- Kategoria: Trybuna komentatorów
- gawin76
Metamorfoza na ławce
Przymierzałem się do tego tekstu kilka razy. Za każdym jednak razem przypominałem sobie, że w poprzednim sezonie Legia prowadzona przez Aleksandara Vukovicia zupełnie nie poradziła sobie w meczach decydujących o końcowych rozstrzygnięciach w lidze. Byle nie zapeszyć, myślałem. Teraz, po przypieczętowaniu tytułu mistrzowskiego w sezonie 2019/20, mogę wreszcie z czystym sumieniem napisać – dobra robota, trenerze!
Vukovicia jako zawodnika lubiłem. Po jego początkach w Legii miałem co prawda nadzieję, że osiągnie wyższy piłkarski poziom, ale, cóż, w naszych futbolowych realiach chyba jednak trudno liczyć na to, że rozwój drużyny lub ligi jako całości (?) będzie regularnie kreował piłkarzy wysokiej klasy. A może po prostu naturalne ograniczenia techniczne i fizyczne Vukovicia nie pozwoliłyby mu na wspięcie się szczebel wyżej, nawet gdyby znajdował się w lepszym otoczeniu. Vukovicia zapamiętałem jako solidnego rzemieślnika środka pola, który nie zwykł schodzić poniżej określonego poziomu, aczkolwiek, umówmy się, wirtuozem nie był. Niemniej jednak sposób gry Serba zawsze mi odpowiadał, podobnie jak jego boiskowy charakter i zawziętość.
Tylko że boisko to jedno, a ławka trenerska drugie. Kiedy Vuković postanowił podążać ścieżką szkoleniowca, przyglądałem się temu z sympatią, ale bez przesadnych nadziei. Dysponując jedynie kibicowskim oglądem sytuacji, w pewnych aspektach, na przykład inteligencji czy umiejętności czytania gry, dostrzegałem w Vukoviciu dobry materiał na trenera, ale inne aspekty wydawały mi się sporego kalibru przeszkodami. Zastanawiałem się, czy taką przeszkodą nie będzie na przykład temperament Vukovicia. A przede wszystkim, czy wieczny asystent, znany widowni klubowych mediów jako wodzirej w legijnej szatni, ma szansę zdobyć autorytet jako pierwszy trener. Nie sposób moich skromnych doświadczeń w pracy z zespołami ludzkimi porównać do prowadzenia kadry Legii Warszawa, ale jednego jestem pewien – nie pomoże fachowość, nie pomogą świetne pomysły i optymalne rozwiązania, jeżeli ludzie nie będą cię słuchać i w konsekwencji nie będą wykonywać twoich poleceń. Zastanawiałem się zatem czy szatnia będzie słuchać Vukovicia.
Ten konkretny czynnik nie dawał mi spokoju i być może z powodu moich subiektywnych obaw, właśnie w nieoptymalnym funkcjonowaniu układu pierwszy zespół – trener, upatrywałem jednej z przyczyn zeszłorocznego niepowodzenia w rundzie finałowej sezonu, chociaż jest to rzecz jasna teza niemożliwa do udowodnienia. Wydawało mi się, że piłkarze zbyt szybko uwierzyli w mistrzostwo, a trener nie umiał dotrzeć do zespołu i wyrwać go z letargu. Walką o lepszą chemię w szatni tłumaczyłem sobie również nowe personalne porządki zaprowadzone przez Vukovicia, na czele z rezygnacją z Kucharczyka i Carlitosa.
Koncept, by sztab szkoleniowy miał komfort układania sobie drużyny po swojemu, oczywiście w granicach zdrowego rozsądku, uważałem zawsze za słuszny. Nie ukrywam jednak, interesują mnie głównie efekty podjętych działań. Oceny są determinowane przez wynik. Z perspektywy czasu mam do siebie wewnętrzne pretensje, że, jakkolwiek cały czas wydawało mi się, że rozumiem idee stojące za wyborami taktycznymi i personalnymi trenera, w pewnym momencie sezonu uznałem, że niestety raczej nic z tego nie będzie. Nie na tyle mocno zwątpiłem, by zacząć podpisywać się pod hasłem ‘VukoOut’, ale na tyle, by dopadło mnie kibicowskie zobojętnienie i apatia. Naturalnie nie mam na myśli odpadnięcia z europejskich pucharów, bo w tych Legia zagrała na miarę swoich możliwości, spadając ostatecznie z wysokiego konia, ale o drugi etap rundy jesiennej, po którym Legia balansowała na granicy dolnej i górnej ósemki ligowej tabeli.
Przyznam szczerze, że w tamtym momencie wzruszyłbym ramionami na powtórkę doskonale znanego nam scenariusza – zmiana trenera, efekt nowej miotły i mozolne odrabianie strat do konkurencji, z pełną świadomością, że historia najprawdopodobniej powtórzy się za rok, tylko z innymi nazwiskami w obsadzie. Tymczasem, o dziwo, pełne zaskoczenie! Prezes Mioduski wytrzymał ciśnienie, a Legia pod wodzą Vukovicia zaczęła grać jak z nut. Eksplodował talent Karbownika, w środku pola objawił się generał Antolić, fantastyczne mecze rozgrywali Luquinhas czy Kanté. Legia co jakiś czas myliła wprawdzie krok, ponosiła porażki, ale generalnie od 12. kolejki sezonu kroczyła po tytuł bardzo pewnie, pieczętując go w minioną sobotę, mimo plagi kontuzji i innych problemów.
To mistrzostwo ucieszyło mnie bardzo, chyba nawet bardziej niż kilka poprzednich. Może dlatego, że w tych trudnych czasach człowiek intensywniej niż zwykle potrzebuje pozytywnych emocji, może dlatego, że po roku przerwy, zdążyłem już mocno zatęsknić za radością z tytułu, a może dlatego, że po wzmiankowanej wyżej fazie apatii i zobojętnienia, sinusoida kibicowskich emocji musiała siłą rzeczy ponownie wystrzelić w górę. Był to tytuł zdobyty w naprawdę dobrym stylu, znacznie lepszym, niż spodziewałbym się tego po Legii Vukovicia mniej więcej rok temu. Jest chemia, jest kolektyw, jest nadzieja na kontynuację. Mechanizm po autorsku skonstruowany ręką trenera i jego sztabu zadziałał na medal, na złoty medal. Brawo!
Teraz rzecz w tym, by koniec tego sezonu nie okazał się sufitem projektu sygnowanego nazwiskiem Vukovicia. Już za kilka tygodni ciężka próba w europejskich pucharach, w których nie będzie miejsca na poprawkę, a szybki rozbrat z Europą może mieć fatalny wpływ na funkcjonowanie klubu, na morale drużyny i kibiców. Łatwo bez wątpienia nie będzie - ale dlaczego ludzie Vukovicia nie mieliby zdać kolejnego egzaminu? Postawą w tym sezonie zasłużyli na kredyt zaufania.
Jednak była to mylna diagnoza.
CTP wylał nam ostatnio zimną wodę na głowy: mamy o 1 punkt więcej niż po 35 kolejkach rok temu, więc może nie my tacy świetni, tylko konkurencji tak dobrze nie poszło jak rok temu. Ale umówmy się, że rok temu finisz Piasta był taki, że zdarzy się raz na 10 lat. Podobny tenor wypowiedzi jak CTP znajdziemy w artykule Steca z Wyborczej – Legia sprzed roku i Legia teraz to złudzenie optyczne. Nie ma różnic.
Ja uważam, że powstała Legia silna swoim etosem pracy, z kilkoma autorskimi dokonaniami Vuko: Michał Karbownik, reaktywacja Antolicia, Kante. Ale to już tylko przeszłość.
Mnie każde mistrzostwo tak samo mocno cieszy. Najbardziej z minionego 10-lecia to z 2013. Bo najdłużej trzeba było czekać, a w 2012 straciliśmy je w sposób haniebny.
Zaraz wszystko zaczyna się od nowa. Wystarczy pół niepowodzenia, nie taki styl jak trzeba, jakiś remis i zaraz się dowiemy, że drużyną kieruje wuefista, na czele klubu stoi dyletant i pudel, a któryś tam sprzedał mecz, bo obstawił u bukmacherów. Nie było tak tutaj, po remisie w Luksemburgu? Taki kraj.
Jeszcze ku przestrodze: https://weszlo.com/2020/07/13/dariusz-mioduski-mistrzostwo-to-dopiero-poczatek/. Chodzi mi o analizę asystenta Vicuny. Kto wie? Może ma rację. Na więcej niż trzecią rundę kwalifikacji nie liczę. Taka jest siła polskiej piłki klubowej, a cudotwórcą Vuko nie jest. Raczej pracusiem, a to nie wystarczy.
Także: naprawdę dobra robota, nowe problemy, jest nad czym pracować. Przerażają mnie kontuzje.
Byłoby tak, gdyby nie to, że Vuko tutaj popisał się tzw. czujnością proletariacką i wyprowadził cios uprzedzający:
"Myślę, że potrzebujemy 5-6 wzmocnień zespołu, który ma przed sobą duże wyzwania. Jeżeli ta drużyna chce wykonać krok do przodu, to musi dostać świeżą krew, jakość, która na to pozwoli."
Bardzo sprytne zagranie, które ewentualną wściekłość kibiców w razie niepowodzenia przekierowuje na władze klubu. Zresztą, moim zdaniem, jak najzupełniej słusznie. Drużyna w obecnym składzie, na dodatek osłabiona kontuzjami może mieć problemy już w pierwszych rundach europejskich rozgrywek i jeśli prezes Mioduski poważnie myśli o tych milionach euroszekli z fazy grupowej, to jednak musi trochę zainwestować.
Jak powiedział tak zrobił i to jest naprawdę na wielki plus. Wielu było takich co mówili jedno , a robili drugie bo najprawdopodobniej nie potrafili. Vuko potrafił. Oczywiście nie mógłby tego zrobić bez zielonego światła od właściciela. Druga sprawa też ważna, trafnie zdiagnozował problem, pozbywając się takich "wiekich " legionistów jak np. Kucharczyk. Nie mam watpliwosci, że będąc tyle lat w szatni jako asystent doskonale rozpracował piłkarzy starej gwardii. To też plus. Zdiagnozował kto mu się przyda bo ma takie cechy charakteru, a kogo trzeba pożegnać bo nic z tego nie będzie. Krótko pisząc nie zmarnował tych lat .
Nie wiem może się mylę ale zrozumienie z prezesem co do kwestii jaką chcemy Legię też jest sprawą bardzo istotną.
Sir Gawin pisze miałem obawy czy poradzi sobie z szatnią?
A przecież już pierwsze ruchy, czyli rezygnacja z Kuchego czy Carlitosa pokazały kto teraz będzie rządził.
Są tacy którzy do niedzieli twierdzili , on jeszcze nic nie wygrał. Ci sami teraz będą twierdzić w tak słabej lidze to obowiązek, zobaczymy co pokaże w Europie ( na marginesie nie o naszych komentujących mi chodzi ). Chcesz uderzyć kij zawsze znajdziesz, a prawda jest taka , że jak na pierwszy prawdziwy samodzielny start radzi sobie lepiej niż dobrze.
Bardzo szanuję Go za tytuł i w żadnym wypadku nie chcę umniejszać Jego zasług. Stworzył drużynę po swojemu i zdobył tytuł w niezłym stylu, ale miał też swoje dołki i to nie małe. Legia ma swoje demony. Starczy ją na przykład przycisnąć i się mocno sypie. Tak było choćby w ostatnich meczach z Lechem w lidze, czy Cracovią w PP. Tak też zapewne będzie w europejskich rozgrywkach. Czy nasz trener znajdzie rozwiązanie? Czy może jedynym lekiem na pressing rywala ma być te 5-6 potencjalnych wzmocnień?
Nie oszukujmy się: gdyby nie pustki w kasie historia Vukovicia na ławce trenerskiej skończyłaby się tak samo jak skończyła się podobna historia Jacka Magiery (w którego bardzo wierzyłem i byłem bardzo rozczarowany jego zwolnieniem). Mecz z Lechem z pierwszej części sezonu był dwojako przełomowy: z jednej strony drużyna uwierzyła/zauważył, że to zaczyna trybić i może zadziałać, a z drugiej uwierzył w to zarząd klubu. Stawiam dolary przeciw orzeszkom, że przed tym meczem Prezes był już gotowy do wręczenia trenerowi wypowiedzenia i przekonany o słuszności tego ruchu. Ta chwila zwłoki odbudowała mu wiarę na tyle, by zimą kontynuować projekt wewnętrznej rewolucji. Dzięki temu złapaliśmy stabilizację i szansę spokojnego rozwoju drużyny, co jest mega wartością w całej naszej lidze.
Siła Aleksandara Vukovicia nie tkwi w jego wyjątkowych talentach szkoleniowych, bo tych nie widzę jeszcze, acz mam nadzieję, że wkrótce mój brak wiary będzie mógł być tu wyśmiany. Jego wyjątkową mocą są jaja jakie miał zostając trenerem. Nie przymilał się zarządowi, zawodnikom, kibicom... Zachował się trochę jak asystent nieznanego jeszcze trenera, w którego imieniu robił porządek w szatni, w pełni akceptując ostrze szubienicy nad swoją szyją. Olewając ryzyko, że robi dobrze komuś innemu, zrobił to co każdy trener powinien robić: oczyścił szatnię z zawodników, którzy mu z różnych przyczyn nie odpowiadali i wzmocnił o tych których chciał. Taka zwykła rzecz, normalna przy zatrudnianiu trenerskich gwiazd jak Mourinho czy Klopp, a jaka wyjątkowa na naszym podwórku....
Zawsze uważałem, że w takim klubie jak Legia, gdzie pełno jest rozkapryszonych gwiazd i gwiazdeczek potrzebny jest trener z bardzo mocnym charakterem. Tacy trenerzy zwykle kojarzeni są z zamordyzmem i bardzo prostą grą bazującą np. na sile i kondycji (np. Okuka). Sęk w tym, że niektóry tacy sami zapadają się we własnym ego (Engel). Vuko już udowodnił, że nie opłaca się z nim wojować, ale też, że będzie bronił swoich żołnierzy (via sytuacja z Kante). Jak wspomniałem, nie jestem w stanie ocenić jego technicznego warsztatu, ale charakterologicznie kojarzy mi się z innym moim ulubieńcem - Czerczesowem (za którego Legia też nie grała super finezyjnej piłki, ale była skuteczna). Bardzo bym sobie życzył, by nasz Pan Trener poszedł podobną drogą.
Na razie Pan Trener Aleksandar Vuković zdobył szatnie Legii i wsparcie kibiców. Zdążył też kupić zaufanie zarządu do swoich decyzji i mam nadziej, że będzie mógł nadal grać tymi kartami rozwijając drużynę i siebie samego jako trenera. Czas na dalsze podboje ku radości nas wszystkich!
Bardzo karkołomne myślenie i pozbawione logiki. Trener z drużyną stanowią całość. W zeszłym roku Vuko objął zespół formowany personalnie przez kilku trenerów a do tego z zawodnikami którzy uważali, że mogą nadawać ton. Trudno jest z tego złożyć sprawnie działający mechanizm. Nastąpiło "karczowanie" składu i to właśnie Vuko stworzył drużynę, która często gra wysokim pressingiem, jest zdecydowana i agresywna. Do ofensywy wychodzi wieloma zawodnikami, co wymaga sił i determinacji. Jeśli ktoś chce powiedzieć, że to zawodnicy tak sobie ustalili i dlatego tak grają, to hmmm, ten teges, powstrzymam się od komentarza.
Bardzo mnie zaintrygowałeś. Czy mógłbyś się podzielić, po czym rozpoznajesz wyjątkowe talenty trenerskie?
"Czy mógłbyś się podzielić, po czym rozpoznajesz wyjątkowe talenty trenerskie?"
Jak to po czym ?
Po nazwisku. Klopp, Mourinho, Zidane.
Mam wymieniać dalej ?
Poza tym, kolega posypał głowę popiołem, więc się nie czepiaj
Za dobrego trenera uważam np Fornalika. Nie za zeszłoroczny tytuł, ale za to, że wg. mnie zatrudniając go masz względną pewność, że drużyna się rozwinie i w jakim kierunku ten rozwój nastąpi. Jest powtarzalny w tym co robi. Oczywiście jego styl nie musi pasować do wszystkich i np. w Legii bym go nie widział, ale uważam go za bardzo dobrego trenera.
U Vuko uważam, że jeszcze za wcześnie, by to stwierdzić. Nie wiem czy faktycznie jest świetnym trenerem, czy np. po prostu miał w tym sezonie farta. Faktycznie osiągnął sukces w postaci MP, ale np. Klafurić Jozakową drużyną zdobył podwójną koronę, więc nie za bardzo chcę mieszać sukcesy z talentami trenerskim. Zwróć np. uwagę, że jakby Piast grał tak jak grał końcówkę poprzedniego sezonu to wcale nie byłoby tak kolorowo. I co wtedy? Jak ocenialibyśmy Aleksandara?
Jak wspomniałem chcę wierzyć, że Aleksandar Vuković jest (będzie?) fantastycznym trenerem, ale z oceną tego się wstrzymam. Dostrzegam to jaki styl wypracowała sobie Jego drużyna, dostrzegam jak zadziałały pomysły np. przesunięcia Karbownika na bok obrony, dostrzegam jaki kontakt złapał z zespołem.... naprawdę widzę co mu się udało w tym sezonie i pamiętam z jak dużymi problemami musiał się mierzyć. Po prostu czekam na to co będzie dalej.
No ale nie grał. Czy to zmienia ocenę Fornalika jako trenera. Ja go też cenię, chociaż Piast odpadł w pucharach z zespołem z kompletnego zaścianka piłkarskiego.
A jeśli chodzi o Vuko, to ja dostrzegam przede wszystkim zmianę sposobu gry zespołu. Gramy intensywnie i w odbiorze i w ataku a przesuwanie zawodników ma służyć temu celowi. Legia zaczęła przypominać sposobem gry zespoły, które mamy czasem okazję oglądać jak się zakwalifikujemy do fazy grupowej pucharów. Że nie na takim poziomie? To prawda, ale liczy sie kierunek rozwoju zespołu. Dobrego trenera poznaje się też po tym, czy zawodnicy rozwijają się u niego indywidualnie. Już pominę oczywisty przykład Karbownika, ale uważam że np. Veśović bardzo poprawił swoją grę a Kante zaczął grać jak nigdy wcześniej w naszej lidze.
Tak więc jest wiele sposobów na stwierdzenie czy trener jest dobry, zanim "zdobędzie trofea". Bo Fornalik jest dobrym trenerem, ale w pucharach dostał łomot, nie z tuzami piłki, ale z Łotyszami, czy Estończykami. Co nie spowodowało że stał się gorszym trenerem i w tym sezonie pokazał, że w przeciętnym klubie można robić dobre wyniki i nieźle grać.
Żeby trener mógł się wykazać, musi mieć również mądre otoczenie, tzn. przede wszystkim prezesa, który rozumie co trener robi i dlaczego, dobrze zorganizowany (nie koniecznie bogaty) klub który potrafi wspomóc działania trenera. Znam wiele przykładów z życia kiedy mądry człowiek w otoczeniu idiotów, zyskiwał w oczach tych ostatnich opinię nieudacznika.
Zwróć uwagę, że jakby Legia w końcówce zeszłego sezonu grała tak jak w tym, to Vuković miałby już dwa mistrzostwa.
To jak się zaprezentował Piast w europie utwierdza mnie w przekonaniu odnośnie dwóch wnioskach:
- żeby nie oceniać trenerów po pojedynczych sukcesach, czy właśnie porażkach, a właśnie po całokształcie działalności i wpływie na drużynę
- IMHO Fornalik nie nadaje się do Legii, bo to typ powolnego rozwijacza drużny, który świetnie się sprawdza prowadząc średnie drużyny w maratonie pełnego sezonu ligi
Zgadam się z Tobą w temacie tego jak fajnie Legia wyglądała w tym sezonie. Sam jestem jednym z tych, których Trener kupił meczami w okresie +/- 7 z Wisłą (extremum naszej formy). Kwestia czy to zasługa Vuko (ma nadzieję, że tak), czy np. dostosowania się drużyny do świetnej formy Vesovicia i Antolicia (to dla mnie jest główna postać Legii i największe dokonanie AV w kwestii docierania do zawodników). Np. na Weszło jest ciekawe spojrzenie na szczęście Karbownika w tym sezonie. Dlatego ze stawianiem Vuko pomników chcę się wstrzymać do momentu, gdy Aleksandar np. utrzyma podobny styl gry Legii w przyszłym sezonie, bez Veso. Tylko tutaj jest potrzebne to o czym obaj pisaliśmy: "Żeby trener mógł się wykazać, musi mieć również mądre otoczenie". Tu też się trzeba cieszyć, bo wydaje się, że Prezes ufa w decyzje Vuko i Kucharskiego (drugiej bardzo ważnej postaci w kontekście naszego rozwoju).
@kibic60
Może by miał, a może to my byśmy mieli za trenera Anonimovicia Chlerawieskondicia, bo w momencie gdy Vuko chciał poprowadzić swoją czystkę uznanoby, że mu sodowa odbiła po jednym tytule w słabym stylu. To czy drużyna wygrywa to jedno, a to jak to robi to co innego. Tu też trzeba oddać Vuko, że XXX ma rację: Legia w tym sezonie naprawdę zaczęła fajnie grać. Pandemia nam trochę przerwała dobrą passę i średnio udało się do niej wrócić, ale ona była.
https://www.przegladsportowy.pl/pilka-nozna/przeswietlenie-olkowicza/legia-zostala-mistrzem-polski-teraz-celem-jest-awans-do-ligi-mistrzow/qqxgxpj