- Kategoria: Kalejdoskop futbolowy
- Zbyszek
Zezem. W kalejdoskopie cz. 62
Bardzo wiele tekstów Sławomira Mrożka posiada uniwersalistyczny charakter. Jednym z nich jest opowiadanie zatytułowane „Droga obywatela”. Traktuje ono o człowieku, który został kierownikiem stacyjki meteorologicznej i skrupulatnie opisywał zastaną pogodę. Kiedy padało i kiedy świeciło słońce. Władzy zwierzchniej bardzo podobały się opisy dni słonecznych, lecz coraz mniej tych deszczowych.
Zaczęto sugerować mu zatem, aby był w swych raportach mniej jednostronny, na co on początkowo odpowiadał: ”… ale kiedy leje”. Bardzo się więc cieszył kiedy wychodziło słońce, bo mógł decydentów zadowolić. Cóż kiedy pogoda zmienną jest. Wreszcie coraz mniej zauważał dni słoty i w raportach nic nie mąciło słonecznej aury. Zginał od pioruna, kiedy w czasie burzy obchodził pola z cudownym dzwonkiem z Lourdes, którym chciał rozproszyć chmury. Bo w gruncie rzeczy był uczciwym człowiekiem. Zapytacie - a co to ma wspólnego z sytuacją Legii Warszawa. Odpowiadam krótko: wszystko. I z tego wszystkiego wybieram jak z ciasta niektóre rodzynki. W tym tekście będzie o tym jak zawodnicy zamieniani bywali w kameleony.
W wypowiedziach o Legii, jej grze i jej zawodnikach królują dwa słowa: dobry i zły. Nawet gdyby przyjąć, że nie jest to ubóstwo językowe, ale pewien opis stanu faktycznego, to i w takim wypadku byłby on daleki od rzeczywistości i obiektywizmu. Najsamprzód niech ten kto rozpowiada, że ten tylko mecz był dobry, który zakończył się naszą wygraną, tezę tę uzasadni. Czasami mu się uda, nikiedy nie. Bo jakość gry często nie przekłada się na wynik - gdyby było odwrotnie to po co byłoby oglądać tę głupią kopaninę, wystarczyłoby przeczytać wynik w mediach i wszystko byłoby jasne. Bywa, że trudno jest znaleźć uzasadnienie dla wygranej, za to o wiele łatwiej pisać, gdy drużyna przegrywa. Podobnie jest z zawodnikami. Podstawowa teza jest taka, że ten jest dobry, który gra w meczach. I ten, który nie gra, automatycznie klasyfikowany jest do tych złych. Tylko zapomina się o drobiazgu, a mianowicie o tym, że zawodnik sam siebie do gry nie wystawia, lecz czyni to trener. Dlatego w dalszej części tekstu będzie co nieco o pogmatwanych losach kilku zawodników Legii.
Artur Jędrzejczyk. Został ściągnięty do Legii jeszcze przez trenera Wdowczyka, ale za jego kadencji i następnej Urbana się nie nagrał, gdyż miał być prawym obrońcą, ale miał nawyki środkowego obrońcy, a na tej pozycji Legia miała lepszych od niego i był wypożyczany do Jastrzębia, do Ząbek i do Kielc. Wrócił za kadencji Skorży, nieoczekiwanie wygrał rywalizację z Rzeźniczakiem, grywał w miarę regularnie i na tyle dobrze, że kupili go Rosjanie. O jego powrót zabiegał trener Czerczesow. Najpierw od grudnia 2015 roku został z Krasnodaru tylko wypożyczony, a od stycznia 2017 roku wykupiony. W składach wystawianych przez Czerczesowa i Magierę pojawiał się regularnie, ale trener Jozak przestał na niego stawiać. Najpierw zalecił mu operację palca, a po niej odstawił od składu. Czyli Jedrzejczyk przestał być dobry i stał się niedobry i pewno przy Jozaku nie wydobrzeje, ba, powiada się nawet, że Legia by tego reprezentanta Polski chętnie się pozbyła. Postarajmy się w miarę obiektywnie wskazać co powodowało, że był podstawowym zawodnikiem Legii i przestał nim być. Trenerzy tacy jak Sasal, Czerczesow, Magiera i Nawałka doceniają u Jędrzejczyka ogrom pracy wykonywanej bez piłki, co ma miejsce kiedy drużyna gra proaktywnie, ale kiedy, jak u Jozaka, zespół gra reaktywnie to taka robota jest zbędna. To nie Artur się zbiesił, to koncepcja gry się zmieniła i on zdaniem trenera do niej nie pasuje.
W dużym stopniu odwrotnością Jędrzejczyka jest Łukasz Broź. Ten jest już w Legii od czerwca 2013 roku. Trafił do nas z Widzewa jako alternatywa dla Bereszyńskiego, który, jak się wtedy wydawało, miał wkrótce opuścić Legię. Za kadencji Urbana grywał sporadycznie, będąc często wchodzącym na boisko z ławy, ale za to prowadzący Legię Berg wystawiał Brozia regularnie, doceniając jego aktywność w ofensywie i umiejętność zagrań piłki z boku boiska w pole karne rywali. Ponieważ Legia grała w tym czasie reaktywnie to Broź ze swoimi cechami pilnowania pozycji po odbudowie ustawienia miał swoje miejsce w składzie. Natomiast mający odmienną wizję gry Czerczesow i Magiera z usług Brozia w zasadzie nie korzystali. Został reaktywowany ponownie za kadencji Jozaka. Broź zatem, w przeciwieństwie do Jędrzejczyka, po przyjściu nowego trenera niespodziewanie ‘wydobrzał’.
Michał Kopczyński. Do kadry pierwszego zespołu został dokooptowany już w 2012 roku, ale w drużynie Legii do czasu objęcia funkcji trenera przez Magierę się nie nagrał, będąc permanentnie wypożyczanym. To trener Magiera uczynił z niego jednego podstawowego zawodnika. I tak do końca to nie wiemy czy ten Kopczyński był i jest dobry czy nie bardzo. Kiedy grał w meczach w których Legia dzielnie walczyła w LM i o tytuł był chwalony za pracowitość, umiejętną asekurację Vadisa, wolę walki, poświęcenie, dobrą grę w defensywie. Czyli był dobry. Jednak kiedy drużynę objął Jozak, znowu stał się niedobry, mimo że pod koniec jesieni znowu zaczął się poprawiać.
Guilherme. Do Legii trafił w styczniu 2014 roku. Za kadencji Berga grywał mało, bowiem przyszedł jako skrzydłowy, ale zdaniem Norwega był za wolny, za słaby fizycznie, nie miał dobrego uderzenia z dystansu i przegrywał rywalizację z Michałem Żyro. Jak grywał to na lewej obronie. Dopiero trener Czerczesow docenił jego technikę, umiejętność utrzymania się przy piłce, drybling i zaangażowanie w grę defensywną. Podobnie było za Magiery. Ale ci szkoleniowcy widzieli go na boisku jako skrzydłowego. Dopiero Jozak dostrzegł w nim rozgrywającego i u niego Brazylijczyk stawał się kluczową postacią drużyny. A to dlatego, że Legia zaczęła grać prawie wyłącznie w ofensywie kontratakiem, a przy nim zawodnik potrafiący utrzymać się przy piłce i podać ją w miarę dokładnie do wychodzących do ataku skrzydłowych jest nieodzowny. Zawodników o takich predyspozycjach na rynku trudno pozyskać, stąd uzasadniony żal Jozaka związany z jego odejściem.
Kacper Hamalainen. Fin trafił do Legii po zakończeniu przygody z Lechem, którego był czołową postacią. Nie potrafił trwale przekonać do swojej gry i przydatności do pierwszego składu ani trenera Czerczesowa, ani Magiery. Był dla nich pierwszym zmiennikiem. Bo rzeczywiście Fin gra piłkę dość prostą i w grze bardziej wyrafinowanej, opartej na zaskakujących zagraniach często jest zagubiony. U trenera Jozaka grał regularnie w podstawowym składzie, częściowo zapewne dlatego, że najlepiej na boisku rozumiał się z Guilherme. Ale chyba jeszcze bardziej dlatego, że Jozak nie miał w składzie doświadczonego, silnego fizycznie zawodnika na jego pozycję. Fina zaliczyć trzeba do tych graczy Legii, którzy wydobrzeli.
Michał Kucharczyk. W Legii od prawie 10 lat. Przyszedł z Nowego Dworu jako bramkostrzelny napastnik, ale na tej pozycji radził sobie średnio z uwagi na kiepską technikę i przeciętną grę głową. A ponieważ dysponował dużą wrodzoną szybkością i wydolnością to Skorża przestawił go na skrzydło i na tej pozycji grywa do dziś. Miał on w Legii swoje lepsze i gorsze dni, częściowo zależne od niego, ale głównie związane z oczekiwaniami trenerów co do wykonywania zadań taktycznych na pozycji skrzydłowego. Więc u Skorży grał regularnie, u Urbana rzadko, u Berga, który uważał, że obrona zaczyna się po stracie piłki prawie zawsze, podobnie było za Czerczesowa. U Magiery było już gorzej, bowiem ten wymagał dokładności i staranności w grze. Trener Jozak początkowo widział go w podstawowym składzie, ale coraz częściej sadzał Kucharczyka na ławie, bowiem przy ustalonym przez niego systemie gry skrzydłowy musi podawać piłki do napastnika szybciej i celniej. Kucharczyk jest taki sam, tylko trenerzy się zmieniają.
Tomasz Jodłowiec. To jest jeden z niewielu zawodników Legii, który miał prawdziwe papiery na granie. Jego rola w pierwszym składzie nie zależała jednak od koncepcji trenera, ale od niego samego, a zwłaszcza od jego nastawienia do gry. Jodłowiec do Legii trafił w lutym 2013 roku ze Śląska Wrocław jako środkowy obrońca, ale popełniał na tej pozycji błędy decyzyjne i został przez Urbana jesienią 2013 roku przestawiony na pozycję defensywnego pomocnika, jak się okazało optymalną dla niego. U Berga grał regularnie, podobnie za kadencji Czerczesowa. Gorzej było za Magiery. Dobrze zaczął przy Jozaku, ale szybko oklapł i stało się jasne, że w Legii już się nie odnajdzie. Jest to zawodnik chimeryczny. Gra tylko wtedy bardzo dobrze kiedy jest świetnie przygotowany fizycznie, kiedy nic mu nie dolega i kiedy psychicznie jest wyluzowany. Jeden z tych co mogli w piłce zdziałać dużo, dużo więcej.
Jarosław Niezgoda. Jest to klasyczny przykład tego, że gra w drużynie, kiedy pasuje do koncepcji trenera i nie gra, gdy do tej koncepcji nie pasuje. Do gry drużyn prowadzonych przez Czeczersowa i Magierę nie pasował, ale już do drużyny Jozaka pasuje jak najbardziej. Jakby to dobrze powiedzieć - spełnia kryteria formalne. Jest szybki, umie wyjść na pozycję, ma nieźle ułożoną nogę. I to wystarcza, aby być podstawowym zawodnikiem Legii. Oj, bieda zajrzała nam w oczy.
Można by jeszcze z paru graczy wymienić jak choćby Nagya, ale to tylko przykłady tego zjawiska, o którym w odniesieniu do pieniądza pisał już w XVI wieku Kopernik, że gorsze wypiera lepsze. Nie siląc się na porównania, wymienię tylko tych zawodników, których Legia w ostatnich kliku latach utraciła, a którzy jeszcze grają tylko nie u nas: Rybus, Borysiuk, Gol, Łukasik, Wolski, Żyro, Furman, Dossa Junior, Lewczuk, Bereszyński, Duda, Orlando Sa, Nikolić, Prijović,Vadis Odjidja-Ofoe. I gdy do tego dodamy długo leczącego kontuzję Radovicia to śmiało możemy powiedzieć, że wielu zawodników, którzy dziś grają w Legii w pierwszym składzie, przed paru laty ławy by nawet nie powąchało. To że stanowią oni o sile, a poprawnie mówiąc o bezsile Legii, zaświadcza o tym, iż łaska pańska na pstrym koniu jeździ, czyli że o tym kto gra decyduje koncepcja trenera, a nie to czy zawodnik umie na wyższym od innych poziomie grać w piłkę. Ale również pojawia się konstatacja, że z braku laku to i kit musi być dobry. Jakby nie patrzeć to w jednym i drugim przypadku musimy mówić o regresie. Bez poprawy jakości zawodników nie wyjdziemy z regresu.