- Kategoria: Krótka Piłka
- iocosus
Astańskie kolokwium
Na studiach, żeby zostać dopuszczonym do egzaminu, wpierw trzeba zaliczyć zajęcia semestralne zazwyczaj w formie colloqium czyli ustnego sprawdzianu wiedzy. Legia swoje futbolowe „kolokwium” zaliczy lub nie z kazachską Astaną. Po nim albo podejdzie do egzaminu zdania do Ligi Mistrzów, albo będzie miała poprawkę do zaliczenia w załapaniu się do Ligi Europy i albo na studiach europejskich się utrzyma, albo z nich wyleci.
Sezon ledwo co się rozpoczął, a w zasadzie przed nami już najpoważniejsze w nim rozstrzygnięcia. Po nich w dużej mierze stanie się jasne jak cały rok 2017 będziemy oceniali. Gdyby nastąpił krach, wtopa, na obecnym etapie eliminacji, a ewentualna poprawka w sierpniu również nie została zaliczona, wówczas „semestru” nie uratuje choćby i najwspanialsza gra w dalszej jego części. Z drugiej strony gdyby letnie kolokwia i egzaminy się powiodły to legioniści ponownie stanęliby u bram raju i tym razem uzyskane profity mogłyby stanowić podstawę do rozwoju klubu nie tylko w najbliższym sezonie ale i w następnych. Gra o stawkę jest wysoka.
Były i być może jeszcze są takie akademickie żaki, które cały czas praktykują zasadę trzech „z” - zakuć, zdać, zapić. Żeby nastąpiło w przypadku Legii to drugie trzeba „zakuć” a z tym tak jakby pojawia się pewien problem. Trochę tak jakbyśmy wertowali podręczniki do geografii, ba przydatna rzecz, ale kolokwium jest z zakresu historii, a my sobie dopiero teraz to uświadamiamy, no i nie wiadomo czy nadrobimy te braki.
Przed nami najważniejsze kolokwia w roku, sprawdźmy zatem stan naszego „zakuwania”? Arek Malarz z Sandecją zanotował sporadyczne choć udane interwencje i to ważne, pewny bramkarz będzie nam niezbędny podobnie jak i rok temu gdy pan Arek mógł być uznawany za „ojca” awansu do LM. Takiej formy właśnie potrzebujemy, bardzo subiektywnie napiszę, zgodnie z własnym odczuciem, że w tamtej dyspozycji pierwszego i drugiego gola obecnie w Astanie być może „tamten” Arek Malarz by nie wpuścił. Nie to że mam do niego aktualnie pretensje za złe interwencje, bo to były strzały „prawie” nie do obrony, ale jako niepoprawny kibic oczekuję, że legijnej świątyni strzeże kozak, który będzie wyjmował to co jest nie do wyjęcia. Byłem sceptykiem ale zeszły rok mnie przekonał że Malarz tak potrafił, a czy ciągle potrafi … ?
Artur Jędrzejczyk znaczy kapitan, znaczy pierwszy żartowniś w szatni odpowiedzialny za tworzony w niej klimat, znaczy etatowy reprezentant szóstej(?) piątej(?), czwartej(?) reprezentacji świata(???!!!), znaczy jeden z najlepiej uposażonych legionistów i znaczy na swoim szlaku Jędza w tym roku … spektakularny zjazd z formą! Co jest tego przyczyną? Nie wiem, pozostają domysły. Może po zagranicznych wojażach, reprezentacyjnych sukcesach i po powrocie na „stare śmieci” pan piłkarz uznał, że jest już Panem Piłkarzem!? Potwierdzać, udowadniać tego już nikomu nie musi, w klubie i repie etat, w „Łączy nas piłka” bryluje przed kamerami, zewsząd tylko pozytywne zwrotne info to i może Jędza uznał, że to jest mu już przynależne na stałe? Przebudzenie z tej „nirwany” może być jednak drastyczne! Dobrze że przynajmniej w ostatnim meczu w defensywie był poprawny, bez wielkiej wtopy, a na połowie rywala szukał swoich szans, ale w zasadzie na chęciach się kończyło. To pierwszy mecz Jędzy po którym jego słaba dyspozycja nie byłaby ciągle wypominana, ale też po prawdzie „światełko w tunelu” może też i szybko zgasnąć. Oby nie w środę. Choćby wierzył, że „nie musi”, to Jędza ma coś do udowodnienia.
Przy okazji, w dyskusjach o Magierze wytyka mu się tamto i owamto, ale też raczej powszechnie przyznaje że jest „sprawiedliwym” trenerem, u którego forma decyduje o wyjściu na plac. Jeżeli tak to Łukasz Broź brakiem stabilizacji dyspozycji, wystarczyłoby na jej średnim poziomie, zaprzepaścił lub zaprzepaszcza swoją szansę na Ł3. Średniej jakości Broź powinien zluzować drogiego choć „przeterminowanego” Jędzę, że tak się nie dzieje pretensje może mieć tylko do siebie.
Po przeciwnej stronie, analogiczna sytuacja, tak jakby nasze skrajne wahadła się umówiły i do spółki zjeżdżają na całkiem boczny tor. Żal patrzeć na przewracającego się na piłce Czecha, a ten obrazek z meczu z Sandecją w necie przywoływany jest do znudzenia, a przecież mimo wiadomych ograniczeń - Adam Hlousek - to jeden z najlepszych transferów do Legii w ostatnich latach. W poprzednich sezonach bezwzględny dominator lewej strony boiska w Ekstraklasie. A teraz żal patrzeć, żal pisać. Paradoksalnie słabsza dyspozycja obu bocznych defensorów, którzy wszak swoją grę opierają w dużym stopniu na „fizyce”, tak jeden jak i drugi, wskazuje że może to jest pochodne systemowych przygotowań, a nie indywidualnych zaniedbań, uwarunkowań. Kamyk do ogródka dla sztabu szkoleniowego, ale też i nadzieja że gdy „fizyka” odpuści to i legijne „pendolina” powrócą na „swoje” tory!
W środku defensywy, Pazdek czasem chaotyczny, tak jakby cały czas myślał kto w końcu wyłoży sumę odstępnego, ale też po tych chwilach zapomnienia powraca z reguły do tego do czego wszystkich przyzwyczaił. Niestety sam jeden nie zapobiegnie traconym bramkom (vide trzecia w Astanie) natomiast z partnerem w środkowej strefie tak jakby pojawił się problem. Dąbrowski wiosną dzielił i rządził, ale na sztucznej kaukaskiej trawie powróciły jego jesienne koszmary. Czerwiński w składzie na ligowy przerywnik to tylko rotacyjna chwila refleksji, odsapnięcia dana Dąbrowskiemu, czy też miernik i wskaźnik „sprawiedliwości Magiery”? Subiektywnie to w tym momencie przeklinam tych którzy psioczyli na Rzeźnika i byli zadowoleni z jego odejścia, a zamiast „sprawiedliwego” wolałbym Magierę „szalonego” stawiającego odważnie na Makowskiego. Niestety lub na szczęście sztab trenerski mamy racjonalny, ale jeżeli z doświadczonymi Dąbrowskim lub Czerwińskim w składzie w pucharach zawiedziemy to moim zdaniem mało roztropnym za to kibicowsko kategorycznym do Zagłębia Sosnowiec zamiast jednego Makowskiego powinni być „zesłani” właśnie dwaj wymienieni.
Z obroną taka jeszcze refleksja, otóż gdy się wertuje STATYSTYKI: http://legia.com/uploads/files/031718LEGIA_WARSZAWA_-_SANDECJA_NOWY_SACZ1501357151.PDF
i sporzy na grafikę „średnich pozycji piłkarzy” to wychodzi że my nie gramy 4-2-3-1, 4-3-3 lub 4-4-2, uśredniony czas przebywania w poszczególnych strefach boiska wskazuje że my z przeciwnikiem który na swojej połowie parkuje autobus gramy 3-4-3. „Pendolina” są w drugiej linii na połowie rywala na wysokości operowania Mąki z Pasquato, przed nimi trójka w ataku z schodzącymi do środka Kuchym i Nagym oraz z szukającym piłki nie w polu karnym, ale przed nim Sadiku, natomiast z tyłu mamy ustawiony wysoko płaski trójkąt którego boki tworzyli Pazdan z Dąbrowskim a środkowy wierzchołek wyznaczał Kopczyński. No i ten ostatni grał tak jak grał, dla siebie normalnie, czyli pozornie dla kibica pożytku z niego nie było żadnego, ani nie rozgrywał, ani nie strzelał, zagrożenia dla szyków obronnych Sandecji specjalnego nie stwarzał, czyli reasumując do przegnania z Legii bo też i jaki pożytek z takiego piłkarza. Gdyby nie przywołane statystyki to tak by i może cały czas dowodzono, tyle że cyferki tak jakby wskazują że Kopa, taki typ zawodnika, jest Legii właśnie niezbędny. 13 z 17 wygranych pojedynków w powietrzu, 8 z 12 na ziemi, wyjścia ze zwodami z piłką wszystkie udane. Musimy kogoś takiego posiadać, z tym że moja uwaga, sądzę że Kopa w rewanżu z Astaną pojawi się w wyjściowym składzie, problem czy operując przed dwójką środkowych obrońców starczy mu dynamiki, motoryki w starciach z Twumasim i Kababangą.? Tu dla mnie jest duży znak zapytania i egzamin do zdania przed Kopą!
Z Astaną musimy grać „na zero z tyłu”, nie bardzo wierzę że się uda, ale mam za to wiarę, że kilka brameczek można im zaaplikować, nawet w tej formie w jakiej zespół znajduje się obecnie. Co prawda martwi mnie że w fazie ofensywy gramy nie szukając się wzajemnie, a chcąc indywidualnie się wykazać strzałem z dystansu. Na skomasowaną obronę przeciwnika dobry sposób i być może nawet zalecany przez trenera, tylko że uskuteczniany notorycznie z każdej pozycji zamiast gry kombinacyjnej, zamiast prób wchodzenia w pole karne dwójkową lub trójkową akcją, staje się probierzem że my tej piłeczki rozegrać nie potrafimy chcąc skonstruować groźną akcję bramkową!?
Personalnie z przodu Magiera ma dylematy do rozstrzygnięcia. Moulin czy Mączyński na „ósemce”? Stawiałbym na Francuza. Pasquato czy Hama na „dziesiątce”? Tego pierwszego Kazek Węgrzyn już przekreślił jako typ piłkarza spowalniającego grę, osobiście bym się z taką oceną tak nie spieszył, natomiast Hamę pozostawił w rezerwie jako jokera bo w tej roli z reguły spisuje się świetnie. Natomiast z przodu, gdzie dwóch się bije o pozycję, postawiłbym na tego trzeciego, czyli na Guilherme mającego Nagyego i Kucharczyka na skrzydłach. Ten ostatni wydaje mi się niezbędny do asekuracji Hlouska w bocznym korytarzu biorąc pod uwagę dynamikę Twumasiego.
Na czubie w ataku Sadiku, który jednak lubi się cofać po piłkę, nieźle nad nią panuje, choć chyba za bardzo szuka indywidualnych rozwiązań. Jeśli to syndrom „nowego” jeszcze nie zgranego z pozostałymi to kwestia w przyszłości, oby jak najszybszej, stanie się nieistotna, jeśli to „skaza” to może stanowić problem. Adaptacja Albańczyka na Ł3 to idealny temat do kibicowskich przewidywań, prognozowań, jedni pokładają nadzieję w nowym nabytku, a inni chyba raczą powątpiewać, przekonamy się jak to z Sadiku będzie, dla mnie jest znak zapytania, ale na dziś bliżej mi do „nadziei laików”.
Tyle personalnego „zakuwania”. Jak swoją grupę do kolokwium przygotował magister Jacek Magiera przekonamy się w środowy wieczór. Jeszcze tylko jedno, oczywista oczywistość, że aktualny legijny trener futbolowym profesorem jeszcze nie jest. Błędy popełnia i będzie je popełniał bo na to skazana jest i ta profesja, tu „bezbłędnych” nie ma. To prawda, że na obecnej posadzie, w zeszłym roku, znalazł się trochę z przypadku, otrzymał doraźną szansę, ale skoro ją wykorzystał, już tu jest i co najważniejsze pierwsze egzaminy przebrnął to relegować go z uczelni w trakcie trwania sesji to … tylko rozgorączkowani narwańcy potrafią.
Przed nami „astańskie kolokwium” po nim albo już prawdziwy egzamin, albo jeszcze poprawka. Zadanie nie jest łatwe, ba, zaliczenie kolokwium jawi się jako trudne choć i z pewnością wykonalne. Wiele znaków zapytania choć jedno nie ulega wątpliwości. W środę wieczorem i na murawie i na trybunach musi być „ogień”, determinacja, również pokora, rozsądek ale też i wiara, że kazachskiej drużynie można nastrzelać kilka goli.
Oby przy zaliczeniu była piątka, a nie pała, choć przecież nawet i dwója może promować.
Dyskusja (25)
Twoja opinia
yvComment v.2.01.1
Nie jest więc dobrze skoro trener się miota i zagubił pewność siebie.
Faktem jest że klocki musi poukładać od nowa ale na dziś tak szczerze pisząc to ja nie wiem jak i co ma grać Legia. Po bodaj meczu z Koroną pan Seweryn Dmowski napisał coś takiego " podoba mi się co Legia próbuje grać ale jeszcze jej nie wychodzi. Dobry kierunek " ( w oryginale park słówka nie ale to oczywisty błąd )
Jest więc nadzieja ja laik i dyletant nic nie widzę, fachowiec widzi i miejmy nadzieję że jutro zobaczę to i ja i mi podobni.
Osobiście wierzę w zwycięstwo będzie 2:0 lub 3:0 .
Astana jest poukładanym zespołem, przełożyli mecze ligowe aby walczyć w eliminacjach.
Wychodzimy niestety w zestawieniu z nimi na bandę amatorów.
Mam nadzieję na 2:0 ale rozum mówi 1:1 albo 2:2.
Co do jutrzejszego meczu, to zobaczymy jak to się będzie układać. Jeżeli będziemy od początku męczyć bułe, to z każdą minutą wiara będzie maleć. Wierzę, choć z tyłu głowy jakiś głos mi natrętnie gada że ciągle tych dwumeczu wygrywać nie będziemy... Oby jeszcze nie tym razem.
Ej, naprawdę? A jak sobie wyobrażasz trenowanie SFG? Przecież jutro, to może być kluczowy element naszej gry.
Dużo będzie zależało od wyjściowej 11-tki na ten mecz. Magiera zapowiedział dzisiaj, że będzie inna od tej w Astanie. Ja osobiście postawiłbym na taki sam skład, jaki wyszedł z Sandecją.
Tak zaczął zamykać od rundy finałowej .
@CTP
Zwróć uwagę na słowo wszystkie.
@CTP
Z tymi naszymi SFG to przecież jest lekki kabaret. Połowa piłek nie dolatuje do adresata a na resztę czekają nasi wysocy gracze, którzy przy dość pasywnej postawie są łatwo wypychani z toru lotu piłki. I wisienka na torcie: po naszych krótkich rozegraniach rożnego (lub autów i wolnych w jego pobliżu) nadzialiśmy się kilka kontr w tej rundzie. A po wolnych bitych przez Gui bezpieczniej jest zostać na własnej połowie.
Co do meczu mam niewielkie oczekiwania: chcę szybkiego przenoszenia piłki pod pole karne. To oznacza m.in. skończenie bezproduktywnego klepania między obrońcami i bramkarzem, cofania się do rozegrania pomocników, unikania rozegrania przez boki. Mamy być szybko do środka, ruch w tej strefie także ze schodzeniem w tą strefę bocznych obrońców i skrzydłowych i nękanie prostopadłymi piłkami.
Zacznijmy w końcu grać po ziemii pod bramką przeciwnika, bo wrzutki niczego jeszcze nam nie dały a wykonaliśmy ich milion.
Reszta sama się ułoży
Ja nie wiem skąd panowie czerpią optymizm, mnie o niego trudno po sobotnim antyfutbolu
Na zasadzie że gorzej być nie może, czasem trzeba upaść na samo dno żeby było się od czego odbić
"Połowa piłek nie dolatuje do adresata a na resztę czekają nasi wysocy gracze, którzy przy dość pasywnej postawie są łatwo wypychani z toru lotu piłki."
Wyjaśnienie, moim zdaniem, jest proste: nie trenujemy tego elementu, bądź trenujemy bardzo rzadko. To nawet widać po pojedynkach główkowych naszych piłkarzy, gdzie często wyskakują nie w tempo i nie w tym miejscu, co potrzeba. Być może dlatego, że nie mamy takiego piłkarza jak, swego czasu, Brzyski, który często zostawał po treningach. Wbrew pozorom, to nie jest takie proste, bo nie dość, że trzeba zagrać precyzyjnie, to jeszcze z odpowiednią siłą i rotacją - niewielu to potrafi.
"po naszych krótkich rozegraniach rożnego (lub autów i wolnych w jego pobliżu) nadzialiśmy się kilka kontr w tej rundzie"
Takie kontry, to szkolny przykład błędów w ustawieniu zespołu, gdzie zbyt wielu piłkarzy znajduje się przed linią piłki a piłkarze odpowiedzialni za asekurację są na grzybach. Takie błędy właśnie popełnialiśmy nagminnie w meczu z Astaną.
Natomiast, z Sandecją tego już nie było i stąd mój lekki optymizm przed meczem dzisiejszym.
Przyznam się że mi bułgarski szkoleniowiec też się podoba, używa zaklęć, ale nie na zasadzie, „ura bura, co to nie my”. Jest bardziej wyrafinowany w tym zaklinaniu rzeczywistości. Faktycznie szczwany lis.
Czarek Kucharski pytany w PS o słabszą dyspozycję Legii zwrócił uwagę na kwestię mentalną, konkretnie to tak brzmiało:
Jak pan wytłumaczy to, co się dzieje z Legią na początku sezonu?
Cezary Kucharski: „W ostatnich latach drużyna odnosi wiele sukcesów: wygrywa ekstraklasę, zdobywa Puchar Polski, kwalifikuje się do fazy grupowej europejskich pucharów. Mam wrażenie, że kiedy rozpoczynają się kolejne rozgrywki, piłkarze jeszcze świętują i rozpamiętują poprzedni sukces, że zbyt długo celebrują. Kilka miesięcy temu grali w Champions League, potem w Lidze Europy, do tego wygrali ekstraklasę po niezwykłej końcówce. Podnieśli się z 14. miejsca i to tkwi w głowach. Nie mówię oczywiście o fizycznym świętowaniu trofeów, choć i takie się pewnie zdarza, ale mentalnym. Nastawienie, że jesteśmy świetni, niepokonani, itd. tkwi w głowach. Wakacyjna przerwa była krótka, w lipcu znowu trzeba się mobilizować tak samo jak w maju i czerwcu. A to jest o niebo trudniejsze.”
Jeśli przyjmiemy, że coś w tym jest, to słowa Bułgara przed konfrontacją z Legią jakoś dziwnie z czymś takim korespondowały:
Stanimir Stoiłow 25 lipca 2017r. – „Spróbujemy powalczyć z Legią Warszawa w kolejnej rundzie. Będziemy chcieli się pokazać z jak najlepszej strony. Co by nie mówić, daję nam pięć procent szans w konfrontacji z mistrzami Polski.”
No chciałoby się rzec, że to jakiś defetysta, odbierający swojemu zespołwi wiarę w zwycięstwo, wywieszający białą flagę i niemalże proszący Legię o najniższy wymiar kary – nic bardziej mylnego. Zakładam że w swojej szatni Stoiłow zmotywował i nastawił swój zespół odpowiednio, oni nie wyszli przestraszeni, pozbawieni pewności siebie, skazani na porażkę, wręcz przeciwnie, obraz gry udowadniał że walczą o swoje i wiedzą że otwiera się przed nimi duża szansa i byli zdeterminowani by ją wykorzystać. A te 5% szans które dawał Bułgar Astanie to zwyczajna ściema mająca tylko uśpić czujność legionistów. Wiedział o tym Magiera, odbijał piłeczkę czujnie: „Słowa trenera Astany to kurtuazja. Jestem o tym przekonany. My, grając z Realem Madryt, mieliśmy jeden procent szans, a wywalczyliśmy remis. Na dzisiaj i Legia, i Astana mają po 50 proc. szans na awans.” – tyle tylko że w końcówce meczu, mimo że on się nam nie układał, to jednak Legia jako zespół zlekceważyła Astanę i pozwoliła siebie skontratakować. Być może Kucharski miał rację, że legioniści mieli poczucie własnej piłkarskiej wyższości, a Bułgarowi przed meczami zależało żeby nas jeszcze w tym utwierdzić.
Dziś, będzie „albo, albo”w jedną lub w drugą stronę, wóz lub przewóz, zaklęcia są już nieistotne.
No, rzeczywiście! Szacun!
Ba, podejrzewam że dzisiaj także będzie siała popłoch w naszych szeregach.
Widzisz, na sztucznej murawie Magiera wymyślił sobie granie długich piłek tzw. "dzid" i jeśli takie zagranie było nieprecyzyjne to piłka dostawała w kontakcie z podłożem takiego przyśpieszenia, że nasze asy nie były w stanie już jej dogonić i opanować. Niestety ale w Kazachstanie tak właśnie graliśmy, bardzo niechlujnie, aż się prosiło o rozgrywanie po ziemi, uspokojenie gry. Niestety było na odwrót szybkie pozbycie się piłki i dzida do przodu. Trener Astany wiedział, że tak się nie da i nakazał swoim zawodnikom grać po ziemi zamiast wrzutek. Ja już po 15 minutach widziałem widząc jak piłka zachowuje się na sztucznej murawie, że nasza taktyka nie zda egzaminu i niestety tak było przy braku reakcji na to JM.
Więcej odnoszę wrażenie, że nasz sztab szkoleniowy nie odrobił zadania związanego z rozpracowaniem Astany i ich zlekceważyliśmy. Zespół nie był ustawiony pod tego konkretnego przeciwnika i stąd ich dwaj czarnoskórzy piłkarze nas rozmontowali, przy czym piłkarze Astany potrafili też zneutralizować nasze rozgrywanie piłki. I to w tym meczu była właśnie ta przewaga bułgarskiego trenera nad JM, który dość dobrze odrobił pracę domową w przeciwieństwie do naszego treneiro. Niestety ale przy okazji tamtego meczu wyszło to, że JM ma jeszcze sporo do nauki.
W sercu mam nadzieję, że wypisuje głupoty i mylę się okrutnie. Z tą 10% nadzieją usiądę przed telewizorem mając nadzieję, że mecz nie popsuje mi urlopu którym od trzech dni się upajam. Wam na stadionie życzę jak najwięcej radości i oby w przerwie meczu kiedy zawsze się spotykamy było jak najwięcej dyskusji o pozytywnej grze Legionistów.
Bzdura.
Po pierwsze rozmawiamy tutaj o pierwszym meczu w Kazachstanie, który był jaki był.
Po drugie nikt z nas nie chce przegranej Legii, skąd taki wniosek w ogóle? Jesteś pewien, że upały Ci nie zaszkodziły???
Nie wiem jak "panowie" ale jeśli mecz zakończy się wynikiem 2:0, to przy takim upale wielu kibiców będzie na granicy zawału.
"Podzielam zdanie kolegi dalkuba że na Legię dziś wystarczy grać agresywnie"
Przy takim upale agresywna gra może skończyć się odcięciem tlenu gdzieś tak po godzinie.
Tam gdzie kończy się wiedza zaczyna się wiara.
Nasz trener na konferencji prasowej - niestety - dał do zrozumienia, że bardziej liczy na rzeczy, które trudno ogarnąć rozumem.
Oczywiście kibicu50 będę wkurwiony, żeby cię nie zawieść.
Trener zabezpiecza boki Kucharczykiem i Nagy bo obaj mocno pracują w obronie. Tylko że nie dłużej jak do 60 min. Za to w środku będzie problem, bo Gui już tak ochoczo nie wraca, więc za niego będą musieli robić w obronie Moulin i Kopczyński. Właściwie to powinni grać bardzo wysoko bo Gui z pewnością kilka piłek zgubi. Zanosi się więc na bardzo wysoko grającaą obronę, która szybkościowo będzie w stanie wyrobić. Stąd Pazdan z Czerwińskim.
I oczywiście Hlousek powinien być zawsze przed Dwumasim.
Mnie to ciekawi a tu wpierw trzeba dwa gole załadować. Ehh.
Do boju!
Jest intensywność lecz znowu trzeba wrócić do szybkiego przeniesienia piłki pod pole karne.
Więcej dryblingu, więcej gry na faul.
Gui bezsensownie ucieka do boków i pomocnicy nie mają w środku z kim grać. Ułatwia bronienie Astanie. On jest do zmiany.
Reszta ujdzie.