- Kategoria: Wokół boiska
- gawin76
Legia - GKS 4-1: Spotkanie po latach
W niedzielny wieczór pierwszy raz od 2005 roku na Łazienkowską zawitał GKS Katowice. Beniaminek próbował podjąć walkę, ale Legia była drużyną zdecydowanie lepszą. Bramki dla Legii zdobyli Kapuadi, Chodyna, Augustyniak oraz obrońca gości Jędrych. Przed meczem odbył się pokaz świateł dedykowany Lucjanowi Brychczemu.
Skład Legii wyglądał następująco: Tobiasz – Wszołek, Pankov, Kapuadi, Vinagre – Augustyniak – Chodyna, Kapustka, Urbański, Morishita – Gual. Goście rozpoczęli w składzie: Kudła – Kuusk, Jędrych, Klemenz – Czerwiński, Kowalczyk, Repka, Wasielewski – Błąd, Zreľák, Nowak.
Legia przeciętnie weszła w mecz. Goście bronili aktywnie, wysoko i nasz zespół miał problem z zawiązaniem akcji. W 8. minucie Kowalczyk odebrał piłkę Urbańskiemu i uderzył zza pola karnego. Piłka minęła bramkę. W 9. minucie legioniści wreszcie wyprowadzili szybki atak, niestety podanie Morishity nie trafiło do Chodyny. W 11. minucie Tobiasz odbił piłkę po strzale Zreľáka. W 19. minucie celnie na bramkę Legii uderzył Błąd. Tobiasz zachował czujność. W tej fazie meczu Legia grała niecierpliwie i niefrasobliwie. W 22. minucie Vinagre znalazł się na prawym skrzydle, przełożył piłkę na lewą nogę i uderzył. Kudła wybił piłkę na rzut rożny. W 24. minucie Wszołek uratował sytuację po tym jak orientację stracił Pankov i Zreľák ruszył sam w stronę bramki Legii. Niestety ta sytuacja doprowadziła do rzutu rożnego, po którym GKS objął prowadzenie. Zreľák trafił głową do bramki po tym jak goście wygrali w powietrzu walkę o piłkę po dośrodkowaniu. Legia szybko wyrównała. W 28. minucie Pankov dośrodkował do Morishity, który zagrał w stronę bramki i Kapuadi z kilku metrów dopełnił formalności. Po tej bramce Legia uzyskała zdecydowaną przewagę. W 35. minucie Kudła obronił strzał głową Morishity. W 41. w ogromnym zamieszaniu Kapustka próbował umieścić piłkę w bramce piętką, ale Klemenz zdołał wybić piłkę. W ostatniej minucie pierwszej połowy Legia wyprowadziła znakomity atak. Gual podał do Kapustki, który skierował piłkę na lewe skrzydło. Vinagre podał na centymetry do Chodyny, który pokonał Kudłę.
Do przerwy było 2:1. Oglądaliśmy żywy i emocjonujący mecz.
W 49. minucie Chodyna nie trafił do pustej bramki po podaniu od Guala. W 56. minucie najpierw płaski strzał z lewej nogi oddał Kapustka, a kilka chwil potem Gual uderzył głową. Piłka nie znalazła drogi do bramki gości. W 59. minucie żółtą kartkę za rewanż na Kuusku ujrzał Gual. W 61. minucie było 3:1. Chodyna otrzymał piłkę w polu karnym, dośrodkował i niefortunnie interweniujący Jędrych pokonał własnego bramkarza. W 65. minucie Legia podwyższyła prowadzenie. Z piłką przy nodze w stronę bramki gości ruszył Augustyniak, uderzył zza pola karnego i po minimalnym rykoszecie od Klemenza zrobiło się 4:1. W 68. minucie potężny strzał Morishity odbił się od poprzeczki. W 69. minucie boisko opuścili Vinagre i Kapustka, w miejsce których do gry weszli Kun i Luquinhas. W 77. minucie Çelhaka, Pekhart i Alfarela zmienili Urbańskiego, Chodynę i Guala. W 83. minucie Pekhart umieścił piłkę w bramce, ale uczynił to po wyraźnym spalonym. W 89. minucie Çelhaka ujrzał żółtą kartkę za odkopnięcie piłki. Sędzia Arys nie doliczył ani minuty.
Dobra passa Legii trwa. W tym momencie nasza drużyna gra ofensywnie, pomysłowo, oddaje wiele strzałów na bramki kolejnych przeciwników. Czołówka ligowej tabeli nie chce jednak tracić punktów i strata do Lecha Poznań nadal wynosi aż dziewięć punktów.
W czwartek wyjazdowy mecz pucharu Polski przeciw Miedzi w Legnicy, a w przyszłą niedzielę mecz z Widzewem na Łazienkowskiej.
Mecz opisał sir Gawin . Pierwsze trzydzieści minut to był lekki skandal w naszym wykonaniu . Mnóstwo niechlujności , celność podań wołała o pomstę . Na szczęście po straconej bramce wzięli się do roboty, a druga bramka to akcja z top 5 lig .
Nie rozumiałem jednego tj. wchodzenie Augystyniaka w linię stoperów i krycia ich środkowego napastnika - to powodowało dziurę w środku.
Kolejny mecz z przeciwnikiem 3 klasy piłkarsko gorszym od Legii - akurat siedząc na zachodniej widziałem tego biedaka Klemenza który miał zrobiony taki wiatrak że na przerwę schodził już z bólem głowy.
Mam przekonanie ,że filozof futbolu pan Kazimierz Górski intuicyjnie wyprzedził i zastosował wiedzę , która dziś kieruje poczynaniami wybitnych trenerów.
Psychologowie ponad 20 lat temu odkryli ,że akty poznawcze mają złożoną naturę ; cielesną i umysłową. Zaś tym mechanizmem, który wywołuje umysłowe zdarzenia jest kojarzenie . Idee i myśli łączą się w świadomości w uporządkowany sposób, bowiem naszym postrzeganiem rządzą : podobieństwa, zbieżność miejsca i czasu oraz przyczynowość. Ta wiedza oznacza ,że kojarzenia można się nauczyć,że można je wyćwiczyć. Lecz warunkiem powodzenia jest wskazywanie na czym polega ćwiczenie i jakie efekty ma wywołać.
Znany analityk piłkarski Christoph Biermann z zachwytem opisywał w swoich książkach uznaną za najlepsza akcję Bundesligi 2017 roku , w której kilku zawodników Hoffenheim w sekwencji trwającej 12,9 sekundy przy pomocy 4 podań i udziale 4 zawodników zdołało zdobyć bramkę przeciwko RB Lipsk . Opis jest taki : " Sebastian Rudy podnosi głowę i zauważa,że ma przed sobą mnóstwo wolnego miejsca i przebiega z piłką 25 metrów i jest prawie w kole środkowym , podaje do Demirbaya, który zagrywa piłkę do przodu, głęboko na połowę przeciwnika . Od rozpoczęcia akcji upłynęło 6,7 sekundy i w tym czasie każdy ruch piłkarzy Hoffenheim jest dopracowany w najmniejszych szczegółach , gdyż wszyscy wiedzą ,gdzie mają ruszyć. Boczny napastnik zbiega do środka pola ,aby zrobić miejsce na podanie Demirbaya, jego kolega biegnie prawym skrzydłem,a kolega w ataku lewą stroną, w tym czasie po prawej stronie wyprzedza ich Amiri . Trener Hoffemhiem Julian Nagelsmann taki schemat ataku , gdy piłka zagrywana jest ze środka do skrzydła i z powrotem nazywa "zygzakowatym otwarciem" . Akcja trwa 9,2 sekundy.Piłka zostaje zagrana na lewe skrzydło ,a znajdujący się tam Kramaricz z pierwszej piłki posyła niskie dośrodkowanie w poprzek pola karnego . Do piłki dopada Amiri i dopełnia formalności ". Czyż akcja Legii przy drugiej bramce nie jest jeszcze lepszą kopią od oryginału ?. Wystarczy tylko wpisać jako autorów : Guala, Kapustkę, Vinagre i Chodynę. Ma rację dalkub kiedy pisze, że taka akcja to najwyższy światowy poziom.
To nagłośnienie tej akcji przyniosła sławę 30 letniemu wówczas Nagelsmannowi i wypromowało jego metody treningowe , które oparte były o tę wiedzę psychologiczną, którą w skrócie przytoczyłem.
Trener Nagelsmann nie zamykał treningów przed obserwatorami ( poza taktycznym przed każdym spotkaniem ) i byli oni tak samo zaskoczeni ich przebiegiem ,jak przed blisko 30 laty treningami prowadzonymi przez Arrigo Sachciego w Milanie. Każdy bowiem ćwiczył co innego ,a wiele z nich było co najmniej dziwacznych. Jak wyjaśniał Nagelsmann w treningach chodziło przed wszystkim o to ,aby podczas nich piłkarzom pracowały mózgi ,a po drugie ,aby nabywali umiejętności taktycznych sukcesywnie na zasadzie mozaikowej w której z fragmentów układa się zrozumiałą całość. Filozofia piłkarska Nagelsmanna oparta była na 31 zasadach,których w całości nie ujawnił, ale piłkarze podczas treningu wiedzieli nad którą z nich aktualnie pracują. Np. niemiecki trener uważał,że lepiej zmusić rywala do niecelnego podania niż próbować " na siłę" odbierać mu piłkę. Ponadto zawodnicy w środkowej strefie kiedy rywal ma piłkę powinni być "w gazie' ,aby w razie przechwytu piłki na pełnej szybkości móc przeprowadzać akcję zaczepną. Wymagał , aby piłkarze zagrywali piłki głównie po przekątnej ,aby zyskać głębię ataku i więcej kątów na przeprowadzenie zygzakowatych akcji ,a także aprobował zagrania z pierwszej piłki tylko na wolne pole, kiedy celność podania była pewna.Jego zdaniem zagrania z pierwszej piłki w większości są skażone niecelnością.
To co głosił Nagelsmann trudno nazwać rewolucją, tym bardziej,że uważał, iż "piłka nożna nie powinna być taktyczną bitwą trenerów.".
Jakkolwiek na to nie spojrzeć we współczesnym futbolu czas to zasadniczy problem. Jeśli trener zespołu występującego też w europejskich pucharach tworzy skomplikowane plany meczowe pod kątem każdego przeciwnika to musi znaleźć błyskawiczny i efektywny sposób jak przekazać tę wiedzę zawodnikom. W dzisiejszych czasach jakość piłkarza ocenia się w zależności od tego , jak szybko potrafi on zrozumieć czego żąda od niego szkoleniowiec ,a następnie wdrożyć to na murawie.Szczególnie ważny jest czas w trakcie meczu , bo jest ten czas zawsze za krótki ,a do tego znikający. Dawna trzytaktowa metoda " przyjmij, rozejrzyj się, podaj" zmieniła się w "spójrz zanim dotrze do ciebie piłka' , bo sekwencja obejmująca przyjęcie i podanie stała się jednym.
Mnie wielce uradowało uroczyste upamiętnienie 70 lecia pobytu w Legii Warszawa symbolu i klubowej legendy pana Lucjana Brychczego , który w czerwcu tego roku ukończył 90 lat życia.Przed 10 laty napisałem dwuczęściowy felieton pt "Mistrz' , oparty również na własnej obserwacji gry pana Lucjana w latach 1963-1972 w reprezentacji i barwach Legii oraz z meczów oglądanych z Gawinem w 1992 roku , kiedy to grał towarzysko w reprezentacji dziennikarzy . Zawsze byłem wiernym kibicem "Mistrza", który urzekał pięknem gry i sportową postawą , będąc przy tym zwyczajnie porządnym człowiekiem.
W pewnym sensie podziwiam takich trenerów jak Rafał Górak, robiących swoje i nie pchających się na afisz, który już najmłodszy nie jest ( 51 lat) ,a potrafi wykrzesać jeszcze resztki sił z emerytów, tudzież wyleniałych kotów. Ma on bowiem do czynienia z piłkarzami niechcianymi w poprzednich klubach jak : Kudła w Górniku Zabrze. Klemenz w Górniku Łęczna,Czerwiński w Lechu , Kuusk w Ujpeście, Wasielewski w Bruk Becie, Nowak w Rakowie czy Galun w Odrze .A do tego ma takie tuzy
Lecz z drugiej strony to jakoś trudno mnie przekonać do tego, że takie zespoły jak obecny GKS cokolwiek pozytywnego wnoszą do naszej piłki i że są w ESie potrzebne.
Przy czym muszę wyraźnie zaznaczyć,że wszyscy mogą się uczyć od trenera Góraka i GKS fair play, kultury i szacunku dla przeciwnika.
Nie przesądzając - to chyba dobrze trenerowi Feio zrobiło postawienie go do pionu przez kierownictwo klubu , bo zmienił system gry ,a nie wymienia składu wyjściowego. Wynika to pewnikiem również z potrzeby wdrożenia zawodników do rytmu biologicznego gry co 3 dni,a także o to co opracował Jurg Seidel jako Golimpack czyli ,że są zawodnicy którzy jak są na boisku to zespół częściej wygrywa, niż przegrywa. Równie ważne jest ustawienie hierarchii zawodników co jest cechą charakteryzującą każdą klasową drużynę.
Co do młodzieży ( Oyedele i Ziółkowski ) to trener pokazał skalę ich talentu ,aby teraz skok jakości ich gry był oparty na rozwoju , głównie w aspekcie fizycznym ( siła, wytrzymałość).
Lecz mimo wystawienia prawie tych samych zawodników od paru spotkań to samo ono nie daje gwarancji zgrania zespołu, bo tym warunkiem jest zrozumienie intencji i celność podań.
Wczoraj w pierwszych dwóch kwadransach stanowczo za dużo było piłek granych do nikogo . To powodowało,że wszystkie groźne sytuacje , łącznie z utratą bramki , były następstwem niewymuszonych strat na własnej połowie.
W tym kontekście dostrzec można było niespójność słów trenera Feio , który po meczu z Serbami zwrócił uwagę,że najlepszą metodą na kontrolę przestrzeni jest trzymanie piłki jak najdalej od własnej bramki czyli Legia nie ma prawa dawać spychać się do głębokiej obrony, w tym przez tak marnej jakości graczy jak piłkarze GKS.
Po pół godzinie obraz gry się odmienił ,ale nadal nasz zespół raził brakiem skuteczności w wykańczaniu akcji , kiedy wystarczyło tylko przyłożyć nogę ,aby piłka wpadła do siatki oraz oddawania strzałów z całkowicie nieprzygotowanych pozycji. Nie chodzi o wynik dwucyfrowy ,ale sztuka cierpi
Trener Feio staje się powtarzalny i np. dokonuje zmian,kiedy, albo kiedy wynik jego zdaniem jest rozstrzygnięty, albo musi odmienić obraz gry i niekorzystny wynik . Wczoraj dopiero przy wyniku 4;1 uznał ,że jest już po zawodach
W kilku ostatnich spotkaniach Legii nasi zawodnicy, aż za bardzo przestrzegają przepisów gry oraz aż przesadnie szanują "kości " rywali - co sprawia ,że arbiter prowadzący mecz ma niewiele do roboty czyli ma małe pole do popisu ,ale tak samo nikłe na popełnienie rażących błędów.Sędzia Karol Arys wykonał swe zadanie w sumie poprawnie ,ale nadal ma trudności z odróżnieniem twardej,męskiej gry od gry faul i ta "kurza ślepota" sprawia ,że jest średniakiem.
Wyraźna wygrana nie może usprawiedliwić niechlujstwa w grze oraz braku koncentracji i precyzji. Jednocześnie tak pewna wygrana po pełnej niedokładności grze świadczy o dużym potencjale rozwojowym tkwiącym w naszej drużynie
Mhm, być może jako uchodzący za niepoprawnego orędownika ofensywy, to jednak przyznaję że, mnie takie rozwiązanie bardzo pasowało i byłem jego zwolennikiem i za czasów Skorży i za Berga.
Wówczas w chwilach naporu Ivica Vrdoljak wchodził między obrońców, zagęszczał linię i w tej głębokiej defensywie w ten sposób próbowaliśmy sobie radzić i było to skuteczne. Z tym że, Ivica Vrdoljak pod warunkiem, że zdrowy i w formie to dla mnie był lepszym, bardziej wszechstronnym pomocnikiem niż Krycha w swoim topie w Sevili (tak przy okazji pan Grzegorz również to uskuteczniał u Nawałki). Druga sprawa, że w linii pomocy oprócz Ivicy to Skorża miał do dyspozycji Borysiuka z Golem, a Henning Berg pożytkował się Jodłowcem, no i cóż za takich środkowych pomocników jak Gol z Jodłą, choć tuzami przecież nie wiadomo jak wielkimi nie byli, to obecnie Michał Probierz oddałby majątek poszukując „szóstki”.
Po trzecie, to o ile rozumiałem, że Spartak Moskwa lub Celtowie spychali nas momentami do głębokiej defensywy i Vrdoljak stawał się wówczas piątym obrońcą, to trudno mi przyjąć, że na podobny manewr jesteśmy skazani w meczu z GKS-em nic mu nie ujmując. To faktycznie budzi i moje zdumienie, ale jest też świadectwem, że druga linia po stracie piłki nie reagowała w sposób optymalny, oddawaliśmy pole niepotrzebnie, nie podejmując walki o środek boiska. To się na szczęście zmieniło po utracie gola.