- Kategoria: Trybuna komentatorów
- gawin76
Awaria kaskadowa
Kończy się rok 2021, który jesienią dostarczył kibicom Legii negatywnych emocji w skali niespotykanej i nieoczekiwanej – czarna passa porażek, strefa spadkowa w tabeli, fatalna atmosfera w klubie i wokół niego. Trudno uwierzyć, że wszystko to wydarzyło się w zaledwie kilka miesięcy po zdobyciu mistrzostwa Polski, a drużyna przegrywająca na krajowych boiskach z każdym i wszędzie, zdołała w międzyczasie wywalczyć awans do fazy grupowej Ligi Europy.
Analiza wsteczna powinna pomóc zrozumieć przyczyny nagłego tąpnięcia i ułatwić wyciąganie wniosków, niestety mamy przed sobą obraz skomplikowany, zagmatwany i niejasny, z którego wynika, że zepsuło się... dosłownie wszystko. Czy coś takiego jest w ogóle możliwe? Cóż, jedno, o czym jesienny kryzys przypomniał z pełną mocą, to fakt, że w futbolu dla kibica wciąż najważniejszy jest sportowy wynik. Wszystko co dzieje się w klubie piłkarskim jest tylko środkiem do osiągnięcia celu – wyniku. Regularne zwycięstwa mogą skutecznie przykryć większość niedoskonałości, pasmo porażek sprawia, że z szaf hurtowo wypadają kolejne trupy, a kibice rozpoczynają poszukiwanie winnych, niekiedy zamieniające się w polowanie na czarownice.
Czy ryba psuje się od głowy, a za wszystko odpowiada prezes Mioduski? W jakimś sensie tak, tak być musi, trudno przecież, żeby właściciel i prezes w jednej osobie zdołał uchylić się od odpowiedzialności za zaistniałą sytuację. To jednak odpowiedź powierzchowna. Przyznam, że prezesa Mioduskiego usiłuję rozgryźć od wywiadu, którego udzielił czarnej-eLce w 2014 roku. Prezes poświęcił nam wtedy więcej czasu niż poświęcił np. użytkownikom portalu Twitter w niedawny wtorek siódmego grudnia, ale po tamtym spotkaniu sprzed lat odczuwałem niedosyt, ponieważ prezes, jakkolwiek przyjaźnie nastawiony i kulturalny, był jednak ostrożny w operowaniu informacją i niezbyt wylewny, stanowiąc całkowite przeciwieństwo swojego ówczesnego wspólnika, prezesa Leśnodorskiego. Przysłuchując się niedawnemu spotkaniu na Twitterze, od razu zwróciłem uwagę na fakt, że Dariusz Mioduski wypowiada się zupełnie inaczej niż kiedyś, jest bardziej skłonny do interakcji, bardziej bezpośredni. Przy czym wcale nie jestem pewien, czy to zmiana na lepsze.
Zmierzam do tego, że pewne wypowiedzi prezesa zdają się wskazywać na fakt, że, mimo deklaracji o miłości do sportu i długoletnich z nim związkach, Dariusz Mioduski piłki nożnej nadal nie rozumie, przynajmniej nie w taki sposób, w jaki rozumie ją wieloletni kibic. Dla nas runda taka jak jesień 2021 roku, kolejne bezstylowe porażki całkowicie rozbitej drużyny, to szok i dramat, którego nie da się przykryć żadnym tzw. całokształtem, dekadą pełną mistrzowskich tytułów czy otwarciem LTC. Reakcja obronna polegająca na trywializowaniu aktualnych problemów to klasyczny strzał w stopę. Byłem też mocno zaskoczony, słuchając wywodów prezesa na temat transferów i tezę, jakoby pewne miejsce w składzie Ferencvarosu, Arisu Saloniki czy jedenastce sezonu ligi ukraińskiej oznaczało z automatu udany transfer do Legii Warszawa. Sztuka budowania drużyny to złożona materia, wymagająca pomysłu, spójności, selekcji i odrobiny szczęścia, a poruszanie się w naszych realiach finansowych nie daje niestety praktycznie żadnej gwarancji, że pozyskiwane nabytki z miejsca korzystnie wpłyną na poziom sportowy zespołu. Doprawdy nie wypada, żeby prezes klubu publicznie tracił nerwy do tego stopnia, żeby operować argumentacją na równie amatorskim poziomie.
Czy zatem inaczej czując piłkę nożną, z nie do końca zbieżnej perspektywy spoglądając na Legię, na dłuższą metę jesteśmy w stanie wzajemnie się zrozumieć, kibice i prezes? Jestem tu pesymistą. Myślę, że w najbliższych latach nie wyjdziemy poza bierną tolerancję warunkowaną sukcesami. Przy wszelkich perturbacjach prezes natychmiast znajdzie się pod ostrzałem. Sądzę zarazem, że Dariuszowi Mioduskiemu wypada okazać pewnego rodzaju empatię. Prezes nie zawsze jest w stanie zamaskować gorycz wywołaną, tak sądzę, przeświadczeniem, że jest niedoceniony i niesprawiedliwie traktowany, że kibice powinni rozumieć, że to w znacznej mierze jemu Legia zawdzięcza finansowy i organizacyjny rozwój zainicjowany pojawieniem się w klubie koncernu ITI i wybudowaniem nowego stadionu, a kontynuowany aż do dziś. Niestety, kibic to istota wymagająca, roszczeniowa, która rości się do klubu większe prawa niż jakikolwiek teraźniejszy, przeszły bądź przyszły prezes lub właściciel. Kibicowi niezwykle łatwo podpaść i szalenie trudno przeciągnąć go potem na swoją stronę. W tej sytuacji nie do końca pojmuję po co właściwie Dariuszowi Mioduskiemu te nieustanne próby zawracania Wisły kijem, dlaczego nie zatrudni fachowca na stanowisko dyrektora zarządzającego, a sam nie usunie się w cień ze swoim właścicielskim pakietem?
Tu przechodzę do kolejnej kwestii. Zasadniczą rolą szefa przedsiębiorstwa jest odpowiedni dobór ludzi na kluczowe stanowiska. Prezes przyznaje się do szeregu błędów w obsadzie stanowiska pierwszego trenera, jednak co z innymi ważnymi pozycjami, na czele z dyrektorem sportowym? Rzecz jasna nie śmiem pouczać Dariusza Mioduskiego w obszarze całościowego sterowania korporacją, ale dołączam do grona tych, którzy przypominają, że klub piłkarski to jednak specyficzny podmiot, w którym nie wszystko da się przeliczyć na wymierny uzysk i wydajność.
Przyznam szczerze, że na temat dyrektora Kucharskiego sprecyzowanej opinii nie mam. Zakładam, że znacznej części wykonywanej przez niego pracy po prostu nie widać z zewnątrz. Z pewnością jednak działania dyrektora sportowego i trenera pierwszego zespołu nie mogą być wobec siebie sprzeczne. Zatrudnienie określonego trenera powinno być przecież składową strategii, o której lubi ogólnikowo wypowiadać się prezes Mioduski. Skoro zatem stawia się na konkretnego człowieka jako element wykonawczy określonej strategii to wydaje się oczywiste, że trzeba temu człowiekowi pozwolić pracować według jego pomysłu i w realizacji tej pracy wspierać i pomagać. Patrząc po efektach, trudno niestety odnieść wrażenie, żeby dyrektor Kucharski i trener Michniewicz grali w roku 2021 do tej samej bramki - a szkoda.
Ogólnie rzecz biorąc, dyrektora sportowego wyobrażam sobie jako kogoś, kto nie jest najemnikiem, kto rozumie specyfikę danego klubu. Kogoś, kto pamięta przegrane mistrzostwo Polski w 2012 roku i dzięki temu wie, że nie wolno wyjmować z dobrze funkcjonującej drużyny trzech ogniw, ponieważ ryzyko, że nie uda się tych ogniw zastąpić, nawet przeprowadzając głośne transfery, jest ogromne. Kogoś, kto pamięta transfer Helio Pinto i ma świadomość, że nawet dobry zawodnik, z niezłym CV, nie zawsze odnajdzie się w realiach polskiej Ekstraklasy w takim wymiarze, w jakim się na to liczy. Radosław Kucharski w teorii powinien to wszystko wiedzieć, przecież jest w naszym klubie na różnych funkcjach od lat, dlaczego zatem, pierwszy przykład z brzegu, bez żalu rozbił prawą flankę drużyny Czesława Michniewicza? Jaki dostrzegł cel w wymianie Gwilii na Charatina? Kto wpadł na pomysł, by kilkanaście jesiennych meczów rozegrać praktycznie bez trenera, z całym szacunkiem dla Marka Gołębiewskiego? Subiektywnie dodam jeszcze w tym miejscu, że brakuje mi na eksponowanych pozycjach w klubie ludzi jednoznacznie i pozytywnie kojarzonych z piłką, z Legią. Lubimy spoglądać na Bayern, spójrzmy więc na twarze tego klubu – przez wiele lat Uli Hoeness, Karl-Heinz Rummenigge, teraz Oliver Kahn czy Hasan Salihamidžić. U nas są Tomasz Kiełbowicz czy Jacek Zieliński – niestety decyzyjnie i medialnie w drugim czy nawet trzecim szeregu.
Schodząc kaskadowo w dół, docieram wreszcie do osoby pierwszego trenera. Nie ukrywam, przeżyłem tu zawód. Czesław Michniewicz ma doświadczenie, charyzmę, ambicję – kto miał podołać trudom przeprowadzenia Legii przez ligową i pucharową ścieżkę zdrowia, jeżeli nie on. Nie podołał, ba, drużyna zupełnie wymknęła mu się spod kontroli i zaczęła osuwać po równi pochyłej. Zgadzam się w tym miejscu z prezesem Mioduskim, że coś zaczęło psuć się już wiosną, że drużyna pewna mistrzowskiego tytułu zaczęła pozorować grę, a trener zdawał się tym nie przejmować. Wczesnym latem byłem jednak dużym optymistą, opierając swoje nadzieje na fakcie, że zespół nie został zdemontowany (poza wzmiankowanym prawym skrzydłem), a ciągłość i stabilizacja powinny zagwarantować utrzymanie określonego poziomu. I jakkolwiek rozumiem wszelkie okoliczności łagodzące, bardzo trudnych przeciwników w Europie, z którymi starcia wymagały maksymalnego wysiłku fizycznego i mentalnej mobilizacji, wzmocnienia nie do końca zgodne z życzeniami i wyobrażeniami, zwykły pech (kontuzja Kapustki, nieszczęśliwe mecze przeciw Śląskowi czy Rakowowi), to jednak te okoliczności nie usprawiedliwiają stopnia degrengolady, który zespół osiągnął pod wodzą trenera Michniewicza. Bardzo wskazane byłoby, żeby inteligentny i rozsądny człowiek, jakim niewątpliwie jest trener Michniewicz, podzielił się rzeczową analizą przyczyn zapaści i wskazał konkretne błędy, które należy w przyszłości zminimalizować w naszym klubie, także w obrębie działań sztabu szkoleniowego. Niestety, narracja prezesa Mioduskiego zaatakowała trenera Michniewicza w sposób nadspodziewanie brutalny, prędzej czy później spodziewam się zatem równie zdecydowanej, zero-jedynkowej reakcji obronnej ze strony, która została publicznie zmieszana z błotem. Przepadnie cenna perspektywa i ważne wnioski. A prawda przecież zawsze leży gdzieś pośrodku.
Od lat kolejne sezony w wykonaniu Legii można porównać do rzutu kostką. Co chwilę wymieniamy trenerów, zawodnicy przetaczają się przez nasz klub w ilościach wręcz hurtowych, co roku wpadamy w tę samą pułapkę rewolucji na przełomie lata i jesieni. To wszystko nie ma najzupełniej nic wspólnego z rozsądną i zaplanowaną budową klasowej drużyny. O dziwo, zwykle mimo wszystko wyrzucaliśmy piątkę lub szóstkę. Teraz przytrafiła nam się jedynka i skutki są opłakane. Tylko czy ktokolwiek wie co należy zrobić, żeby wreszcie przestać rzucać kostką?
Myślę też o braku wsparcia dla drużyny . Sytuacja jest już zero jedynkowa . Albo Mioduski odejdzie albo będzie jazda przez cały czas jego bytności w Legii jako właściciela. Coś mi się wydaje, że np sama rezygnacja z funkcji prezesa czy odwołanie Kucharskiego tłumu nie uspokoi.
Kto chodzi na stadion ten czuje tą atmosferę nienawiści do zarządu i piłkarzy . W tej sytuacji czas się oswajać z myślą o chodzeniu na pierwszą ligę.
Jest jeszcze kwestia pieniędzy . Właściwe wszyscy piszą o całkowitej przebudowie drużyny, pytam za co ? Czyli i tak złe i tak niedobrze . Jeśli znajdą się pieniądze ( czytaj pożyczy) i się utrzymamy, dług będzie tak wielki ze o normalnym funkcjonowaniu klubu mowy byś nie może. Jedyne wyjście to szybka sprzedaż lub mocny współinwestor. Problem jest taki . W kraju nie ufa nikomu i widzi za każdym stojącego Leśnego a zagranica to ryzyko trafienia na jakiegoś szemranego Lee. Znikąd nadziej, tak to na dziś mi się układa .
Wszystko byłoby fajnie tylko że oprócz ostatnich kilku miesięcy wielu z nas pamięta ostatnie kilka lat. Pamiętam jak tu na tej stronie gardłowałem że Mioduski lepszy od Leśnego i jak powolutku ale systematycznie zmieniałem zdanie. Ty widzisz degrengoladę ostatnich 3 miesięcy, ja widzę degrengoladę ostatnich 6 lat, stopniową ale systematyczną. Ja widzę jak MP wygrywane ledwo ledwo, czasami słabością innych a nie mocą własnej drużyny służyły za pudrowanie niekompetencji prezesa i jego przydupasów oraz zatrudnianych przez niego fachmanów od trenerki. Ten bóg zarządzania nie wyciągnął w tym czasie żadnych wniosków, zachowuje się jak pijany i rzuca się od ściany do ściany, reagując wtedy jak jego kolejny mega pomysł idzie się walić. Jest to mistrz w rozwiązywaniu problemów stworzonych przez samego siebie, mistrz generowania długów i obciążania nim klubu, które rosną ze względu na jego niekompetencję i niekompetencje osób przez niego zatrudnionych. Tak jak mam podobne zdanie na temat trybuny północnej jak twoje, tak mam nadzieję że to właśnie ona zmusi go do odejścia z klubu, w żadne zmiany jego sposobu działania nie wierzę, w żadnych Papszunów i pensje po 250k też nie. Inna sprawa że on wydaje na trenerów podobne pieniądze cały czas, bo utrzymuje ich kilku na raz, często płaci trzem sztabom. Pierwszy dzień odbudowy tego klubu ma szansę nastąpić po zniknięciu tego pana z klubu.
Ja sobie pozwolę być bardziej jednoznaczny.
Trudno nie dostrzec, że ligowe problemy Legii mają nierozerwalny związek z grą na trzech frontach ,a zwłaszcza z eliminacjami do LM , do LE i grą w grupie LE. Tym bardziej, że Lech Poznań rok temu miał identyczne kłopoty. Przy czym rywale Lecha zarówno w eliminacjach jak i w grupie to było małe miki w porównaniu z tymi jakich miała Legia. Pamiętamy jak prezes postawił jako nadrzędne zadanie awans co najmniej do Pucharu Konferencji , bo finanse klubu są w rozsypce . Z powodu braku przejścia w ubiegłorocznych eliminacjach emerytów z Cypru zwolnił Vukovicza co świadczy jak ogromną wagę do awansu przywiazuje. Pisałem o finansach Legii i jasno z tego sprawozdania wynika, że Legia i prezes nie mają obecnie zdolności do zaciągania kredytu na godziwych warunkach , lecz na tzw. komercyjnych , których obsługa jest bardzo kosztowna.
Z tego co na podstawie wiedzy o metodach przygotowania do startu docelowego wiemy możemy wysnuć wniosek ,że Michniewicz dokonał takiego doboru sztabu ,aby maksymalnie zoptymalizować możliwości awansu. O taktyczne ustawienie zadbał Przemysław Małecki ,zaś o organizację gry w obronie de Petrillo. Gra nasza oparta była o bardzo aktywną obronę strefową, co jak wiadomo wymaga znacznie większego wysiłku fizycznego, niż gra ofensywna. Przy wyborze tego , jak się okazało, skutecznego wariantu gry podstawowe znaczenia miało przygotowanie fizyczne. Michniewicz mający doskonałe rozeznanie w wiedzy fizjologów wybrał zdecydowanie najlepszego z nich . I prof.Jastrzębski zadanie wykonał . Opracował plany i obciążenia treningowe w taki sposób ,aby w dniu konkretnego meczu zawodnicy byli w maksymalnej formie . Nazywa się to połączeniem superkompensacji z Bezpośrednim Przygotowanie Startowym. Mówiąc wprost ta metoda jest niezwykle eksploatująca i może prowadzić do przetrenowania. Niestety ze względu na szczupłość kadrową Legii nie dało się wyodrębnić tych graczy , którzy byliby poza systemem BPS. W ten sposób wszystkim graczom zaczęło brakować dynamiki w grze , mówiąc wprost paliwa.
Czyli awans po pieniądze w LE odbył się kosztem poziomu gry w lidze na którą zabrakło , mówiąc trywialnie sił.
Pewno byłoby łatwiej w lidze, gdyby kadra Legii była szersza i wyższej jakości. Bowiem jak przejrzymy obiektywnie nasze zasoby to na poziomie europejskim mieliśmy : Boruca,Jędrzejczyka, Mladenovicza, Luquinhasa, Slisza i Emrelego. Ci, którzy mają umiejętności jak Johansson, Josue, Muci, Kastrati byli zaniedbani fizycznie i wzmocnieniem nie byli. Reszta zawodników być może ma jakiś potencjał, ale na razie silnie ukryty. Tak więc trener miał szalenie małe pole manewru. Z powodu braku odpowiednich zawodników Michniewicz był na stopie wojennej z Kucharskim i pośrednio z Mioduskim. Musimy koniecznie dodać, że taki Mladenovicz czy Johansson bardzo słabo bronią. Tym samym konieczność gry silnie defensywnej nie mogła być oparta na klasowych obrońcach , bo ich w Legii prawie nie ma. W tej aktywnej grze defensywnej musieli z konieczności uczestniczyć wszyscy zawodnicy ( ustawianie się, krycie, skracanie, zawężanie pola gry, asekuracja i przekazywanie, podwajanie lub potrajanie itd). Wszyscy tracili niewspółmiernie dużo sił w meczach z bardzo wymagającymi rywalami i w lidze ich zaczęło brakować. W meczach z rywalami ligowymi nasza gra oparta powinna być na ofensywie, ale zawodnicy tych formacji byli podmęczeni ,zaś obrońcy pozostawieni sami sobie z uwagi na nikłe umiejętności popełniali proste błędy. Nie bez znaczenia był fakt ,że wielu zawodników zniechęcało się do aktywnej gry wskutek marnowania ich wysiłku przez zawodników tracących piłki przez jej złe przyjęcie lub niecelne podanie. Niestety trener Michniewicz zawodnikom nie pomagał , presji z nich nie zdejmował. a wręcz przeciwnie, im było gorzej tym bardziej wytykał im błędy. Doszło do tego, że zawodnicy szli na trening jak na ścięcie. To wszystko razem spowodowało, że dystans pomiędzy trenerem a władzami klubu był ogromny, a pomiędzy nim a zawodnikami jeszcze większy.
Gawin chyba jest zbyt dobrego zdania o Michniewiczu od którego oczekiwał by analizy przyczyn niewątpliwego kryzysu, w którym niewątpliwie miał on udział niebagatelny. Ja nie znam Michniewicza i nie wiem czy on jest do samokrytycyzmu zdolny, a zwłaszcza czy ma na tyle rozbudowany teoretyczny aparat poznawczy ,aby w ogóle objąć jego skalę. Moim zdaniem to co on ma do powiedzenia w tej sprawie pisze portal jego koleżki. To wszystko wina Mioduskiego i Kucharskiego . Uboga ta analiza. Czyli Michniewicz jest organicznie niezdolny do przyznania się do błędów i tym samym teoretycznie w klubie powinien znaleźć się ktoś, kto takie zadanie wykona. Otóż nikogo takiego nie ma. Pisałem o tym, że w Legii jest nadmiar wysokiej klasy fachowców od finansów ,a nie ma nikogo kto miały większą niż kibicowska wiedzę o futbolu.
Powtórzę to co wielokrotnie podkreślałem, a mianowicie ,że podstawowa wiedza z zakresu prakseologii wskazuje, że stawiając jako cel (zadanie do wykonania) trzeba zapewnić środki ku temu : kadrowe, finansowe, materialne , infrastrukturalne , doradcze , Czyli ktoś to musi wszystko zorganizować, a tym kimś zarządzającym planistycznie musi być osoba kompetentna . Dopiero w następstwie występuje kompetencja na poziomie wykonawczym.
Legię toczy RAK NIEKOMPETENCJI. To on jest przyczyną zła jakie klub dotyka.
To o czym piszemy to nie jest żadna wizja katastroficzna ,ale autentyczna katastrofa na skalę w futbolu światowym nienotowana. Gdyby Legia spadła, co nie daj Bóg, to te wszystkie badania i analizy oparte na badaniach statystycznych trzeba by opisywać na nowo. Historia futbolu zna niezbyt co prawda liczne ,ale zna upadki, spadki wielkich klubów. Tylko, że za każdym razem ich przyczyna była prozaiczna czyli zejście z pieniędzy do nędzy. Kluby z wielu powodów traciły zasoby pieniężne, płynność finansową , popadały w spiralę zadłużenia ( branie kredytów na spłatę uprzednio zaciągniętych pożyczek) i ciężar zobowiązań je przygniatał lub też nagle traciły żródło finansowania , jak np. wiele klubów w Polsce po 1990 roku czy np.Polonia w 2012 roku. Ja nie pamiętam ,a pamięć mam znakomitą, do tego jeszcze wspartą licznymi opracowaniami oraz internetem , żeby klub w dobrej kondycji finansowej , mający najwyższy budżet w lidze, płacący najwyższe wynagrodzenia , dysponujący fantastyczną bazą treningową, z zapleczem cybernetycznym ( analitycy , najnowsze oprogramowania) oraz rehabilitacyjnym był na miejscu spadkowym w bardzo słabej lidze. Więc słusznie liczni miłośnicy i sympatycy klubu larum grają, słusznie żądają wyjaśnień, słusznie wyrażają votum nieufności wobec kierownictwa klubu , słusznie domagają się pilnego wdrożenia programu naprawczego. Nie ma niczego dziwnego w postulacie usunięcia się władz klubu od dalszego jego dewastowania . Bo prosty ogląd rzeczywistości uświadamia nam , na podstawie licznych doświadczeń ,że bardzo kiepskim pomysłem jest dawanie szansy na naprawę , temu, kto rzecz do ruiny doprowadził. Wiemy bowiem, że są ludzie którzy potrafią tworzyć i są tacy, którzy potrafią psuć. Mioduski et consortes należą wyraźnie do tych drugich.
Lecz nas również nikt pamięci refleksyjnej nie pozbawił. Toż to kryzys tej jesieni jest za głęboki ,ale przecież od wielu już lat Legia doznawała drastycznych spadków w tabeli w rundzie jesiennej , notowała porażki z zespołami przypadkowo znajdującymi się w ESie . Co prezes pilnie wykorzystywał do pozbywania się kolejnych trenerów, aby rzucić ich jako te kozły ofiarne na żer padlinożercom. Po tych pozornych, a w każdym razie woluntarystycznych i kosmetycznych zmianach , na wiosnę następowała poprawa wyników skutkująca euforią ze zdobycia ... i wszyscy zapominali o jesieni, tak jak by jej nie było. Sukces pokrywał mizerię organizacyjną klubu i jego niekompetentne i nieudolne zarządzanie. A prezes utwierdzał się w przekonaniu, że jest demiurgiem.
I tu przychodzi czas, aby przestrzec wszystkich przed łatwym oglądem rzeczywistości . Tak jak prezes nie był twórcą sukcesów zaprzeszłych , tak i on sam nie jest teraz wyłączną przyczyną klęski. Czyli wiara w cudowne ocalenie tylko dlatego, że prezes opuści tonący okręt jest złudna. To tylko w bajeczkach złe zmienia się w dobre na hasło "czary-mary" czy za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Mimo wszystko nazwiska Mioduski nie widziałem ani jako trenera , członka sztabu ,a już na pewno nie jako zawodnika. Mało tego , nawet gdyby natychmiast odszedł to to naszej pozycji w tabeli ,ani o oczko nie poprawi. Ocalenia musimy szukać nie w zjawiskach paranormalnych ,ale w tym co osiągalne i dotykalne.
W tym natłoku wydarzeń zapominamy o pryncypiach ,a więc o tym, że to człowiek jest twórcą i tworzywem i że to dobór ludzi decyduje o powodzeniu lub niepowodzeniu jakiegoś przedsięwzięcia. Pieniądze są szalenie ważne , bo bez nich żadna działalność nie jest możliwa, ale to jedni ludzie korzystnie je wydając tworzą fortuny i osiągają wyżyny ,a inni je marnotrawią, ile by ich nie mieli.
Legia mając takie pieniądze jakie ma do dyspozycji powinna mieć najlepszych trenerów i najlepszych zawodników grających w Polsce. Wszyscy analitycy opisujący rzeczywistość piłkarską na podstawie wielostronnych badań jednoznacznie stwierdzają, że najbogatsi mają najlepszy materiał ludzki . Przedmiotem analizy w Legii powinien być ten brak przełożenia środków finansowych na zasoby kadrowe. Czyli m.innymi czy ludzie ,którzy zamieniają pieniądze na ludzi, robią korzystne z punktu widzenia efektu, interesy. Jest to cały kompleks zagadnień ,a ja wskażę tylko jeden moim zdaniem newralgiczny. W Legii nastąpiło drastyczne załamanie równowagi i symbiozy pomiędzy z jednej strony tzw. młodymi zdolnymi ,a ogranymi repami oraz z drugiej pomiędzy graczami polskimi i zagranicznymi. Okręt przechylił się na jedną burtę i niebezpiecznie nabiera wody. Bowiem jeżeli drużyna ma grać z podobnym powodzeniem na dwóch frontach to musi mieć zawodników doświadczonych czyli ogranych w takiej grze. W Legii od ponad 4 lat ,a więc od przejęcia jej przez Mioduskiego właściwie do klubu trafiają gracze młodzi , rzekomo zdolni i perspektywiczni. Tyle tylko ,że oni nie wytrzymują fizycznie i psychicznie obciążeń związanych z ilością gier wymagających maksymalnego wysiłku. Do tego każdy młody, który się wyróżnia i mógłby wzmocnić kręgosłup zespołu na przyszłość jest natychmiast sprzedawany. Wynika to z tego ,że Legia owszem jest wypłacalna, ba na rachunku bieżącym notuje operacyjne nadwyżki ,ale odbywa się to kosztem wzrostu zadłużenia i luki zapełnia wpływami z transferów ( o czym pisałem). Przypomnijmy sobie ,że w ciągu ostatnich 2 lat z Legii odeszli tacy gracze jak : Kante, Niezgoda, Lewczuk, Radovicz, Kucharczyk, Majecki,Szymański, Karbownik, Vesovicz, Antolicz, Gwilia, Cafu, Wszołek ,Novikovas, Praszelik, Carlitos,Juranovicz ( wymieniam tylko graczy podstawowej kadry I drużyny). Niektórzy byli już zużyci, ale na ich miejsce nie przyszli gracze do natychmiastowego użycia , lecz dopiero po paroletniej przeróbce.
To ten model zastępowania ogranych nieogranymi się załamał i to on nie może być dalej kontynuowany.
tak szczerze to nie specjalnie wiem o czym tu dłużej dyskutować, czy o wierze w zmianę prezesa? czy o tym ile jest procent jego winy i czy 100%.
Ja uznaję że jest to szkodnik jakich mało i pogonienie szkodnika bez względu na to kto będzie po nim z pewnością niczego nie zepsuje, bi nawet jak pojawi się kolejnny Vanna Lee czy inny prysznic, to za chwile pojawią się inni i będą to prostować. Nie boję się tego wcale, wręcz nie mogę sie tego doczekać.
Nie chcę już słuchać o mega sukcesach tego pana bo 5 MP i akademia, problem że wszystko jest na kredyt, a MP mega przepłacone i zysk z nich żaden oprócz medalu do gabloty i dobrego samopoczucia dla niektórych.
Już to napisałem i powtórzę, czekam aż ten szkodnik zbankrutuje i ucieknie z klubu z podwiniętym ogonem, nawet kosztem spadku do 1,2 czy 3 ligi - Juventus też spadł i korona mu z głowy nie spadła. Mioduski won z Legii - tyle w temacie
Wiele razy pisałem o kanonach zarządzania i nie będę się powtarzał. Dla celów dalszych rozważań wskażę tylko, że z funkcji zarządzania każda jest ważna, ale w tym co dla nas najistotniejsze to kierowanie polegające z grubsza na podejmowaniu decyzji i wydawaniu poleceń oraz kontrolowanie ,a więc wymaganie , weryfikowanie , egzekwowanie i rozliczanie. Aby to czynić sprawnie to trzeba mieć kompetencje, nie tylko formalne ( stanowisko) ,ale przed wszystkim merytoryczne. Czyli trzeba się znać na robocie . Otóż w kierownictwie Legii od wielu lat nie było i nie ma fachowca od sportu , a osobliwie od piłki nożnej. Gawin wymienił osoby z kierownictwa Bayernu w kontekście faktu, że to byli znani zawodnicy lub trenerzy klubu odgrywający w nim znaczące role.. To też .Ale to przede wszystkim osoby, które praktyczną wiedzę o piłce poszerzyły o studia i praktykę w zarządzaniu . Kierownictwo Legii składa się z ludzi znających się na finansach w powiązaniu z prawem, ,którzy mogą być doradcami, planistami w zarządzaniu biznesem ,ale nie futbolem. Nadto ci ludzie ,a więc Mioduski, Jurczak , Zahorski to choinki , którzy mają tyle różnorakich funkcji, że można się zastanawiać jak oni je łączą i na jakim poziomie je wykonują. Bo bilans czasu za cholerę się nie zgadza. W każdym razie dla nich praca w Legii, bo przecież nie dla Legii, jest czymś dodatkowym. Ja sobie pozwoliłem wykonać telefon do sekretariatu ok. połowy sierpnia z pytaniem czy mogę rozmawiać z prezesem albo z którymś z wice (wówczas jeszcze trzecim wiceprezesem był Jankowski) ,ale żadnego nie było. Mnie staremu szefowi ta sytuacja powiedziała wszystko o traktowaniu podstawowych obowiązków. Sam przed 30 laty zacząłem być dyrektorem bardzo dużej instytucji z budżetem o 50% większym niż Legia , zatrudniającym ok. 8 razy więcej ludzi niż Legia , a osób w zainteresowaniu było kilkadziesiąt tysięcy rocznie . A miałem 2 zastępców. Sprawowałem nadzór nad całością a do osobistej mojej prerogatywy należał: dział kadr, dział organizacyjno-prawny i pion głównego księgowego. Nie do wyobrażenia było ,aby w normalnym czasie kogoś z kierownictwa nie było w pracy. Jak był okres urlopowy to z nas trzech tylko jeden mógł korzystać z wypoczynku, w soboty w pracy musiał być jeden ,a w niedzielę ten sam co w soboty miał dyżur domowy pod telefonem.
Boguś Leśnodorski, co może potwierdzić np. Senator , był w pracy codziennie i to często po 11-12 godzin. Gdyby nie było takiej potrzeby, to by go nie było.
Stare przysłowie głosi, że "Pańskie oko konia tuczy". W Legii brakuje gospodarza , kogoś kto osobistym przykładem , takim codziennym, pokazuje ,że chce, że mu zależy . Brakuje lidera "dobrej roboty."
W bytności w pracy nie chodzi przecież o samą obecność, chociaż ona też jest ważna, ale o to, że w każdej firmie oprócz standardowych czynności , które nie wymagają indywidualnych decyzji występuje codziennie mnóstwo sytuacji wymagających zajęcia stanowiska przez decydenta . O powodzeniu firmy w gruncie rzeczy nie decyduje strategia, planowanie ,ale codzienne operatywne kierowanie . Bowiem ilość niepodjętych decyzji, albo podjętych nie w czasie ,przygniata system organizacyjny i czyni go niewydolnym. W Legii panuje ogólny marazm, obojętność czyli brakuje atmosfery "dobrej roboty".
Teraz poruszę temat kontrowersyjny, w trochę innym aspekcie niż ten o którym wspomniał Vukovicz w niedawnym wywiadzie. On mówił o nadmiarze obcokrajowców w stosunku do tutejszych ( to takie moje określnie na to kim jestem - ja jestem tutejszy), mnie natomiast idzie o sprowadzanie graczy z całkowicie odmiennego kręgu kulturowego ,a konkretnie o muzułmanów. Nie trzeba uczonych w piśmie ,aby domyślać się, że oni są nieprzystosowani do życia w zupełnie innej społeczności , a więc oprócz naturalnej konieczności adaptacji do klubu, dochodzi czynnik przestawienia się na obcy tryb życia. Ktoś powie, że w Anglii np. Salah czy we Francji muzułmanie sobie radzą. Pewno średnio, ale im tam łatwiej, bo tam środowisko wyznawców islamu jest spore i oni są wśród swoich, i nie są wyalienowani. Nie są samotni w morzu innowierców. Powiem wprost ,że moim zdaniem ten eksperyment z wyznawcami islamu nie mógł się udać i się nie uda. Trzeba wielkiego durnia, aby go podejmować.
Także , nie chwaląc się pisałem o syndromie niemożności jaki pojawia się w całym naszym zespole po stracie bramki. Wspomniał o tym również Vukovicz w kontekście Slisza.
Rozwiązanie tego problemu leży nie tylko w sferze indywidulnego podejścia i próby zmiany postawy przez rozmowy trenera ,ale poprzez nabór do drużyny. Chyba koniecznym jest ,aby przy sprowadzaniu, wprowadzaniu zawodnika do kadry I zespołu jednym z decydujących, oprócz lekarza, powinien być psycholog. Oczywiście ,że zawsze w każdej grupie ludzi znajdzie się osobnik bojaźliwy, wycofany, słaby psychicznie , nie potrafiący podjąć walki wtedy kiedy to jest najbardziej potrzebne, tylko ,że sportach drużynowych zachowawczość takiego indywiduum jest maskowana zaangażowaniem kolegów. Natomiast w Legii apatia stała się dominantą. Mnie ucieszyło, że Vukovicz dostrzegł ten problem .
Natomiast mimo starań niczego konkretnego nie mogę się dowiedzieć o treści kilkugodzinnej wtorkowej rozmowy Vukovicza z Kucharskim.
Muszę -
Świątecznie, lub może przed Świątecznie wznieść się na wyżyny "bylejactwa"...
Cenzor z Mysiej iocosus z bylejactawa rezygnuje. Wpis był ad personam, a nie ad meritum.
Dobra Masz to chciane Meritum!
Istnieją tu "prace" na temat bajek - tematu, o tyle ciekawego, ponieważ przedstawiający Świąteczne bajki kolega, tak bardzo szczycący się tym grypsem starej Warszawy....tak na prawdę nawet nie wie jakiego z sienie robi dewianta...
Ta powtarzalność przypominania o - "trzydziestoletniej kreacji" zarządzania a tam - Dyrektowania - nad tyloma tysiącami ludzi, w dogmacie podejmowania decyzji strategii dotyczącej następnych dziesiątków tysięcy ludzi - musi zostawiać pewne piętno, które musi się niestety odbić na - zwykłych pitolnikach.
Jak bardzo ta strategia ciągłego utożsamiania się z kreacją (?) wszystkiego najlepszego ma służyć potomnym? To- raczej odstrasza tych ewentualnie nowych, pewnie nie śmiałych, młodych czytelników. Nie dziwię się IM wcale, są tak napastowani potrzebą lektur z lat plus minus 70/80 i tych "ksiąg stanowczych" zapisanych długopisem "kuloszowopodobnych".....
To dalej z bylejactwem w parze można tu się pośmiać, nie wywalać ...ku rozwadze!
Drogi iocosusie - Ty, taki człowiek przywiązujący tyle wagi do normalności, nawet kurwa powiem rzetelności, z mądrością oczywiście - promujesz kolesia od dupy strony ....bo to wasz pewnie układ "partnerski"...
TAK?
Coś Ci powiem w domyśle WAM
Parafrazując wielkie zasięgi waszego naczelnego narratora - śle z uznaniem Świątecznie wyciągnięty , bywający w użyciu środkowy palec! Życzenia Wszystkiego co Dobre
A na Nowy Rok - no cóż...co tam dodatkowo wymyślicie.
iocosusie- jak sam widzisz nawet nie pisząc, będąc z daleka - można - Jebnąć!
Dzięki, musiałem użyć innych składni...
Jeżeli wymiar tej strony ma przybrać swędy jednego starego, wylniałego misia, który cały Świat "wydymał jego myśleniem" - wolałbym czytać młode misie, przed którymi - dopiero dymanie.
To Tyle na Nowy Rok!
Aha - Bohater to Miś! Postać ciekawa w innym przekazie czasu, taka niesmaczna misiowa uwaga... Niech Ci ręka Boska Broni...
Oby rok następny nie pogorszył naszego zdrowia i kasy ,a poprawił nasze nastroje .
Od tych , którzy piszą na C-L oczekuję dojrzałej powagi, rozsądku i dzielenia się z czytelnikami swą wiedzą i doświadczeniem ,a nie prymitywnym chamstwem czy pijackim bełkotem.
Wszystkiego najlepszego !
Twoja wiedza i kreatywność jej rozdawnictwa przestaje być "dedykowana", Twój problem polega na tym, że wtłaczasz z uporem maniaka pewną prawdę, którą chcesz sprzedać jako syndrom twojego jestestwa - innym ludziom....
Cała ta kwesta ludzi obok Ciebie - dziwnym trafem pląta się przed Tobą, dziwnym smrodem twojej "przynależności"...Przecież wybranej kiedyś, kiedy się "dowodziło" tyloma ( jak sam prawisz) tysiącami ludzi!!!
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Twoje lata niech z tobą zostaną! Nie zakrzywiaj HISTORII, w której z racji puent uczestniczyłeś. Robisz pod górę- swojemu synowi...
Jesteś Niereformowalnym Spadem Socjalistycznej Struktury!
Teraz mnie Jebnij - iocosus
chociaż- gdybyś przez chwilę pomyślał ja tego nie osądzę -BAJ BAJ
Co iososus - ma?
Ojjjjj teraz przemyślałem sens...Masz przejebane i to w Święta.
Raz jeszcze Przepraszam! Tyle Gromów na kark....
Wybacz....
Mimo wszystko albo dlatego !
Wesołych, najpiękniejszych Swiat1
Szkoda ,że swoją obecnością zasmradzasz świąteczny nastrój.
Mnie w ogóle nie da się obrazić, a już na pewno nie ktoś Twego pokroju. Bo ktokolwiek pióro macza w kloace sobie wystawia świadectwo. Nie drugiemu. Jak już napisałem to nie mam ambicji podobanie się wszystkim a takim jak Ty zdecydowanie podobać się nie chcę.
Do Twojej wiadomości to na tej stronie moje wpisy czyta co najmniej 45 osób , tych, którzy mnie znają , a niektórzy od ponad 40 lat i wiedzą kim jestem i co robiłem. Gdybym konfabulował to dawno by mi to wytknięto. Wiec wybacz, ale robisz za idiotę, który mądrzy się ,a nie ma pojęcia o czym pisze. Myślałem, że coś z Ciebie będzie ,ale cóż, chyba za stary już jesteś, aby stać się człowiekiem.
Nowy Dyrektor potrzebuje wsparcia, także na tej stronie.
Tu nie chodzi o oceny działań, bo na to przyjdzie odpowiednia pora. Chodzi o to, że w Legii wreszcie w kadrze kierowniczej klubu od czasu przejęcia go przez Mioduskiego pojawi się osoba, która miała wieloletni kontakt , z sukcesami dodajmy, z wielka piłką. Dotychczas w Legii decydowali biurokraci, urzędnicy, którzy , mówić banalnie, zapachu potu nie czuli, ani szatni, ani boiska . Jacek to znakomity piłkarz, trener, działacz sportowy, a przy tym pasjonat.
Teraz tylko trzeba Jackowi dać narzędzia do działania. Musi ulec zmianie struktura organizacyjna pionu sportowego z działowej na piramidalną czyli z rozczłonkowanej na scentralizowaną. Chodzi o to ,aby nie było oddzielnego działania, ale aby całość była jednolita od dołu do góry. I miała jedno kierownictwo i aby decyzyjność i związana z nią odpowiedzialność nie były rozmyte. Do tego musi nastąpić całkowite rozdzielenie części administracyjnej klubu od pionu sportowego, tak, aby biurokraci nie mieli żadnego wpływu na decyzje stricte sportowe. Prezes ma zapewniać pieniądze i infrastrukturę do działania, a jego urzędasy nosa poza gabinety nie mają prawa wychylać.
.
Najpierw powinien wywalić Kucharskiego, a następnie powołać nowego Dyrektora, który powinien znaleźć trenera i to trener ma podlegać dyrektorowi, to dyrektor ma określić jak ma Legia grać, a trener ma to wykonać, nie inaczej. A tak mamy trenera, który ma mieć dowolność w braniu zawodników i nowego dyrektora, który ma dużą władzę, czyli jak się panowie złapią za łby to zaraz bedzie burdel