A+ A A-

Jasny cel

Nowy sezon ruszył, a my rozpoczynamy go dobrej myśli i pełni nadziei. Wydaje się, że Legia wróciła do równowagi i są podstawy do wiary w odzyskanie mistrzostwa kraju, a może i ciekawą przygodę w europejskich pucharach. Bilety na Legię rozchodzą się jak świeże bułeczki, trener ma mocną pozycję, kadra jest liczebna i doświadczona.

 

Najbliższe, letnie tygodnie odpowiedzą przynajmniej na jedno pytanie – czy Legia zaistnieje w Europie. Przebieg inauguracyjnego meczu w Szymkencie można określić mianem niewielkiego falstartu, jednak trudno sobie wyobrazić, by Legia miała nie pokonać tej przeszkody. Potem może być już tylko trudniej. Oczywiście na Legii ciąży presja i obowiązek punktowania w europejskich pucharach, wszak to istotny warunek urealnienia awansu do fazy grupowej w kolejnych sezonach, umówmy się jednak, najkrótsza droga w tym kierunku wiedzie przez zdobycie mistrzostwa Polski.

Wystarczy przypomnieć, jak rok temu mistrzowski Lech Poznań ‘doturlał się’ się do fazy grupowej Ligi Konferencji, mimo tragicznej formy zespołu na starcie sezonu, a jak od ostatniej rundy kwalifikacyjnej odbił się znacznie mocniejszy w tamtym momencie Raków. Tak, to mistrzostwo jest najważniejszym celem i Legia w żadnym momencie nie może sobie pozwolić na odpuszczanie meczów ligowych. Trauma sezonu 2021/22 z pewnością jest w tym względzie cenną nauczką, a i towarzyszyć nam musi świadomość, że w Ekstraklasie zapowiada się wyrównana rywalizacja z mocną konkurencją i wszelkie straty mogą być trudne do odrobienia.

Co przemawia na korzyść Legii? Stabilizacja, postęp i jakość. Trener Runjaić zbudował drużynę, która wydaje się gwarantować grę na określonym poziomie, a jednocześnie nadal ma przed sobą perspektywy rozwoju, nadal jest głodna. Skoro poprzedni sezon zakończył się wicemistrzostwem i zdobyciem krajowego pucharu, to poprawić ten wynik można tylko w jeden sposób. Wymagać to będzie jeszcze większej solidności i skuteczności, bo chrapkę na tytuł mają również Lech, Pogoń i Raków, a jeżeli którykolwiek z tych rywali zdoła osiągnąć zeszłoroczną punktową efektywność Rakowa, przebicie takiej konkurencji będzie arcytrudne, jednak z pewnością nie jest to zadanie poza zasięgiem naszej drużyny.

Mamy w Legii grupę ludzi o wysokich umiejętnościach, doświadczonych, znających realia Ekstraklasy. W polskiej lidze nie sposób znaleźć lepszych obrońców niż Jędrzejczyk czy Augustyniak, lepszego rozgrywającego niż Josué, lepszego wahadłowego niż Wszołek. A są przecież jeszcze Kapustka i Elitim, są Pekhart i Gual, są wreszcie Muçi i Slisz, którzy nadal mogą być jeszcze znacznie lepsi. Potwierdzona, indywidualna jakość piłkarzy kadry pierwszego zespołu to poważny atut Legii w walce o mistrzostwo Polski.

Gdzie są zatem znaki zapytania? Przede wszystkim tam gdzie mowa o prawidłowym zbalansowaniu kadry, niewiadomą jest też utrzymanie odpowiedniej intensywności przy kumulacji gier.

Kadra Legii jest jakościowa, jest liczebna, ale kłopoty bogactwa w środku pola i linii ataku idą w parze z niedoinwestowaniem wahadeł i ryzykiem na środku obrony. Oczywiście problemem nie jest nieoceniony Wszołek, problemem nie jest też Kun, bo on świetnie się sprawdzi jako ten od ‘noszenia pianina’, problemem jest, że jedynym dublerem dla tych zawodników jest w tej chwili Baku, dla którego wahadło nie jest optymalną pozycją i który nie daje gwarancji stabilizacji na określonym poziomie. Trener Runjaić będzie miał kłopot z rotacją, a ewentualna kontuzja, odpukać w niemalowane, byłaby prawdziwą katastrofą. Jeżeli temat wzmocnienia lub choćby uzupełnienia tej pozycji zostanie przesunięty na kolejne okienko transferowe, będzie to co najmniej zastanawiająca decyzja.

Z kolei w obronie straciliśmy Nawrockiego, rywalizację przegrał Rose. Jeżeli niechciany Rose odejdzie, zostanie nam czterech obrońców na trzy miejsca. To o jednego za mało, zwłaszcza, że Jędrzejczyk młodszy już nie będzie, za to średnią kartek na sezon nadal ma przewidywalną.

Wydaje się, że pewne roszady taktyczne wdrożone przez trenera Runjaicia na starcie sezonu, zostały podyktowane właśnie takim a nie innym profilem posiadanej kadry. Legia została przesunięta nieco wyżej, w ustawieniu 3-4-3 Josué i Muçi / Gual grają wąsko za plecami silnego napastnika. Jest to korzystne dla ataku pozycyjnego i nie stanowi problemu, gdy jesteśmy przy piłce, zwłaszcza Josué może swobodnie wybierać sobie rolę na boisku, jednak potencjalnie może skutkować problemami w grze defensywnej. Dużo mówi się o zakładaniu wysokiego pressingu przez Legię, ale nie da się tak grać w każdym meczu i z każdym przeciwnikiem. Trudno jednak dziwić się decyzjom Runjaicia, przecież gołym okiem widać, że im bardziej defensywnie zechce nasz trener ustawić zespół, tym większy będzie miał z tym kadrowy kłopot.

W kwestii zarządzania zespołem w okresie zwiększonej intensywności meczów wiele rozstrzygnie się na przestrzeni najbliższego miesiąca. Otrzymamy próbkę tego jak Legia trenera Runjaicia może sobie radzić, łącząc grę w europejskich pucharach z rywalizacją na ligowych boiskach - i czy nasz zespół czekają dalsze obciążenia na jesieni. Tutaj chodzi o to, by zjeść ciastko i mieć ciastko co, jak wiadomo, nie jest prostą sztuką. Pamiętamy zresztą, że na wiosnę jedyna poważna zapaść dotknęła Legię, gdy zespół był już myślami przy finale pucharu Polski. Teraz obciążenia mogą być znacznie większe.

Tak, znaki zapytania są, choć można je znaleźć zawsze, w każdych okolicznościach. Porównując obecną sytuację z minioną dekadą bezprecedensowych triumfów Legii, bez wątpienia zmieniły się uwarunkowania zewnętrzne, mamy teraz bardziej wymagającą ligową konkurencję. Ale czy to źle? Nie, konkurencja i rywalizacja powinny nam służyć. A oczekiwania i cele mogą być w Warszawie definiowane tylko w jeden sposób – walczymy o mistrzostwo Polski.

Dyskusja (10)
1niedziela, 30, lipiec 2023 18:39
Senator
Przekleilem mój wpis z na aucie . Tu lepiej pasuje
Jak zapewne wiecie na temat trenerów mam specyficzne zdanie i akurat Kosta Runjaić to nie moja bajka.
Fakt po zmianie pracy zbyt wielu meczów Legii nie widziałem ale z tych które miałem sposobność zobaczyć, żaden mnie nie porwał. Wiem że takie mecze jak ten w Bukareszcie z Rapidem czy oba mecze z Celtikiem to wyjątki ale jednak Skorża czy Berg to trenerzy przez duże T . Obecnego do nich nie zaliczam i obym się mylił ale w tym sezonie będzie trzecie miejsce za Rakowem i Lechem ( kolejność przypadkowa ) . Raków pewnie w okresie kilku sezonów podzieli los angielskiego Leicester czyli za trzy cztery lata spadnie do pierwszej ligi czyli tam gdzie jego miejsce .
Oczywiście lubię takie niespodzianki ale w dłuższej perspektywie takie zespoły jak właśnie Raków, Czy obecnie Puszcza ( mocno im kibicuje) nie będą w stanie utrzymać bardzo wysokiego poziomu.

I jeszcze dodatek
Oczywistym jest że musimy walczyć o mistrzostwo. To nie Korona czy inny Śląsk a Legia Warszawa tu nie ma celów minimum tu jest tylko jeden cel .
Sir Gawin wymienił plusy , a wśród nich np. Wszołek . Nie powiem lubię chłopaka ale jest bardzo chimeryczny , nierówny. Ma okresy kilku meczów pod rząd gdy gra bardzo słabo ( przynajmniej miał) , może coś się zmieni.
Jeśli ja mam szukać plusów to przedewszytkim Slisz. Jeśli utrzyma formę, ba poprawi bo to ciągle rozwojowy piłkarz w nim widzę nadzieję.
Muci? Chciałbym aby się ustabilizował.
Najsłabsze punkty . Już wspomniałem trener . Przecież on nic nie wygrał ( tak wiem PP ale kto oglądał wie że mocy tam nie było ) . Przejął przecież drużynę wprowadzoną z dołka w którą wpedzil Legię 711.
Niestety zdania nie zmieniam wg mojej oceny niestety trzecie miejsce w tym sezonie. Oczywiście całym sercem chce się mylić i obym nie miał racji i tydzień Was przepraszał za czarnowidztwo.
2poniedziałek, 31, lipiec 2023 15:16
gawin76
Senatorze, ale Runjaić trafił do Legii z Pogoni jako gwarant stabilizacji, trenerskiej solidności, dobrze rozumianej przewidywalności. Faktem jest, że Pogoń zawodziła w kluczowych meczach, ale naprawdę nie sposób powiedzieć, żeby on tam osiągał wyniki poniżej potencjału. W Legii podobnie, pierwszy sezon i średnia punktów 1,94 na mecz, to więcej niż zrobił np. Vuko w mistrzowskim sezonie. Nie wszystkie mecze wyglądały dobrze, jasne, ale z perspektywy całego sezonu ciężko mu cokolwiek zarzucić. Natomiast zgadzam się w zupełności, że aktualny sezon będzie dla niego trudniejszy i ważniejszy.

Co do Wszołka to wystarczy popatrzeć na pierwsze 10-15 minut meczu i zazwyczaj już wiadomo które jego oblicze będziemy oglądać. Dlatego też tak dokucza mi brak sensownego dublera na wahadle. Mówiło się o Mustafajewie, ale więzadło, Pich spadł do rezerw, aż nie do wiary, żeby Baku miał obstawiać oba skrzydła jako plan B.
3poniedziałek, 31, lipiec 2023 22:23
a-c10
Ja to może zaznaczę na starcie: wciąż jeszcze mamy lipiec i w nowym sezonie rozegrano ledwie naście spotkań łącznie, więc warto by pamiętać, że wszelkie przewidywania odnośnie dalszego biegu ligowych (i nie tylko) zmagań mają obecnie tyleż mniej więcej sensu, co klasyczne wróżenie z fusów. Ergo, niewykluczone, a nawet całkiem prawdopodobne, że spora część tego, co zaraz napiszę, to banialuki Wink

Gdy tak sobie patrzę z boku, wróżone Legii przez Senatora najniższe miejsce podium jawi mi się jako całkiem realne. Nie ze względu na wielkość „T” jednak. Sensu rozmów o Bergu i Skorży za bardzo nie dostrzegam, jako że – przy pełnym dla obu szacunku – żadnego z nich (chyba?) na ławce zespołu Ekstraklasy w tym sezonie nie zobaczymy, zaś najlepsi, moim zdaniem, szkoleniowcy w lidze (W. Fornalik, J. Zieliński) pracują akurat z drużynami, które raczej Legii drogi do tytułu nie zagrodzą (no, chyba żeby). W ten oto pokrętny sposób Smile chciałem zaznaczyć, że choć jakimś zdeklarowanym wielbicielem szkoleniowej klasy Kosty Runjaicza nie jestem, nie uważam, aby John van den Brom czy – zwłaszcza – Dawid Szwarga byli odeń w jakiś dostrzegalny sposób lepsi. Problem leży, moim zdaniem, w budowie składu.

Od pasa w górę to Wy naprawdę galancie wyglądacie. Atak, pomoc – naprawdę mnóstwo tam jakości i mocy. Co się jednak tyczy tych dolniejszych rejonów… Uhmmm… Nooo…

Gawin błysnął humorem pisząc W polskiej lidze nie sposób znaleźć lepszych obrońców niż Jędrzejczyk. Niezłe, niezłe, nie najgorsze. Chociaż, w sumie, jakaś racja w tym jest, należałoby tylko doprecyzować w czym konkretnie mieliby ewentualnie być lepsi. Bo fakt: nie ma nikt takiej wiary w skuteczność strojenia durnych min i wywijania paluszkiem Wink Gdyby jednak szło o walory czysto piłkarskie, to cóż, ani Jędza, ani obaj panowie R. to nie są stoperzy z najwyższej ligowej półki, tak delikatnie rzecz ujmując. Wychodzi więc na to, że po odejściu Nawrockiego, na trzy miejsca na środku obrony macie dwóch graczy odpowiedniej klasy. A i to przy optymistycznym założeniu, że ten cały Pankov okaże się wzmocnieniem.

Wahadła? Wszołka bym się nie czepiał. On mimo wszystko dość często grywa naprawdę świetnie. A nawet, gdy trafi mu się gorszy mecz, to i tak nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Nigdy natomiast nie byłem entuzjastą talentu Patryka Kuna. No OK., pograł chłopak w Rakowie, ładnie się wkleił w układankę Papszuna, trudno jednak się pozbyć wrażenia, że jakoś nikt tam przesadnie po nim nie płacze. A przede wszystkim, w porównaniu z Mladenoviczem to tu widać wyraźny regres jakościowy. A gdy jeszcze wziąć pod uwagę, że – jak w tekście stoi – jedynym rezerwowym dla obu (!) jest wahadłowy z konieczności Baku, no to, znów delikatnie rzecz ujmując, staniki nie fruwają.

Wreszcie – sorry, że tak jakoś nie po kolei Smile – bramka. W niej zaś, przynajmniej na razie, Kacper Tobiasz, czyli owszem, potencjalnie bardzo łakomy kąsek sprzedażowy, ale golkiper, przynajmniej na razie, cokolwiek niepewny. Dominik Hładun jawi mi się jako znacznie stabilniejsza opcja, ale cóż, on takiej kasy z transferu na pewno nie przyniesie. Wiem, dylemat z gatunku niełatwych, piszę o tym bez cienia ironii.

Jasne, wracając do wstępu, dwa, trzy, cztery wzmocnienia i powyższe zastrzeżenia mogą się w całości/częściowo zdezaktualizować. A nawet, jeśli nie, tak zbudowaną Legię najprawdopodobniej będzie się… całkiem przyjemnie oglądać. No bo, jakkolwiek by na to nie patrzeć, w obecnym stanie personalnym najrozsądniejszą opcją taktyczną jest dla was „huzia na Józia!”. Odepchnąć rywala od swojej szesnastki, stłamsić go, zgnieść, sprawić żeby zapomniał o jakichkolwiek zapędach ofensywnych. A nawet jeśli jakaś myśl o atakowaniu nieopatrznie wpadnie mu do łba, powinien być na tyle zmordowany, by nie mieć siły wprowadzić jej w życie. Wiem, dla Was to pewnie nie jest jakaś wybitnie fascynująca perspektywa Smile (znaczy ew. trzecie miejsce, bo polot niektórzy na pewno docenią), jako neutralny oglądacz zamierzam jednak często wpisywać sobie mecze Legii w weekendowy grafik. Przynajmniej do momentu, gdy okaże się, że to, co napisałem, to banialuki Smile
4poniedziałek, 31, lipiec 2023 22:54
a-c10
Co się natomiast tyczy Rakowa, Senatorze, to ja bym radził się przyzwyczaić do ich trwałej obecności w czołówce. Ba, mam wręcz obawy, że jeśli oni jeszcze kiedyś faktycznie dostaną nowy, funkcjonalny stadion, to mogą odjechać całej lidze. Nie czuję się przesadnie komfortowo pisząc te słowa, ale przy Michale Świerczewskim wszyscy pozostali właściciele polskich klubów (tak, w tym też niestety tych dwóch, które nas dwóch obchodzą) wyglądają jak – nie przymierzając – Polonezy przy Lexusach. Facet jest bardzo majętny, bardzo inteligentny i bardzo zaradny, do tego ma w dupie konwenanse, reputacje i polską mitologię piłkarską, a w Częstochowie trafił na świetny grunt. Dodatkowo jeszcze ma 45 lat. Czyli za dużo, by być gówniarzem, który znudzi się futbolową zabawką, ale za mało, by aktywnie przemyśliwać o emeryturze. Echhh…
5poniedziałek, 31, lipiec 2023 23:21
Senator
a-c10
Tak możliwe. Myślę jednak że gościa jednak znudzi ta zabawa . Jeśli nie to może tak być jak piszesz . Czytam że w Częstochowie jest już mniej niż 200tys mieszkańców. To nie jest miasto z potencjałem na silny zespół czyli wracamy do właściciela. Będą grać do momentu w którym powie pas . Zapewne to inny typ niż Wojciechowski ten od mieszkań i Polonii Warszawa ale koniec będzie taki sam .No chyba że Liga Mistrzów to wtedy inny świat i pieniądze i może być mocno ciekawie przez więcej niż prognozowane przeze mnie 3- 4 lata
6wtorek, 01, sierpień 2023 01:23
a-c10
@ Senator:

Jak na moje, Świerczewski jest wręcz biegunowym przeciwieństwem Wojciechowskiego. J.W. się bawił i była to zabawa w iście nuworyszowskim stylu. Nie chciało mu się czekać na awans, to sobie awans kupił. Nie gdzieś tam na leśnym parkingu, czy w przydrożnej knajpie. Zupełnie na legalu kupił Groclin, przeniósł go do Warszawy i przemalował na czarno. Bo mógł. Hurtowo skupował okrzyczanych, drogich piłkarzy (bez żadnego baczenia na ich aktualne możliwości i przydatność). Bo mógł. Potem zsyłał ich do klubu Kokosa. Bo mógł. Hurtowo zatrudniał i zwalniał trenerów. Bo mógł. Generalnie podejmował działania, w których praktycznie nigdy nie dało się doszukać racjonalnych znamion sensu. Bo mógł. Aż wreszcie się tym permanentnym bajzlem znudził, więc sobie poszedł w pizdu. Bo mógł. Przy czym od samego dzień dobry to znudzenie nie było kwestią „czy”, a „kiedy”.

Patrząc natomiast na posunięcia M.Ś., niezwykle trudno się w nich doszukać racjonalnych podstaw do krytyki. Kurde, tak na gruncie emocjonalnym ani mnie ten Raków ziębi, ani grzeje. Przyznam jednak, że mocno imponuje mi to, że tam praktycznie wszystko wygląda na wszechstronnie przemyślane i pieczołowicie zaplanowane. To nie jest Cupiał, który na każdą okazję miał jeden pomysł – „wincy hajsu!”. To nie jest Mioduski, który podejmuje „trudne, ale konieczne decyzje” (które, tak się zabawnistycznie składa, wprost przeczą poprzednim „trudnym, ale koniecznym decyzjom”). To nie jest Filipiak, który jak się zakochał w Probierzu, to najpierw wzdychał do niego latami niczym uwiedziona smarkula, a jak już go dorwał w swe objęcia, to nie chciał puścić nawet wówczas, gdy ten expressis verbis ogłosił, że chce sobie iść. To nie są Rutkowscy, którzy przez lata nie mogli się zdecydować, czy chcą zdobywać trofea, zarabiać na wychowankach, czy grać efektowną piłkę. To jest gość, który jest mądry, ale nie udaje, że pozjadał wszystkie rozumy. Otacza się ludźmi o określonych kompetencjach, a nie określonych reputacjach. Ma pieniądze. Dużo pieniędzy. Ale jeszcze więcej rozwagi w ich wydawaniu. No szlag, nawet jego obecność w mediach jest taka właśnie, jak być powinna: wyraźna, ale stonowana. Bez chowania się w cień, ale i bez nachalnego przytłaczania klubu własną osobą.

Tak, w Częstochowie mieszka dwieście tysięcy ludzi. Tak na marginesie: niemal idealnie tyle samo, co w Eindhoven. Ani dużo, ani mało. Żadna tam metropolia, oferująca co weekend nieprzebraną paletę rozrywek (no chyba, że kogoś cechuje bardzo specyficzny rodzaj religijności). Ale też wystarczająco duże miasto, by regularnie zapełniać nastotysięczny stadion i wspomagać właściciela ekonomicznie. Zwłaszcza, że – to właśnie miałem na myśli pisząc o świetnym gruncie – historia Rakowa to aż sto dwa lata, ale tylko osiem z nich zostało spędzonych na najwyższym szczeblu rozgrywkowym (z czego pierwsze cztery dawno i bez sukcesów). W związku z czym, po pierwsze, kibice tego klubu – wybacz – nie srają wyżej, niż dupę mają. Ani nie zdążyli przyzwyczaić się do laurów, ani nie mają jakiejś wybitnie bogatej historii, do której mogliby się odwoływać. Wszystkie osiągnięcia tego klubu to de facto Świerczewski. Po drugie, tam się nigdy nie wykształcił jakiś poważniejszy ruch kibicowski. A ten, który istnieje, łatwo może zostać przykryty przez tzw. kibiców sukcesu. Którzy to, jak wiadomo, są znacznie bardziej obliczalni jako siła ekonomiczna. Świerczewski nigdy nie usłyszy na własnym stadionie, że jest „okupantem”, albo innym „biedakiem z Bydgoszczy”.

Co zaś się tyczy znudzenia, nie mam pojęcia, Senatorze, na ile prawdziwa jest ta łzawo-sentymentalna opowiastka o młodym Michale, który widząc z wysokości trybun Raków spadający z Ekstraklasy obiecał sobie, że kiedyś go do tej Ekstraklasy przywróci. Wiem za to, że to się już dokonało. Cztery lata temu. Dokładnie 20. lipca 2019, po 21 latach przerwy, częstochowianie rozegrali mecz w krajowej elicie. Świerczewski mógł wtedy powiedzieć „dobra, swoje zrobiłem, teraz niech mi pomoże miasto, lokalna społeczność, ktokolwiek, ja umywam ręce”. Nie zrobił tego. Ani wtedy, ani po pierwszym Pucharze Polski, ani po niedawnym Mistrzostwie Polski. Wygląda na to, że on po prostu nie zamierza tego robić. I w sumie nic dziwnego.

Aha, oczywiście, to się jeszcze wszystko może rypnąć. Obietnice Pinokia mogą po raz kolejny okazać się gówno warte, spór z miastem o finansowanie stadionu może tkwić w martwym punkcie, no a bez stadionu wiadomo, lipa. Coś mi się jednak zdaje, że wspomniana przez Ciebie Liga Mistrzów wydaje się wariantem nieco bardziej prawdopodobnym.

No, groźnie to wygląda Smile
7środa, 02, sierpień 2023 09:58
gawin76
W temacie Rakowa prawda zapewne leży pośrodku. Koniec historii i pierwsza liga za 3-4 lata to chyba tylko w przypadku jakiegoś kataklizmu, ale i ucieczka reszcie ligi, nawet z nowym stadionem, to jednak fantastyka. Zresztą wizja prawdopodobnego 'odjechania' klubu X przy zaistnieniu warunków Y cieszy się u nas niezmienną popularnością od lat, zmieniają się iksy i igreki, ale faktyczna sytuacja jakoś niespecjalnie Wink W Polsce jest w tym momencie zbyt dużo wewnętrznej konkurencji na to, a w budżetach nie ma i nie będzie pieniędzy, które realnie mogłyby zrobić aż taką różnicę.

Natomiast Raków niewątpliwie podniósł poprzeczkę Lechowi i Legii i pokazał, że zamiast robić przelewy po omacku, pieniądze można wydawać z sensem, realizując precyzyjnie nakreślony plan. Teraz tylko rozstrzygnięcia wymaga chyba najpoważniejsza zagadka dotycząca Rakowa - jak ważnym elementem całej tej układanki był Papszun.

Wracając do Legii, a-c10 pisze o Tobiaszu i tu rzeczywiście jest pewien znak zapytania, chociaż wydaje mi się, że bardziej dotyczy on przyszłości samego Kacpra niż wpływu bramkarza na wyniki Legii. Jest niezły na linii, potrafi grać nogami, ale jeżeli on ma robić karierę to musi poprawić koncentrację, a przede wszystkim grę na przedpolu.
8czwartek, 03, sierpień 2023 03:47
a-c10
@ Gawin:

Prawdopodobnie masz rację. Znaczy częściowo na pewno masz. Wydaje mi się jednak, że akurat w tym konkretnym przypadku, dla tego konkretnego iksa i tych konkretnych igreków ta fantastyka jest taka jakby ciut mniej odrealniona.
9piątek, 04, sierpień 2023 00:22
Senator
Sir Gawinie pokaż mi bramkarza wytrenowanego przez Dowhania umiejącego grać na przedpolu . Zaczynajac od Boruca , poprzez Szczesnego czy Fabianskiego wszyscy oni na przedpolu uczyli się grać już w nowych klubach .
10niedziela, 06, sierpień 2023 15:27
dalkub
Bardzo ciekawe opinie na temat trenerów w Legii kolegi Senatora.

Najpierw Dowhań i jego umiejętność lub nie uczenia gry na przedpolu. Po pierwsze gra na przedpolu jest trudniejsza od gry na linii, po drugie jej nauczenie się wymaga czasu, a przede wszystkim doświadczenia wielu pustych przelotów itd. Czyli tak mamy faceta, który co kilka lat a czasami co roku wypuszcza grupę młodziaków do gry na fajnym poziomie, a zarzuca mu się że nie robi czegoś czego się zrobić nie da na tym etapie kariery, a z pewnością nie na top poziomie.

Kolejne ciekawe spostrzeżenie to Runjaić i to że jest najsłabszym ogniwem Legii bo nic nie zdobył. Rozumiejąc frustrację kolegi po rozstaniu się klubu z Vukovićem, to fajnie byłoby aby pogadać o faktach, bo stwierdzenie "widziałem kilka meczów i żaden mnie nie porwał" i wyciąganie takiego wniosku chyba nie przystoi. Ja bardzo chętnie zapytam się jaki ciekawy element stosują drużyny prowadzone przez Vuko, co charakteryzuje drużyny które prowadzi od strony piłkarskiej i techniczno-taktycznej i pogadajmy to co widać u Runjaića.

Na koniec napiszę tak. Legia od półtora roku jest wreszcie zarządzana w sposób prawidłowy. Zaden dyletant typu Lesnodorski czy Mioduski nie wpływa na zespół. Zawodnicy są zakontraktowani przed obozem i gotowi do gry na pierwszy mecz, a nie pod koniec sierpnia, bo czekamy na spady i potem skorzystać z nich można po rundzie. Jest wyraźny postęp w każdej dziedzinie, co nie oznacza że jest idealnie, ale widać kierunek sens działań myśl itd.

Twoja opinia

Nazwa uzytkownika:
Znaczniki HTML są dozwolone. Komentarze gości zostaną opublikowane po zatwierdzeniu. Treść komentarza:
yvComment v.2.01.1