dlatego, zdarza się, że zaglądają w to miejsce również decydenci klubowi. Deklarowali to sami, mieliśmy tego dowody, mhm, mogę zapewnić że z przedstawionym pomysłem Przewodniczący Rady Nadzorczej Ekstraklasy SA się zapoznał Wink zatem to nie jest tylko i wyłącznie takie nasze kibicowskie pitolenie, sobie a muzom. Istnieje prawdopodobieństwo, że z niniejszymi komentarzami również się zapozna, nie wiem jak duże, załóżmy że niewielkie, ale istnieje. Burza mózgów polega na zbieraniu wielu opinii, pomysłów, niekoniecznie muszą być wdrożone ale mogą inspirować. Jeżeli „przy okazji” padną jakieś propozycje w odniesieniu do innych tematów związanych z ESA37 być może wzbudzą zainteresowanie.
8środa, 15, kwiecień 2015 21:15
sektor212
@Iocosus

Jeżeli chodzi o same punkty to przychylam się do - Rundę finałową, siedem ostatnich meczów punktujmy na zasadzie: wygrana – 4 pkt. remis – 2 pkt

Tylko dla mnie to takie mydleni oczu opinii publicznej/kibiców. Zabieg kosmetyczny nie wiele wnoszący w rozwój naszej klubowej piłki. Drugi sezon mamy taki system gry. Czy coś zmienił? Czy kluby mają łatwiej pozyskać sponsorów? Odpowiedz jest smutna NIE. Problem jest bardzo istotny i tym aspektem powinni zająć się działacze Ekstraklasy jak i PZPN. Zobacz mój pierwszy komentarz ma potwierdzenie w dzisiejszych wiadomościach.

1. Rezygnacja sponsora tytularnego T-Mobile pokazuje odpływ kapitału z polskiej futbolu. Na usta cisną się dwa pytania. Czy to kwestia poziomu sportowego naszej ekstraklasy? Czy też kwestia dość widocznego i słyszalnego chamstwa na trybunach? Być może oba czynniki wspólnie powodują osłabienie marki „Ekstraklasa” (czytaj słabiutki nośnik reklamowy dla sponsora). Na gorąco wskazać przyczynę jest trudno. Fakt pozostaje faktem, że kluby w przyszłym sezonie będą uboższe. Sytuacja trochę dziwi bo nawet I liga żużlowa ma sponsora tytularnego, zaplecze siatkarskiej PlusLigi też... Tylko wydawało by się najpopularniejszy sport w Polsce obecnie traci sponsora.

2. Czytam o braku zainteresowania ze strony sponsorów turniejem „Deyna Cup” W pierwszej edycji sponsorem była firma „Generali” i mimo zapowiadanego wieloletniego przedsięwzięcia po roku szybko się wycofało. Oczywiście przyczyn rezygnacji nie znam. Jednak dziś czytam że klub ma problem ze znalezieniem sponsora i Deyna Cup 2015 raczej się nie odbędzie.

Co powoduje, że większy czy mniejszy kapitał zaczyna omijać polską piłkę ligową. Duże korporacje nie są zainteresowane inwestowaniem w naszą piłkę. Czy przyczyną jest narodowość? Firma Holenderska działająca w Polsce woli inwestować w klub holenderski, firma włoska w klub włoski itd. Jak pisałem wyżej brakuje chociażby miejscowego patriotyzmu. Przykładowo angielska chemiczna firma Reckitt Benckiser Poland S.A. mająca duże zakłady w Nowym Dworze Mazowiecki nie wspiera lokalnego sportu. Klub Świt NDM biedny jak przysłowiowa mysz kościelna nie może liczyć na wsparcie europejskiego giganta. Idąc dalej najbogatsi Polacy również nie garną się do rodzimej kopanej. Przykład Cupiała odstrasza pozostałych. Nawet miejscowi zamożni obywatele w mniejszych miastach wolą wyłożyć kasę na inną dyscyplinę sportową tylko nie piłkę nożną. Czy grzechy popełnione na początku obecnego wieku, czy nieudolność działaczy klubowych potrafiących sprawnie i szybko zadłużyć własny klub tak mocno popsuły wizerunek polskiej piłki, że obecnie brakuje chętnych wejścia w ten biznes.
9środa, 15, kwiecień 2015 22:45
Moros
Senatorze uważam, że trochę przesadzasz z tą krytyką nowego systemu. Rozumiem, że możesz być jemu przeciwny ale argumenty, w mojej opinii, zaprezentowałeś naciągane.

"1.Frekwencja która miała pomóc finansowo klubom.
Spadła zamiast się podnieść. Kluby które miały kibiców nie zyskały nic. Kluby gdzie frekwencja jest denna, straciły ponieważ muszą organizować dodatkowe spotkania."

Tutaj tak naprawdę do końca na 100% nie wiadomo. Są oczywiście kluby, który pewnie za dużo nie zyskały ale one w ogóle mają problem ze swoją działalnością, bo skoro ktoś nie umie zarabiać na rozgrywaniu meczów to o czym mamy rozmawiać. Jak ktoś tego nie potrafi zrobić to może powinien się zastanowić nad swoją działalnością. W naszym przypadku, jakoś nie chce mi się wierzyć, że do dodatkowych meczów dokładamy. Z chęcią bym przeczytał jakiś raport jak wygląda nasz bilans z każdego meczu. Nie wiem jednak czy takie coś się publikuje.

"2. Podniesienie umiejętności poprzez większą ilość meczów. Nie trzeba tu nic pisać. Cisza nad tą trumną zdecydowanie wskazana."

Tutaj to chyba nie piszesz poważnie. Jak można oczekiwać widocznej poprawy umiejętności zawodników po niecałych dwóch sezonach. Zresztą podniesienie umiejętności to kwestia szkolenia, a nie systemu rozgrywek. System może co najwyżej zapewnić większą liczbę meczów między silnymi drużynami(jak na nasze warunki) co może mieć wpływ na wyszkolenie zawodników. Ten system to umożliwia.

"3.Nie ma meczów o nic. No nie wiem Smile Ostatni poniedziałkowy mecz ośmiesza takie założenie. "

Na pewno jest ich mniej niż przy ESA30, gdzie już pewnie mielibyśmy ze trzech janosików, którzy by się mobilizowali tylko na mecz z nami. Teoretycznie i Łęczna i Podbeskidzie mają w tej chwili o co walczyć - o grupę mistrzowską. Przy ESA30 rzeczywiście grałyby teraz o pietruszkę, choć Łęczna akurat musi bacznie spoglądać za plecy.

"4. Zwiększenie zainteresowania mediów itp itd
Z tego co czytam, chyba że źle czytam, chętni do pokazywania ekstraklasy raczej się wycofują niż mają szczere zamiary mocno więcej zapłacić."

To kwestia poziomu ligi. Tutaj wracam do punktu drugiego. System nie zastąpi szkolenia, plus za krótki okres czasu aby spodziewać się wymiernych korzyści lub stwierdzić kategorycznie, że żadnych korzyści nie ma. Wbrew pozorom na transmisjach TV liga zarobi więcej bo ich sprzedaż to problem pośrednika. Pośrednik zapewnił, że liga dostanie 150 mln i tyle dostanie, a że nie ma innych poważnych chętnych niż NC+, to tak jak pisałem kwestia poziomu i naszej pucharowej mizerii, którą prezentujemy. Brak u nas 4-5 silnych zespołów, które zapewnią emocje i ludziom zechce się to oglądać. Tutaj jednak widać światełko w tunelu, bo do nas i Lecha być może dołączy Lechia. Coś się może urodzi wreszcie w Zabrzu czy Białymstoku. To jednak kwestia paru lat i dwa lata reformy nie zadziałają tutaj jak kreska amfetaminy dając lidze natychmiastowego "kopa"

"5. Wspomniane emocje.
Czy jest podział czy nie czołówka podobna a emocje takie same. My czy Lech. Na dole możliwość olania pół sezonu ale również spadną najsłabiej grający z tą różnicą , że nie na przestrzeni całego sezonu a w jego końcówce. Słabe to i tyle."

Tutaj to kwestia gustu. Wydaje mi się, że przynajmniej w grupie spadkowej, runda finałowa ma potencjał w tym sezonie na coś bardzo interesującego. W grupie mistrzowskiej jak Lech z Legią dalej będą grać na takim poziomie, też może być różnie.

Przejrzałem sobie przekrój sezonów od sezonu 2005/2006. Na przestrzeni lat przerwa zimowa najczęściej trwała między 2,5 a nie całe 3 miesiące. Raz było nawet tak, że skończyliśmy rundę pod koniec listopada, a wróciliśmy na boiska w pierwszy weekend marca. Początek sezonu to z reguły był ostatni weekend lipca. Raz zaczęliśmy nawet tydzień później. Naprawdę nie chce mi się wracać do tych czasów i chociażby dlatego ta ESA37 tak mi odpowiada.
10środa, 15, kwiecień 2015 23:51
Senator
@Moros
Może i naciągane ale ta reforma nic nie dała, nic nie zmieniła a kończy się już drugi sezon. Mało gołym okiem widać że jest gorzej. Więc pytanie jest proste, po co?
Nie tedy droga do poprawy wszystkiego co z piłką związane, poczynając od wizerunku, finansach na poziomie kończąc.
11czwartek, 16, kwiecień 2015 08:56
CTP
Naprawdę, zdumiewają mnie głosy obrońców reformy wymyślający jakieś niestworzone i mocno naciągane teorie. Panowie, prawda jest taka, że reforma miała jeden jedyny cel: kasa. Kasa, która miała szerokim strumieniem zasilić budżety klubów dysponujących dużymi stadionami. Działacze tych klubów wykoncypowali sobie, że zwiększenie ligi, owszem, zwiększy liczbę meczów a co za tym idzie zwiększy przychody z dnia meczowego ale jednocześnie zmniejszy kawałek tego tortu z NC+, bo będzie więcej drużyn do podziału. Więc wymyślili rozwiązanie, które zachowa kasę z TV a jednocześnie zwiększy liczbę meczów. Sęk w tym, że kibice bardzo szybko zorientowali się, że ktoś ich robi w balona i mecze rundy zasadniczej zaczęli po prostu olewać. Efekt jest taki, że to co się zarobi na kibicach w rundzie finałowej, to straci się w rundzie zasadniczej. Drugi negatywny efekt jest taki, że poziom meczów w rundzie zasadniczej znacząco spadł, bo takie kluby jak Legia, Lech i Śląsk wyraźnie nastawiły się na te 7 meczów i najwyraźniej na ten okres szykują szczyt formy. A jeśli średni poziom ligi jest tak niski a co za tym idzie, maleje frekwencja, to nie dziwmy się, że sponsorzy nie szturmują bram ekstraklasy.
EDIT: I jeszcze jedna bardzo ważna kwestia: przypadki Legii z ostatnich 2 lat pokazują, że przy takim układzie rozgrywek jest cholernie ciężko grać jednocześnie na 3 frontach. Kontuzje, przemęczenie, dekoncentracja spowodowane natłokiem meczów. Przyszły sezon będzie jeszcze bardziej skompresowany, bo liga musi się skończyć miesiąc wcześniej (ME). No trudno w takim układzie cokolwiek ugrać w Europie. A bez sukcesów w Europie o sponsorach nawet nie mamy co marzyć.
12czwartek, 16, kwiecień 2015 10:15
Moros
A przy poprzednim systemie ESA30 to w pucharach co myśmy ugrywali? Jakoś nie widzę znaczącej różnicy in minus względem tego co było kiedyś. Przez ostatnie dwa lata mieliśmy przynajmniej jeden zespół w grupowych rozgrywkach LE. Wcześniej bywało to sporadyczne. To oczywiście nie jest zasługa systemu ale też nie pisz, że przy obecnym systemie rozgrywek jest jakoś strasznie trudniej. Przypomnę sezon 2011/2012 gdzie graliśmy starym systemem odnieśliśmy sukces w pucharach, a tytuł przegraliśmy w pamiętnym 'wyścigu żółwi". W tym też sezonie kłania się pojęcie poziomu meczów. Skoro stary system był tak dobry, to dlaczego chociażby wtedy o mistrzostwo grano tak jakby nikt nie chciał go zdobyć...

Co do kasy to wg raporty EY przychody klubów w 2013 roku względem roku 2012 wzrosły o 10%. Zobaczymy jak to będzie wyglądało w 2014 bo to chyba będzie bardziej miarodajne. Nikt normalny jednak nie oczekiwał, że reforma spowoduje z polskich klubów natychmiastowych krezusów.
13czwartek, 16, kwiecień 2015 10:31
Lombardino
Jako zdecydowany zwolennik obecnego systemu moja piątka

1.Frekwencja która miała pomóc finansowo klubom.

Z tego, co się zorientowałem, czytając m.in. to forum to mecze z 1,5 punktu to tylko jeden z czynników zniechęcających kibiców do przyjścia na stadion.
Z drugiej strony wybredny kibic Legii nigdy nie zapełni stadionu na meczu np. z GKS Bełchatów.
Myślicie, że na rundę finałową przyjdzie komplet jeśli przyjedzie Podbeskidzie ?
Natomiast kibice innych drużyn mogą czuć się zachęceni brakiem meczów o pietruszkę. Za plecami Legii (tak są inne drużyny w Polsce) toczy się arcyciekawa walka.
Nic tylko przychodzić na stadiony

2. Podniesienie umiejętności poprzez większą ilość meczów.

Standardowe 30 kolejek by je podniosło ? Piłkarze mieli by więcej czasu na treningi ?
Ja bym raczej szukał szansy na podniesienie umiejętności w wadze meczów. Piłkarze Legii na 10!!! kolejek przed końcem ligi według niektórych powinni już srać w gacie.
A mecze o podwyższonej stawce jeszcze nikomu nie zaszkodziły, wszak największe rezerwy tkwią w głowach. Co nie ?
Reszta ligi ma takie mecze od lutego

3.Nie ma meczów o nic. No nie wiem Ostatni poniedziałkowy mecz ośmiesza takie założenie.

Moim zdaniem to prawda, nie ma meczów o nic. Kwintesencja reformy. Poniedziałkowy mecz w sensie Łęczna Podbeskidzie był o nic ?
Mecz był do niczego, ale zdecydowanie nie był o nic.

4. Zwiększenie zainteresowania mediów itp itd

Ostatnio konferencje Legii są na początku z oddalonej kamery. Widzieliście ilu jest dziennikarzy ?Polskie dziennikarstwo sportowe to dno i temat na osobną dyskusję.
Mam też swoją teorię, że krecią robotę robi C+. Tylko mecze w otwartej telewizji mogłyby przełożyć się na zainteresowanie sponsorów, co dałoby więcej kasy, lepszych zawodników, więcej kibiców itd.

5. Wspomniane emocje.

We wspomnianym meczu Łęczna Podbeskidzie na 11 kolejek przed końcem sezonu gospodarze walczyli o czołową 8. Jakby wygrali mieliby dwa punkty straty do ósmego Górnika.
Podbeskidzie (główny winowajca żenującego spektaklu) walczyło o zostanie w 8. Widocznie na gorącym terenie w Łęcznej, gdzie poległa m.in. Legia jeden punkt ich urządzał.
Myślicie, że kibice obu drużyn nie przeżywali emocji podczas tego meczu, emocji tym większych, że był to mecz o stawkę ?

A już za chwilę w grupie spadkowej będzie rzeź. Będzie kipieć od emocji.
W grupie mistrzowskiej Legia i Lech stoczą bój na śmierć i życie. Nawet jeśli Lech przegra pierwszy mecz z Legią.
7 energetyzujących dodatkowych kolejek.
Gdyby tylko piłkarze lepiej grali. Co nie ?
14czwartek, 16, kwiecień 2015 11:05
CTP
@Moros
No jak nie jest trudniej? To popatrz sobie na Ruch i Zawiszę - zeszłorocznych pucharowiczów. Za występy w LE zapłacili ogromną cenę - z łomotem spadli na sam dół tabel, pozwalniali trenerów, którzy im załatwili puchary i dopiero teraz próbują się z tego wygrzebać. Sezon wcześniej to samo: Piast i Śląsk zakończyły rok w dolnej połówce tabeli, ze Śląska pogoniono Levy'ego a w Piaście pożegnano Brosza. My nasze aktualne występy przypłaciliśmy aż 6 porażkami a Lech zanotował aż 8 remisów mimo, że swoje występy zakończył stosunkowo wcześnie. Brak przerwy letniej bardzo utrudnił optymalne przygotowanie klubów do sezonu i to mówią praktycznie wszyscy ligowi trenerzy.
Aktualny mistrz i lider tabeli ma na koncie 8 porażek, aktualny wicemistrz i wicelider ma 11 remisów. No, dajcie spokój! Który sponsor odważy się zainwestować w taką ligę swoje pieniądze?
@Lombardino
Naprawdę, proszę, skończmy z tym idiotycznym mitem, jakoby zwiększona liczba meczów miała jakikolwiek wpływ na jakość piłkarzy. Ktoś na początku palnął taką głupotę i od razu pojawiło się stadko, które to podchwyciło. Vrdoljak nie stanie się Xavim, choćby rozegrał 100 meczów w sezonie. Szybciej stanie się inwalidą. Efekt, co najwyżej może być odwrotny - im więcej meczów, tym szybsze zmęczenie, tym bardziej piłkarz boi się zaryzykować jakimś niekonwencjonalnym zagraniem, tym częściej oglądamy kopaninę "ty do mnie, ja do ciebie".
"Nic tylko przychodzić na stadiony"
Skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle, hę?
15czwartek, 16, kwiecień 2015 11:37
CTP
Trochę statystyk dotyczących frekwencji na Łazienkowskiej.
Sezon 2012/2013, który był ostatnim sezonem w tradycyjnej formie Legia zakończyła z wynikiem 265 tys. widzów.
Sezon następny 2013/2014 już w nowej formie (ESA 37) w części zasadniczej, można powiedzieć, ze był porównywalny, bo mecze oglądało 225 tys. ale 2 mecze Legia grała przy pustych trybunach (z Ruchem i z Wisłą). Natomiast blisko 100 tys. widzów przyszło dodatkowo na rundę finałową.
Natomiast w obecnym sezonie już widać wyraźną obniżkę frekwencji, bo te pozostałe 2 mecze musiałyby być przy pełnych trybunach, żeby choćby zbliżyć się do sezonu 2012/2013. Aktualnie te 13 meczów obejrzało ok. 200 tys. kibiców. Jeśli taka tendencja utrzyma się w rundzie finałowej (średnio 15 tys./mecz), to w sumie wyjdzie ok. 290 tys., czyli raptem o 30 tys. więcej niż w klasycznej formie.
PS. Statystyki wziąłem z 90minut.pl
16czwartek, 16, kwiecień 2015 12:22
kibic60
@CTP

Wg mnie z tych statystyk wynika tylko tyle, że im dłużej gramy w LE tym mniej ludzi przychodzi na ligę. Nie każdego stać aby przychodzić na wszystkie mecze.
17czwartek, 16, kwiecień 2015 12:39
Lombardino
@CTP
Ale ja wyraźnie napisałem, że chodzi o zwiększoną liczbę meczy o stawkę.
A z Twojego wpisu wnioskuję, że jesteś zwolennikiem grania jak najmniejszej ilości meczów. Bo wówczas Pan Piłkarz byłby wypoczęty i na głodzie piłki, że te 20 spotkań (tyle Ci pasuje ?) gryzłby trawę.
18czwartek, 16, kwiecień 2015 13:04
Moros
@CTP

Krótka przerwa letnia to nie tylko efekt reformy ligi ale tez tego, że puchary zaczynamy już w połowie lipca jak nie wczesniej. Tak terminy ustala UEFA i pucharowicze tak czy inaczej zaczynaliby sezon szybko. A zaczynają tak szybko bo przez wcześniejsze lata osiągnęliśmy taki poziom, że spadliśmy w rankingu UEFA na łeb na szyję. Przypomnę, że wtedy działał stary system. Co więcej, przez lata słyszeliśmy, że polskie drużyny odpadają z pucharów jeszcze w lecie, bo liga zaczyna się późno i brakuje nam rytmu meczowego. Zaczynamy więc wcześniej, ale to jak widać też źle...
19czwartek, 16, kwiecień 2015 14:08
CTP
@Lombardino
Ja jestem przeciwnikiem zlikwidowania przerwy letniej. Uważam, że wylano dziecko z kąpielą wychodząc z durnego założenia, że im wcześniej zaczniemy, tym lepiej będziemy grać w pucharach. To bzdura, nasze pucharowe porażki wynikają ze słabej jakości naszych piłkarzy a nie terminu rozpoczęcia ligi. Bundesliga w tym sezonie wystartowała pod koniec sierpnia, Premiership w połowie sierpnia, Holendrzy 10 sierpnia. Tylko my radośnie wystrzeliliśmy już w połowie lipca, w praktyce pozbawiając piłkarzy letnich urlopów.
Mamy teraz absurdalną sytuację, że brak jest przerwy w lecie, za to mamy zbyt długą przerwę zimową. Można powiedzieć, że w praktyce przeszliśmy na system wiosna-jesień. Pytanie za 100 pkt, jak tu teraz optymalnie przygotować zespół do rozgrywek, skoro, de facto, w zimie trzeba ich przygotować na cały rok grania.
Te wszystkie reformy i, pożal się Boże, pomysły, to takie klasyczne pudrowanie trupa.
@Moros
Spadliśmy, bo mamy coraz słabszych piłkarzy a nie dlatego, że późno rozpoczynamy ligę.
20czwartek, 16, kwiecień 2015 14:14
Moros
Zgodnie ze starym systemem, przerwa zimowa była jeszcze dłuższa niż teraz, więc ja już nie wiem jak Ty chcesz to wszystko pogodzić. Chyba sobie odpuszczę odpowiadanie bo zaczynam się gubić. Za dużo meczy, za krótka przerwa letnia ale za długa zimowa. To co Ty chcesz abyśmy kosztem lata, kiedy mamy najlepsza pogodę na granie i oglądanie, grali zimą na kartofliskach i mrozie?
21czwartek, 16, kwiecień 2015 14:26
CTP
@Moros
Zacznijmy po prostu ściągać lepszych piłkarzy i żadne reformy nie będą potrzebne. To się da zrobić, tylko w niektórych klubach muszą się skończyć szemrane układy z menadżerami. Przecież jak się patrzy na niektóre transfery, to człowiek od razu się zastanawia, ile tam musiało pójść pod stołem.
A te kartofliska, o których wspominasz, to efekt oszczędzania w klubach na wszystkim, co się da. W normalnych ligach po prostu grzeją całą zimę (nawet w przerwie między rundami) i nie ma problemu z murawami. Wystarczy jeden czy drugi walkower za stan murawy i problem się rozwiąże.
22piątek, 17, kwiecień 2015 08:26
Moros
Żeby ściągnąć lepszych piłkarzy trzeba mieć odpowiednią ilość gotówki. Trudno jest sprowadzić porządnego grajka za "parę złotych". Większość naszych klubów takiej gotówki nie ma więc zostaje szkolenie. Zmiana systemu rozgrywek miała klubom pomóc w zwiększeniu dochodów. Jednak jeśli ktoś nie umie zarabiać na rozgrywaniu meczów no to jest problem, bo pieniądze z nieba nie spadną. Jest też druga droga - transfery. I tutaj nowy system też przychodzi z pomocą. Więcej meczy to szersze kadry i można wprowadzać młodych zawodników, których po wypromowaniu można sprzedać. Trzeba tylko zadbać o.... szkolenie.

Co do boisk to ja ekspertem nie jestem ale coś mi się wydaje, że w naszym klimacie nie ma siły aby w styczniu i lutym na boiskach była normalna zielona trawa. Po prostu przy niskich temperaturach i braku słońca nie ma prawidłowej wegetacji i żadne podziemne podgrzewanie nie zapewni normalnego stanu murawy.
23piątek, 17, kwiecień 2015 12:26
a-c10
A propos grania w zimę: zaskakująco często w dyskusjach na ten temat pomijany jest fakt, że oprócz piłkarzy, którzy dostają pieniądze za granie, istnieją także kibice, którzy oddają pieniądze za oglądanie. Owszem, wokół praktycznie każdego klubu kręci się mniej, lub bardziej liczna grupka fanatyków, dla których wyjście na mecz w (mocno) minusowej temperaturze nie stanowi przesadnego problemu. Tylko że na nich to się raczej frekwencji nie zbuduje. A dla "zwykłego" kibica perspektywa dwugodzinnego marznięcia na meczu polskiej ligi jest zdecydowanie zbyt mało kusząca, by zdecydował się wyłożyć kilkadziesiąt ciężko zarobionych złotówek.

Co zaś się tyczy głównego tematu, też jestem za tym, by dodawać, nie dzielić. Przy czym system 4-2-0 niezbyt mi się podoba. To przecież nic innego, jak starodawne 2-1-0. Dlatego dorzuciłbym do puli, owszem, dwa punkty, jednak oba położyłbym na zwycięstwo. Wygrywasz w rundzie finałowej - dostajesz aż pięć oczek. Remisujesz - po staremu jedno.
24piątek, 17, kwiecień 2015 14:12
iocosus
W kwestii terminarza uważam że powinien mimo wszystko być skorelowany z terminarzem europejskich rozgrywek pucharowych, czyli uwzględniając cykl tygodniowy jesienią nie kończyć się wcześniej niż tydzień przed ostatnią kolejką w grupowych rozgrywkach w LE lub LM. Zaś wiosną również rozpoczynać się w terminie okołopucharowym. Obecne terminy dla mnie wydają się mimo wszystko dobrym przykładem. Latem podobnie te zależności winny być uwzględniane, z Celtikiem byliśmy w pełni już ograni, co innego z Patrykami, ale wolę po przebrnięciu „rozgrzewki” w decydującej fazie żebyśmy byli maksymalnie już przygotowani, „wszystkie mięśnie rozgrzane”, cykl meczowy żeby był realizowany.

Co do tematu wyższości „dodawania” nad „dzieleniem", to uwaga zasadna, jak najbardziej do rozważenia. Najlepszą reformą w rozwoju futbolu w ostatnich latach, to była zmiana naliczania punktów w rozgrywkach piłkarskich z 0-1-2 na 0-1-3, dzięki której remisy przestały się opłacać w dłuższym rozrachunku.

Przy systemie, który w futbolu obowiązywał przez lata ( 0-1-2) to dzisiejsza tabela wyglądałaby tak:

1. Lech Poznań........………… 12 zwycięstw, 11 remisów, razem 24 + 11 = 35 pkt.
2. Legia Warszawa.………….. 15 zwycięstw, 4 remisy, razem 30 + 4 = 34 pkt.

Promowanie dążenia do wygrywania meczów, ofensywnej gry, a nie ciułania punktów w remisach winno być oczywiste! Ale nie tylko przez doraźny warszawski partykularyzm. Zatem kwestia dla mnie jak najbardziej pod rozwagę czy system 0-2-4 czy 0-1-4, A-c10 uwagę „kupuję”. Wink

Natomiast czy punktować 0-1-5 to już dylemat jak bardzo chcemy dewaluować punkty z części zasadniczej. Obecnie w układzie, który mamy (w pi razy drzwi) w jednej szóstej rozgrywanych wszystkich meczów (czyli w tych 7 z 37) jest do zdobycia aż jedna trzecia punktów z całego sezonu. Według mnie dewaluacja zdobyczy z 30 meczów jest zbyt duża, subiektywnie zmniejszyłbym ją do jednej czwartej, to i tak sporo, a zatem do przyznawania za wygraną w rundzie finałowej czterech punktów, a nie pięciu.
25wtorek, 21, kwiecień 2015 14:57
a-c10
@ Iocosus:

Co do dewaluacji zdobyczy z rundy zasadniczej generalnie się zgadzam. Przy czym wciąż przyświeca mi myśl, że w obecnym systemie remis w fazie finałowej może być dokładnie tyle samo wart, co zwycięstwo w fazie regularnej. Może by zatem - wiem, wiem, konserwatyści dostaną apopleksjiWink - w ogóle zlikwidować remisy w tej ostatniej rundzie? Skoro play-offs, to play-offs. Mecz ma być rozstrzygnięty i tyle. Za zwycięstwo w 90ciu minutach dostajesz 5, za zwycięstwo w dogrywce 4, a w karnych 3 pkt. Porażek w żadnym wypadku nie premiujemy.

Twoja opinia

Nazwa uzytkownika:
Znaczniki HTML są dozwolone. Komentarze gości zostaną opublikowane po zatwierdzeniu. Treść komentarza:
yvComment v.2.01.1