- Kategoria: Trybuna komentatorów
- gawin76
Króliczek A.D. 2021
W piłce nożnej zazwyczaj rzadko jest tak dobrze, jak wskazują na to wyniki, chociaż niekiedy bywa istotnie aż tak źle, jak zdają się one o tym świadczyć. Ta druga perspektywa jest nam na szczęście w ostatnich latach obca, bo za Legią dekada bezprecedensowych triumfów na krajowych boiskach. Atmosfera wokół naszego klubu jest jednak odległa od euforii.
Ostatni raz na szczyt emocjonalnej sinusoidy mogliśmy zawędrować wczesnym latem zeszłego roku. Mistrzostwo Polski, otwarcie centrum treningowego w Książenicach, obiecująca, jak się wydawało, sytuacja kadrowa zespołu, perspektywa walki o awans do fazy grupowej europejskich pucharów, niestety, potem błyskawiczny zjazd po równi pochyłej, zmiana trenera i ponowna mozolna wspinaczka w górę ligowej tabeli.
W trakcie rundy kibicowskie emocje żyją od meczu do meczu, to wyniki sportowe w największej mierze kształtują nasze nastroje, między rundami pojawiają się pytania natury bardziej ogólnej, zwłaszcza dotyczące kondycji finansowej klubu, jego perspektyw sportowych i organizacyjnych.
Tutaj trudno się nie martwić, straszy zadłużenie, niepokoi sytuacja kontraktowa, zastanawia pasywność na rynku transferowym. Legia zmarnowała wieloletni wysiłek w zakresie budowy klubowego rankingu w europejskich pucharach, regularnie zdobywane tytuły mistrzowskie nie stały się bazą dla stabilnego rozwoju, co sezon towarzyszą nam dramatyczne decyzje i personalne rewolucje, służące tylko temu, żeby raz jeszcze wyszarpać tytuł mistrzowski i... raz jeszcze przepaść w kwalifikacjach do europejskich pucharów. Na sprzedaż w Legii jest każdy i to raczej za taką cenę jaką zechce wyłożyć nabywca niż za taką jaka marzy się klubowemu księgowemu.
Wrażenie niepokoju w czarodziejski sposób narastające na równi z tempem zapełniania klubowej gabloty jest dla mnie rozczarowaniem o osobistej wręcz naturze. Od wielu lat byłem bowiem zdania, że jeżeli coś jest gwarantem dobrobytu Legii, to jest nim regularne zdobywanie tytułu mistrza Polski. Wierzyłem, że mistrzowska Legia prędzej czy później, choćby przypadkiem, musi dostać się do Ligi Mistrzów, a wraz z otwarciem bram do piłkarskiego raju, skończy się jeden z najbardziej irytujących problemów dla kibica naszego klubu, problem związany z wiecznie ciągnącym się za klubem zadłużeniem, trudno już nawet rozeznać się wobec kogo właściwie i w jakiej faktycznie wysokości. W zasadzie miałem rację, wszak po kilku sezonach zaciekłych prób, Legia do Ligi Mistrzów weszła, i stało się to chyba, właśnie, przypadkiem. Nie przewidziałem natomiast dwóch rzeczy, po pierwsze, że ten sukces nie przełoży się na żaden zauważalny komfort finansowy dla klubu, a po drugie, że Legia straci gdzieś determinację, sumienność i odrobinę szczęścia w podchodzeniu do kwalifikacji do europejskich pucharów. Że drużyna, którą przez kilka lat naprawdę niebywale ciężko było wypchnąć z Europy latem, mając do dyspozycji ranking pozwalający niemal zupełnie nie przejmować się pierwszymi rundami kwalifikacyjnymi, nagle będzie przegrywać z zespołami z Kazachstanu, Mołdawii, Słowacji, Luksemburga, Cypru i Azerbejdżanu, w kilku przypadkach w co najmniej kompromitujących okolicznościach. Łudziłem się, że kolejne mistrzostwa Polski są niezawodnym kluczem do kibicowskiego szczęścia, że gdzieś między Skorżą, Urbanem i Bergiem weszliśmy na poziom, z którego już nie spadniemy. Teraz, jak chyba większość kibiców, wiem, że nie jest to prawda. Nie da się w tej sytuacji nie mieć obaw, że co rok napinamy klubowy budżet do poziomu, w którym zaczyna on niebezpiecznie trzeszczeć, a jedynym ratunkiem wydają się miliony, którymi dysponuje UEFA. Tylko że tych milionów nie ma jeden rok, drugi, trzeci… To z kolei rodzi lęk, że utrzymanie całego klubu, a przede wszystkim pierwszej drużyny, która ponownie spełni warunek sine qua non i zdobędzie mistrzostwo Polski, osiągnie wreszcie taki ciężar, że cała ta konstrukcja załamie się z ogromnym hukiem, a Legię czekają lata w niebycie, do którego swego czasu zrzucane były takie potęgi jak choćby Rangers FC. Nawiasem mówiąc, rzeczony przykład pokazuje, że niekiedy futbolowa pokuta może przynieść zbawienne skutki, jednak kto z nas chciałby chciałby dobrowolnie przemierzyć drogę podobną do Szkotów?
Oczywiście istnieje taka możliwość, że powyższe lamenty mojego autorstwa, jak w przypadku wywodów niemal każdego internetowego zwierza, są pochodną ogólnego wrażenia błędnie wyprowadzonego z niepełnych przesłanek, z braku rzetelnej wiedzy, wzmocnionego jeszcze przez ilość stawianych pytań, pojawiającej się krytyki, licznych kpin oraz skłonności do łatwego i szybkiego dochodzenia do prostych (prostackich?) konkluzji. Przy okazji zastanawiam się także, analizując swoje kibicowskie przygody na przestrzeni minionych dziesięciu lat, czy w ogóle wykonalne jest osiągnięcie stanu pełnej kibicowskiej satysfakcji o okresie trwałości dłuższym niż dajmy na to miesiąc. Tego momentu, w którym myślisz sobie „dobra nasza, mamy to”, wiesz, że można trochę sobie odpuścić, że jest dobrze, że można być pewnym udanego jutra. Być może w kibicowskim życiu nie ma stanu pełnej satysfakcji, bo zawsze trzeba gonić jakiegoś króliczka. I tylko króliczki się zmieniają.
Pomijając jednak tę dygresję i wychodząc z założenia, że sytuacja Legii istotnie nie jest tak komfortowa jak wskazywałyby na to nasze przewagi na krajowych boiskach, rodzi się pytanie co można zrobić, by było lepiej, na czym należy się skupić, obserwując to wszystko z zewnątrz? Cóż, nie wierzę w możliwość, by w Legię zainwestowały podmioty zainteresowane rozrywkowym wyrzucaniem milionów euro w błoto. Nie wierzę również w radykalne zmniejszenie kosztów utrzymania klubu obciążonego ogromnymi stałymi wydatkami, ani też w raptowne zwiększenie osiąganego przychodu, chyba że… no właśnie. Udana gra na europejskich boiskach boiskach to nie tylko bezpośredni i skuteczny skok na kasę, ale też droga do tego, by rosła wartość naszych piłkarzy, nie wspominając już nawet o takich drobiazgach jak budowanie marki klubu w Polsce i Europie czy dokumentowanie przewagi nad lokalną konkurencją. Tak, cele nie mogą się zmienić. Bez dążenia do realizacji tych celów sami zmniejszymy swoje szanse, sami zaczniemy równać w dół. Rzecz w tym, by opracować i skutecznie wdrożyć taką strategię, która będzie dopasowana do naszych możliwości i dawać możliwie największe szanse na powodzenie, przy jednoczesnym ograniczeniu ryzyka do akceptowalnych rozmiarów. I trochę jest mi wstyd z powodu tego jakże miękkiego i nieefektownego przemyślenia, podczas gdy powszechnie jest wiadomym, że wystarczy kupić Iksa i Igreka, przestać wystawiać tego patałacha Zeta w pierwszym składzie, no a Ypsylon obowiązkowo musi zmienić pozycję.
Rok 2021 będzie dla Legii rokiem próby - kolejnym. Przed nami cztery i pół miesiąca, podczas których Legia rozegra szesnaście ligowych meczów, do tego puchar Polski, w międzyczasie mecze reprezentacji. Po sezonie mistrzostwa Europy, znów próba zameldowania się w fazie grupowej europejskich pucharów i kolejne podejście do tego, by nie uwikłać się w ponowną jesienną rewolucję, z nowym szkoleniowcem na ławce i kolejną armią zaciężną w szatni. Nasza przewaga w tabeli mogła być względnie bezpieczna, ale beznadziejną postawą w rywalizacji ze Stalą Mielec legioniści zadbali o to, by wiosną nie mogli sobie pozwolić nawet na chwilę oddechu. W tabeli tuż za naszymi plecami czai się Raków, najświeższy pieszczoch mediów, obok niego Pogoń. Lech, choć daleko w tabeli, raczej nie powtórzy jesiennej ligowej degrengolady, a nas przecież czeka wyjazdowy mecz w Poznaniu. Na pewno nie będzie nudno. Nadchodzą znów te tygodnie, w trakcie których najważniejsze będą nie budżety, rozstawienia i Transfermarkt, a dziewięćdziesiąt minut z Legią co weekend. Biorąc pod uwagę wszelkie towarzyszące okoliczności, czekam na to z ulgą.
Nick Hornby w swojej kapitalnej książce "Futbolowa gorączka " ujął to dosadniej - naturalny stan kibica to gorzkie rozczarowanie, niezależnie od wyniku meczu
Swego czasu jakieś może dwa trzy miesiące temu trafiłem klienta, młodegochłopaka który pracuje na stażu w Legii w dziale finansów.
Trochę pogadaliśmy choć on zastrzegł, że obowiązuje go tajemnica.
Tak czy siak powiedział, że pogłoski o słabej kondycji finansowej klubu są mocno przesadzone i wcale nie wygląda to źle. Wierzyć? Ja uwierzyłem zawsze to lekko poprawia stan ciągłego rozczarowania.
W Legii póki co panowie zarabiają po kilkadziesiąt tysięcy zł miesięcznie, a więc o jakiej trudnej sytuacji mówimy. Legii, która zatrudnia kolejnych trenerów i skautów z zagranicy.
"Wierzyłem, że mistrzowska Legia prędzej czy później, choćby przypadkiem, musi dostać się do Ligi Mistrzów, a wraz z otwarciem bram do piłkarskiego raju, skończy się jeden z najbardziej irytujących problemów dla kibica naszego klubu, problem związany z wiecznie ciągnącym się za klubem zadłużeniem"
To chyba nie jest tak, gdyż są drużyny, które w LM grają w każdym sezonie, dochodząc do półfinału, finału czy nawet wygrywając, a sytuacji finansowej trudno pozazdrościć.
"Barcelona na krawędzi bankructwa. Szokujące zadłużenie Dumy Katalonii"
https://transfery.info/aktualnosci/fc-barcelona-z-1173-miliarda-euro-dlugu/144718
Znany psychiatra urugwajski Mos de Ayala w swej znakomitej książce , stanowiącej cześć niedokończonej trylogii o narodzie zatytułowanej "Dlaczego naród wariuje" napisał ,że ludzie "utożsamiając się z wybitnymi piłkarzami każdy może sobie przypisać cudze umiejętności i zasługi. Kibice wraz ze swoją drużyną chcą dokonywać bohaterskich wyczynów, chcą wygrywać . I tak jak w życiu niechętnie godzą się z porażkami."
Każdy chce być lepszy i stąd bierze się większe przywiązanie do wygrywających niż do przegrywających. Jednocześnie sam futbol działa bardzo emocjonalnie na człowieka , bowiem dochodzi w nim do bezpośredniej walki. Nadto piłka jest nie tylko łatwa w uprawianiu ,ale i w odbiorze i to bez względu na poziom intelektualny widzów.
Wielu naukowców twierdzi jednak, że tym co najbardziej przyciąga do piłki jest jej przypadkowość , nieprzewidywalność. Socjologowie np. Francois Thebaud twierdzą, że piłka jest nowoczesna w tym sensie ,że stanowi niejako odbicie problemów współczesnego życia , które coraz większa liczba ludzi doświadcza. Piłka jest bowiem najbardziej demokratycznym sportem ,w jej ujęciu egalitarnym.
To wszystko razem i jeszcze dużo więcej z kolei oznacza, co pisał LeBon w "Psychologii tłumu" ,że z jednej strony podlegamy stadnemu myśleniu i stadnym zachowaniom, a z drugiej jesteśmy podatni na manipulację. Mówiąc wprost zbyt często wręcz za miarę patriotyzmu , także lokalnego uznaje się przekonanie o tym ,że kto jak kto, ale my, czyli nasza drużyna, musimy odnieść sukces.
Ten syndrom dotyka nas ,kibiców Legii od lat w sposób wręcz namacalny kiedy to nie zdobędziemy Tytułu, albo co gorsza damy ciała z jakimiś słabeuszami.
To o czym pisze Gawin jako o stałych nadziejach jest nie tylko udziałem naszych, osobistych oczekiwań, ale jest przede wszystkim jest podsycane przez hurraoptymistyczne wypowiedzi prezesa, kolejnych trenerów, dyrektora sportowego i samych piłkarzy .
A tu rzeczywistość skrzeczy .
Gawin jest na tyle inteligentny i na tyle znający się na rzeczy , iż wie ,że , o czym pisze, że musimy porzucić wszelką nadzieję na to ,że będzie mówiąc brutalnie lepiej.
Banałem jest stwierdzenie ,że współczesna piłka to interes , co przekładając na konkret oznacza, że ten kto ma więcej pieniędzy ma większe szanse na wygrywanie.
Legia od kilku już lat ma coraz niższy budżet i do niego dostosowuje swe możliwości transferowe z jednej strony ,a z drugiej konieczność stałego łatania tegoż budżetu powoduje ,że Legia sprzedaje każdego zawodnika, który poziomem wyrasta ponad naszą ligę.
Te uwarunkowania powodują, że zbudowanie silnej drużyny, zdolnej do rywalizacji w Europejskich Pucharach i co za tym idzie przysparzającej dużej gotówki jest nierealne.
Podczas wypoczynku w Dubaju nasz zespół rozegrał dwa mecze sparringowe z Dynamem Kijów i Krasnodarem i widać w nich było ogromną różnicę w poziomie piłkarzy i kulturze gry na korzyść rywali. Nie miejsce tu na szczegółowe omówienie różnic, ale dwie były zasadnicze, a mianowicie nie potrafiliśmy konstruktywnie wprowadzić piłki do gry( brak Karbownika był aż nadto widoczny) oraz ,ze przy pokryciu Pekharta nie istniejemy w ataku. A owszem rywale grali w LM ,ale nie są to drużyny topowe.
Kiedy porównamy na przestrzeni lat , co czyni Gawin z perspektywy swego 35-letniego kibicowania , a ja z 58 -letniego - to poza nielicznymi okresami zrywów szybciej lub wolniej , ale dryfujemy lub co gorsza tyłujemy. Ten proces erozji uległ przyspieszeniu w ostatnich 4 latach, kiedy to sprzedajemy lub odchodzą piłkarze dobrzy, a sprowadzamy gorszych od nich. Nasza drużyna znalazła się w rozkroku ,gdyż ci co grają dużej klasy nie mają, a młodzi są za słabi, aby podnieść jakość gry drużyny.
Jest to jak by nie patrzeć sytuacja patowa i z bólem trzeba zgodzić się z Gawinem ,że dobrego i szybkiego wyjścia czyli pójścia do przodu z niej nie widać.
Odnośnie finansów to przecież my już w zeszłym roku lub jeszcze wcześniej powinniśmy zbankrutować, tak dowodził Stanowski, poniekąd sam Mioduski. Nie chce mi się szukać wywiadu z nim, ale przecież twierdził że Legia a w zasadzie jej finanse rok bez pucharów przetrzyma, kłopot się zacznie przy drugim, a my już mamy kolejne lata, w których budżet jest oparty na wpływach z pucharów których nie ma i co, i nic. Teraz na dodatek mamy pandemię i brak wpływów z "dnia meczowego" i co, i beztrosko dopominamy się o transfery. Czyli co stoimy nad przepaścią i nawołujemy "zróbmy krok do przodu", czy też ta "przepaść" to tylko złudzenie? Sam już nie wiem. Boję się tych finansowych sztuczek Mioduskiego, ale póki co to jakimś dziwnym sposobem to wszystko się kręci, wybudowaliśmy LTC, latamy do Dubaju, tylko Karbownika w kretyński sposób sprzedaliśmy.
Oczywiście zawsze będą osoby którym będzie mało - mam podobnie, bo uważam że brak rozwoju to regres (inni się rozwijają więc stoją w miejscu tracimy) i nie chodzi tylko o piłkę ale o każdy aspekt naszego życia. Jednocześnie uważam że od 4 lat Legia nie idzie do przodu mimo powstania akademii co jest mega sukcesem - nawet to nie powoduje u mnie wrażenia, że bilans jest na plus.
Za piłkarskie środowisko uznaję kibiców swoich klubów, którzy muszą opłacać w coraz większym wymiarze tzw. widowiska ( nie ukrywajmy - tak po prawdzie kilku drużyn)...
Zwiększone pule uczestnictwa w tym starciu z mocnymi drużynami kategorii nazwijmy to B/C nie rekompensują drążenia portfela...
Jeszcze przed pandemią frukty były dla możnych( klubów), obrywki ze stołu UEFY dla maluczkich. A i tak w tym wykręconym do maximum projekcie te ogromne kluby notowały regres.
Pandemia ukazuje bezsprzecznie trendy, Bayern niemiecką solidnością wygrał puchar. Co się zatem dzieje z tymi mocarzami - Barcelona, Real, PSG , MC...bez kibiców - raczej bez wpływów z kibiców. UEFA pompuje w te kluby ogromne pieniądze, a one mają ogromne kłopoty.
Czar prysł! Potencjalny kibic ma w tzw. dupie Messiego, czy Ronaldo. Mierzy się z kłopotami zdrowotnymi swojej rodziny, biznesami - życiem.
W jakim miejscu w związku z tym jest Legia? A kto to wie? Jaki ma plan? Jaki system?
Iocosus słusznie wnosi pytanie, przytaczając wypowiedzi Stanowskiego ale i Mioduskiego...
Co w związku z tym jest prawdą? A już - co w związku z prawdą ma sens? Oto jest pytanie?
Wiem jedno, piłka nożna w rozumieniu z przed pandemii zmieni się...nie wiem tylko jak bardzo!
-"Legia zmarnowała wieloletni wysiłek w zakresie budowy klubowego rankingu w europejskich pucharach, regularnie zdobywane tytuły mistrzowskie nie stały się bazą dla stabilnego rozwoju"
Przeszliśmy tu ten wielki format przekształceń...ogół słów, rozpędzone pomówienia, wypłacone duże kwestie finansowe. Jednoosobowa miłość do Legii kompresowana od lat wybuchła...czym?
Może warto aby to każdy sobie sprecyzował, porównując z emocjami możliwości klubu, perspektywy rozwoju oraz co ważne z elementem umiejętności zarządzania.
Wszczynać kolejnej "wojny na słowa" nie chcę, rozumiejąc ( świrekwampirek) pewnego rodzaju różność. Legia nie jest dobrem - jedynie jego prezesa.
Historię można zakłamywać, lecz zmienić się nie da...to co było zwyczajnie pisze się w rejestr zdarzeń.
Ciągłe zapewnienia odbiegające od granych realiów napawają ( delikatnie mówiąc) niechęcią.
Jak pisze Gawin - "Rok 2021 będzie dla Legii rokiem próby - kolejnym."
Od siebie dodam - kolejnym - kolejnym - kolejnym...Celowo to robię -bo widzę naocznie, że moje patrzenie na silną Legię w Europie zostało mrzonką.
Niech się bawią ludzie, którzy lubią się bawić...
Bez obrazy proszę!