- Kategoria: Wokół boiska
- gawin76
Legia - Lechia 1-2: Obrońcy w ataku
W dziesiątej kolejce sezonu Legia zmierzyła się w Warszawie z Lechią Gdańsk. Nasza drużyna prowadziła po trafieniu Wieteski, ale goście odpowiedzieli dwiema bramkami i to oni cieszą się z trzech punktów.
Trener Vuković postawił na drużynę w składzie: Majecki - Stolarski, Wieteska, Jędrzejczyk, Karbownik - Nagy, Antolić, Gwilia, Martins, Luquinhas – Niezgoda. Jedenastka gości wyglądała następująco: Kuciak – Fila, Nalepa, Augustyn, Mladenović – Kubicki, Gajos, Łukasik – Haraslín, Sobiech, Udovičić.
Jako pierwsza groźnie zaatakowała Legia. W 9. minucie Nagy uderzył płasko na bramkę Lechii. Kuciak spokojnie interweniował. W 11.minucie Niezgoda był blisko wykorzystania nieporozumienia w defensywie gości, został jednak uprzedzony przez obrońcę Lechii i piłka wyszła na rzut rożny. Gwilia dośrodkował na głowę Wieteski, który z kilku metrów pokonał Kuciaka. Było 1:0. W 16. minucie Antolić uderzył z ostrego kąta, niestety nie trafił w bramkę. W 24. minucie Karbownik ujrzał żółtą kartkę po tym jak stracił piłkę na rzecz zawodnika Lechii i ratował sytuację faulem. Kilka minut później dwa razy szczęścia próbował Luquinhas. Niestety uderzenie Brazylijczyka z woleja było za lekkie, a strzał zza pola karnego – zbyt mocny. Potem do głosu doszła Lechia. W 33. minucie zrobiło się groźnie po akcji Haraslína, na szczęście piłka po ‘bilardzie’ w polu karnym ostatecznie wpadła w ręce Majeckiego. W 38. minucie Lechia wyrównała. Po stałym fragmencie gry Nalepa wyprzedził Wieteskę i pokonał Majeckiego. Trzy minuty później mogło być 1:2. Gajos uderzył głową, ale piłka poszybowała wprost w dłonie Majeckiego. Po drugiej stronie boiska dobrą okazję miał Nagy, lecz Kuciak zdążył z interwencją.
Do przerwy było 1:1 i był to wynik zasłużony. Legia miała kilka dobrych okazji, ale końcówka pierwszej połowy należała zdecydowanie do gości.
Drugą połowę Legia zaczęła z dwiema zmianami. Kanté zmienił Niezgodę, a Lewczuk Nagya. Na lewą obroną przeszedł Jędrzejczyk, a Karbownik został przesunięty do przodu. W 51. minucie Lewczuk doszedł do strzału po dośrodkowaniu Gwilii z rzutu wolnego. Uderzenie było za lekkie i Kuciak pewnie interweniował. W 52. minucie było 1:2. Kolejną bramkę tego wieczoru zdobył obrońca. Majeckiego strzałem głową pokonał Augustyniak. W 55. minucie Kanté został ukarany kartką za kopnięcie Nalepy przy próbie przewrotki. Minutę później Novikovas zmienił Karbownika. W 60. minucie Wieteska trafił w poprzeczkę po rzucie rożnym. W 70. minucie Kanté oddał mocny, zaskakujący strzał z dystansu. Kuciak z trudem odbił piłkę przed siebie. W 73. żółtą kartką ukarany został Luquinhas. W 77. minucie znów Augustyniak mógł pokonać Majeckiego po rzucie rożnym. Strzał był jednak za lekki i w środek bramki. W końcówce meczu Legia szukała szczęścia głównie dośrodkowaniami w pole karne gości, ale bez powodzenia. Najbliżej powodzenia był w Lewczuk, który w trzeciej minucie doliczonego czasu gry doszedł do dośrodkowania Novikovasa, niestety wyraźnie przestrzelił. Mecz zakończył się wynikiem 1:2.
W sobotni wieczór oglądaliśmy wyrównany mecz, w którym kluczowe okazały się stałe fragmenty gry i pojedynki toczone w polu karnym. Lechia wygrała dwa takie pojedynki, Legia tylko jeden. Trzeba jednak przy tym oddać lechistom i trenerowi Stokowcowi, że ich reakcja na niekorzystny wynik była znacznie lepsza niż ta, którą zdołali zademonstrować legioniści.
Żal.
"Po przerwie na reprezentację: 4 mecze, 4 punkty, 2 porażki, remis i wygrana. Dramat w ofensywie. 3 gole - rzut karny, dośrodkowanie z rogu i zaledwie jedna, kuriozalna bramka z gry z Cracovią. 5 miesięcy oczekiwania, okres przygotowawczy, transfery, sparingi, 30 oficjalnych spotkań."
No to teraz poleciałeś ...
Młody był niemilosìernie ogrywany. Akurat ten ruch jak i ogólnie zmiany tym razem moim zdaniem na plus co się Vuko nieczęsto zdarza
Kante dał fajną zmianę – nie stał jak cielę, bardzo się starał, ale jest jednak za słabym piłkarzem, żeby nawet w lidze o czymś przesądzać, jeśli nie gra w drużynie w topowej formie (vide Wisła Płock wiosna 2018).
Idziemy w dół. Taki był mecz w październiku 2014 w Warszawie. Lechia nas cisnęła, słupki, poprzeczki, sytuacje sam na sam. Kuciak ratował, a w końcówce po rzucie wolnym w tłumie i gąszczu Orlando Sa strzelił i wygraliśmy. Gdzie dzisiejszej Legii do tamtej?
3 porażki w 10 meczach ligowych. To po 37 tak z 11. Punkty: 17/30. Nawet w kraju nie jesteśmy poważną siłą.
Dlatego najbardziej lubię, jak jest przerwa między rundami i Legia po prostu nie gra.
Niezgoda chyba się pogniewał bo co podanie do niego to on uciekał od piłki. Cante już coś próbował i ta zmiana była na duży plus.
Myślę że powinniśmy zacząć tak jak skończyliśmy bo wystawienie Nagya to zwykły sabotaż.
Lechia nic wielkiego nie zagrała, ot umiejętnie się broniła i wykorzystała swoje sytuacje lepiej niż my.
Wieteska to obrońca który sprawdza się przy autobusie, a Remy? Uj wie gdzie bo liczba fauli, które sprokurował na SFG to mnie zawsze mierziła.
Po pierwsze, Czerczesow przyszedł do Legii po 11 kolejce (6 października), więc to jeszcze była Legia z Bergiem a po drugie graliśmy wtedy też w fazie grupowej LE.
Kiedy tak powierzchownie zanalizować zawód trenera to przypomina on wielce szanowny zawód kucharza. Szanowne restauracje ,a i popularne jadłodajnie zatrudniają jako szefów kuchni i kucharzy tych, którzy potrafią przygotowywać potrawy, które zaspokoją nie tylko głód,ale i wyrafinowanych smakoszy. Nikt z właścicieli tych przybytków nie wpadł by na pomysł,aby pracował u nich taki delikwent, który by dopiero na językach i żołądkach klientów ćwiczył swe kucharskie niedoskonałości . A gotowanie dla spożywających potrawy wydaje się takie łatwe, jeszcze chyba prostsze niż trenowanie dla kibiców.. I tu występuje główna różnica pomiędzy restauratorem w właścicielami naszych klubów. Tamten wie,że aby dobrze pichcić potrawy trzeba być fachowcem,a naszym wydaje się ,że każdy zadaniu szkoleniowca podoła.Chcę uwypuklić na czym zasadza się ta fachowość kucharza. Teoretycznie ma on do dyspozycji książkę kucharską,tak jak trener kurs np. UEFA PRO.Tylko,że tym potrawom wedle książki trzeba nadać właściwy im i akceptowalny smak. Ale nikt mu nie zabrania,aby na bazie wiedzy o smakach wymyślał swoiste potrawy,ale aby to czynić musi być uznanym specjalistą w swoim zawodzie, takim , który gwarantuje swoim nazwiskiem,że to co zrobił będzie zjadliwe. Więc zaczynać musi od tego co sprawdzone i na ten przykład wedle przepisu na takie pierogi ruskie czyli polskie potrzeba na farsz sera, cebulę i ziemniaki. Ale jaki ser, to trzeba wiedzieć, jaką cebulę i jakie ziemniaki również,a jest ich kilka rodzajów. A to wszystko w odpowiedniej proporcji. Do tego sól i pieprz do smaku także we właściwych ilościach Oprócz farszu trzeba umieć zrobić ciasto pierogowe oraz okrasę. Te pierogi są dość trudne do przygotowania i przez to potrzebują wielu prób,aby zadowolić smakoszy,ale kto powiedział,że bycie kucharzem jest łatwe. Trener piłkarski ma do czynienia nie tylko z oporną materią ludzką,ale i z różnymi zagadnieniami fizycznymi i techniczno-taktycznymi. Teoretycznie powinno więc wymagać się od niego,aby był świetnie przygotowany do zawodu, przede wszystkim,aby wiedział nie tylko co,ale i jak. Przy czym każdy kucharz wie,że kiedy mu przygotowano produkty np. na zupę pomidorową to krupniku za cholerę z nich nie ugotuje. A to oznacza,że jest skazany na pomidorową. I tu jest kolejna różnica pomiędzy nim,a wielu trenerami. Tym ostatnim wydaje się,że są demiurgami i ich drużyny mogą zagrać wszystko, niezależnie od tego jakim materiałem dysponują.. Mieliśmy więc takich "asów" jak Klafuricz, Djurdjevicz czy Nowak w Miedzi, którzy nie mając jakiej takiej klasy 3 środkowych obrońców grali systemem 3-4-3. Najczęstszą jednak przypadłością naszych trenerów jest bądź stawianie na grę ofensywną jak obecnie w ŁKS, lub na grę szybkim atakiem bez odpowiedniej ilości obrońców o wysokich umiejętnościach. Gra taka oparta o system kilku szybkich podań kończonych strzałem jest narażona na równie szybkie kontrataki w warunkach niedużej liczby broniących. W takich okolicznościach o wyniku wbrew pozorom nie decydują napastnicy,ale obrońcy. Aby bowiem wygrać mecz to oczywiście trzeba strzelić o bramkę więcej od rywali,ale równie prawdziwe jest twierdzenie,że trzeba stracić o bramkę mniej od przeciwnika.Są również trenerzy, którzy nie tak jak kucharze nie zadają sobie trudu,aby realnie ocenić z jakim materiałem i do czego przydatnym mają do czynienia. Słyszeli o tzw. futbolu totalnym czy modnej apozycyjności i wydaje im się,że każdy zawodnik jest w stanie zagrać wszystko. Otóż zarówno futbol tzw. totalny wymyślony przez trenera Ajaxu Rumuna Stefana Kovacsa , jak i apozycyjność Guardioli nie są żadnym wytrychem otwierającym każde drzwi. Wręcz odwrotnie, wymagają one wyrafinowanych kluczy . Futbol totalny to w istocie to co dziś zwiemy zasadą,że wszyscy zawodnicy biorą udział w obronie i w ataku. On to przyniósł w piłce rewolucje w postaci zmiany metod treningowych w kształtowaniu cech motorycznych.Ajax przez pewien czas bił wszystkich znacznie wyższą wytrzymałością, siłą i szybkością zawodników. Za nim tą drogą podążyli inni i dziś zawodnicy stali się również biegaczami. Natomiast apozycyjność zakłada,że przy wymianie pozycji np. pomiędzy skrzydłowym a bocznym obrońcą każdy z z nich ma wykonywać w określonej strefie boiska funkcje jakie wynikają z gry na danej pozycji w tym miejscu w jakim się znalazł. Inaczej mówiąc apozycyjność nie anuluje gry na pozycjach, wręcz przeciwnie,ale powiada ,że na skróconym polu nie należy za wszelką cenę odbudowywać ustawienia wyjściowego.Należy grać to co trzeba tam , gdzie się aktualnie jest na boisku, biorąc pod uwagę kto ma piłkę, w jakim miejscu są rywale i koledzy. Lecz to wymaga zawodników o wysokich walorach techniczno -taktycznych,a kiedy ich nie ma to należy upraszczać a nie komplikować organizacji gry. Ale i tego jest za mało, bowiem ci zawodnicy muszą tworzyć zespół. A tym wiązadłem jest to co nazywamy kompatybilnością. Ma ona w piłce dwojakie znaczenie, jedno oznaczające subiektywną zdolność do współdziałania pomiędzy graczami,a z drugiej obiektywne umiejętności poszczególnych zawodników wzajemnie uzupełniające się. Tak jak przed z górą 16 laty współpracował Vukovicz ze Svitlicą. U nas trener ma do dyspozycji zawodników, których kompatybilność jest wątpliwa, chce grać systemem 4-2-3- 1 bez ofensywnego pomocnika i stawia na silną defensywę nie mając wysokiej klasy środkowych obrońców. Efekty widzimy.
O tym,że oślepłem.
Zazdroszczę zatwardziałym kibicom siatkówki nie tylko gry, wyników i sukcesów drużyn narodowych i klubowych ,ale i otoczki medialnej oraz dojrzałości i kultury osobistej ludzi na jej rzecz pracujących.Gdyż kiedy słyszę co mówi trener Vukovicz to nabieram przekonania,że oślepłem. Taki trener Heynen potrafi po wygranym meczu z Niemcami powiedzieć,że zawodnicy zagrali słabo,ale że drużyna się wybroniła. Co znaczyło,że zawodnicy zagrali poniżej swoich możliwości,ale na Niemców to wystarczyło, lecz nie wiadomo czy starczy na Słoweńców.Po meczu ze Słoweńcami odważnie przyznał,że graliśmy gorzej,a po brązie z Francuzami wyraził radość z dużego sukcesu.Znani ze smrodzenia w piłce nożnej pisamcy swoim chamskim zwyczajem zaczęli szukać winnych w siatkówce i wskazali na jednego,ale w jego obronie w sposób bardzo zdecydowany stanął nasz najlepszy zawodnik Leon.Napiszę wprost, takie podejście do mnie jako kibica wyraża szacunek wobec mnie, wobec mojej inteligencji, rozumienia sportu, wiedzy,że nie zawsze musimy wygrywać i wreszcie przyznania się,że drużyna zagrała gorzej - co jestem wstanie zrozumieć i zaaprobować ..Natomiast nasza drużyna ligowa po przerwie na reprezentację grę kiepską przeplata z bardzo złą,a w meczu PP po kwadransie połowa drużyny nadawała się do wymiany. A mnie chce się wmówić,że gramy bardzo dobrze, że nawet jak przegrywamy to jesteśmy lepsi i powinniśmy wygrać. To z kolei jest brak szacunku do mnie. Więc jak ja mam szanować trenera , który mnie nie szanuje, chyba, że on widzi,a ja jestem ślepy.
O tym,że konsekwencja w grze jest wartością.
Nie napiszę,że zęby na piłce nożnej zjadłem, bo złośliwcy powiedzą,że mi wyszły ze starości
O tym,że wczorajszy mecz miał walory estetyczne.
Dla mecz piłkarski w wymiarze bez mała idealnym powinien być swego rodzaju widowiskiem. Ale nie taką sztuczną widowiskowością w rodzaju wystrzeliwania sztucznych ogni nad składowiskiem odpadów. Są tacy, których rajcują tzw. mecze walki w których trup ściele się gęsto.Ja jednak bardziej delektuję się walkami na pięści zwanymi boksem, więc wojny boiskowe mnie mierżą i nudzą.Jakoś tak preferuję futbol techniczny w wykonaniu południowców i pracę na boisku Angoli owszem doceniam,ale jakoś nie przekonuje mnie, do tego stopnia,abym się ich futbolem zauroczył. Kiedy nie ma mego ulubionego futbolu, a u nas go się nie uświadczy czyli kiedy nie ma pokarmu dla serca i duszy to zwracam wzrok w kierunku wrażeń optycznych czyli estetycznych.A one polegają na tym,że gra jest czytelna, prowadzona na prawie całym boisku. I wczorajszy mecz mi takich pozytywnych wrażeń estetycznych dostarczył. Mecz był czytelny, gra uporządkowana ,. Dokładnie widać było początek każdej akcji, kontrakcję przeciwnika , myśl przyświecająca grze, wykorzystywanie technicznych umiejętności. Mało było tego co zabija naszą piłkę w wydaniu ligowym ,a mianowicie bezmyślnego biegania, które prześmiewczo nazywane jest grą fizyczną ,a które preferują ci którym piłka przeszkadza. Wczoraj jednak przynajmniej starano się,aby mecz przypominał stracie tych, którzy wiedzą do czego piłka służy.
O tym,że kilku naszych zawodników grając przeciwko silniejszym rywalom zawodzi.
Mamy za sobą kilka spotkań z rywalami na naszą miarę czyli z Rangersami, Jagą, Cracovią i Lechią i chyba w nich można było dostrzec ,że kilku naszych zawodników z nimi sobie radziło,ale bardzo kiepsko. Dla mnie o klasie zawodników i drużyny nie świadczy gra przeciwko słabym rywalom,ale przeciwko mocnym.I to w tych meczach należy pokazywać swoje przewagi. Zacznijmy przegląd od obrońców. W środku obrony słabym punktem jest Wieteska. Jest on bardzo dobrze wyszkolony, zwrotny, myślący, dobrze gra głową.Lecz te walory niwelowane są brakiem zdecydowania i nikłej agresji w kontakcie z rywalem.Wczoraj przy bramce nie krył przeciwnika,ani od piłki, ani od bramki i nie zawalczył o pozycję i nie przepchnął Nalepy. Inaczej mówiąc ich środkowy obrońca okazał się silniejszy od naszego.Tenże Wieteska w meczu PP ostanie 12 minut zagrał jako defensywny pomocnik, tak jak w Górniku Zabrze i spisywał się wyśmienicie. Kolejny to Stolarski. Ja nie wiem czy trener wymaga od niego,aby nie bronił tylko niby atakował . W efekcie nie robi dobrze,ani jednego, ani drugiego. Widać,że fizycznie jest mocny, dobrze biega, jest silny, tylko,że gra chaotycznie, zapędza się bez potrzeby na połowę rywali , szuka miejsca do oddania strzałów,ale nie wraca w porę pod własną bramkę.Owszem często zastępuje go Nagy, lub Martins,ale to odbywa się kosztem jakości gry. Bowiem Stolarski nie jest tak groźny w ataku na skrzydle jak Nagy,a Węgier nie jest obrońcą. To po co ta zamiana? Żeby było śmieszniej czy gorzej.?.Sam Stolarski wygrywa sporo pojedynków jeden na jednego,ale w grze przeciwko kombinacjom rywali jest bezradny. Ma nad czym pracować. W drugiej linii szczególnie zawodzi w takich meczach jak z Rangersami, Jagą I Lechią Gwilia. Jego pracowitość nie przydaje się na nic. Jest w ofensywnych poczynaniach naszego zespołu całkowicie bezproduktywny. Ma problem z utrzymaniem się przy piłce i grze do przodu oraz wyborem kierunku ataku i zawodnika atakującego. Dla mnie jego optymalna pozycja to defensywny pomocnik. W przypadku Wieteski i Gwili to muszę napisać,że dobry, doświadczony i myślący trener jakim jest Brosz w Górniku poznał ich walory i słabości i obaj grali w większości jako defensywni pomocnicy. Vukovicz w niby mocniejszej Legii wystawia ich na innych pozycjach. Moim zdaniem ze szkodą dla gry naszego zespołu. Jeżeli Vukoviczowi wydaje się,ze jest lepszym trenerem niż Brosz to jest w błędzie.
W drugiej linii coraz gorzej gra Martins. Nie dlatego,że zatracił umiejętności,ale z uwagi na słabiutką konstrukcję fizyczną.Jest przez rywali poniewierany, a dzieje się to po części dlatego,że po przejęciu, odbiorze piłki przetrzymuje ją na stojąco i pozwala na to,aby został z bliska zaatakowany. Jego kontuzjowany kolega Cafu ma ogromne walory czysto piłkarskie, jego sposób poruszania się po boisku jest bliski ideału,ale jego wadą wręcz dyskwalifikującą jest brak aktywności,takie boiskowe lenistwo powodujące,ze na całe minuty unika gry.Na skrzydle z kolei Nagy nie czyni postępów.Schodzi on co prawda przed środkowe rejony pola karnego,ale nie po to,aby brać udział w grze kombinacyjnej,ale po to,aby egoistycznie szukać dla siebie pozycji do strzału. A powinien on wspierać podaniami Niezgodę oraz rozbijać obronę rywali wraz z Luquinhasem. Do tego Nagy chce strzelać z dystansu,ale to co robi przypomina łatwe podanie do bramkarza. Wreszcie Niezgoda. . W zasadzie trudno mówić,że on gra. On swoją rolę pojmuje wyłącznie jako dokładanie nogi lub głowy do zagrań partnerów w polu karnym rywali. W jego przypadku,albo trener ustawi tak organizacyjnie zawodników atakujących,aby grali wyłącznie na Niezgodę nie tylko kierując do niego piłki,ale i odciągając od niego obrońców,albo wystawianie go przeciwko dobrym obrońcom traci sens.
Chodzi o to,aby trener zamiast żyć w nierealnym świecie, w którym gramy świetnie zaczął wyciągać wnioski z niepowodzeń i przestał tkwić w nieskutecznej i nie sprawdzającej się koncepcji gry.
Ja się nie zastanawiam, ile wytrzyma, tylko kto będzie następnym trenerem. Kolejny magik w stylu Jozaka, czy w końcu ktoś kompetentny?
Zastanawiam się też, jaki teraz Legia ma cel na najbliższe miesiące. Czy cały czas gramy o MP, czy raczej promujemy piłkarzy na sprzedaż? Wieteska zawalił nam kolejny mecz stojąc jak kołek w polu karnym ale nie wiedzieć czemu znowu wyszedł w podstawie zamiast Lewczuka.
Zastanawiam się też, gdzie się podział Mioduski. Zespół nie rokuje żadnych nadziei na załapanie się do pucharów w tym sezonie. Ja w to w każdym razie nie wierzę, obserwując jak jest zbudowana nasza formacja ofensywna i jaką jakość prezentują piłkarze. Za chwilę trybuny zaczną naprawdę świecić pustkami, więc panie Prezesie może przydałoby się coś kibicom powiedzieć.
Ja o nieco innej sprawie. Popatrzyłem w kadrę Legii, podobno Niezgoda się rozsypał, więc pozostał nam tylko jeden "napastnik", rozsypał nam się Cafu, pozostało praktycznie 3 sensownych środkowych pomocników, za to mam 6 skrzydłowych i dwóch lewych obrońców, ale żaden z nich nie gra bo zastępuje ich 18 latek, a jak nie daje rady to stoper. Tak serio jak Kante będzie do zmiany, a to jest raczej pewne to chyba na szpicę trzeba wpuścić Wieteskę.
Wymieniane w raporcie deloitte łączne przychody Legii za 2018 rok były na poziomie 100,2 mln zł. Jako optymalny wskaźnik wynagrodzeń przyjęto wartość 60 proc. (stosunek wydatków na wynagrodzenia do uzyskanych przychodów).
Czy wymienione wynagrodzenie obejmuje tylko drużynę pierwszego zespołu?
Czy wymienione 60 proc. również obejmuje wynagrodzenie zarządu, drużynę rezerw i pracowników biurowych.
Dzięki za informację.
Nikt ?
Dziwne, bo sądząc po postach jakich to trenerów i piłkarzy powinien zatrudnić Mioduski, wydawało mi sie, że kilku by się znalazło
Co byś nie napisał to nie dasz rady
Przyganiał kocioł garnkowi a sam smoli. Do tego z kanapy
To, co CTP pisze jest zrozumiałe i słuszne, choć niezbyt konsekwentne. Jak tak źle wyglądamy kadrowo, a wyglądamy rzeczywiście tak sobie w skali krajowej (czyli, po normalnemu, zdecydowanie słabo), to ja jestem bardzo ciekaw tego Jürgena Kloppa, człowieka fachowego i z takim CV, że nawet dalkub się nie przyczepi (eeeee! To chyba zbytnio popuściłem wodze fantazji, zawsze się doczepi), jak sobie z taką kadrą będzie poczynał. No bo kiedyś taki nastanie. Nie wiem, czy za Mioduskiego (pewnie nie), ale kiedyś tak. Taki fachowiec idealnie skrojony do merytorycznej pracy z Legią. Pewnie, skończy się, gdy on już tu będzie, na dowodzeniu w internecie, że to dupa, nie fachowiec i w ogóle do Legii takiego nie należało sprowadzać.
Zważmy też, jak my wybrzydzamy. Od czasu pierwszego Vejvody (bo był i Vejvoda reaktywacja, która zupełnie nie wypaliła), to właściwie wszyscy są ‘be’: I Strejlau I, i Górski, i Jabłoński, i Stachurski, i Kopa, i Engel, i Ordon, i Wdowczyk, i Strejlau II. No może do Janasa nie ma większych uwag, tutaj jesteśmy zgodni. Na Pana Lucjana też nikt źle nie mówi, ale to przecież z grzeczności, bo, jako trener, miał taki status trochę jak … Vuković. Okuka – wiadomo, za ułudę MP zarżnął drużynę i wywołał zbiorową kontuzję.
Urban, Wdowczyk, Kubicki, Zieliński, Magiera, Berg, Białas, Skorża, Hasi, Czerczesow – to w ogóle nie ma co mówić. Powinno się ich wymazać. Jaki wniosek: ano, od kilkudziesięciu lat Legią rządzą sami idioci nie potrafiący … nic, a jak wygrywamy, to dlatego, że budżet mamy. A fachowca – ani widu, ani słychu. A to już 50 lat od Vejvody I.
Panowie – ten fachowiec istnieje tylko w Waszych głowach. Wam zawsze będzie źle i to jest sens waszego kibicowania. Żeby nie było: narzekając, macie często rację i wskazujecie całkiem realne słabości Legii. Natomiast poprawy wedle swoich wyobrażeń nie tylko Wy nie dożyjecie, ale i wnuczęta Wasze również nie.
Niczego dobrego po Vukovciu się nie spodziewam. Ale dopóki tutaj pracuje, to życzę mu dobrych wyników. Mamy skład, jaki mamy. Da się zawalczyć o górną ósemkę. Co było dobre, to już było (okres od pierwszego meczu z Artomitosem do rewanżu z Rangers).
Promowanie młodych mi nie przeszkadza, a jeszcze lepiej, żeby wraz z tą promocją szło w parze rozwiązywanie kontraktów z Rochą, Obradoviciem, Agrą, Novikovasem.
Dalej mamy wywód, że każdy trener w Legii nie dał rady i był be i w sumie czego chcemy, bo przecież nic się nie zmienia.
W sumie chyba idziemy w tą stronę że nie ma znaczenia kogo zatrudnimy bo będzie i tak będzie "be" to może jednak przysłowiowa sprzątaczka.
Typowo polskie marudzenie - No nie da się, nie da się.
Problem różnych tutaj panów polega moim zdaniem na jednym: Nie potraficie przyznać po ponad 3 latach sprawowania władzy przez pana Mioduskiego, że jest to prezes "chujowy" i że niestety Leśnodorski mimo wielu złych decyzji był lepszym prezesem, bo choćby był skuteczny i miał szczęście - to mówię ja który biłem brawo jak Mioduski przejmował Legię. Teraz wiem że jedyne co ma dobrego to PR własnej osoby i to też już coraz słabiej wychodzi.
CTP wypisał 5 klubów gdzie za dużo niższe pieniądze są w stanie istnieć w Europie, ja mogę wymienić jeszcze drugie tyle - z krajów o gorszym statusie niż Polska pod wieloma względami. To jest efekt umiejętnego ZARZĄDZANIA i umiejętnego wydawania pieniędzy, a nie permanentnego rozpierdalania ich na pseudo fachowców i pseudo piłkarzy. Od tego trzeba zacząć, a trener i kto nim będzie jest jakimś etapem w zmianie - może gdyby Vuko dysponował lepiej skrojoną kadrą to miałby lepsze wyniki? kto wie?
Facet który kupił klub i ogłosił się prezesem nie potrafi nawet zrobić dobrego działu marketingu, gdzie ma już bodajże 4 dyrektora, ostatni był 2 miesiące, to jak on może ogarnąć trenerów, transfery, strategię i inne.
A ten fachowiec na poziom Legii i na jej finanse istniej w realu, tacy fachowcy istnieją w wielu klubach gorszych od Legii, tylko ktoś musi umieć i chcieć po nich sięgnąć.
"Panowie – ten fachowiec istnieje tylko w Waszych głowach"
Jeżeli chodzi o trenerów, to wypowiem się od roku 1983, od kiedy stale pojawiam się na Ł3. Tacy trenerzy jak Jerzy Engel, Andrzej Strejlau, Władysław Stachurski, Paweł Janas, Mirosław Jabłoński, Stefan Białas, Dragomir Okuka, Dariusz Wdowczyk, Maciej Skorża, Jan Urban, Henning Berg, Stanisław Czerczesow, Jacek Magiera zrobili dużo dobrej roboty i Legia pod ich batutą prezentowała jak dla mnie fajny futbol. Mało tego często drużyna wojskowych prowadzona przez w/w fachowców zazwyczaj okazale prezentowała się na boiskach Europy. Oczywiście każdy sukces danego szkoleniowca należy rozpatrywać oddzielnie.
Jednak w moim pitoleniu o trenerze głównie mi chodzi o fakt zatrudniania trenerów pokroju Krzysztof Etmanowicz (najbardziej go pamiętam, kiedy grałem z dwójką to z ławki Legii przez cały mecz było słychać tylko jedno słowo "BALON") czy Krzysztof Gawara. Obaj Panowie nigdy nie powinni zajmować stołka trenerskiego przy Łazienkowskiej (chodzi o 1 zespół). Tylko zwróć uwagę, że na 33 lata takich pomyłek Legia miała DWIE!!!
Przez ostatnie trzy lata rekord pomyłek zastał pobity, gdyż na 4 trenerów 3 (Romeo Jozak, Dean Klafurić, Aleksandar Vuković) było o podobnym warsztacie, potencjale i charyzmie jak Etmanowicz i Gawara. Chyba widzisz różnice w podejmowaniu decyzji? Tu nie chodzi, że coś z moją głową jest nie tak, czy mam jakieś wyolbrzymione wymagania. Chodzi o racjonalne podejmowanie decyzji kto się z grubsza nadaje a kto nie.
"Niczego dobrego po Vukovciu się nie spodziewam. Ale dopóki tutaj pracuje, to życzę mu dobrych wyników"
Każdy normalny kibic Legii życzy Vuko dobrych wyników. Jednak obawiam się, że nominacja Vukovića była przedwczesna. Zasłużony zawodnik dla naszego klubu został wrzucony na głęboką wodę. Może mu się uda osiągnąć osobisty sukces, na czym my kibice i klub skorzysta, lecz procentowe szanse na powodzenie tego planu są niewielkie. Klub z roku na rok obniża swoją wartość (sportową i finansową). Ma na karku komisje nadzoru finansowego, czyli dług klubu jest faktem, a nie dziennikarskim wymysłem. Reasumując pomału, pomału Legia zaczyna pikować do dołu. Ja nie chcę oglądać za 5 lat w Warszawie powtórki z Chorzowa czy z Łodzi. To jest realne zagrożenie, a nie nasze wieloletnie przywiązanie do barw i klubu, gdyż może się okazać, że obaj kibicujemy (popierając Vuko) drodze do powolnego bankructwa. Zakładam, że taki fatalny scenariusz się nie sprawdzi.
Dziś Legia potrzebuje lepszych decyzję właściciela, które będą minimalizować ryzyko pomyłki a nie je zwiększać. Jeżeli realnie i regularnie chcemy za dwa lata grać w LE 2, to kolejne koncepcje, oceny i wybory muszą być bardziej rozważne i mieć logiczny plan rozwoju a nie cel natychmiastowej wyprzedaży.