- Kategoria: Wokół boiska
- gawin76
Zagłębie - Legia 2-0: Jedenastu śpiących
Wyboista jest droga, którą nasza drużyna zmierza w stronę zdobycia mistrzostwa Polski. W 34. kolejce sezonu Legia wyraźnie przegrała w Lubinie z Zagłębiem 0:2. Z niepokojem trzeba zauważyć, że ostatnią bramkę w ligowym meczu rozgrywanym na wyjeździe Legia zdobyła grubo ponad miesiąc temu - 19 marca w Poznaniu.
W składzie Legii doszło do jednej, wymuszonej roszady w stosunku do jakże udanego meczu z Cracovią w poprzedniej kolejce. Z powodu kłopotów mięśniowych nie mógł zagrać Jakub Rzeźniczak. Jego miejsce na środku obrony zajął Artur Jędrzejczyk, a na prawej obronie pojawił się Łukasz Broź. Skład Legii wyglądał następująco: Malarz – Broź, Jędrzejczyk, Lewczuk, Hlousek – Duda, Guilherme, Borysiuk, Kucharczyk – Prijović, Nikolić. Gospodarze mecz rozpoczęli w składzie: Polacek – Todorovski, Guldan, Dąbrowski, Tosik – Woźniak, Ł. Piątek, Starzyński, Kubicki, Janoszka – K. Piątek.
Od pierwszych minut Legia grała bardzo słabo. Nasi zawodnicy nie mieli żadnego pomysłu na przedostanie się pod bramkę gospodarzy, grając wolno i niedokładnie. Lubinianie wydawali się być szybsi, bardziej zdecydowani i pomysłowi. Już w 6. minucie mogło być 1:0 dla Zagłębia. Malarz wyszedł z bramki, przerywając groźną akcję Zagłębia, ale wybił piłkę zbyt lekko. Na pustą bramkę z około czterdziestu metrów strzelał Woźniak, jednak trafił w poprzeczkę. Tym razem jeszcze dopisało nam szczęście, niestety zaledwie sześć minut później było już gorzej. Gospodarze wykonywali rzut rożny. Piłkę zagraną przez Starzyńskiego strącił Woźniak, wrzutkę pechowo przedłużył Prijović, a do bramki trafił nabiegający Tosik. Gospodarze prowadzili 1:0. W 20. minucie kontrę Zagłębia efektownym strzałem z powietrza zakończył Woźniak, ale trafił tylko w boczną siatkę. W 44. minucie sprawy przybrały jeszcze gorszy obrót. Legioniści stracili piłkę na połowie lubinian. Gospodarze wyprowadzili szybką kontrę, po której Krzysztof Piątek technicznym strzałem oddanym niczym na treningu posłał piłkę obok Lewczuka i pokonał Malarza. Było już 2:0 dla Zagłębia i był to w pełni zasłużony wynik.
Legia w pierwszej połowie nie potrafiła przeprowadzić groźnego ataku na bramkę gospodarzy. Traciliśmy piłkę w każdy możliwy sposób – nieudolnie dryblując, niecelnie podając, przegrywając fizyczną walkę o piłkę.
Drugą połowę Legia rozpoczęła z większym animuszem, ale pod względem jakościowym nie było szczególnej poprawy w grze naszej drużyny. Doczekaliśmy się dwóch okazji strzeleckich dla Legii, niestety bez efektu bramkowego. W 60. minucie meczu dryblingiem błysnął Nikolić, minął Dąbrowskiego, ale Polacek odbił strzał naszego napastnika. W 82. minucie Legii udało się wyprowadzić kontrę. Niezłym strzałem zakończył ją wprowadzony na boisko kilkanaście minut wcześniej Aleksandrow, ale Polacek był czujny i wybił piłkę na aut. Gospodarze po przerwie grali mądrze, stosunkowo łatwo stopując ofensywne zapędy naszych piłkarzy i nie rezygnując z okazji do kontr. Najbliżej pokonania Malarza był Kubicki, który w 62. minucie mocno uderzył zza pola karnego uderzył - nasz bramkarz odbił ten strzał.
Mecz zakończył się zasłużonym zwycięstwem Zagłębia 2:0. O grze Legii nie da się napisać ani jednego ciepłego słowa. Doprawdy trudno pogodzić się z tym, że w tak ważnym momencie sezonu i walki o mistrzostwo Polski nasz zespół mógł zagrać tak koszmarnie słaby mecz i oddać trzy punkty praktycznie bez walki.
Na plus Hlousek, reszta, to dno i wodorosty.
Jeżeli druga połowa z Ruchem była beznadziejna, to co było dzisiaj ?
Bycie kibicem tej drużyny, to duże wyzwanie.
Ciekawe czy w przyszłą niedzielę będziemy świadkami zasłużonego odpoczynku po wywalczeniu krajowego pucharu, jakże ważnego trofeum w dorobku każdego piłkarza i trenera?
Rozumiem ironię ale to chyba jednak nie to. Po stracie bramki nie było nikogo na boisku, kto dałby sygnał do ataku. I my w tej naszej Legii chyba w dalszym ciągu kogoś takiego nie mamy. A przynajmniej nikogo takiego dzisiaj nie było na boisku. Jest niby Tomek Jodłowiec, który posiada i umiejętności i szacunek u innych, no ale z przyczyn oczywistych dzisiaj nie mógł grać.
„Jak pan reaguje na porażki? - Nie przeżywam ich, bo trener, który to robi, przestaje być szkoleniowcem, staje się kibicem. A wtedy klub powinien zacząć szukać nowego trenera. Nie ma sensu się zamartwiać. Trzeba analizować, wyciągać odpowiednie wnioski i przede wszystkim zachować chłodną głowę. Trener jest jak kucharz. Przyrządza potrawę, ale może być zadowolony tylko, kiedy smakuje innym. Bez emocji, bo tylko wtedy wnioski będą słuszne.”
To racjonalne i rozsądne, oby tylko trener był wierny własnym słowom.
„- Czy moi piłkarze są idiotami? Nie, nie spalą się na ostatniej prostej, nie wydarzy się nic co miało miejsce w przeszłości. Wtedy to nie byli moi piłkarze, nie będę mówił o przeszłości. Chyba, że zacznę pisać pamiętniki.”
To zaklęcia, jaki jest czarodziej z Czerczesowa przekonamy się niedługo.
„Ciężko zarządzać drużyną Legii? – Łatwo.”
Tego Staszek chyba by nie powtórzył.
@ CTP
Większą zależność od indywidualnego wpływu na drużynę nieobecnych dostrzegam w stwierdzeniu: „Legia gra tak, jakby trener urządził im rano morderczą siłownie.” Szybciej z takim stwierdzeniem jestem w stanie się zgodzić, coś tak jakby w mikrocyklu treningowym po Cracovii a przed Zagłebiem zawiodło, albo przyniosło odwrotny skutek.
Te wszystkie moje lata kibicowania temu klubowi to właściwe jedno pasmo rozczarowań, pogodziłem się z tym. Aby nie popaść w odmęty szaleństwa dla własnego bezpieczeństwa zmieniłem strategię. Cieszę się że jest itp. Druga sprawa co ma np powiedzieć a-c10 który mistrzostwo widział na filmach albo i tego nie. Tak już z nami kibicami jest. Zawsze powtarzam zawsze oczekiwania będą większe niż realne możliwości. Będziemy w LM to trzeba wyjść z grupy itd itd. Zawsze będzie nam mało.
A że Legia dostaje w łeb od słabszych to przecież norma. Sięgnijcie pamięcią. Dlatego jakiś czas temu pisałem, ja starolegijny nie uwierzę że jest nowa Legia do puki nie będziemy do takiego Zagłębia jechać ,lać i wracać na spokoju.
Ten mecz nie przybliżył nas do tytułu ale też i za bardzo nie oddalił. Dalej trzeba wygrać z Piastem , sprawa podstawowa aby wszystko zależało od nas i wygrać z dwóch pozostałych jeden. Ot ograniczylimy możliwość błędu do minimum.
Mistrzem zostanie ta drużyna która wykaże większą determinację, chęć zostania nim.
Tak myślę że u nas wkradło się jakieś kunktatorstwo, czyli liczenie. Tu odpuszczam zbieram siły bo przecież wygramy tu i tu. Nic glupszego nie mogło się przytrafić bo jak są tacy mocni jak sądzą to dlaczego nie pojechali wygrać? Spuścić
wpier. ... i wrócić aby za kilka dni to samo powtórzyć z inną drużyną?
Osobiście uważam nie jest dobrze.
Powtórzę to, co pisałem po meczu z Ruchem: priorytetem na najbliższe okno transferowe powinno być wzmocnienie środka pola. Jeśli do meczowej 18-tki łapie się taki piłkarz jak Kopczyński a w podstawie wychodzi filigranowy Guilherme, to tutaj mamy ogromny problem.
Drugim priorytetem powinno być wykupienie Jędrzejczyka.
Trzecim, przewietrzenie składu. Mamy kilku piłkarzy, którzy, delikatnie mówiąc, nie pasują do tej rosyjskiej układanki.
No i oczywiście, zielone światło dla Dudy. Niech on już sobie idzie tam gdzie chce i przestanie nas wk***ć swoją nonszalancją. Gość gra w ofensywie, ma rozegrane 42 mecze a na koncie raptem 5 bramek, z czego tylko 2 w lidze. Dokładnie tyle, co Vranjes, który rozegrał połowę tego, co Duda.
Senatorze, moim zdaniem też nie jest dobrze ale trudno odpędzić się od myśli, że jest po prostu normalnie. Przychodzi decydujący moment ligi, a my w wyjazdowych meczach komplikujemy sobie sytuację i znowu mamy pełne galoty, choć w ten zespół rok rocznie pompuje się gromadę gotówki. Jedyny sezon w ostatnich latach, który był w miarę spokojny to sezon 2013/2014 gdzie zaczynaliśmy rundę finałową z przewagą 5 pkt nad Lechem i jeszcze ją powiększyliśmy. Wtedy wygraliśmy pierwsze 4 mecze i skończyliśmy w lidze emocje. Minęły dwa lata i mimo nieustających inwestycji, a także regularnej gry w grupowych rozgrywkach pucharowych, dalej babramy się w szarej rzeczywistości. Jest to nam chyba pisane na wieki wieków, bo oglądając wczorajszy mecz, miałem wrażenie że nawet gdyby w koszulkach Legii grał Messi z CR7, a na rozegraniu Christian Eriksen to co najwyżej ugralibyśmy remis... Sezon jak co sezon, a w lecie znowu akcja "gotowi do walki...
Dobrze napisane, nic dodawał nie będę i te wieki wieków prawdziwe do bólu.
Zagłębie zagrało na 150% możliwości. Zobaczycie, że przy następnej kolejce położą się i dostaną wpierd... tak, jak Ruch z Nimi po meczu z Nami. Walenie głową w mur, jak nie przymierzając Bayern w Atletico (zachowując odpowiednie proporcje...). Inna sprawa, że taki Borysiuk to chyba powinien pograć trochę w Huraganie Pobiedziska (nie ubliżając sympatycznej zapewne drużynie z lig niższych...) bo na Legię, to On się w obecnej formie nie nadaje. Być może Staszek przesadził (była o tym mowa, wśród Szanownych Forumowiczów po meczu z Ruchem) z treningiem w zimowym cyklu przygotowawczym. Apogeum formy przyszło na finisz rundy zasadniczej, a powinno... na finisz rundy finałowej. Nadzieja w tym, że Staszek wiedział, co robi, i że faktycznie na finisz rundy finałowej apogeum formy się pojawi...
Jak wiele daje Jędza na prawej obronie (czyt. prawym skrzydle) widać było gołym okiem. Powinniśmy stanąć na głowie, żeby Go wykupić!! Duda, niech pogra gdziekolwiek... w dzisiejszych czasach nikt (no może poza CR7 i Messim) nie holuje piłki bez sensu, jak to robi Słowak. Co miał piłkę i ktoś Mu wychodził na pozycję (gra bez piłki i tak dramatycznie słaba...) to koleś i tak zaholował się z nią w pobliże szesnastki Zagłębia, po czym natychmiast ją tracił i była kontra.
Fascynujące jest, że piłkarze Zagłębia potrafili wyjść spod naszego pressingu, i wykonać kilka podań bez straty... co naszym się ewidentnie nie udawało.
Ktoś już wcześniej o tym wspomniał... ale powtórzę. Legii nie trzeba zabierać piłki, wystarczy chwilę poczekać, a Legia sama ją odda...
tyle w temacie
Wszystkie siły na Narodowy 02.05... a mi się wydaje, że spokojnie można na pół gwizdka zagrać z Lechem, a na "cały gwizdek" z Piastem... Boże broń, żeby było odwrotnie...
Zaklinacie rzeczywistość. Mam wrażenie ze Legia jedzie "na oparach", a w przypadku gdy drużyna nie ma stylu (a moja kochana Legia nie ma) i drużyna nie ma lidera (a moja kochana Legia nie ma) i to mamy taką huśtawkę Lechia- pogoń- Lech-ruch- Cracovia- zagłębie, bo wszystko u nas niestety ale jest przypadkowe.
Mam nadzieję,że Czapajew jakoś te amplitudy zmniejszy......i na te 4 ostatnie mecze wyjdziemy z odpowiednim nastawieniem i jakością.
Teraz też spoglądamy na jakieś mikrocykle i zastanawiamy się czy Czerczesow ich aby nie zajechał i czy przypadkiem nie robi jakiś korekt, których wynik mieliśmy wczoraj. Zostały nam w lidze 3 mecze i jeżeli tej formy nie ma to już jej nie będzie. Nie ma się co łudzić, że sztab trenerski tak wycyrklował treningi, iż wystrzelimy z formą akurat 8 maja o godzinie 18.00. Czy tej formy nie ma, to trudno powiedzieć, bo np. mecz z Cracovią pokazał że nie jest z nami aż tak źle. Pytanie, która Legia jest ta prawdziwa. A może żadna nie jest prawdziwa i każdy mecz to będzie dla nas jedna wielka niewiadoma, gdzie o wszystkim zadecyduje przypadek i aktualne okoliczności.
ale ja poniekąd o tym mówię, moja "nadzieja" jest płonna... to taki trochę śmiech przez łzy...
Pokazał to Lech Poznań, jak zbudował formę w zeszłym roku na eliminacje do LM, pojechał po nas w SPP jak po łysej kobyle i tyle... na wiele więcej sił nie starczyło...
Ja rozumiem, że założenie tego "zajechania" w przerwie zimowej jest takie, żeby mieć "pare" na grę na dużej intensywności przez 90 minut co 3 dni. Nawet we wczorajszym meczu było widać, że "pod koniec" to Zagłębie oddycha rękawami, a My... no cóż a My nie, ale co z tego... graliśmy w tak jednostajnym tempie, że nawet oddychające rękawami Zagłębie dawało radę. To nie czasy Okuki, gdzie takim "zajechaniem" zajechaliśmy na najwyższy stopień pudła...
Inna sprawa, że taktyka z pendolino się sprawdza, z Hlouskiem na lewej obronie, na prawej z Jędzą... ale już reszta, czyli schodzący do środka Kuchy ew. ktoś, kto zastępuje jędzę na prawym pendolino ewidentnie nie daje rady. Prawoskrzydłowy Duda to już jest jakaś inna bajka. Wydaje mi się, że mądrzejsze głowy od mojej powinny się wypowiedzieć w temacie "co Staszek miał na myśli".
Dlatego wydaje mi się, że Aleksandrov łapie u Staszka minuty, bo On jako schodzący skrzydłowy lepiej się odnajduje, niż Kuchy King.
Inna sprawa, że pod koniec II połowy pokazał, co to znaczy "rytm meczowy". Piątek z niemalże podobnej sytuacji uderzył idealnie, a Aleksandrov po prostu uderzył...
owszem, Duda wk.....ia nonszalancją, ale patrząc na "cyferki" to on ma 9 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej (2 bramki + 7 asyst na 27 meczów), a taki np. Guilherme ma 10 (4 bramki i 6 asyst na 26 meczów). Piszę to, żeby zaznaczyć, że są podobnie efektywni, patrząc z pewnego punktu widzenia oczywiście. Wiem, że wszyscy oczekujemy od niego więcej, owszem "wrażenia artystyczne" bywają nieszczególne, ale żeby od razu "zielone światło" ....
Ale faktycznie to było wczoraj polskie kino w wydaniu mocno socrealistycznym (pic na wodę fotomontaż, nie gra), nie mogłem obejrzeć całego meczu na spokojnie, robiłem na 2 kompy, na jednym kwity do obróbki na drugim mecz, ale po uspokojeniu się po ostatnim gwizdku (trochę mi to zajęło) to doszedłem do wniosku, że może dobrze, że nie mogłem zbyt uważnie przyglądać się grze ..... zostały mi tylko pojedyncze migawki, piłka odskakująca od nogi i zmarnowanie dobrej akcji, i takie tam. Niesmak. Ja się opowiadam za teorią, że oni byli myślami już na Narodowym i że tylko Trener potrafi (być może) skoncentrować się na robocie, czyli na każdym kolejnym meczu po kolei (dobra może jeszcze Adam H. to kuma). Myślę, że Trener po prostu nie rozumie, że inaczej niż on myśli, że trzeba, w "praktyce meczowej" drużyna pokazuje, że jednak też można .......
A propos, spotkałem Hlouska po meczu z Cracovią, w zeszłą sobotę rano (sporo przed 5 rano) na lotnisku, chyba kogoś przyjechał odebrać, fajny, skromny i sympatyczny koleś.
O tym,że Zagłębie Lubin może być obecnie wzorem prowadzenia klubu.
Przez wiele lat Zagłębie Lubin było jednym z symboli korupcji w naszej piłce. Przed kilku laty zrezygnowano z odnoszenia pseudosukcesów przez prezesów przynoszonych w teczkach sprowadzających za duże pieniądze miernych obcokrajowców. Zamiast tej metody wybudowano boiska treningowe, zorganizowano przez szkoleniowca holenderskiego Akademię Piłkarską oraz wymyślono model dawania szans zaistnienia w dużej piłce wychowankom. Również zamiast przypadkowych , niewiele umiejących trenerów zatrudniono dobrze przygotowanego do zawodu , ambitnego i stale się doskonalącego trenera Piotra Stokowca. Pomimo jego " nieprawego " pochodzenia kilkakrotnie pozytywnie się o nim wyrażałem. To on jako pierwszy w Polsce wprowadził całodzienny pobyt w klubie, z treningami, wyżywieniem ordynowanym przez dietetyka, prowadzeniem zajęć przez psychologa oraz z uczeniem określonych zachowań i postaw metodą zabawy. W Zagłębiu systematycznie buduje się mocny zespół oparty na starannie wyselekcjonowanych starszych zawodnikach uzupełnianych dopływem młodzieży. Żałowałem, że nie zatrudniono go w Legii, gdyż dla mnie był na innym etapie rozwoju trenerskiego niż Urban czy Berg. A podatność na nowinki dzieliłby z prezesem Leśnodorskim
O tym,że w meczu obie drużyny postawiły na dokładność.
W dzisiejszym futbolu walka prawie ciało w ciało jest niezbędnym elementem boiskowych poczynań.Nie przez przypadek mówi się,że nasza liga oparta jest na fizyczności kosztem finezji technicznej i taktycznej. Ale niejako przy okazji
O tym,że nerwy to zły doradca.
Wydawać by się mogło, że nasi zawodnicy są bardziej ograni, bardziej doświadczeni i zahartowani w bojach i powinni wytrzymać lepiej presję wyniku. Niezależnie od słów trenera Stokowca to ewentualne ich miejsce na pudle to wisienka na torcie, bez większego znaczenia. Więc w zasadzie grają o dobre samopoczucie.Nasz zespół walczy o Tytuł. Ja nie wiem czy było naszej drużynie łatwiej, kiedy goniła Piasta mając 10 oczek straty?.Jest coś w psychice ludzkiej, nie tylko piłkarza,że gonienie jakoś lepiej idzie niż uciekanie. Aż prosi się o porównanie,że lepiej być atakującym niż broniącym.Lecz często jest odwrotnie. I bądź tu człowieku mądry i formułuj jakieś uniwersalne prawidła
O tym, żeby wygrać mecz trzeba mieć mocniejsze niż rywal argumenty.
Patrząc na mecz pokazywany na ekranie telewizora nie za bardzo widzimy prawdziwy obraz gry. Niezależnie od techniki przekazu to obraz telewizyjny spłaszcza, skraca czyli ogólnie deformuje ogląd meczu.W zasadzie ogranicza pole postrzegania do patrzenia na piłkę i co się z nią i wokół niej dzieje. W szczególności nie dostrzegamy gry bez piłki, przemieszczania się poszczególnych zawodników i formacji. Więc jesteśmy niejako skazani na to,aby zasadnie formułować przyczyny przegranej.Z reguły sprowadza się ta diagnoza do wskazania błędów : w kryciu,w stracie piłki,w wadliwym ustawieniu albo asekuracji. Ale spróbujmy wskazać dlaczego jedna drużyna wygrała ?. Najprostsza odpowiedź : wykorzystała błąd/ błędy/ lub była skuteczniejsza.I od biedy takie dictum wystarczy. Lecz postarajmy się dalej drążyć zagadnienie. A jak to jest możliwe,że drużyna mająca obiektywnie lepszych zawodników jest gorsza na boisku?. Nie chodzi tylko o wynik.Co powoduje,że mający wyższe umiejętności piłkarskie i dobrze przygotowani fizycznie gracze nie są w stanie przekuć tych walorów w zwycięstwo ?.Łatwiej jest perorować. gdy mamy przewagę , bo można banalnie tłumaczyć,że biliśmy głową w mur.Ale co powiedzieć jak przewagi w jakimkolwiek elemencie gry nie posiadamy?.Jak to oni panują nad sytuacją i kontrolują grę?. W istocie jest więc to pytanie o sposób tworzenia zespołu, o taką jego kompozycję,aby wszystko co dobre w zawodnikach było znacznie lepsze w boiskowym wykonawstwie.Aby ci dobrzy stanowili razem nową ,wyższą, a nie niższą, jakość.
O tym,że oni grali poprawnie, a nasza drużyna nieporadnie.
Jak się okazało na naszą drużynę wystarczyła wczoraj poprawność. I nic więcej.Zagłębie grało taki trochę klasyczny futbol.Jak by student AWF demonstrował profesorowi poprawnie przeprowadzony test do egzaminu z metodyki zajęć taktycznych.Każdy z ich zawodników miał ściśle określone zadania do wykonania i nie były one jakoś szczególnie wymyślne. Obrońcy mieli bronić czyli atakować naszych napastników przed własną bramką zachowując głębię obrony, podwajając krycie i wzajemnie się asekurując.Receptą na taką grę jest atakowanie większą liczbą zawodników grających bliżej siebie i zdobywanie przewagi liczebnej w określonym miejscu boiska oraz gra na wolne pole. A nasza drużyna była rozczłonkowana, brak było dynamiki w akcjach , a już o grze na wolne pole mowy nie było. Defensywni pomocnicy Zagłębia często przechwytywali piłki , gdyż dobrze poruszali się po tych liniach, po których najczęściej piłki zagrywamy.To tylko świadczy o należytym rozpracowaniu przez ich sztab rozgrywania piłki w naszym stadium przygotowania do ataku. A my o analitykach zapomnieliśmy. I znowu na tak grających defensywnych pomocników metodą powinno być ich obejście skrzydłami. A my graliśmy bez skrzydeł, gdyż Duda i Kucharczyk wchodzili do środka, a bokami mieli atakować boczni obrońcy. Lecz jak mieli to robić jak z kolei skrzydłowi Zagłębia nie wycofywali się z naszej połowy, atakowali naszych bocznych obrońców w fazie wyprowadzania piłki z naszej strefy obrony i stale byli gotowi do atakowania naszej bramki?.
Więc może nie należało grać z założeniem,że zdołamy narzucić nasz sposób gry?.Może należało zagrać ostrożniej, bardziej defensywnie?.Na zasadzie : najpierw zremisujmy, a jak się uda to spróbujmy wykorzystać choć jedną szansę i wygrać. Pobożne życzenia. Jak by wiedział,że upadnie to by usiadł.I tak zostaliśmy zmuszeni do padu. A można było na własne życzenia, a nie pod przymusem.
I tak się zastanawiam czy u nas nie jest za dużo na boisku kierowników, a za mało robotników?. Jeszcze medale wiszą w szafie, nie w naszej, a niektórzy już piersi prężą.