- Kategoria: Trybuna komentatorów
- iocosus
Wiara w kibicowskich legionach nie ginie!
Gwizdek sędziego Tomasza Musiała kończył piłkarski mecz w Zabrzu, natomiast rozpoczynał bezpardonową internetową dogrywkę w dziennikarskich krytycznych komentarzach, lub na kibicowskich pełnych zgryźliwości forach. Chwalić nie było za co, więc dostało się i drużynie i trenerowi słusznie, po całości, niekiedy chyba jednak bez opamiętania i umiaru.
Jeżeli ktoś pisze: "Zabrakło nam dobrego trenera który by mądrze poprowadził drużynę w tym meczu, dobrze ją przygotował taktycznie i mentalnie. Skorża przegrał Legii ten mecz na własne życzenie." to tak łatwe i proste znalezienie kozła ofiarnego i próba złożenia na ołtarzu zawiedzionych kibicowskich nadziei, świadczy raczej niepochlebnie o tym kto obwinia, a nie o samym obwinionym. W czystość intencji takiego bezpardonowego futbolowego znawcy nie wierzę. Piłkarzom również się dostało, sam krytyki wobec nich nie szczędziłem, choć mam nadzieję, że metodologii postępowania, jak przytoczonej powyżej wobec trenera, nikt mi nie przypisze.
Gdy z netu pokraczny gremlin malkontenctwa i czarnowidztwa rozpełzał się po monitorze, w prawym dolnym rogu jednego z królestw legijnych serwisów dostrzegłem enklawę nadziei i wiary, tego kibicowskiego ducha, który z drużyną jest na dobre i na złe, każe w nią wierzyć, nie wątpić, na przekór wszystkiemu i wszystkim.
Na Legia.net w ankiecie sondującej kibicowskie nastroje przed rewanżem w Lizbonie, jedna czwarta kibiców opowiedziała się za stwierdzeniem: "Nie taki Sporting straszny, puchar jest nasz", a jedna trzecia zadeklarowała: "Bedzie ciężko, ale damy radę awansować do kolejnej rundy", niezdecydowanych co do losów konfrontacji było 20%, a wątpiących w sukces jedynie 18%! Widać frustraci i pesymiści w netowych komentarzach są nadreprezentowani!
Kibic wierzy w swoją drużynę, zawsze i wszędzie, do końca, co nie znaczy, że jest naiwniakiem oderwanym od rzeczywistości, nie potrafiącym realnie ocenić możliwości i potencjału swojego zespołu w konfrontacji z innym klubem. Mam intuicyjne przekonanie, że większość z tych, którzy w ankiecie LN opowiedzieli się za dalszym awansem Legii, za faworyta uznają jednak Sporting, ale mają nadzieję, że wojskowi również w jaskini lizbońskiego lwa pokuszą się o niespodziankę, tak jak dokonali tego i w Gaziantepie, i w Moskwie, i w Bukareszcie. Sam do tego grona należę, nie chcę kierować się obiektywnymi przesłankami, ważyć analitycznie i skrupulanie szans na sukces, jako kibic Legii po prostu w niego wierzę, nie mam wyboru.
Na zimno, zdecydowanym faworytem jest Sporting, awizowana absencja Oguchiego Onyewu czy Fito Rinaudo tego nie zmienia, wykazana lepsza organizacja gry Legii w meczu w Warszawie również, choć sam twierdziłem, że ten czynnik może być decydujący i sprzyjać legionistom, bramkowy remis w pierwszym meczu, to oczywista oczywistość kogo stawia w uprzywilejowanej sytuacji, ale kluczowej roli jemu bym również nie przypisywał, chociaż istotną z pewnością. Dla mnie zdecydowanym faworytem będzie Sporting, bo u siebie tak źle jak w Warszawie już nie zagra, a czy po naszej stronie pozbędziemy się indywidualnych błędów, tego już taki pewny nie jestem. Niestety ogranie jest po stronie Portugalczyków, wyszkolenie indywidualne również, możemy to zneutralizować wzmiankowaną lepszą organizacją gry, ale na błędy, lub na niewykorzystane sytuacje, miejsca już nie będzie. Tylko maksymalne skupienie w wywiązywaniu się z nałożonych taktycznych obowiazków, koncentracja i determinacja w grze, oraz błysk geniuszu Ljuboji, młodzieńczej fantazji Rybusa, Wolskiego lub Żyro albo nieprzewidywalności Janusza Gola i niezłomności Ivicy Vrdoljaka to wszystko razem powiązane może sprawić, że z Półwyspu Pirenejskiego wrócimy z tarczą, a nie na tarczy. Plus, to co doskwierało w dwóch rozegranych dotychczas meczach, wyeliminowanie błędów indywidualnych, bez tego nie ma co marzyć o ustrzeleniu lwa i historycznej victorii. Bez optymalnej formy Kuciaka, tej z jesieni, trudno prognozować cokolwiek pozytywnego, Jędza być może stanie na przeciwko Diego Capela, musi zapomnieć jak był ogrywany jesienią przez Ntibazonkizę lub obecnie przez Olkowskiego, a przypomnieć sobie mecze ze Spartakiem i pierwszą połowę spotkania w Bukareszcie, gdzie zneutralizował i nie dał pograć Daecowi, najgroźniejszemu w ofensywie piłkarzowi Rapidu. Michał Żewłakow jest zbyt doświadczony i inteligentny, żeby nie zdawał sobie sprawy z własnych przewin w ostatnich meczach, Wawrzyniak i w Moskwie i w stolicy Rumunii sprokurował dwa nieodgwizdane karne, oby w Lizbonie nie było do trzech razy sztuka.
Cała drużyna w defensywie musi zagrać z niezbedną asekuracją, ale nie może ona ograniczyć odwagi zespołu w poczynanniach ofensywnych. Zakładam, że wyjściowy skład nie ulegnie zmianie, wyjdziemy 4-3-3 z Vrdoljakiem, Golem i Rzeźniczakiem jako rygiel środka pola, być może jedyna roszada nastąpi na pozycji Żyro, ale Skorża ma wyraźną słabość do tego piłkarza i preferuje go i przed Wolskim i przed Kucharczykiem, zatem być może jedenastka rozpoczynająca mecz w Warszawie, nie ulegnie żadnym zmianom i na Estadio Jose Alvalade.
Jako kibic, napisałem, muszę wierzyć w sukces, trzymać kciuki za chłopaków. Są opinie, że tej wiosny ważniejsza od Ligi Europejskiej jest liga krajowa i wyścig po mistrza dający przepustkę do batalii o Ligę Mistrzów. Niespodziewana tym samym dotkliwa porażka z Górnikiem, potwierdza, że łączyć dwa cykle rozgrywek jest bardzo trudno, Śląsk w niedzielę, 63 godziny po pucharowej rywalizacji legionistów, również będzie zdecydowanym faworytem. A jednak Liga Mistrzów to niepewna przyszłość, wizja w obliczu obecnej polityki klubowej być może trudna do zrealizowania, być może drużyna w takim składzie i z tym trenerem za pół roku juz nie będzie istniała, tymczasem rywalizacja ze Sportingiem to realna możliwość zapisania sie złotymi zgłoskami na kartach historii klubu, szansa jedna z niewielu, poprzednie na takim etapie stanowiły potyczki z Panathinakosem Ateny i z Sampdorią Genua. Zlekceważyć taką szansę to grzech, dlatego będę skakał do góry, gdyby sprawy przybrały szcześliwy obrót.
Z porażką też się liczę, kibic jest z drużyną na dobre i na złe, a ci piłkarze i ten trener jesienią pokazali, że warto! Zatem nawet jeżeli zejdą z murawy pokonani, wiem że dadzą z siebie wszystko, żal i smutek będzie, ale też wdzięczność za chwile kibicowskich pucharowych uniesień w poprzednich niezapomnianych meczach.
Ale złe myśli, furda! Poradzimy sobie z lizbońskim lwem, a potem pojedziemy z Obywatelmi Manchesteru.
Tylko... czy to jeszcze ta sama drużyna?
Rzecz nie w braku Borysiuka oczywiście, nie w Rybusie i Komorowskim jedną nogą w Czeczenii, lecz w możliwości odtworzenia w tej grupie ludzi tamtego ducha gry zespołowej, determinacji i chęci odniesienia zwycięstwa.
Jeżeli się uda - jeszcze wszystko może być.
Teraz statystyki też mówią że Legii po raz czwarty udać się nie może . Tak tylko że dziś zgodnie ze statystykami zadziała prawo serii czyli Turcja Moskwa Bukareszt Lizbona .Jeśli nie zadzialalo w niedzielę naturalną koleją rzeczy jest to że zadziała dziś .
Tak będzie jestem o tym przekonany .
Niestety zaraz potem odzywa się rozum, a ten ... ten jak zwykle przepełniony jest masą wątpliwości, podsuwa obrazy z Ł3 (mecz ze Sportingiem), z Roosevelta 81 gdy to większość zawodników aż błagała o litość. Widzę interwencję Kuciaka, Jędzy, Żewłaka. Niewykorzystane okazje Gole, Żyro, Ludojada i... odpływają w niebyt wizje wiktorii na rodzimej ziemi Magellana.
Ot odwieczny spór serca z rozumem, będzie trwał aż do ostatniego gwizdka człowieka w czerni (o ile będzie w czerni), aż do momenty gdy zgasną światła na Estádio José Alvalade. Jaki będzie końcowy wynik tego sporu ? Nie mam bladego pojęcia, wiem natomiast jedno. Jaki by nie był zasiądę z podobnym nastawieniem przy następnym meczu, a potem następnym. Ot dola kibica, kibica najwspanialszego klubu na świecie.
Legia, Legia Warszawa !!!
No więc wchodzimy w nich jak buldog w kurnik, pierze ma latać!
PS. Postawiłem jakieś drobne na dwie bramki Żyro ;-D
Ponoć ich wygwizdali za wygraną 1:0, więc nie sądzę, żeby nastawiali się na bronienie remisu, kibice im na to nie pozwolą, bądźmy zamiast buldogiem lisem, absolutna asekuracja formacji, trochę cierpliwości, a gdy się rozuchwalą, bach obuchem w głowę, wyżej zdziebko założony pressing, przechwyt, zmuszenie do błędu defensywy i ....... konieczne wykorzystanie okazji bramkowych, jak juz się pojawią.
Wysoki pressing, szybko chodząca piłka (wreszcie świetna murawa) i przeciwnicy w szoku.
Eeehh..znów się rozmarzyłem.
Fajnie, że zabrali Nacho Novo, nich się integruje z chłopakami. Trochę szkoda, że w warszawie został Rado.
Jeżeli Garm miał na uwadze buldogową konsekwencję, na zasadzie, jak chwyci to nie popusci, w naszym przypadku, nie pozwoli rozegrać, to jestem za takim buldogiem.
Lubię to - Róża czerwona, biało kwitnie bez. Sporting ogramy i Manchester też