- Kategoria: Trybuna komentatorów
- gawin76
Kumulacja
Jest poniedziałek, 22 sierpnia. Jutro Legia rozegra mecz, który ma dać naszej drużynie awans do Ligi Mistrzów. O dziwo, trudno jednak o ekscytację i radość ze zbliżających się wielkich chwil. Dobry nastrój mąci słaba dyspozycja Legii na krajowych boiskach.
Mimo sprzyjającego terminarza, mistrzowie Polski zdołali wygrać tylko jeden ligowy mecz z dotychczasowych sześciu. Zwraca uwagę, że Legia czterokrotnie grała w Ekstraklasie na własnym stadionie i w tych czterech meczach nie odniosła ani jednego zwycięstwa. Trzy remisy i porażka – to katastrofalny ‘domowy’ dorobek, godny nie najlepszej drużyny w kraju, lecz... potencjalnego spadkowicza. Do tego trzeba jeszcze dodać odpadnięcie z pucharu Polski. Legia wprawdzie radzi sobie w europejskich pucharach, ale rodzi się wątpliwość, czy konieczność podjęcia zwycięskiej rywalizacji z przeciwnikami demonstrującymi tak przeciętny poziom jak Zrinjski Mostar, AS Trenčín i FC Dundalk może być przekonującym wyjaśnieniem odwrotu obserwowanego na każdym innym froncie?
W Legii aktualnie dochodzi do niekorzystnego zbiegu przynajmniej dwóch zjawisk. Żadne z nich nie zawsze i nie w każdych okolicznościach musi rodzić niepożądane skutki, ale wygląda na to, że w tym momencie oba wspólnie uderzają w Legię.
Pierwsze z nich to kłopot z łączeniem gry na kilku frontach. Stworzenie w polskich warunkach drużyny, która grałaby na wysokim poziomie co trzy dni, walcząc na przemian w Europie i w lidze, jest niezwykle trudne, co potwierdzają nie tylko nasze doświadczenia. Gra tym samym składem skutkuje narastaniem fizycznego i mentalnego zmęczenia u zawodników. Stosowanie rotacji skutkuje natomiast tym, że na boisko wybiega zbieranina bez wypracowanych automatyzmów i wzajemnego zrozumienia, która porusza się po murawie bez ładu i składu, prezentując się jako zespół nierzadko gorzej niż wskazywałaby na to suma indywidualnych umiejętności. Interesujące, że zupełnie znaczenia nie ma klasa wspomnianych wyżej rywali z europejskich pucharów. Czy przeciwnikiem jest bowiem Trenčín czy Celtic – przedmeczowa kalkulacja wygląda identycznie. Nikt będący o zdrowych zmysłach nie przedłoży ligowej młócki, wartej 0,5 punktu po trzydziestu ligowych kolejkach, ponad europejskie puchary, gwarantujące klubowi finansowe kokosy.
Doświadczenia Ruchu Chorzów czy Lecha Poznań możemy uznać za mało miarodajne, ale pamiętajmy o własnych. Latem 2011 roku Legia zwycięsko wychodziła z pucharowej rywalizacji z Gaziantepsporem i Spartakiem, ale w lidze przegrywała u siebie ze Śląskiem Wrocław i Podbeskidziem Bielsko-Biała. Komplet punktów został też na Konwiktorskiej, gdzie przegraliśmy z Polonią Warszawa 1:2. W 2013 roku, rywalizując w Europie z Molde i Steauą, w międzyczasie przegrywaliśmy w Chorzowie z Ruchem i w Warszawie z Lechią, kiedy to, nawiasem mówiąc, trener Urban zastosował manewr bardzo podobny do pomysłu trenera Hasiego na mecz z Arką i wymienił niemal cały zespół. Rok później trener Berg poddał mecz z Bełchatowem (0:1), zremisował w Warszawie z Górnikiem Zabrze 1:1 i przegrał w Bielsku-Białej z Podbeskidziem 1:2. W roku 2015, po mocnym starcie (trzy kolejne zwycięstwa) Legia tylko remisowała w Warszawie z Wisłą i w Białymstoku z Jagiellonią, a przegrała na wyjeździe z Piastem i u siebie z Koroną. Nie oszukujmy się, arcyważna letnia rywalizacja w Europie w jakimś zakresie zawsze odbije się na wynikach osiąganych w lidze.
Drugi czynnik, który wpływa na aktualną postawę Legii to zmiana trenera wraz z całym sztabem szkoleniowym. Przypadek Besnika Hasiego bardzo przypomina Macieja Skorżę i jego trudności z okiełznaniem ‘zaciągu truskawkowego’ z roku 2010. Przypomnijmy, Legia przegrała wtedy na inaugurację z Polonią 0:3, a między sierpniem a wrześniem zanotowała jeszcze passę trzech kolejnych ligowych porażek – z Bełchatowem 0:2, Ruchem 0:1 i Zagłębiem Lubin 1:2. Nowy trener kompletnie nie radził sobie z drużyną, czy może drużyna nie radziła sobie z realizacją koncepcji trenera (co zresztą wychodzi na to samo). Przypomina się też Legia z sezonu 1990/2000. Szefostwo Legii sprowadziło wtedy do klubu wracającego z Anglii Dariusza Kubickiego. W lipcu i sierpniu Legia wygrała zaledwie jeden z siedmiu ligowych meczów (2:1 we Wronkach), a tu i ówdzie szeptano, że zespołowi zdecydowanie nie przypadł do gustu treningowy reżim i styl prowadzenia drużyny przez młodego szkoleniowca.
Zatrudnienie trenera Hasiego było ruchem ryzykownym i to ryzyko dało się przewidzieć. Do Legii trafił szkoleniowiec bez doświadczenia w przygotowaniu drużyny do tak wczesnego podjęcia ligowej i pucharowej rywalizacji, człowiek, który trenerskiego fachu uczył się w lidze, w której ogólny poziom technicznych i taktycznych umiejętności piłkarzy jest bez wątpienia wyższy niż w Polsce. W dodatku ten trener trafił na trudniejsze warunki niż te, w których drużyny do sezonu przygotowywali poprzedni szkoleniowcy Legii z mistrzowskich sezonów. Ani Jan Urban ani Henning Berg nie musieli zmagać się problemem ułożenia zespołu, którego ważne ogniwa uczestniczyły w wielkiej imprezie reprezentacyjnej. Oczywiście w tym momencie trudno jednoznacznie stwierdzić, że decyzja o zatrudnieniu Hasiego była błędem, ale na pewno należało liczyć się z tym, że nowy trener będzie miał niełatwy start.
Znaleźliśmy się zatem w sytuacji, w której ‘zima zaskoczyła drogowców’. Pewne rzeczy można było przewidzieć, można było na nie się przygotować, niestety w obliczu widowisk takich jak sobotni mecz z Arką Gdynia niezwykle trudno o zdystansowanie i wyrozumiałość. Skala spodziewanego jest... niespodziewana.
ja bym dorzucil pare innych czynnikow wplywajacych na winiki meczow
Wcale np sie nie dziwie paru pilkarzom ze narzekaja ze Hasi sprowadzil swoich pilkarzy i od razu graja w "11" nie wywalczajac sobie miejsca w skladzie, w dodatku kompletnie nie przygotowanych fizycznie do gry. Nie wspomne ze nie zgrani z druzyna.
Doswiadczony trener by wiedzial ze taki sklad to automatyczna porazka.
Drugi aspekt to ze np Dzidzi-Ojej zarabia 3 razy wiecej niz polscy pilkarzy.
To moze powinni 3 razy lepiej grac?
Rowniez Zewlakow swoimi transferami jak Vranje, Dabrowski, Aleksandrow obnizyli poziom druzyny.
Wiec reasumujac: Hasi popelnil bledy, Lesnodorski rozwalil szatnie no i znalezli kozly ofiarne.
Ja będąc trenerem kupował bym lepszych zawodników na daną pozycję od tych których mam. Jeżeli zdecydowałem się przykładowo na Odjidja-Ofoe to nie po to by siedział pół roku na ławce tylko od samego początku systematycznie wprowadzał bym go do gry w coraz większym wymiarze czasowym by jak najszybciej osiągnął wysoką formę i zrozumienie z kolegami z drużyny.
Będąc zawodnikiem i widząc że klub ściąga na moje miejsce innego piłkarza to na treningach zapierdzielał bym trzy raz mocniej i czekał na swoją szansę kiedy pojawię się na boisku by udowodnić trenerowi że za szybko zemnie zrezygnował. Przegrywam sportowo walkę o miejsce wyjściowej jedenastce OK. To albo zmieniam klub (ambicjonalnie chce grać a nie siedzieć na ławce) lub pozostaje w dotychczasowym klubie i godzę się z rolą zmienika.
"Drugi aspekt to ze np Dzidzi-Ojej zarabia 3 razy wiecej niz polscy pilkarzy"
Uwierz mi zawodnicy sami bardzo dobrze znają swoją wartość piłkarską. Na treningach gołym okiem widać kto co prezentuje i ile jest wart. Zresztą jeżeli dany piłkarz uważa że jest pokrzywdzony zawsze może po przez swojego menadżera domagać się większego kontraktu a nie siać zamęt w szatni.
Wczoraj Zgred "Na aucie" wspomniał o wigilii wielkiego wydarzenia. Ja nie mam zamiaru bawić sie w "dopóki piłka w grze", "nie dzielmy skóry na niedźwiedziu" etc etc Każde inne rozwiązanie jest nie do przyjęcia, ponadto ryzyko że Łazienkowska 3 stanęłaby w płomieniach jest zbyt duże. W związku z tym historycznym wydarzeniem powinniśmy podjąć historyczne decyzje, także my, społeczność C-L. Proponuję przeorganizowanie głównych celów Czarnej-eLki. Wiem, wiem już widzę nerwowe ruchy w fotelach kilku osób i filiżankę z kawą która znieruchomiała w powietrzu, papierosa który wypadł z ust i tli się na klawiaturze. Kuźwa, jak, Walles, bez konsultacji, bez rozmów? Ano tak, wielkie chwile wymagają wielkich decyzji a nie pustego gadania. Legia w Europie jest klubem raczej słabym. Naszym, jedynym, niepowtarzalnym ale ...Sa wielcy typu Barca, Real, MU, Bayern. Są średniacy typu Basel, Olimpiakos Porto Ajax i jest reszta, słabych klubów z których grona staramy się wyrwać jak z matni, z niebytu.
Ze wstępnej deklaracji C-Lki powinniśmy pisać o pewnym słabym, średnio-słabym klubie z Europy środkowo-wschodniej. Klubie z wadami, z problemami ale naszym, jedynym, niepowtarzalnym. Natomiast to sie staje męczące i trudne, bowiem wiadomo że łatwo jest wytykać błędy i problemy takich klubów, że chwalenie za ligowe zwycięstwa z Niecieczą w skali makro jest jak okazywanie radości ze 345 miejsca w maratonie nowojorskim. Gdzie? W Polskiej lidze?
Zatem proponuje przestać obecnie zajmować sie tą słaba drużyną, która dopiero co ukończyła edukację w początkującej europejskiej szkółce, żadna to nobilitacja ani żadne wyzwanie. Łatwizna.
Drodzy Panowie, zostawmy tą słaba ekipę o wielu ułomnościach, problemach często tak oczywistych na tym etapie rozwoju że nie stawiających żadnych wyzwań przed piszącymi. Od jutra nowe wyzwania, bierzemy na tapetę i analizujemy wszystko co dotyczy innego klubu, innego wymiaru. Bierzemy sie za chwalenie i krytykowanie klubu z elity, prezesa, piłkarzy i właścicieli klubu z Champions Legue
Dawać ten Dundalk. Legia, Legia Warszawa !!!
P.S. Prezes pewnie myślał że mu sie upiecze. Ale nie, ale nie ....
P.S.2 Dzisiaj radość i świętowanie, migrena połowy Polski, jutro ... wy wiecie co
Znanym wam przesłaniem - i nie ma to tam to , że eee...to tylko Irlandczycy, a wcześniej jakiś tam Trencin - i losowanie szczęśliwe.
Legia jako klub zapracowała sobie na ten awans - dlatego więc:
ONI TO ZROBIĄ
piona Walles
Chociaż z drugiej strony, za jakiś czas zawsze klub może ogłosić, że z tym Hasim to był dalekosiężny plan i że on był sprowadzony specjalnie po to, aby dostać się do LM. I, wicie, rozumicie, zadanie wykonał i, prawda, dziękujemy bardzo ale do widzenia, bo teraz mamy nowy plan. Plan pt. "kurnaaaa! ratujmy sezon!!!".
Jutro, capisi, jutro
@Gawin
Jak widać "Ja tylko niosę pomoc"
Ej, no ja myślę, że entuzjazm będzie przynajmniej do niedzieli.