- Kategoria: Trybuna komentatorów
- gawin76
Spór z logiką
Kolejny sezon przed nami. Legia jest inną drużyną niż przed startem poprzednich rozgrywek. Zmienił się trener, odszedł boiskowy lider jakim był Josué, w szatni pojawili nowi zawodnicy. Cele pozostają jednak niezmienne. Legię czeka walka na trzech frontach, na każdym z nich oczekujemy sukcesów, a podjęcie realnej rywalizacji o odzyskanie mistrzostwa Polski jest wręcz obowiązkiem.
Poprzedni sezon był zawodem dla mnie jako kibica, ale poczułem się też zdezorientowany jako długoletni obserwator prawideł rządzących piłkarskim światem. Otóż wydawało mi się przed rozpoczęciem sezonu 2023/24, że pod względem sportowym w Legii wszystko przebiega prawidłowo. Nie idealnie, nie jesteśmy przecież Manchesterem City, ale właśnie prawidłowo i w tamtym momencie sądziłem, że istnieją solidne podstawy do optymizmu. Nastąpiła stabilizacja myśli taktycznej, czego gwarantem był trener Kosta Runjaić, udało się zachować rdzeń zespołu, który miał być na fali wznoszącej i głodny sukcesu po tym jak oglądał plecy Rakowa w sezonie 2022/23, a nawet podpisano kontrakt z Gualem, królem strzelców Ekstraklasy. I przez pewien czas wszystko szło wręcz doskonale. Wykorzystując sprzyjający terminarz, zespół komfortowo punktował w lidze, kwalifikacje do europejskich pucharów zakończyły się spektakularnym sukcesem, a w pierwszej kolejce fazy grupowej Ligi Konferencji Legia pokonała czołową ekipę Premier League, Aston Villę. Wszystko układało się po naszej myśli aż do wyjazdowego zwycięstwa nad Pogonią w Szczecinie, odniesionego nawiasem mówiąc po kto wie czy nie najlepszym meczu rozegranym na przestrzeni całego sezonu Ekstraklasy. Tylko że potem doszło do nieprawdopodobnej wręcz zapaści, w trakcie której jedna porażka goniła drugą. Zespół nie potrafił się odkręcić, a trener nie wiedział jak zespołowi pomóc. Na skutek tej zapaści Legia straciła mnóstwo punktów i, co gorsza, już do końca sezonu nie odzyskała pewności siebie, stając się drużyną chimeryczną, niestabilną, dopiero rzutem na taśmę i w mało przekonującym stylu zajmując miejsce na podium. Niewytłumaczalna była skala tej zapaści, zaskakujące były jej destrukcyjne, długofalowe skutki, absolutnie niezrozumiały fakt, że w przerwie zimowej dyrektor sportowy dodatkowo podstawił trenerowi nogę, nielogiczne były rozstrzygnięcia, które doprowadziły do tego, że w ligowej tabeli musieliśmy uznać wyższość nie Lecha, Rakowa czy Pogoni, ale Śląska i Jagiellonii.
Dziś mamy do czynienia z paradoksem, ponieważ w przededniu startu sezonu 2024/25 potrzeba nam wiary, że futbol ponownie okaże się nielogiczny, tylko tym razem to my okażemy się beneficjentami tego zjawiska. Serce kibica zawsze wierzy, zawsze jest pełne marzeń, pragnień, z łatwością wpada w ekscytację, jednak trudno dyskutować z faktami. A są one takie, że z jednej strony czekają nas dokładnie te same wyzwania i problemy co rok temu, wyzwania i problemy, które w minionych rozgrywkach przerosły trenera i drużynę. Legia będzie próbowała wedrzeć się do fazy grupowej europejskich pucharów, a w razie powodzenia będzie musiała łączyć grę w pucharach z rywalizacją w lidze, gdzie konkurencja jest liczna i wyrównana, a każda dłuższa punktowa drzemka prawdopodobnie okaże się stratą nie do nadrobienia. Z drugiej strony brakuje nam zeszłorocznego atutu stabilizacji i zaufania do wariantów, które do pewnego stopnia sprawdziły się już wcześniej. Na boisku muszą wykreować się nowi liderzy, trener musi wykuć taktykę w warunkach bojowych, wszystko to w sytuacji, w której nie ma dużego marginesu błędu, a kadra naszej drużyny nie jest jakościowo lepsza niż dwanaście miesięcy temu, zwłaszcza wobec fatalnych wiadomości związanych z kontuzją Elitima. Skoro jest tak samo lub nawet gorzej, to jakim sposobem ma być lepiej? Byłoby to, właśnie, nielogiczne.
W tej sytuacji musimy wierzyć w trenera Gonçalo Feio. Wierzyć trochę wbrew rozumowi, bo przecież jest to bardzo młody, zaledwie 34-letni szkoleniowiec, bez weryfikacji na poziomie Ekstraklasy, który w przeszłości dał się poznać z trudnego charakteru, a na ławce Legii zdążył już zaliczyć wstydliwą porażkę 0:3 z Radomiakiem. I to właśnie on jest tym, który ma za zadanie pokonać wszelkie przeciwności i poprowadzić Legię ku oczekiwanym sukcesom. Feio ma poradzić sobie z presją niecierpliwych, wymagających kibiców, z surowymi ocenami mediów, a także z nadzorem dyrektorów, dla których będzie pierwszą osobą do zwolnienia w przypadku serii niepowodzeń. Jeżeli w lipcu przyszłego roku Portugalczyk nadal będzie trenerem Legii, będzie to znaczyć, że misja się powiodła i nie utonął wrzucony na głęboką wodę. Realność tego scenariusza trudno ocenić nawet na fifty-fifty, ale oczywiście ze wszystkich sił kibicuję Portugalczykowi, by dał piłkarskiej logice prztyczka w nos. I żeby była jasność, o tym co trener Feio robi do tej pory, w jaki sposób prowadził Legię w końcowej fazie poprzedniego sezonu, jak wypowiada się w mediach, mogę napisać tylko i wyłącznie pozytywne rzeczy. Nasz trener wygląda na inteligentnego, ambitnego faceta, który rozumie futbol, który jest świadomy otrzymanej szansy, który charakterologicznie pasuje do takiego klubu jak Legia. Aż chciałoby się napisać, że to właściwy człowiek na właściwym miejscu, jednak zdecydowanie przedwczesna i na wyrost optymistyczna byłaby taka konkluzja. Trenerów Legii weryfikuje tylko i wyłącznie jedna rzecz, którą są wyniki. Feio nie dostanie spokoju, czasu, sezonu przejściowego, taryfy ulgowej. Jeżeli nie zrobi wyniku – przepadnie prawdopodobnie szybciej niż jego poprzednicy.
Trener to raz, ale z pewną ambiwalencją trzeba wierzyć też w intuicję decydentów z pionu sportowego, przede wszystkim Jacka Zielińskiego. Josué był zawodnikiem, który potrafił grać w piłkę na poziomie rzadko oglądanym w polskiej lidze, to jest kwestia poza dyskusją. Rezygnacja z takiego piłkarza wydaje się być, jakżeby inaczej, nielogiczna. Czy był to akt odwagi czy głupoty, przekonamy się wkrótce, ponieważ jednak chcemy zwycięstw Legii, musimy wierzyć, że okaże się, że Josué rzeczywiście blokował potencjał innych zawodników, którzy do tej pory mniej czy bardziej świadomie chowali się w jego cieniu, pozwalając mu monopolizować boiskowe wydarzenia, a obecność Portugalczyka utrudniała czy wręcz uniemożliwiała wdrożenie wariantów taktycznych zakładających większą fizyczną intensywność pressingu czy szybsze konstruowanie ataków.
Trzeba również wierzyć, niestety wbrew logice i dotychczasowym doświadczeniom, że ruchy transferowe sprawiające wrażenie raczej doraźnej łapanki niż przemyślanych i dobrze przygotowanych działań dających realną nadzieję na szybkie podniesienie poziomu sportowego zespołu, okażą się jednak trafione, nawet jeżeli nie w komplecie, to choć w kilku przypadkach.
Reasumując, daleko mi do optymizmu i nie robię sobie większych nadziei przed zbliżającym sezonem. Szczerze mówiąc to chyba bardziej obawiam się, że za sprawą nieugiętych pirotechników Legia zostanie wreszcie wykopana z europejskich pucharów niż nastawiam się na jakieś spektakularnie pozytywne doznania na przestrzeni najbliższych kilkunastu miesięcy. A jednak nie mogę już doczekać się soboty i inauguracji sezonu meczem przeciw Zagłębiu Lubin. Bo przecież taka właśnie jest kibicowska dusza. Nielogiczna.
1. Cel strategiczny – najsilniejszy klub w Polsce, czyli na dekadę minimum pięć mistrzostw, permanentny udział w Pucharach, czyli 9/10, w tym łapanie się do LM 3/10, w pozostałych przypadkach LE, sporadycznie LK.
2. Cel operacyjny - zdobycie mistrzostwa w 2025 roku, awans do LK.
3. Cel taktyczny – przejście eliminacji do LK z równoczesną stratą punktową do lidera Ekstraklasy na koniec roku 2024 w maksymalnym wymiarze sześciu punktów.
Cel strategiczny to marzenia (ściętej głowy – póki co!) , bez zastrzyku finansowego i bez planu wykorzystania tychże finansów, nierealny. W „moim” planie, chciałbym żebyśmy doszli do punktu, w którym zamiast tabunu zaciężnych obcokrajowców, kupowalibyśmy tylko dwóch góra trzech, czterech grajków z kategorii tak zwanych wiodących (Ljuboja, Odijja Ofoe, Josue), kręgosłup tworzyliby polscy piłkarze wracający z saksów (czyli musieliby dostawac propozycję finansową konkurencyjną wobec klubów małych i średnich z Zachodu Europy), a kadrę uzupełnialiby adepci Akademii.
Do tego jest nam potrzebna Akademia cyklicznie zasilająca pierwszy zespół piłkarzami lepiej wyszkolonymi niż rzemieślnicy z Czech, Słowacji, Bałkanów lub z trzeciej ligi hiszpańskiej – na dziś – nierealne!
Cel operacyjny czy jest realny pokaże przyszłość, nie jesteśmy takim dominatorem w Ekstraklasie zarówno pod względem finansowym jak i personalnego składu kadry, żeby zakładac, że wszystko co poniżej mistrzostwa to porażka totalna. Nie jestem pewien czy grając na dwóch frontach kadrowo jesteśmy w stanie sprostac zadaniu „operacyjnemu”, istotną funkcją będzie dyspozycja innych drużyn w Ekstraklasie.
Cel taktyczny jest tym, który należy starac się urzeczywistnić, według mnie, to jest realna, faktyczna wykładnia do osiągnięcia w 2024 roku, czyli na dziś! Z tego też będę „dla siebie” rozliczał Feio.
Runjaic prowadził gospodarkę bardzo "rabunkową" ograniczając się do wąskiej grupy piłkarzy a przede wszystkim zamykając się na młodych. Zapłacił za to głową, bo nagle po odejściu Slisza okazało się, że nie ma planu B. Polityka wedle zasady "po nas choćby potop" w piłce nigdy się nie sprawdza.
Ja tutaj przestrzegam Feio przed takim parciem na wynik kosztem młodych. Zwłaszcza, że ci młodzi tak bardzo nie odbiegają poziomem od starych wyjadaczy. Oczywiście, wiadomo, że jak taki Majchrzak wejdzie na boisko, to obrońcy rywali od razu wezmą go sobie na celownik, poskrobią po achillesach czy poturbują przy rzucie rożnym ale cytując innego klasyka: jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz.
A skoro już temat młodzieży, to na koniec pobawię się w proroka: uważam, że Jordan Majchrzak przebije kwotę transferową jaką dostaliśmy za Muciego.
Ogolnie to ja już od dwóch , trzech sezonów inaczej patrzę na Legię . Cieszę się ze jest, ze mam komu kibicować a jak będzie mistrz to super. Mam jedno marzenie , aby dożyć takiego sezonu w którym Legia nie przegra meczu . O to by było podwójne szczęście bo i mistrz pewnikiem ( tak wiem , same remisy mistrza nie dadzą ) i spełnienie marzenia .
Z wypowiedzi ,ale przede wszystkim z działań kierownictwa klubu od 2017 roku jasno widać,że taka strategia istnieje i jest wdrażana. Problemem jest tylko to czy ona jest nietrafna czy też jest opieszale lub nieskutecznie wdrażana.Nie chcę rozwijać tego tematu ,bo wiele tekstów zostało mu poświęconych , więc zwrócę uwagę tylko na dwie zasadnicze kwestie, a mianowicie Mioduski uznał ,że sprawą newralgiczną jest praca od podstaw, czego efektem jest powstanie LTC z zapleczem naukowo - medycznym. Żaden klub na świecie nie ma tak nowoczesnej bazy i nie korzysta w takim zakresie jak Legia z najnowszych zdobyczy nauki. Lecz korzystnych dla Legii w kontekście dopływu wychowanków Akademii do I zespołu oraz wpływu na klasę zawodników nie widać, lub jest on minimalny. Po drugie Mioduski przyjął zasadę minimalizowania ryzyka przy podejmowaniu decyzji kadrowych w aspekcie finansowym . Nie jest to monetaryzm ,ale działania w granicach możliwości finansowych. Lecz te granice były przekraczane wskutek nadmiernej wiary w sprawczość kilku trenerów obiecujących wyniki jak będą mieli do dyspozycji zawodników z wyższej półki - co zwróci z nawiązką poniesione wydatki.
To podejście można uznać w sporcie za odwrócenie pojęć, bo wszyscy wiedzą,że wyniku w sporcie, w tym w piłce nożnej ,zaplanować się nie da.
Ale wbrew temu do pisze Gawin to myślenie o teraźniejszości w kontekście przyszłości w dzisiejszych czasach nie musi opierać się na intuicji. Jest to bowiem problem decyzji. W 2011 roku prof. Tadeusz Tyszka w PWN wydał książkę pt : "Decyzje. Perspektywa psychologiczna i ekonomiczna" ,która do 2024 roku została wydana w prawie 50 krajach. Postaram się w najbliższym felietonie przybliżyć jej przesłanie ,ale na razie nie mam nastroju i nie potrafię się należycie skupić na sednie problematyki.
Natomiast w zakresie decyzji transferowych Legia nawiązała współpracę z firmą wykorzystującą Sztuczną Inteligencję ( SkillCorner), która powoli dominuje rynek usług doradczych i analitycznych i obecne zakupy i wypożyczenia są efektem tej współpracy.
Obecnie mamy do czynienia z kolejnym zauroczeniem kolejnym trenerem , który jest bardzo pewny siebie i swego warsztatu i ma przekonanie ,że każdego wróbla może nie przerobi na orła,ale zmieni w jastrzębia i to na pewno. I dopiero w tym miejscu można dostrzec załamanie się strategii rozumianej jako dostrzeganie perspektywy czasowej i podejmowanie decyzji horyzontalnych , która zderza się doraźnością , z akcyjnością. Trener Feio jest ambitny i w moim przekonaniu ,aż za bardzo i władze klubu w tych jego zapędach do wszystkoizmu powinny go hamować. Przede wszystkim dlatego ,że otoczenie zewnętrzne, a konkretnie zasady gry w Europejskich Pucharach uległy zmianie i trzeba z tego faktu wyciągnąć wnioski i je w praktyce wykorzystać.UEFA w sposób zdecydowany postanowiła dowartościować zdobycie tytułu Mistrza Krajowego, przy jednoczesnym ułatwieniu awansów do LM klubów z krajów spoza TOPowej piątki. Już w tym roku Jaga ma bardzo przeciętnych rywali i jak pokona klub z Litwy to nawet jak by odpadła w III rundzie i jak by odpadła w LE to zagra w grupie LK. W przyszły sezonie system grupowy LM zostanie zastąpiony systemem ligowym,a liczba zespołów w tej fazie zostanie powiększona z 32 do 36 , zaś Polskę w kwalifikacjach do LM będą reprezentowały dwa kluby : mistrz i wice z ułatwieniami dla zdobywcy Tytułu.
Ta konstatacja według mnie oznacza ,że Legia w sezonie 2024/25 musi skupić się wyłącznie za zdobyciu tytułu Mistrza i cały sezon podporządkować temu celowi. Pozostałe rozgrywki czyli PP i udział w Lidze Konferencji powinny być przeznaczone na dokonywanie selekcji czyli odsianie tych graczy , którzy nie mają ani wystarczających umiejętności,ani predyspozycji do gry w rozgrywkach europejskich , w tym od sezonu 2025/26 na dwu i trzech frontach. W tym upatruję sensowność dokonywanych tak licznie transferów . Aby wybierać najlepszych to trzeba mieć z kogo wybierać, bo jak kot miał do dyspozycji tylko jedną dziurę to zdechł.
Z powyższym podejściem musi wiązać się radykalna zmiana polityki informacyjnej klubu i komunikacji w kibicami.Do tej pory klub zbyt często ulegał różnym komentarzom pisanym bądź przez durniów, bądź przez wrogów, bądź przez sensatów i zmieniał plany, a zawsze reagował tłumaczeniem czyli był w medialnej defensywie. Trzeba przejść od ofensywy i tu swego rodzaju wzorcem może być Michał Probierz, który pokazał jak to się robi.
Tu pozwolę sobie na małą dygresję,a mianowicie przez wieki kultura polityczna polski zdominowana była przez mity i legendy dotyczącego bohaterskiego oporu, a nasze społeczeństwo było w niewoli romantyczno-tragicznej idei , że jest narodem wybranym , a więc skazanym na cierpienie co sprawiało,że tkwiliśmy w zaklętym kręgu kryzysów.
Porażka nie jest powodem do obnoszenia się ze swoim cierpieniem, wkładaniem worka pokutnego i klękaniem przed patopismakami błagając ich o wybaczenie . Klub ma swoich kibiców i to oni powinni być podmiotem przekazu informacyjnego.Tym samym klub powinien kibiców potraktować poważnie, nie obiecywać gruszek na wierzbie ,że oto wygramy i Ligę i PP i LK,ale wyraźnie wskazać,że liczy się tylko zdobycie Tytułu i że to jest wyłączny cel sezonu 2024/25. Jak trochę znam , zwłaszcza młodszą generację kibiców to nie tylko przekaz zrozumieją,ale go zaakceptują.
Jak mówimy o pozytywistycznej pracy od podstaw do mamy wreszcie okazję słowa zamienić w czyn.
Patrząc na wczorajsza oprawę i tą nieokiełznaną chęć mieszania się do polityki oby te słowa Sir Gawina nie okazały się prorocze .