- Kategoria: Trybuna komentatorów
- Monrooe
Magia Kłamstwa
Początek na ostro! Absolutnie nie mam nic do sprzedaży tak Ariela Borysiuka (o tym pisałem już tutaj) jak i Macieja Rybusa. Mało tego uważam, że cena jaką uzyskaliśmy ze sprzedaży ich kart zawodniczych jest jak na realia naszych rodzimych klubów (ich reputacji, a raczej jej braku) bardzo dobra. Pieniądze rzędu 5 mionów euro to bardzo solidny zastrzyk gotówki, a w obecnych czasach pieniędzy na życie potrzebuje każdy. I to na potrzeby bieżące a nie na wzmocnienia.
Legia Warszawa niestety (dla nas kibiców) nie jest wyjątkiem, pomimo posiadania dość możnego właściciela (a może właśnie dlatego) nie może funkcjonować oderwana od rzeczywistości. Jaka jest ta otaczająca nas rzeczywistość każdy widzi. Wszędzie wokół mamy do czynienia albo z transferami bezgotówkowymi albo wręcz z ich całkowitym brakiem (Tak, wiem. Zielona wyspa jaką jest Polonia Warszawa nic w tej regule nie zmienia. To jedyny odpowiednik klubu zarządzanego przez bogatego i chimerycznego szejka na naszej rodzimej ziemi). Oczywiście mamy bardziej drastyczne przykłady w postaci dramatycznej sytuacji w ŁKS-ie czy Ruchu Chorzów, na europejskich boiskach w równie tragicznej sytuacji znajdują się tak wielkie firmy jak Sporting Lizbona czy Glasgow Rangers.
Gdy ITI przychodziło do Legii widziało oczami wyobraźni klub inny niż wszystkie, przynajmniej jak na nasze polskie warunki. Klub wielki ale jednocześnie samowystarczalny, wolny od „widzimisię” bogatych właścicieli, mogący prosperować bez ich udziału czy wpływu sytuacji materialnej. Muszę przyznać, że zaczęli z rozmachem, wykupione długi, oraz przystąpienie do realizacji planów mających zapewnić dochody. Starania o stadion(własny projekt), budowa akademii i wizja na niespotykaną w naszym kraju skalę sprzedaży pamiątek (kolejne dochody). Niestety, menagerowie z Łazienkowskiej 3 doświadczeń z piłką większych nie mieli więc wraz z ambitnymi planami finansowo-marketingowymi zaczęli popełniać mnóstwo błędów czysto branżowych. Na nieszczęście (dla wszystkich związanych z Legią) przyszedł kryzys, on zweryfikował bardzo boleśnie możliwości i plany jakie mieli włodarze Legii Warszawa.
Bardzo szybko okazało się, że najnowsza inwestycja Mariusza Waltera i Jana Wejcherta musi jak najszybciej zacząć sama się finansować. Późniejsza śmierć jednego z głównych udziałowców jeszcze dobiła pomysł na życie klubu z Ł3. Spora grupa udziałowców zaczęła coraz donośniej domagać się zwrotu zainwestowanych pieniędzy. Zdaję sobie sprawę, że panu Walterowi musi być bardzo ciężko godzić wszystkie zainteresowane strony. Z jednej strony ma wierzycieli (w prawie) chcących odzyskać własne pieniądze, z drugiej rozpoczętą budowę wielkiego klubu, jakim w jego wizji miała stać się Legia Warszawa. Budowę o tyle trudną co prawie niemożliwą do realizacji. Czemu?
Ano, tak już jest, że na Legię zwrócone są oczy wszystkich, kibiców, dziennikarzy, polityków, biznesmenów. Większości z nich nie interesują realia w jakich znalazł się klub, nie interesuje ich fakt, że aby zbudować ten wielki klub potrzebne są podstawy których Legia jeszcze nie ma. Konieczna jest baza treningowa (dla młodych roczników), potrzebne jest zaplecze fachowców wspierających zarząd na każdym polu (zarówno w akademii jak i w „dorosłym” KP). Niezbędny jest pion sportowy z rozbudowanym porządny systemem skautingu, potrzebnych jest jeszcze mnóstwo rzeczy jakich na Łazienkowskiej 3 nadal nie ma. Bez nich stołeczny klub będzie/jest kaleki, a sukcesy wcześniej czy później się skończą (w sumie to się jeszcze nie zaczęły) i pozostanie znów szare codzienne życie. Droga jaką w niedługim czasie przeszedł Lech Poznań miała być nie dla nas.
Jednak na realizację tych celów (o ile mi wiadomo nadal są to cele włodarzy Legii Warszawa) potrzeba pieniędzy, a na nasze nieszczęście tej niezbędnej (dla dalszego rozwoju) gotówki zaczyna teraz brakować. Od właściciela z ulicy Wiertniczej Legia nie dostanie już nic. Ba, jak już wspomniałem wielu udziałowców ITI pragnie szybkiego zwrotu, ich interesuje los… własnych pieniędzy a nie sukcesy klubu ze stadionu Wojska Polskiego. Z kolei z drugiej strony są kibice, tych znów nie interesuje skąd, ale klub ma mieć pieniądze na transfery. Ma być kasa na zakupy, które to z kolei zapewnią sukcesy (jakże złudne wrażenie, ale panuje nad światem kibicowskim nie tylko w Polsce – widać taka specyfika) których każdy kibic oczekuje. Nie interesuje nas los bankrutujących europejskich potęg, my chcemy widzieć Legię na tronie Mistrzowskim, a najlepiej w Lidze Mistrzów.
Muszę przyznać, że zdaję sobie sprawę, iż Legia stoi na rozdrożu. Najlepiej jakby poszła w obie strony na raz. Chyba jednak każdy z nas zdaje sobie sprawę, że tak się nie da. Wygląda na to, że postawiono jednak na rozwój, być może powolny ale sukcesywnie w kierunku wielkiej Legii. Być może nawet koszem tej obecnej drużyny, kosztem szans na sukces którego z takim utęsknieniem wypatrujemy, ale mimo wszystko z mozołem we wcześniej obranym kierunku. Powiem tak, jak to rozumiem, nawet się cieszę i mam nadzieję, że z tej drogi nie zejdą. Ja też marzę o Legii Wielkiej, o wielkim klubie z Łazienkowskiej 3, o drużynie z wychowankami w składzie, o zespole co roku eksportującym zdolnego „wilka” do wielkich drużyn z Europy. Mam tylko jedną wątpliwość, jedno nie daje mi spokoju:
- Czemu do jasnej cholery w ten sposób !?!
Dlaczego traktuje się mnie i moich braci po szalu jak stado baranów. Po jaką cholerę wmawia mi się, że planujemy wzmocnienia gdy potem odrzucamy każde zaproponowane przez klubowego speca rozwiązanie (kompetencji speca nie będę poruszał bo to nie czas i nie miejsce, jest zatrudniony jako spec i tak powinien być traktowany. Jeśli jest inaczej to….). Po co wcześniej utrzymywać, że po to podpisaliśmy umowy z naszymi najzdolniejszymi byśmy z nimi w składzie odnosili sukcesy. Po co na zakończenie rundy prezes klubu opowiada o wielkim celu jakim jest mistrzostwo Polski jak kilka tygodni potem sprzedaje się dwóch kluczowych graczy. Po co krzyczy się wszem i wobec, że trener ma zdobyć najwyższy laur w lidze jak tuż przed tą ligą sprzedaje się najcenniejsze puzzle z układanki taktycznej szkoleniowca. Pytam raz jeszcze, po co te wszystkie kłamstwa i kłamstewka? Czy naprawdę jako kibice tej drużyny nie zasługujemy na rzetelną informację ? Na to aby powiedzieć nam jak sytuacja klubu wygląda naprawdę ? Aby prosto w oczy powiedzieć jak jest z naszymi finansami i przedstawić dalszy plan działania. Działania które jak rozumiem ma na celu dobro stołecznej drużyny.
Jeszcze raz powtarzam, nie mam nic do wytransferowania naszych młodych wilków, była potrzeba aby odeszli, więc odeszli. Uzyskaliśmy w ten sposób pieniądze na dalszą działalność ? ok, rozumiem. Mam jednak wielkie pretensje o sposób w jaki to uczyniono. Mam pretensje o to, że dbając o finanse klubu bez żadnych skrupułów dokonano operacji na żywym organizmie, zupełnie nie przejmując się tym czy pacjent przeżyje. Bez większych zahamowań wyrządzono zespołowi krzywdę i to krzywdę która może spowodować utratę szans na cokolwiek w tym sezonie. Kto za to odpowie w takim wypadku ? Ludzie którzy podjęli decyzję o tej sprzedaży na 5 minut przed ligą czy trener ? Czy winę na siebie weźmie prezes Paweł Kosmala (w końcu jako szef firmuje swoim nazwiskiem działania spółki) który tuż po zakończeniu tak udanej dla naszej Legii rundy jesiennej przedstawił w wywiadzie dla Naszej Legii jakie to cele stawiane są na drugą częścią sezonu, zapewniał też o świadomości zarządu, iż o ile nie wskazana jest rewolucja kadrowa (pełna zgoda) to drużynie przydała by się stabilizacja (faktycznie, stabilizacja w pełni). Wszystko wszak w imię wyniku, tak oczekiwanego przez kibiców i właścicieli. Panie prezesie weźmie pan tą winę ? Czy jak zwykle będzie to jednak efekt błędnych decyzji Macieja Skorży?
Niedawno pisałem – czas aby wreszcie działać w imię hasła kibiców „cała Legia zawsze razem”. Niestety widać władze naszego klubu nie dorosły do takiej formy współpracy. Na pierwszy rzut oka widać, że pracownicy pionu sportowego to zwykli etatowcy. Nie współpracownicy, nie członkowie ekipy pracującej na sukces (tak sportowy jak i finansowy) klubu, tylko zwykli robole. Nie warto się liczyć z ich zdaniem, nie warto zwracać uwagi na zgłaszane przez nich potrzeby. Oni są od wykonywania poleceń (takich jak zdobycie mistrzostwa Polski) a góra od…. No właśnie od czego jest góra? Zarządzanie idzie im… słabo, popełniają wciąż te same błędy, a to oznacza iż nauka też jest na „cenzurowanym”. O spójnej polityce też nie ma co mówić, góra sobie a dół… a dół niech sobie radzi.
Jak inaczej wytłumaczyć fakt, iż kilka dni po sprzedaniu tak ważnego ogniwa zespołu jakim jest Maciej Rybus nadal nie wiadomo czy, kto i jak go zastąpi. Nikt nie przygotował żadnego scenariusza na wypadek tak potrzebnego zastrzyku gotówki jakim jest sprzedaż „Ryby”? Nikt nie wpadł na pomysł, że gdyby trafiła się okazja to trzeba będzie szybko sprowadzić następcę, więc warto mieć plan na taką ewentualność? A przecież liczba zawodników na których można było zarobić jest znana nie od dziś. Jednak do dziś nie ma planu co w razie gdyby ktoś się po danego piłkarza z tej listy zgłosił. Ot, partyzantka. A nóż, widelec uda się kogoś zakontraktować, a jak nie… a jak nie to poleci „nieudacznik” trener. No przecież nie dyrektor czy ktoś z zarządu. Oni robią co mogą. To szkoleniowiec nie poradził sobie z wyznaczonymi celami usłyszymy zapewne na koniec. A, że zespół został pozbawiony lewego płuca i Maciej Skorża może sobie w du gdzieś wsadzić swoje schematy taktyczne, tak pieczołowicie przygotowywane w trakcie zimowych przygotowań. – „Poprawiliśmy stałe fragmenty gry” pękał z dumy szkoleniowiec zaraz po powrocie z Antalyi. Ta, poprawiliście, tylko po co była ta praca jak jednym z najważniejszych ogniw w trenowanych schematach był egzekutor Rybus? Kto teraz za niego? Stary wyga Kiełbowicz czy młodzieniaszek Bartek Żurek?
Magia kłamstwa? Zawsze mnie zastanawiało co takiego pociągającego jest w okłamywaniu wszystkich wokół, że tak łatwo decydujemy się na podążanie ta drogą. Czemu tak łatwo jest nałgać cokolwiek niż powiedzieć zwykłą prostą prawdę. Czemu nawet świadomość, że działając w ten sposób z premedytacją i konsekwencją godnej większej sprawy doprowadza się do sytuacji w której już prawie nikt nie wierzy w słowa członków władz Legii Warszawa nie powoduje zmiany pomysłu na politykę informacji? Czemu wiedza, iż każde kłamstwo kiedyś wyjdzie na jaw i uderzy ze zdwojoną siłą mogąc kompletnie odebrać zaufanie fanów do szefostwa własnej drużyny nie jest w stanie skłonić do uczciwego i jasnego postawienia sprawy? Czy naprawdę lepiej jest kłamać i łgać na każdym kroku niż wyjść i przedstawić prawdę, nawet tą najgorszą ale prawdę dotyczącą naszej wspólnej Legii Warszawa? Czy nie lepiej budować klub na zaufaniu ?
Zebranie wypowiedzi członków władz stołecznego klubu z przestrzeni ostatniego półrocza (od zakończenia poprzedniego sezonu)może przyprawić o zdumienie, wielkie ogromne zdziwienie i coraz większą, rosnącą miarowo wściekłość. Po takiej lekturze „dzieł wybranych” czuje się łatwowierny, oszukany, zdradzony. Ja, który znajduję w sobie wiele pochwał za dotychczasowe działania w Legii, a co mają powiedzieć Ci którzy nie dostrzegli z za tych kłamstw, kłamstewek, półprawd nawet tego?
Stawiam na to, że naszym prezesom (?) wręcz nie wolno ujawniać prawdy, jedynie jej wybiórczo selekcjonowane fragmenty. Chyba między innymi za to biorą pieniądze.
jasne, iż mogło być tak, że sprzedajemy i... nie pozyskujemy nikogo w zamian ale... o tym też napisałem. Po co w takim razie te wszystkie wywiady, zapowiedzi, obietnice ? Komu to i do czego potrzebne. Za chwilę nastroje wśród kibiców będą takie jak w trakcie tego nieszczęsnego protestu i co wtedy ja się pytam ? Kto weźmie na siebie odpowiedzialność za zawalenie pracy wykonanej w ostatnich dwóch latach ?
1) Wszystko to jest realizacją precyzyjne nakreślonego planu, w myśl którego sukcesy sportowe mają służyć uspokojeniu tłumu, a przejmowanie przychodu klubu będzie następować po cichu, w cieniu walki o mistrzostwo Polski czy kolejne rundy europejskich pucharów. 'Wywiady, zapowiedzi, obietnice' miały na celu nie dopuszczenie do tego, żeby wyszła na jaw prawda o sytuacji klubu. Teraz być może pojawi się jakiś transfer (tzn. kontrakt) w tym samym celu. Poświęci się 1/10 kasy z obu transferów. Ludziska się uspokoją, ba, jeżeli będzie to zawodnik pokroju Ljuboji - wpadną w euforię.
2) Sytuacja jest dynamiczna i zaskakuje nawet tak doświadczonych korporacjonistów jak Miklas czy Kosmala. Jeszcze w listopadzie wyglądało na to, że będzie można przeznaczyć transferową nadwyżkę na wzmocnienia, ale w styczniu do gabinetu Kosmali ktoś wszedł i powiedział, panie prezesie, trzeba będzie zabezpieczyć środki w wysokości X. Na własne cele możecie przeznaczyć to co wam zostanie po odjęciu X.
3) W firmie jest nerwowo, jest niepewność jutra, gdzieś tam w kuluarach mówi się o czymś naprawdę złym. Pracownicy zlewają swoje obowiązki, czekając na jasny sygnał w jedną lub drugą stronę.
Przestawiona sytuacja z 2. też jest całkiem realna ale... znów nie tłumaczy steków bzdur wygadywanych przez przedstawicieli włodarzy w mediach. Co przeczytasz wywiad to aż człowieka skręca. Po co pytam ?
Jaki ma to sens ? Czy w tym klubie jest zatrudniony rzecznik prasowy ?Od czasu do czasu mogliby z niego skorzystać i sprostować obecne cele. Bez zadęcia, bez ściemy. Nie było by łatwiej ? Lepiej ? Normalniej.
O tym, że sytuacja jest w tej chwili nerwowa to jestem przekonany. jak już jednej z wiernych żołnierzy Marek Jóźwiak (za bzdurny wywiad, którego celu nie pojmuję)nie wytrzymuje i ląduje na dywaniku u prezesa to nie jest dobrze.
Może po prostu, jak napisał Monrooe, jak stawiamy na "wzmożony ruch w pionie sportowym" to w "Dziale Finansowym" jeżdżą z pustymi taczkami, jak zaczynają "organizowac finanse" to wiatr chula w "Sportowym"...
Po prostu brak profesjonalizmu...
Może być i tak. Ale pytania Monrooe pozostaną wtedy aktualne, tylko trzeba by dołożyć do nich jeszcze jedno - kto i dlaczego pozwala na taką amatorkę?
mam nadzieję, że autoryzowałeś to, co napisałeś?
bo zostałeś zacytowany na legia.net
z tego, co pamiętam tego piłkarza, z "czasów świetności" to... jest to wzmocnienie dla Legii
Jak będzie jednak na prawdę? Zobaczymy "w praniu". Innej metody nie ma.
Dokładnie tak jak było to w przypadku Ljuboji.